Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wątek Stokrotki 10101
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 17:50   

Stokrotka10101 napisał/a:
Jakiego kalibru były to przewinny


A jaki cel /sens ma zadane przez Ciebie pytanie?
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 19:25   

Też nie rozumiem sensownosci pytania, bo nie rodzaj win, ale własciwy schemat działania osoby winnej jest istotny.
A kaliber byl wystrczający do tego aby małzonek nie tylko stracił zaufanie do mnie, ale dodatkowo wiarę w siebie.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 19:31   

lustro napisał/a:
Mąż dodał, że zrobiło się nudno i trochę seks siadł.
(...)powiedział, kiedy mu o tym przypomniałam, że on wtedy tak myślał.

facetowi siadł seks, a zona nadal twierdzi, że w małżeństwie jest fajnie

Akurat w moim małżeństwie rok przed zdradą mówiliśmy sobie, że jest fajnie.


I upiera się zona, że było fajnie ( no chyba tylko jej) i nadal nic nie widzi, bo nie chce...

Mnie także denerwuje, że jest forowany tutaj pogląd, że musiał być kryzys w małżeństwie, aby doszło do zdrady.

a na koniec podsumowuje swój "krótki wzrok"

Domyślam się, że w tym zabiegu chodzi o to, abyśmy(...) zeszli z przygarbionych winą pleców zdradzającego.



Tyle czasu na forum, dyle burzliwych dyskusji, tyle rozmów, rad, zwierzeń, stanowisk...i żadnego efektu w widzeniu rzeczy.
Smutne


Właściwie nie wiem, co napisać, bo ty i tak wiesz lepiej.
No ale spróbuję. Mój mąż był w kryzysie wieku średniego, nie dostał obiecanego awansu w pracy, ja zostałam Dyrektorem, a on sobie z tym nie poradził. Zwiększył ilość picia i palenia. Dużo pracowałam. Potem miałam mobbing w pracy. Po 20 latach seks trochę siadł (bardzo doprawdy dziwna rzecz :shock: ) i jemu zrobiło się trochę nudno (też dziwne bardzo po 20 latach :shock: ) . Ale jednocześnie mówił, że jest fajnie. Efekt taki, że jedynym osiągnięciem jego życia stało się zdobycie 16 lat młodszej kobiety.

No trochę siadł seks i jemu zrobiło się nudno, ale było mu fajnie- cud powód do zdrady. Pewnie jak bym zaczęła tańczyć na rurze to i seks byłby lepszy i nuda byłaby mniejsza. Ale tylko do czasu, bo rur by zabrakło w okolicy. Do tego prawie przez rok romansu sypiał jednocześnie ze mną. No każdą rzecz można tak tłumaczyć. Ale po co?

Ktoś zdradził, bo był niedojrzały i nieodpowiedzialny. Ty także byłaś niedojrzała, jeśli zdradziłaś. Dzisiaj jesteś z mężem, nie kochasz go, ani on Ciebie. Sama tak piszesz. Powrót był z rozsądku, bo tak powinno być. Sama tak pisałaś. Brakuje Ci motylków, uczucia, ale nie zdradzasz. Dlaczego? Bo dojrzałaś. :lol:

Zresztą gorsze od zdrady jest dla mnie porzucenie małżonka i rozwalenie rodziny. Budowanie swojego szczęścia na krzywdzie współmałżonka i dzieci. I tutaj kryzys nie ma nic do rzeczy. Bo to świadczy tylko o tym, kto porzucił, kto rozwalił rodzinę, kto budował swoje szczęście na krzywdzie swoich najbliższych. I dla mnie jedna rzecz jest jasna. To zły człowiek jest. W tym właśnie momencie to zły człowiek jest. A kryzys to przy tym mały pikuś. :-D
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 19:47   

Renta, Lustro

Mam prośbę. Wycieczki osobiste na priv, tutaj tylko argumenty.
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-15, 21:04   

.....Jeśli ktoś kocha, jeśli w małżeństwie jest dobrze, jest czułość, bliskość, seks
i intymność to.... szuka kochanki/kochanka, a potem jak ją znajdzie to kończy związek w którym mu było dobrze?
Litości.... znasz takie przypadki ?....

