Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Malzenstwo z rozsadku/niedojrzalosc emocjonalna
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-27, 23:42   

Lawendowa napisał/a:
Czy choroba dwubiegunowa była leczona?


Tak, aczkolwiek rozpoznanie choroby nastapilo bardzo pozno. Tata zapewne latami zaczynal picie, gdy mial jej nawroty. Gdy pil raz na kilka lat, mozna bylo zauwazyc, ze choroba sie nasila raz - dwa w roku. Byl leczony farmakologicznie, kilka razy sytuacja byla tak nieznosna, ze konieczny byl szpital. Dla naszego i jego dobra.

Lawendowa napisał/a:
Komu tak chętnie pomagasz - zonie czy obcym?


Rodzinie, przyjaciolom, znajomym. Kazdy z kim mam kontakt mogl zawsze na mnie liczyc. Zone zaniedbalem, ale po raz kolejny powtorze - to nie jest tak, ze kompletnie sie nia nie interesowalem. Ja po prostu porownuje do sytuacji idealnej lub niemal takiej. Zdecydowana wiekszosc rozmow, czulosci wychodzila ode mnie. W czasie tygodnia i tak pozno wracalem po pracy, trzeba bylo zajac sie dziecmi, pozniej odpoczywalem, z czasem coraz czesciej sam. Weekendy zawsze byly dla rodziny. Nie bylo kumpli, wyjsc, piwek etc. Mnie jej biernosc w koncu zaczela denerwowac. pytalem siebie: dlaczego zawsze ja mam wszystko inicjowac? I zaczalem przestawac, czekajac na jej pierwszy krok. Efekty - jak widac. Tak naprawde, mimo ze strzelam troche sobie w stope, bo porownanie srednio udane, ale gdybym zamiast poswiecac czas wieczorem na gre chodzil na silownie, strata czasowa bylaby podobna. Czy zony przestaja kochac mezow przez to, ze chodza na silownie lub maja inne hobby ktoremu poswiecaja regularnie czas? Wiem, gra to slabe hobby. To byl moj reset od problemow, beznadziejny reset, ale tez nie demonizujmy. Faceci sie szlajaja, pija, graja godzinami na konsolach majac wszystko gdzies. Ja odpoczywalem dopiero jak dzieci szly spac. To byl moj reset, teraz wiem, ze nie trzeba byc nalogowcem ani slabym psychicznie aby potrzebowac odskoczni od problemow. A tych bylo zwlacza w ostatnich 2 latach sporo - rak i smierc taty. problemy finansowe u mnie, trzeba bylo rowniez finanswowo wspierac rodzicow i mame po smierci taty, dochodzil chlod zony i brak jakiegokolwiek wsparcia mentalnego z jej strony. Zazwyczaj tylko narzekanie i krytyka, cieplych slow albo brak, albo bardzo malo. Cokolwiek bym nie robil. Tak sie do tego przyzwyczailem, ze zaczalem uznawac jej warczenie za norme. Sama zona teraz przyznaje, ze na sile szukala we mnie wad, otocznie widzialo jak mnie odpychala, ja rowniez to czulem, ciagle ja jakos usprawiedliwialem. To rowniez moja wina? Jest tu jakis chodzacy ideal?
Nie winie zony, staram sie zrozumiec to wszystko, ale zeby bylo to dosc jasne (mozecie wierzyc lub nie) - ja nie jestem tutaj katem. Jestem ofiara, ktora oczywiscie rowniez jest winna wielu bledow, niewiedzy, grzechow. Zly los, pech, slabe rozpoznanie (moj najlepszy przyjaciel robi na poczatku znajomosci "wywiad" - jaka rodzina, jej historia, zasobnosc etc. i bierze to pod uwage, ja bylem zdecydowanie mniej praktyczny zyciowo, myslalem ze wspolna praca i miloscia sprawimy, ze to beda nieistotne drobiazgi.
Napisze to, co mi mowi kazdy kto wie o naszym kryzysie i kto zna nas calkiem dobrze (ja sie nigdy z niczym nie maskowalem) - z takich powodow malzenstwa sie nie rozpadaja, zwlaszcza jak ma sie dzieci.

