Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
I to może być właśnie szczera odpowiedź.
Ludzka ułomna natura.
Nie wszystko ma lepsze wytłumaczenia.
Rozważyłbym czy warto problem analizować do nudności przez następne miesiące czy lata.
Rany szybciej się zabliźniają jak się im da spokój.
Macko - po nicku wnioskuję że jesteś mężczyzną. To dobrze, masz męski sposób myślenia a potrzebuję rad i przetłumaczenia mojego myślenia na męski.
Widzisz, trudno mi nie analizować, dla mnie to byłoby zrozumienie przyczyny, dlaczego mąż mnie zdradził dlaczego to trwało tak długo. Mówisz nie analizuj, ale jak po prostu o tym zapomnieć bez zrozumienia ? Jeśli byłoby dane nam do siebie wrócić chciałabym wiedzieć jak ja wpłynęłam przed zdradą na ten krok męża. Czy to nie jest ważne ? Ktoś powiedział że zdrada to jest taki końcowy etap / przejaw kryzysu. Że gdyby nie było kryzysu do zdrady by nie doszło. Pewnie tak, ale my z mojej perspektywy patrząc takiego ogromnego kryzysu nie mieliśmy. I analizuję sytuację bo chciałabym zrozumieć myślenie męża i co jego doprowadziło do tego kroku.
Dla mnie teraz dużym problemem jest niepewność. To że mąż żałuje to wiem, widzę i chyba jest to szczere. Ale do trudnych sytuacji w życiu będzie dochodziło nie raz. Jak się ustrzec przed drastycznymi krokami w przyszłości i kolejną zdradą ?
Ostatnio zmieniony przez 2015-10-18, 09:47, w całości zmieniany 1 raz
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 10:17
Elu
A myślisz, że to Ty na pewno przyczyniłaś się do zdrady męża?
Owszem, często to, jak postępuje zdradzony, jest powodem odejścia zdradzającego w zdradę. Zdarza się jednak, że zdradzony postępuje tak samo, jak postępował przez wiele lat i nagle dochodzi do zdrady. Dlaczego? Najczęściej jest to wynik niedojrzałości zdradzającego. Pojawi się osoba, która zafascynuje i hamulce puszczają. Czasami wychodzą też zranienia z dzieciństwa, brak poczucia własnej wartości, odczucie przemijania czasu i wiele innych. Są to jednak ciągle tylko przyczyny tkwiące w zdradzaczu. Zdradzony nie ma na nie wpływu. Czasami po prostu nie było kryzysu w małżeństwie. Po prostu zdradzający okazał się nieodpowiedzialny. Niestety, ale chyba obecnie będziemy mieli z tym coraz częściej do czynienia, bo obecna młodzież jest coraz bardziej roszczeniowo nastawiona do życia a jednocześnie coraz mniej odpowiedzialna. Obserwuję to na co dzień w swojej pracy. Coraz więcej mamy 20-letnich dziewczynek i chłopców, którzy nie wyrośli jeszcze ze swoich zabawek. Jedyne co się zmieniło, to zamienili krótkie spodenki na dłuższe. Niestety dziewczynki czasami nie zmieniają krótkich spódniczek na dłuższe. Co najwyżej na spodnie.
Pewnie wywołam tym, co napisałem, burzę. Gotów jestem jednak bronić tej tezy, że czasami na zdradę nie miało wpływu postępowanie zdradzonego.
Ojciec Adam Szustak wygłosił podczas XXI Pieszej Dominikańskiej Pielgrzymki z Krakowa na Jasną Górę, w Grupie Pokutnej w dniach 3-9 sierpnia 2012 roku konferencje o przykazaniach. W rozważaniach o przykazaniu VI ("Nie będziesz cudzołożył") zwraca uwagę na element pychy u zdradzającego
Polecam wysłuchanie tutaj:
http://188.165.20.161/lan...rzykazanie6.mp3
Jednocześnie jest to wspaniała konferencja dla tych, którzy nie dają sobie rady sami i zastanawiają się nad znalezieniem sobie "zastępstwa emocjonalnie-miłosnego".