Ja Grzegorzu znam, mój mąż pisał do swoich kochanek że ma fajną żonę... :shock: .
Czy Ty piszesz z pozycji zdradzonego ,czy zdradzającego?
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 05:50   

Polecam do odłuchania świadectwo życia i nawrócenia o. Szustaka: https://www.youtube.com/watch?v=Df9J68y2YeA
Mówi on tam w pewnym miejscu, że w zakonie ma dokładnie to co chciał, jest świetnie, a mimo to jest zakochany, wybywa z zakonu i żeni się (skrótowo rzecz ujmując).
Rozmawiałam z kilkoma osobami, które kiedyś zdradziły, pojawiły się podobne twierdzenia - o zdradzie mimo obiektywnie szczęśliwego małżeństwa.
Sądzę, że Metanoja dobrze podsumowała - przezd zdradą chroni tylo łaska Boska. Bo wszyscy jesteśmy grzeszni i słabi.
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10,12)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 06:01   

renta11, smutno mi czytać to wszystko. Nie gniewaj sie, ale z tego opisu, dla mnie, wyłaniają sie dwa obrazy,
1. Męzczyzny, ktory poczuł sie samotny w zwiazku, niezrozumiany, niewsparty w swoich trudnościach i problemach ( i nie chcę tutaj obwiniac ciebie, ale zwrócić twoją uwagę na to jak sie mógl czuć)

oraz

2. Kobiety, ktora ciagle tkwi w bólu na skutek tego co sie stało, ciągle zraninej, obolalej. Kobiety, która do tego ciagle tkwi w bólu nieprzebaczenia. Przebaczenie tak naprawde nam samym a nie drygiej stronie jest potrzebne, abysmy mogli wyzdrowieć

Mam nadzieje, ze robisz cos z wlasnymi zranieniami.
Przytulam
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 07:26   

zenia1780 napisał/a:
renta11, smutno mi czytać to wszystko. Nie gniewaj sie, ale z tego opisu, dla mnie, wyłaniają sie dwa obrazy,
1. Męzczyzny, ktory poczuł sie samotny w zwiazku, niezrozumiany, niewsparty w swoich trudnościach i problemach ( i nie chcę tutaj obwiniac ciebie, ale zwrócić twoją uwagę na to jak sie mógl czuć)

oraz

2. Kobiety, ktora ciagle tkwi w bólu na skutek tego co sie stało, ciągle zraninej, obolalej. Kobiety, która do tego ciagle tkwi w bólu nieprzebaczenia. Przebaczenie tak naprawde nam samym a nie drygiej stronie jest potrzebne, abysmy mogli wyzdrowieć

