Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam
Chciałabym zapytać jak sobie radzicie z negatywnymi zachowaniami waszych małżonków stosunku do was.
W sytuacji jakiej się znalazłam,( po rozwodzie, próbujemy uregulować sprawy majątkowe) mąż w w stosunku do mnie wyraża taką nienawiść, agresje słowna, złośliwość. Nie można się z nim dogadać w żadnej kwestii. Podczas każdej rozmowy dostaje tyle negatywnych uczuć.
I nie chodzi mi już nawet o to jak to wszystko mnie rani. Zaakceptowałam ,że to koniec, że tak zdecydował ,ma takie prawo, ja chciałam naprawiąć małżeństwo, on nie.Może taki jest Boży plan dla nas. Nie szukam nikogo nowego, nie chcę nowego związku.
Staram się jakoś te sprawy polubownie załatwić, sprawiedliwie, niestety nie mogę się z nim dogadać
Coraz częściej zastanawiam sie jak ja mam czekać? na kogo? kogoś kto tak mnie nienawidzi? Kto nie potrafi z szacunkiem rozwiązać jakby nie było wspólnych spraw . W tym momencie chciałabym być jak najdalej od niego i nigdy więcej go nie spotkać.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 12:19
Qwen
Spójrzmy na tekst w Twoim podpisie postu:
Cytat:
Licz na tych, którzy nie zawodzą: pierwszym jest Bóg, drugim - Ty sam...
Czy z tego tekstu nie można wyciągnąć jakiś wniosków? Staraj się traktować z miłością swojego małżonka, ale przy okazji nie daj się oszukać.
Wiem, jest to bardzo trudne. Ja też nie mogę się dogadać z moją żoną. Jest wiele spraw, które wymagały ustalenia, ale je nawet nie próbuję ich podnosić. Co prawda, ja nie jestem po rozwodzie, więc nie ma takiej konieczności, ale też wolę nie poruszać pewnych spraw, niż doprowadzić do konfliktu. Przy czym ja bardziej boję się swoich reakcji, więc żeby nie zadrażniać sytuacji, pomijam je.
gwen85 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 12:39
Staram sie zmieniać, patrzyć na sprawę , szerzej nie tylko ze swojej perspektywy.
Ale jeżeli coś wspólnie ustalamy, załatwiamy , a potem ktoś się w ostatniej chwili rozmysla, .... to jak mam to rozumieć.
Powiedziałam ostatnio Ty podjąłeś taką decyzje, ale konsekwencje tej decyzji, również finansowe musimy ponieść oboje. A on najwyraźniej chce cieszyc się wolnością bez żadnych konsekwencji.
Po prostu ja dalej cały czas ustępuje, próbuje jakoś to załatwić polubownie i nic z tego nie wychodzi i mam tego dość... jestem zmęczona fizycznie i psychicznie, tyle razy wyciągałam ręke do zgody...
Najlepiej jakbyśmy załatwili swoje sprawy i skończyli jakikolwiek kontakt ze sobą, może czas pozwoli nam kiedyś spojrzeć na naszą sytuację z dystansu . Chociaż szczerze powiedziawszy bardzo w to wątpie...
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 13:09
gwen85 napisał/a:
Powiedziałam ostatnio Ty podjąłeś taką decyzje, ale konsekwencje tej decyzji, również finansowe musimy ponieść oboje. A on najwyraźniej chce cieszyc się wolnością bez żadnych konsekwencji.
Gdybym zmienił formę męską na żeńską, to byłoby o mojej małżonce...
Cóż, chyba czas na postawienie granic.
gwen85 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 13:27
Jacku
Nigdy nie umiała postawić zdrowych granic w naszym małżeństwie, teraz się tego uczę.
Ale w obecnej sytuacji wyegzekwowanie ich jest b. ciężkie.
Raczej zastanawiam się żeby to wszystko olać i zostawić, w końcu i jemu powinno zależeć na uregulowaniu tej sprawy i on tak samo musi mieć moją zgodę, żeby coś z tym zrobić.