Najważniejszy dla mnie cytat z tej konferencji:
Cytat:
Nieczystość zawsze pojawia się u ludzi pysznych,
nieczystość zawsze pojawia się u ludzi egoistycznych
Zeniu, dziękuję Ci za wskazanie mi kiedyś tej konferencji. Bardzo dużo mi ona dała.
Dla niezorientowanych. Zenia jest ekspertką od konferencji wygłoszonych przez o. Adama.
I na koniec Elu poprawiłem wyświetlanie cytowania w Twoim poście.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 10:32
pewnie masz rację Jacek, że nie mamy wpływu na deficyty współmałżonka, zranienia i nazwijmy to brzydko "schizy"
ale jestem przekonana, że swoim zachowaniem, postawą na co dzień, latami trwania w schematach czasem wywołujemy taką lawinę, która schodzi w najmniej spodziewanym momencie
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 10:38
zgadzam się całkowicie z Tobą Jacku
Nie zawsze zdrada jest wynikiem glębokiego kryzysu w małżeństwie, lecz przede wszystkim wynikiem kryzysu osobowości zdradzającego. Ludzie szukają odmiany, urozmaicenia w życiu, są słabi, grzeszni, ulegają złudzeniom.
Nie jest tak, że jak ja jestem ok to reszta świata w stosunku do mnie też jest ok- to byłoby zbyt piękne.
Oczywiście dobrze jest poszukać dla siebie, w jaki sposób ten trudny moment "przekuć" dla siebie w zysk. To zawsze warto.
Ja na Sycharze nauczyłam się, że trzeba pracowac nad sobą i warto to robić dla siebie. I na Sycharze zrozumiałam i zobaczyłam, jak wielki problem ma mój mąż. Mogę się za niego modlić, mogę go wspierać, ale nie zrobię za niego pracy nad jego charakterem.To mnie uwolniło od poczucia winy.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 10:40
Myślę, że Bóg daje odpowiedź na pytanie: dlaczego?
Ewa zerwała jabłko przez ciekawość, chciała sprawdzić, jak to jest.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 10:49
Oczywiście warto szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego doszło do zdrady.
ja to pytanie zadawałam sobie też wielokrotnie, znalazłam na nie odpowiedź.
Jednocześnie też coraz częściej dochodzi do mnie, że taka jest po prostu moja droga.
Dostałam taką sytuację, abym się rozwijała, uświęcała, uczyła miłości i przebaczenia.
To jest droga.
Nie wszystko mamy pod kontrolą.
A to oznacza, że nie da się uniknąć błędów, nie da się reagować właściwie we wszytskich trudnych sytuacjach- jesteśmy ludźmi, mamy swoje słabości. I akceptowanie tego faktu tez należy do mądrości życiowej.
Myślę, że Bóg wiedział, że właśnie w tej ludzkiej "biedzie", świadomości swojej ułomności najszybciej będziemy zwracać się do Niego. To jest tak, jak z ewangelicznym "bogaczem" i "biedakiem". Bogacz nie potrzebuje Boga. W dobrobycie i dobrostanie nie potrzebujemy Boga. W niedostatku, ułomności i stanie "pustych rąk" i bezradności zwracamy się do Niego.
Gdy pytam: dlaczego? to z tym pytaniem idę do Boga.
I o to też chodzi.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 12:14
Jacek-sychar napisał/a:
("Nie będziesz cudzołożył") zwraca uwagę na element pychy u zdradzającego
Polecam wysłuchanie tutaj:
http://188.165.20.161/lan...rzykazanie6.mp3
Jednocześnie jest to wspaniała konferencja dla tych, którzy nie dają sobie rady sami i zastanawiają się nad znalezieniem sobie "zastępstwa emocjonalnie-miłosnego".
