Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mare trudno nam się porozumieć bo oprócz tego, że jesteśmy odmiennej płci, mamy odmienne doświadczenia. Pisząc o sercu i doświadczeniu nie mam na myśli emocji, ale głębokie przeżycie rzeczywistości duchowej w życiu fizycznym, nie wiem jak to nazwać, po prostu w życiu. Masz rację jestem od ciebie dużo młodsza, moje małżeństwo też dużo krótsze, szanuje ludzi, którzy żyją w małżeństwie tak długo jak ty i podziwiam, bo wiem jak jest to trudne. Jednak podobnie, jak Zenia uważam, że to niestety nie ma znaczenia na płaszczyźnie duchowej. Niestety, bo uważam że fajnie by było z biegiem lat dostawać w pakiecie więcej mądrości, miłości, łaski Bożej.
Może dobrze, że piszesz że niewiele o mnie wiesz, bo być może to mnie zmobilizuje do świadectwa, o którym od jakiegoś czasu myślę , zresztą dostałam taki delikatny nakaz od kapłana Moje życie przypomina bardziej historię Szustaka z tego przed Bogiem i chyba odrobinę z tego z Bogiem. Przez swoje 33 lata przeżyłam tak wiele, a jednocześnie doświadczyłam namacalnie jak Bóg JEST, jak kocha mnie, jak działa. To o czym piszę jest dla mnie Prawdą życia, nie mam wątpliwości co do tego co piszę, bo tym żyję. Niestety mimo wszystko cały czas popełniam błędy, upadam, grzeszę i nie zawsze pełnię wolę Ojca, po prostu jestem człowiekiem, który cały czas potrzebuje Boga, żeby być CZŁOWIEKIEM.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-04, 13:28
Ania65 napisał/a:
oświadczyłam namacalnie jak Bóg JEST, jak kocha mnie, jak działa. To o czym piszę jest dla mnie Prawdą życia, nie mam wątpliwości co do tego co piszę, bo tym żyję. Niestety mimo wszystko cały czas popełniam błędy, upadam, grzeszę i nie zawsze pełnię wolę Ojca, po prostu jestem człowiekiem, który cały czas potrzebuje Boga, żeby być CZŁOWIEKIEM.
Ania - jak czytam co piszesz, to dokładnie rozumiem i doświadczam tak jak Ty.
Mare - Ania pięknie tłumaczy słowami, to czego może doświadczyć każdy z nas, na drodze z Panem Bogiem.
Wypłyń na głębię i zaufaj Chrystusowi a On dopełni Swoją łaską.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-04, 13:47
mare1966 napisał/a:
zenia1780 napisał/a:
No jakoś trzeba wytłumaczyć sobie i światu dlaczego nie chcę spróbować...
Bóg pozwala doswiadczyc Siebie każdemu, jednak oczekje od nas naszej zgody na to...
A konkretnie co co masz na myśli , jakie działania ?
W sferze duchowej oczywiście:
Wyjść spod opieki Matki i wejsc pod opieke Ojca, w relację z Nim
Popatrz, po za mną, napisały jeszcze dwie zielone (mam nadzieję, ze i inni forumowicze sie właczą), które doskonale wiedzą o czym ja pisze i oczym mówil Szustak w swoim świadectwie.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-04, 14:24
zenia1780 napisał/a:
Popatrz, po za mną, napisały jeszcze dwie zielone (mam nadzieję, ze i inni forumowicze sie właczą), które doskonale wiedzą o czym ja pisze i oczym mówil Szustak w swoim świadectwie.
Potwierdzam
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-05, 11:06
Ania65 napisał/a:
Jednak podobnie, jak Zenia uważam, że to niestety nie ma znaczenia na płaszczyźnie duchowej.
Ale przecież , ja wcale nie uważam inaczej .
Mozna być i dzieckiem i doznać , mieć umiejętność
głębokich przeżyć duchowych .
A można mieć i 90 lat i nigdy nie mieć najmniejszych .
Natomiast różni są ludzie i różne ludzkie drogi .
Różne formy poznania i relacji .
Ja np. lubię mieć wszystko logicznie poukładane , chyba dość typowe u facetów .
