Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Sama nie byłam w takiej sytuacji zdrady chyba że liczyć pójście na obiad z innym . poza tym nic nie było - i zostało to urwanie przez mnie.
Natomiast słuchałam wiele osób i przyglądała się znajomym którzy zdradzał lub opuszczali rodziny.
Mężczyźni często tak jak mówi Macko lekko podchodzą do tematu zdrady. Często odczlowieczajac dziewczynę z którą współżycia. np niektórzy koledzy kibicują i cieszą się gdy jakiś zdobędzie kolejną kobietę. Traktują kobiety jak np samochód do przejażdżki. Co nie przeszkadza kochać jednocześnie żony i nie wyobrażać sobie życia bez niej. (co mi też ci koledzy mowią )
Czasem "samochód "staje się czymś wiecej . i tu juz zaczyna się problem
Są tez mężczyźni zglodniali ci których kobiety traktują przedmiotowo np do zarabiania. Jednak zdecydowanie częściej w moim zyciy dominowali ci lekko myśli.
Jeśli chodzi o kobiety . te z którymi miałam kontakt.
tu sprawa jest trochę inna. Kobieta jest bardziej ankietowani na męża i rodzinę. Jej zdrada jest dużo groźniejsze dla związku. ona patrzy raczej całościowo i w większości bardzo bierze pod uwagę odejście ze związku. Kobieta wybiera mężczyznę na ojca swoich dzieci. I to jest dla niej naprawdę ważne.
Większość kobiet była związana z mężczyznami i czuły się jak na dwóch rozjezdzajacych się nartach. Miały poważny problem i wewnętrzny konflikt.
większość kobiet które znałam mialy bardzo zaniedbane potrzeby w małżeństwie . mówiły ze czuły ze są tylko rola tak do gotowania , prania, seksu i tyle. ze one w tym małżeństwie nie istnieją . nie istnieją poza rola. nie są w ogóle zauważalne. ze jak idą do męża to czują za umierają. w kontakcie z mężem czują zimno obojętność.
mówią ze dopiero kochanek przynosi ciepło zainteresowanie.
mówią ze nie chcą tego , ale bez tego nie potrafią żyć. Jedna dziewczyna zresztą katoliczką powiedziała : wiem co myślicie o mnie ale moje małżeństwo było jak grób, a ja wiedziałam że dostałam jedyna w życie szanse by żyć. i nie chciałam tej szansy zmarnować. Wiedziałam co robię, ale nie chciałam umrzeć i nie zaznać takiej radości takiego ciepła takiego zainteresowania.takiej wspólnoty z drugim.
Kobieta długo potrafi znieść relacje w której źle się czuje. Często kobiety funkcjonują jak przepełniony monetami aparat. Wrzucasz jedna monetę a wydypuje się 50. I jest zdziwienie co się stało ? nie było żadnych sygnałów. przecież.
One czasami same nie wiedzą dlaczego tak szybko się zmieniły. Moja przyjaciółka z przemocowego małżeństwa w ciągu 2 miesięcy podjęła decyzję o rozstaniu. Starałam się to ochronić ale podjęła decyzję i była w niej nieugieta . To też jest częste. Kobieta przed innymi, nawet przed samą sobą długo ochrania związek ale jeśli podejmie decyzję to trudno jest komukolwiek ja z tego wyprowadzić. Nawet gdyby mężczyzną się zaczął zmieniać.
Są też kobiety polujace np takie które chcą upolować faceta z kasa. Jak znajdą drugiego lepszego to tego pierwszego porzucają. to jest specjalny gatunek . wiedza czego chcą i idą po trupach
Są teztakie które w taki sposób karzą swojego mężczyznę tak jak zachowuje się dziecko . One też w ten sposób wołają widzisz jesteś dla mnie niedobry a Staszek to jest lepszy. One to właściwie nie są ze Staszkiem ale używają Staszkiem by ukarać męża.
jedna taka dziewczyna zwierzaka się ze była taka zła na swojego męża ze poszła do łóżka z i nym
ale mówiła gdy kochała się z drugim to miała oczy zamknięte by wyobrażać sobie męża. Na koniec do kochanka poczuła obrzydzenie i chciała by ulotne się jak najszybciej.
To tylko kilka takich głównych przykładów
Zastanawiam się jak je odbierzesz.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 10:56
Jacek-sychar, czekaj, znajdę okulary......
oooooo już nie ma
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:13
Maćko pisze:
Cytat:
Mam, wbrew pozorom, jakąś przyzwoitość, poza tym wiedziałem, że to jest bez sensu.
No, ale nie było łatwo przerwać. Myśleliśmy, że da się to przywrócić do zwykłej, przyjacielskiej znajomości, ale się nie dało. Ja nie umiałem skończyć. Potem wydarzyło się coś, co mną potrząsnęło i dalej poszło w zasadzie samo, do w miarę dobrego zakończenia (jeśli można w takiej sytuacji tak powiedzieć).
Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły.
Gdybyś jednak zechciał wyjaśnić co dokładnie Tobą potrząsnęło na tyle, że proces "zamykania" romansu, wcześniej dla Ciebie niemożliwy do wykonania, rozpoczął się z takim impetem, czytający, mieliby szansę zrozumieć / pojąć dlaczego Twoja żona zachowała się, powiedzmy lakonicznie - aż tak niestandardowo w tej sytuacji.
