Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Wątek Wertora1
Autor Wiadomość
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-18, 06:46   

Ciągle mam nadzieję że może się ułozyć ,narazie nie wiem czy mąż ma inną kobietę to jeszcze mam nadzieję ale nie wiem jak zachowałabym sie gdybym wiedziała,ze mnie zdradza.
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-18, 11:07   

wertor1 napisał/a:
Ciągle mam nadzieję że może się ułozyć


Każdy z nas ma, chyba ta nadzieja pozwala nam funkcjonować i zachować jako taką równowagę psychiczną....Przeczytałem dokładnie twój wątek i rzeczywiście mamy podobnie. Jednego dnia jesteś silna (jak ja), kolejnego się rozsypujesz (jak ja-niby "silny mężczyzna" a jestem bezradny czasami jak małe dziecko ).

Ale jak napisała mi pewna forumowiczka nie ma spraw beznadziejnych
 
     
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 11:38   

I stało się wypisuję do męża a on mi nie odpisuje ,proszę zeby wrócił,jak ktoś mi nie pomoze to sama nie poradzę sobie.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 13:02   

Dasz radę!

Mi też się wydawało, że czarna otchłań otwiera się pode mną, ale ten czas minął. I znowu życie nabrało blasku. Jest to inny blask, ale jest.

Nie nie daje takie wypisywanie "wróć". Moim zdaniem to jest nawet element odstraszający.

Jedyna osoba, która naprawdę potrafi Tobie pomóc, to jesteś Ty sama. Jak się weźmiesz za pracę nad sobą, to sobie pomożesz. Smutne to, ale prawdziwe. Może jeszcze nie dojrzałaś do takiego sposobu myślenia, ale jest to chyba jedyny sposób pomocy.
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 13:18   

wertor1 napisał/a:
I stało się wypisuję do męża a on mi nie odpisuje ,proszę zeby wrócił,jak ktoś mi nie pomoze to sama nie poradzę sobie.


Każda moja próba rozmowy, prośby czy zarzutu dlaczego nie możemy być razem kończyła się jeszcze większym NIE ze strony żony. Może i tak jest u Twojego męża, może ma jakąś urażoną dumę, może jest obrażony nie wiadomo na co - wiem coś o tym :-/
Metoda proszenia jest zła, choćby serce czy umysły podpowiadało co innego. To po prostu nie działa i każdy to Ci powie, ja też - bo niektórzy z nas tego doświadczyli.

Zajęcie się sobą - pewnie tego nie rozumiesz, jak mogę się zając sobą jak to on chce odejść - ale coś w tym jest, z tym że to też jest trudne.

Od siebie poradzę tyle - czytaj to forum, inne wątki, nawet te sprzed kilku lat (i materiały polecane jak dasz radę). Ja tak robię, pomaga. Nie rozwiązuje problemu...ale pomaga
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 13:46   

wertor1 napisał/a:
Mężczyźni chyba łatwiej znoszą cierpienie ,mi wydaje się ze jestem nikomu nie potrzebna ,gdy wychodzę po zakupy wydaje mi się ze wszyscy mówią to ta odzrzucona, mieszkam w małej miejscowości gdzie wszyscy się znają.i boje się spotkać z ludźmi na razie mam urlop.najbliżsi mi doradzają żebym brała leki bo ciągle płaczę wszystkie miejsca które odwiedzam przypominają mi o nim większą połowę życia byliśmy razem.Już mu napisałam że lepiej żebym go nie spotykała bo może łatwiej o nim zapomnę.

