Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dajcie człowieka - a choroba się znajdzie .
........ choróbka jasna
Noo zgadza się, jak to było w jednej komedii:
"Nie ma ludzi zdrowych, są tylko nie przebadani" - coś pamiętam w tym stylu było
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 23:02
Cytat:
Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie - powiedzenie (maksyma) z okresu PRL, przypisywane prokuratorowi ery stalinowskiej w ZSRR, Andriejowi Wyszyńskiemu
iwonabiel [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 04:12
Metanoja1 napisał/a:
Iwonabiel,
przypuszczam, że wiem, co jest Twoim problemem, w którym ugrzęzłaś na swoją własną zgubę.
Szemranie.
Szemranie, którego następstwem zawsze jest... zgorszenie, którego dostąpiłaś i w którym się utwierdzasz i którym usprawiedliwiasz swoją postawę odejścia i tzw. słabą wiarę.
Bardzo Ci współczuję i życzę wyjścia z kryzysu wiary i wszystkiego dobrego.
Z Panem Bogiem.
Metanoja
Przypuszczam jednak, że nie wiesz. Żadna ze znanych mi definicji "szemrania" nijak nie pasuje do mojej sytuacji, zatem...
W niczym sama się nie utwierdzam, tym bardziej na własną zgubę. Trzeba być opornym na informację lub ograniczonym umysłowo, by nie widzieć, nie wiedzieć, nie dostrzegać, nie analizować otaczającej rzeczywistości. Takie zamknięcie się na prawdę (niewygodną i gorszącą, to prawda) obraża Pana Boga, który NA PEWNO nie chciał Kościoła takiego, jakim jest teraz, w całej swojej postaci. Nawet jeśli zakładał, że tworzą go ludzie grzeszni, których takimi stworzył. Widział to Jan Paweł II protestując przeciwko budowaniu mu nowych pomników, sprzeciwia się temu Franciszek, robiąc rzeczy dotychczas niepodobne papieżom czy głosząc niepopularne hasła, które nie są realizowane przez tych, którzy właśnie powinni realizować je jako pierwsi.
Kryzys wiary w Kościół (w tej postaci, jakiej jest, w Kościół Katolicki) nie jest kryzysem wiary w Boga, więc nie masz mi czego współczuć. Miliony ludzi nie widziało księdza na oczy i nie wierzę w to, że jeśli są dobrymi ludźmi, to po swojej śmierci nie dostąpią łaski widzenia Boga. Nie sądzę, żeby jakikolwiek ksiądz był mi potrzebny do czegokolwiek, czego wymaga ode mnie Bóg.
Ale wiecie, zadziwia mnie ogólna tu skłonność do diagnozowania ludzi po przeczytaniu zaledwie kilku postów, stanowiących promil promila życia danej osoby.
Wiem, że tu nie pasuję. Szukam czegoś innego, głębszego. Nie pozorów i takiego ślepego przywiązania się do zasad, organizacji. Pozorów dosyć mam w swoim życiu, nie tego szukam. Ponieważ forum jest moderowane i posty są najpierw czytane przez modów, a potem puszczane, albo i nie (czytałam o tym aluzje tu na forum, więc nie jest to rzadkość), w związku z tym nie ma szans, bym spotkała osobę podobnie myślącą do mnie.
Jakieś mam przeczucie, że mój post też nie zostanie opublikowany, choć przecież nie nakłaniam do rozwodów, ani do rozstań. Piszę w kulturalny sposób, nie używam wulgaryzmów, piszę tylko o sobie i swoich wątpliwościach. Bóg dał mi prawo do posiadania takowych. Ale cóż...
Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam Was,
I.
PS Gdyby ktoś mnie czytał i miał podobne wątpliwości, proszę o kontakt na priv, może razem będzie raźniej dochodzić do jakichś konstruktywnych wniosków, żyć jakoś dalej trzeba...
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 07:40
iwonabiel napisał/a:
Nie sądzę, żeby jakikolwiek ksiądz był mi potrzebny do czegokolwiek, czego wymaga ode mnie Bóg.
