Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak zmusić się do wybaczenia i na nowo pokochać
Autor Wiadomość
Coria
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-26, 15:27   

Wiem, że mówi tak większość zdradzanych, a jeszcze nieświadomych kobiet, ale wiem, że tak nie jest. Dla niego dramatem będzie, że nie będę jego jedyną kobietą... bo byłam pierwszą... czekał. Nie wierzę więc, że "po prostu" by zdradził. Widzę jego wewnętrzny ból, wiem, co go powoduje i nie są to wyrzuty sumienia z powodu zdrady, czy po prostu uczucie do innej osoby...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-26, 18:23   

Ile męża nie było w domu?
Gdzie spędzał ten czas?
Gdzie sypiał?
Z kim spędzał ten czas?
Kontaktował się z Tobą, czy tego kontaktu unikał?
Gdzie teraz odchodzi? W nicość?

Coria napisał/a:
Dla niego dramatem będzie, że nie będę jego jedyną kobietą... bo byłam pierwszą... czekał.

Coria, zupełną naiwnością z Twojej strony, w tych właśnie okolicznościach jest twierdzić ponad wszelką wątpliwość, że Ty wiesz co on czuje, co mógłby zrobić a czego nie i co dla niego byłoby dramatem.
Jedyne co możesz teraz powiedzieć, jest to: że wiesz, że nic nie wiesz.
Nie ma żadnej pewności co do istnienia osoby trzeciej, lecz rozsądnym jest jednak wziąć taką opcję pod uwagę. Jeśli okaże się błędna, tym lepiej. Ale wypieranie, czy udawanie, że to Twojego męża dotyczyć nie może, oddali Cię od prawidłowych wniosków a także stosownych reakcji.
 
     
Dorota 6
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-26, 18:25   

Coria,
niestety też mi się wydaje, że stoi za tym jakaś kobieta. Tak to wygląda, ja też nie wierzyłam, że mój mąż może zauroczyć się kimś innym, a jednak. Poczekaj na rozwój wypadków, pewnie prędzej czy później się wyda o co chodzi. Mój mąż też cierpiał, też widziałam jego ból, ale to był ból spowodowany tym, że się nieszczęśliwie zakochał, bez wzajemności. Jesteś dopiero na początku tej drogi i wiem jak to boli, módl się, oddaj to wszystko Bogu.
 
     
Coria
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 08:28   

kenya napisał/a:
Ile męża nie było w domu?
Gdzie spędzał ten czas?
Gdzie sypiał?
Z kim spędzał ten czas?
Kontaktował się z Tobą, czy tego kontaktu unikał?
Gdzie teraz odchodzi? W nicość?

Wtedy nie było go raptem tydzień, wrócił prawie na kolanach, strasznie stęskniony. Zrozumiał też wreszcie wiele własnych win, poszedł do spowiedzi... Sądziłam, że najtrudniejsze się "dokonało".

W tym czasie mieszkał u kumpla i jego dziewczyny, jak już zaczął łamać się, czy nie wrócić, napisał mi, pod jakim adresem się znajduje. Bo wstępnie myślał, że inny kolega go przygarnie. Którego też znam i wiem, gdzie mieszka (bardzo blisko naszego domu).

Czas spędzał głównie w pracy, a po pracy - z kumplami. Ale też, po raz pierwszy - zupełnie sam. Wtedy właśnie naszły go te wszystkie refleksje.

Pod koniec tamtego tygodnia mieliśmy mieć terapię małżeńską, ale odmówił, powiedział, że nie widzi nadziei. Czasem coś pisał, ale był to kontakt znikomy. Do dnia, kiedy się wyspowiadał i naszły go przemyślenia. Wtedy pisał cały dzień, następnego dnia wrócił.

Najbliższy miesiąc jest roboczy - on znów wraca do kumpla, ja zostaję w wynajmowanym mieszkaniu. Od października, jeśli jego uczucia się nie zmienią, ja się wyprowadzę, a on wróci. Mnie nie będzie stać na utrzymywanie tego mieszkania, a on akurat od września dostanie podwyżkę. To bardzo ułatwia, że któreś z nas zostanie, bo mamy mnóstwo rzeczy, mebli etc., więc teraz nie będziemy musieli się nimi martwić. Ja biorę cenniejszą "rzecz"... bo łączą nas ukochane przez nas zwierzęta i ja je zabiorę, choć oczywiście oboje byśmy chcieli.

Mam nadzieję, że temat rozwodu odwleczemy jak najdalej się da. Choć on chciał już...

Czy odpowiedź na te pytania czemuś służy?

kenya napisał/a:
Nie ma żadnej pewności co do istnienia osoby trzeciej, lecz rozsądnym jest jednak wziąć taką opcję pod uwagę. Jeśli okaże się błędna, tym lepiej. Ale wypieranie, czy udawanie, że to Twojego męża dotyczyć nie może, oddali Cię od prawidłowych wniosków a także stosownych reakcji.


