Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie będę tu podawał statystyk odnośnie rozwodów .
Plaga rozwodów
Nie będę poruszał braku świadomości czy motywacji samych "zainteresowanych"
( to zupełnie osobny wielki temat )
"Jam ci świata nie wiązała
zawiązał ci go ksiądz"
Dla mnie sytuacja bardzo przypominająca tą
z problemem franka szwajcarskiego .
Frank był łatwo dostępny ( stosunkowo niskie kryteria zdolności kredytowej )
więc ludzie brali a banki udzielały .
Na podobnej zasadzie księża udzielają ślubu , wiażąc ludzi
nie na 30 lat , ale na całe życie .
Ślubu , a co za tym idzie "pisanego małymi literkami"
wiążącego sakramentu małżeństwa udziela się
bez zbytniej troski o przyszłość pary
a i czesto bez należytej powagi naset samej formy ceremonii
( modne dziś przeróżne nietypowe , plenerowe śly , a to w wodzie , w tirze itp.
odstawianie cyrku ) .
Śluby udziela się ludziom niewierzącym .
Niewierzącym JAWNIE ( deklarującym otwarcie ateizm )
lub niewierzącym w praktyce , tj. ochrzczonym ale nie mającym z życiem wiarą
nic lub prawie nic wspólnego .
Krótkie i zwykle "słabe" nauki przedmałżeńskie ,
formalistyczne pieczątki ........... i wymogi wypełnione .
A POTEM lament o rozwodach i kazania o nierozerwalności .
Czy aby sami księża nie powinni uderzyć się we własne piersi ?
Sami niepoważnie traktują sakrament małżeństwa ,
za to bardzo profesjonalnie sakrament kapłaństwa
( cała formacja , długie studia itd. )
W sumie w całym tym problemie , mozna by jeszcze wyodrębnić kilka osobnych
i całkiem dużych tematów :
- udzielanie ślubu z osobą deklarującą ateizm
( jak w tych warunkach można np. mówić o wychowaniu dzieci w wierze itd. )
- udzielaniu ślubu w sumie każdemu ( a tym samym WIĄZANIE ludzi czymś nierozerwalnym ,
co sami księża traktują bardzo poważnie , a do samego wiązania
podchodzą BARDZO NIEPOWAŻNIE ) .
Już nie wspomnę o ślubach w wodzie , podczas skoków na spadochronie itp. cyrków .
To kpina z powagi i znaczenie sakramentu .
Mare, popieram w całej rozciągłości.
A to że 70% rozpadających się małżeństw to małżeństwa katolickie,przeraża.....
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-06, 19:48
Nie chciałbym zdominować tego wątku problemem
małżeństw z zadeklarowanym ateistą ( ateistką ) ,
bo stanowią jeszcze u nas w Polsce nikły % , ale
na ich przykładzie można rozważyć
ideę takich związków .
Skoro bowiem małżeństwo traktować jako wspólną drogę małżonków do zbawienia , do Boga
to w takim małżeństwie
nie widzę tej wspólnej drogi .
Jedno duchowo obchodzi świeta , a drugie przystaje na "dziwactwo" pierwszego ?
To w tej optymistycznej wersji .
W jakim swiatopogladzie wychowują niby dzieci ?
Co ma być fundamentem i wystarczającym dla Kościoła
powodem takiego związku ?
Zauroczenie , zakochanie czyli UCZUCIE dwojga młodych zwykle ludzi ?
"Miłość" nie wybiera , uczucie silniejsze cóż począć ?
Czy takie małżeństwo to ma być skrytą misją ewangelizacyjną ?
Jeśli tak , to ok , niech ktoś to głośno powie .
Sami księża ( idea takiego małżeństwa )zakładają ,
że ta miłość uczuciowa załatwi sprawę ?
Bo jeśli podstawą związku ma być ŚWIADOMA decyzja WSPÓLNEJ drogi
w jednym kierunku
i optymalny rozwój dla nich jak i dzieci , to taki ślub nie ma sensu , jest budowaniem na piasku .
Owszem i wiarę można zawsze stracić , to też prawda .
I wiara nie czyni z nikogo "lepszego" automatycznie .
Trochę mam takie wrażenie , że większość księży
traktuje małżeństwo
jak "nie naszą sprawę" .
ONI mają własne problemy .
I są czasem jak "urzędnicy" na etacie
od chrztów , pierwszej komuni i pogrzebów ( pewnie najbardziej nielubiana ceremonia ).
