Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
banał- odrzucenie
Autor Wiadomość
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-12, 10:12   

Maj.reg napisał/a:


Trudno mi powtórzyć ..najistotniejsze słowo klucz wolność :sam zdecyduję co , kiedy i czy w ogóle ci powiedzieć, nie mam zamiaru ponosić odpowiedzialności za twoje życie, nie chcę żebyś mi wypominała, że spaprałem Ci życie, nie chcę widzieć cie zapłakaną..



Maj.reg,

wiem, że jesteś teraz w fatalnym stanie psychicznym, nie bierz wszystkiego do siebie, nie analizuj. A już na pewno nie staraj się teraz zmieniać na siłę dla męża. On wie co mówi, wie ze Cię rani, chce się uwolnić - na ten czas.
Każda kolejna Twoja próba powodować będzie jego większy upór i przekonywanie się do własnych słów. Ochłoń Ty, jemu daj trochę czasu.

Przechodziłam podobną historię. Też znalazłam "dowód" w komórce, bo sam nigdy by się nie przyznał. I problemem nie był jego romans tylko to, że ja to odkryłam...
To przerzucanie winy zdradzacza na współmałżonka. Być może wtedy jest im mniej lżej, dzielą, przynajmniej w swoim mniemaniu, winę na pół.
Maj. reg - większość z nas tu słyszała podobne słowa jak Ty usłyszałaś.
"muszę w końcu myśleć o sobie" "z nami nie wygrasz" "nas już nie ma" "to historia" "zacznij patrzeć do przodu a nie wstecz" - słowa mojego męża, który nie chciał terapii, nie chciał robić nic dla nas. Koniec, nas nie było wg niego.

Chciałam stale rozmawiać, co nadarzyła się okazja ( miał w miarę dobry humor) zaczynałam kolejną bezsensowną rozmowę. Po niej zawsze było gorzej, kończyło się kłótnią. Ja słyszałam coraz to gorsze słowa. Nie słuchałam rad z forum, aby dać spokój, zająć się sobą.
Nie zmusisz męża do rozmowy, do nagłej zmiany decyzji.
Od męża, po czasie wiem, że taka każda kolejna próba rozmowy tylko go utwierdzała, że dobrze robi, że ucieka ode mnie.

Maj.reg - teraz myśl o sobie, nie jesteś w stanie zmienić męża, jego decyzji. To musi wyjść od niego, być może musi się przekonać na własnych błędach. Wiem, ze chcesz siebie i jego uchronić przed rozpadem małżeństwa. Mnie się nie udało, mąż odszedł, spróbował żyć na własny rachunek, zrywając kontakty nawet z rodziną - i wrócił... Życzę Ci dużo siły.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-12, 12:09   

"Jestem smutna, a więc wróciłam po części do swej pierwotnej natury na którą nakładałam maskę , znam źródło swoich lęków, pewnie część zniknęłaby gdyby mąż mnie po prostu przytulił i powiedział proste "będzie dobrze.."

Mnie pomógł warsztat "12 kroków" zmierzyć się z moimi lękami. Wcześniej też szukałam ukojenia i "uratowania" w mężu. Obwiniałam go, gdy mi tego nie dawał.
Gdy oparałam się na Bogu, gdy w Nim szukam źródła siły- nie mam już takich wymagań w stosunku do męża. Co najważniejsze "strach" już nie straszy, bo przekonałam się, że Bóg ma plan na moje życie, że On ma rozwiązanie na moją "biedę". Moje zadanie to zgoda na Jego Wolę i współpraca z Nim.
Spokój, ukojenie emocji, odrodzenie duchowe- b e z c e n n e !

Odpuść mężowi- zajmij się sobą !
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-15, 09:18   

Dużo czytam, słucham, układam sobie w głowie, porządkuję myśli..konstatacja nie napawa optymizmem.
Modlę się o siłę do tego by być mniej smutną, to nie ułatwia sprawy, zwłaszcza gdy widzę zasmuconego męża, zapatrzonego w okno, zamyślającego się. Chciałabym myśleć, że zaprzątają jego głowę myśli o nas, czuję jednak, że nie o to chodzi..Obojętność, tak rzuca się najbardziej obojętność, nie rozdzieranie szat , wola ułożenia czegoś na nowo tylko obojętność..

