Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
otwarta furtka
Autor Wiadomość
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 19:15   

zenia1780 napisał/a:
Jednak mogę/żesz coś z tym zrobić i wiele w tym względzie może ode mnie/ciebie zależeć.

A mianowicie co???
konkrety??
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-28, 19:32   

mare1966 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Zdaje sobie sprawe, ze zakochani mogliby pukac sie w czola, uznajac ze to ich nie dotyczy, ze oni sa inni, wyjatkowi, nie dopadna ich zadne kryzysy i zdrady. Ale to nie jest argument przeciw



To jest tylko argument , aby im nie udzielać ślubu , z powodu ich niedojrzałości .

Ja bym zapytał tak :
Jesteście w sobie zakochani ?
........ taaaaaaaaaaak
To przyjdźcie jak będziecie trzeźwi .

Dlaczego tyle lat formacji dla zakonnicy , ślubów czasowych ,
badań i obserwacji , kierownictwa
a na żonę to każda się nadaje ?
Trochę to tak jakby "nie ich cyrk , nie ich małpy" .
Skoro małżeństwo jest takim samym sakramentem jak kapłaństwo
( jak się głosi )
to dlaczego tak samo poważnie
nie jest traktowane ? :evil:


mare, moze...nie, niemal z pewnoscia gloszenie takich opinii byloby powszechnie napietnowane, zostalbys uznany za kogos kto ma cos nie tak z glowa :) Podpisuje sie pod kazdym slowem ktore zawarles w tym poscie. Wszystkimi konczynami ;)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-30, 19:26   

zenia1780 napisał/a:
balwanek1 napisał/a:
żeniu gdy codziennie widzisz obiekt oszustwa-to trudno jest tak całkiem nie czuć nic.


Wiem balwanku1, wiem.
Jednak mogę/żesz coś z tym zrobić i wiele w tym względzie może ode mnie/ciebie zależeć.

balwanek1 napisał/a:
zenia1780 napisał/a:

Jednak mogę/żesz coś z tym zrobić i wiele w tym względzie może ode mnie/ciebie zależeć.

A mianowicie co???
konkrety??


Możesz zadbać o jakość własnych uczuć i o to aby działania małżonki tak bardzo Cię nie raniły. To jest w Twoim zasięgu.
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-31, 07:23   

zenia1780 napisał/a:
Możesz zadbać o jakość własnych uczuć i o to aby działania małżonki tak bardzo Cię nie raniły. To jest w Twoim zasięgu.

Niestety jedno z drugim u mnie nie idzie w parze
gdyż:
jak zadbam by mnie już nie raniło-obojętność
to mizerna moja jakość uczuć
-ba.... spada nawet poniżej zera.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-31, 08:39   

balwanek1 napisał/a:
Niestety jedno z drugim u mnie nie idzie w parze
gdyż:
jak zadbam by mnie już nie raniło-obojętność
to mizerna moja jakość uczuć
-ba.... spada nawet poniżej zera.


Widzisz, ja sama też tego zrobić nie potrafię, ale z pomocą Tego u góry jet już zupełnie inaczej. I mam wtedy świadomość, ze to nijak moja zasługa jest, ze bez Niego nie dałabym rady tego robić. Proszę Go aby uzdrawiał moje rany i aby kochał mojego małżonka i aby robił to przeze mnie jeśli chce.
Wiem jak to jest z tym dbaniem o to aby nie raniło i obojętnością, przerabiałam to . Wiem również co ta obojętność z moim sercem robiła i nie chcę do tego wracać...
To co mogłam zrobić, to podjąć decyzję, czy chcę kochać męża, a znając konsekwencje "otwartego serca", oddawać to ciągle Jemu przyznając się, ze sama jednak tego robić nie potrafię.
Łatwiej mi było w momencie, kiedy oddałam to małżeństwo Bogu.
Mnie Bóg zapytał kiedyś, czy jeśli On tego małżeństwa nie uratuje w ogóle, to ja mimo tego z Nim zostanę. To był trudny wybór dla mnie. Miałam już przedsmak bycia z Nim, choć bardzo sporadyczny i słaby i nic nie obiecujący jak dla mnie i swoja miłość i ból zranień i odrzucenia w małżeństwie. Tak naprawdę wtedy dopiero przerobiłam 3 krok, wtedy to małżeństwo opłakałam i pochowałam, zdając się tylko na Niego. A ponieważ małżeństwo pochowałam, to przestałam mieć również oczekiwania z nim związane.
Manewr córki Jeftego... Wtedy dopiero Bóg zaczął tak naprawdę mnie uzdrawiać i tak jak prosiłam kochać przeze mnie napełniając mnie jednocześnie Swoją Miłością, Pokojem i Radością... I tymi Jego Darami zaczynam się dzielić (bo nie sposób ich dla siebie zatrzymać), przede wszystkim z najbliższymi, w tym z mężem.
balwanku1, wcale u Ciebie nie musi być tak jak u mnie, Ale do Ciebie jednak należy decyzja jak chcesz aby było i do Ciebie należy oddanie się i zaufanie Bogu. Jak masz możliwość, to wróć do 3 kroku i spróbuj go ponownie przerobić. Teraz. Z tym bagażem jaki masz teraz i z tymi uczuciami jakie teraz są w Tobie. Co możesz stracić?