Mój kryzys wiary rozpoczął się od szemrania na księży. Dziś jasno widzę kiedy to było i dlaczego tak było.
Naukę, którą od nich słyszałam przerastała moje chęci, taka się czułam mocna . Potem zaczęłam odchodzić od sakramentów, bo księża mi nie pasowali, to co będę ich słuchać..... To były moje złe decyzje i opłakane skutki potem następowały.
Z tych właśnie powodów, dziś wiem, że to BŁĄD.
Kapłaństwo tak jak małżeństwo jest sakramentem świętym, danym nam ludziom przez Boga, trzeba je przyjmować z należnym szacunkiem. Nam tu na Forum chyba nie trzeba tłumaczyć co znaczy występować przeciwko Bogu, a występowanie przeciwko kapłaństwu tak rozumiem.
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 08:06
Iwonabiel,
mój kryzys wiary także zaczął się od słuchania czyjegoś szemrania. Szemrała ... i szemra moja mama. Tak odeszłam sama od Kościoła i sakramentów. Dałam wiarę ludziom szemrzącym i przeszłam na ich stronę sama zaczynając szemrać i przyżywałam zgorszenie. Trudno wyjść z tej sytuacji.
Co złego jest w szemraniu? Buduje postawę faryzeiską, najtrudniejszą do nawrócenia. Pokażę te myślenie na przykładzie. Człowiek myśli sobie (i niesłusznie usprawiedliwia się chętnie sam przed sobą w ten oto sposób):
"Ja jakieś tam grzechy mam, ale ... Dobra Nowina jest taka, że porównując się do tej Goździkowej z piątego piętra, to przy niej jestem istny anioł i właściwie nie mam sobie nic wiele do zarzucenia."
I po co wtedy Kościół, sakramenty, Zbawiciel, kiedy sam sobie człowiek wieści Dobrą Nowinę?
Dostrzegasz w tym analogię do szemrania, myślenia i gorszenia się o np. księżach?
Kościół dopuszcza rozwody i widać są one w nim łatwiejsze teraz niż w sądzie. Cóż z tego że nazywa je "unieważnieniem małżeństwa". Skutek jest ten sam i proces dokładnie ten sam - ogólnie rzecz biorąc "niezgodność charakterów".
W Biblii św Paweł jasno wypowiedział się, co chrześcijanin ma sądzić o rozwodach (nie użył on wyrazu "rozwód" czy "unieważnienie", tylko opuszczenie).
Wg mnie kościół silnie promuje rozwody - bo jak inaczej nazwać listę możliwych przesłanek do rozwodu, w której mieści się np palenie.
Jak to określił wybitny filozof kolumbijski: Postępowy kler ozdobił dzisiejsze kościoły nie krzyżami, lecz chorągiewkami wskazującymi kierunek wiatru.
A Franciszek jest baaardzo postępowy.
Skoro współcześnie rozwody są na porządku dziennym, to i Kościół dostosował się w podskokach do tych tendencji.
Niektórzy z was uznają to za dobre. Każdy może robić to co chce. Jasne, zgadzam się. Tylko jedna uwaga. Taka postawa nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Może być dobra, miłosierna itd, ale NIE chrześcijańska i każdy kto promuje rozwody NIE jest chrześcijaninem, choćby był papieżem.
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 09:00
vernon napisał/a:
Kościół dopuszcza rozwody i widać są one w nim łatwiejsze teraz niż w sądzie
- kościół nigdy nie dopuszcza rozwodów i nigdy nie dopuszczał.jeżeli juz to toczy sie proces o sterdzenia wazności/niewazności sakramentu małżeństwa.
vernon [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 09:49
gogol napisał/a:
vernon napisał/a:
Kościół dopuszcza rozwody i widać są one w nim łatwiejsze teraz niż w sądzie
- kościół nigdy nie dopuszcza rozwodów i nigdy nie dopuszczał.jeżeli juz to toczy sie proces o sterdzenia wazności/niewazności sakramentu małżeństwa.
