Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wielu osób na tym forum używa określenia
"miłość bezwarunkowa" .
Także w Internecie spotyka się ten zlepek słowny .
Tym niemniej , ja nie napotkałem wyjaśnienia
i uzasadnienia dla tego potworka językowego .
Dla mnie to jak "śnieżnobiała biel " z reklam proszku do prania .
Białe to białe i bez sensu jest rozważanie bielszej bieli
czy prawdziwszej bieli .
Pojęcie miłości bezwarunkowej sugeruje , zakłada istnienie
miłości warunkowej .
Zatem , czym jest miłość warunkowa
i czy to też miłość ?
Czy samo pojęcie miłość potrzebuje tego przymiotnika "bezwarunkowa" ?
Czy gdziekolwiek w Biblii jest mowa o milosci bezwarunkowej ?
Od kiedy , kto i w jakim kontekście zaczął propagować to pojęcie ?
Wreszcie , co rozumiecie przez to szczególne pojęcie ?
Czy to , że Boga nazywamy Miłością
i to , że On sam siebie tak nazywa
oznacza , że jest niedoskonały , bo jest "tylko Miłością"
a nie bezwarunkową miłoscią ?
Dla mnie pojęcie jest absurdalne nieco .
P.s.
Nie wiem gdzie by taki temat umieścić ,
więc pozostawiam to Moderacji .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-25, 17:25
Mare,
dyżurny dyskutancie :)
Już nie raz wałkowaliśmy ten temat i chyba (tak mi się wydaje)
większość się zgodziła, że bezwarunkowej miłości nie ma.
Jakieś cechy bezwarunkowości ma miłość do dziecka.
"kocham do końca życia dzieci i będę sie troszczył , nawet bez wzajemności"
Miłości do małżonka jest daaaleko do bezwarunkowości.
Nikogo nie byłoby na forum, gdyby ta miłość była bezwarunkowa.
Każdy opuszczony kochałby sobie w samotności i nie miałby żadnych oczekiwań, czerpiąc szczescie z możliwości kochania bez odwzajemnienia.
Miłość do Boga...
Gdzie bezwarunkowość, jeśli oczekujemy nagrody w raju?
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-25, 18:24
polecam ks Tadeusz Kotłowski "osobowość a miłość "
Bóg daży nas miłością bezwarunkową , nam ludziom zdarzają się akty miłości bezwarunkowej.
Uczymy się tego od Boga
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-26, 13:13
Fenomenalny wykład !
Na jego fenomenalność składa się nadzwyczaj cenna treść, charyzma i osobowość dającego ten wykład, a także jego wiedza z dziedziny psychologii.
Gorąco polecam.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-26, 21:55
Dla mnie jest tak :
Bóg jest Miłością , ale Bóg jest w 3 Osobach ( Trójca )
i pomiędzy nimi istnieje relacja miłości .
Miłość zachodzi i wzrasta w relacji ,
ale relacja a tym samym i miłość "domaga się" wzajemności .
Przeciwieństwem relacji jest brak relacji , interakcji czyli OBOJĘTNOŚĆ .
Miłość bezinteresowna w sensie
"niczego od ciebie nie chcę , nie oczekuję , nie pragnę od ciebie "
byłaby miłością niepotrzebującą relacji .
Ja kocham ale obojętne mi czy ty odwzajemniasz , nie jest mi to potrzebne .
Tak ( uważam ) nie kocha Bóg .
Przeciwnie , oczekuje od nas miłości i pragnie jej .
Nakazuje wręcz w pierwszym przykazaniu .
Zatem miłość bezinteresowna ( czy bezwarunkowa )
tak rozumiana jak przedstawiłem
nie byłaby miłościa
a więc nie istnieje .
Byłaby absurdalna , jakąś sfirmacją samej siebie
i wyłącznie siebie
i ze względu na siebie .
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-26, 23:33
Fajny temat by ruszyć swoje szare komórki :)
Widzę to tak.
Bóg jest miłością.
Cała miłość pochodzi od Boga, więc jeżeli miłość do Niego "wraca" to tylko dlatego, że On ją dał.
