Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mare to co podałeś to zwykly egoizm, wyrachowanie z pełną świadomością swojego czynu bo zna jego podloże ...
A czy druga strona ma tą świadomość ???
Czy wie o tym i godzi się na ślub biorąc sobie kogoś za małżonka z taką motywacją ?
............ nie
Czy gdyby wiedziała , wzięła by ten ślub ?
............. raczej NIE
A zatem ??????
Helenast
co do sądów i mediów oczywiście zgoda .
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 10:43
A zatem to dalej nie jest brak dojrzałości, a jedynie oszustwo, zakłamanie, manipulacja ...
Jeżeli druga strona wie o takich motywach działania partnera i mimo to godzi się na związek/ malżeństwo to jej decyzja wraz z przyszłymi konsekwencjami ...
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 10:46
A jesli nie wie, to nie niedojrzalość tej drugiej strony ale zatajenie pierwszej
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 11:52
helenast napisał/a:
To wszystko obawiam się idzie w bardzo zła stronę. W stronę upadku idei wiary dla zdobycia - utrzymania wiernych przy kościele ... Szkoda
Helena powiedz prosze dlaczego w złą?
Moim zdaniem jedną z głównych idei papieża jest teraz MIŁOSIERDZIE.
Nie założyłbym się, ale czuje że i ta komunia dla rozwodników też przejdzie.
Powiedz, ktoś zakłada , że będzie żył samotnie (małżonek odszedł)
robi to z przekonania. Czy w takim przypadku naprawdę tak trudno znieść
że ten małżonek unieważni małżeństwo, czy też przyjmuje komunię?
Oczywiście pisze o sytuacji "po latach" a nie miesiąc po rozwodzie, gdy emocje są wielkie.
Żyj tak jak chcesz i daj żyć innym....czy to nie dobre hasło?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 12:22
helenast napisał/a:
A zatem to dalej nie jest brak dojrzałości, a jedynie oszustwo, zakłamanie, manipulacja ...
Jeżeli druga strona wie o takich motywach działania partnera i mimo to godzi się na związek/ malżeństwo to jej decyzja wraz z przyszłymi konsekwencjami ...
Kurcze , tak prostą sprawę trzeba wyjaśniać .
Druga strona o niczym nie wie .
Przecież pierwsza nie informuje ją o tym przed ślubem .
Sprawa wychodzi dopiero po latach .
I jest to niedojrzałość pierwszej , bo taki motyw do wejścia w małżeństwo jest niedojrzały .
Mogą być i inne ,
np. panna chciała uciec z patologicznego domu itp.
( i po to wyszła za mąż )
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 12:30
grzegorz_ napisał/a:
Żyj tak jak chcesz i daj żyć innym....czy to nie dobre hasło?
nie
Hasło było takie : Idźcie na cały świat i głoście ewangelię" .
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 12:34
grzegorz_ napisał/a:
Powiedz, ktoś zakłada , że będzie żył samotnie (małżonek odszedł)
robi to z przekonania. Czy w takim przypadku naprawdę tak trudno znieść
że ten małżonek unieważni małżeństwo, czy też przyjmuje komunię?
Oczywiście pisze o sytuacji "po latach" a nie miesiąc po rozwodzie, gdy emocje są wielkie.
Przecież rozwodnik może normalnie komunię przyjmować .
Nie może ten co wszedł w zwlązek pozamałżeński .
I nie z powodu rozwodu , tylko permamentnego cudzołóstwa .
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 12:36
grzegorz_ napisał/a:
Żyj tak jak chcesz i daj żyć innym....czy to nie dobre hasło?
grzegorz, odczytuję Twoje słowa trochę inaczej :
- żyj byle jak, jeśli chcesz i daj tak żyć innym.
Jeżeli są zasady ustalone przez Boga, opisane w Biblii, to dlaczego mamy iść w byle jakość,
tylko po to, żeby statystyki kościelne się nie pogorszyły ?
Czy statystyka jest tak ważna, czy jakość życia.
Będziemy rozliczani za to jak przeżyliśmyu swoje zycie.
Informacja typu - nawet jak bedziesz w sprzeczności z zasadami Kościoła,
to i tak będziesz mógł korzystać z pełni przywilejów ( damy Ci komunie, sakramenty, unieważnimy Twoje śluby wobec Boga) nie jest aktem miłosierdzia ale ogłupianiem.
Obiecanką, że niezaleznie jak się sprzeciwisz zasadom Wiary, to i tak dostąpisz zaszczytów przebywania w nim i łaski Zbawienia.
Prosta droga do rozwalenia Kościoła - bez zasad, bez przestrzegania prawd Wiary, Kościół przestanie być grupą ludzi wierzących w Słowo Boże, a jedynie grupą ludzi którzy z jakichś swoich, doraźnych potrzeb identyfikują się z Kościołem.