Kobietom zwykle * ( są wyjątki ) wystarczy czucie .
Przykład - św. Faustyna .
Tym niemniej i ona potrzebowała "pomocy faceta" ( ks. Michał Sopoćko )
aby jakos ogarnąć ten haos i uporzadkować .
Biskupi ( też faceci ) wiele lat mieli problem z tą Faustyną .
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-06, 11:48
mare1966 napisał/a:
Mozna być i dzieckiem i doznać , mieć umiejętność
głębokich przeżyć duchowych .
A można mieć i 90 lat i nigdy nie mieć najmniejszych .
mare1966, przede wszystkim nie sądze aby żywa relacja z Bogiem zaliczała sie do, jak piszesz, "głębokich przeżyć duchowych". Dla mnie jest to po prostu konsekwencja mojego otwarcia się i zgody na to aby Bóg mnie prowadził, poprzedzona gorącą modlitwą o to aby pomógł mi to zrobć (otworzyć sie i zgodzić). Jest konsekwencją zobaczenia swoich słabości i nieumijętnosci oraz dojrzenia jak własnym działaniem więcej niszczę niz buduję, że sama z siebie ranić tylko potrafię, choć wcale tego nie chcę...
Myślę, że żywa relacja z Bogiem powinna być naszą codziennością i skutkiem naszego świadomego wyboru i zgody na to.
Do " głębokich przeżyć duchowych" zaliczyłabym raczej objawienia.
Faktem jednak jest, przynajmniej dla mnie, że ani jednego, ani drugiego nie jeteśmy w stanie sami z siebie osiagnąć, czyli, jak to nazwałeś "mieć tę umiejętność". To nie nasza umiejetność, a łaska jaką Bóg nas obdarza wtedy kiedy jesteśmy gotowi zrezygnowac dla Niego (tylko i wyłącznie dla Niego) z własnego JA.
I oczywiście, jeśli do dziewięćdziesiątki nigdy nie chciało się zrezygnować z tego JA, to i takiej relacji z Bogiem nie będzie. Myślę że dziecku jednak o wiele łatwiej to przychodzi...
mare1966 napisał/a:
Natomiast różni są ludzie i różne ludzkie drogi .
Różne formy poznania i relacji .
No i co w związku z tym?
W jaki sposób to przeszkadza w naszej chęci i gotowości otwarcia sie na Boga i przyjęcia tego co dla nas ma?
Czy to nie próba wymówki i usprawiedliwiania się dlaczego nie chcę tego poszukać?
mare1966 napisał/a:
Ja np. lubię mieć wszystko logicznie poukładane , chyba dość typowe u facetów .
Własnie JA LUBIĘ.
A czy jesteś w stanie z tego lubienia zrezygnowac dla Boga?
MIEĆ WSZYSTKO LOGICZNIE POUKŁADANE.
No własnie, Boga nie da sie logicznie poukladać zamknąć w kategoriach Twojej i mojej (jakiejkolwiek) logiki. On przekracza nasz umysł i logikę.
Dlatego Ania pisała, że droga z umysłu do serca jest tak daleka..
Boga poznaje się na poziomie serca...
I klucz jest w tym, czy TY (ja i każdy inny) chce te drogę pokonać, bo że nie umie to oczywiste, ale czy CHCE.
Bóg dał Tobie i mnie, każdemu, mniej lub bardziej światły umysł i zalecił z niego korzystać, jednak w relacji z Nim pyta się kazdego z nas, czy zrezygnujesz z tego co myślisz, uważasz, ogarniasz, z własnego Ja, dla relacji z Nim, dla szukania bliskości z Nim...
Jeśli sie zgodzisz, to Bóg pomoże i pozwoli sie odkryć. Sam Bóg mówi jak znależc drogę do Niego:
11 Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. 12 Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swe modlitwy, a Ja was wysłucham. 13 Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. 14 Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie - wyrocznia Pana - <i odwrócę wasz los
(Jr29, 11-14)
I dla jasności, fakt pozbywania sie własnego ja choć trudny i bolesny, sprawia, ze tak naprawde zaczynamy odczuwac własną pełnie i, że tak powiem, komplementarność.
mare1966 napisał/a:
Kobietom zwykle * ( są wyjątki ) wystarczy czucie .