pozdrawiam
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-31, 17:48   

Sens w tym Żeniu że ty chciałaś małżeństwa , naprawy związku,pokochania męża i.....
Ponieważ sama nie mogłaś oddałaś Bogu generalnie zasady 12 kroków 3...itd it
U mnie wygląda to inaczej !
Jest blokada i to tak silna że nawet nie staram się myśleć o reanimacji związku.
No cóż Żeniu w postawie twojej ..miłości,wybaczenia,chęci,zrozumienia-byłem dawno.
Po ludzku wówczas mówiłem żonie
skończ już,nie zapędzaj sie aż tak,nie mów tyle słow i nie rań tak-bo przyjdzie dzień w jakim totalnie się zatnę i
Boże..może nie pomoże.............

i nadszełl taki dzień
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 10:30   

balwanek1 napisał/a:
Sens w tym Żeniu że ty chciałaś małżeństwa , naprawy związku,pokochania męża i.....
Ponieważ sama nie mogłaś oddałaś Bogu generalnie zasady 12 kroków 3...itd it
U mnie wygląda to inaczej !


Tak. O tym właśnie pisałam w słowach, że

zenia1780 napisał/a:
Jednak mogę/żesz coś z tym zrobić i wiele w tym względzie może ode mnie/ciebie zależeć.


Jednak z ta moją chęcią małżeństwa i naprawy związku, to nie do końca prawda... Owszem na początku tak, ale po tym jak zobaczyłam jaki to związek był, to tak naprawdę odeszła mi ochota na jego reanimacje, bo najmniejszej ochoty nie mam żyć w takim związku jaki był... A najbardziej nie spodobało mi się to jaka ja w tym związku byłam, wiec tak naprawdę to to właśnie zmieniać zaczęłam... I tak właściwie nie dla związku przede wszystkim, ale dla siebie, bo niektóre zmiany mężowi nie podobały się na początku, choćby stawiane głośno granice.

balwanek1 napisał/a:
U mnie wygląda to inaczej !
Jest blokada i to tak silna że nawet nie staram się myśleć o reanimacji związku.


Ale ja nigdzie nie mówię o reanimacji Twojego związku przez Ciebie :shock: . Gdzie to wyczytałeś? Ja ciągle piszę o Tobie i o Twoim sercu, o tej właśnie blokadzie i zamknięciu serca. O tym, ze tak naprawdę od Ciebie, od Twojej decyzji zależy czy tak będzie, czy tego właśnie chcesz. Chcesz tego balwanku1? Czujesz się z tym dobrze? Jesteś w tym szczęśliwy? Jest w Tobie pokój i radość w związku z taką postawą? Jeśli tak, to ok. Jednak żal i poczucie zmarnowanych lat o jakim piszesz, raczej o tym nie świadczą. :-(
Ciągle staram się dać Ci do zrozumienie, ze w pogoni za małżeństwem i madonną tak naprawdę nigdy nie zadbałeś o siebie, o swoje potrzeby, swoją radość i szczęście. Wszystko to uzależniłeś od niej, dając jej tym samym ciągła możliwość ranienia Ciebie, a obecny smutek, zawód i nostalgia jest tylko tego wynikiem, Bo panią, wyznacznikiem Twojego szczęścia była żona i odrodzone małżeństwo, nie ty sam. Dlatego zgadzam się ze słowami tego spowiednika, który powiedział Ci, ze teraz sakrament stał się Twoim bożkiem. I powiem szczerze ( i to raczej nie będzie miłe, za co z góry przepraszam), nie dziwię się poniekąd, że żona nie miała ochoty brać na swoje barki odpowiedzialności za Twoje szczęście, bo to po pierwsze jest duża odpowiedzialność i ogromny ciężar, a po drugie jest to coś, co każdy sam powinien w sobie wypracować. Wiec być może tak naprawdę w jej oczach stanowiłeś ciężar i balast jaki trzeba dźwigać i za sobą ciągnąc (na co ochoty już nie maiła i nie ma) a nie osobę kompletną, samowystarczalną i szczęśliwą, w towarzystwie której przebywa się chętnie i towarzystwo której ubogaca, nie oczekując niczego w zamian. Wiec tak naprawdę rzeczywiście zmarnowałeś te lata pracy przez to, że tak naprawdę nie zająłeś się sobą i zadbaniem o siebie o swoje serce, swoje zranienia, swoje życie... I mam również wrażenie, ze kroki nie były do końca przerobione tak jak być powinny, bo robiłeś je w odniesieniu do... (małżonki, małżeństwa), a nie własnego życia.