Wyjaśnij mi proszę różnicę między
a) stwierdzono nieważność małżeństwa, bo jedna lub dwie jego strony doszły do wniosku, że nie były wystarczająco przygotowane do małżeństwa i że z tych czy innych powodów niedostatecznie rozpoznały swoje charaktery (np że partner pali po kątach itd itp) ,co potem skutkowało różnymi problemami
b) sąd rozwiązał małżeństwo, bo jedna lub dwie jego strony uznały, że nie chcą być razem, gdyż ich współżycie nie układa dobrze, zapewne dlatego, że nie rozpoznały dostateczne dobrze swoich charakterów przed ślubem itd
Moim zdaniem jest to to samo, a rozróżnianie na siłę trąci sofistyką.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 10:21
Vernon
Jeżeli rozwód jest tożsamy ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa, to czemu prawo cywilne też to rozróżnia?
Rozwód polega na zerwaniu czegoś, co istniało. Stwierdzenie nieważności uznaje, że czegoś wcale nie było. Na pierwszy rzut oka jest to to samo, jednak skutki moralne, prawne i życiowe są znacznie się różniące.
vernon [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 10:34
Jacek-sychar napisał/a:
Vernon
Jeżeli rozwód jest tożsamy ze stwierdzeniem nieważności małżeństwa, to czemu prawo cywilne też to rozróżnia?
Rozwód polega na zerwaniu czegoś, co istniało. Stwierdzenie nieważności uznaje, że czegoś wcale nie było. Na pierwszy rzut oka jest to to samo, jednak skutki moralne, prawne i życiowe są znacznie się różniące.
Jak to nie istniało? Nawet jeśli źle się działo to - istniało! A jeśli były dzieci w małżeństwie - to też uznajesz je za nieistniejące? Był na forum taki przypadek, ktoś go przywołuje nawet w tym wątku.
Jakie są skutki moralne i życiowe różne dla rozwodu i unieważnienia małżeństwa? Możesz to przybliżyć?
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 10:39
Szemranie odbywa się zazwyczaj po kątach.
Wydaje mi się, że mając na względzie, szanując, podziwiając stan sakramentu kapłaństwa,
trzeba pamiętać, że należymy do tego samego ułomnego rodzaju stworzeń.
Gdybyż to było takie proste - przyjąć świecenia kapłańskie i tym samym być wolnym od wszelkich grzechów, pokus
Dlatego, trzeba mimo wszystko odróżnić szemranie od dostrzegania nieprawidłowości i choćby... niepodążanie za nimi ( różne afery seksualne, majątkowe, obyczajowe - jak np. stwierdzenie jednego z kreatorów PR : no i cóż że ksiądź prowadził samochód po lampce koniaku).
Kiedyś na warsztatach w klasztorze, prowadzący - bendektynin, o ogromnej wiedzy, o długim stażu, pełniący różne funkcje m.inn w nauczaniu adeptów kapłaństwa, też dostrzegał ułomności które toczą duchowieństwo w tym głownie duchowieństwo "otwarte". NP. fakt, kiedy świeżo po seminarium ksiądz trafia na parafię w jest automatycznie autorytetem w sprawach wszelakich. Dysonans w poglądach pomiędzy "centrum medialnym" a "centrum miłosierdzia" Polskiego kościoła, mówiąc że słychać chichot diabła słuchając niektórych wypowiedzi, nasączonych jadem i nienawiścią.
To są problemy, wobec których nie możemy być ślepi ani głusi.
Ale, to nie znaczy, że mamy być od razu wątpiący w Kościół jako wspólnotę i hierarchie kościelną jako przewodnika duchowego.
Wiara i zaufanie w Słowo Boże jest podstawą Kościoła.
Natomiast, świadomość tego, że szatan może przyjąć postać autorytetu duchowego jest również potrzebna.
Jak rozróżnić jedno od drugiego ... chyba, jedynie prosząc o ten dar, pracując nad sobą i wyrobieniem wrażliwości sumienia.