Bardzo mi teraz potrzeba spokoju i jakieś stabilizacji , a niczego nie jestem pewna,
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 13:48
Qwen
Rób tylko to, co musisz. Bardziej zmuszony do działania jest chyba Twój mąż, więc jemu powinno bardziej na tym, żebyś Ty się na pewne rzeczy zgodziła.
Ja na Twoim miejscu odpuściłbym sobie konfrontację, tzn. robiłbym wszystko, żeby nie musieć się denerwować. Robiłbym tylko te czynności, których brak byłby dla mnie szkodliwy.
gwen85 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 20:46
Jacek dzięki za dobre slowo,
dzisiaj mam gorszy dzień, mam nadzieje że jutro bedzie lepiej
zazdroszcze Ci spokoju i pogodzenia ze sobą i z rzeczywistością
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-17, 21:06
Spokój i pogodzenie się z sobą i z rzeczywistością przychodzi po pewnym czasie ... pracy nad sobą.
A gorsze dni bywają, ale mijają.
fuksja [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-18, 13:09
Gwen, ja mam identyczną sytuację! Mój mąż porzucił mnie i córkę prawie pół roku temu. Z dnia na dzień zakończył małżeństwo i związał się z inną kobietą, z którą będzie miał dziecko. Od tego momentu nie jestem w stanie dogadać się z nim w żadnej kwiestii. Początkowo próbowałam, podpierając się ksiązką o szntażu emocjonalnym i udało mi się namówić go do rozmowy. Jednak kiedy nie przebiegała ona tak jak by tego sobie życzył wycofywał się i znów mur...Więc próbowałam poprzez radcę prawnego - też nic. Kontaktów z córką nie jestem w stanie z nim ustalić, spraw majątkowych tj. jak chociażby samochód też nie. DRAMAT. Wiesz co postanowiłam, że nie będę robiła nic, pozostawiłam to samoistnemu biegowi. Jeżeli mężowi będzie zależało to wkońcu przemówi, jak nie to trudno i będzie ponosił konsekwencje swojego niedojrzałego zachowania. I dzięki temu odzyskałam spokój. Pewnie, że czasami dopada mnie złość na tą sytuację, ale zaraz tłumaczę sobie, że w żaden sposób nie wpłynę na mężą. Modlę się, proszę o pomoc Ducha świętego, św. Ritę i do przodu. Jestem zdrowasza i lżej mi na duszy
RóżaR [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-19, 09:14
gwen - zgadzam się z Jackiem i z fuksją. Też już sobie odpuściłam "dogadywanie z mężem w cztery oczy".
Dodam do tego, że jeszcze doszłam do takiego wniosku, że skoro nie mogę dogadać się z mężem to pozostaje mi tylko droga oficjalna - to znaczy sąd, urząd. I do tego na poszczególnych etapach proszę Boga o pomoc, bo nasza sprawa sądowa toczy sie już półtorej roku i końca nie widać. Ja żądam separacji a mąż rozwodu. Powiem ci, że dostaję od Boga czasem takie rozwiązania, że sama bym na nie nie wpadła - na ostatnią rozprawę mój mąż przyszedł pod wpływem alkoholu - sędzina sama wyczula nawet nie musiałam nic mówić... Dodam tylko dla jasności, że własnie chorobę alkoholową męża podaję jako powód wniesienia pozwu o separację.
Tych przykładów mogła bym tu mnożyć sporo. Oddaj swoje sprawy Bogu a poczujesz ulgę - jak napisała fuksja. Zrób co możesz po ludzku, a resztę oddaj Jemu. On zna takie rozwiązania, o których byś nawet nie pomyślała
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 20:57
I ja byłam w takiej sytuacji. Mój mąż zostawił mnie z kredytem na dom i wszystkimi opłatami, nie płacił alimentów i chciał się na wszytko wypiąć. Więc po prostu zapłaciłam tylko połowę raty kredytu i poprosiłam aby kierowniczka banku zadzwoniła do niego i przedstawiła mu konsekwencje nie płacenia kredytu. Złożyłam pozew o zabezpieczenie rodziny i starałam się całkowicie ograniczać kontakty z mężem bo zbyt wiele mnie kosztowały spotkania z nim. I modliłam się. Kiedy już trochę ochłonęłam, uspokoiłam się, poczułam że mam więcej siły, mąż sam zaczął zabiegać o spotkanie i uporządkowanie spraw. Spotkaliśmy się i nagraliśmy naszą rozmowę. Mąż zaczął płacić połowę kredytu i alimenty, bez ich orzekania. Zadbaj przede wszystkim o siebie.
gwen85 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-23, 09:53
witajcie kochani
mam cięzki dzień dzisiaj...
