Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Chce uratowac moje malzenstwo - prosze o pomoc
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-18, 14:34   

Nirwanna napisał/a:


Pavel, Cardiff.
Po co szukasz czegoś po omacku, skoro masz pod ręką specjalistów, którzy jakby specjalnie dla Ciebie do uk przyjechali, właśnie na ten moment?


Chcialem, nawet bardzo tam pojechac. Jakos mi niestety tylko uciekl fakt, ze to sie odbywa w ten weekend (chyba ze zle zrozumialem i takowe ognisko bedzie tam na stale), co sila rzeczy spowodowalo, ze wyjazd byl niemozliwy (sprawdzilem date wczoraj wieczorem :(((). Bardzo tego zaluje, bo wiem, ze tam moglbym znalezc pomoc. Nie wiem dlaczego, ale wbilem sobie w glowe, ze to za miesiac :/
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 13:33   

Kolejny dzien, i nagle rozbicie wszystkiego co wiedzialem. Co prawda czasem uciekalem od takich mysli, dochodzily do mnie takie opinie od moich najblizszych juz przed slubem. Jak widac, kochajac i wierzac w to co robie, nie traktowalem tych ostrzezen powaznie. Moj, nasz problem niestety okazuje sie duzo bardziej zlozony niz myslalem.
Gdy zona powiedziala, ze juz mnie nie kocha, zrobilem rachunek sumienia, ubiczowalem sie solidnie ja usprawiedliwiajac. Czas jednak przyniosl chlodniejsza analize, ktora zostala zwienczona i podsumowana wczoraj wieczorem. Okazalo sie, ze zona wyszla za mnie glownie dlatego, ze ja mocno kochalem (wciaz kocham). To bylo dla niej bardzo wazne, drugim istotnym powodem byl fakt, ze uwazala (i uwaza) mnie za dobrego czlowieka, ktory w przeciwienstwie do jej ojca nie skrzywdzi jej, bedzie odpowiedzialny, nie bedzie pil i zdradzal, bedzie dobrym ojcem. Slowem - jesli nawet w jakis sposob kiedykolwiek mnie kochala, byla to od poczatku milosc mocno wybrakowana. Nie bez powodu byla dla mnie bardzo oziebla (zwlaszca w stosunku do moich oczekiwan, ale i obiektywnie - namacalnie widziala to np. moja rodzina), dawkowala mi cieplo (chociaz na tym polega jej magia, albo moje wlasne skrzywienie wyniesione z dziecinstwa, ze te szczatki ciepla dawaly mi szczescie i spowodowaly, ze nie dostrzeglem istoty problemu).
Jestem na cala te sytuacje za maly, zbyt glupi i bezsilny. Nie wiem, czy ona przez urazy i krzywdy z dziecinstwa jest w stanie pokochac mezczyzne, bo na chlodno wychodzi, ze od poczatku zwiazku podswiadomie szukala we mnie tylko wad. Oczywiscie byly chwile w ktorych byla szczesliwa, to bylo widac. Ale jeszcze przed slubem miala mysli, ze mnie nie kocha, ze nie jestem tym z kim chcialaby byc. I te mysli co jakis czas wracaly, odganiala je, zyla dniem codziennym. Wczoraj sobie uswiadomilem, ze zylem w klamstwie i iluzji. Zona nigdy sie tak naprawde przede mna nie otworzyla, nie zaufala. Malzenstwo z rozsadku, co brzmi dziwnie, bo dzieci urodzily sie po slubie, zareczyny byly sporo przed slubem. Teraz zbyt ja to przytlacza, nie chce byc z kims kogo nie kocha (dodatkowo, patrzac z jej strony, ranilem ja od dlugiego czasu, czyli jest bol, niechec i nieufnosc. Ja zas zrozumialem, ze moje odsuniecie to splot wielu czynnikow, glownie obawa, ze dostane kolejnego kopniaka zblizajac sie do niej, bylem kompletnie niedowartosciowany, bo pozytywow na swoj temat od niej nie slyszalem niemal nigdy, krytyki zas morze, czesto zupelnie nieuzasadnionej. Wg teorii Greya - zaszywalem sie w jaskni, niestety zupelnie nieodpowiedniej jaskini).
Czy jest tu co ratowac? Ja czuje, ze ze wzgledu na dzieci, musimy, zona rowniez jest sklonna, chociaz nie czuje, ze jest na to gotowa. Powody - Dzieci, rowniez obawia sie samotnosci. Tyle, ze zaczynajac "od poczatku", najpierw zona musialaby rozliczyc sie z przeszloscia, oczyscic. Pozniej moglibysmy zaczac budowac, w oparciu o zupelnie inne zasady niz dotychczas. Nie wiem czy to jest mozliwe, wierze, ze tak...chce wierzyc. Nie wiem co jej jest do tego potrzebne. Psycholog? Oczywiscie najlepsza odpowiedzia jest Bog, ale ona nie wierzy, nie zapowiada sie tez aby miala uwierzyc, ja zas z pewnoscia nie bede na to naciskal. Pytam sie siebie, Was rowniez, czy da sie wyleczyc taki bol, nieufnosc, strach przed dawaniem milosci, ewentualnie impotencje uczuciowa. Moja wiara bierze sie z milosci, oraz obserwacji - te male skrawki ciepla ktore otrzymywalem, swiadczyly o poteznym potencjale zony. Ale moze sobie to wmawialem, nie moge tego wykluczyc.
Wiem, ze wszystko w rekach Boga, jednakze potrzebuje ziemskich odpowiedzi. Gdzie pytac? Jak znalezc na moje pytania odpowiedzi, czy da sie je znalezc? Czy pownienem wciaz walczyc? Bo ona nie bedzie chciala wiecznie zyc w malzenstwie z rozsadku, ja rowniez nie wiem, czy mimo checi poswiecenia sie dla dzieci, bylbym w stanie to udzwignac, bo czuje duza potrzebe milosci. Zyjac ze swiadomoscia jej braku, nie wiem czy potrafilbym ja dawac. Wiem, ze i mi przydalby sie psycholog. Mamy jednak ograniczenia - zarowno finansowe jak i spowodowane faktem, ze mieszkamy za granica. Jak widac, moje problemy, gdy pisalem pierwszy post, byly smieszne w porownaniu do rzeczywistych.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 14:08   

