Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
banał- odrzucenie
Autor Wiadomość
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 14:40   

hubcia576 napisał/a:
Helenko - właśnie o tym pisałam, że tego możesz doświadczyć, idąc drogą, którą prowadzi Chrystus, a nie drogą łamania Bożych praw.

Pytanie, czy chcesz zaufać Bogu? u NIEGO nie ma fikcji, jest PRAWDA, jest ŻYCIE, jest PEŁNIA.

Na razie to Boże prawa wielokrotnie i cynicznie łamał mąż Heleny, nie ona.

Trwanie przy agresywnym i niekochającym mężu nie jest niczyim obowiązkiem, a separacja nie jest grzechem.

Zaufanie Bogu nie jest gwarancją uzdrowienia małżeństwa. Można ufać Bogu pozostając w separacji.

Poza tym, nie jest powiedzianie że jeśli mąż kiedyś zmądrzeje, odnajdzie Boga i postanowi wrócić, Helena nie przyjmie go z powrotem...
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 14:45   

pachura napisał/a:
Poza tym, nie jest powiedzianie że jeśli mąż kiedyś zmądrzeje, odnajdzie Boga i postanowi wrócić, Helena nie przyjmie go z powrotem...

A co jeśli zmądrzeje i wróci, ale nie odnajdzie Boga??
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 15:13   

pachura napisał/a:
Można ufać Bogu pozostając w separacji.


Tak, zgadzam się z tym, ja właśnie jestem w takiej sytuacji. Wyprowadziłam się od męża z dziećmi 1,5 roku temu, bo to jak żyliśmy na tamten czas, to była już opcja "na zniszczenie".

Rozwód - jest złem i nie rozwiązuje problemów, a jeszcze je mnoży.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-04, 15:16   

pachura napisał/a:
Zaufanie Bogu nie jest gwarancją uzdrowienia małżeństwa.



Zaufanie Bogu - jest w pierwszej kolejności gwarancją mojego osobistego uzdrowienia i do tego Helenko i Ciebie pachura - zachęcam - na 100%. Na więcej przyjdzie czas. :-D :mrgreen: :-D
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-06, 00:21   

Modlę, modlę się o siłę, abym mogła unieść to doświadczenie ale mam jej coraz mniej ...

jestem w rozsypce totalnej ..
chciałabym to wszystko poukładać w głowie, ale nie mam szansy na żadną rozmowę..żeby to uporządkować..

jest po północy, mąż na garażu przy kompie..Boże jak potwornie czuć się samemu po ludzku ..
rozważam wizytę u psychiatry, bo chyba bez leków się nie obędzie..

Helena
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-06, 01:36   

Szukam odpowiedzi, aby nie popaść w obłęd. Jestem przerażona własną słabością i niemocą, a przede wszystkim przerażona świadomością jak cienka jest linia równowagi psychicznej.

W swoim życiu doświadczyłam wielu lęków, mogę powiedzieć, że strach w dużej mierze mnie paraliżował, z czasem wydawało mi się, że nauczyłam się przekuwać go w motywację do działania.

Teraz powrócił ze zdwojoną siłą , bo mąż stał się kimś strasznie obcym, agresywnym , mówi tylko o potrzebie wolności, że nie będzie mi się wiecznie spowiadał.


Ten strach spowodował, że nie myślę racjonalnie, staram się trzymać, ale pękam w najmniej oczekiwanym momencie. Tak czysto po ludzku sobie nie radzę, mimo, że się staram.

Rozpad mojego małżeństwa dokonywał się stopniowo, mimo mojej szarpaniny..próbowałam pokazać , że to jest równia pochyła...
że powrót nie będzie możliwy..nie docierało


Wróciłam z garażu, -nie przestępując jego progu- chciałam nakłonić go do rozmowy, skończyło się jak zwykle:
atak, że to ja ograniczam, że to ja jestem ciągle nieszczęśliwa, a on nie chce czuć się za to odpowiedzialny..nie ma "postaramy się, damy radę razem" Nie ma jest tylko ja i ty zajmij się sobą..Na moje przecież , takie życie nie ma sensu, padła odpowiedź sama widzisz.

