Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tak sobie myśle, ze Pan Bog wykazuje dsię czasami niesamowitym poczuciem humoru
Zawsze marzylam o dużej rodzinie. Nie chcialam byc slawna, bogata ani przepiekna. Chciałam mieć normalne życie. Z jednym mężem do końca, chodzić do Kościoła, pracowac, wychowywac dzieci.
10 lat temu gdy wychodzilam za mąż, bylam niemalże pewna, ze trafilam na księcia z bajki. Ale życie dało mi kopa. Wpadlismy w długi, najpierw ja nie docenialam księci, a potem moj kksiążę stał się ropucha. Od kilku lat biega za kolezankami, od 3 mnie wyzywa, ciagle się klocimy, o wspólnym wyjsciu mogę tylko pomarzyc, ciagle nie ma go w domu,.jsk jest nic nie robi, mało interesuje się córka...
Kilka lat walki. Zszargane nerwy. Mnostwo modlitw, porady księży w stylu dziewczyno ułóż sobie życie z kimś innym...
I chichot Pana Boga. Od roku facetów pogrzalo. Biegaja za mna jak nie wiem... I teraz na mojej drodze pojawia się on... Mężczyzna, ktory ma takie sam zwiazek jak moj. Znam go od
lat. Brat narzeczonego mojej siostry. Wierzacy. Wspanialy ojciec. Pracowity. Zwyczajny, wuerny, cieply, przystojny... Jego dzieci mnie uwielbiają. Moja córka go lubi... I co teraz? On chce mi dac wszystko to o czym marzylam. Ale czeka w zgodzie z sumieniem, moim i jego. A ja? Ja chcę byc wierna Sakramentowi... Tylko w imie czeho? Czy to test od Pana Boga?
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 05:34
Jak łatwo wszystko przypisać Bogu i nia niego zrzucić ... To nie Bóg pogmatwał Ci zycie , a Ty sama MonikoMario3 ... Nie potrafię zrozumieć jakie i komu zadajesz pytanie ?
Szukasz w nas akceptacji na grzech, w ktory wchodzisz ? . Tak wywnioskowałam z braku spójności w Twoich słowach ...
MonikaMaria3 napisał/a:
Ja chcę byc wierna Sakramentowi... Tylko w imie czeho? Czy to test od Pana Boga?
To chcesz czy nie chcesz być wierna sakramentowi ? ... Prosta odpowiedź i proste dzialanie by to spełnić ...
Pan Bóg nikogo nie testuje , nie namawia do zła by sprawdzić jego wiarę ...
bosa [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 06:37
Zwyczajny, wierny, cieply, przystojny..,,
Wierny? chyba nie bardzo?...
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 07:21
bosa napisał/a:
Zwyczajny, wierny, cieply, przystojny..,,
Wierny? chyba nie bardzo?
Oj tak, tak!
A masz pewność, że za jakiś czas on też nie zmieniłby się w ropuchę (dokładniej ropucha?)
Ciągle patrzysz na tego nowego księciunia poprzez swoje różowe okulary. Zdejmij je i popatrz realistycznie. Jak on jest taki ideał, to czemu jego małżeństwo wygląda tak, jak wygląda? Musiał popełnić jakieś błędy. Może tylko przestał patrzeć na swoją żonę jak na księżniczkę i stąd jej reakcja.
Czyż nie Twój mąż traktował Ciebie jak księżniczkę? A teraz Ci tego brakuje?
A to, że innych facetów "przygrzało", to nie chichot Pana Boga, tylko Twoja potrzeba bycia księżniczką. Ty zaczęłaś się znowu zachowywać jak księżniczka i faceci to zaczęli zauważać. Po pierwszym spojrzeniu kobiety ja już widzę, czy ona traktuje mnie jak zwykłego drugiego człowieka, czy jak faceta. I tylko ode mnie zależy, czy ja zachowam się jak facet, czy jak zwykły człowiek (powiedzmy "bezpłciowy"). W sobie musisz poszukać przyczyn zainteresowania się Tobą obcych facetów.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 08:15
MonikaMaria3 napisał/a:
Ja chcę byc wierna Sakramentowi... Tylko w imie czeho?