Lawendowa napisał/a:
Do tego co wytłuściłam dochodzi Twoje (nałogowe?) granie.
Przeczytaj co mnie w Twoich postach najbardziej uderzyło.
Z czego wynika słowotok?
Masz świadomość tego, że choroba dwubiegunowa jest w sporej mierze dziedziczna?

Slowotok to w sumie zle okreslenie. Ja po prostu jestem gadatliwy z natury. Pewnie nazbyt, ale tez bez przesady. Ja po prostu lubie wyczerpywac temat, wymieniac poglady i "pojedynkowac" sie na argumenty (w pozytywnym znaczeniu, o ile takie moze byc :) , nie staram sie nikogmu wmawiac swoich racji, lubie rozmawiac z ludzmi o innych niz moje pogladach na jakis temat. Bo to uczy, rozwija. Zona z kolei jest bardzo oszczedna w slowa (chyba ze robi wyrzuty). Nigdy nikt z tym moim gadaniem problemu nie mial, ewentualnie nauczyciele w szkole ;) Z calym szacunkiem, ale jak sie rozmawia na powazny temat, to sie duzo rozmawia. Zonie starczaly 2-3 zdania. Po prostu jest malomowna a w dodatku nie potrafi rozmawiac na trudne tematy. Nie uwazam, ze to ze mna jest tu cos nie tak, zreszta jakos nie mialem nigdy problemu z nikim innym wczesniej. Dodam, ze ludzie (zwlaszcza plec piekna) doceniali mnie za umiejetnosc rowniez sluchania. Ale do tego trzeba chciec sie otworzyc. Nie jest to strzelanie do zony, tylko stwierdzenie faktow.

Wiem, ze ta choroba moze byc dziedziczna. Na razie, wg mojej wiedzy na jej temat, nie mam zadnych objawow. Mozliwe, ze kiedys mnie ona dotknie, ale z calym szacunkiem, nie zamierzam o tym caly czas myslec. To nie jest ode mnie zalezne.
To zas, co wytluscilas, to wiekszosci pochodne moich naturalnych cech - nieco przesadnej szczerosci, otwartosci (z drugiej strony jestem tu przeciez anonimowy), spory samokrytycyzm (bo skoro potrafie krytykowac innych, nie oszczedzam i siebie).
Z kolei wytluszczone wady - kazdy jakies ma, ja nie mam problemu przyznac sie do swoich. Czy to w internecie czy w zyciu. Staram sie nad nimi pracowac, nie zawsze skutecznie.
Co do mojego bycia meczacym w rozmowach - to dotyczy praktycznie tylko zony, bowiem ona nie jest fanka dlugich rozmow, zwlaszczajesli chodzi o tematy jej dotyczace, nie potrafi przyjmowac krytyki, jakkolwiek jest ona podana. Jesli cos zle zrobie, nie mam wielkiego problemu z autokrytyka. W stosunku do innych rowniez, traktuje innych jednak raczej mniej krytycznie niz siebie, najwyzej tak samo. To jest wada, ale z drugiej strony i zaleta. Pelna szczerosc. Z calym szacunkiem, dla mnie argumenty typu: "bo tak", powoduja, ze tym bardziej chce wszystko, wrecz lopatologicznie, wyjasnic. Gdybym wiedzial, jak to na moja zone dziala, gdybym przeczytal kiedys ksiazke o dda, pewnie bym tyle i w taki sposob nie gadal. Po prostu, w przeslosci moje gadanie nie powodowalo podobnych problemow. Skad niby mialem wiedziec, skoro ona mi za wiele nie mowila?
Wytluscilas rowniez te imprezy i romanse. Tak, nie zawsze bylem rozsadny. Mlodosc i hulaszczy tryb zycia przyniosly rozne grzechy, ktorych sie wciaz wstydze. Aczkolwiek nie bylem strasznym lovelasem - nie gustowalem w jednonocnych znajomosciach, szukalem tej jedynej. Te mezatki byly na skraju rozwodu. Rozwiodly sie mimo, iz nasze romanse sie dosc szybko zakonczyly. Znalem obie, zanim wyszly za maz, od zawsze mi sie podobaly, ale wczesniej bylem zbyt niesmialy w stosunku do tych ktore mi sie podobaly. Zaden z kryzysow nie zaczal sie z mego powodu. Nie pomniejsza to mego grzechu oczywiscie, bardzo tego zaluje, czasu niestety nie cofne. W tamtych chwilach wyjatkowo liczylem sie bardziej ze soba niz bliznim, nie myslalem takimi kategoriami jak pozniej. Bylem mlody i kompletnie niedojrzaly, to bylo ponad 10 lat temu.
 
