Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Reakcje dziecka na rozstanie rodziców ??
Autor Wiadomość
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-07, 22:17   

grzegorz_ napisał/a:
Nadzieja81 napisał/a:
Ja również uważam, że skoro mąż odchodzi do kochanki to naprawdę nie powinno być dla niego wyczynem znalezienie kilku godzin w tygodniu tylko i wyłącznie dla swojego dziecka...................przecież kochankę ma na co dzień.


Kochankę ma na codzien , ale wakacje ma zazwyczaj raz do roku i pewnie chciałby je spędzić z kobieta (sorry, ale taka prawda) która kocha i z dziećmi , które też kocha.

Ponadto jeśli mieszka z nową kobietą , to pewnie też wolałby się spotkać w swoim mieszkaniu (np na weekend), a nie błakać się po mieście.


Rozumiem Grzegorzu, że chciałbyś zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie wszystko da się mieć naraz. Rozumiem Twój tok rozumowania, ale go nie popieram. A jak co roku będzie inna kowalska, to też musi się z nią spotykać? Jak wybrał, tak ma. Dla mnie nie jest ważny luksus zdradzającego czy kowalskich, tylko dobro dziecka.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-07, 22:20   

Kenya

Ponieważ tak bronisz kontaktów dziecka z rodzicem, niezależnie od tego, czy jest to kontakt z kowalskim/kowalską, więc zrozumiałem, że nie widzisz nic złego w tym dla rozwoju dziecka.

Czyżby moja nadinterpretacja?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-07, 22:39   

Nie wiem Jacku jak miałabym prościej wyjaśnić co mam na myśli, by być w końcu dobrze zrozumianą.

Napisałam już całkiem sporo w tym temacie a wciąż mam wrażenie że odbijam się od bandy i cały czas mówimy o tym co opuszczone osoby czują i jak oceniają tych co odeszli miast skupić się na potrzebach i oczekiwaniach ich dzieci. Dzieci kochają oboje rodziców i nie uzależniają swojej miłości od tego wg jakich zasad społecznych ojciec czy matka postępują. Tak robią dorośli, warunkując swoją miłość, dzieci zwłaszcza te małe po prostu kochają, dopóki oczywiście nie zaszczepi się w nich niechęci i frustracji dorosłych.

w interesie dziecka jest kontakt mieć z każdym z rodziców.
Nie może ten kontakt być zależny od widzimisię rodziców, tutaj opuszczonych matek.
Dziecko ma prawo do kontaktu z rodzicem który odszedł i to jest jego niezbywalne prawo, bez względu na to jakie uczucia rodzą się w opuszczonej matce ( z powodu obecności kowalskiej), obojętnie czy ona to aprobuje czy też nie.
To zadaniem matki jest sobie poradzić ze swoim uczuciami.
Nie zajmuję się kowalskimi, wcale oni mnie nie interesują, nie obchodzą, ani też nie uważam by im się coś należało specjalnego, ale odmawianie dzieciom wizyt u ojca (gdy ten nie chce inaczej niż u siebie) jest manipulacją skierowaną w ojca a dzieci niestety dostają rykoszetem. Nie o kowalskich mi chodzi, jeszcze raz podkreślam, mam ich gdzieś.

i powtórzę za grzegorzem, dzieci nie są własnością matek, ja dodam jeszcze, że nie są niczyją własnością!
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-07, 22:54   

Jacek
Uwierz ze da sie miec poprawne relacje z dziecmi po rozwodzie.
Znam takie przupadki.
Tylko nie pisz ze najlepiej gdy rodzice sie kochajs i razem wychowują dzieci
bo to oczywiste i wszyscy to wiedza.

