Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-10-04, 19:05 zdrada w narzeczeństwie
Czy jeżeli jedna osoba zdradzi w narzeczeństwie to nie ma ratunku już dla tego związku? Czy należy z siebie zrezygnować czy warto walczyć?
Związek dwóch ludzi trwał 4 lata, od pół roku byli narzeczeństwem. Mniej więcej od 1,5roku był to związek na odległość. Wszystko się układała, dobrze się dogadują, ale ciągle kłócą. Ona kłóci się o odległość, o brak czułości, jest zachłanna uczuć, za mało jej uwagi. Po ślubie musiałaby wyjechać za granicę i bardzo się tego boi. Oddalają się od Boga, żyją w nieczystości. Ona kilka razy rezygnuje ze mszy świętej, nie chodzi do spowiedzi.
Wtedy w pracy pojawia się kolega, podrywa ją 2 miesiące, mąci jej w głowie. W tym czasie jest na naukach przedmałżeńskich, gdzie poruszany jest temat zdrady. Obiecuje sobie to zerwać, żeby do niczego nie doszło więcej, zakończyć flirt. ALE nie idą do spowiedzi. Po naukach jest super, ale znowu grzeszą. On wyjeżdża ponownie.
Ona po paru dniach! Omamiona flirtem, który chciała by skończyć i nie potrafi, bo nie ma wsparcia i jest zatracona.
Zdradza. Poszła z nim porozmawiać przy alkoholu i...zdradziła.
Wtedy otwierają się oczy, ale jest za późno.
Zdradziła.
Widzi co zrobiła, biegnie do spowiedzi, wyrzuty sumienia są okropne. Ale już się stało.
Czy ona ma szansę już więcej tego nie zrobić? Czy jak raz zdradziła to szatan będzie zawsze ją w tę stronę pchał?
Czy powinna powiedzieć narzeczonemu i z nim zerwać?
Czy warto ratować taki związek? Czy to oznaka, że należy go zerwać?
Czy osoba, która raz zdradzi będzie to robiła także w przyszłości?
Czy narzeczony, który przebaczy, będzie mógł jej zaufać? Czy lepiej byłoby zerwać wszystko? Czy bezpieczniej jest uciec teraz?
W takim przypadku Bóg przebacza, człowiek nie zawsze...jednak, gdyby to była zdrada w małżeństwie, która skończyłaby się rozwodem...
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-04, 21:12
Witaj, Kasiubasiu,
Przede wszystkim - czy piszesz o sobie? Jak widzisz tę sytuację, czy widzisz przyczyny dlaczego doszło do zdrady? Czy widzisz jeszcze jakieś wyjście z tej sytuacji, oprócz tych które opisałaś?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-04, 21:22
kasiabasia,
witaj na forum. Przenioslam twoj temat do kacika dla narzeczonych , bo tu powinien sie znalezc tematycznie.
Na poczatek zachecam wysluchaj:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11061 pewnie sie przyda. Ponadto zapoznaj sie z nauczaniem i wspolnota Czystych serc- ich periodyk to Milujcie sie, dostepny w kazdym kiosku parafialnym i niektorych kioskach z prasa. http://www.milujciesie.org.pl/
Tam znajdziesz wiele odpowiedzi na swoje pytania, ktorych postawilas niezwykle duzo, ale dobrze.
Skoro juz tu sie znalazlas to zachecam Cie abys tu poczytala rozne watki i materialy, dowiesz sie czym naprawde jest malzenstwo w kryzysie i jak latwo do niego doprowadzic swoja niefrasobliwoscia, a takze jak wielka jest Milosc Boga dla czlowieka, ktory chce podniesc sie z grzechu.
Na poczatek dlaczego piszesz o wydarzeniu zdrady w osobie trzeciej- jesli ciebie to doyczy pisz o sobie, to pomaga wziac odpowiedzialnosc za wlasne czyny, jesli zas dotyczy to osoby Ci bliskiej to odpowiedzi cie nie usatysfakcjonuja z tej racji, ze nie znasz wnetrza serca tej osoby i wypowiedzi innych nie dotkna sedna sprawy i rany jaka zadala zdrada. Czyli ze teoretyzowanie nic nie wniesie do sprawy.
kasiabasia napisał/a:
Wszystko się układała, dobrze się dogadują, ale ciągle kłócą.