     
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-29, 12:58   

Pavel napisał/a:
Czy zony przestaja kochac mezow przez to, ze chodza na silownie lub maja inne hobby ktoremu poswiecaja regularnie czas?
myślę, że żony przestają kochać mężów kiedy same przestaną czuć się kochane. Żona, której mąż okazuje miłość nie będzie miała nic przeciwko hobby męża. No chyba, że rujnowałoby ono domowy budżet bądź zdrowie męża:)
Pavel napisał/a:
Zazwyczaj tylko narzekanie i krytyka, cieplych slow albo brak, albo bardzo malo. Cokolwiek bym nie robil. Tak sie do tego przyzwyczailem, ze zaczalem uznawac jej warczenie za norme.
rozmawiałeś z nią o tym?
Pavel napisał/a:
To rowniez moja wina?
a może jej? :)
Oboje macie problemy z emocjami, to nie jest ani Twoja ani jej wina. Ona to mogła robić nieświadomie. Poczytaj jeszcze o DDA a zrozumiesz, tam jest wszystko pięknie opisane.
Pavel napisał/a:
Jestem ofiara, ktora oczywiscie rowniez jest winna wielu bledow, niewiedzy, grzechow.
tak samo jak Twoja żona.
Jesteście ofiarami swoich rodzin.
Dlatego potrzebujecie profesjonalnej pomocy.
Gdzie Ty ślepcze chcesz poprowadzić swoją ślepą żonę?
Popatrz, zdajesz sobie już sprawę z tego, że oboje jesteście dysfunkcyjni, popełniacie błędy których wagi nie jesteście świadomi a mimo to nadal robisz z siebie ofiarę.
Cytat:
Nigdy nikt z tym moim gadaniem problemu nie mial, ewentualnie nauczyciele w szkole ;)
nauczyciele w szkole mieli Cię 45 minut dziennie 5 dni w tygodniu i "mieli z tym problem". Żona ma Cię codziennie od kilku lat. Daj jej prawo do zmęczenia Twoim gadulstwem ;)
Cytat:
Z calym szacunkiem, ale jak sie rozmawia na powazny temat, to sie duzo rozmawia.
dlaczego? bo TY tak uważasz? bo TY tak to sobie wyobrażasz? bo TY potrzebujesz dużo rozmawiać na poważny temat?
Jeden mówi dużo drugi mało, niezależnie od tematu. Pozwól ludziom się różnić.
Cytat:
Po prostu jest malomowna a w dodatku nie potrafi rozmawiac na trudne tematy. Nie uwazam, ze to ze mna jest tu cos nie tak, zreszta jakos nie mialem nigdy problemu z nikim innym wczesniej.
Dlaczego mierzysz żonę swoją miarką?
Ty jesteś nazbyt gadatliwy - wszystko z Tobą w porządku.
Żona jest małomówna i zamknięta w sobie - coś z nią nie tak.
Pavel, inni mają Cię raz na jakiś czas, najwyżej kilka godzin w pracy gdzie nie rozmawiacie cały czas na wszystkie tematy.
Inni nie muszą być z Tobą szczerzy.
Inni mogą Cię zbywać, przytakiwać dla świętego spokoju.
Wiem, że tak może być bo sama tak robię. Też jestem małomówna, tak jak Twoja żona wyjaśniam temat w 2- 3 zdaniach ale jak słyszę znajomego nadającego pół godziny na jakiś temat to zgadzam się ze wszystkim co mówi, byle już wreszcie skończył gadać, byle se poszedł lub znalazł inną ofiarę.
Cytat:
Ale do tego trzeba chciec sie otworzyc.
trzeba przede wszystkim umieć się otworzyć.
Dla kogoś, kto tego nie robił te 20 -30 lat pierwsza próba może być bardzo trudna i bardzo dużo zależy od słuchającego. Jeśli otwierający się zostanie zastrzelony półgodzinnym wykładem z rozłożeniem każdego słowa na czynniki pierwsze to masz jak w banku, że ta osoba drugi raz nie podejmie próby.
Ja jako osoba bardzo podobna do Twojej żony napisze tylko, że mi próba otwarcia się przed spowiednikiem - a więc człowiekiem który mało gada, bardzo dobrze słucha - zajęła bite 10 lat. Rozumiesz?
Rozumiesz jakie to trudne?
Nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz bo stoisz na drugim końcu.
Spróbuj jednak wykazać choć odrobinę dobrej woli, nie napadaj na żonę za to, że jest zamknięta w sobie. To tylko pogarsza sprawę.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 10:22   