Czy ktoś wie, jak adresować pytania do Papieża Franciszka ?
mail, poczta tradycyjna,?
może sms ?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 10:44
Vernon
Spójrz na prawo. Rozróżnia ona czynności nieważne prawnie. Niektóre z nich są bezwzględnie nieważne. Wydaje Ci się np., że zawarłeś jakąś umowę (np. z kobietą, zatrudniając ją, że nie zajdzie w ciążę w ciągu 5 lat, ale taka czynność jest bezwzględnie ważna, czyli należy to traktować tak, jakby nigdy tej czynności nie było). Jeżeli zawarłeś ją niewłaściwie, to mimo, że tobie się wydaje że umowa była, to tak naprawdę tej umowy nigdy nie było.
Drugi przykład. Kupiłeś działkę. Zapłaciłeś za nią. Ale nie zrobiłeś tego u notariusza. Do kogo należy działka? Do poprzedniego właściciela i on może ją ponownie sprzedaż. Jak zrobi to u notariusza, to własność przejdzie na inną osobę, która przyjdzie i może Cię wyrzucić z tej działki. Czyli kupiłeś działkę? Nie, Tobie się tylko wydawało, że coś zrobiłeś. Ty tylko straciłeś pieniądze.
Poczytaj trochę na ten temat to zrozumiesz różnice.
A dzieci są , tylko że nieślubne.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-14, 10:54
vernon napisał/a:
Jakie są skutki moralne i życiowe różne dla rozwodu i unieważnienia małżeństwa? Możesz to przybliżyć?
trudno odmówić pewnej racji.
Dla dzieci z małżeństwa, trauma jest taka sama, niezależnie od powodu dla którego rodzina się rozpada.
Ta trauma przełoży się na ich życie dorosłe, niezależnie od tego czy małżeństwa zostało uznane za nieważnie zawarte czy z powodu rozwodu cywilnego.
Kwestie moralne są w przypadku stwierdzenia nieważności bardzo wystawione na szwank.
Trzeba nie lada przejrzystości wewnętrznej swoich intencji.
Jakiekolwiek poczucie fałszu powinno być przesłanką do decyzji o powstrzymaniu od procesu.
Ile osób stać na taką uczciwość ?
Czy wystawiając takie osoby na pokusę fałszu,
w celu uzyskania przez nie stwierdzenia nieważności, które staje się coraz dostępniejsze,
postępujemy właściwie ?
Nie mówię o sytuacjach skrajnych, gdzie np. małżeństwo zostało uzyskane poprzez oszustwo. ( ale nie poprzez skrywanie faktu, ze nogi myję co drugi dzień zamiast codziennie a zęby myję pastą ziołową zamiast miętowej ...)
Bardzo ten post mi się nie podoba. Wszyscy księża wrzuceni do jednego worka. Wszyscy wtrącają się do polityki, są zachłanni, mają nieślubne dzieci, kochanki itp.
Na końcu piszesz:
Cytat:
A ZATEM PO CO ONI W OGÓLE SĄ NAM POTRZEBNI?
Spotkałem wielu kapłanów. Żaden nie był taki, jak piszesz. Wielu mi za to bardzo pomogło, szczególnie w czasie mojego kryzysu. Oni nie pozwolili, żeby złość, nienawiść, żal, ból i innych jeszcze wiele złych emocji nie opanowały mojego serca i mojej duszy. Jestem im za to bardzo wdzięczny.
Kapłani są na celowniku wielu złych ludzi, którzy nie mają z nimi żadnego kontaktu, ale ich wszystkich oceniają.
Wiele się mówi np. o opodatkowaniu kapłanów. Nikt jednak nie powie, że oni już płacą podatki. Płacą oczywiście podatki od umowy o pracę, gdy są zatrudniani jako katecheci czy kapelani, ale też płacą podatek zryczałtowany, który zależy od wielkości parafii i jej lokalizacji. Nie jest ważne, czy ludzie mieszkający w tej parafii chodzą do kościoła, czy nie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.