Najważniejszy dla mnie cytat z tej konferencji:
Cytat:
Nieczystość zawsze pojawia się u ludzi pysznych,
nieczystość zawsze pojawia się u ludzi egoistycznych
Może warto jednak w całym swoim bólu zobaczyć "biedę" drugiej strony.
Wiec dla pełniejszego obrazu i lepszego zrozumienia tego czym jest pycha i nieczystość, ten sam prelegent:
Ja na Sycharze nauczyłam się, że trzeba pracowac nad sobą i warto to robić dla siebie. I na Sycharze zrozumiałam i zobaczyłam, jak wielki problem ma mój mąż. Mogę się za niego modlić, mogę go wspierać, ale nie zrobię za niego pracy nad jego charakterem.To mnie uwolniło od poczucia winy.
To tak jak ja.
Bety napisał/a:
ja to pytanie zadawałam sobie też wielokrotnie, znalazłam na nie odpowiedź.
Jednocześnie też coraz częściej dochodzi do mnie, że taka jest po prostu moja droga.
Dostałam taką sytuację, abym się rozwijała, uświęcała, uczyła miłości i przebaczenia.
To jest droga.
Nie wszystko mamy pod kontrolą.
A to oznacza, że nie da się uniknąć błędów, nie da się reagować właściwie we wszytskich trudnych sytuacjach- jesteśmy ludźmi, mamy swoje słabości. I akceptowanie tego faktu tez należy do mądrości życiowej.
Myślę, że Bóg wiedział, że właśnie w tej ludzkiej "biedzie", świadomości swojej ułomności najszybciej będziemy zwracać się do Niego. To jest tak, jak z ewangelicznym "bogaczem" i "biedakiem". Bogacz nie potrzebuje Boga. W dobrobycie i dobrostanie nie potrzebujemy Boga. W niedostatku, ułomności i stanie "pustych rąk" i bezradności zwracamy się do Niego.
Podpisuję się i pod tym.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 21:02
Jacek-sychar napisał/a:
A myślisz, że to Ty na pewno przyczyniłaś się do zdrady męża?
Owszem, często to, jak postępuje zdradzony, jest powodem odejścia zdradzającego w zdradę. Zdarza się jednak, że zdradzony postępuje tak samo, jak postępował przez wiele lat i nagle dochodzi do zdrady. Dlaczego?
Własnie Jacku dlatego.
Że trwał latami całymi w sowim postepowaniu wobec współmałzonka, niezauważająć ( bo nie widziała, albo nie chciał widziec) dokąd prowadzi jego postepowanie.
Jacek-sychar napisał/a:
Najczęściej jest to wynik niedojrzałości zdradzającego.
Jakie to piekne wytłumaczenie - prawda?
Piekny dojrzały zdradzony i brzydki niedojrzały zdradzający.
Taki czarno - biały świat i wszystko staje się takie proste.
A poniżej ciąg dalszy samoutwierdzania się we własnej lepszości.
Jacek-sychar napisał/a:
Pojawi się osoba, która zafascynuje i hamulce puszczają. Czasami wychodzą też zranienia z dzieciństwa, brak poczucia własnej wartości, odczucie przemijania czasu i wiele innych. Są to jednak ciągle tylko przyczyny tkwiące w zdradzaczu. Zdradzony nie ma na nie wpływu. Czasami po prostu nie było kryzysu w małżeństwie. Po prostu zdradzający okazał się nieodpowiedzialny.
