Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy mamy szanse na normalne małżeństwo??!!
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-20, 11:46   

Ulesia napisał/a:
Nie czuję też tej terapii indywidualnej, choć wiem, że potrzebuję pomocy, żeby sobie to wszystko przewartościować, wlać spokój we własną duszę, wzmocnić się i zacząć realizować jakiś plan.

Spójrz jak dobrze wiesz czego potrzebujesz Ulesiu. :-)
Żeby zacząć realizować plan musisz posiadać stosowne na tę okoliczność narzędzia to jego realizacji.
Póki co Ulesiu jesteś uwikłana (choć wciąż bardziej świadoma niż mąż) w nawykowe reakcje powstałe na skutek negatywnych zachowań męża. W pewnym sensie oboje odgrywacie ten"chory cykl" i w jakiś sposób się dopełniacie.
W pierwszym rzędzie należałoby ze swojego serca "przegonić" złość.
Wiem, że jest o co być złą, ale ta złość niszczy Ciebie, a przecież jej nie potrzebujesz- czyż nie?
Spójrz na męża, jeśli to możliwe ze współczuciem.
Jak podle trzeba się czuć, jakie "piekło" przeżywać w sobie, by zechcieć stworzyć na zewnątrz siebie taką rzeczywistość jaką on tworzy.
Tylko postawa współczucia da Ci możliwość nie budowania w sobie, w odpowiedzi na jego zachowania, nawykowych negatywnych reakcji będących podstawą do następnych jego negatywnych odpowiedzi.
Jeśli Ty Ulesiu, będąc bardziej świadomą niż jest Twój mąż, nie spowodujesz przejścia na inny tor zachowań, to mąż będzie tkwił w tym samym schemacie a dzieci będą świadkami, przyswajając sobie bezwiednie ów schemat zachowań (wysoce negatywny), który im wespół zapodajecie.
Ulesiu droga, powinnaś być świadoma że los Twojej rodziny, NA TERAZ, bardzo zależy od Ciebie. Trzeba zrobić tylko pierwszy krok.
btw, to co napisała złamana odnośnie zmiany Twojej postawy wobec męża jest bardzo istotne. Zmiana Twojej postawy może być początkiem tworzenia nowego wzoru do naśladowania.
 
     
Ulesia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 10:02   

Wszystko to co piszecie jest dla mnie bardzo wartościowe,
ale i przy okazji bardzo trudne.
Ta zmian postawy w szczególności, wiem, że muszę więcej pracować nad sobą, ale ponoszą mnie nerwy. Nie umiem być spokojna, kiedy nagle bez powodu jestem obrażana w niewybrednych słowach. Nie od razu krzyczę, czasem długo milczę, ale wzbiera we mnie złość i po jakimś czasie nie wytrzymuję. Nie potrafię się z tym pogodzić, to jak przypalanie ogniem ileż można zaciskać zęby.
Współczucie do męża - zaczynam nad tym pracować, ale trudno jest komuś współczuć, jeśli ten ktoś nie wykazuje żadnej skruchy, kiedy po nim wszystko spływa. Owszem coraz częściej to on przeprasza po jakimś czasie, jeśli naprawdę mi nieźle dopiecze, ale nie wiem czy to jest szczere. On przechodzi nad tym do porządku dziennego, u mnie to dłużej trwa. Tu nie chodzi o moje chęci, ale to co wewnątrz czuję nie pozwala mi się na niego otworzyć. Zanim zdążę wylizać rany już mam następne więc właściwie to często słaba atmosfera utrzymuje się kilka - kilkanaście dni.
Jeśli on jest miły, normalny, rozmawia ze mną bez nerwów, ja też bardzo szybko umiem się dostroić, nie robię fochów, przemilczam wiele rzeczy, staram się utrzymać taką normalność jak najdłużej. Czasem wystarczy moje jakieś głupie słowo, czasem to że nie zgaszę w łazience światła, albo, że poproszę go o coś - zaczyna się wszystko od nowa.
On warczy, ja się bronię i robię to samo i się nakręcamy.