Da sie tez odciąć ojca od dzieci.
Wrocilem wczoraj ze stolicy i widzialem ojca walczacego
o prawa widzenia z dziecmi koczujacego w kamperze pod jakims urzedem.
Da sie tez wyrywac sobie dzieci w obecności policji
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-07, 22:56   

Kenya

Prawie z całością Twojego postu się zgadzam, tylko, że:

kenya napisał/a:
ale odmawianie dzieciom wizyt u ojca (gdy ten nie chce inaczej niż u siebie)

znowu dochodzimy do chciejstwa zdradzacza. Już raz zrobił krzywdę dziecku, bo odszedł. Teraz chce robić drugą krzywdę, bo "tylko u siebie". Czy tutaj chodzi o dziecko? Nie! Tutaj chodzi o PRAWO do dziecka. O pokazanie, że on zrobi, co zechce. Nie jest ważne, co to dziecko czuje. Tylko z tym się nie zgodzę. Jeżeli prawo rodzica do widzenia dziecka jest tak ważne, to dlaczego uzyskali orzeczenia sądowe, które ustalają widzenia dziecka BEZ kochanki/kochanka? Wiele osób ma już odpowiedni samochód, dom, inne gadżety, to i chce mieć dziecko, bo jeszcze by ktoś pomyślał, że nie może mieć dziecka. Czy tutaj myśli ktoś o dobru dziecka? Tutaj ciągle mówimy o prawie rodzica, który odszedł, do widzenia dziecka w warunkach, które on sobie wymarzył. Kolejny egoizm.

Jestem na wakacjach z Sycharem w Zakrzowie. Z dwa dni temu, podczas mszy św. ksiądz Szymon w czasie modlitwy wiernych poprosił również małe dzieci, żeby powiedziały swoje prośby. Jeden z chłopców (może z 5 lat) powiedział krótko: "Żeby nasz tatuś mieszkał razem z nami". Prosty, jasny przekaz. Mama, tata i dzieci. Razem. Nic więcej. Żadnych kowalskich. To jest dla dziecka najlepsze.

Tak, dzieci nie są własnością matek. Nie są również własnością ojców. Gdyby wszyscy myśleli o swoich dzieciach, to nie byłoby rozwodów, bo w tym miejscu zaczyna się krzywdzenie dziecka.
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 06:37   

Dokładnie. Dlaczego chciejstwa zdradzacza, stawia się ponad "chciejstwa " matki, czy ojca, który nie chce fundować dzieciom jeszcze większego zła moralnego?
Przecież to ONI odeszli, porzucili, nawet się przez chwilę nie zastanawiając nad dobrem dzieci.
Moje młodsze dzieci są w tej chwili z ojcem i jego dziunią na wakacjach.A co ma powiedzieć starszy syn, który ojca nie widział już prawie dwa lata? I ja jako ten cyborg,muszę zdusić swoje uczucia i pogodzić się z tym ,bo tak zasądził sąd...
Kiedy dzieci są chore, czegoś potrzebują , albo nie mam ich z kim zostawić , kiedy idę do pracy, to wtedy ojca nie ma.Bo wygodnie jest mieć dziunię i dwa razy w miesiącu widzieć dziecko na chwilę , kiedy to dziecko jest szczęśliwe, bo tatuś raczył się z nim spotkać.
I to uważacie za dobro dziecka? "zobacz syneczku, czy córeczko tak tatuś teraz mieszka ,to jest jego dziunia i jaki jest szczęśliwy teraz ,bez was i bez mamy, a jak się skończy "widzenie", to spadaj ,bo tatuś ma dla ciebie tylko tą chwilę ,a potem już przeszkadzasz...

Kenya, i Grzegorz skąd tak dobrze znacie uczucia dzieci, które muszą spotykać się z kochankami rodziców?? Na jakiej podstawia to piszecie?
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 08:54   

uważam że temat zszedł trochę na tory jak "podłożyć poduszeczkę tatusiowi/(lub innej osobie która odeszła) aby żyło mu się zawsze miło i wygodnie niezależnie od tego co robi"
kenya z pewnością masz dobre zamiary, ale mam wrażenie że próbujesz nam matkom wmówić że nie mamy już w niczym zdania po odejściu męża, że trzeba już tylko godzić się z tym co mąż chce w imię tego że nie mamy już żalu itd
ale to my zostajemy z dziećmi, to my odpowiadamy za ich wychowanie i głownie to my poniesiemy tego konsekwencje później no i dzieci
uważam że między tym co chce mama czy tata powinno być to co wyjdzie na dobre dziecku
a nie uważam aby kontakty mojego dziecka z co rusz nowymi paniami wyszły mu na dobre...
kiedyś ksiądz mi powiedział "dzieci jak najdalej do tego bagna moralnego"
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 09:02   

Jacek-sychar napisał/a:
znowu dochodzimy do chciejstwa zdradzacza.