Bóg nie potrzebuje naszej miłości, my nie możemy w niczym Boga ubogacić. To my potrzebujemy kochać Boga by ubogacać siebie. Bóg kocha nas bezinteresownie, czyli w sposób doskonały.
Bóg jako Słońce.
Trójca to takie Słońce w trzech postaciach: jasność, ciepło, fotony. To samo, a jednak nie to samo będące w ciągłej relacji.
Ludzie to takie roślinki. Są gatunki które jakoś przeżyją bez Słońca, ale najwspanialsze rosną dzięki Słońcu. Rośliny odbijają część światła słonecznego które na nie pada nie po to by ubogacić Słońce. Mamy kochać Boga, bo tylko On jest źródłem miłości i tylko wtedy "zwracamy się" do tego źródła, tam jest życie.
Porównania kuleją, ale to najbliższe na co wpadłem.
Powinniśmy kochać siebie bezinteresownie. To najwyższa forma miłości. Ale często i gęsto tak nie jest. Nie że nie umiemy, ale zwyczajnie nie chcemy. Sprzeciwiamy się temu! Coś dajemy z siebie (tak nam się zdaje) i oczekujemy, że coś za to dostaniemy w rewanżu. "Darmo dostaliście, darmo dawajcie", ale gdzie tam, można ludziom mówić, skoro ten kto darmo rozdaje to frajer.
Bóg uczy kochać bezinteresownie. Kochać nie będąc kochanym, będąc nawet ciągle wzgardzonym i odrzuconym (cała Księga Ozeasza). I to też jest relacją. My tutaj idziemy tą drogą.
Cytat:
Ja kocham ale obojętne mi czy ty odwzajemniasz , nie jest mi to potrzebne.
Tu tkwi pogarda dla drugiej osoby, więc nie jest to miłość.
Ja kocham i na moją miłość do Ciebie nie wpływa to jak Ty mnie kochasz. Nie ważę i nie mierzę Twojej miłości. Nie szukam czy wychodzę na tej "wymianie" na plus. I z tej miłości pragnę byś wzrastał, czasem postawię granice, czasem powiem NIE, czasem upomnę, a moja miłość nie będzie przez to mniejsza. Ale tylko wtedy jak to wszystko będę robił z miłości do Ciebie. Bo "ja wszystkich których kocham karcę i ćwiczę". I to też jest relacja.
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 00:28
I myślę, że kochać Boga to nie jest cel sam w sobie. To przejawtego, że pojmujemy miłość we właściwy sposób, wskaźnik, że idziemy w dobrą stronę.
Rośliny kierują liście w stronę Słońca (światła) i przez to więcej go odbijają (podobno 25%). Ale to nie jest cel, to tylko objaw, że najdoskonalej skierowały się w stronę skąd światło pada, więc najlepiej będą to światło chłonęły, a więc i rosły.
Kochasz Boga i ludzi? To część odbitego od Ciebie światła. Dobre wieści - to znak, że przy tym część pochłonąłeś i wzrastasz.
Ktoś powie:
Więc to nie jest miłość doskonała, bo mam kochać przez wzgląd na samego siebie, a więc widzę w tym zysk.
I owszem, zysk jest, ale dopiero po śmierci. Miłość doskonała oznacza, że dajesz, ale w tej rzeczywistości zysku nie otrzymasz i go nawet nie oczekujesz. Po ludzku to nawet tracisz, choć zgodnie z Pismem gromadzisz skarby "w niebie gdzie ani mól, ani rdza..."
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 08:41
Rubin napisał/a:
Bóg nie potrzebuje naszej miłości
Pierwsze przykazanie :
Cytat:
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą
Nie potrzebuje , to nie znaczy nie pragnie .
To tak samo jak wśród ludzi , np. w małżeństwie .
Przecież nie umrzesz bez miłości , ale czy jej nie pragniesz ?
Druga sprawa wynika z tego jak ja rozumiem słowo "bezinteresowna" i "interesowna" .
Otóż rozumiem w szerszym zakresie niż tylko materialnym
"coś za coś" .