MOże faktycznie uratowałby mnie wewnętrzny spokój, ale go nie mam i nie umiem go w sobie wytworzyć.

Dzięki Waszym radom podjęłam wyzwanie i zapisałam się na terapię dla osób współuzależnionych. Jadę dziś po pracy wrócę pewnie ok 20 - 21.00 ( moje techniczno-logistyczne problemy), trochę mam wyrzuty, że tak długo mnie nie będzie. Nie wiem czy jak wrócę będą odrobione lekcje, czy dzieci będą ogarnięte. Wiem, że jakoś to będzie, bałagan się posprząta, ale czy te wyjazdy naprawdę będą warte...
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 12:06   

Ulesia napisał/a:
Dzięki Waszym radom podjęłam wyzwanie i zapisałam się na terapię dla osób współuzależnionych. Jadę dziś po pracy wrócę pewnie ok 20 - 21.00 ( moje techniczno-logistyczne problemy), trochę mam wyrzuty, że tak długo mnie nie będzie. Nie wiem czy jak wrócę będą odrobione lekcje, czy dzieci będą ogarnięte. Wiem, że jakoś to będzie, bałagan się posprząta, ale czy te wyjazdy naprawdę będą warte...

Ulesia, jadąc tam i z powrotem polecaj dzieci w modlitwie Bogu i ich aniołom stróżom - aby On się nimi zaopiekował i ew. do lekcji pogonił :-)
 
     
Ulesia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-23, 08:52   

Byłam wczoraj na terapii.
Nie przyznałam jeszcze, że jestem współuzależniona, muszę więcej o tym poczytać,
może moje wyobrażenie znaczenia "współuzależnienie" jest całkiem inne od faktycznego.
Jednak nie wiem co mam myśleć,
bo terapeuta całkiem mnie zszokował -
dziwiąc się, dlaczego chcę ratować to małżeństwo.
Kiedy powiedziałam, że dla dzieci, dla siebie, że jestem wierząca
i nie wyobrażam sobie innej drogi, a muszę coś zmienić.
Powiedział, że też jest b. wierzący i praktykujący, ale on widzi podstawy do unieważnienia ślubu kościelnego.

Jestem rozbita, już sama nie wiem co mam robić,
czy faktycznie już postawił krzyżyk na naszym związku, czy jest o co walczyć???
Co mam robić - próbować??? A jeśli nie ma szans, a jeśli tylko znów bardzo się rozczaruję?

Nie jestem gotowa na to co mi powiedział, co sugerował - podjęłam decyzję o kolejnej walce i muszę spróbować, choć faktycznie sama przestałam już w to wierzyć.

Nie ogarniam już tego :-(
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-23, 14:26   

Ulesiu,
trudno mi sobie wyobrazić by profesjonalny terapeuta posunął i to już na pierwszym spotkaniu ( gdzie znajomość rzeczy jest jeszcze bardzo ograniczona),do kokluzji dotyczącej negowania sensu trwania dalej Twojego małżeństwa.
Wnioski ZAWSZE powinny wypływać z Twoich przemyśleń a wszelkie decyzje powinny być absolutnie suwerenne.

I bynajmniej nie o podejmowanie tak ważnych decyzji na tym etapie chodzi lecz raczej o to, żeby sobie ( jak wcześniej piszesz) to wszystko przewartościować, wlać spokój we własną duszę, wzmocnić się i zacząć realizować jakiś plan.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-23, 14:49   

Ulesiu
to taki standard na świeckiej terapii

spokojnie

ucz się nowych rzeczy o sobie, a terapeucie powiedź, że masz na razie za mało wiedzy, by podejmować tak drastyczne decyzje jak rozwód.

Moja terapeutka po moim nawróceniu i powrocie do męża też była najpierw przerażona, potem obserwowała z daleka, teraz jest moim superwizorem, gdy pracuje z małżonkami w kryzysie.

Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

ps. Jak twój terapeuta będzie nadal naciskał to zapytaj czy da sobie odciąć za to co mówi rękę ???

Czy jest pewny że tak będzie jak mówi. Jak by nadal nie dał spokoju to chętnie dam mu nr do mojej terapeutki :lol:
Ulesiu to Ty podejmujesz decyzje , i to ty żyjesz z ich konsekwencjami.
 
     
Bajfrasza
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-24, 01:38   

Nie rozumiem. Mąż traktuje żonę jak wroga, wyzywa i nie szanuje, nie chce się leczyć. Żona nerwowa, dzieci nerwowe. Według mnie jeśli masz taką możliwość finansową to zostaw go. Godność Twoja i dzieci jest najważniejsza. A jeśli chcesz nadal kochać swojego męża to módl się za niego jak za swojego wroga, który niszczy życie Twoje i Twoich dzieci, ale oczywiście na odległość. Dla nie to wyraz miłości do siebie, dzieci i również jego. Przed zostawienie takiego męża powiedziałabym mu, że go kocham i żałuję, że nie potrafi i nie chce dbać o rodzinę i do widzenia. I jeszcze, że chcesz pełnej jedności rodziny, ale nowej jakości, z poszanowaniem godności bliskich osób. Zasługujesz na spokojne, radosne życie z poszanowaniem Twojej wartości, godności, która jest bezcenna.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-24, 02:06   

Bajfrasza napisał/a:
Godność Twoja i dzieci jest najważniejsza.


Godność powiadasz?
A ja Ci powiem, że godność w kryzysie małżeńskim należy schować głęboko, a jak się tego nie potrafi to należy prosić Boga o pomoc w tym.
Kierując się godnością, honorem, można doprowadzić tylko do rozstania i to na stałe, no bo przecież godność nie dopuści nawet myśli o powrocie.

Bajfrasza napisał/a:
A jeśli chcesz nadal kochać swojego męża


A jeśli chcesz?
Nie wiem czy Ty masz za sobą sakrament małżeństwa, bo napisałaś swój pierwszy post, w którym od razu udzielasz rad, ale o sobie nie napisałaś nic. No cóż - nie musisz.
Jednak musisz pamiętać, że podczas ślubu przysięga się miłość aż do śmierci.
A Ty piszesz "jeśli chcesz"?


Bajfrasza,
witaj na naszym forum. Jak widzisz jest to forum pomocy małżonkom przeżywającym kryzys.
Jeśli tu zawitałaś, to pewnie masz taki problem jak większość z nas. Jeśli potrafisz się otworzyć, poprosić o pomoc, podpowiedź, to proponuję abyś założyła swój własny temat.
Tam inni użytkownicy będą mogli Ci pomóc. Jeżeli oczywiście takiej pomocy oczekujesz.
Pisząc o sobie pamiętaj jednak abyś chroniła anonimowość swoją i swoich bliskich.
 
     
marcinekstar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-24, 12:54   

.










Kierując się godnością, honorem, można doprowadzić tylko do rozstania i to na stałe, no bo przecież godność nie dopuści nawet myśli o powrocie.


Zgadzam sie z Twardym ,ze kierujac sie godnoscia i honorem mozna doprowadzic do rozstania tak bylo u mnie iz moja zona powtarzala mi masz honor wyprowadz sie , a ja nie zrobilemtego bo to byloby tchorzostwo a nie honor.
 