Pawle

Moja żona tez pochodzi z podobnej rodziny jak Twoja i podobnie się zachowywała.
Najgorsze, że swoje złe wzorce zachowań udało się jej przenieść w dużej części na dzieci. Niestety przez konieczność utrzymywania rodziny zbyt długo nie było mnie w domu.

Po prostu ten typ tak ma. Brak ciepła, myślenie tylko o sobie, częste kłamstwa w sprawach, które absolutnie nie były jakoś drażliwe. Po prostu dla zasady lepiej nie mówić prawdy.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 14:17   

Jacek-sychar napisał/a:
Pawle

Moja żona tez pochodzi z podobnej rodziny jak Twoja i podobnie się zachowywała.
Najgorsze, że swoje złe wzorce zachowań udało się jej przenieść w dużej części na dzieci. Niestety przez konieczność utrzymywania rodziny zbyt długo nie było mnie w domu.

Po prostu ten typ tak ma. Brak ciepła, myślenie tylko o sobie, częste kłamstwa w sprawach, które absolutnie nie były jakoś drażliwe. Po prostu dla zasady lepiej nie mówić prawdy.


Ja nie szukam kozla ofiarnego, uwazam, ze to nie jej wina, a forma choroby, defektu (ktory mam nadzieje jest uleczalny), z pewnoscia rowniez niedojrzalosc i jakas forma egoizmu. Dodatkowo (i na w tym rozwniez upatruje naszych szans), tak naprawde nie rozumialem jakie potrzeby maja kobiety, jakie potrzeby ma Ona. Przeciez mozliwe jest, zegdybym dawal jej to, czego oczekuje, gdybym zamiast ja bardziej zamykac sprobowal ja otworzyc, mozliwe ze swym zachowaniem bym ja "uleczyl". Zabraklo mi wiedzy, doswiadczenia, pracy. I nie zdawalem sobie sprawy, ze jest problem i jaka jest jego istota. Nie uwazam tez, ze jest taka egoistka z natury, wiem jak mocno kocha dzieci, widze tez jak cierpi teraz. Raczej bala sie dawac, bojac sie ze zostanie to wykorzystane przeciwko niej (w podatku szybciej podswiadomie nie swiadomie). Jestem gotow, poswiecajac teraz swe ego i dume walczyc, nawet gdy okolicznosci sa dla mnie tak bolesne a widoki beznadziejne. Nikt nie mowil, ze bedzie latwo. Wierze, ze to wszystko ma swoj cel, wierze, ze Bog ulituje sie nad naszymi dziecmi, nad nami rowniez. Wiem, ze dla Boga nie ma spraw niemozliwych. W tym zawiera sie cala ma nadzieja. Ze swej ziemskiej strony chce jednakze znalezc jakies rozwiazania, o ile to mozliwe, bo nie mam zamiaru usiasc na tylku i tylko czekac.
 