Nie jestem dumna z tego,że przejrzałam jego komórkę 2 tygodnie temu, ale do dzisiaj nie wiedziałabym co się dzieje, nasilenie złości i agresji w stosunku do mnie skłoniło mnie do tego. Mąż teraz ten fakt wykorzystuje przeciwko mnie, przesuwa punkt ciężkości, nie jest już istotne, że spotyka się z kimś, tylko, że ja grzebie w jego komórce i wszystko spłyca i próbuje wmówić mi , że problemem nie są jego kłamstwa i ukrywanie niektórych rzeczy, ale to , że jestem wścibska..

Wyprosił mnie , zamknął drzwi przed nosem, 1:34..tak właśnie wyglądają nasze wieczory, ja w domu, on na garażu, piwo, czaty..i wszystko dobrze, żebym tylko nie w.......a się w jego życie :cry:

Helena
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-06, 06:31   

Helena popadasz w stan lęku, strachu, rozpaczy … Twoje słowa ,, poczułam ulgę na wieść o rozstaniu,, były chyba nieszczere, a może tak naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z jakimi emocjami ,odczuciami związany jest rozwód. Naprawdę tak łatwo Ci przychodzi to słowo ?…
W tym wszystkim nic nie piszesz o synu. Czy któreś z Was o nim jeszcze myśli biorąc pod uwagę rozejście się? Trochę to brzmi egoistycznie - mąż chce rozwodu- Ty czujesz ulgę ???
Ten młody człowiek wchodzi wżycie , przełom dorastania ( matura , podejmowanie własnych decyzji ) i jeszcze WY. Dobrze Ci teściowa powiedziała by zatroszczyć się o syna. Rozmawiasz z nim o tym co między Wami się dzieje ?
Piszesz,że kończy się Twoja krótka tu wizyta , oj - teraz to dopiero będziesz potrzebowała wspólnoty, z którą ( gdy rozwód dojdzie do skutku) możesz przejść to wszystko.

I jeszcze jedno moje spostrzeżenie. odczytałam z Twoich wpisów,że w każdym poruszanym przez Ciebie temacie z mężem , nawet w tzw. trosce są słowa dowodów zdrady ( w różnej formie), inna kobieta . Naciskasz , narzucasz mu temat odpowiedzi. Jak ma mąż z Tobą otwarcie porozmawiać jak Ty już zasugerowałaś co jest na rzeczy ? … To naprawdę męczące…Przecież możesz powiedzieć ,że widzisz ,że coś go męczy i że gdy będzie gotowy może z Tobą o tym pomówić - tyle !… Swój przekaz powiedziałaś ,że Cię boli to co on robi - wystarczy. Na siłę nie zmienisz jego działania, jego odczuć i uczuć …

Twoja wola i decyzja czy zostaniesz z nami, ale ucieczka w samotność z tak poważnymi problemami ?! - hm… przemyśl to jeszcze …

PZD
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-06, 20:56   

Helenast napisała:

"Twoje słowa ,, poczułam ulgę na wieść o rozstaniu,, były chyba nieszczere, a może tak naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z jakimi emocjami ,odczuciami związany jest rozwód. Naprawdę tak łatwo Ci przychodzi to słowo ?…"

Nie nie przychodzi łatwo to słowo, a poczucie ulgi było szczere, może ta ulga była chwilowa, bo ciężko znosić ten ciężar przez wiele lat...