1803 napisał/a:
myślę, że żony przestają kochać mężów kiedy same przestaną czuć się kochane.


Czyli w sumie nigdy nie kochały tak naprawdę ,
zwykłe coś za coś , interes , wymiana .
Na dodatek trafnie ujęłaś : przestaną czuć , a nie koniecznie przestaną być kochane .
Trochę smutny obraz żony .
Niestety zgadza sie z tym co ja tu piszę .
Nie kochamy za nic i bezinteresownie .
My faceci także oczywiście .

Myślę , że rozumiem o czym Paweł pisze .
Zamknięcie się w sobie jest jakąś dysfunkcją psychiczną .
Oczywiście , ludzie są rózni , ale trudno budować głębsze więzi
bez tej podstawowej drogi komunikacji .
Najlepiej jak to jest wielopasmowa autostrada , a nie leśna górska zanikająca ścieżynka .
Trudno być mężowi czy żonie terapeutą dla małżonka .


1803 napisał/a:
Pavel, inni mają Cię raz na jakiś czas, najwyżej kilka godzin w pracy gdzie nie rozmawiacie cały czas na wszystkie tematy.
Inni nie muszą być z Tobą szczerzy.
Inni mogą Cię zbywać, przytakiwać dla świętego spokoju.
Wiem, że tak może być bo sama tak robię. Też jestem małomówna, tak jak Twoja żona wyjaśniam temat w 2- 3 zdaniach ale jak słyszę znajomego nadającego pół godziny na jakiś temat to zgadzam się ze wszystkim co mówi, byle już wreszcie skończył gadać, byle se poszedł lub znalazł inną ofiarę.


Ja bym się nigdy od tak wdzięcznej "słuchaczki" jak ty nie odczepił . :mrgreen:
Nie rozumiesz ?
Biedak pewnie cię stawia jeszcze za wzór .
Dlaczego nie masz odwagi rozmawiać z nich szczerze , co naprawdę myślisz ?
Na dodatek sama uznajesz siebie za OFIARĘ tej relacji z kolegą .
To chora relacja , ty go oszukujesz , ale w zamian sama cierpisz .


Niestety , są też pewne cechy jakby wrodzono , które są praktycznie niezmienialne .
Jak jest u żony - nie wiem .
Może tylko ty ją zbyt przytłoczyłeś .
Taka nierównowaga nie jest dobra .
Przytłoczenie ( tłok ) oznacza , że gdzieś panuje ( u żony )
podwyższone ciśnienie .
I kiedyś może ....... upnąć .
 