Jakie stosowne reakcje masz na myśli... Jedyną, jaką teraz mogę podjąć, to... poradzić sobie z tym, co się dzieje w moim sercu, modlić się i wierzyć. Choć coraz trudniej to przychodzi. Bo jeśli nie kocha... to co to byłoby za małżeństwo...
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 09:12   

jeśli mąż tak uparcie dąży do rozwodu, bez próby naprawienia, czy terapii to nie jest to normalne

moim zdaniem tych "próby" ratowania, które były podejmowane, nie można brac na poważnie- z tego co piszesz rozegrało się to w krótkim czasie. Któś kto faktycznie chce naprawiać daje sobie na to czas. Takie zdecydowane parcie do rozwodu ma swoja przyczynę.
On ją znalazł w Tobie (Twoja wina).
Ale moim zdaniem to jest "zadymianie". Zawsze będzie mógł powiedzieć: próbowałem.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 09:17   

Coria, odpowiedzi na te pytania dają bardzo wiele
a Ty z jakiegoś powodu starasz się ich unikać
z góry załozyłaś wersję, że mąż nie ma nikogo, a całą winę za Wasz kryzys upatrujesz w tym, że Ty byłaś "nie taka" i że mąż nie ma w sobie Boga
 
     
bartez119
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 09:54   

Bety moja sytuacja jest podobna, żona nie chciała nawet słyszeć o naprawie małżeństwa, a co dopiero żeby udać się do terapeuty. Powtarza ze nie ma co ratować i nie chce narazie nawet próbować. Mówi ze ja się nie zmieniam i ciągle ja kontroluje czy kogoś ma,bo daje mi powody czyli (nie chce narazie wracać do ciebie, choć mieszkamy razem, nie kocham Cię wypaliło się we mnie itp, to są jej słowa)staram się ją zrozumieć, szukam niekiedy przyczyn postępowania jej, ale nie zawsze musi to wskazywać na osobę trzecią
 
     
Coria
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 10:07   

Bety napisał/a:
Coria, odpowiedzi na te pytania dają bardzo wiele
a Ty z jakiegoś powodu starasz się ich unikać
z góry załozyłaś wersję, że mąż nie ma nikogo, a całą winę za Wasz kryzys upatrujesz w tym, że Ty byłaś "nie taka" i że mąż nie ma w sobie Boga


Bety, wiem, że chcesz pomóc, jak każdy na forum, ale ja teraz czuję trochę nagonkę i jej nie rozumiem. Pewnie dlatego, że jestem aktualnie w rozsypce i łatwo we mnie trafić najdrobniejszym słowem czy gestem.

Nawet jeśli kogoś ma, ja niczemu nie jestem winna, a Bóg nie ma nic do rzeczy (choć uważam, że brak wiary ma ogromne znaczenie i Wy na tym katolickim forum powinniście najlepiej to zrozumieć), to czy teraz będzie mi łatwiej bądź trudniej? Mówisz, że unikam odpowiedzi, ale przecież udzieliłam ich, więc czego unikam? Po 3 miesiącach walki i terapii, cennych rad i wniosków terapeutki, wydaje mi się, że coś jednak o naszej sytuacji wiem, więcej, niż Wy, którzy mojego męża nie znacie, poza tym, o czym Wam mówię.

Chodzę teraz na terapię indywidualną i to też otwiera mi oczy na wiele spraw, np. niskie poczucie własnej wartości. Ale jeśli on kogoś ma, to jest fantastycznym aktorem, bo nawet terapeutkę oszukał, która widzi niesamowicie, czasem okrutnie, wiele.

Proszę, nie gniewajcie się na mnie, że piszę w takim tonie, że polemizuję, czy wręcz kłócę się z Wami. Ale stanęłam na rozdrożu i nie wiem, co robić, bo moje życie się rozsypało. Nie wiem, czy czekać i liczyć na cud, czy może jednak zacząć uczyć się żyć samotnie.

Dziwi Was, że zrezygnował tak szybko. Ja też się dziwię, bo czytam tu nieraz o sytuacjach beznadziejnych, w których ludzie jednak walczyli do ostatniego tchu i nieraz - wygrywali. A on się poddał, po tak krótkim czasie. Ale poddał się, bo dotarło do niego, że nie kocha... W jego idealistycznym świecie nie ma półśrodków, jest tylko czarne lub białe. Dopóki sądził, że kocha, starał się, chodził na terapię. Mimo, iż nie potrafił wybaczyć. Mimo gniewu, który na mnie wyładowywał o to, jak go skrzywdziłam. Ale kiedy dotarło, że już nic do mnie nie czuje, poddał się w jednej chwili, 2 tygodnie po tym, jak wrócił.

Jedyne, co trzyma mnie przy nadziei to myśl, że może to nie prawda. Że może nie umiał określić swoich uczuć, bo tak duży ma żal. Że gdyby nie kochał, to wtedy by nie wrócił taki stęskniony i na chwilę odmieniony. Ale nie wiem, czy to może być prawdą.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 10:51   

Coria napisał/a:
Proszę, nie gniewajcie się na mnie, że piszę w takim tonie, że polemizuję, czy wręcz kłócę się z Wami.