Mam nadzieje, ze robisz cos z wlasnymi zranieniami.
Przytulam


Zeniu

Oczywiście masz rację we wszystkim, co piszesz.
1. Mój mąż musiał się czuć samotny w związku, niewspierany itd. Tego nie neguję. Jednak tego wsparcia nie szukał we mnie, ani go nie przyjmował (może nie chciał, może nie umiał, może ja nie tak i tyle dawałam).
2. W tym samym czasie ja także się tak czułam i pewnie z tych samych powodów j.w.
Jednakże ja przyjmowałam to jako rzecz jakoś tam normalną w małżeństwie i zdarzającą się czasami.
4. Mąż w swojej niedojrzałości budował bliskość latami ze swoją najbliższą współpracownicą. Tym samym oddalając się ode mnie. Kiedy przekroczyli barierę seksu, wyrzucił mnie z bliskości całkowicie
5. Dlatego moją odpowiedzialność za kryzys przyjmuję oczywiście. Trudno tutaj rozpamiętywać proporcje i zakres odpowiedzialności, bo rzecz jest subiektywna i płynna.
Choć uważam, że ten kryzys miał wiele przyczyn, a ja byłam tylko jedną z nich. Większe znaczenie miała jego niedojrzałość ujawniająca się przez wszystkie lata, konieczność bujania się na huśtawce emocji i pustka, która jest u niego dziurą bez dna. Nie do zaspokojenia przez nikogo (innego człowieka). Dlatego i dzisiaj mój mąż pali i jest alkoholikiem, choć sądzę że kochanka go wspiera przecież. Bo są ze sobą nadal. Ale i ona nie umie zasypać tej dziury bez dna. Bo to jest niemożliwe. Bo to może zrobić tylko mój mąż. Ich związek wygląda na toksyczny.
6. Skutkiem jego niedojrzałości była zdrada, porzucenie mnie i rozwalenie rodziny. Na początku bowiem nie był kryzys, ale niedojrzałość jego jednak. Bo nie każdy na skutek kryzysu zdradza, porzuca itd. Tylko człowiek niedojrzały tak postępuje.
7. Oczywiście, że nie przebaczyłam mężowi. Jeszcze. Nawet już nie zdrady, bo to jakoś rozumiem, słaby był.Zdrada jest dużo mniej ważna. Ale właśnie porzucenie, brak uszanowania, rozwalenie rodziny, krzywda dzieci. Więc sposobu rozwiązania, perfidii w działaniu. To jest dla mnie najtrudniejsze do przejścia. Pracuję nad przebaczeniem, zdradę myślę, że jakoś już przerobiłam. Reszta przyjdzie z czasem.
8. Niedojrzałość męża oczywiście nie zwalnia mnie z pracy nad sobą i rozliczenia mojej odpowiedzialności za kryzys. To jest oczywiste i to przyjmuję na klatę.
9. Denerwuje mnie nie przyjmowanie odpowiedzialności za niedojrzałość właśnie np. u lustro. Bo teraz, kiedy jest dojrzała, to nie zdradza. To nie głównie kryzys jest przyczyną dokonywania zła, a niedojrzałość któregoś lub obojga małżonków.
10. Dziękuję Ci Zeniu za ten wpis. Moja niedojrzałość dzisiaj polega na nieprzebaczeniu właśnie. Ale wierzę, że w końcu dojrzeję :-D
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 07:44   

Jeszcze dla zobrazowania.

Shirley Glass i Thomas Wright badali zależność pomiędzy szczęściem małżeńskim, a kontaktami pozamałżeńskimi (Glass, Wright, 1985). Ku swojemu zdziwieniu odkryli oni, że stopień satysfakcji z małżeństwa nie wpływa na prawdopodobieństwo dopuszczenia się zdrady przez mężczyznę. Aż 56% mężów, którzy mieli romans, oceniało swoje małżeństwo, jako "bardzo szczęśliwe".
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 07:47   

No i to, co ja nazywam niedojrzałością z tych samych badań

"Czy partnerzy o pewnych cechach osobowości częściej niż inni kończą w ramionach kochanków? W badaniach Bussa i Sheckelfforda (1997) przeanalizowano ponad 1000 cech osobowości, ale jedynie trzy okazały się pewnymi wyznacznikami skłonności do niewierności.

Pierwsza to narcyzm. Ludzie o takiej osobowości mają wyolbrzymione i niewłaściwe poczucie własnej wartości, przeceniają swoje osiągnięcia i talenty, żyją fantazjami o nieograniczonym sukcesie, władzy, oczekują uznania ich wielkości, a kiedy nie są podziwiani - wpadają w złość. Mają głębokie przekonanie o swoim prawie do wszystkiego, nawiązują kontakty z osobami zamożnymi, hojnym, a także takimi, które łatwo da się wykorzystać. Cechuje ich brak empatii, zawiść i koncentracja na własnych potrzebach. Jak wykazały badania osoby takie częściej niż inne flirtowały, umawiały się na randki z innymi parterami, częściej tez nawiązywały kontakty seksualne i decydowały się na przygodny seks. Osoby te przyznawały się do powyższego same, a ich partnerzy to potwierdzali.