Cytat:
No cóż Żeniu w postawie twojej ..miłości,wybaczenia,chęci,zrozumienia-byłem dawno.


1Moja postawa miłości względem męża (i każdego) nie zapomina o postawie miłości względem siebie samej. Jeśli wiec czuje, ze na ten moment czegoś zrobić po ludzku nie potrafię, to nie robię tego, ale rozważam to w sercu i proszę Boga o prowadzenie w tym. Jeśli Bóg chce abym to zrobiła, to mnie do tego uzdalnia, jeśli nie, to pokazuje co zrobić powinnam. Oduczyłam się już wykonywania rzeczy na już, na szybko. Czasem jest tak, ze Bóg pokazuje mi co zrobić powinnam, na co ja ochoty w ogóle nie mam i czego po ludzku zrobić nie potrafię, więc wykonanie czego trwa czasami 3, czasami 6 miesięcy. Bóg jest delikatny i cierpliwy i uzdalnia mnie w miarę moich możliwości. Jest jeden warunek, trzeba ciągle na Niego patrzeć.

2.Wybaczenie, hmm. Jeśli coś naprawdę wybaczyłam, to to przestało istnieć dla mnie, w takim sensie, ze nie ma mocy aby mnie ranić. Jest pamięć o tym, ale brak bólu z tym związanego. A ponieważ brak bólu, to i pamięć rzadko do tego wraca.

3.Zrozumienie, jest najpiękniejsze z tego wszystkiego. Moment, kiedy łuski spadają z oczu i wszystko zaczyna się widzieć lepiej i wyraźniej, kiedy wszystko w końcu ze sobą się wiąże i kształtu nabiera. To najlepszy moment, bo daje mi możliwość wybaczenia sobie i drugiej stronie pewnych kwestii i słabości oraz przeproszenia, proszenia o wybaczenie i naprawiania tego co było moim udziałem. Trudność tej części dla mnie to robienie tego ze świadomością, że druga strona może to odrzucić. Przyjęcie tego, że tak być może, przyjęcie odrzucenia naszych starań. Jednak świadomość tego poniekąd nas na to przygotowuje. A Bóg uzdalnia...

4. Chęci. Chęci, no z tym rożnie bywa. Prawdę mówiąc chęci tu niewiele mają do powiedzenia, bo decyzja została podjęta i tej decyzji jest podporządkowane wszystko, w tym chęci. A BÓG UZDALNIA!!! I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.

Dlatego ciągle (teraz również) pytam Cię jak teraz wyglądają Twoje z Nim relacje?

Czy u Ciebie wyglądało podobnie kiedy byłeś

Cytat:
postawie twojej ..miłości,wybaczenia,chęci,zrozumienia-byłem dawno.

?
Chyba nie, bo:

balwanek1 napisał/a:
Po ludzku wówczas mówiłem żonie
skończ już,nie zapędzaj sie aż tak,nie mów tyle słow i nie rań tak-bo przyjdzie dzień w jakim totalnie się zatnę i
Boże..może nie pomoże.............

i nadszełl taki dzień



balwanek1, a gdzie wtedy były Twoje granice? Pootwierane w imię ratowania małżeństwa?
No więc czemu się dziwić, ze nie wytrzymałeś?

