Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie jesteś już zmęczona ciągłym tłumaczeniem że to mąż był winny. Nie nuży cie odpieranie ataków?
Mi osobiście pomogło przyznanie się do błędów, przed Bogiem i ludzmi. Nie chcę więcej wracać do spirali oskarżeń i roszczeń. One w sumie były mi potrzebne do samousprawiedliwiania .
W końcu zadałem sobie pytanie, po co marnuje czas na wymyślanie tych usprawiedliwień?, kiedy defakto szybciej jest być uczciwym i otwartym.
A czy ja tłumaczę, że mąż był winny?
Dabo
Mnie osobiście pomogło zrozumienie całej sytuacji.
Nie mam wyidealizowanego obrazu siebie, ani nie mam bardzo krytycznego podejścia do męża.
Jakoś udało mi sie zrozumiec, co i dlaczego sie stało. W tym także mój własny wkład, z którego nie zdawałam sobie wtedy sprawy.
Tylko, że w tym co akurat dziś napisałam, nie ma nic na ten temat, na mój temat, osobisty, tego co sie w moim zyciu dzieje.
Może tylko tyle, albo az tyle, że potrafię docenić efekt działania mojego meża, który podszedł do sprawy z chęcia i staraniem zrozumienia i miłością.
I to bardzo pomogło i tym staram sie tu dzielić.
A tego kompletnie brakuje w postach, o których mówię.
Tak, męczy mnie powtarzanie tego samego, do znudzenia.
Jeszcze bardziej męczy mnie utożsamianie mnie i "opowiadanie mojego zycia" na podstawie
wpisów dotyczących spraw ogólnie.
I ciągłe pisanie mojej historii z wyobraźni piszącego.
I obrywanie za poglądy.
Ale ile razy mam ochotę rzucić to forum w ... to pojawia się ktoś, kto "ściaga" mnie z powrotem. I okazuje się, że moja obecnośc tu, taka jaka jest, jest komuś bardzo potrzebna. Choćby do odzyskania poczucia godności własnej.
A to juz bardzo dużo.
Ja wiem Dabo, że u Ciebie wszystko bardzo się personalizuje
prawie przywykłam
dzis i tak super, bo bez worka pokutnego i popiołu
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 22:26
Cytat:
Oj uczyć zdrada pokory, oj uczy. Teraz już wiem jak malo moge sobie w życiu zaplanować.
Po to tu jesteś, żeby człowiek zauważył swą małość i nicość za życia.
I apele do tych co zdradzili - piszcie tu, dyskutujcie, doradzajcie nam.
To akurat nie jest dobry pomysł. Cóż moglibyśmy doradzić??? Jak zmanipulować, jak przychachmęcić żeby się nie wydało????????? Może pousprawiedliwiać męża, ze byłaś kiepską żoną. Kiedy wcale tak nie było, tylko łobuz wybrał po swojemu.
,
Cytat:
ale kochałam go i serce moje jest przepolowione wątpliwościami co dalej. Chce rad i tych co zdradzili i tych co zdrady doznali. Same zapewnienia męża o błędzie, poprawie i dozgonnej milosci jakos jeszcze do mnie nie przemawiaja.
Masz rację że nie wierzysz w puste słowa. Wiele , ale to wiele razy słyszałem od żony że nie wierzy w moje puste słowa. A wydaje mi sie że dobrze potrafie wodę lać. Wiele wiec wody upłyneło zanim z wody zrobiły się prawdziwe słowa, a ze słów czyny, a z czynów szczere czyny/ a nie obietnice pez pokrycia.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 23:07
lustro napisał/a:
Ja wiem Dabo, że u Ciebie wszystko bardzo się personalizuje
prawie przywykłam
dzis i tak super, bo bez worka pokutnego i popiołu
Powolutku, idzie adwent , to się coś wymyśli. Przecież nie będziesz brykać sobie ot tak po forum w okresie pokuty.
Moderatorów proszę o jakiś nowy kolor pokutny dla pogubionych ników \
Np. ktoś przyjmuję pokutę dla mąłżonka/i i przyjmuję postawę 40dni bez.............więc go na fioletowo np.
Albo ktoś jest naprawiajacy winy ale bez żalu to go na lustrzany kolor.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 00:10
Lustro ty mnie nie znasz.........
Można palcem dłubać w piaskowcu , można odpuścić sobie fajek, wieprzowiny, drobiu, nabiału.