No i kazanie trzeba wygłosić w niedzielę , kościół wyremontować itd.
Tak , sporo roboty , owszem .
Tak nawiasem , co jest większym grzechem ?
Życie w grzechu be ślubu
czy życie w grzechu po ślubie i rozwodzie ?
Pewnie pytanie typowo "faryzejskie" ?
Ja bym chętnie wysłuchał głosów księży w tym wątku i tych tematach .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-06, 23:13
mare1966 napisał/a:
Tak nawiasem , co jest większym grzechem ?
Życie w grzechu be ślubu
czy życie w grzechu po ślubie i rozwodzie ?
Pewnie pytanie typowo "faryzejskie" ?
a życie niby bez grzechu, czyli obok, jak z obcym czlowiekiem jest formalnie ok?
a życie w sepracji, czyli niby tez bez grzechu i udawanie że małżenstwo trwa?
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 05:55
Mare, grzegorz, rozprawianie o grzechu małym, czy dużym nie ma znaczenia, bo kara za złamanie Bożych przykazań to śmierć:
"Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć ..."
List do Rzymian 6,23
Chodzi oczywiście o śmierć duchową, czyli wieczne oddzielenie od Boga. I nie ważne jest czy to był "mały" czy "duży" grzech, jak to niektórzy rozróżniają. Kara za odstępstwo od Bożych zasad jest jedna - śmierć.
Na szczęście dla nas Bóg znalazł wyjście z tej sytuacji. Wyjście, które może Cię uratować, a decyzja należy wyłącznie do Ciebie:
"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny."
Ewangelia Jana 3,16
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 07:54
grzegorz_ napisał/a:
a życie niby bez grzechu, czyli obok, jak z obcym czlowiekiem jest formalnie ok?
Nie jest z pewnością ok , bo ślubowana była miłość .
Jest natomiast mniemam bardziej ok , niż życie w innym związku .
grzegorz_ napisał/a:
a życie w sepracji, czyli niby tez bez grzechu i udawanie że małżenstwo trwa?
Nie jest z pewnością ok , bo ślubowana była miłość .
Separacja "kościelna" mniemam jest dopuszczona w tylko WYJĄTKOWYCH przypadkach ,
tj. zagrożenie życia i zdrowia lub niemożność prowadzenia życia religijnego .
Czyjesz "nie bo nie " , "nie bo tak wybrałam" , "nie , bo tak mi łatwiej , lepiej"
i się separuję
z pewnością nie jest przez Kościół aprobowane i usprawiedliwione .
Mare, grzegorz, rozprawianie o grzechu małym, czy dużym nie ma znaczenia, bo kara za złamanie Bożych przykazań to śmierć:
hubcia576 napisał/a:
Chodzi oczywiście o śmierć duchową, czyli wieczne oddzielenie od Boga. I nie ważne jest czy to był "mały" czy "duży" grzech, jak to niektórzy rozróżniają. Kara za odstępstwo od Bożych zasad jest jedna - śmierć.
Uważam inaczej .
Taka wykładnia jaką podałaś wyda się nielogiczna i niesprawiedliwa
dla każdego niewierzącego czy poszukującego .
Wyda się po prostu "głupia" i odpychająca od takiej wiary i Boga .
Ludzie ( stworzeni przecież na obraz i podobieństwo )
nie stosują jednej kary za kradzież batona i zabójstwo .
hubcia576 napisał/a:
"Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny."
Ewangelia Jana 3,16
I znowu wprowadzajace w błąd uproszczenie .
W Boga "wierzy" znaczna wiekszość ludzi .
Znaczy wierzy , że "jakiś tam Bóg jest" i to taki fajny facet , że przymknie oko na wszystko
bo przecież musi bo kocha doskonale , a przecież "jesteśmy tylko ludźmi" itp. myślenie
Skoro wielkość grzechu , nie ma znaczenia , to jaki sens nie grzeszyć , starać się itd ?
I tak trafi się mi się drobny grzech , bo powiedziano
że wszyscy jeteśmy grzesznikami .
Hubcia , tak ci odpowie 95 % ludzi .
Ja uważam , że owszem , każdy grzech oddala od Boga ,
ale nie na taki sam dystans i waga każdego grzechu inna .
Kolejna sprawa - zapomniałaś o czyśćcu o pokucie za grzechy ?
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 12:33
A tak konkretnie Mare, o czym jest ta rozmowa?
O tym, żeby ograniczyc ilośc zawieranych małżeństwa kościelnych?
A moze utrudnić...?