A tekst poniżej, zapewne wyjety z całości i pieknie pasujący do samozadowolenia
Jacek-sychar napisał/a:
Cytat:
Nieczystość zawsze pojawia się u ludzi pysznych,
nieczystość zawsze pojawia się u ludzi egoistycznych
Kiedy czytam posty tu i raz po raz pojawia się tekst o niedojrzałości, a teraz do tego pycha i egoizm. W połączeniu z utwierdzaniem samych siebie w tym, że kryzys to bzdura, bo go nie było, bo zdradzony go nie widział, A tak w ogóle zdradzony jest lepszy, bo nie zdradził. I dojrzalszy, i mądrzejszy...
to zastanawiam się, jak do tak pysznych ludzi, przekonanych o swojej wyższości, lepszości, dojrzałości, odpowiedzialności...kryształów... mają wrócić wiarołomni współmałżonkowie?
Nie wraca się do odczłowieczonych "ideałów".
Przykro mi Jacku, że to na twoim tekście zrobiłam, ale niestety on był jak by kwintesencją.
Nie tylko Ty tak tu myslisz, piszesz...i pewnie w życiu - robisz.
Wiem, że wyrządzono wam ogromną krzywdę.
Nie wiem jak ona boli, bo jej nie doświadczyłam. Doświadczyłam czegos innego, co z resztą wszyscy wiedzą.
Ale nie wiem, czy wszyscy wiedzą, że tak wdeptujecie systematycznie, metodycznie i z premedytacją wiarołomnych współmałzonków w ziemię, że choć jest ich na tym forum co nie co, nie odzywają się, bo czują się tu jak błoto.
Czy o to chodzi Wam na tym katolickim forum?
O atmosfere zeszmacenia "przeciwnika" do tego stopnia, żeby poczuł się nic nie wartym zerem, który nie ma prawa całowac ziemi, po której stapały wasze stopy?
Tak nie buduje sie atmosfery wybaczenia, pojednania i miłości bliźniego.
I jaka byście sie nie podparli konferencją, nic to nie da.
Trzeba się nad bliźnim pochylić, zrozumieć, a nie mieszać go z błotem z rynsztoka w świetle własnej idealności.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 21:17
No, przypuszczałem że może być jakaś reakcja, ale żeby aż taka?
Lustro
Napisałem CZASAMI?
Pewnie nie zauważyłaś?
A może chciałem napisać coś, żeby autorka wątku przestała się samooskarżać?
Ale zostałem odebrany, jako oskarżający.
No trudno, przeżyję.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 21:42
Jacek-sychar napisał/a:
No, przypuszczałem że może być jakaś reakcja, ale żeby aż taka?
Lustro
Napisałem CZASAMI?
Pewnie nie zauważyłaś?
A może chciałem napisać coś, żeby autorka wątku przestała się samooskarżać?
Ale zostałem odebrany, jako oskarżający.
No trudno, przeżyję.
Jacku
a ja napisałam, że przepraszam, że akurat na Twoim poście zrobiłam taką analizę
ja myslę, że autorka wątku doskonale wie, co ja myślę w jej temacie, bo juz to pisałam
rzecz w tym, że utwierdzanie siebie samego oraz siebie na wzajem, że nie ma kryzysu i nie było, a tak wogóle to wiadomo, że winny jest tylko wiarołomny...jest podejsciem bardzo wygodnym, ale donikąd tak na prawdę nie prowadzącym.
Mam prosbę, bo moze wydaje mi się, kto moze powiedzieć w taki sposób:
ja uważam, że nie byłow tym ani mojej winy, ani wkładu, bo współmałżonek był niedojrzały i winny i zdradził...i jednak na tym fundamencie odbudowaliśmy nasze małżeństwo,
jesteśmy razem, kochamy się, szanujemy, jestesmy w sposób ludzki szczęśliwi
????
Jest na tym forum kilka ( a moze i kilkanaście) osób, które zdradziły.
Część z nich odzywa się do mnie. Ale nie odezwa się na forum, bo... bo ja mam skórę słonia i bezczelność, i butę, i niepokorę, i niewyparzony pysk...a one nie.
Bo czytając takie wypowiedzi czuja sie jeszcze mniej warte czegokolwiek, od przebaczenia począwszy.