Dziwne to ukladanie skoro sie wciaz kloca. roznice zdan nie powinny byc rozwiazywane klotnia tylko rozmowa-pierwszy krok do poprawy to nauka komunikacji zwlaszcza u kobiety skoro to ona taka klotliwa. Ale panu tez sie przyda .
kasiabasia napisał/a:
Ona kłóci się o odległość, o brak czułości, jest zachłanna uczuć, za mało jej uwagi.
Narzeczenstwo od tego jest zeby byc zachlannym na siebie na wzajem , nauczyc sie na siebie czekac cielesnie, duchowo , emocjonalnie i okazywac sobie uwage, ale w rozsadnych granicach. Trzeba nauczyc sie dzielic siebie i swoje potrzeby pomiedzy Boga i przyszlego malzonka, a nastepnie czas pomiedzy Boga, przyszlego meza i siebie oraz reszte swiata, a na dodatek dowiedziec sie jak dawac siebie, zamiast oczekiwac danin od drugiej strony.
kasiabasia napisał/a:
Widzi co zrobiła, biegnie do spowiedzi, wyrzuty sumienia są okropne.
Dobrze, ze pojednala sie Bogiem, ale teraz potrzeba pojednac sie ze soba i realnie odpowiedziec jakie sie ma priorytety, bo takich okazji do skoku na bok mozna miec bardzo wiele w zyciu i braki w narzeczenstwie czy malzenstwie nie moga byc powodem do wykorzystywania takich okazji. Poranic siebie i innych jest latwo, ale leczenie bywa bolesne nie tylko dla sprawcy zranien.
kasiabasia napisał/a:
Czy warto ratować taki związek?
To trzeba rozwazyc we wlasnym sercu, ale jest to doskonaly moment, aby zdac sobie sprawe z obecnej niedojrzalosci do malzenstwa i dac sobie czas na dorosniecie do wyzwania jakie sie chce podjac na cale zycie.
kasiabasia napisał/a:
Czy osoba, która raz zdradzi będzie to robiła także w przyszłości?
To zalezy od tego czy dana osoba uczy sie na wlasnych bledach i czy rzeczywiscie chce kochac na cale zycie.
kasiabasia napisał/a:
Czy narzeczony, który przebaczy, będzie mógł jej zaufać?
Najpierw niech ta osoba zastanowi sie czy chce, umie i powinna na ten temat mowic narzeczonemu w emocjach, czy w danej chwili jest w stanie podjac odpowiedzialnosc za ciezar i skutki swojego dzialania, zycie to nie komedia romantyczna i zakonczenia moga byc rozne. Poniewaz zycia nie mozna opierac na klamstwie trzeba swiadomie i na spokojnie podejmowac decyzje brzemienne w skutki . Narzeczenstwo musi byc wolne od klamstw, zarowno od klamstwa nieczystosci narzeczenskiej- bo to klam zadany czystej milosci, jak i od klamstw zdrady gdyz to zabija zaufanie i nie pozwoli wzrosnac Milosci. Krotko mowiac trzeba dobrze przemyslec moment powiedzenia prawdy i przyjac decyzje narzeczonego owzgledniajac rozpad zwiazku.
kasiabasia napisał/a:
Czy bezpieczniej jest uciec teraz?
Skoro sie nie ucieklo przed grzechem, nie ucieka sie przed pokuta.
Podstawowa sprawa nie pisac scenariuszy zyciowych na przyszlosc, bo one niczemu nie sluza, wszystko trzeba zawierzyc Jezusowi , a On wszystko wyprostuje w zyciu tylko naprawde trzeba Go sluchac.