     
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 11:43   

Cytat:
Czyli w sumie nigdy nie kochały tak naprawdę ,
zwykłe coś za coś , interes , wymiana .
gdzieś tutaj już istnieje wątek dotyczący miłości bezwarunkowej - nawet chyba przez Ciebie założony :)
Miłość bezwarunkowa nie istnieje.
Cytat:
Na dodatek trafnie ujęłaś : przestaną czuć , a nie koniecznie przestaną być kochane .
Trochę smutny obraz żony .
czytałeś może wymieniane na forum już ze sto razy "pięć języków miłości"? To nie smutny obraz żony, to obraz człowieka.
Mąż nie potrafi okazać miłości żonie, żona nie potrafi okazać miłości mężowi i chociaż oboje strasznie się kochają to czują się strasznie niekochani.
Cytat:
Dlaczego nie masz odwagi rozmawiać z nich szczerze , co naprawdę myślisz ?
to lenistwo nie brak odwagi. Jeśli zacznę z kimś takim dyskutować to ta rozmowa będzie trwać w nieskończoność, takie osoby lubią mieć zawsze racje więc będzie mi wykładać swoje argumenty aż wreszcie się z nim zgodzę. I nawet jak już się z nim zgodzę to będzie mi robił podsumowanie wniosków. Mnie takie wałkowanie tematu strasznie męczy. Wchodzenie w dyskusję może się zakończyć tylko niegrzecznym odejściem od rozmówcy bo przecież nie będę stać z kimś godzinę i słuchać co ma mi do powiedzenia. Czas to pieniądz :)
Cytat:
To chora relacja , ty go oszukujesz , ale w zamian sama cierpisz .
na szczęście staram się unikać takich osób więc nie oszukuję za często ;)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 12:16   

1803 napisał/a:
Mąż nie potrafi okazać miłości żonie, żona nie potrafi okazać miłości mężowi i chociaż oboje strasznie się kochają to czują się strasznie niekochani.


Nie bardzo się zgodzę , choć wykorzystam Twoje "słówka" .
( i udowodnię Ci swoją rację :mrgreen: )
Masz rację STRASZNIE się kochają , czyli źle , czyli bać się nalezy takiej ich miłości .
Tak naprawdę , jeżeli się kogoś kocha
to będzie potrafiło się to jakoś okazać ....... zwykle .
A nie potrafi się , bo się nie kocha
lub nie zwraca uwagi na drugiego tak naprawdę , nie obserwuje .



1803 napisał/a:
to lenistwo nie brak odwagi. Jeśli zacznę z kimś takim dyskutować to ta rozmowa będzie trwać w nieskończoność, takie osoby lubią mieć zawsze racje więc będzie mi wykładać swoje argumenty aż wreszcie się z nim zgodzę. I nawet jak już się z nim zgodzę to będzie mi robił podsumowanie wniosków. Mnie takie wałkowanie tematu strasznie męczy. Wchodzenie w dyskusję może się zakończyć tylko niegrzecznym odejściem od rozmówcy bo przecież nie będę stać z kimś godzinę i słuchać co ma mi do powiedzenia. Czas to pieniądz :)


Przeciwnie , wyłóż Ty swoje racje ,
dasz koledze do myślenia .
A jak częściej będziesz miała swoje i różne od jego ,
to poszuka sobie innej słuchaczki .
......... bardzo cię przepraszam , ale mam coś bardzo ważnego do załatwienia :mrgreen:

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czas to pieniądz ? :roll:
To życzę ci jak najszybszej starości :mrgreen: ,
bo starzy mają dużo czasu i dużo pieniędzy .
 
     
1803
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 14:40   

Cytat:
lub nie zwraca uwagi na drugiego tak naprawdę , nie obserwuje .
o to, to :)
i to nie musi świadczyć o tym, że nie kochamy.
mare1966 napisał/a:
Przeciwnie , wyłóż Ty swoje racje ,
dasz koledze do myślenia .
A jak częściej będziesz miała swoje i różne od jego ,
to poszuka sobie innej słuchaczki .
to by wymagało zmiany mojego charakteru. Musiałabym rozmawiać i rozmawiać i rozmawiać... a to wymaga czasu i chęci.
Nie wiem jakiego Ty masz na myśli gadułę - ja takiego, który zawsze ma rację, na kontrargumenty przedstawia swoje ale pół tonu głośniej, potem znów te same ale jeszcze głośniej, potem dowiaduję się, że jestem głupia i dałam się zmanipulować po czym już prawie krzykiem znów powtarza swoje argumenty. Po zakończeniu takiej rozmowy boli mnie głowa i marzę o tym by posiedzieć w ciszy gdzieś gdzie nie dochodzi żaden dźwięk bo ciągle jeszcze huczy mi w głowie.
Ale zwykłe gadulstwo mnie i na szczęście mojego męża też męczy. Mamy taką znajomą z którą ubijamy interes raz na jakiś czas. Sprawę, którą można załatwić w 3 minuty z nią załatwia się w 15-30 minut podczas których zostaje się zagadanym prawie na śmierć;)
Ale chyba troszkę odbiegliśmy od tematu... :)
Cytat:
Czas to pieniądz ? :roll:

stwierdzonko chyba każdego, kto prowadzi własną działalność gospodarczą :)
Nam tego czasu ciągle brakuje, musimy dobrze wybierać na co go przeznaczamy.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 16:55   