Być może, tak jak Ty jestem balwankiem2, ale mnie to nie przeszkadza, to jest mój wybór, bo moje zaplecze i mój fundament stanowi Bóg. On jest moim wsparciem, pomocą, ucieczką, OPOKĄ.
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 11:48   

zenia1780 napisał/a:
1.Ja ciągle piszę o Tobie i o Twoim sercu, o tej właśnie blokadzie i zamknięciu serca. O tym, ze tak naprawdę od Ciebie, od Twojej decyzji zależy czy tak będzie, czy tego właśnie chcesz. Chcesz tego balwanku1? Czujesz się z tym dobrze? Jesteś w tym szczęśliwy? Jest w Tobie pokój i radość w związku z taką postawą? 2.Jeśli tak, to ok. Jednak żal i poczucie zmarnowanych lat o jakim piszesz, raczej o tym nie świadczą.
3.Ciągle staram się dać Ci do zrozumienie, ze w pogoni za małżeństwem i madonną tak naprawdę nigdy nie zadbałeś o siebie, o swoje potrzeby, swoją radość i szczęście. Wszystko to uzależniłeś od niej, dając jej tym samym ciągła możliwość ranienia Ciebie, a obecny smutek, zawód i nostalgia jest tylko tego wynikiem, Bo panią, wyznacznikiem Twojego szczęścia była żona i odrodzone małżeństwo, nie ty sam. 4.Dlatego zgadzam się ze słowami tego spowiednika, który powiedział Ci, ze teraz sakrament stał się Twoim bożkiem. 5.I powiem szczerze ( i to raczej nie będzie miłe, za co z góry przepraszam), nie dziwię się poniekąd, że żona nie miała ochoty brać na swoje barki odpowiedzialności za Twoje szczęście, bo to po pierwsze jest duża odpowiedzialność i ogromny ciężar, a po drugie jest to coś, co każdy sam powinien w sobie wypracować. Wiec być może tak naprawdę w jej oczach stanowiłeś ciężar i balast jaki trzeba dźwigać i za sobą ciągnąc (na co ochoty już nie maiła i nie ma) a nie osobę kompletną, samowystarczalną i szczęśliwą, w towarzystwie której przebywa się chętnie i towarzystwo której ubogaca, nie oczekując niczego w zamian. 6.Wiec tak naprawdę rzeczywiście zmarnowałeś te lata pracy przez to, że tak naprawdę nie zająłeś się sobą i zadbaniem o siebie o swoje serce, swoje zranienia, swoje życie... I mam również wrażenie, ze kroki nie były do końca przerobione tak jak być powinny, bo robiłeś je w odniesieniu do... (małżonki, małżeństwa), a nie własnego życia.


Podzielę to na punkty:
1.zmarnowane to zmarnowane-nie da się tego odmienić-tak jest! i trudno.
co do szczęścia ? wiadomo że istnieje potencjał zawiedzenia -bo gdyby człek wiedział to wiele lat wcześniej inaczej by ustawiał życie(tyle w tym temacie)
2.jak wcześniej napisałem-nie da się drogą sztuczną i elektroniczną prawdziwie ukazać swój stan ducha.
Ale na pewno nie jest on załamany,zdołowany,płaczliwy,skrajnie przygnębiony-już mnie to nie rusza
3.Żeniu trochę błądzisz :-P zanim pojawił się u nas krach byłem tętniącym życiem..mój styl życia,humor,luzackie podejście,radzenie sobie w wielu sytuacjach,to byłem ja.
Fakt kryzys ,rozwałka małżeństwa mocno mnie zdołował :-/ i wkurzył :-x i dawał wiele myślenia :roll: i czas szpiegowania 8-) i zawstydzenia :oops: i moc rogatego :evil:

Ale tak to działa i nagle :idea: 12 kroków postawiło mnie do pionu.
Zaczynał wracać stary facet(jaki był we mnie)
Taki jak dziś w życiu codziennym,w pracy-jak mawiają i do tańca i do różańca.
4.Nie całe słowa i nie wszystko albo zamieściłem lub odczytałaś-
bo słowa tyczyły się pogonią za chorym związkiem,za sakramentem niedojrzałym-gdzie zwyczajnie jedno z małżonków nie nadaje się do tego(to ksiądz mi sugerował i na to miałem spojrzeć)
5.no tak było by to proste i jak fajne dla ślubnej-
niestety
zawsze byłem samodzielną jednostką jaka :ugotuje,upierze,posprząta,zrobi zakupy,zadba o wiele spraw.
Nie wieszałem się na ślubnej i nie byłem kolejnym dzieckiem w domu do prowadzenia przez życie.
A powody decyzji ślubnej na nie były zgoła inne.
-tak prawdziwie do szaleństwa nie umie kochać(no może tylko mnie)
-znudziło się życie małżeńskie bo mało barwne
-brak ograniczeń z tytułu zobowiązania to piękna sprawa-imprezujesz kiedy chcesz,wychodzisz kiedy chcesz,wracasz kiedy chcesz,jedziesz kiedy chcesz,sypiasz tam gdzie chcesz
tylko trudno to było przekazać ogólnie wszystkim czego tak naprawdę pragnę
i tu pojawiły się kombinacje i wymyślania przyczyn dlaczego muszę być sama
6.nie zmarnowałem bo jestem znów sobą tym samym facetem z tętniącym w nim życiu.
A wiesz żeniu kiedy to przyszło?
gdy zrzuciłem z siebie ten habit nadmiaru religijności,tą zadumę,ten akt łaski jaki mnie dotyka,to całowanie miejsca po ranach w udręce dziękuję że mnie tak to dotyka.
Co nie znaczy że brak w mym sercu Boga-on jest tylko opadła woalka świątobliwości.
Dlatego jestem sobą i dla siebie-a reszta to przeszłość o jakiej pisze zwykle -tak jakby pisał o wakacjach.
Były,byłem tam i tyle
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 12:24   

balwanek1 napisał/a:
-tak prawdziwie do szaleństwa nie umie kochać(no może tylko mnie)
-znudziło się życie małżeńskie bo mało barwne


Nie wiem, w jakim jestescie wieku, nie wiem czy dociekales co moze byc przyczyna zachowania zony, podejrzewam, ze tak. Tak czy siak witam w klubie. Przyczyna mojego kryzysu jest to co zacytowalem,glownie to pierwsze, plus fakt, ze zona boi sie byc szczesliwa - boi sie szczescia, wszedzie szuka problemow i wad. To nie sa moje wymysly, sama to mowila. Moje zmiany i praca nad soba nie zmieniaja w niej nic, chociaz wszystko to widzi i docenia. Serce ma skute jednak lodem.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 12:37   

balwanek1 napisał/a:
nie zmarnowałem bo jestem znów sobą tym samym facetem z tętniącym w nim życiu.




balwanek1 napisał/a:
Dlatego jestem sobą i dla siebie-a reszta to przeszłość o jakiej pisze zwykle -tak jakby pisał o wakacjach.


W takim razie ciesze się, ze jesteś szczęśliwy :mrgreen:
Choć niezrozumiały jest dla mnie fakt zamknięcia furtki, ale wierzę, ze widocznie tak na ten moment jest dobrze.
Oby.

balwanek1 napisał/a:
A wiesz żeniu kiedy to przyszło?
gdy zrzuciłem z siebie ten habit nadmiaru religijności,tą zadumę,ten akt łaski jaki mnie dotyka,to całowanie miejsca po ranach w udręce dziękuję że mnie tak to dotyka.


balwanek1 napisał/a:
Co nie znaczy że brak w mym sercu Boga-on jest tylko opadła woalka świątobliwości.


I bardzo dobrze, że zrzuciłem habit i pozwoliłeś opaść woalce, bo jeśli to tylko religijność była i "świątobliwość" to nikomu ona potrzebna nie była, ani Tobie, bo do niczego nie prowadziła, ani tym bardziej Bogu, bo on chce naszego serca, a nie religijności, w której tak naprawdę miejsca dla Niego samego nie ma.


balwanek1 napisał/a:
to całowanie miejsca po ranach w udręce


Czyich ranach?
Jeśli Twoich, to bardzo dobrze, ze przestałeś, bo nie wiem komu i czemu to służyć by miało?

balwanek1 napisał/a:
zawsze byłem samodzielną jednostką jaka :ugotuje,upierze,posprząta,zrobi zakupy,zadba o wiele spraw.


bałwanku1, dobrze wiesz, ze nie o tym i nie o takim uwieszeniu pisałam.

pozdrawiam
 
     
Lea
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 12:49   

balwanek1 napisał/a:
słowa tyczyły się pogonią za chorym związkiem,za sakramentem niedojrzałym-gdzie zwyczajnie jedno z małżonków nie nadaje się do tego(to ksiądz mi sugerował i na to miałem spojrzeć)

bałwanek1,
żona nie nadaje się do małżeństwa/jest niedojrzała do bycia w małżeństwie tylko dlatego, że nie chce być z Tobą i trwa to już kilka lat i zmian na opcję "razem" nie widać?
gdyby tak było, to wiele małżeństw sakramentalnych można by uznać za nieważnie zawarte - po kilkunastu latach mąż/żona odchodzi, mija kolejne kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt a ten kto odszedł dalej nie zamierza wracać, więc należałoby uznać, wg tego co napisałeś, że zwyczajnie taka osoba nie nadaje się do małżeństwa
Czy aby na pewno? Może tylko z konkretną osobą nie umie, nie wie jak, nie chce tworzyć związku?
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 14:06   

Cytat:
Czy aby na pewno? Może tylko z konkretną osobą nie umie, nie wie jak, nie chce tworzyć związku?