Drogi Jacku, po raz kolejny zwracam uwagę że przedmiotem rozmowy są potrzeby i oczekiwania dziecka.
Proszę,nie zajmujmy się chciejstwami zdradzaczy, ani ich ograniczoną empatią, ani bólem porzuconych, zajmijmy się W KOŃCU tym, co dotyczy bezpośrednio dzieci.

Jacek-sychar napisał/a:
Tutaj ciągle mówimy o prawie rodzica, który odszedł, do widzenia dziecka w warunkach, które on sobie wymarzył. Kolejny egoizm.


NIE! tutaj mówimy o PRAWIE DZIECKA do tego by mogło widywać się z ojcem, NAWET jeśłi ten przejawia różne formy egoizmu. Potrafisz dostrzec różnicę i oddzielić te dwie sprawy?

Bo wygląda na to, że jeśli ojciec nie zmądrzeje a matka nie odpuści -
to dzieci nie będą mogły się widywać z ojcem - taka jest konkluzja...i to jest smutne.

Jesteś człowiekiem nauki Jacku, zatem znów przytoczę wspomnianego wcześniej Heisnberga i dodam że badania sytuacji/oceny dokonujesz w ogranicznym kontekście, zatem należałoby poszerzyć kontekst by te badania mogły choć otrzeć się o obiektywizm, to moje zdanie. Wiem, wiem, Ty masz inne, ok.

Idąc dalej, nazwano tu wielokrotnie kontakty dzieci z kochankami ich ojców PATOLOGIĄ.

Zatem pytam Ciebie Jacku, jak odniesiesz się przypadku wspomnianego świadectwa Ani i Andrzeja, gdzie:

- dzieci Ani zostały zmuszone by zamieszkiwać z kochankiem ich matki
- dziecko Andrzeja bywa w domu gdzie jest zmuszone spędzać czas z kochanką ojca.

Pomijam świadomie relacje między Anią i Andrzejem, odnoszę się TYLKO do odczuć dzieci i ich relacji z tymi ludźmi, którzy są dla nich zupełnie obcy.

Czy owa sytuacja, jest dla Ciebie i pozostałych PATOLOGIĄ , czy też nią nie jest?

Jak ten szczególny patwork może być zaaprobowany społecznie skoro ich dzieci są zmuszone przebywać z kochankiem swojej matki i kochanką swojego ojca?
Należy sobie zadać to pytanie, skoro przejawia się aż taką niechęć by dzieci spędzały od czasu do czasu weekend w obecności kochanki ojca w omawianych wyżej przypadkach.

bosa napisał/a:
Moje młodsze dzieci są w tej chwili z ojcem i jego dziunią na wakacjach.A co ma powiedzieć starszy syn, który ojca nie widział już prawie dwa lata?


Bosa, Landis, Madziu, rozmiem że macie prawo być wściekłe, że macie prawo być nieszczęśliwe, ale przywiązywanie się do tych uczuć, pielęgnowanie ich w sobie zatruje Was na całe lata, jeśli nie na całe życie.

Bosa, czy Twoje dzieci są nieszczęśliwe z powodu tego że ojciec wziął ich na wakacje?
Uważasz, że je to unieszczęśliwia?

A dlaczego starszy syn nie ma kontaktu z ojcem podczas gdy młodsze go mają?
Czy nie jest tak przypadkiem że syn chce być lojalny wobec Ciebie stąd nie chce bywać u ojca?

Nie zmienicie swoich mężów, nawet gdybyście im wypowiedziały krucjatę,nie zmienicie nikogo poza sobą. Zresztą wiele się tutaj o tym mówi, że nikogo zmienić nie można poza samym sobą.
Ból który nosicie w sobie jest waszym osobistym i przez Was bardzo pielęgnowanym bólem, bądźcie tego świadome. Nikt inny poza Wami nie ma mocy by się z tym bólem rozprawić.