     
Kartofelek
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 14:44   

Pavel napisał/a:
Kolejny dzien, i nagle rozbicie wszystkiego co wiedzialem. Co prawda czasem uciekalem od takich mysli, dochodzily do mnie takie opinie od moich najblizszych juz przed slubem. Jak widac, kochajac i wierzac w to co robie, nie traktowalem tych ostrzezen powaznie. Moj, nasz problem niestety okazuje sie duzo bardziej zlozony niz myslalem.
Gdy zona powiedziala, ze juz mnie nie kocha, zrobilem rachunek sumienia, ubiczowalem sie solidnie ja usprawiedliwiajac. Czas jednak przyniosl chlodniejsza analize, ktora zostala zwienczona i podsumowana wczoraj wieczorem. Okazalo sie, ze zona wyszla za mnie glownie dlatego, ze ja mocno kochalem (wciaz kocham). To bylo dla niej bardzo wazne, drugim istotnym powodem byl fakt, ze uwazala (i uwaza) mnie za dobrego czlowieka, ktory w przeciwienstwie do jej ojca nie skrzywdzi jej, bedzie odpowiedzialny, nie bedzie pil i zdradzal, bedzie dobrym ojcem. Slowem - jesli nawet w jakis sposob kiedykolwiek mnie kochala, byla to od poczatku milosc mocno wybrakowana. Nie bez powodu byla dla mnie bardzo oziebla (zwlaszca w stosunku do moich oczekiwan, ale i obiektywnie - namacalnie widziala to np. moja rodzina), dawkowala mi cieplo (chociaz na tym polega jej magia, albo moje wlasne skrzywienie wyniesione z dziecinstwa, ze te szczatki ciepla dawaly mi szczescie i spowodowaly, ze nie dostrzeglem istoty problemu).
Jestem na cala te sytuacje za maly, zbyt glupi i bezsilny. Nie wiem, czy ona przez urazy i krzywdy z dziecinstwa jest w stanie pokochac mezczyzne, bo na chlodno wychodzi, ze od poczatku zwiazku podswiadomie szukala we mnie tylko wad. Oczywiscie byly chwile w ktorych byla szczesliwa, to bylo widac. Ale jeszcze przed slubem miala mysli, ze mnie nie kocha, ze nie jestem tym z kim chcialaby byc. I te mysli co jakis czas wracaly, odganiala je, zyla dniem codziennym. Wczoraj sobie uswiadomilem, ze zylem w klamstwie i iluzji. Zona nigdy sie tak naprawde przede mna nie otworzyla, nie zaufala. Malzenstwo z rozsadku, co brzmi dziwnie, bo dzieci urodzily sie po slubie, zareczyny byly sporo przed slubem. Teraz zbyt ja to przytlacza, nie chce byc z kims kogo nie kocha (dodatkowo, patrzac z jej strony, ranilem ja od dlugiego czasu, czyli jest bol, niechec i nieufnosc. Ja zas zrozumialem, ze moje odsuniecie to splot wielu czynnikow, glownie obawa, ze dostane kolejnego kopniaka zblizajac sie do niej, bylem kompletnie niedowartosciowany, bo pozytywow na swoj temat od niej nie slyszalem niemal nigdy, krytyki zas morze, czesto zupelnie nieuzasadnionej. Wg teorii Greya - zaszywalem sie w jaskni, niestety zupelnie nieodpowiedniej jaskini).