Grupą, która równie dobrze jest w nim, jak i poza nim.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 14:32
Chyba zgadzam sie z Greganem i Helenast. To co robi papież bardzo ułatwi życie w grzechu, ja to tak odbieram. Pod publiczke. Choc zdrowy rozsadek mowi, że może to pomoc wielu niesłusznie skrzywdzonym, ale jeśli to przejdzie, czy będzie wlasciwe? Mnie zalewa milion wątpliwości, bo jeślibede mmogła za zgods KK szybko dostac unieważnienia koscielne ti na co mi wierność mimo wszystko? W koncu jestem jeszcze młoda, atrakcyjn, chce miec 2 dziecko a i chetnych sporo jjak się tozwiode... To lepiej i szybciej uniewaznic. Dziwne to.
iwonabiel [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 14:36
Nie chcę zrzucać całej odpowiedzialności za to wszystko na Kościół, ale dopóki jest hierarchia i dopóki parafianin to sobie może co najwyżej na tacę dać, to niestety po stronie hierarchów Kościoła leży większość odpowiedzialności. I nie mówcie mi, że sama mam dać przykład, sama mam działać. Właśnie nie - skoro są księża i osoby do tego powołane, niech porządnie wykonują swoje zadanie.
To nie na moim przykładzie uczą się ludzie przychodzący do kościoła na msze. Nie piszcie mi, że mogę działać. Nie mogę, bo mam pracę, rodzinę, zostałam powołana do innych rzeczy.
Dlatego więc, jeśli ludzie widzą:
- rozpasanie finansowe księży, biskupów (extra samochody, mój proboszcz ma za 120 tysięcy złotych, prosto z salonu, nóweczka, ma jeszcze motocykl, Harleya Davidsona) - my z mężem ciężko pracujemy wiele lat, rozumiem, że ksiądz też "pracuje", ale jednak nas nie stać na takie auto. Czy to więc nie zbytek? My się jakoś bez tego obchodzimy... do wiernych z sakramentem i na posługi nie można jeździć takim za 20 tysięcy? I ten motocykl? Pierwsza potrzeba.
- rozpasanie obyczajowe - w mniejszych miejscowościach ludzie znają dzieci księży i ich długoletnie kochanki
- pedofilia i zamiatanie pod dywan, odwracanie głowy od krzywdy, zmowa milczenia (nawet tu na forum próbowano wybielić biskupa pedofila)
- wtrącanie się do polityki - aborcja nie, bo człowiek, in vitro nie, bo człowiek, ale kiedy kuzynka chciała pochować 3 miesięczny płód, to musiała to robić po świecku, pogrzebu nie było, bo... usłyszała od księdza, że "to" nie miało duszy, nie miało peselu, on nie wie, jak pochować, pogrzeb się nie należy, takich przypadków jest setki
- zmuszenie państwa, żeby religia weszła do szkół, przez co zamiast fajnej godziny w salce katechetycznej (w podstawówce chodziliśmy na takie religie z przyjemnością, czuliśmy wspólnotę), jest dodatkowa znienawidzona lekcja, z której się ucieka
- i wreszcie - udzielanie sakramentów, bo liczy się kasa, a nie to, czy małżonkowie są przygotowani do ślubu
to wszystko powoduje, że owieczkom:
- brakuje wiary, bo nie ma autorytetów w Kościele, jedyni polscy sensowni księża-autorytety globalne, już nie żyją (Jan Paweł II, Tischner, Twardowski), a tłusty proboszcz nie skłania do życia w skromności i powoduje, że rozumny człowiek wątpi: skoro nawet ksiądz się nie boi wystawnie żyć, to może to wszystko rzeczywiście "opium dla ludu"
- nie chce się naprawiać, walczyć, być lepszym, bo nie mają bojaźni Bożej, tracą wiarę
A jeśli to nie od księży i Kościoła ma zależeć nasza wiara, to ok, rozumiem to stanowisko. tylko wtedy powstaje pytanie: A ZATEM PO CO ONI W OGÓLE SĄ NAM POTRZEBNI?
I wiem! Są wspaniali księża! Wiem to.
Ale to margines, tak jak marginesem ludzi są tacy, którym się jeszcze coś chce. Reszta (w tym ja) jest słabej wiary, która kuleje, jak przychodzi problem.
I nic na to nie poradzę ani ja, ani Wy.
To Kościół w swojej hierarchii powinien zmienić diametralnie wszystko. Papież Franciszek jest cudownym światełkiem w tunelu, ale obawiam się, że on jeden to za mało...
Dlatego coraz więcej będzie unieważnień, a ślub kościelny coraz bardziej będzie tracił na znaczeniu, bo w takich rodzinach wyrastają nowi ludzie, ze światopoglądem opartym na podejściu rodziców i na tym, że obserwują świat i widzą, czytają, dowiadują się...
Tak, mam głęboki kryzys wiary, choć bardziej w Kościół, niż Boga.