Mam świadomość, że nie jestem w stanie w żadnym razie przebić się do Was teraz, bo widzę jak ten ból przesłania Wam kochane dziewczyny niemal wszystko.
Życzę Wam byście się od niego uwolniły i dostrzegły, że Wasze dzieci chcą (bo dzieci zawsze chcą) spotykać się ze swoimi ojcami, nawet jeśli tym ojcom daleko do wymarzonego wzrou.

Przytulam Was mocno.
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 09:37   

[quote="kenya"

Napisałam już całkiem sporo w tym temacie a wciąż mam wrażenie że odbijam się od bandy....
Dzieci kochają oboje rodziców i nie uzależniają swojej miłości od tego wg jakich zasad społecznych ojciec czy matka postępują.

[/quote]

Myślę kenya, że dlatego odbijasz się od bandy, że to dyskusja nt. wartości, a te nie podlegają dyskusji. Albo się ma je takie albo inne. I dopóki w kwestii niedyskutowalnych wartości ludzie się nie dogadają, dopóty nie sposób dojść do porozumienia. Każdy będzie miał inne zdanie.

Zasady społeczne o których piszesz to rzecz tak bardzo względna!
Czy gdyby jakaś matka wiedziała lub nawet tylko podejrzewała, że jej mąż, który mieszka oddzielnie jest szefem mafii, w jego domu odbywa się handel narkotykami, mają miejsce schadzki gejów lub inne rzeczy, które w jej myśleniu n.t zasad społecznych są nie do zaakceptowania, zgodziłaby się bez trudu na weekend syna u ojca- bo syn tęskni a ojciec ma prawo do spotkań?
Czy nie broniłaby dziecka przed tym, co na dłuższą metę dla jego rozwoju moralnego jest fatalne?
Rozumiem matki, które cierpią, kiedy ich dzieci opowiadają, jak widzą, że kochanka ojca wychodzi spod prysznica i idzie z ojcem do sypialni a dziecko w swoim przygotowanym, wypasionym pokoju samo zasypia.
Jakim wzorcem relacji i rodziny dzieci nasiąkają?
I oczywiście dużej dojrzałości i wsparcia potrzebują te matki (bo one częściej), które na co dzień są z dziećmi. Aby oddzielały swoje zranienia względem męża od realnej konieczności ochrony dziecka przed złem. Tyle ile mogą, naturalnie.
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 11:14   

kenya napisał/a:
Bosa, Landis, Madziu, rozmiem że macie prawo być wściekłe, że macie prawo być nieszczęśliwe, ale przywiązywanie się do tych uczuć, pielęgnowanie ich w sobie zatruje Was na całe lata, jeśli nie na całe życie.

kenya nie przypisuj mi tego czego uważam że nie ma
bo ja wyrok sądu przyjęłam do wiadomości - tak po ludzku - to nie jest świeża sprawa
ale to na co muszę się zgadzać kłóci się z moim sumieniem jako matki i żony
i to nie są uczucia żalu, złości czy zazdrości- nie wiem czemu takie uczucia tu przypisujesz ? - na podstawie czego to wywnioskowałaś ?
po prostu mam swoje zdanie i wewnątrz z sumieniem kłóci mi się oddawanie dzieci pod opiekę kobiet których nie znam
nie muszę zgadzać się z każdym pomysłem męża przecież ?
cudzołóstwo jest grzechem i uważam że powinno trzymać się dzieci od tego jak najdalej
myślę że w tej całej popapranej sytuacji można być ojcem czy matką bez udziału licznych kochanków przy odwiedzinach
dla mnie nawet oddawanie dzieci pod opiekę jak np w moim przypadku ojca i jego kochance jest przyzwalaniem na grzech, jakby pogodzeniem się że tak ma być i że wszystko jest "ok"
a przecież nie jest - podkreślam że to są tylko moje odczucia
ja źle się wewnętrznie czuję oddając dzieci tam pod opiekę...
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 13:40   

"A dlaczego starszy syn nie ma kontaktu z ojcem podczas gdy młodsze go mają?
Czy nie jest tak przypadkiem że syn chce być lojalny wobec Ciebie stąd nie chce bywać u ojca?"