W końcu załatwiliśmy z mężem sprawy majątkowe, mieszkaniowe.Cięzko było ale dogadaliśmy się , nagle zaczęlo mu zależeć mu na szybkim załatwieniu spraw , więc zgodził na ustalone warunki.
ostatnio był zabrać resztę swoich rzeczy ... masakra , bardzo było mi ciężko, mimo tego wszystkiego złego co się między nami stało nadal go kocham i boli mnie to odrzucenie. Wyszłam do drugiego pomieszczenia żeby tego nie widzieć , nie płakac przy nim.
Starałam się nie odzywać , bo nie umiemy juz rozmawiać każda wymiana zdań kończy się wzajemnymi żalami i pretensjami.
Najgorsze jest to że nie widać w nim wogóle jakiegoś żalu czy smutku że to się tak skończyło. Uważa jeszcze że sama jestem sobie winna że tak się stało że ja go do tego doprowadziłam, nie ma w nim żadnej refleksji nad swoim zachowaniem.
Ja widzę swoje błedy, nie uważam że jestem bez winny, ale to właśnie nas różniło ja chciała naprawiąc mimo błędów a on postawił na nas krzyżyk, gdy zaczęło być trudno.
Ostatni czas pracowałam nad sobą, oddałam swój los w ręce Boga, będzie co ma byc, odzyskiwałam jakąś równowagę a teraz znów rozsypce i znowu dobija mnie to poczucie winy, może faktycznie to ja wszystko zepsułam, ale wśrodku coś buntuje się we mnie, że nie chcę juz przyjmować całego zła na siebie
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-23, 10:09
gwen85 napisał/a:
Ostatni czas pracowałam nad sobą, oddałam swój los w ręce Boga, będzie co ma byc, odzyskiwałam jakąś równowagę a teraz znów rozsypce i znowu dobija mnie to poczucie winy, może faktycznie to ja wszystko zepsułam, ale wśrodku coś buntuje się we mnie, że nie chcę juz przyjmować całego zła na siebie
Za kryzys w małżeństwie odpowiadają zawsze obie strony - chyba o tym już wiesz?
To zły chce Cię wpędzić w poczucie winy.
Słusznie, że nie chcesz przyjmować całego zła na siebie. Swoje winy już pewnie po części poznałaś. To było, Teraz ważne jest to, co robisz obecnie i za to jesteś obecnie odpowiedzialna.
gwen85 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 10:05
witam wszystkich serdecznie!
Chcialam sie pochwalic i zarazem pozalic ze dołaczylam do szacownego grona 30 latków. Chociaz podsumowanie tego okresu wychodzi dosc marnie, to sa pewne pozytywy np. wieksza siebie, swoich wad i zalet , swojego zachowania , no i. cheć zmiany, pracy nad soba.
Musze sie przyznac ze , w skrytosci ducha czekalam na życzenia od męża, choc wiedzialam ze to malo prawdopodobne , liczylam chocby na sucha formulke. Niestety cisza.
Za to w tym czasie dowiedzialam sie ze mój małżonek uklada sobie na nowo, na powanie życie z inną kobietą. Najlepsze z nasza wspólną znajoma.
Najpierw sie zdziwilam tak szybko?, z nią ? A potem przyszedl bol ,cholernie bolalo. Widocznie nie povodzilam sie z ta strata. I nie pvodzilam sie z tym.
Powoli podnosze sie znowu, istaram sie pracowac nad soba , czasem. jest ciezko nawet bardzo, a czasem mysle ze z pomoca Boga jakos sie ułoży, tak czy tak ,jakos musze życ, tego jestem pewna i chce to zrobic jak najlepiej
pozdrawiam wszystkich
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.