Pomysłów mam mase tylko mi samemu cięzko z realizacją. więc bedąc wyrozumiałym zostane przy woreczku. Ale że Europa naciska na tolerancję wiec i ja jestem otwarty na propozycje. woreczek może być leki i przewiewny. Dopuszcza sie plastik
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 07:22
Dabo napisał/a:
Lustro, sory żzapiję znowu do ciebie. Jednak mi osobiście pomogło przyznanie się do swoich własnych nieumiejętności, ułomności. Przecież na lewiznę poszedłem bo koledzy mówili że baba i tak zdradzi, wiec muszę być pierwszy żeby nie bolało, poszedłem bo żona mnie nie rozumiała, bo się nie wypełnialiśmy, bo wymagała, bo ,bo,bo,bo. Wiem jednak że to mie brakowało czegoś a nie jej. Brakowało mi umiejetności uzupelniania braków ,zgodnie z przysięgą.
Kiedy żona odeszła, defacto nie powinienem uronić łezki ,ponieważ była do elokwentna jej reakcja na uzuskane informacje.
Nie szukam już winy w niej , w ludziach, rodzinie.
Nie jesteś już zmęczona ciągłym tłumaczeniem że to mąż był winny. Nie nuży cie odpieranie ataków?
Mi osobiście pomogło przyznanie się do błędów, przed Bogiem i ludzmi. Nie chcę więcej wracać do spirali oskarżeń i roszczeń. One w sumie były mi potrzebne do samousprawiedliwiania .
W końcu zadałem sobie pytanie, po co marnuje czas na wymyślanie tych usprawiedliwień?, kiedy defakto szybciej jest być uczciwym i otwartym.
Takie stanowiska zdradzających są potrzebne na tym forum. Bo dają świadectwo stanięcia w trudnej prawdzie o sobie. To JA jestem winny w tym i tym. A Ty jesteś winny w tym i tym. Bo tylko prawda nas wyzwoli.
Jeszcze inną rzeczą jest przebaczenie, a sprawiedliwość. Tak jak w kazaniu o. Daniela na temat przebaczenia.
Przebaczenie to jedna rzecz, a sprawiedliwość to jeszcze inna rzecz. Można przebaczyć winowajcy, jednak musi on ponieść konsekwencje, które wynikają ze sprawiedliwości.
A Ty Lustro ciągle piejesz o winie/współodpowiedzialności zdradzonego, ale nie ma ani jednego Twojego wpisu na temat Twojej winy/odpowiedzialności. Dlatego Ty nie stanęłaś w prawdzie o sobie i dlatego nie jesteś wiarygodna. A Dabo jest.
Renta, zmieniłem w Twoim poście link bo nie działał oraz zmieniłem słowo "konferencji" na "kazaniu". Łatwiej będzie odnaleźć zainteresowanym. (twardy)
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-19, 07:40, w całości zmieniany 2 razy
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 08:02
Jeszcze jedna uwaga.
Egoizm zdradzających widać po faktach. Zdrada, porzucenie małżonka, rozwalenie rodziny, budowanie swojego szczęścia na krzywdzie małżonka i dzieci.
Pychę zdradzających widać po reakcji na swoje działania. Tam, gdzie brak skruchy, zadośćuczynienia. A głównie stanięcia w prawdzie i przyznania się do swojej winy/odpowiedzialności.
Idealny przykład dla konferencji o. Szustaka. Idealny przykład osobowości niedojrzałej.
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-19, 08:03, w całości zmieniany 1 raz
macko [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 11:07
ela610 napisał/a:
macko napisał/a:
I to może być właśnie szczera odpowiedź.
Ludzka ułomna natura.
Nie wszystko ma lepsze wytłumaczenia.
Rozważyłbym czy warto problem analizować do nudności przez następne miesiące czy lata.
Rany szybciej się zabliźniają jak się im da spokój.
Macko - po nicku wnioskuję że jesteś mężczyzną. To dobrze, masz męski sposób myślenia a potrzebuję rad i przetłumaczenia mojego myślenia na męski.
Widzisz, trudno mi nie analizować, dla mnie to byłoby zrozumienie przyczyny, dlaczego mąż mnie zdradził dlaczego to trwało tak długo. Mówisz nie analizuj, ale jak po prostu o tym zapomnieć bez zrozumienia ? Jeśli byłoby dane nam do siebie wrócić chciałabym wiedzieć jak ja wpłynęłam przed zdradą na ten krok męża. Czy to nie jest ważne ?
Twój mąż powiedział "głupota". Być może jeszcze do tego można dodać "okazja".