Bardzo dobrze cię rozumiem, miałam podobnie. Ja też mieszkam w małej miejscowości, gdzie większość ludzi się zna ze sobą, a do tego jakby tego było mało mój mąż znalazł sobie kochankę z naszej miejscowości, z którą dojeżdżał razem do pracy, a w tej pracy pracują w większości ludzie z naszej miejscowości, ja też. Także czułam się jak w telenoweli, to było koszmarne. Jak sobie z tym radziłam? Cierpienie i upokorzenie było ponad moje siły, miałam wrażenie że umieram, na początku kryzysu zabrałam dziecko i wyjechałam na 1,5 miesiąca aby to wszystko przemyśleć. Przeżyłam 40 dniowe rekolekcje (ja i Bóg) i detoks od męża, mieszkałam z synkiem w domu samotnej matki, który prowadziła moja znajoma siostra zakonna. Była to bardzo dobra decyzja, choć kosztowała mnie wiele bólu, a także całkowitą utratę relacji z mężem. Bo kiedy wróciłam on już był pewien, że nie chce ze mną być. Po ludzku wydawało się, że popełniłam błąd, ale Bóg miał swój plan, a dzięki tym 40 dniom rozłąki zobaczyłam wiele spraw z dystansu, a przede wszystkim zobaczyłam, że ja mogę żyć bez męża. To był pierwszy krok do uzdrowienia naszego związku, separacja fizyczna i emocjonalna. Pojawiła się pustka we mnie, czyli przestrzeń, którą mógł wypełnić Bóg.
Wertora staraj się o przestrzeń dla Boga, bo inaczej Pan Bóg nie będzie mógł ci pomóc, Do pełnego dzbana nie da się nic nalać.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 13:58   

wertor1 napisał/a:
Rzeczywiście nie ma chyba reguły to zależy od charakteru ,ja jestem bardzo rozczulająca się nad sobą ,a poza tym boli mnie gdy moje zasady wszystkie przepadły,chciałam mieć męża,który nie pije nie pali, wierzącego ,modlącego się a mam-a właściwie nie mam nic.Podpisałam krucjatę wyzwolenia człowieka na całe życie i nigdy nie piłam alkoholu i mąż przed slubem też mi obiecał że nigdy nie będzie palił ani pił teraz mówi ze całe zycie udawał ze jest innym człowiekiem i nic nas nie łączy a wrecz dzieli.Tylko udało misię synów jak na razie dobrze wychować.tylko teraz boję się ze i oni mogą brać z ojca przykład jak on już nie udaje.Zaczynam się teraz zastanawiać czy taki on mi odpowiada,jednak to on mnie zostawił a ja mimo to potrzebuję go i kocham.Czy mam czekać aż się zmieni ,czy mógł 25 lat udawać?Tylko czy ja po tym wszystkim jak już odchoruję będę go chciała?

Wertora bardzo mi jest bliskie to co piszesz, miałam podobne oczekiwania co do męża, co prawda nasz kryzys wybuchł już w 5 roku małżeństwa, ale też zmagałam się z takimi myślami, czy on udawał, czy to wszystko było prawdą, czy ja go będę chciałam itd...? U nas było tak, że trochę było w naszym życiu prawdy, ale niestety okazało się że więcej było kłamstwa i udawania. Jesteś na początku kryzysu więc nie ma potrzeby żebyś myślami wybiegała w przyszłość. Na to przygotuje cię Pan Bóg i praca nad sobą. W pewnym momencie będziesz miała szansę zrozumieć i przyjąć lub odrzucić słowa przysięgi małżeńskiej: "ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci" Bo to zawsze jest twój wybór, bez względu na to co robi twój mąż.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 14:09   

Wertora zajmij się sobą, proponuję zacząć od literatury: Miłość potrzebuje stanowczości - Dobson, mnie osobiście ta lektura postawiła na nogi i pokazała jak bardzo niemądre jest moje zachowanie, jak bardzo niszczy mnie i moją relację z mężem. Bardzo polecam też audiobook O. A. Szustaka Projekt: Judyta - Czym jest siła kobiety?
 
     
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 18:31   

U mnie ten kryzys trwał już od dwóch lat ,gdy mąż powiedział, ze mnie nie kocha , ale wtedy mówił, ze może to się zmieni,że jeszcze nie jest do końca pewny , a ja wtedy już zaczęłam robić wyrzuty jak to on mnie nie kocha i nawet gdy jeszcze ze mną spał to ciągle myślałam ze on mnie nie kocha,i gdy mąż się przeniósł na kanapę wtedy zrozumiałam ze to coraz bliżej końca a potem gdy ja prosiłam o zmianę to mówił ze nie możemy już być razem że chce separacji ja nie chciałam się zgodzić a wtedy on był coraz bardziej zły i niekontaktowy wtedy ja go wyrzucałam ale po trzech dniach prosiłam o powrót.nawet raz mu powiedziałam ty za każdym razem wracasz wiesz jak będę teraz pisała to nie wracaj i poprzednio nie wrócił tak od razu dopiero po 3 tygodniach a teraz jest to samo .Powiedziałam mu jak masz być taki zły że tu mieszkasz to nie wracaj ,ale ja teraz czuję ze tęsknię chociaż praktycznie już go nie miałam, zawsze mówił ze nie ma na wynajęcie lokalu a teraz widziałam że auto stoi pod jego pracą.Nie bardzo wiem jak mam się zachowywać ,to wszystko jest ponad moje siły, czekać na jego ruch ?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 19:34   