I znów wracamy do punktu wyjścia, emocje po moim odkryciu jego spotkania opadają, złe słowa pozostają w głowach, wszechobecne "zajmij się sobą" znów prowadzi do tego , że życie wraca na stare tory, życie obok siebie, tak właśnie obok siebie..

Nie oczekuję, nie żądam rewolucji powoli zamykamy się w swoich skorupach, nawet gdy jesteśmy obok ,to jesteśmy już tak sobie obcy..

Patrząc obiektywnie nie mieliśmy szans aby się spotkać w normalnych warunkach, a jednak znaleźliśmy się na tej samej drodze, wiem , że to nie przypadek..

To co się teraz dzieje również nie jest dziełem przypadku , szukam pozytywnych tego konsekwencji dla siebie, kurcze ale nie stanę się kimś innym, nie potrafię siebie zmienić, najbardziej dobija mnie ten smutek, mam go serdecznie dość, dość po prostu...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-15, 19:03   

Maj.reg napisał/a:
To co się teraz dzieje również nie jest dziełem przypadku ,
szukam pozytywnych tego konsekwencji dla siebie,
kurcze ale nie stanę się kimś innym, nie potrafię siebie zmienić,
najbardziej dobija mnie ten smutek, mam go serdecznie dość, dość po prostu...


Heleno, skoro Ty nie potrafisz się zmienić, to jakim cudem miałby zrobić to Twój mąż?
Myślisz, że on więcej potrafi niż Ty?

Dobija Cię smutek? Masz go serdecznie dość? - doprawdy?
Gdyby tak było nie byłabyś smutna ani chwili dłużej, nie mówiąc o celebracji tego smutku czy pławieniu się w tej dramatycznej roli.

Byłam smutna, doświadczyłam głębokiego smutku, zmierzyłam się ze smutkiem, momentami nawet rozpaczą, i wiem że trawiły mnie dopóty, dopóki to był mój wybór, dopóki była we mnie zgoda na ten stan.
Ty także wybierasz smutek, to jest Twoja decyzja. I nie zaprzeczaj ;-)

Rzeczywistość zewnętrzna jest absolutnie wtórna wobec rzeczywistości wewnętrznej.

Spóbuj Heleno zacząć od budowania tej wewnętrznej rzeczywistości.

Pierwszym krokiem dla mnie było wzbudzenie w sobie uczucia wdzięczności za całe dobro które jest moim udziałem, w każdym aspekcie mojego życia, rzecz jasna, bez mówienia ...ale, ale! a ileż to niefajnych rzeczy u mnie!
Uświadomienie sobie, że mam wiele powodów by nie być smutną było nadzwyczaj cenne oraz inicjujące moją inną postawę wobec życia w całości, z jego jasnymi a także tymi ciemniejszymi stronami, których nikomu nie udaje się uniknąć a które odgrywają dla nas wysoce edukacyjną rolę. :-)
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-15, 22:03   

hej, hej, dużo można zmienić, dużo!
Jezus przemienia.

Tez mi się wydawało, że nic się we mnie nie zmieni, że zawsze będę taka jaka jestem.
N i e p r a w d a!
:-)

Jezus uzdrawia z takiego "paraliżu", ale trzeba prosić, i chcieć, i wierzyć.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-16, 09:28   

kenya napisał/a:
Byłam smutna, doświadczyłam głębokiego smutku, zmierzyłam się ze smutkiem, momentami nawet rozpaczą, i wiem że trawiły mnie dopóty, dopóki to był mój wybór, dopóki była we mnie zgoda na ten stan.
Ty także wybierasz smutek, to jest Twoja decyzja. I nie zaprzeczaj ;-)
Kenya, napisałaś to, co ja kiedyś dowiedziałam się o sobie.
Trwałam w smutku, rozżaleniu itp tak długo jak to był mój wybór.
Bo świat się nade mną użalał, bo mąż mnie zostawił ... itp
Bo było mi tak lepiej (czyżby?), bo chciałam być taką bidulką (pisownia zamierzona).
Z perspektywy czasu wiem, że zmarnowałam sporo czasu przez te żale.

Jeśli to komuś pomoże, to myślę, że warto te nasze doświadczenia rozważyć.
Na ile ja tak mam, czy na pewno to nie mój wybór tkwienia w tym? Czya by nie dam rady się z tego wyrwać?
Czego ja tak naprawdę chcę
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-16, 14:08   

przy takim smutku bardzo pomaga modlitwa dziękczynienia i uwielbienia
nawet odmawiana wbrew temu, co czujemy

Myślę, że czasem trudno jest wyrawać się z takiego stanu smutku, przygnębienia i beznadziejności.
W tym pomaga Bóg.