     
Ulesia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-29, 17:36   

Może jestem naiwna, może nadstawiam drugi policzek trwając w takim związku,
ale nigdy nie umiałam przekreślić do końca żadnego człowieka.
Mój mąż owszem niszczył mnie psychicznie, ale też widziałam, że gdy emocje opadną,
gdy już się wyładuje - ma wyrzuty sumienia.
Pewne zachowania, postawy ma głęboko zakorzenione ponieważ nie miał dobrych wzorców,
nikt go nie nauczył na czym polega prawdziwe małżeństwo. W pierwszych latach to był pokaz siły,
władzy, udowodnienie wyższości. To trochę jak leczenie kompleksów. Bał się przed własną rodziną pokazać, że licz się ze mną, wstydził się przyznać mi rację, pomagać itd. Wolał postawić mnie w roli wroga, żeby nie okazać słabości.
Z biegiem lat to się trochę zmieniło, kiedy inni poznali moją wartość.
Przestał się bać, że będą go źle oceniać kiedy i on zacznie liczyć się z moim zdaniem.
NIestety wszelkie swoje frustracje nadal leczy brakiem szacunku, szydzeniem i wykpiwaniem, jednak widzę, że powoli dostrzega, że to nie jest dobra droga.

Po wizycie na terapii zapytał mnie jak było.
Powiedziałam mu tylko tyle, że terapeuta zdziwił się że nadal z nim jestem, że po tylu krzywdach jakie mi wyrządził ja chcę walczyć. Przypomniałam mu wiele sytuacji w których mnie poniżał, mój płacz i prośby na początku związku, nasze kłótnie itd.
Widziałam, że dotarło do niego że to nie jest zabawa, że ja czuję inaczej niż on i nie boję się o tym mówić. To, że po nim wiele rzeczy spływa i uważa, że wszystko jest ok to nie znaczy, że ja też tak czuję.
Powiedział, że chce mi to wszystko wynagrodzić. Oczywiście aż tak naiwna nie jestem, żebym uwierzyła, że za sprawą czarodziejskiej różdżki wszystko zaraz się zmieni i będziemy żyć długo i szczęśliwie, ale wzięłam to za dobrą monetę. Coś tam przez chwilę w jego duszy drgnęło.
Czekam , obserwuję nieufnie i widzę, że się stara naprawdę.
Dopiero tydzień,ja potrzebuję zmiany długofalowej, ale może ta terapia, to forum jest jakimś początkiem długiej drogi ku lepszemu...?
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-02, 01:52   

Ulesia, zdarza się, że terapeuta sugeruje konkretne rozwiązanie już na pierwszym spotkaniu w sytuacji, gdy widzi, że dana osoba jest w totalnym rozbiciu. Zależy więc to od tego jak zachowuje się, co mówi i jak reaguje ta osoba. Na forum tylko piszesz, a my tylko czytamy.
Decyzja i tak należy do Ciebie. Nie wiem, czy jest sens omawiania tego co słyszysz na terapii z mężem ale dobrze, że zrobiłaś COŚ.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-04, 00:04   

Ulesia, masz wielka sile. Nie czuje sie upowazniony aby to oceniac, ale gratuluje. Moja mama dla nas, i ze wzgledu namalzenstwo trwala. I w jakis sposob wytrwala (chociaz do konca zycia taty nie znalezli z tata wspolnego jezyka na wielu plaszczyznach, ale byli naprawde zbyt rozni.
Ja chce napisac co innego. Do czasu, gdy masz sile i chcesz walczyc - walcz. Raz, ze dzieci. Dwa zas - przysiegalismy przed Bogiem, ze bedziemy sie kochac w szczesciu i w nieszczesciu, zdrowiu i chorobie. Zdaje sobie sprawe, ze sa przypadki beznadziejne, ze trwanie oznacza tylko niszczenie siebie i dzieci. Z czasem bedziesz juz wiedziala. Sa tez ludzie, ktorzy odnajduja sile. Zmieniaja sie, przestaja pic. Moze dobry Bog sprawi, ze Twoj maz bedzie wlasnie takim pozytywnym przypadkiem.
Na terapeutach sie nie znam, ale gdybym cos takiego uslysal, zwlaszcza na pierwszym spotkaniu, rozejrzalbym sie za kims bardziej profesjonalnym.
 
     
Ulesia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-11, 20:47   

Walczę bo czuję, że tylko tak można coś zmienić.
Jednak ta moja walka przez tyle lat wyglądała różnie, były momenty kiedy odpuszczałam, kiedy nie miałam sił albo ochoty, kiedy wątpiłam w sens, kiedy wydawało mi się, że nie czuję już do mojego męża nic, kiedy mnie drażniła jego obecność.