Bezinteresowność kojarzy mi sie z brakiem celowości , przypadkowością , obojętnością
na wynik na to czy relacja zaistnieje czy nie , z brakiem celu , nieuporządkowaniem rzeczy , haosem .
A u Boga wszystko przemyslane , zaplanowane , uporzadkowane .
np.
Rodzic posyła pieniadze dziecku na opłacenie studiów ,
ale ma w nosie to czy ono jest zainteresowane tymi studiami .
Rozgłasza za to wśród znajomych jak to on dba o swoje dziecko ,
jak je kocha , troszczy sie itd.
Ale przedmiotem miłości jest w sumie on sam .
Idac dalej , Bóg kocha i jest cierpliwy
....... ale jak pogodzicie fakt
że część ludzi trafi jednak do piekła .
Bóg będzie nadal kochał , a oni będą siedzieli w piekle ?
Tylko mi nie pisać , że to ich wybór .
Wybór to bedzie wtedy , jak pootwiera się drzwi w więzieniu
a jakiś więzień nie uzna za lepsze dla niego
opuszczenie przybytku .
Miłość ma wiele cech , także jakąś madrość , jakąś sprawiedliwość
( różne jednak od ludzkiej i to trudno zrozumieć ) .
Dlaczego np. Szatan i inne aniolowie
strąceni do piekła
nie dostali i nie dostaną ( ? ) drugiej szansy ?
Skoro Bóg jest Miłością doskonałą ,
to jak to pogodzić ?
Przecież Szatan wie , że z Bogiem nie wygra , że już przegrał .
Taki madry , a taki głupi ?
Woli cierpieć byle się nie przyznać do błędu ?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 09:44
mare1966 napisał/a:
Tylko mi nie pisać , że to ich wybór .
Mare a ja Ci jednak napiszę:
Tak mieli wybór i wybrali. Dokładnie tak samo jak z wygraną w Totolotka. Zgłosiłbyś się dzisiaj, że CHCIAŁEŚ nakreślić takie numery, jakie padły na główną wygraną? Nie, zakreśliłeś przed swoje numery przez losowaniem (czytaj swoją śmiercią) i takie tylko mogą wygrać.
mare1966 napisał/a:
Woli cierpieć byle się nie przyznać do błędu ?
A na ziemi nie widzisz takich ludzi, którzy cierpią, ale nie chcą się przyznać do błędu.
Mare
Coś mi się wydaje, że przed Tobą wielka mielizna jałowych dywagacji. Sprawdź na mapie, gdzie płyniesz i po co płyniesz.
Ale to Twój statek i Twój wybór.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 10:41
Mare
Ja tez lubię sobie pogadać...ale takie gadanie powinno do czegoś prowadzić, czemuś służyć.
Dokąd zmierza ta rozmowa i czemu ma służyć?
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 12:07
Cytat:
Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą
Hej :)
Ale tam nie ma nic, że Bóg potrzebuje tej miłości. Te przykazania są dla naszego dobra stworzone. "Będziesz zawsze zwracał liście do Słońca" nie dlatego, że Słońce tego potrzebuje. Za to pragnie tego tak, jak się pragnie dobra dla swoich dzieci.
A z tymi ludźmi w piekle. Bóg jest miłością i jest sprawiedliwością. Za dobro wynagradza, za zło karze. Zrobił tyle ile można by nie naruszyć naszej wolnej woli i nakłonić nas do podążania za Nim. Ale jeżeli Go nie wybieramy, nie może nam sam siebie narzucić siłą. Nawet w piekle szanuje wolną wolę człowieka i na pewno nie cieszy się z nikogo kto tam trafił, ale cierpi z każdym kto powiedział Mu NIE. Poszedł tak daleko, że wystarczy, że minutę przed śmiercią przyjmiesz Go jako swoją drogę - i już jesteś uratowany. To oburzające po ludzku (no bo ktoś się stara całe życie, a tu inny sobie hula, a potem minuta i załatwione) ale to jest właśnie Jego miłość.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 12:18
Rubin napisał/a:
Poszedł tak daleko, że wystarczy, że minutę przed śmiercią przyjmiesz Go jako swoją drogę - i już jesteś uratowany. To oburzające po ludzku (no bo ktoś się stara całe życie, a tu inny sobie hula, a potem minuta i załatwione) ale to jest właśnie Jego miłość.