Cytat:
[quote="wertor1"]wtedy ja go wyrzucałam ale po trzech dniach prosiłam o powrót./quote]


wertor, jesteś w stanie policzyć ILE DOKŁADNIE tych Twoich męża wyrzuceń i jego na Twoją prośbę powrotów zaliczyliście?

Zastanawiałaś się kiedyś jaki sens ma wyrzucanie kogoś by zaraz potem prosić o jego powrót?

Co chciałaś uzyskać w ten sposób?
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-19, 19:48   

To że trwa dwa lata nie znaczy że nie jesteś na początku. Chodzi bardziej o twoją pracę nad sobą. Przepraszam jeśli cię urazi moja ocena twojej sytuacji, ale z tego co piszesz nie wygląda na to byś coś dla siebie zrobiła. Dobrze, że tu jesteś być może to będzie początek.
 
     
wertor1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-20, 06:39   

Chciałam w ten sposób ukarać męża za to co mi robił,za lekceważenie mnie,psychiczne znęcanie się,chciałam też sie poprawić ale gdy na mnie patrzał z nienawiśćią albo gdy ostentacyjnie wychodził z pokoju gdy ja wchodziłam to było ponad moje siły tymbardziej ,ze prałam mu,gotowałam mu i czesto wyrzucałam jedzenie bo nie wracał a nigdy nie mówił gdzie jest.a poza tym ja nie wiem jak postępować ciągle się uczę.radziłam sie pani psycholog katolickiej to ona mi radziła zachowac wszystkie rytuały,być miłą i cierpliwą bo może mąż sam jest zagubiony i nie wie jak postąpić ,ale jak widzę gdy do dzieci mówi normalnie a na mnie patrzy z nienawiścią to odchodziłam na bok i płakałam a teraz jeszcze widzę jak syn to przechodzi ,boli go brzuch ,siedzi ze mną chce mnie pocieszać i widać ze nie tęskni za ojcem bo chce miec spokój.a drugiej strony boi się reakcji otoczenia ,mówi ze jak mama nie powie to nkt się nie dowie ,ze taty nie ma.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-20, 09:27   

wertor1 napisał/a:
Chciałam w ten sposób ukarać męża za to co mi robił,za lekceważenie mnie,psychiczne znęcanie się,


Podziałało? Czy po jego powrocie było lepiej, przestawał Cię lekceważyć, znęcać się psychicznie?
Jak widać NIC w ten sposób nie osiągnęłaś, zatem nie rozumiem celu powtarzania tegoż zachownia.

btw. co masz na myśłi że mąż znęcał się psychicznie nad Tobą?

wertor1 napisał/a:
chciałam też sie poprawić

To może przybliż piszącym w Twoim wątku, co dokladnie masz na myśli - jakie są Twoje przewinienia?
Zanim przystąpimy do naprawy,dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego, co jest do zmiany w obrębie naszej osoby.

wertor1 napisał/a:
prałam mu,gotowałam mu i czesto wyrzucałam jedzenie bo nie wracał a nigdy nie mówił gdzie jest.

Jeśli nie wracał oraz nie mówił gdzie jest znaczy, że jadł gdzieś indziej.
Nierozsądnym jest zachowywać "rytuały" w sytuacji, gdy ktoś te rytuały ma w nosie.
To tak jakby nie szanować swojej własnej pracy, nie szanować siebie,nie wspomnę o marnowaniu jedzenia. To jasny sygnał dla drugiej osoby pt.;
skoro sama się nie szanuję, ty też mnie nie musisz szanować.

wertor1 napisał/a:
radziłam sie pani psycholog katolickiej to ona mi radziła zachowac wszystkie rytuały,być miłą i cierpliwą bo może mąż sam jest zagubiony i nie wie jak postąpić