A skoro kobieta pyta czy warto ratowac zwiazek narzeczenski, po zdradzie, na forum dla poranionych malzonkow to znaczy ze to nie ten facet dziewczyno. Przejrzyj forum- zakochana kobieta nie pyta tylko walczy jak lwica. i facet nie pyta tylko lapie krokodyla golymi rekoma. Takie jest moje zdanie i spostrzezenia.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-04, 21:24
kasiabasia napisał/a:
Wszystko się układała, dobrze się dogadują, ale ciągle kłócą.
KasiuB, gdyby dobrze się dogadywali, nie kłóciliby się, na dodatek ciągle.
Fakt, że opisujesz swoje doświadczenie używając trzeciej formy jest zaskakujący.
Czemu ma to służyć?
W mojej opinii, jeśli JUŻ w narzeczeństwie doszło do zdrady, nie powinno się zawierać związku małżeńskiego.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-04, 21:32
Witaj Kasiu. Rozumiem, że choć w trzeciej osobie, to piszesz o sobie samej? W takim razie będę się zwracać do Ciebie, a nie pisać do jakiejś hipotetycznej onej :)
Osoba która zdradziła, nie musi tego zrobić ponownie, to nie jest jakieś przeznaczenie. Ale warunkiem jest nawrócenie, zrozumienie co mną kierowało, praca nad sobą, nad tymi obszarami które są chore, nieuporządkowane.
Z tego co piszesz, rozumiem że kwestia czystości przedmałżeńskiej była dla Ciebie ważna, a mimo to jej nie dotrzymałaś. Spytaj siebie dlaczego: czy niedostatecznie rozumiesz sens czystości? Czy bliskość fizyczna zapewnia Ci np akceptację, mimo że wiąże się z wyrzutami sumienia? Może masz w ogóle nieuporządkowaną sferę fizyczności/seksualności. Jak? Dlaczego? Poszukaj odpowiedzi sama dla siebie.
Czy informować narzeczonego? Ja uważam że tak. O ile można się zastanawiać czy informować małżonka o zdradzie, to moim zdaniem narzeczony absolutnie ma prawo do takiej informacji.
Czy ratować związek? W pierwszej kolejności ratować siebie. Wrócić do Boga, poukładać sobie w emocjach, w głowie cały ten chaos, a dopiero potem budować relację i myśleć o ślubie.
Poniżej pierwsza konferencja na temat, jaka przyszła mi do głowy:
Jeśli przed ślubem jest taki brak zgody i porozumienia, potem będzie tylko gorzej.
nie ma sensu ubarwiać sytuacji i niepotrzebnie się łudzić.
Piszę z doświadczenia.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 06:06
Bajko, możesz więcej napisać o swoim doświadczeniu? To bardzo pomaga, bardziej niż suche "zrób tak a tak"
1803 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 15:46
kasiabasia napisał/a:
Czy powinna powiedzieć narzeczonemu
tak.
Narzeczony ma prawo wiedzieć w co się pakuje.
Ma prawo podjąć decyzję czy wybacza zdradę czy woli sobie poszukać kogoś innego.
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 16:22
Nirwanna napisał/a:
Bajko, możesz więcej napisać o swoim doświadczeniu? To bardzo pomaga, bardziej niż suche "zrób tak a tak"
W ogóle uważam, że nie wolno tak po prostu mówić komuś "zrób tak a tak". Absolutnie.
Trzeba podejmować samodzielne decyzje. Może kiedyś napiszę o moim doświadczeniu, bo powoli się go zbiera :)
Wiem jedno - kobiety mają tendencję do roztłuamczania sobie, kolorowania, myślenia w stylu "a nie, przecież to zupełnie nie tak, przecież będzie dobrze". A życie to weryfikuje. Jeśli jest źle w narzeczeństwie, jak może być dobrze w małżeństwie? No chyba, że po latach, przy ogromnej Łasce Boskiej... Ale do takiego trwania trzeba heroizmu.
Bez Boga nic trwałego się nie zbuduje. Stąd są zdrady. Niech autorka wątku wszystko dobrze przemyśli, nie wiem, czy jest katoliczką, to inna sprawa. Czystość zachowana w narzeczeństwie potem pomaga.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 17:08
KasiaBasia
Jestem w stanie wyobrazić sobie, że ktoś po 10 czy 20 latach małżeństwa,
znudzony, albo wyposzczony jest w stanie zdradzić, ale żeby przed ślubem?