Helenast, to , że nie piszę o synu, nie oznacza, że nie myślę o nim, wręcz przeciwnie..po co mam synowi w głowie mieszać, jak sama nie wiem o co tak naprawdę chodzi mojemu mężowi, nie mam możliwości ustalenia na czym stoję... wrzeszy, że chce rozwodu, mówi o nim często , ale tak naprawdę nie wiem , czy chodzi o kobietę z którą się spotyka, czy też ma mnie dość..mąż wysyła sprzeczne kontakty, zaprzecza, przerzuca winę jest niedojrzałym człowiekiem

Helenast piszesz:
"Naciskasz , narzucasz mu temat odpowiedzi. Jak ma mąż z Tobą otwarcie porozmawiać jak Ty już zasugerowałaś co jest na rzeczy ? … To naprawdę męczące…"

Nie wiem, czy nie czytałaś moich wcześniejszych postów, ale jest mur i kłamstwo..

"Przecież możesz powiedzieć ,że widzisz ,że coś go męczy i że gdy będzie gotowy może z Tobą o tym pomówić - tyle !… " Super Helenast, odbieramy na tych samych falach ;) użyłam dokładnie takich słów jakie zasugerowałaś i co w odwecie złość i agresja...
Można oczywiście przyjąć , że nie jest gotowy , ale to trwa ponad 3 lata, uważasz, że to za mało???

Helena
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-07, 07:20   

Maj.reg napisał/a:
Można oczywiście przyjąć , że nie jest gotowy , ale to trwa ponad 3 lata, uważasz, że to za mało???


Nie ma ram czasowych na takie sprawy.

Maj.reg napisał/a:
Nie wiem, czy nie czytałaś moich wcześniejszych postów, ale jest mur i kłamstwo..


Czytałam i chciałam Ci przekazać ,że nie masz wpływu na męża zachowanie, odpowiedzi, słowa. Tym bardziej nie wpłyniesz na nie ciągłym sugerowaniem mu tych odpowiedzi. Bo niestety sugerujesz i narzucasz to co w Twojej głowie się kotłuje. To naturalne,że takie myśli przychodzą i dręczą Cię , ale pomyśl jak bardzo i niszczą psychicznie Ciebie samą, nie męża. Czasem nasza wyobraźnia powoduje,że święcie zaczynamy we wszystko wierzyć. Nie twierdzę ,że tak jak mówisz nie jest , ale to musi powiedzieć Twój mąż , sam- otwarcie i szczerze.

Maj.reg napisał/a:
Super Helenast, odbieramy na tych samych falach ;) użyłam dokładnie takich słów jakie zasugerowałaś i co w odwecie złość i agresja...


Nie będę gdybać na temat dlaczego tak robi bo tylko on sam to wie, ale może tu wchodzić uczucie porażki, wstydu, winy …

Przeanalizuj sama czy jego postawa nie wpływa na Twoje zachowanie?. On uderza ( psychicznie`) to Ty odpłacasz . I powstaje odbijanie piłeczki.
Piszesz,że 3 lata trwa taki stan, a sama sobie odpowiedz co w Tobie się przez ten czas zmieniło - na dobre i złe …

Wiesz po co to piszę ? bo mechanizm jest taki ,że podchodząc i próbując różnych łagodnych i dobrych form oczekujemy natychmiastowych efektów. Jeżeli ich nie ma , a jeszcze do tego nasze starania zostają niezauważone, zignorowane albo wyśmiane to wykonujemy odwet w zdwojonej sile. Jakie są wnioski - nie było prawdziwej chęci naprawy, prawdziwych gestów pojednania, prawdziwych intencji. Działania były sztuczne/ teatralne.
Ja wiem,że emocje sprzyjają tego typu zachowaniom , ale nie są oznaką miłości, szacunku i pokory. Popatrz na swoje postępowanie i przemyśl czy coś z tego co pisałam ma miejsce, bo jeżeli tak to uważam,że nad tym w pierwszej kolejności powinnaś popracować.
Moje wpisy odbierasz pewnie jak atak, ale nie chcę Cię atakować, a jedynie przekazać własne doświadczenia złego postępowania.