Druga cecha to niski poziom sumienności, czyli zawodność, opieszałość, niedbałość, brak zorganizowania impulsywność, brak samokontroli.

Trzecia cecha to psychotyczność; podobnie do niskiego poziomu samokontroli, osoby takie są bardzo impulsywne, mają problemy z samokontrolą i brakiem pewnych hamulców. W skrajnych przypadkach u osoby takiej można przypuszczać socjopatię."
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 09:38   

Zeniu

nie napisała bym tego lepiej...
a mam dokładniej takie same odczucia czytając rentę.
I w sumie dobrze, że renta potrafi ( taka jest przynajmniej nadzieja) zobaczyć to, o czym do niej piszesz.



zenia1780 napisał/a:
[b], smutno mi czytać to wszystko. Nie gniewaj sie, ale z tego opisu, dla mnie, wyłaniają sie dwa obrazy,
1. Męzczyzny, ktory poczuł sie samotny w zwiazku, niezrozumiany, niewsparty w swoich trudnościach i problemach ( i nie chcę tutaj obwiniac ciebie, ale zwrócić twoją uwagę na to jak sie mógl czuć)

oraz

2. Kobiety, ktora ciagle tkwi w bólu na skutek tego co sie stało, ciągle zraninej, obolalej. Kobiety, która do tego ciagle tkwi w bólu nieprzebaczenia. Przebaczenie tak naprawde nam samym a nie drygiej stronie jest potrzebne, abysmy mogli wyzdrowieć

Mam nadzieje, ze robisz cos z wlasnymi zranieniami.
Przytulam



A teraz do Renty - i moderatorzy pozwolą, że to napiszę, bo jak by nie było atak jest wprost w moim kierunku

zenia1780 napisał/a:
9. Denerwuje mnie nie przyjmowanie odpowiedzialności za niedojrzałość właśnie np. u lustro. Bo teraz, kiedy jest dojrzała, to nie zdradza. To nie głównie kryzys jest przyczyną dokonywania zła, a niedojrzałość któregoś lub obojga małżonków.


Ktoś zdradził, bo był niedojrzały i nieodpowiedzialny. Ty także byłaś niedojrzała, jeśli zdradziłaś. Dzisiaj jesteś z mężem, nie kochasz go, ani on Ciebie. Sama tak piszesz. Powrót był z rozsądku, bo tak powinno być. Sama tak pisałaś. Brakuje Ci motylków, uczucia, ale nie zdradzasz. Dlaczego? Bo dojrzałaś. :lol:



Widzę to zupełnie inaczej.
Chyba że można być dojrzałym przez 20 lat a potem przez kilka niedojrzałym i znowu dojrzałym...? mozna tak?

Ale nie o tym

Zjawiłam się na tym forum ponownie, po kilku latach niebytności, jakiś rok temu (chyba).
Pogubiona, zmęczona syzyfowa praca nad sobą i nad swoim małżeństwem, pełna wątpliwości i niezgody na wiele z tego, co było bo być powinno.
Wtedy było już ponad 2 lata od mojego powrotu do męża.
Od tego czasu czytam, piszę, dyskutuję...głośno mówie także samej sobie co myśle, czuje...i myśle, myslę, myśle...pracuję (choć żmudna to praca).

I teraz do sedna - piszesz o mnie
Dzisiaj jesteś z mężem, nie kochasz go, ani on Ciebie. Sama tak piszesz. Powrót był z rozsądku, bo tak powinno być. Sama tak pisałaś. Brakuje Ci motylków, uczucia, ale nie zdradzasz.

napisałam, że wróciłam z poczucia powinności, że na tamten czas nie kochałam męża ( przynajmniej ja tak to widziałam)
nigdy nie pisałam, że mąż mnie nie kocha, nie kochał, że mnie brak motylków ( głupszego stwierdzenia już chyba nie ma jak motylki).
Mój mąż mnie kochał i kocha. Nie wytrwał by, gdyby mnie nie kochał pomimo.