Tak , życie to ciągły wybór , a jedną z twardych walut jest CZAS .
Czasem płacimy za różne rzeczy .
Nie moja strona ale polecam blog
wolnymbyc czy jakos tak .
Jako inspiracja .
Czas na myślenie powinien się zawsze znaleźć .


1803 napisał/a:
to by wymagało zmiany mojego charakteru. Musiałabym rozmawiać i rozmawiać i rozmawiać... a to wymaga czasu i chęci.


W tym sęk , ale łatwo doradzać
autorowi , że powinien to i owo zmienić .
Szkoda , że nie KRUS a ZUS i US . :mrgreen:
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-30, 22:08   

1803 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Zazwyczaj tylko narzekanie i krytyka, cieplych slow albo brak, albo bardzo malo. Cokolwiek bym nie robil. Tak sie do tego przyzwyczailem, ze zaczalem uznawac jej warczenie za norme.
rozmawiałeś z nią o tym?


Pewnie wiele razy jej to mowilem, odpowiedzia bylo milczenie zazwyczaj.

1803 napisał/a:

Pavel napisał/a:
To rowniez moja wina?
a może jej? :)
Oboje macie problemy z emocjami, to nie jest ani Twoja ani jej wina. Ona to mogła robić nieświadomie. Poczytaj jeszcze o DDA a zrozumiesz, tam jest wszystko pięknie opisane.
Pavel napisał/a:
Jestem ofiara, ktora oczywiscie rowniez jest winna wielu bledow, niewiedzy, grzechow.
tak samo jak Twoja żona.
Jesteście ofiarami swoich rodzin.
Dlatego potrzebujecie profesjonalnej pomocy.
Gdzie Ty ślepcze chcesz poprowadzić swoją ślepą żonę?
Popatrz, zdajesz sobie już sprawę z tego, że oboje jesteście dysfunkcyjni, popełniacie błędy których wagi nie jesteście świadomi a mimo to nadal robisz z siebie ofiarę.


Czytalem, czytam i bede czytal o DDA. Przeciez pisalem, ze wiem juz, ze to nie jej wina. Z siebie tez nie robie ofiary - chodzilo mi o to, ze nie ja jestem przyczyna tego wszystkiego (chociaz efektem mego zniechecenia sie bylo to, ze w zonie cos peklo), terrorysta zony. Nie mam problemow z emocjami tak poza tym, odczuwam rozne po prostu w zaleznosci od sytuacji ;)

1803 napisał/a:
Cytat:
Nigdy nikt z tym moim gadaniem problemu nie mial, ewentualnie nauczyciele w szkole ;)
nauczyciele w szkole mieli Cię 45 minut dziennie 5 dni w tygodniu i "mieli z tym problem". Żona ma Cię codziennie od kilku lat. Daj jej prawo do zmęczenia Twoim gadulstwem ;)
Cytat:


Chyba mnie zle zrozumialas. Ja nie nawijam jak katarynka dzien wdzien kiedy tylko mam okazje. Jest czas kiedy milcze, jest czas kiedy gadam. Rozmawiajac na powazny i wazny temat chce go wyczerpac -aby nie bylo niedomowien, abym mial pewnosc, ze na pewno sie rozumiemy. Jezeli widze to po 3 zdaniach - nie trajkocze. Jezeli zas nie - staram sie przekonac, albo przedstawiam swoj punkt widzenia. Aby przemyslala, co nie znaczy, ze nie ma prawa zostac przy swoim zdaniu, powinna jednak znac moje. Wedlug mnie nie ma w tym nic dziwnego, ani niezdrowego. Problem byl tylko i wylacznie w tym, ze zona (z powodow od niej niezaleznych przeciez, wiem) nie potrafi rozmawiac na trudne tematy (zwlaszcza dotyczace niej). W tematach o "d... Maryni" jest bardziej rozmowna i uzywa wiecej niz "3" zdan (aczkolwiek mniej niz ja ;)). Nie wiedzac nic o DDA etc., mialem chyba prawo byc z tego niezadowolonym.