Coria
Dyskusja, to taka walka na słowa i argumenty.
Dlaczego mamy się gniewać? Próbujemy pisząc na naszym forum, pokazać swój punkt widzenia. Może takie spojrzenie na sprawę pozwoli Ci z innej strony coś zauważyć, a dzięki temu coś naprawić w swoim życiu.
Ale w dalszym ciągu jest to Twoje życie i Twoje decyzje.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 11:05   

tak, jak pisze Jacek- mamy różne punty widzenia i się nimi dzielimy
nie z pozycji "lepiej wiedzących"
to jest mój punkt widzenia, co nie znaczy, że jedynie słuszny
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 12:02   

Coria napisał/a:
Jakie stosowne reakcje masz na myśli...


Reakcją stosowną jest chociażby pytanie zadane mężowi, czy ma kogoś....w tej sytuacji uważam za całkiem uzasadnione. Zadałaś takie pytanie mężowi?

Coria napisał/a:
Mam nadzieję, że temat rozwodu odwleczemy jak najdalej się da. Choć on chciał już...

Zatem dlaczego mężowi tak się śpieszy, że chciałby by ten rozwód odbył się JUŻ? Jaki jest powód tego pośpiechu? Takie pytanie też zadałaś?

Coria napisał/a:
Dla niego dramatem będzie, że nie będę jego jedyną kobietą... bo byłam pierwszą...


Po raz wtóry Cię cytuję...nie bez przyczyny. Przyjrzyj się temu co napisałaś.
Piszesz o dramacie który wg Ciebie nastąpi, zakładając jednocześnie realność tego, że nie będziesz jego jedyną kobietą.

Poza tym, skoro nie inna kobieta jest przyczyną takiej męża nieustępliwości, to należałoby zadać pytanie, co takiego mu zrobiłaś czego on aż tak bardzo przeboleć nie może, mimo że Ty deklarujesz chęć naprawy małżeństwa a on mimo wyznawanych wartości chce odejść i wziąć rozwód?
Bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że zwykłe kłótnie mogą doprowadzić dwoje kochających się ludzi do takiego finału.
 
     
Coria
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 14:30   

Kanya

Odpowiadając po kolei na poruszone kwestie i zadane pytania. Czy zapytałam męża o zdradę? Nie. Ale ta kwestia w trakcie rozstania padła. Nie pamiętam, dlaczego, wynikło to z kontekstu, ale powiedział "ja cię nie zdradziłem, Ty mnie nie zdradziłaś". Nie potrafię odtworzyć, dlaczego o tym mówił, wszystko z tego dnia i tej rozmowy jest mgliste.

Pośpiech. Nie muszę pytać, znam go, żeby rozumieć, dlaczego tak działa. Podjął decyzję i w jego głowie nie ma odwrotu, więc po co czekać, na co? Przekonałam go, że lepiej, abyśmy najpierw otrząsnęli się z tego, jeszcze spotkali (chciałam za kilka miesięcy, ale on dłużej jak miesiąc nie chciał czekać na ew. zmianę zdania), a formalności zostawili na... odleglejszy czas. Zgodził się bez oponowania.

Co mu zrobiłam? Pisałam już kilka postów temu, po co znów o tym pisać? Jasno mi powiedział, kilka miesięcy temu, kiedy jednak podjęliśmy walkę. Nie były to zwykłe kłótnie. Czy może inaczej - kłótnie były zwyczajne, ale były skutkiem ran, które sobie zadaliśmy. Żalu, który nosiliśmy. Napisał mi wtedy, że poszczególnymi zachowaniami zabijałam jego miłość. Że nie raz zasypiał płacząc. Czemu wtedy tego nie mówił? A dlaczego ludzie ze sobą nie rozmawiają? Trudno to wyjaśnić, taki jest.

Mimo wyznawanych wartości chce rozwód... Własnie ze względu na nie. Najważniejszą wartością w jego życiu była miłość. Skoro w nim umarła, to nic innego nie jest w stanie odsunąć go od tej decyzji.

Rozumiem, że każdy z Was ma swoje przeżycia i powody, by widzieć tu zdradę. A niech i tak będzie. Ale nie wiem, czemu poświęcamy temu kluczowe miejsce, zwłaszcza, że w... chciałam napisać 100%, ale zmienię to na 99% uważam, że zdrada nie miała miejsce. Bo dlaczego mieszkałby teraz u kumpla, zamiast u niej? Dlaczego nigdy nie odebrał zagadkowego telefonu? Dlaczego tyle czasu spędzał z kumplami (co WIEM), zamiast z NIĄ?
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 14:48   

Naprawdę nie zawsze jest to pójście, ucieczka DO.
Zdarza się, także u mnie, ucieczka OD.
I wcale takie pocieszające to nie jest, bo jak się musi gość męczyć, żeby wiać OD?
Jakie refleksje na własny temat można mieć? Mówię o stronie, od której się wieje.
Ale też tak bywa, więc trzeba się skonfrontować z tym.
No i potem dopiero jest refleksja- że po tej drugiej stronie też jest ograniczona możliwość radzenia sobie z trudnościami, coś tam do pracy...
 
     
Coria
[Usunięty]

Wysłany: 2015-08-27, 15:56   

Kenya... Przepraszam, za literówkę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5