Przykład - św. Faustyna .
Tym niemniej i ona potrzebowała "pomocy faceta" ( ks. Michał Sopoćko )
aby jakos ogarnąć ten haos i uporzadkować
Zgadza sie, z racji na swą emocjonalnść, jak to nazywasz "czucie", i chaos z tym spowodowany sama mam taka osobę do pomocy (kierownik duchowy).
Myśle jednak, ze męzczyzna również takiej osoby potrzebuje z racji na swą zbytnią potrzebę racjonalizowania wszystkiego.
Tak jak napisałam na początku
zenia1780 napisał/a:
Relcji z Bogiem nie dotkniesz, relacja w ogóle nie jest czymś co można dotknac zmysłami, relacji sie doswiadcza. Takie doświadczenie Boga w sercu, całą swoją osobą, całym jestestwem już nie domaga sie zrozumienie...
I tak sobie myśle, że te wszystkie tematy filozoficzne jakie zakładasz, sa taką właśnie tesknotą za tym doświadczeniem Boga...
Dodam jeszcze do tego, że takie doświdczanie Boga daje nam równiż odpowiedzi na trudne, nurtujące nas sprawy i takie choćby pytania jak tytuł tegoż wątku. Sam Bóg ich udziela. W końcu:
13 Jam Alfa i Omega,
Pierwszy i Ostatni,
Początek i Koniec.
(Ap22, 13)
Żeby znaleźć odpowiedzi trzeba zacząć czytać/słuchać Słowa Bozego
I na konieć pytanie.
mare czy Ty w ogóle chcesz poznać te odpowiedzi? Czy tylko sobie porozmawiać?
Czy chcesz stworzyc taką relację z Bogiem?
Bóg zawsze pyta o Ciebie konkretneg i o to czy chcesz i jak chcesz z Nim być.
Dziękuję za ten link. Ale chyba po raz pierwszy nie do końca zgadzam się z Szustakiem. Być może są tu zbyt skrótowo omówione zagadnienia, bo mam wiele pytań co do tego. Oczywiście rozumiem, że można komuś powiedzieć: tam są drzwi, kiedy jest się przed małżeństwem, ale w małżeństwie sytuacja wygląda inaczej. Zresztą mam doświadczenie takiej sytuacji, kiedy mówiłam mojemu obecnemu mężowi, wtedy jeszcze nie mężowi, że jeśli nie chce nad sobą pracować, nie chce pracować nad naszą relacją, nie chce się nawracać to niech powie otwarcie i się rozstajemy. Niestety mój narzeczony nigdy nie miał odwagi powiedzieć, że nie ma zamiaru niczego w sobie zmieniać. I twierdził, że on bardzo chce się zmienić i może nawet trochę chciał. Czy ja miałam na to jakiś wpływ? Czytaliśmy różne książki rozwojowe, chodziliśmy do Kościoła, jeździliśmy i słuchaliśmy rekolekcji, nawet Szustaka, po którym mój mąż zdecydował że ma prawo odejść do kochanki, bo w jego konferencjach usłyszał potwierdzenie( oczywiście, że to była chora interpretacja mojego męża, który już wtedy był w grzechu). Czy to że stawiałam mu warunki, miało jakiś efekt? Trudno to ocenić, bo mój mąż kłamał i udawał i w pewnym momencie znalazł sobie sposób na to by mieć "święty" spokój. Oczywiście wiem, że to nie jest wszystko biało czarne, ale mam poczucie że jedyne co mogłam zrobić to odejść przed małżeństwem, tylko że wydawało mi się, że on nad sobą pracuje, albo chciałam to widzieć. Teraz kiedy jestem żoną miłość według mnie ma zupełnie inne warunki. Teraz "nie mogę" odejść, bo przysięgałam: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Przysięgałam, że będę kochać i nie ma tam mowy o tym, że za coś. Całkowicie zgadzam się, że mam kochać najpierw siebie i jeśli mnie grozi niebezpieczeństwo fizyczne, psychiczne, czy nawet duchowe mam obowiązek się chronić i nawet oddalić fizycznie i psychicznie od męża. Rozumiem też że miłość jest wymagająca, ale co to konkretnie znaczy? Dla mnie znaczy to, że stawiam granice