Jak widzisz pani psycholog się mylia. Rytuały męża nie zatrzymały w domu ani też nie sprawiły, że zaczął Cię szanować.
Bycie miłą i cierpliwą popłaca zawsze, lecz w sytuacji gdy ktoś epatuje w stosunku do nas nienawiścią, wydaje się nie na miejscu i może się jawić jako postawa przyzwalająca.
Nie płacz, nie rozczulanie się nad sobą, lecz stnowcze NIE powinno być zasygnalizowane takiej mężowskiej postawie. Twoja postawa w takiej sytuacji może być NEUTRALNA, tzn. jesteś gotowa na zmianę, możesz przystąpić do naprawy ale jednocześnie nie "podlizujesz" się podtrzymując rytuały i nie tłumaczysz męża postawy tym że "mąż sam jest zagubiony".

.
wertor1 napisał/a:
poza tym ja nie wiem jak postępować ciągle się uczę


Powiem tak, od pierwszych Twoich słów widać nienaturalne, żeby nie powiedzieć chorobliwe przywiązanie do męża, które spokojnie można nazwać uzależnieniem.
Bez męża jesteś jak narkoman na odwyku, z tym że ten "odwyk" to nie Twoja świadoma decyzja[/, to akt desperacjib], stąd obecnie Twoje szarpanie i domaganie się swojej "działki".

Nie wiem czy wiesz, ale nie musiałaś męża wyrzucać z domu by zerwać ze swoim uzależnieniem

wertor1 napisał/a:
jak widzę gdy do dzieci mówi normalnie a na mnie patrzy z nienawiścią to odchodziłam na bok i płakałam a teraz jeszcze widzę jak syn to przechodzi ,boli go brzuch ,siedzi ze mną chce mnie pocieszać


Wertor, rodzice są od tego by wychowywać swoje dzieci a nie odwrotnie.
Nic nie ma złego w pocieszaniu ale obraz zapłakanej i bezradnej matki która tęskni za mężem który jej nie szanował jest w jakimś sensie odpychający dla dzieci. Obraz silnej matki, która potrafi ustawić granice i w razie czego żyć, jeśli mąż się nie zmieni, to wartości które dla dziecka mogą okazać się wspierającymi w jego życiu.

Myślę że czas najwyższy wziąć się w garść i zafundować sobie [b]porządną
terapię która faktycznie otworzy Ci oczy na wiele istotne sprawy a nie każe stosować tylko jakieś półśrodki.
Twoim zadaniem, jak i przedmówcy stwierdzili jest ZAJĄĆ SIĘ SOBĄ głównie.
Obecnie nie masz "narzędzi" by móc wpłynąć na jakość waszej relacji.
Jesteś od męża chorobliwie zależna i to Cię od razu ustawia na straconej pozycji.
Jeśli nie zrobisz porządku ze sobą, NIC dobrego nie zaistnieje w Twoim życiu, nad którym JUŻ nie masz żadnej kontroli.
Nie szanuje się ludzi którzy funkcjonują całe swoje życie w obrębie MUSZĘ, zamist MOGĘ jeśli uznam że to jest dobre dla mnie i innych.

Do męża nie pisz, nie proś, nie histeryzuj przy dzieciach. To czas, najwyższy czas, by stanąć na nogi, TWOJE nogi- dodam. :-)
 
     
ryan
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-20, 11:18   

Jako facet postawię taka hipotezę...

Ciosów parę wymieniliście sobie...te wyrzucania, nie zwracanie uwagi męża na Ciebie.
Jeśli będziesz załamana i płacząca on będzie teraz zadowolony (to tylko moja hipoteza) bo zobaczy że jego czyny przynoszą efekt, pomyśli "chciałaś to masz, i co dobrze Ci teraz, no to masz jeszcze więcej - i jeszcze bardziej się "zaweźmie" na Ciebie.

Nawet jeśli tak nie czujesz udawaj że jest wszystko ok, że sobie powolutku radzisz, że dasz radę, trochę na chłodno. Może wtedy pomyśli "kurde, to nie tak miało być, miała mi tu płakać a ona tak normalnie"

Empirycznie udowodnione na mnie, także coś w tym jest...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9