mój syn nie chciał kontaktu z ojcem, bo sam czuł się oszukany o pozostawiony, a nie dltego ze trzymał moja stronę

strasze dzieci wiedzą i rozumieja wiecej
Ostatnio zmieniony przez 2015-08-08, 13:44, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 13:42   

Droga Kenya

Dziękuję bardzo za słowa uznania, bo takimi dla mnie są:
kenya napisał/a:
Jesteś człowiekiem nauki Jacku

Ale jestem stary wróbel i wiem, że jak ktoś sypie mi jedną ręką ziarno (pochlebstwa), to uważnie patrzę na drugą rękę, czy nie ma tam siatki lub pały. A co jest u Ciebie?
kenya napisał/a:
Potrafisz dostrzec różnicę i oddzielić te dwie sprawy?

A więc jakaś pała jednak jest. Niby taki uczony a jednak właściwie to ślepa gała.

Pięknie odpisała Ci Kenyu Mgła. Na początek chciałem tylko odwołać się do odpowiedzi Mgły, ale nie wypada. Tyle się napisałaś z myślą o mnie, że spróbuję jednak odpisać.

Właściwie nie wiem, czemu zabrałem głos w tej dyskusji, gdyż mnie on nie dotyczy. Moje dzieci nie spotykały się z kowalskim, odkąd się wydał romans żony. Teraz są nawet pełnoletnie, więc też nie jest to już moja sprawa. Ale zabrałem głos w dyskusji, bo napisałem, co czułem. I podtrzymuję to.

kenya napisał/a:
Idąc dalej, nazwano tu wielokrotnie kontakty dzieci z kochankami ich ojców PATOLOGIĄ.

Tak dla mnie jest to patologia. Niestety jest to patologia akceptowana już szeroko społecznie. Czy patologią jest dom z narkotykami, alkoholem lub dom z przemocą? Czy równie łatwo oddałabyś dziecko do domu ojca alkoholika, który nie ma kochanki, ale mieszka w melinie? Dla mnie jest to samo. Inny ładny przykład podała Mgła.

kenya napisał/a:
tutaj mówimy o PRAWIE DZIECKA

To teraz o tym pogadajmy. Jakie prawo ma dziecko?
Czy dziecko ma prawo do jedzenia? Każdy powie, że ma. Ale jeżeli dziecko będzie chciało jeść same słodycze i lody, to też zgodzimy się na to? A jeżeli dziecko nie będzie chciało jeść, to też pozwolimy nie nie jeść, czy będziemy starali się wmusić mu jednak jedzenie?
Nasze prawo mówi o zdolności do czynności prawnych. Dziecko poniżej 13 roku życia (lub ubezwłasnowolnieni całkowicie) nie ma zdolności do czynności prawnych. Po 13 roku życia, a przed 18 rokiem życia (jak i ubezwłasnowolnieni częściowo) mają częściową zdolność do czynności prawnych. Dlaczego tak jest? Bo dziecko nie potrafi jeszcze racjonalnie rozeznawać rzeczywistości. Dlatego dziecko ma rodzica lub opiekuna, który za nie podejmuje decyzje.
Czyli ten przysłowiowy tatuś (choć w moim przypadku brzmi to trochę dziwnie) też powinien móc mieć prawo do podejmowania decyzji o życiu swojego dziecka (w tym widzeń w nim). Czy jednak taki tatuś ma w danym momencie zdolność do racjonalnego myślenia? Mam wątpliwości. I matka, która nie pozwala na jedzenie samych słodyczy, zmusza do jedzenia dziecko przeraźliwie chude, matka, która nie pozwala na chodzenie dziecka do domu ojca, które jest meliną pijacką, meliną narkotykową czy w której jest obca "ciocia" postępuje wbrew woli ojca tego dziecka i wbrew woli dziecka? Zapewne tak. Tylko czy postępuje dla dobre dziecka? I tutaj raczej stwierdzę, że właśnie takie postępowanie jest dla dobra dziecka. Jak dziecko na balkonie wyrywa się i chce przejść przez szczebelki to mu pozwalamy? Jak dziecko na ulicy wyrywa się nam i chce wbiec na jezdnię, to też mu pozwalamy? Nie, wbrew woli dziecka trzymamy je, bo jest to dla dobra dziecka.

kenya napisał/a:
Napisałam już całkiem sporo w tym temacie a wciąż mam wrażenie że odbijam się od bandy

Tak Kenya, bo Ty trochę "jedziesz po bandzie". Jak się jedzie blisko bandy, to bardzo łatwo się od niej odbić.