Wiesz w czym tkwi błąd w pojmowaniu rzeczy i różnica pomiędzy nami?
Ja opisałam punkt wyjścia. Ale to był punkt wyjścia, a ja dalej poszłam w drogę. Jestem już inna i moje życie jest inne.
Ale Ty nadal trzymasz się opisu punktu wyjścia. Wiesz dlaczego? Bo sama stale jesteś w tym samym miejscu, co kilka miesięcy temu. Od kiedy Ciebie czytam tkwisz w jednym punkcie mentalnie i nic się nie zmienia.
Pomyśl o tym.

I jeszcze coś na temat dojrzałości - czy Ty renta, wiążąc się z facetem na tzw. "kocią łapę" i budując na tym rodzinę wykazałaś się dojrzałością?
Piszesz z uporem mąż, masz wpisany staż małżeński...ale to kłamstwo.
To nie był twój sakramentalny mąż tylko twój partner, facet.
On nic Ci nie przysięgał. Zaryzykowałaś i przegrałaś., On zrobił to, co każde z was mogło zrobić - odwrócił się na pięcie i poszedł tam gdzie mu lepiej.
Miał do tego prawo i to prawo nadałaś mu Ty wiążąc się z nim bez ślubu, sakramentu.
Nie pisz "mąż". Pisz konkubent, partner...nie okłamuj forumowiczów stwarzając wrażenie innej sytuacji niż była, jest.

Wybacz jemu, ale może najpierw wybacz sobie.
Jak wybaczysz sobie to jemu wybaczy się już samo.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 12:23   

W gestii „dojrzałości” :
- myślę że ta „dojrzałość” nie jest nam dana raz na zawsze.
Tzn jeżeli sprawdziliśmy się jako „dojrzali” w jednej sprawie to nie znaczy, że w każdej następnej też będziemy postępowali również dojrzale. Nie mamy certyfikatu na „dojrzałość”.
To proces, który zazwyczaj trwa w czasie.
Może zdarzyć się tak, że w jakiejś sprawie postąpimy „niedojrzale”, ale z czasem „dojrzejemy”, dojdziemy do właściwej postawy, ale wtedy konieczna jest również ocena poprzedniego zachowania jako „niedojrzałe”. Taka ocena poprzedniego zachowania to również element „dojrzewania”.
Jeżeli dalej usprawiedliwiamy naszą poprzednią decyzję, znajdujemy dla niej wytłumaczenie, to tak naprawdę dalej tkwimy w tym samym miejscu.

Myślę, że nawet zagrożeniem dla nas, może być przekonanie o własnej "dojrzałości" jako naszego sprawdzonego znaku firmowego. Z takim nastawieniem cokolwiek zrobimy będzie przecież "dojrzałe", no bo jak by inaczej mogła postąpić osoba "dojrzała"

Dla przykładu, przepraszam że go przytoczę, nie ze względu na wycieczki personalne :
- z tego co pamiętam, renta11 pisała, ze kilka lat zajęło jej pogodzenie się z rozwodem i śmiercią męża.
Po tym czasie „dojrzewanie” potrafiła m.inn. określić swoje zachowanie w tamtym czasie jako złe, dotarła do niej potrzeba przebaczenia ze strony męża.

Działamy często pod wpływem impulsu lub emocji.
Potrzeba czasu, żeby dojrzeć.

- To samo w odniesieniu do „dojrzewania” do przebaczenia, może i pojednania.
Też potrzeba czasu do uporania się z emocjami.