Przeczytałam w dzienniczku Sw. Faustyny, że Jezus zalecił, żeby przez trzy dni trwała na modlitwie tylko dziękczynnej, zastanowiło mnie to, dlaczego.

Gdy ja miałam taki smutek w sobie i bardzo chciałam to zmienić (ileż można chodzić w takim stanie!) spróbowałam właśnie też bardzo dziękować Bogu i być wdzięczną za wszystko
to pomaga

Również gdy zaczęłam przyglądać się uważniej mojemu życiu i prawdziwie doświadczać, że Bóg pomaga mi w każdej sytuacji, po prostu rozwiązuje moje trudne sprawy- to coraz rzadziej byłam smutna. Cieszyłam się, że naprawdę On się troszczy.
To wymagało ode mnie pełnego zaufania (Jezu ufam Tobie).

Sama widzę też po sobie, że gdy zaczęłam emocjonalnie zdrowieć to poczułam też autentyczna radość.
Teraz jeśli jestem smutna to okazjonalnie, raczej krótko, smutek po prostu mija.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-16, 14:13   

ważne jest też, żeby nauczyć się nie uzależniać swojego samopoczucia od zachowania innych, typu: ktoś mnie zdenerwował, ktoś mnie zasmucił. Oczywiście łatwiej jest, gdy np. mąż jest kochający, gdy rodzina funkcjonuje dobrze. Ale ja pomyślałam sobie, że nie mogę czekać, żeby być szczęśliwą, aż mąż będzie taki czy siaki, bo mogę się nigdy nie doczekać.
To moje odczucia, moje życie, mój "dobrostan".
Szkoda czasu, szkoda życia.
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 18:04   

Meg Reg . pamietasz jak rozmawialysmy. wlasnie do mnie to wrocilo. tydzien temu. bylam tak samo smutna jak Ty . I nie spodziwalam sie. A jednak.
Dopoki czlowik zyje wszystko sie moze zdarzyc . naprawde. mozliwe ze i Ty tego doswiadczysz
pozdrawiam Cie serdecznie. odezwij sie
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-25, 20:35   

Witajcie,

modlę się i próbuje wyciszyć emocje.
Stan relacji między mną a mężem bez większych zmian poza docinkami i jego przypominaniem, że za dwa lata kiedy syn się określi, wrócimy do tego co między nami i czasami są docinki z jego strony coś na styl żartu, "pewnie sama mnie wcześniej zostawisz"

Mam wrażenie, że on już dawno podjął decyzje i próbuje mnie przygotować na rozstanie..

Zero refleksji czy jakiejkolwiek woli , aby coś zmienić. Osiągnął to co chciał spokój, bez mojego wcinania się.

Dzisiaj powiedziałam mu , że nie ma mojego przyzwolenia na kłamstwo i jego gierki.
Śledzę dyskusję, jaka się wywiązała w wątku Obudzonego dotycząca prawa do ewentualnego "kontrolowania" osoby zdradzającej

Z jednej strony sprawdzenie przeze mnie komórki męża nie jest żadnym powodem do dumy, ale z drugiej strony gdybym nie sprawdziła gdy czułam intuicyjnie że mnie wprost okłamał, nadal trwałabym w marazmie, dałabym sobie wmówić, że to moja jakaś fobia

A tymczasem okazało się że sprytnie od kilku lat ukrywał znajomość przy okazji wpędzając mnie w poczucie winy odnośnie naszego małżeństwa...

Teraz też przedstawia wersję, że nie chce brać odpowiedzialności za moje życie..
Zapytałam o jego niechęć do mojego dotyku, gdyż jego agresywna i pełna wrogości reakcja jest trudna do zrozumienia..odpowiedział mi, że to tak jakby uznać , że nic się nie wydarzyło , że to jakby zgoda na kłamstwo..

Gubię się w jego pokrętnych odpowiedziach..

Czytam książkę Dobsona Miłość potrzebuje stanowczości. Jedna z historii dotyczy kobiety, która tolerowała niewierność męża aby dzieci jeszcze przez kilka lat miały ojca. Ocena Dobsona jest jednoznaczna, że działanie kobiety było krótkowzroczne, bowiem dając ojca dzieciom na jeszcze kilka lat, jednocześnie dała im zgnębiona depresją matkę i w końcu rozpad rodziny.