Czy o tumiwisizmie kapłanów?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 14:13
Lustro ,
jest potężny problem ilości rozwodów .
Czynników sprzyjających jest wiele .
Uważam , że jeden z nich leży po stronie księży , szerzej Kościoła ( duchowieństwa ) .
O tym jest ta dyskusja .
Postulaty ?
Owszem , jako przyczynek do może pewnej zmiany podejścia
ku poprawie sytuacji .
Sam Kościół widzi potrzebę podniesienia na wyższy poziom
tzw. kursów przedmałżeńskich .
To krok dobry , ale moim zdaniem absolutnie niewystarczający .
lustro napisał/a:
O tym, żeby ograniczyc ilośc zawieranych małżeństwa kościelnych?
A moze utrudnić...?
Czy o tumiwisizmie kapłanów?
Cóż , jeżeli pytasz mnie ?
Tak , moim zdaniem zdecydowanie podnieść poprzeczkę .
Za moich czasów na studia szła może 1/6 maturzystów .
Teraz przyjmuje się każdego praktycznie .
Czy jest z tego jakaś korzyść ?
W gruncie rzeczy to jest kwestia definicji i rozumienia , ISTOTY
samego sakramentu małżeństwa .
Moim zdaniem ta istota , znaczenie się dewaluuje .
Sprowadza do pustej ceremonii w bogatej oprawie ,
także kościelnej .
Ważne jest jaki kościół , jego wystrój , jaki pojazd , oprawa muzyczna
niż istota ślubu .
Zresztą podobnie jest na chrzcinach czy pierwszej komunii .
Uważam , podejrzewam , że większość slubów jest po prostu ( może być )
zwyczajnie nieważna .
No chyba , że liczy się sam znak związania stułą .
bosa [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 19:47
.....Sam Kościół widzi potrzebę podniesienia na wyższy poziom
tzw. kursów przedmałżeńskich . .....
No tak ,ale to musiało by być już praktycznie od jutra, a nie w jakiejś nieokreślonej przyszłości.....
Zdrowa rodzina to podstawa wszystkiego, nikt nie ma wątpliwości co do tego.
Więc należałoby zrobić wszystko ,aby rodzina była zakładana świadomie i odpowiedzialnie.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 21:07
Moi dziadkowie nie chodzili na żadne nauki przedmałżeńskie. Nie było ich.
Zyli dzisiąt lat jako małżeństwo pomimo wojny i innych perturbacji.
Moi teściowie byli małżeństwem mieszanym, katolicko-ewangelickim.
U ewangelików małżeństwo nie jest sakaramentem, i są dopuszczalne rozwody.
Zyli 33 lata w zgodzie.
Małżeństwa zawsze zawierali ludzie młodzi ( taka natura ludzka) i zakochani.
I co, było źle?
Chcecie mi powiedzieć, że 50 - 100 lat temu ludzie byli bardziej świadomi i przygotowani do życia? ( a wogóle do życia da sie kogoś tak naprawdę przygotować?)
Podnoszenie poprzeczki? To od razu powiedzmy - będą całe masy ludzi zyly bez sakramentów, bo ksiądz nie chciał dać im ślubu, bo "podniósł poprzeczkę".
Nie podoba mi się to uogólnianie.
To, że tylu katolikom na tym forum posypało się małżeństwo sakramentalne nie znaczy, że trzeb było przepuścić ich kiedyś przez gęstsze sito.
Problem jest o wiele bardziej złozony.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-07-07, 21:57
lustro napisał/a:
Problem jest o wiele bardziej złozony.
Lustro , przecież pisałem w pierwszym poście :
Cytat:
Nie będę poruszał braku świadomości czy motywacji samych "zainteresowanych"
( to zupełnie osobny wielki temat )
Czy można powiedzieć, że jeśli nie ma wiary to jednocześnie niemożliwy jest sakrament, czy też wybrać pewien automatyzm zakładający, że jeżeli osoba przyjęła chrzest, to z konieczności jedyny związek małżeński, jaki jest możliwy to związek sakramentalny? Odpowiedź można znaleźć w wypowiedzi Międzynarodowej Komisji Teologicznej na temat roli intencji w sakramencie małżeństwa. Stwierdza ona, że do ważności małżeństwa potrzebny jest chrzest i bezpośrednio wyrażona wiara. Jeśli zaś zauważa się bezpośrednie odrzucenie wiary (nawet po przyjęciu chrztu) przy jednoczesnym braku akceptacji takiego rozumienia sakramentu, jaki jest proponowany przez Kościół, oznacza to, że małżeństwo nawet gdyby było celebrowane w Kościele nie może być uznane za ważne. (s. 13).