Przyczyna przecież była dość istotna i Ty ją znasz.
To Twoja historia Maćko, zatem ja jej nie będę uzupełniać. Inni którzy pamiętają co pisałeś wcześniej też tego nie robią...ale proszę, przynajmniej nie trywializuj tego zagadnienia, bo to nie fair, nie tylko wobec pytających Ciebie ale przede wszystkim, wobec siebie samego.
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:16
powinnam mieć więcej minut niż 3 . pisze na telefonie. Ledwo co widać. Telefon zmienia slowa. chce mieć możliwość poprawienia. bo to napisałam a co czytam to czasami mnie osłabia.
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:21
Jacku Czy teraz już wiesz dlaczego namawiam osoby by wspólnie z małżonkiem zabrały się do pracy nad związkiem po zdradzie ? Nie chodzi o winę ale o szansę na przyszłość.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:41
Stokrotka10101 napisał/a:
Jacku Czy teraz już wiesz dlaczego namawiam osoby by wspólnie z małżonkiem zabrały się do pracy nad związkiem po zdradzie ? Nie chodzi o winę ale o szansę na przyszłość.
Ja to świetnie rozumiem. Problem jest tylko w tym, żeby oboje chcieli coś naparwiać
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:56
Czasem, żeby oboje chcieli cos naprawić, jedno z nich musi zrobić krok w stronę drugiego...czasem nie jeden a wiele...
i to bez żadnej gwarancji powodzenia
takie ryzyko "zawodowe" kogos, komu bardziej zależy
albo ma wiekszą odwagę
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:58
bardzo często oboje nie chcą bo chcą mieć to za sobą . chcą o tym zapomniec
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 11:59
lustro, myslę, ze o odwagę tu chodzi najbardziej......
ja jestem dobrym piechurem....
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 12:21
Stokrotko
jak oboje nie chcą, to kto ich zmusi?
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 12:58
lustro napisał/a:
Stokrotko
jak oboje nie chcą, to kto ich zmusi?
życie , drogie Lustro życie. ...
macko [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 14:07
kenya napisał/a:
Maćko pisze:
Cytat:
Mam, wbrew pozorom, jakąś przyzwoitość, poza tym wiedziałem, że to jest bez sensu.
No, ale nie było łatwo przerwać. Myśleliśmy, że da się to przywrócić do zwykłej, przyjacielskiej znajomości, ale się nie dało. Ja nie umiałem skończyć. Potem wydarzyło się coś, co mną potrząsnęło i dalej poszło w zasadzie samo, do w miarę dobrego zakończenia (jeśli można w takiej sytuacji tak powiedzieć).
Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły.
Gdybyś jednak zechciał wyjaśnić co dokładnie Tobą potrząsnęło na tyle, że proces "zamykania" romansu, wcześniej dla Ciebie niemożliwy do wykonania, rozpoczął się z takim impetem, czytający, mieliby szansę zrozumieć / pojąć dlaczego Twoja żona zachowała się, powiedzmy lakonicznie - aż tak niestandardowo w tej sytuacji.
Przyczyna przecież była dość istotna i Ty ją znasz.
To Twoja historia Maćko, zatem ja jej nie będę uzupełniać. Inni którzy pamiętają co pisałeś wcześniej też tego nie robią...ale proszę, przynajmniej nie trywializuj tego zagadnienia, bo to nie fair, nie tylko wobec pytających Ciebie ale przede wszystkim, wobec siebie samego.
No tak, zabierając głos spodziewałem się tego.
Pewnie nawet trafiłbym, że Ty to podniesiesz
Zapewne uważasz, że moja żona była tak wspaniałomyślna, ponieważ miała na sumieniu zdradę (Twoim zdaniem, ja nie wiem, przestało mnie to obchodzić).
Może, niech i tak będzie. Jeszcze jeden przykład na to, że po zdradach można całkiem dobrze żyć ze sobą.
Nie bardzo widzę związek z tematem wątku.
Ten wątek dotyczył postępowania zdradzającego, więc pisałem o sobie.
Trywialne? Może, trywialne jest ok.
Nie fair? W moim rozumieniu nie, nie rozumiem co tu jest nie fair.
Pamiętam, że już kiedyś zarzuciłaś mi kłamstwo.
1803 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 14:38
ja nie wiem w co się z kenyą bawicie ale też mnie interesuje odpowiedź :) nie będę Ci nic zarzucać ani sugerować. Możesz napisać co tak Tobą potrząsnęło? co takiego się stało, że jednak dałeś radę to skończyć? bez szczegółów:)
no i miałam jeszcze kilka pytań na poprzedniej stronie:)
czy przy okazji mogłabym prosić lustro i dużąpannę o odpowiedź na to
Cytat:
i jeszcze jedno, tylko nie wiem czy precyzyjnie zadam to pytanie, mam nadzieję, że zrozumiesz:)
czy Twoja żona nie wydaje Ci się teraz gorsza/słabsza przez to, że przyjęła Cię spowrotem? tak w głębi serca, nierozumowo:) nie czujesz, że możesz sobie pozwolić na więcej bo ona itak wybaczy?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.