Czy jest tu co ratowac? Ja czuje, ze ze wzgledu na dzieci, musimy, zona rowniez jest sklonna, chociaz nie czuje, ze jest na to gotowa. Powody - Dzieci, rowniez obawia sie samotnosci. Tyle, ze zaczynajac "od poczatku", najpierw zona musialaby rozliczyc sie z przeszloscia, oczyscic. Pozniej moglibysmy zaczac budowac, w oparciu o zupelnie inne zasady niz dotychczas. Nie wiem czy to jest mozliwe, wierze, ze tak...chce wierzyc. Nie wiem co jej jest do tego potrzebne. Psycholog? Oczywiscie najlepsza odpowiedzia jest Bog, ale ona nie wierzy, nie zapowiada sie tez aby miala uwierzyc, ja zas z pewnoscia nie bede na to naciskal. Pytam sie siebie, Was rowniez, czy da sie wyleczyc taki bol, nieufnosc, strach przed dawaniem milosci, ewentualnie impotencje uczuciowa. Moja wiara bierze sie z milosci, oraz obserwacji - te male skrawki ciepla ktore otrzymywalem, swiadczyly o poteznym potencjale zony. Ale moze sobie to wmawialem, nie moge tego wykluczyc.
Wiem, ze wszystko w rekach Boga, jednakze potrzebuje ziemskich odpowiedzi. Gdzie pytac? Jak znalezc na moje pytania odpowiedzi, czy da sie je znalezc? Czy pownienem wciaz walczyc? Bo ona nie bedzie chciala wiecznie zyc w malzenstwie z rozsadku, ja rowniez nie wiem, czy mimo checi poswiecenia sie dla dzieci, bylbym w stanie to udzwignac, bo czuje duza potrzebe milosci. Zyjac ze swiadomoscia jej braku, nie wiem czy potrafilbym ja dawac. Wiem, ze i mi przydalby sie psycholog. Mamy jednak ograniczenia - zarowno finansowe jak i spowodowane faktem, ze mieszkamy za granica. Jak widac, moje problemy, gdy pisalem pierwszy post, byly smieszne w porownaniu do rzeczywistych.


Moja żona postepowała bardzo podobnie, również przed ślubem rodzina widziała jaka ona jest, ja im nie wierzyłem (czy 1 osoba na 100 może mieć rację ? Wtedy w moim myśleniu tak było, ja ją kochałem i kocham ją nadal). Szydziła przy mnie z moich rodziców, zwymyślała na ich temat ubliżała im... To samo z całą moją rodziną, tak mnie nastawiła przeciw nim, że ich nienawidziłem (aż i wstyd za słowa które piszę :-(

U niej przez spory okres czasu brakowało ojca w domu (myślę, że nie chciał podporzadkować się matce mojej żony, dlatego sie go pozbyła) i u mnie jest tak samo.
Dokładnie ten sam schemat myślenia jest u mojej żony (co nie znaczy, że nie miałem swoich grzeszków, ale napewno nie takich aby wysunąć pozew rozwodowy...).
Nie rozumiem, dlaczego tacy ludzie chcą się wiązać i później psuć wszystko na czym im zależało, niszczyć własne dziecko ( wiedząc samemu jaki to koszmar przeżyć tak dzieciństwo).
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 15:10   