1803 napisał/a:
Cytat:
Z calym szacunkiem, ale jak sie rozmawia na powazny temat, to sie duzo rozmawia.
dlaczego? bo TY tak uważasz? bo TY tak to sobie wyobrażasz? bo TY potrzebujesz dużo rozmawiać na poważny temat?
Jeden mówi dużo drugi mało, niezależnie od tematu. Pozwól ludziom się różnić.
Cytat:
Po prostu jest malomowna a w dodatku nie potrafi rozmawiac na trudne tematy. Nie uwazam, ze to ze mna jest tu cos nie tak, zreszta jakos nie mialem nigdy problemu z nikim innym wczesniej.
Dlaczego mierzysz żonę swoją miarką?
Ty jesteś nazbyt gadatliwy - wszystko z Tobą w porządku.
Żona jest małomówna i zamknięta w sobie - coś z nią nie tak.
Pavel, inni mają Cię raz na jakiś czas, najwyżej kilka godzin w pracy gdzie nie rozmawiacie cały czas na wszystkie tematy.
Inni nie muszą być z Tobą szczerzy.
Inni mogą Cię zbywać, przytakiwać dla świętego spokoju.
Wiem, że tak może być bo sama tak robię. Też jestem małomówna, tak jak Twoja żona wyjaśniam temat w 2- 3 zdaniach ale jak słyszę znajomego nadającego pół godziny na jakiś temat to zgadzam się ze wszystkim co mówi, byle już wreszcie skończył gadać, byle se poszedł lub znalazł inną ofiarę.


Nie da sie powaznej sprawy/problemu rzeczowo omowic uzywajac 3 zdan. Po prostu nie da. Nie dlatego, ze JA tak uwazam. Nie wydaje mi sie, aby trzeba bylo to nawet tlumaczyc. Ja pozwalam sie roznic - moja zona nie jest gadula odkad sie poznalismy - przeciez ja pokochalem, czyli zaakceptowalem rowniez roznice temperamentu i osobowosci. Poza tym nie myslalem nawet nigdy o niej, ze dlatego, ze jest malomowna to cos jest z nia nie tak. Uznawalem po prostu, ze taka wlasnie jest. I koniec. Ani lepsza, ani gorsza. Inna.
Co do znajomych i rozmowcow, to Cie zaskocze - mimo gadulstwa (jak zaraz zauwazysz, nie jest az takie chorobliwe ;)), dosc starannie dobieram sobie rozmowcow, nie rozmawiam z kazdym i o wszystkim. I rozmawiam tylko z tymi, ktorzy na taka rozmowe maja chec. Z zona sprawa byla nieco inna - wazne sprawy badz nieporozumienia trzeba omawiac - bo zyjemy razem, bo zamiatanie brudow pod dywan moze skonczyc sie bardzo zle. Dlatego miedzy innymi to w niej cos peklo, nie we mnie - ja swoje bole i zale omawialem na biezaco. Ona cos powiedziala od czasu do czasu (zazwyczaj w zlosci), ale nie rozmawiala o tym. W koncu ciezar laczny tych niezbyt wielkich rozmiarem zali przygniotl ja, jako jeden potezny.
1803 napisał/a:
Cytat:
Ale do tego trzeba chciec sie otworzyc.
trzeba przede wszystkim umieć się otworzyć.
Dla kogoś, kto tego nie robił te 20 -30 lat pierwsza próba może być bardzo trudna i bardzo dużo zależy od słuchającego. Jeśli otwierający się zostanie zastrzelony półgodzinnym wykładem z rozłożeniem każdego słowa na czynniki pierwsze to masz jak w banku, że ta osoba drugi raz nie podejmie próby.
Ja jako osoba bardzo podobna do Twojej żony napisze tylko, że mi próba otwarcia się przed spowiednikiem - a więc człowiekiem który mało gada, bardzo dobrze słucha - zajęła bite 10 lat. Rozumiesz?
Rozumiesz jakie to trudne?
Nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz bo stoisz na drugim końcu.
Spróbuj jednak wykazać choć odrobinę dobrej woli, nie napadaj na żonę za to, że jest zamknięta w sobie. To tylko pogarsza sprawę.