Konkluzja
Prawo dziecka do pewnych rzeczy nie jest prawem bezwarunkowym. Może zależeć od uwarunkowań. Tu jest główna przyczyna różnic w naszych punktach widzenia. Ty Kenya uważasz, że dziecko ma prawo do ojca niezależnie od tego, co ten ojciec robi. My biorący udział w dyskusji uważamy w większości, że w pewnych warunkach może nastąpić wyłączenie "prawa do ojca" ze względu na postawę lub postępowanie ojca. Tylko tyle i aż tyle.


Podałaś jeszcze Kenyu sprawę świadectwa Ani i Andrzeja. Jest to trudna sprawa. Rzeczywiście nie ma tutaj dobrego rozwiązania. Za dużo wcześniej zdarzyło się złych rzeczy, żeby teraz można było znaleźć dobre rozwiązanie. Ale o tym już kiedyś pisałem.

Kenyu
Bardzo lubię Twoją zawsze rzeczową argumentację. Czy jednak ta argumentacja nie pozwala Ci dzisiaj dostrzec, że czasami widzimy, jako rodzice naszych dzieci, lepsze dla nich wyjście, niż te, których ich ojcowie lub one same by chciały?
Cytat:
dla mnie nawet oddawanie dzieci pod opiekę jak np w moim przypadku ojca i jego kochance jest przyzwalaniem na grzech, jakby pogodzeniem się że tak ma być i że wszystko jest "ok"
a przecież nie jest - podkreślam że to są tylko moje odczucia
ja źle się wewnętrznie czuję oddając dzieci tam pod opiekę...

Jak widzisz niektórzy z nas oddają swoje dzieci pod opiekę taty w sytuacji, w których nie chcieliby ich oddawać, ale szanując wyroki sądów robią to.

Podsumowanie
Jeżeli Kenya tak bardzo broni prawa ojców do widzenia się ze swoimi dziećmi, to jest nadziej, że niedługo coraz częściej będzie można zobaczyć ojców, którzy otrzymali prawo do opieki nad swoimi dziećmi. Do tej pory otrzymywali to prawo tylko ci ojcowie, których żony (partnerki) nie chciały opiekować się dziećmi.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 13:48   

co z tego , że dziecko będzie miało wypasione wakacje z tatusiem
jak z drugiej strony ma psychice ma rany, bo widzi tatę nie z mamą tylko z jakąś panią

nie oszukujmy się- najczęsciej jest tak, że porzucający rodzinę potrzebuja zabierac dzieci, żeby uciszyc swoje sumienie
gdy ojcu naprawdę zalezy na dzieciach tak organizuje sobie czas i przestrzen, żeby w czasie spędzonym z dziećmi byc sam, a nie z kochanką

uwazam, że lepiej aby dzieci wcale nie maiłay kontaktu z ojcem, niż gdy mają mieć "zrytą" psyche, bo to będą leczyć latami
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-08, 14:09   

kenya napisał/a:
Jak ten szczególny patwork może być zaaprobowany społecznie skoro ich dzieci są zmuszone przebywać z kochankiem swojej matki i kochanką swojego ojca?

Należy sobie zadać to pytanie, skoro przejawia się aż taką niechęć by dzieci spędzały od czasu do czasu weekend w obecności kochanki ojca w omawianych wyżej przypadkach.



Kenya ,
rzecz chyba w tym , że przypadkiem szczególnym i rzadkim
i jednak nieco innym od typowego rozstania rodziców
chcesz udowadniać swoją tezę .
Moim prywatnym zdaniem , tamtą sytuację można było rozwiązać inaczej .
Dzieci powinny były pozostać ( być może , ja tu nie wyrokuję , ale była taka opcja )
przy "opuszczonych" rodzicach .
Jeszcze inna opcja - odchowanie dzieci w istniejacych rodzinach ,
ale bez współżycia , potem ewentualny powrót do siebie .
To tylko potencjalne możliwości .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9