Szukajac w internecie o zaburzeniach wynikajacych z dziecinstwa natknalem sie na artykul. Wkleje fragment, poza tym, ze widze, ze zona kocha dzieci (chociaz w jakis sposob faworyzuje "slodszego" syna) wszystko sie zgadza. Zona w mojej ocenie prawdziwie kocha tylko swoich braci i matke, do tej jednakze rowniez ma wewnetrzny zal. Oczywiscie nie wiem tez, jak jest z przyjaciolmi, ale zona zawsze miala trudnosci w nawiazywaniu znajomosci.


"Osoby niedojrzałe emocjonalnie wciąż tkwią w okresie dzieciństwa. Wskutek niezaspokojonych potrzeb, nigdy z dziecięcego egocentryzmu nie wyrosły. Oczekują ciągłej uwagi, zabiegają o uznanie i akceptację, a gdy inni nie poświęcają im wystarczająco dużo czasu, czują się odrzucone i niekochane. Nie rozumieją, co mają na myśli inni, mówiąc o przyjaźni i szczerej miłości, dojrzałe emocje osób dorosłych są dla nich niezrozumiałe. Ich związki z otoczeniem są powierzchowne i oparte na woli, a nie na uczuciu. Podtrzymują przyjaźnie, ponieważ uważają, że tak trzeba, a nie z potrzeby serca. Małżeństwa osób niedojrzałych emocjonalnie są zawierane ze względów praktycznych – nie rozumieją oni do końca, czym jest miłość i przekonują samych siebie, że jest ona tym, co oni „odczuwają”. Zazwyczaj związki te nie są trwałe, gdyż osoba niedojrzała wymaga ciągłej i całkowitej koncentracji na sobie, a jeśli jej nie otrzymuje, nierzadko popada w depresję lub wycofuje się z relacji. Związki te zawsze są ułomne – brakuje im psychicznej więzi, która powinna stanowić podwaliny związku między dwiema osobami. Niedojrzałość emocjonalna jest tak wielką przeszkodą w zbudowaniu zdrowej relacji, że nawet Kościół Katolicki uznał ją za przeszkodę do zawarcia małżeństwa oraz podstawę do jego unieważnienia. ( tutaj autor artykulu sadzac po komentarzach pod nim popelnil chyba blad)

Najczęściej osoby z zespołem niezaspokojenia emocjonalnego wcale nie pragną mieć potomstwa. Zdają sobie sprawę ze swej niemożności szczerego kochania oraz wzięcia odpowiedzialności za nowe życie. Gdy jednak dziecko pojawi się na świecie, nie potrafią obdarzać go czułością, traktują chłodno i poświęcają mu tylko tyle czasu, ile muszą. Choćby bez zarzutu wykonywały wszystkie czynności „higieniczne” związane z opieką, nie dostarczają dziecku tego, czego ono najbardziej potrzebuje. Dojrzałe pragnienie posiadania potomstwa pojawia się jednak u tych osób, które na drodze terapii poczyniły znaczne postępy w rozwoju emocjonalnym."


Wypisz, wymaluj - niemal wszystko w komplecie. Oczywiscie byly rowniez dobre chwile, czulosc, cieplo. Ale ogolny obraz mam wlasnie taki. Ponoc chociaz choroba ta jest malo zglebiona, da sie to leczyc terapia, bede szukal dalej...
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 15:18   

Pavel, panuje tu u nas na forum taki dobry zwyczaj, że jak umieszczamy jakiś cytat, to podajemy jednocześnie jego źródło, np, link do całego artykułu.
Mógłbyś go podać?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 16:06   

Cytat jest stąd:
http://psychika.net/2009/...cjonalne-w.html
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-19, 16:22   

twardy napisał/a:
Pavel, panuje tu u nas na forum taki dobry zwyczaj, że jak umieszczamy jakiś cytat, to podajemy jednocześnie jego źródło, np, link do całego artykułu.
Mógłbyś go podać?