Moniko, ja ciągle chcę byś wierna Bogu. Ty, wedlug mnie, traktujesz sakrament jak jarzmo, ale sam Jezus powiedział:
28 Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. 29 Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. 30 Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie".
(Mt11, 28-30)
Czy doznałaś takiego pokrzepienia od Boga, ze juz uzyskanie tego od człowieka nie jest Ci potrzebne?
Czy w byciu z Bogiem odczuwasz ową słodycz i lekkość niesienia trudów, o której pisze Jezus?
Powiem szczerze, nie wiem kto podsuwa Co owe okazje, nie sądzę aby był to Bóg, jednak mimo, że nie podsuwa, to jednak dopuszcza abyś stawała przed takimi wyborami...
Polecam Ci gorąco, abyś przeczytała sobie i rozważyła Księgę Hioba, ja często do niej wracam w naprawdę trudnych dla m ie chwilach.
Są tam bardzo ważne dla mnie zdania wypowiedziane przez Hioba, z którymi ja już potrafię się zgodzić i je przyjąć
20 Hiob wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon 21 i rzekł:
"Nagi wyszedłem z łona matki
i nagi tam wrócę.
Dał Pan i zabrał Pan.
Niech będzie imię Pańskie błogosławione!"
(Hi1, 20-21)
9 Rzekła mu żona: "Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj!" 10 Hiob jej odpowiedział: "Mówisz jak kobieta szalona. Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?"
(Hi2, 9)
Czy potrafisz je przyjąć te złe rzeczy ( tę sytuacje w swoim życiu związana z małżeństwem) i powiedzieć: Niech imię Pana będzie błogosławione ?
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 10:15
Po pierwsze nikogo nie szukam. Nikomu nie daję nadziei, jasno, wyraźnie okreslam granice.
Wasze uwagi są bardzo cenne. Po prostu miałam ostatnio totalne załamanie wiary po ogłoszeniu Papieża dotyczącego uniewaznien koscielnych i po kolejnym doradzaniu od kolejnego księdza że mam przestac się męczyć z moim mężem.
Padlo pytani. O wiernosc. Przez llata byłam wierna pomimo zachowan męża. On tez tak robil. Jego kobieta, bo nie żona, doprawiala rogi na prawo i lewo, zarzucil współżycie, zajął się dziećmi, sam je praktycznie wychowal bo ona szla w kilkudniowa dluga. Szuka pocieszenia w Bogu. Znamy się dlugo, tylko rozmawialiśmy. I nagle trach, wyznał mi miłość. Jak wielu.
Nie jestem księżniczka. A chciałabym raczej ciężko byc księżniczką i malowac mieszkanie bo męża nie ma i nie obchodzi go dom
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 10:21
Ostatnio ksiądz zadal mi pytanie czy Bog jest złem czy dobrem. Czy patrzy tylko ns grzechy? Czy wartosciowsza dla Niego szczesliwa rodzina, czy pieklo w domu. Bog nie każe nam tylko cierpiec. Sami sobie to cierpienie nakladamy w Jego imie, co dla wielu księży jest niezrozumiałe.
Nie szukam akceptacji dla grzechu. Zadaje pytania w dobie wielkich przemisn Kosciola, ktore niszcza cały moj system wartosci
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 11:08
I też kwestia Ksiegi Hioba. Znam ja Zeniu i często czytam. Na pocieszenie tylko ze to Stary Testament. W Starym Testamencie Bog dla mnie byl groznym, testujacym lubujacym sie w walce w Jego imie sędzią. Przepraszam ale tak to odbieram. Teraz uczą nas Bóg jest miłością. Pytanie który obraz Boga jest prawda? Czasami myślę. Ze Kościół naciaga Boga tak jak mu pasuje. Ja Proszę o wybaczenie jeśli kogoś to rani. Ja po prostu naprawdę mam ostatnio dużo watpliwodci. Glownie przez postawe księży.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 11:23
Mniko, wbrew pozorom, bóg ze Starego Testamentu, również jest Bogiem miłosiernym i dobrym i w Księdze Hiba też takim jest, trzeba sie tylko w to wczytać.