Mój mąż oczekuje ode mnie tego samego , spokoju bez awantur dla dobra syna , bez zasadniczych dyskusji rozdzierania szat, mam wrażenie , że jest to z jego strony forma takiego szantażu, przecież chodzi o dobro syna, więc nie róbmy niczego poczekajmy, a ja w domyśle będę postępował tak jak do tej pory, bo przecież i tak nam nie wyszło..

Czuję się w potrzasku. Historia w jakimś stopniu podobna do wątku Obudzonego, ale jego zona się miota, jest szansa , że wybierze właściwą drogę. U mnie natomiast zero refleksji bez emocji ocena nie wyszło i tyle. Zero refleksji , że nie wyszło nie tylko przez to , że ja nie zdałam egzaminu, ale również dlatego, że tylnymi drzwiami ciągle wprowadzał do naszego życia kobiety z czatów i ostatnio jego objawienie na motorze, odsuwając się ode mnie równocześnie...
Tego aspektu on w ogóle nie dostrzega..

Gdzieś przeczytałam, że powinno się w związku starać w takim zakresie, jak stara się partner, inaczej równowaga uczuć jest zaburzona. W szczególności dotyczy to kobiet , które często starają się bardziej przestając być atrakcyjnymi dla mężów, którzy oddalają się i szukają innych kobiet, które będą dla nich wyzwaniem ..

Tak właśnie widzę siebie, stworzyłam mu komfortowe życie bez martwienia się o codzienność ..jestem do znudzenia przewidywalna i zasadnicza w ocenie postępowania a to takie nudne żadnego dreszczyka emocji, to sobie znalazł dziewoje na motorze i wpadł...tylko ta kłopotliwa żona...
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-02, 17:09   

Dziś taki piękny dzień, wprost cudny:)

patrzę na ten świat i tak żałuję, że dałam się tak zdołować przez męża..,tyle umknęło mi pięknych chwil, tyle...

Patrzę na słońce , wrzos i myślę, nie będę męża zatrzymywać, niech idzie gdzie chce, nie warto , zostanie w moim sercu , ale już nie chcę być z nim ...słaba to była miłość... niedojrzała, nie chce martyrologii ..

Nic się już nie sklei, tak czuję w sercu, już nie chcę , modlę się, abym to doświadczenie uniosła z głową podniesioną do góry..

Śniła mi się moja najukochańsza babcia, która odeszła w zeszłym roku..to był pierwszy sen od długiego czasu..siedziała smutna i patrzyła na mnie..

Eh czas się otrząsnąć z tego marazu...
 
     
Samoa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-02, 22:46   

A może babcia chce Ci coś powiedzieć przez ten sen? Jak myślisz? Może karze Ci trwać? Rozważ to co mogłaby Ci chcieć powiedzieć. To nie przypadek ze Ci się przyśniła.
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-08, 22:14   

Po raz kolejny ogarnął mnie dzisiaj strach , nie umiem nic zmienić w swoim życiu.
Spinam się w sobie, udaję , że dam radę , a nie daję .

Drepczę od tylu lat w miejscu i czasami tupię nogami, próbuję wykrzesać resztki normalności z siebie samej i mojego małżeństwa, ale nie mam już siły....tak po ludzku nie mam siły ...

Modle się nieustannie o siłę, tyle lat minęło, próbowałam ratować nasze małżeństwo przed rozpadem, czułam jak się kończy coś co nas trzymało przy sobie...pozornie trzymało i coraz jaśniej widzę nieuchronność końca...

I płaczę, również dlatego, że wychowałam nieszczęśliwe dziecko , nie umiałam sobie poradzić z tym odrzuceniem przez męża...i skrzywdziłam syna...

Od kilku dni bezskutecznie szukam psychiatry dla syna, taka jest sugestia psychologa. Jestem załamana.. syn zawsze był apatyczny, teraz jest tragicznie..na niczym mu nie zależy , mówi że obojętność jest jego celem , że nic nie ma sensu..

Nie umiem prosić o pomoc, ale może ktoś ma namiary na psychiatrę dziecięcego? Syn ma 17 lat.
Będę wdzięczna.

Helena
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-09, 07:14   

Maj,reg, powiedz jeszcze z jakiego regionu Polski jesteś? Łatwie będzie dać Ci namiary na takiego lekarza. :-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8