Wybaczcie, nie wiedzialem. Nadrabiam:
http://psychika.net/2009/...cjonalne-w.html

Dodam, ze moja zona nie jest jakims skrajnym przypadkiem w tym wszystkim, ale najistotniejsze cechy wystepuja, forma moze tylko nie jest chorobliwie skrajna. Oczywiscie nie twierdze, ze jest zyciowo nieodpowiedzialna, bo dobrze zajmuje sie domem, wczescniej matkowala mlodszym braciom, gdyz jej mama wyjechala sama za granice w celach zarobkowych, gdy zona byla nastolatka. Poza ojcem, na pewno jest jakis bol, slad tego, ze mama ja opuscila gdy najbardziej jej potrzebowala. Ona i jej bracia sa wrecz przewrazliwieni na pukcie swojej mamy. Kochaja ja, rozumieja powody jej decyzji (bo bieda byla duza), ale slad pewnie w glowie zostal.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-20, 10:49   

Pavel, ale ile w tym czasie zrobiłeś 'analiz' siebie? Jak poprawiłeś relacje z Bogiem? Dobrze wiedzieć jaki problem ma żona bo to pozwala mądrze działac ale najpierw Ty - Ty masz zmienić siebie a nie żonę :)
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-20, 11:49   

Mrówka napisał/a:
Pavel, ale ile w tym czasie zrobiłeś 'analiz' siebie? Jak poprawiłeś relacje z Bogiem? Dobrze wiedzieć jaki problem ma żona bo to pozwala mądrze działac ale najpierw Ty - Ty masz zmienić siebie a nie żonę :)


Mrówka ma rację, dodam tylko, że aby zostać psychologiem czy psychiatrą trzeba ukończyć 5 letnie studia, a to i tak mało, potem dodatkowe kursy, szkolenia....
Nie baw się w jakieś psychoanalizy po przeczytaniu kilku art w internecie.

Jeśli Wam (i Tobie i żonie) zależy na związku to udajcie się do dobrego specjalisty.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-20, 14:02   

Mrówka napisał/a:
Pavel, ale ile w tym czasie zrobiłeś 'analiz' siebie? Jak poprawiłeś relacje z Bogiem? Dobrze wiedzieć jaki problem ma żona bo to pozwala mądrze działac ale najpierw Ty - Ty masz zmienić siebie a nie żonę :)


Juz odpowiadam ;) Zaczalem od siebie. Zrobilem dokładna analizę swoich grzechów, grzeszków, zachowań i cech ktore odpychają kobiety. Zrobilem dokładna analizę calego zwiazku, na poczatek patrzac pod katem tego, co ja robilem zle, czego nie robilem. Zaczalem sie intensywnie dokształcać aby zdobyc wiedzę na temat kobiet - ich potrzeb, oczekiwań. Poprawiłem relacje z dziecmi z dobrych na bardzo dobre. Jesli chodzi o Boga - zawierzyłem jego woli, powróciłem do Niego, modlę sie, staram sie naprawic krzywdy ktorych sie dopuszczałem nawet majac dobre intencje. Wybaczyłem zonie cale zło i oziębłość i prosilem o wzajemność.
Ja zaczalem zmieniać siebie - bezwarunkowo. Nie po to aby jej cos udowodnic. I nie chce zmieniać jej - ja ja akceptuje z pakietem wad i zalet. Chce jej pomoc, pomoc naszej rodzinie, aby nasze dzieci mialy szanse na normalne zycie. Bez nas obojga - beda skaleczone. Zona wyraznie jest oziębła, ciągną sie za nia demony przeszłości, moj brak świadomości tego faktu orAz znajomosci jej potrzeb jak widac nie pozwolił ich odgonic, chociaz mam świadomość, ze przede mna zona byla jeszcze bardziej zamknięta. I ja szukam odpowiedzi - nie uwazam ze je znalazlem. Szukam pomocy, dlatego przeczesuje internet. Bede sie to starał konsultować z psychologami, bo oni wlasnie maja i wiedzę i doswiadczenie, ktorych mi brakuje. Ja mam natomiast wiarę i wole, aby walczyc i poświęcając męska dumę, przy jej obojętności i oziębłości chciec jej pomoc. W koncu to przysięgałem przed ołtarzem. Byc przy niej i pomagać nie tylko w słoneczne dni...
Wyłączając dzieci (ktore nie bede klamal - daja mi najwieksza motywacje, ich szczescie jest dla mnie duzo wazniejsze niz moje), latwiej byloby mi poszukac jakiegos mniej skomplikowanego "egzemplarza". Nigdy nie mialem z kobietami problemu. Tyle ze nie zawsze latwiej oznacza lepiej, no i jestem współodpowiedzialny za zycie i rozwoj moich cudownych dzieci.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-20, 14:12   