A w Twoich słowach
Maj.reg napisał/a:
Super Helenast, odbieramy na tych samych falach ;) użyłam dokładnie takich słów jakie zasugerowałaś i co w odwecie złość i agresja...

słychać rozżalenie, tą złość i postawę , którą wyżej opisałam,że Twoje starania nie przynoszą skutku.
 
     
Coria
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-07, 13:17   

Maj.reg,

witaj. Za krótko przebywam na tym forum, aby radzić i wymądrzać się. Moje, krótkie jak na razie, doświadczenia, odbiegają również od Twoich, gdyż jestem mężatką bardzo krótko, nie mam dziecka itd. Ale to, co chciałabym Ci powiedzieć, to... uczucie ulgi jest absurdalne, niezrozumiałe dla naszej logiki... ale kiedy mąż po kilku miesiącach szarpania się, walki, terapii i jego złego traktowania mnie, nie wracania na noc, milczenia... powiedział, że odchodzi... ja też poczułam ulgę. I choć w środku umarłam, bo usłyszałam najgorszą rzecz, jaką w życiu usłyszeć mogłam, od mężczyzny, którego poślubiłam, którego kocham i z którym chciałabym spędzić resztę życia... to jednak uczucie ulgi przez chwilę było... Długo zastanawiałam się, dlaczego i doszłam do wniosku, że wynika to z faktu, iż w końcu... wiedziałam, co mnie czeka. A przez ostatnie miesiące żyłam nadzieją, która umierała i rodziła się na nowo. Uczucie ulgi wcale nie oznacza, że czujemy się dobrze... Czy teraz czuję się lepiej, niż wtedy, kiedy chodziliśmy na terapię i podejmowaliśmy próby? Trudno porównać ten czas, każdy był/jest okrutny. Ale nie będę... rozwodzić się... na swój temat, to Twój wątek.

Nie wiem, czy jest Ci potrzebny od razu psychiatra i silne leki. Może spróbuj najpierw pójść do dobrego terapeuty? Oczywiście sprawdzonego, tu polecam fora lub stronę ZnanyLekarz. My, ponieważ zaczęliśmy chodzić na terapię, znaleźliśmy dobrego. Pewnie nigdy nie zdecydowałabym się na indywidualne spotkanie, gdyby nie to, że już znałam tę kobietę i ufałam. Więc chodzę i wiem, że niezwykle mi to pomaga. Że czasem pojawia się tu na forum obawa, że "mondry psycholog" przekona małżonka, że nic lepszego, niż rozstanie, nie mogło nas spotkać. To wszystko jednak zależy od specjalisty. Moja terapeutka wie, że kwestia Wiary i Sakramentu jest dla mnie niezwykle ważna i nie próbuje przekonywać mnie, że pójście w inną stronę będzie lepsze. Ale pomaga mi zrozumieć różne "procesy" zachodzące w głowie męża i przede wszystkim - mojej. Pomaga radzić sobie z bólem. Polecam pójście do specjalisty... Ja chodzę raz w tygodniu i czekam na każdą wizytę, jakby miała uratować mi życie... Poniekąd ratuje.

Ściskam Cię i życzę siły, której każdemu na tym forum potrzeba.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-07, 14:13   

Kiedy czytam o Twoim stanie psychicznym - myślę, że teraz nie masz siły ani na ratowanie, ani na podejmowanie mądrych decyzji.

Patrząc tak z boku - teraz zapewniłabym sobie [b]wsparcie i opiekę [/b]- rodziny, mądrych przyjaciół, wspólnoty. Nie takich znajomych, którzy doradzą rozwód i będą biadolić, że 'On ciebie nie wart i ułożysz sobie jeszcze życie' (droga na skróty, która może utrudnić Bogu działanie i uzdrawianie). Ale takich, którzy po prostu z Tobą będą. Otocz się opieką. Dopieść się, zadbaj o swój komfort. Doceń siebie. Tak abyś sama mogła znowu zobaczyć całe piękno w sobie - to specyficzne, którym właśnie Ciebie Pan Bóg obdarzył. Jeżeli doczytałam - masz doktorat. Pewnie Pan Bóg pięknie Cię obdarował - zgaduję. Czy Ty to jeszcze widzisz? Nie przechodź przez to wszystko sama!