Dlatego wszystko, co pochodzi od ludzi i zostało przez nich wymyślone (własnie np. prawo kanoniczne) staje się dla mnie miałkie i nieważne. Ze smutkiem to piszę. Jeszcze w liceum, chociaż miałam słabą religię w szkole jako lekcję, w klasie maturalnej codziennie chodziłam do kościoła na 7.00. Króciutka msza, ale tak mi było dobrze z tą chwilą dla siebie i Boga, w niemal pustym kościele. Ksiądz Jarek na rowerze, oddający siebie i swój czas na każdy nasz problem, przyjacielski, prosty, skromny.
Zabito to we mnie. Musiałabym być ślepa i głucha na informacje, na to, co widzę, by dalej tkwić z takim podejściem dziecięcym do Boga, z taką ufnością w Kościół.
Nie namawiam nikogo do rozwodów, mogę jedynie powiedzieć, że cieszę się, że Papież Franciszek dostrzegł to, że wieloletnie utrzymywanie małżeństw (w większości zawartych nieważnie) nie ma sensu, a ludzie więcej dobrego uczynią, jak będą szczęśliwi, bo może bardziej świadomie wybiorą sobie męża, z którym już zawrą ważny Sakrament. Cieszę się, bo może, powtarzam MOŻE, będzie jakaś reforma, która trochę zatrzęsie tym ślubnym cyrkiem i zacznie się prawdziwa celebracja sakramentów. Żałuję, że nie doczekam tych czasów.
Modlę się za Papieża Franciszka, niech żyje długo w zdrowiu.
Pozdrawiam Was wszystkich, z Panem Bogiem,
Iwona
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 14:57
GregAN napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Żyj tak jak chcesz i daj żyć innym....czy to nie dobre hasło?
grzegorz, odczytuję Twoje słowa trochę inaczej :
- żyj byle jak, jeśli chcesz i daj tak żyć innym.
Jeżeli są zasady ustalone przez Boga, opisane w Biblii, to dlaczego mamy iść w byle jakość,
tylko po to, żeby statystyki kościelne się nie pogorszyły ?
Czy statystyka jest tak ważna, czy jakość życia.
Wytłumaczę
Żyj tak jak chcesz.
Możesz żyć w samotności całe życie - Twój wybór
Możesz się modlić 3 godz dziennie
Możesz .... co tam jeszcze chcesz
To Twoje wybory.
Zatem jeśli tak wybrałeś to się nie interesuj i nie zazdrość
innym, że wybrali lżejsze życie, np unieważniając małżenstwo.
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 17:23
Mare tłumacz jak chcesz . Twoje przykłady , które podałeś to nie jest niedojrzalość . To premedytacja nie mająca nic wspólnego z niedojrzałością ...
Mam też odmienne zdanie w sprawie
iwonabiel napisał/a:
Nie namawiam nikogo do rozwodów, mogę jedynie powiedzieć, że cieszę się, że Papież Franciszek dostrzegł to, że wieloletnie utrzymywanie małżeństw (w większości zawartych nieważnie) nie ma sensu, a ludzie więcej dobrego uczynią, jak będą szczęśliwi, bo może bardziej świadomie wybiorą sobie męża, z którym już zawrą ważny Sakrament.
Czy na pewno ostaniego ? Skoro tak łatwo pójdzie z poprzednim ?!
uwazam, że to dopiero uwolni lawinę podań do sądu biskupiego ... Nawet na podstawie naszej dyskusji mamy odrębne zdania co do istoty niedojrzalości, wiec kto i jak będzie określał jakie uczynki i postępowanie będzie kwalifikowało się do unieważnienia małżeństwa ? ... To temat śliski jak tafla lodu i naprawdę dziwię się Papieżowi , że rozluźnia i tak mocno poluzowane zasady.
Biorąc pod uwagę co dzieje się w sądach cywilnych ( kłamstwa, oszustwa, pomówienia itd. ) w celu otrzymania szybkiego rozwodu mamy jasny obraz jak będzie w sądach biskupich ...
Są jasne i konktertne argumenty , które mają zasadność jak utajone nalogi, utajona nieplodność , bigamia, utajona choroba psychiczna niecheć do posiadania potomstwa wcześniej nie omówiona, nie ustalona ze współmałżonkiem... To są prawdziwe powody ..
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 17:44
helenast napisał/a:
utajona choroba psychiczna
Ja znam jedną taką osobę .
Ta choroba była taka , że 2 lata ponad ......... nic nie dostrzegłem .
Ale był papier , że leczenie było , może wizyta jakaś i - rozwiązane .
Taka chorobę to może połowa na tym forum by miała .
Dajcie człowieka - a choroba się znajdzie .
........ choróbka jasna
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-12, 18:31
Iwonabiel,
przypuszczam, że wiem, co jest Twoim problemem, w którym ugrzęzłaś na swoją własną zgubę.
Szemranie.
Szemranie, którego następstwem zawsze jest... zgorszenie, którego dostąpiłaś i w którym się utwierdzasz i którym usprawiedliwiasz swoją postawę odejścia i tzw. słabą wiarę.
Bardzo Ci współczuję i życzę wyjścia z kryzysu wiary i wszystkiego dobrego.
Z Panem Bogiem.
Metanoja
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.