Ju z tych pobienych analiz mona wyprowadzi dwa wnioski. Pierwszy dotyczy
koniecznoci przejcia od ortodoksji do ortopraksji, czyli od nauczania Kocioła ku szeroko
pojtej działalnoci duszpasterskiej, polegajcej nie tyle na przekazywaniu prawd, ile raczej
na komunikacji zakładajcej odzew ze strony wiernych. Drugi natomiast wniosek dotyczy
przeywania wiary bez zbdnych przed-załoe, a skupiajcy si na koniecznoci
przywrócenia podstawowej formacji katechizmowej i formacji sumienia.22
Kolejnym zagroeniem powikszajcym dystans pomidzy idealnym a realnym jest
samo przygotowanie do małestwa. W rozmowach duszpasterskich nierzadko słyszy si
stwierdzenie, i dawniej nie było tego typu przygotowa a pomimo to, było mniej rozwodów,
małestwa były bardziej stabilne. To prawda, niemniej naley sobie uwiadomi, e problem
przygotowania nie dotyczy wyłcznie małestwa w perspektywie prawa naturalnego, dotyczy
przede wszystkim rozumienia małestwa w perspektywie sakramentu. Proba wyraona
przez osoby proszce o lub kocielny z ich punktu widzenia jest prosta: "wzi lub w
Kociele". Natomiast wród proszcych mona znale zarówno takich, którzy prowadz
20 Najgłbszy motyw wynika z wiernoci Boga wobec swego przymierza i z wiernoci Chrystusa wobec swego
Kocioła. Przez sakrament małestwa małonkowie s uzdolnieni do ycia t wiernoci i do wiadczenia o
niej. Przez ten sakrament nierozerwalno małeska zyskuje nowy i głbszy sens - KKK 1647; por. FC 12-13.
21 Por. F. de Singly, Pour une sociologie de la fidélité conjugale, art. cyt., s. 45.
22 Por. FC 8; K. Majdaski, Szczyty powołania małeskiego, „Studia nad rodzin” 4(2000) nr 1(6), s. 8-9.
7
dojrzałe ycie sakramentalne, jak i tych, których przynaleno do Kocioła jest bardzo
zrónicowana - od czytajcych pras katolick, po tych, którzy realizuj minimum przykaza
kocielnych. Ci ostatni niejednokrotnie prosz Kociół wyłcznie o pewn "usług"23.
Dlaczego wic uwiadomienie sobie tych rónic jest tak wane? Przede wszystkim
dlatego, e wspomniany dystans stanowi integraln cz tzw. "sytuacji sakramentalnej".
Zadaniem kapłana nie jest bowiem doprowadzenie za wszelk cen proszcych do ołtarza,
lecz swoisty sprawdzian ich dojrzałoci sakramentalnej, uwiadomienie im potrzeby takiej
dojrzałoci. To, co w tej sytuacji jest równie istotne, to fakt, e mówic o sakramencie naley
bra pod uwag nie tylko aktualn prob narzeczonych, ale równie ich przeszło, drog
wiary, jak przebyli oraz ich plany na przyszło, szczególnie te dotyczce małestwa i
rodziny.
Inn niebezpieczn pokus jest spirytualizacja roli Kocioła. Chce si jak gdyby pod
osłon sfery duchowej zapomnie o instytucjonalnym i socjologicznym wymiarze Kocioła.
Natomiast blisze kontakty z tymi osobami ujawniaj, e włanie dlatego prosz one o lub
kocielny, by otrzyma wany znak wiadczcy o tym, e ich zaangaowanie jest traktowane
na serio. Z jednej strony nie naley przesadnie akcentowa strony administracyjnej zwizanej
z sakramentem małestwa i naley raczej pokaza niezbdny element wiadomoci wiary i
sakramentu, z drugiej za, nie mona budowa wanoci sfery sakramentalnej kosztem
pomniejszania znaczenia instytucji. Inaczej mówic, naley wraz z proszcymi przej od
sytuacji "wymuszonej akceptacji" propozycji Kocioła do ich bezporedniego "osobistego
pragnienia" uczynienia tego, co czyni Kociół.24
Przepraszam , za dużo pracy by zlikwodować "ręcznie" kwadraciki ,
a programowo nie umiem .
Fragment od strony 6 dokumentu .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.