O ile w przypadku zdradzającego emocje które prowadzą go ku zdradzie funduje sobie sam zdradzający, to w przypadku zdradzonego został nimi niejako …obdarowany.
Jest różnica pomiędzy zapanowaniem nad emocjami którym dajemy czas na ich wzbudzenie, od tych które dotykają nas jak przysłowiowy grom z jasnego nieba, z racji decyzji innych.

Podobnie jak wzbudzanie emocji u zdradzającego wymaga czasu i przyzwolenia,
tak samo opanowanie emocji u zdradzanego wymaga czasu i przyzwolenia.


Oczywiście ideałem jest kiedy nie potrzebujemy czasu na "dojrzewanie".
Są pewne znane sposoby na zbliżanie się do takiego ideału. ;-)

Podobnie jak renta11, rozgraniczam sama zdradę od porzucenia, rozbicia rodziny w jej efekcie.
Odejście od rodziny to następny po zdradzie krok ku „braku dojrzałości”.

To budowanie swojego szczęścia na nieszczęściu innych jest kolejną po zdradzie „niedojrzałością”.
Na nieszczęściu nie tylko współmałżonka ale i dzieci, jeżeli są.
Tłumaczenie o braku negatywnego wpływu odejścia na dzieci, sposobów na bezproblemową akceptację przez dzieci porzucenia rodziny, bądź twierdzenie "szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko" jest mirażem, który lansuje się ku zaspokojeniu społecznego zapotrzebowania na samousprawiedliwienie, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Łatwiej jest wybaczyć ludzką ułomność jaką jest "niedojrzałość w zdradzie" , niż odcięcie się od rodziny i budowanie wyłącznie własnego szczęścia.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 12:49   

Tak sobie obserwuję te personalne rozgrywki....
i mam wrażenie, że zarówno nasze forumowe Lustereczko jak i Renta-dyrektorka
to typ kobiety dominującej.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-16, 13:48   

GregAN napisał/a:


O ile w przypadku zdradzającego emocje które prowadzą go ku zdradzie funduje sobie sam zdradzający, to w przypadku zdradzonego został nimi niejako …obdarowany.
Jest różnica pomiędzy zapanowaniem nad emocjami którym dajemy czas na ich wzbudzenie, od tych które dotykają nas jak przysłowiowy grom z jasnego nieba, z racji decyzji innych.



Ze wszystkim mogła bym się zgodzić, ale nie z powyższym zdaniem.
To jest tylko Twoje wyobrażenie o temacie GregAN.
Nie byłeś w skórze zdradzającego, tak samo jak ja nie byłam w skórze zdradzonego.
Stąd ja nie piszę, co czuje, myśli itp. zdradzony. Bo to były by tylko moje własne wyobrażenia.
Nie można też pisać w taki sposób o zdradzającym opierając się tylko na własnym wyobrażeniu.

Tu wracamy znowu, jak pijany do płota, do powodów zdrady.
I kiedy Ciebie czytam, to staja mi obrazy z mojego życia przed oczami.
I dokonuję swego rodzaju odkryć.
Chyba dlatego, że od dawna nie miałam potrzeby powracania pamięcią aż tak daleko.
Pamiętam jednak bardzo dobrze, że to co się wydarzyło miało wieloletni podkład, ale impuls jeden.
I ten impuls, to uczucie, zostało narzucone mnie jako decyzja drugiej strony.
Decyzja na totalne, kompletne olanie mnie i zlekceważenie. Kolejny raz zresztą, ale bardzo boleśnie akurat w tym momencie.
I to tez był dla mnie grom z jasnego nieba.

Nie przypuszczałam wtedy dokąd mnie zaprowadzi właśnie ten cios i siła, której mi nadał.
To już była reakcja łańcuchowa.
I czy się to komuś podoba czy nie - nie czuję się wyłącznie winna.




Mam taka mała propozycję, żeby pisać o tym, o czym się ma naprawdę pojęcie.
Nie pisać o tym co czuje i dlaczego druga strona, skoro się nigdy nie było w jej sytuacji, albo nawet w zbliżonej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8