Ale te osoby sa takimi samymi ludźmi ja wy, jak ja, jak wasi współmałżonkowie.
Tak samo mają prawo do błędów, nawet ogromnych. Do empatii. Do zrozumienia. Do wybaczenia.
A skoro sa posród ludzi tak bardzo dojrzałych i prawych - dajcie im to odczuć.
Elu
Przepraszam, że na Twój wątek znowu wróciła ta dyskusja...ale chyba jest we właściwym miejscu. Ostatecznie została wysnuta z Twojej historii.
Masz prawo do wszystkich bóli, frustracji, obaw i wahań...o których piszesz.
To chyba całkiem normalne.
Tylko nie zatrać się w nich.
Ale czytając Ciebie mam wrażenie, że wyciągnęłaś bardzo dobre wnioski i idziesz w dobrym kierunku.
Jesteś mądrą i roztropną kobietą.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 22:01
lustro napisał/a:
Że trwał latami całymi w sowim postepowaniu wobec współmałzonka, niezauważająć ( bo nie widziała, albo nie chciał widziec) dokąd prowadzi jego postepowanie.
Jacek-sychar napisał/a:
Najczęściej jest to wynik niedojrzałości zdradzającego.
To moim zdaniem nie jest uproszczenie, tylko definicja, zaistniałego faktu.
Lustro, sory żzapiję znowu do ciebie. Jednak mi osobiście pomogło przyznanie się do swoich własnych nieumiejętności, ułomności. Przecież na lewiznę poszedłem bo koledzy mówili że baba i tak zdradzi, wiec muszę być pierwszy żeby nie bolało, poszedłem bo żona mnie nie rozumiała, bo się nie wypełnialiśmy, bo wymagała, bo ,bo,bo,bo. Wiem jednak że to mie brakowało czegoś a nie jej. Brakowało mi umiejetności uzupelniania braków ,zgodnie z przysięgą.
Kiedy żona odeszła, defacto nie powinienem uronić łezki ,ponieważ była do elokwentna jej reakcja na uzuskane informacje.
Nie szukam już winy w niej , w ludziach, rodzinie.
Nie jesteś już zmęczona ciągłym tłumaczeniem że to mąż był winny. Nie nuży cie odpieranie ataków?
Mi osobiście pomogło przyznanie się do błędów, przed Bogiem i ludzmi. Nie chcę więcej wracać do spirali oskarżeń i roszczeń. One w sumie były mi potrzebne do samousprawiedliwiania .
W końcu zadałem sobie pytanie, po co marnuje czas na wymyślanie tych usprawiedliwień?, kiedy defakto szybciej jest być uczciwym i otwartym.
ela610 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-18, 23:01
Dobrze ze dyskutujcie na moim wątku. Po to go zaczęłam. I czytam wszystkie wypowiedzi, wszystkie są w jakimś sensie wartościowe bo przedstawiają różne punkty widzenia. Dzięki temu mogę się więcej nauczyć korzystając z Waszych doświadczeń.
Oj uczyć zdrada pokory, oj uczy. Teraz już wiem jak malo moge sobie w życiu zaplanować.
I apele do tych co zdradzili - piszcie tu, dyskutujcie, doradzajcie nam. Mój mąż mnie zdradził w okropny sposób, ale kochałam go i serce moje jest przepolowione wątpliwościami co dalej. Chce rad i tych co zdradzili i tych co zdrady doznali. Same zapewnienia męża o błędzie, poprawie i dozgonnej milosci jakos jeszcze do mnie nie przemawiaja.
A z drugiej strony tak mocne przemawiające słowa o. Szustaka, choćby w konferencji 'milosc, szmaragd i krokodyl'. To ma sens co mówi, kochać innych prawdzieie, wybaczac, miłować miłością bezwarunkową ....oj kłania mi się praca nad sobą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.