Nie wierzysz, że naprawdę tak mogło być w tym przypadku?
Dlaczego to jest aż tak dziwne? Mnie to w ogóle nie dziwi.
Tacy są w większości mężczyźni. Nie wykluczając mnie
Jestem nawet skłonny uwierzyć, że Ty byłaś dla Twojego męża przez cały czas najważniejszą kobietą.
ela610 napisał/a:
Ktoś powiedział że zdrada to jest taki końcowy etap / przejaw kryzysu. Że gdyby nie było kryzysu do zdrady by nie doszło. Pewnie tak, ale my z mojej perspektywy patrząc takiego ogromnego kryzysu nie mieliśmy.
Moim zdaniem: przesada. Na pewno w przypadku bardzo wielu mężczyzn przesada.
Jeśli kryzys, to wartości, moralności jednostki, niekoniecznie w związku.
Jak mówię: wystarczy dobra okazja.
Ludzie (ok, może mężczyźni) dzielą się na 2 kategorie: tych co zdradzili i tych co nie mieli (odpowiednio kuszącej) okazji. Dobra, może jeszcze z 5% reszty.
ela610 napisał/a:
I analizuję sytuację bo chciałabym zrozumieć myślenie męża i co jego doprowadziło do tego kroku.
Dla mnie teraz dużym problemem jest niepewność. To że mąż żałuje to wiem, widzę i chyba jest to szczere. Ale do trudnych sytuacji w życiu będzie dochodziło nie raz. Jak się ustrzec przed drastycznymi krokami w przyszłości i kolejną zdradą ?
Nie da się ustrzec.
Można liczyć na to, że zrozumiał, że to nie jest zabawa, ale ustrzec się nie da.
Można wzmocnić się na tyle, żeby być ponad tym.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 12:34
macko napisał/a:
Ludzie (ok, może mężczyźni) dzielą się na 2 kategorie: tych co zdradzili i tych co nie mieli (odpowiednio kuszącej) okazji. Dobra, może jeszcze z 5% reszty.
Jaką "okazję" masz Macko na myśli?
Jeśli taka, że super atrakcyjna kobieta sama "wskakuje do łózka" faceta to ok....niewielu facetom udałoby się "obronić", ale ile takich okazji miałeś w życiu?
Niewielu jest facetów, na widok którym kobietom miękną kolana.
Większość tzw okazji nie przychodzi sama, facet szuka, czatuje, flirtuje, ....
aż coś upoluje, prawda?
A kiedy szuka? Wtedy gdy w związku kwitnie miłość ? Czy wtedy gdy coś w związku nie gra (pomijam jakieś patologiczne wyjątki).
Ponadto seks okazyjny (bo była okazja) a romans długotrwały to chyba nie to samo?
macko napisał/a:
Jestem nawet skłonny uwierzyć, że Ty byłaś dla Twojego męża przez cały czas najważniejszą kobietą.
Z tym pewnie masz rację, niektórzy nawet twierdzą, że można kochać dwie kobiety jednocześnie. Zresztą w islamie to dość powszechne i na dodatek legalne (wielożenstwo).
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 12:57
Tak się Maćko zastanawiam - skąd Ty tyle wiesz na temat korzystania z okazji?
Jestem podobnego zdania co Grzegorz - nie ma miejsca na okazje wśród normalnych par, gdy w związku kwitnie.
Choć rozumiem, że być może ( z naciskiem na "być może") mężczyźni działają trochę inaczej.
Choć nie wydaje mi się, żeby to była zasadnicza różnica.
Elu
zastanów się, co by Ciebie przekonało o zmianie w mężu?
Postaraj się na spokojnie zastanowić nad tym i sprawę wyważyć w mądry sposób.
Nikt nigdy na nic nie da Ci gwarancji. Podejrzewam, że sama za siebie gwarancji być tez nie dała, gdybyś się dobrze zastanowiła nad tym, na co mamy wpływ w życiu.
I nie przesadź w tych wymaganiach, nie rozpędzaj się...żebyś potem nie dołączyła do grona samotnych, zgorzkniałych, sfrustrowanych...
taki "złoty środek" - postaraj się go znaleźć
macko [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 14:08
grzegorz_ napisał/a:
macko napisał/a:
Ludzie (ok, może mężczyźni) dzielą się na 2 kategorie: tych co zdradzili i tych co nie mieli (odpowiednio kuszącej) okazji. Dobra, może jeszcze z 5% reszty.