Być może tak jest.
ale jak do takich wniosków dochodzimy po 16 latach małżeństwa-na 24 w ogólnym rozrachunku-to jest to
chore i chore w danym człowieku(o tym ksiądz mówił)
czego to jest powodem? to już winna zbadać w sobie osoba jaka ma ten problem.
Lea i owszem można się nie dopasować,można dojść do wniosku to nie ten/ta.
Ale na początkach wspólnego ja(przecież to od razu widać).
Natomiast gdy mija kilkanaście lat a w tym czasie decydujesz się jako kobieta na kilkoro dzieci(wspólnie) -to znaczy ze tworzysz przyszłość,to znaczy że decydujesz się na wybór partnera,to znaczy że wspólna przyszłość jest za twoją aprobatą.
Mówiąc po takim czasie NIE-jest dziwne,i z lekka chore i mało zrozumiałe.
A głownie w przypadku gdy nawet nie decydujesz się na odejście,stworzenia innego związku,pojawiania się nowej miłości.
Jak czuje się w tej sytuacji facet?
Ano tak :
przez wiele lat byłem oszukiwany,związek to był pic,poślubiłem wyobrażenie kobiety,po co była jej ta fantazja.
Wiele razy starałem się kiedyś napisać na forum..
kurde zrozumiem gdy:
kocha innego(bardziej jej pasuje),odeszła bo sie zakochała(może nie miała tyle miłości z mojej strony),dokonała wyboru innego(bo jest fajniejszy,cieplejszy,uczuciowy)

Ale tu jest inaczej-żyje obok mnie,chodzi własnymi drogami,nie kończy nic-i jedyne co osiąga to separacja by stać się całkowicie wolna i żyć po swojemu.
Żyjąc pod jednym dachem robić w imię wolności wsio:
wyjazdy,imprezy,nocowania poza domem.
Czy to jest lea normalne?
 
     
balwanek1
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 14:45   

zenia1780 napisał/a:
bałwanku1, dobrze wiesz, ze nie o tym i nie o takim uwieszeniu pisałam.

Nie wiem czy rozumiem?
Chodzi o silnego faceta,przewodnika rodziny,na ramieniu jakiego oprze się kobieta,będzie wsparciem w najtrudniejszych sytuacjach losu tak?
Ano taki facet był -przez lata był żeniu (mocno chodził po ziemi)
i mimo że nie posiadał w sobie zbyt wielu okruchów Bożych-to jednak jego zasady życia,wizja świata,cele,i co w sercu nie odbiegało od tajemnic Bożych.
Dlatego gdy w końcu do niego trafił aż tak wielce nie zdziwił się że daleko upadł od jabłoni.
Fakt ?
rozwaliła go choroba żony-w zasadzie strach....
jak to będzie gdy zostanę sam?

i cóż: ledwo dochodziłem do pionu z sytuacji patosu choroby
a tu drugie bummmmmmmmmm

Nie chcę cię.....i nie będę chciała....uff
wówczas powrót do ciemnego dołu z jakiego przecież ledwo się wygrzebałem było straszne.
Ale znałem już korzeń jakiego da się chwycić,wiedziałem już jaką stroną dołu mogę wyjść,gdzie nie opsuwa się ziemia.
Dalszy etap znasz 12 k-
a po co?
By dały siłę
a po co?
jak kiedyś znów wpadnę do dołu-by nie czuć strachu,by wiedzieć to tylko dół i z niego zawsze da się wyjść :mrgreen:
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2016-01-01, 14:55   

balwanek1 napisał/a:
Chodzi o silnego faceta,przewodnika rodziny,na ramieniu jakiego oprze się kobieta,będzie wsparciem w najtrudniejszych sytuacjach losu tak?


Nie, chodzi o faceta, który nie potrzebuje aprobaty drugiej osoby do tego aby istnieć i być szczęśliwym i który potrafi i chce się tym co ma w sobie dzielić nie oczkując za to jednocześnie "zapłaty" w jakiejkolwiek bądź formie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8