Gratuluję Pavle Twojej szybkości w uporaniu się z analizą swojego życia.
Jesteś na forum dwa tygodnie i już dokonałeś analiz. Mi rok zajęło dojście do siebie. Teraz, po 5 latach, dalej nad sobą pracuję i nie wiem, ile mam do końca mojej drogi "analitycznej".

Pavel napisał/a:
Szukam pomocy, dlatego przeczesuje internet

Ja internet stosuję bardzo ostrożnie. Każdy tam może napisać, nie jest to recenzowane. Można z tego korzystać, gdy jest się już trochę (albo lepiej więcej) zorientowanym. Ja oparłem się na książkach, które dają większą wiarygodność informacji.

Życzę powodzenia na dalszej drodze.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-20, 14:43   

Jacek-sychar napisał/a:
Gratuluję Pavle Twojej szybkości w uporaniu się z analizą swojego życia.
Jesteś na forum dwa tygodnie i już dokonałeś analiz. Mi rok zajęło dojście do siebie. Teraz, po 5 latach, dalej nad sobą pracuję i nie wiem, ile mam do końca mojej drogi "analitycznej".

Pavel napisał/a:
Szukam pomocy, dlatego przeczesuje internet

Ja internet stosuję bardzo ostrożnie. Każdy tam może napisać, nie jest to recenzowane. Można z tego korzystać, gdy jest się już trochę (albo lepiej więcej) zorientowanym. Ja oparłem się na książkach, które dają większą wiarygodność informacji.

Życzę powodzenia na dalszej drodze.



Nie wiem czy dobrze to odczytuje, ale wydaje mi sie, ze to odbieranie mnie jako kogos komu sie wydaje, ze wszystko wie, ze wszystkim sie uporał i teraz chce tylko "naprawic" zone.
Ja w ten sposob nie mysle. Kazdy dzien przynosi nowe analizy, mnie samego rowniez, na to potrzeba wiecej niz 2 tygodnie, miesiace czy lata. Wciaz dopadają mnie chwile słabości, chociaz generalnie mocno sie wzmocniłem. Użalanie sie nad własnym losem nic mi nie da, mimo iż świadomość faktu, ze zona wyszla za mnie bardziej z chłodnej kalkulacji niz nawet naiwnej miłości boli. I to bardzo. Widocznie taka moja pokuta za przeróżne grzechy w zyciu, tylko Bog to wie, moze to forma pomocy dla mnie, dla nas...nie wiem. Rowniez traktuje internet ostrożnie, to sa wskazówki, książkami tez sie zajmę, tak jak kontaktem ze specjalistami, oni moga pomoc najbardziej.
Dziekuje za zyczenia...wszystko w rękach Boga, ale szczęściu trzeba pomoc
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9