W okresie gdy powinna być miłość i namiętność, gdy się nie widzi świata poza swoją ukochaną(ym)????
Jeśli teraz jest źle to jak będzie za kilka lat?
Ślub to nie czary mary, welon, ładna sukienka, weselisko....
to nie wystarczy aby przeżyć razem w miłości kolejne kilkadziesiąt lat.
kasiabasia [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 18:10
Dziękuję Wam za odpowiedź.
Tak, ta historia jest o mnie. Jestem osobą, która zdradziła.
Jestem wierząca, ale długo żyłam w grzechu nieczystości z narzeczonym. Co mnie bardzo męczyło początkowo, a potem sprawiało, że przesuwała mi się granica...myślałam o pokusach i przyjemnościach seksualnych większą część dnia...
Nie potrafiliśmy tego przerwać, chociaż moje serce krzyczało, że mam iść do spowiedzi - nie robiłam tego!! Odsuwałam problem, wolałam myśleć o przyjemnościach...
I potem stała się reszta...
On jest dobrym, silnym mężczyzną i gdybym stanowczo powiedziała, że chcę czystości przed ślubem to by się zgodził. Ale nie byłam stanowcza.
Powierzam tę sprawę Bogu.
Chcę wstąpić do Ruchu Czystych Serc i walczyć o siebie.
Ale co z nim? Zadałam wielki ból osobie, którą kocham... Gdybym nie żyła w ciężkim grzechu i nie odsunęła się od Boga to nigdy by do tego nie doszło, bo on zawsze nade mną czuwa, chroni mnie przed grzechem. Byłoby podobnie, gdybym chciała tej ochrony...
Powierzam tę sprawę Bogu i proszę Was o modlitwę za moje serce i mojego byłego narzeczonego.
On chce spróbować mi przebaczyć, ale na razie nie potrafi. Walczy z uczuciem nienawiści do mnie.
Dziękuję za słowo Szustaka oraz za wszystkie odpowiedzi.
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 19:12
Wróć na właściwą drogę :) Nie jest ona łatwa, ale pozwala pięknie żyć. Nie będziesz krzywdziła - siebie przede wszystkim. A potem także i tych, których kochasz. Pozwolisz im wzrastać, wymagając - od siebie i od nich.
Wróć do Pana Bogu oddaj Mu tę sprawę. Narzeczony może potrzebować czasu. Ty też. Jeszcze nic nie jest stracone. Ale trzeba pocierpieć. Jak to się mówi: ile czasu to psuliście, tyle czasu trzeba teraz na naprawę.
Diabeł będzie Cię teraz strasznie kusił.
Powodzenia !!!!!
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 20:48
kasiabasia napisał/a:
On jest dobrym, silnym mężczyzną i gdybym stanowczo powiedziała, że chcę czystości przed ślubem to by się zgodził. Ale nie byłam stanowcza.
Czyli uważasz, że przez to że spałaś ze swoim narzeczonym, zdradziłaś go?
Sorry, ale to niedorzeczne.
Nie uważasz chyba, że jak kochający się ludzie śpią przed ślubem to się zdradzają?
Powiem wiecej, taka zdrada byłaby bardziej wytłumaczalna (wytłumaczalna nie oznacza wybaczalna) gdyby narzeczeni ze sobą nie spali...bo wiadomo, młody wiek, hormony buzują...
Ps. Moim zdaniem zrobicie sobie (ty i narzeczony) wzajemnie krzywdę jak pójdziecie do ołtarza.
Czy naprawdę rozumiecie czym jest miłość?
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-05, 20:51
grzegorz_ napisał/a:
Nie uważasz chyba, że jak kochający się ludzie śpią przed ślubem to się zdradzają?
Grzegorzu, tak, zdradzają się. Ks. Pawlukiewicz o tym mówił. Postaram się znaleźć tę homilię i podlinkować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.