To takie frustrujące walczyć nie czując miłości, wierzę, że to wszystko ma jednak sens.

Czytam właśnie książkę " Ile warta jest twoja obrączka?" i znajduję tam wiele mądrych rad i budujących doświadczeń Sycharowiczów, ale też wielką wiarę i bliskość z Bogiem, która pozwala przetrwać kryzys.

Ta terapia indywidualna - myślałam, że pozwoli mi na jakąś zmianę, na wzmocnienie siebie, a tak właściwie to nie wiem czy mi to pomaga, takie luźne rozmowy o małżeństwie nie wnoszą właściwie nic w moje życie. Może to za krótko, może nie ta terapia, ale postaram się ją dokończyć na razie tak dla idei ;).
Pomyślę o czymś innym.

Mój mąż stara się nadal i jest coraz mniej dni kiedy mnie obraża, jednak po dłuższym okresie spokoju ma taki dzień kiedy jedzie po mnie jak po burym ośle. Ja oczywiście nadal nie umiem przemilczeć i wytykam mu jego zachowanie, ranię go wyciągając jego słabości. Potem przychodzi opamiętanie z jego strony i nagle chce być milutki i mnie przeprasza. A ja nadal nie potrafię tak szybko i nagle zapomnieć i rzucić mu się w ramiona. Jestem zimna, odpychająca, nie pozwalam na czułości, nie dopuszczam go do siebie. Wiem, że może to błąd , ale nie umiem inaczej ten mur, który wokół siebie zbudowałam przez lata nie runie tak szybko.

Jak mam to zmienić, czy w ogóle to zmieniać, wiem, że jakby zapracował na to, żebym mogła mu zaufać to może łatwiej bym się otworzyła. Boję się wyjść ze skorupki bo jak zobaczy, że jestem słaba to to wykorzysta przeciw mnie. Już nie raz tak było. Oj pogmatwane to wszystko.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-12, 22:31   

Ulesia napisał/a:
Ta terapia indywidualna - myślałam, że pozwoli mi na jakąś zmianę, na wzmocnienie siebie, a tak właściwie to nie wiem czy mi to pomaga, takie luźne rozmowy o małżeństwie nie wnoszą właściwie nic w moje życie.


Ulesiu, pytałaś terapeuty jak masz się zachować, co mówić, jak reagować, czego nie mówić, czego nie robić, kiedy mąż bywa wobec Ciebie obcesowy?
Potrzebujesz konkretnych narzędzi by sprostać takim wyzwaniom a te są z całą pewnością trudne.
Terapeuta powinien z Tobą omówić takie sytuacje by poprzez swoją niewłaściwą postawę nie doprowadzać do eskalowania męża wybuchów a jednocześnie byś siebie mogła ochronić nie zostawiając w sobie "osadu" w postaci żalu i złości po tym czego doświadczasz.

Cytat:
[quote="Ulesia"]Mój mąż stara się nadal i jest coraz mniej dni kiedy mnie obraża, jednak po dłuższym okresie spokoju ma taki dzień kiedy jedzie po mnie jak po burym ośle. Ja oczywiście nadal nie umiem przemilczeć i wytykam mu jego zachowanie, ranię go wyciągając jego słabości[/quote]


Czy Twoje doświadczenie wskazuje na to, że odpłacając się mężowi "pięknym za nadobne" zyskujesz coś w ten sposób? Czy czujesz się lepiej dając się wciągać w mężowskie rewiry?
Jeśli Ciebie rani mąż i czujesz się z tym bardzo źle, to dlaczego Ulesiu robisz jemu to samo skoro wiesz, że to rani?

Przemyśl to Ulesiu.
Porozmawiaj także ze swoim terapeutą o tym jak unikać wchodzenia w stary schemat zachowań i jak wypracować nowy. :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8