Może 2 -3 dniowe rekolekcje i spotkanie z przyjaciółmi - można złapać dystans i właściwą perspektywę. Warto czasem urządzić "mikro separację" rekolekcyjną lub wyjazd z mądrymi przyjaciółmi, którym "dobrze styka w głowie" jak chodzi o wartości. Można tak złapać dystans do swojego życia - i przy pewnej regularności bywa, że rodzina i otoczenie autentycznie zyskuje na tym. Jak się samemu stoi twardo na ziemi to można coś ratować, stawiać granice, we właściwy sposób powiedzieć basta, etc. Inaczej kolejne rozmowy w skrajnych emocjach mogą jeszcze bardziej pogrążyć. A Ty jesteś na jakiejś krawędzi. Bez wzmocnienia siebie - albo nie postawisz mężowi właściwych granic we właściwy sposób (ważne dla Twojej psychiki), albo w końcu w niekontrolowany sposób pękniesz w skrajnych emocjach i np. się rozwiedziesz. A potem jeszcze trudniej, tworzy się nowe fakty, daje się swoiste pozwolenie małżonkowi na nowe związki. No ja bym nie ułatwiała komuś łamania przysięgi. Niech zna jednoznaczną Twoja postawę w temacie. A co zrobi - wpływu nie masz. Taka postawa czasem ratuje znad krawędzi - jest bardzo klarowna i stanowcza. I nie przeszkadza chronić siebie (co to to nie!).
Zachowanie męża nie wygląda na właściwe, tyle, że nie masz na nie wpływu. I tak czytając - nie wygląda na to, aby w najbliższym czasie miało ulec zmianie pod wpływem jakiejkolwiek rozmowy (prędzej znowu usłyszysz w awanturze o rozwodzie). Prawdopodobnie mąż chce trwać w takim stanie - dlaczego miałby chcieć się zmieniać, skoro latami tak było.

Czasami wtórnie zmiana w nas (taka wypracowana miesiącami) powoduje zmianę w naszym "systemie", w innych. Ale zmieniamy siebie dla siebie - mamy jedno życie. I ono może być super szczęśliwe. Ba, nawet może być i trudne, i w tym samym czasie szczęśliwe. Z praktyki piszę - - z Panem Bogiem :) Zawołaj do Niego - aby działał. Pozwól mu na to. To się sprawdza. Sama wiem o tym. W perspektywie lat widzę jak on niesamowicie poskładał moje życie!

Siedzenie i myślenie, czemu mąż znowu w garażu, co robi, z kim, jak on może, czatowanie na rozmowę, która jakoby coś zmieni. Nie widać, żeby miała coś zmienić. Nie widać, aby mąż chciał przyznać się do błędów i zauważyć swój udział. Mocny człowiek raczej wzmacnia innych, słaby dołuje innych, aby poczuć swoją wyższość. Może Twój facet złakniony jest docenienia (wiesz - ogólniak, etc.). Oczywiście nie wiem, nie znam go. Może on komplementów potrzebuje, przeglądania się w oczach innych. Może można mu dać czego mu brak, w granicach prawdy;) Co w nim ceniłaś, cenisz? Czy on o tym wie?
Po za tym facecie przepadają za kobietami, które są pewnym wyzwaniem, nie takimi, które pozwalają na wszystko.

Może na męża nie działa rozmowa. Jest wiele opcji postawienia granic. Od nie podstawiania poduchy pod pupę zacząwszy (obiadki, prowadzenie domu, etc.), życzliwego dystansu - do separacji i alimentów włącznie. No, ale trzeba rozeznać jak te granice stawiać. Ale to może zrobić osoba stabilna emocjonalnie, taka równa babka, która zna swoją wartość, ma poczucie humoru (i na swoistym luzie pokaże, że nie z nią takie numery). A Ty jesteś w fazie wykończenia psychicznego - na sinusoidzie pomiędzy udawaniem, że jest ok, a rozwodem i wielkim pęknięciem.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-07, 21:14   

Maj.reg napisał/a:
W swoim życiu doświadczyłam wielu lęków, mogę powiedzieć, że strach w dużej mierze mnie paraliżował, z czasem wydawało mi się, że nauczyłam się przekuwać go w motywację do działania.