sobie, mężowi, bo troszczę się o siebie i o niego ( nie chcę by był bezczynnym jełopem, który przez moją nadgorliwość cofa się w rozwoju), ale robię to z miłości, bo tak chcę, nie bo tak czuję, że muszę. I nie żądam zmian wynikających z tego mojego zachowania, nie zmuszam, nie nakłaniam, nie szantażuje, tylko robię swoje. I jeśli mój mąż przez całe życie się nie nawróci, nie nauczy się choć trochę kochać, to co mam odejść??? Przecież to jest jego wybór, czy mam się nim kierować przy wypełnianiu swojej przysięgi, swojej decyzji? Mam głębokie przekonanie potwierdzone w życiu, że jego wybory, decyzje, zachowania nie mogą mieć wpływu na to czego ja chcę. Gdyby wtedy kiedy mój mąż był w najgorszym stadium grzechu nie dokonała wyboru, że mimo tego chcę go kochać na 100% i nie realizowała tego swojego wyboru konsekwentnie, to dziś prawdopodobnie nie obchodziłabym wspólnie z mężem naszej 7 rocznicy ślubu, a już na pewno nie na Eucharystii. Wiem, że wszystko co mamy jest łaską Boga i to On nas prowadził, ale to ja musiałam podjąć decyzję, czy w to wchodzę, czy tak chcę. Pisząc o miłości na 100% mam na myśli miłość, która oddaje życie za nieprzyjaciół (niewątpliwie mój mąż był w tamtym okresie kimś takim dla mnie). Miłość ta jest wolna od "muszę", "powinnam", "tak trzeba", ta miłość to dobrowolne, świadome kosztów JA CHCĘ. I nie służalczość z zastraszenia, ale służenie z miłości zgodne z wolą Boga.
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-20, 12:55
Ładnie to Aniu napisałaś.
Jak słuchałem tego nagrania, to odniosłem wrażenie, że o.Szustak mówiąc, że należy odejść po długotrwałym okresie stawiania granic bez żadnych rezultatów, mówił do i o narzeczonych, a nie o małżeństwie.
Mówiąc "tam są drzwi", mówił ewidentnie o sytuacji z przed ślubu.
Może jednak zbyt bezpośrednio wzięłaś jego słowa do siebie, odniosłaś do Twojej sytuacji?
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-20, 13:59
Też to usłyszałam, że mówił do narzeczonych, ale właśnie nie wiem czy była to konferencja tylko do tej grupy, czy do wszystkich? Bo ma to znaczenie i perspektywa się zmienia. Jednak moje pytanie brzmi:czy ja mam wpływ na to czy ktoś się zmieni, czy ktoś jest ze mną szczery? Czy moje stawianie warunków to stawianie granic czy Szustak miał jeszcze coś innego na myśli? Jestem pewna, że on wie co mówi, raczej zakładam, że ja czegoś nie rozumiem, bądź nie było to dopowiedziane.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-20, 18:20
Aniu, cykl konferencji ballady i romanse jest dla młodych osób, ktore dopiero wchodza w zwiazki, zaczął sie on wraz tymi wakacjami jako pewnego rodzaju drogowskaz dla osób wchodzacych w wakacyjne miłości.
Zalinkowałam to, poniewaz, jak dla mnie, jest tytaj wyjasnieniene co do słow "miłosć bezwarynkowa" oraz "milość bezinteresowna".
Sama duzo czerpie rowniez z nauk dla narzeczonych i młodych.
Dziękuję Ci Aniu, za Twoje świadectwo i Twoje przemyslenia w tym temacie w odniesieniu do malzenstwa.
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-20, 20:05
Dziękuję Kochana za wyjaśnienie, trochę mi się nie chciało sprawdzać całego cyklu odcinków. Ale rzeczywiście rozróżnienie miłości bezwarunkowej i miłości bezinteresownej bardzo fajne i potrzebne, bo zawsze chyba używałam tych terminów zamiennie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.