Jaką "okazję" masz Macko na myśli?
Jeśli taka, że super atrakcyjna kobieta sama "wskakuje do łózka" faceta to ok....niewielu facetom udałoby się "obronić", ale ile takich okazji miałeś w życiu?
Jeśli pytasz o sytuacje pozamałżeńskie, to jedną poważną.
grzegorz_ napisał/a:
Większość tzw okazji nie przychodzi sama, facet szuka, czatuje, flirtuje, ....
aż coś upoluje, prawda?
Czy to większość czy nie - tego nie wiem. Ja nie szukałem.
grzegorz_ napisał/a:
A kiedy szuka? Wtedy gdy w związku kwitnie miłość ? Czy wtedy gdy coś w związku nie gra (pomijam jakieś patologiczne wyjątki).
Mogę mówić o swoim przypadku. Ja miałem udane małżeństwo (dalej mam).
Nawet bardzo udane.
"Koleżanka" ponoć nie (chociaż to ciężko powiedzieć, teraz bardziej bym był skłonny powiedzieć, że to z nią coś niehalo). Może u kobiet jest to trochę bardziej skomplikowane.
Może wystarczy jedna strona w kryzysie.
Chociaż z rozmów z różnymi osobami wynika, że dosyć popularny obecnie sport u znudzonych mężatek to wyrywanie facetów - stan cywilny nieistotny.
I teraz masz sytuacje, że Ty nie szukasz, ale znajdujesz
A jak jesteś w szczęśliwym małżeństwie, to możesz być tym bardziej atrakcyjnym kąskiem (zadowolony = atrakcyjny).
Cytat:
Ponadto seks okazyjny (bo była okazja) a romans długotrwały to chyba nie to samo?
Niekoniecznie. "Głupota, a potem samo poszło" tak zdaje się powiedział mąż.
Myślę, że to jest bardzo prawdopodobne. Raz było dobrze, drugi też. Nikt się nie dowiedział,
nic się nie stało, jest ok. Może jeszcze raz itd. Sam nie wiesz kiedy minęły 2 lata.
Myślę, że gdyby nie zbieg okoliczności (albo interwencja z Góry), to nie skończyłbym tak szybko jak skończyłem. Bardzo szybko można się wciągnąć po uszy.
ela610 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 14:29
Maćko - mówisz tak jak mój mąż ....
chyba totalnie nie rozumiem facetów i takiego podejścia. Jak tak można ? To jest kłamstwo i wykorzystanie maksymalne. Czy po takim długim romansie można wrócić do żony i kochać wiernie tylko ja ? Czy tobie żona wybaczyla i udało wam się poukładać małżeństwo na nowo ? Czy po takich doświadczeniach dalej da się to poukładać? Ja chyba jestem zbyt wielka idealistka i romantyczna, na dziś nie wierzę że to możliwe. Ale dziękuję Ci za ten męski punkt widzenia. Chociaż wiem że mój mąż nie był wyjątkiem ....
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 15:18
ela610 ja też przed zdradą męża byłam idealistką
mając prawie 40 lat życia za sobą nie znałam słowa zdrada, nie istniało w moim słowniku pojęć, to co się wydarzyło zatrzęsło całym moim światem, runęło wszystko w co do tej pory wierzyłam, umarła jakaś część mnie i wiem, że już nigdy nie wróci tamta kobieta - ufna, niewinna i bezgranicznie oddana
po paru latach jak emocje opadły to mogłabym spróbować z mężem "od nowa", bo przygotowałam się do tego tylko, że jakby on teraz wpadł na pomysł o powrocie (co jest zdarzeniem niemożliwym) to ja już NIE CHCĘ!!
nie doprowadź do takiego momentu w swoim życiu, że mimo możliwości nie będzie się CHCIAŁO
wszystko można przepracować, wszystko zrozumieć, przebaczyć, zadośćuczynić i tego trzeba się trzymać dopóki odrobinę jeszcze się CHCE...........
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 15:23
katalotka72 napisał/a:
co jest zdarzeniem niemożliwym)
Katalotka przecież wiesz, że wszystko jest możliwe. Może nam nie mieści się to w głowie, ale jest możliwe.
A zdrada też kiedyś nie mieściła Ci się w głowie. Prawda
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 15:27
twardy napisał/a:
Katalotka przecież wiesz, że wszystko jest możliwe.
stałam się od jakiegoś czasu twardą (nomen omen) racjonalistką, tak mam i pozwalam sobie na to - a co!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.