Pamiętacie przypowieść o właścicielu winnicy, który wynajmował ludzi do pracy przez cały dzień? I wszystkim dał wynagrodzenie w wysokości jednego denara. To jest właśnie to.
Ale ktoś może powiedzieć: "No to szalejmy, a dopiero na łożu śmierci będziemy tego żałować"
Czyli wracając do winnicy, wyskoczmy z winnicy i pójdźmy sobie odpocząć. Tylko skąd wiemy, kiedy właściciel winnicy przyjdzie z wypłatą? Przecież nie znamy dnia ani godziny. Po to jest ta wierność przez całe życie, żeby zawsze być być przygotowanym na przyjście Pana. I tutaj znowu przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych. Zawsze mamy być przygotowani a lampy sprawione (gotowe do świecenia).
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-27, 16:39
Rubin napisał/a:
Hej :)
Ale tam nie ma nic, że Bóg potrzebuje tej miłości. Te przykazania są dla naszego dobra stworzone. "Będziesz zawsze zwracał liście do Słońca" nie dlatego, że Słońce tego potrzebuje. Za to pragnie tego tak, jak się pragnie dobra dla swoich dzieci.
Jedno nie wyklucza drugiego .
Miłość jest relacją pomiędzy osobami
i moim zdaniem z natury polega na wymianie .
Inaczej mżna byłoby pobierać się tak :
"biorę sobie ciebie , ślubuję ci miłość
i ........ mnie obchodzi jaki masz do mnie stosunek"
A czy rodzice , nie oczekują miłości od dzieci ?
Porównanie słońca do Boga i ludzi do liści
nie bierze pod uwagę ducha .
Nie sądzę , aby wielu w PEŁNEJ ŚWIADOMOŚCI ( a w zasadzie nikt )
"wybierało" piekło .
Aby coś wybrać w pełni swiadomie trzeba by to poznać , zakoszkować itd.
A kto z nas był w piekle ?
Raczej wielu żarty sobie robi , że ciepło im bedzie itp.
Albo , że się zobaczy , a Bóg miłosierny , a piekła nie ma itd.
Więc nie ma mowy o świadomym wyborze .
Czy jeżeli ktoś pędzi 100 gdzie 50 jest na zakręcie ,
to on ŚWIADOMIE "wybiera" sobie kalectwo albo śmierć ?
Z reguły w ogóle o tym nie myśli , jedzie tak bezmyślnie
a my niestety tacy jesteśmy .
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-30, 21:30
mare1966 napisał/a:
Jedno nie wyklucza drugiego .
Miłość jest relacją pomiędzy osobami
i moim zdaniem z natury polega na wymianie
Zgadzam się z tobą, że miłość polega na wymianie, ale dobrowolnej, co czyni ją bezwarunkową. Myślę, że dobrze, że ten wątek powstał, bo to, że szukasz odpowiedzi znaczy, że masz świadomość iż możesz się mylić w swoim sposobie widzenia.
Zapewniam cię Mare, że jeśli zaczniesz szukać odpowiedzi na modlitwie i w rozmyślaniu nad Słowem Bożym na pewno zrozumiesz o czym pisze Rubin i my, którzy już trochę rozumiemy czym jest taka miłość.
Być może, żeby zrozumieć choć troszkę czym jest miłość bezwarunkowa trzeba najpierw jej doświadczyć od Boga. Ja doświadczyłam dlatego wiem, że taka miłość jest. I wiem, że Bóg czasem uzdalnia mnie do aktów takiej miłości. Mam wrażenie, że żadne nasze słowa cię nie przekonają, musisz tego doświadczyć.
Mare kiedy myślimy o różnych sprawach używając uogólnień typu: wielu ludzi, zawsze, często i tym podobnych trudno jest otworzyć się na swoje lub czyjeś indywidualne doświadczenie. Myślę, że warto starać się nie generalizować.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.