Możesz spróbować się zastanowić skąd w Tobie to przejmujące uczucie strachu, niemal zawsze obecnego?
Jakie ma podłoże ten strach?

Cytat:
Teraz powrócił ze zdwojoną siłą , bo mąż stał się kimś strasznie obcym, agresywnym , mówi tylko o potrzebie wolności, że nie będzie mi się wiecznie spowiadał.


Heleno, ten strach jest od samego początku TYLKO TWÓJ.
Ty masz ten strach w sobie. On nie pochodzi znikąd, on jest w Tobie.
Czasem jest uśpiony, czasem czai się by wyskoczyć i przejąć kontrolę nad Tobą.
Męża zachowanie jest czymś co tylko przypomina Ci co TY masz w sobie.

Czego tak naprawdę się boisz?

Dopóki nie poznasz odpowiedzi, nie ma możliwości by ten TWÓJ strach oswoić.
Chcesz przeżyć życie w ciągłym i nieustającym lęku?
Odpowiedź na to pytanie jest absolutnie kluczowa. Tu dokona się wybór, nastąpi akt woli....jeśli oczywiście TWÓJ strach na to pozwoli.
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-10, 23:24   

Dziękuję Coria za to "wiedziałam", tak właśnie poczułam..

Ten czas staje się chyba początkiem czegoś nowego nie wiem czy dobrego, ale pewnie tego dowiem się później..

Z pewnością jest to etap smutku, który wyziera z naszego małżeństwa..przeraziła mnie myśl, że to koniec nawet jeśli zostaniemy jeszcze razem, nie wrócimy chyba do siebie..

Zadaję sobie pytania, na część znam odpowiedź, na część udaję że odpowiedź jest niewłaściwa, niektóre pytania gdzieś kryją się z tyłu głowy..

Jestem smutna, a więc wróciłam po części do swej pierwotnej natury na którą nakładałam maskę , znam źródło swoich lęków, pewnie część zniknęłaby gdyby mąż mnie po prostu przytulił i powiedział proste "będzie dobrze.."

Ale tego nie ma od lat, może dlatego popełniłam wiele błędów i swoją biernością wynikającą z bezsilności wyraziłam zgodę na stopniowe odchodzenie od siebie..

A może taki obrót spraw był nieunikniony w naszym przypadku..

Jeszcze nie jestem gotowa na życie bez niego , choć gdy bywało źle taki scenariusz wydawał mi się wyjściem z sytuacji..

Także taka sytuacja.
Helena
 
     
Maj.reg
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-12, 01:51   

Udało mi się porozmawiać z mężem. Musiałam bardzo uważać na słowa..

Trudno mi powtórzyć ..najistotniejsze słowo klucz wolność :sam zdecyduję co , kiedy i czy w ogóle ci powiedzieć, nie mam zamiaru ponosić odpowiedzialności za twoje życie, nie chcę żebyś mi wypominała, że spaprałem Ci życie, nie chcę widzieć cie zapłakaną..

na pytanie czy uważa się za osobę dojrzałą stwierdził, że jak najbardziej, ponadto chce zmienić w swoim życiu wszystko , ja jestem tą klamrą która go trzyma..

Niczego ode mnie nie chce..i dalej jego słowa: nie można żyć z ideałem..nikt by ze mną nie wytrzymał..nie będzie żałował że się rozchodzimy ..

Na moje , że nie chcę żebyśmy się rozstali powiedział : to masz problem..

Zatem jest tak jak przeczuwałam. :-/

Helena
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8