Tutaj sie absolutnie sie z Toba zgadzam. Tak, nie rozumiem, chociaz mocno sie teraz staram. Nie potrafie wejsc "w skore" tak odmienna niz moja. Ale akceptuje to, na tyle ile potrafie. Niestety nie mialem odrobiny wiedzy na ten temat, nie zdawalem sobie sprawy, ze taki problem dotyczy mojej zony. To chyba jednak mozna uznac za calkiem dobre usprawiedliwienie, chociaz malo to pocieszajace teraz.

mare1966 napisał/a:
Myślę , że rozumiem o czym Paweł pisze .
Zamknięcie się w sobie jest jakąś dysfunkcją psychiczną .
Oczywiście , ludzie są rózni , ale trudno budować głębsze więzi
bez tej podstawowej drogi komunikacji .
Najlepiej jak to jest wielopasmowa autostrada , a nie leśna górska zanikająca ścieżynka .
Trudno być mężowi czy żonie terapeutą dla małżonka .


Dokladnie. Ja nikogo za ten stan rzeczy juz nie winie, siebie rowniez. Nie jestem alfa i omega, nie moge miec wiedzy na kazdy temat, nie mialem nawet odrobiny swiadomosci tego, ze jej malomownosc z czegos sie wziela. I kochalem ja taka jaka jest. Co nie znaczy, ze pewnych rzeczy nie chcialem ulepszyc. Wy, kobiety, chyba najlepiej powinnyscie rozumiec jak to jest ;)

1803 napisał/a:
Nie wiem jakiego Ty masz na myśli gadułę - ja takiego, który zawsze ma rację, na kontrargumenty przedstawia swoje ale pół tonu głośniej, potem znów te same ale jeszcze głośniej, potem dowiaduję się, że jestem głupia i dałam się zmanipulować po czym już prawie krzykiem znów powtarza swoje argumenty. Po zakończeniu takiej rozmowy boli mnie głowa i marzę o tym by posiedzieć w ciszy gdzieś gdzie nie dochodzi żaden dźwięk bo ciągle jeszcze huczy mi w głowie.


Tego typu gadula z pewnoscia nie jestem ;)

Poza tym wszystkim, dotarlo do mnie dwa dni temu, ze mieliscie racje. Chociazby dla mego zdrowia psychicznego (bo myslalem o tym wszystkim zdecydowanie za duzo,az glowa bolala), musze najpierw zajac sie SWOJA terapia, tylko SOBA, nie naprawianiem dysfunkcji zony. Po pierwsze - aby cokolwiek budowac, musze byc "czysty". Po drugie - potrzeba czasu na zagojenie pewnych ran i gotowosc zony, jezeli jej nie starczy cierpliwosci, nie mam na to wplywu. Poza tym, nie zmusze jej przeciez do niczego - sama musi wykazac chec. Po trzecie - tylko przerabiajac to samemu, moge nabyc odpowiednia wiedze, zrozumienie i dystans. Po czwarte zas - czego nie jestem w stanie aktualnie zmienic, musze zaakceptowac. I czekac, jednoczesnie dzialajac. Duzo sie modle. Prosze Boga o pomoc, sile, wiare. Dla nas wszystkich. W jego woli pokladam ufnosc. Szczerze.
Bede tu zagladal, ale nie bede juz tyle bazgrolil. Pora skupic sie na czyms innym :) Dziekuje jeszcze raz wszystkim za pomoc. Jak widzicie, nawet rady ktorych poczatkowo mnie wrecz draznily, w koncu do mnie trafily. Postaram sie zalatwic sobie terapie poprzez skype, wiem, ze jest to mozliwe, ale warto znalezc odpowiedniego terapeute. Do nastepnego razu :)
Z Bogiem :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9