Ja jednak mam coś dla Ciebie innego. Posłuchaj tego, nie w kontekście zdrady, która w z Twojej strony się przecież nie dokonała, ani czystości fizycznej, ale w kontekście tych myśli jakie teraz w Twoim sercu się pojawiły, czym jest i skąd bierze się czystość serca i myśli.
Sluchalam bardzo dokladnie. Jest w tym trochę racji. Ale i tak odczuwam mały bunt. Moj mąż nie wierzy, nie trawi Kosciola, calymi dniami poza domem i doglada interesów koleżanki i jej męża. W porno siedzimy oboje... No bo współżycie kuleje. Nie ma w nim uczuc. Probowalam zmieniac wszystko. I to jak walka z wiatrakami
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-29, 16:11
zenia1780 napisał/a:
Mniko, wbrew pozorom, bóg ze Starego Testamentu, również jest Bogiem miłosiernym i dobrym i w Księdze Hiba też takim jest, trzeba sie tylko w to wczytać.
Zenia
Czy Nowy Testament nie wystarczy?
Przecież to słowa Jezusa.
Czy naprawdę jest konieczne, aby wybierać sobie ze Starego Testamentu
te fragmenty, które nam akurat pasuja do "koncepcji"?
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-29, 16:32
Moniko bardzo dobrze, że dzielisz się tym co się u ciebie dzieje, według mnie jest to znak, że zależy ci na Bogu i mimo wątpliwości chcesz iść Jego drogą. Rozumiem twoją interpretację faktów, bo sama kiedyś też podobnie interpretowałam takie sytuacje. Jednak z mojego doświadczenia, jak i doświadczenia Kościoła wynika, że Bóg tak nie działa, nie podaje na tacy wszystkiego pięknie przystrojonego, świecącego i zachęcająco pachnącego, a pod spodem śmierdzącego grzechem. To raczej taktyka . Wiem, że wydaje ci się iż wszystko możesz mieć o czym marzyłaś, wystarczy tylko sięgnąć. Zapewniam cię, że możesz mieć nawet więcej jeśli zaufasz Bogu na 100%. Jeśli to On będzie w twoim życiu centrum i w Nim będziesz szukała pocieszenia, kiedy mąż będzie cię rozczarowywał. Moniko w twoim życiu, jak w życiu każdego z nas codziennie toczy się walka na śmierć i życie. Do ciebie należy wybór, czy staniesz po stronie życia czy śmierci. Polecam posłuchać Szustaka Projekt Judyta, który świetnie pokazuje, że żeby być prawdziwie silnymi, szczęśliwymi kobietami nie potrzebujemy do tego mężczyzn. Ja w to uwierzyłam i to doprowadziło mnie do sytuacji, że chcę okazywać mężowi miłość nawet kiedy od niego jej nie dostaję, a nawet kiedy dostaję złość, zlekceważenie itp. W Bogu mam wszystko i w sobie. Nie potrzebuję mojego męża do szczęścia i choć brzmi to absurdalnie to ten po ludzku absurd daje mi niesamowitą wolność. I tobie Moniko życzę takiej wolności.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-29, 16:39
Ania65 napisał/a:
Nie potrzebuję mojego męża do szczęścia i choć brzmi to absurdalnie to ten po ludzku absurd daje mi niesamowitą wolność.
Po co zatem wychodzić za mąż?
Tylko w celu prokreacji?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-29, 17:59
grzegorz_ napisał/a:
Czy Nowy Testament nie wystarczy?
Przecież to słowa Jezusa.
Czy naprawdę jest konieczne, aby wybierać sobie ze Starego Testamentu
te fragmenty, które nam akurat pasuja do "koncepcji"?
(16) Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - (17) aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu.
(2 List do Tymoteusza 3:16-17, Biblia Tysiąclecia)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.