Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Cytat:
Piszecie żeby walczyć bo tak trzeba? O co tu walczyć jak już nic nie ma?
Ryan rozumiem Cię doskonale, czuję się tak samo. Nie mam już siły wierzyć, walczyc i ufać. A słowa mojego męża tną jak nóż, np. "mam teraz nową rodzinę i musisz się z tym pogodzić", albo "zamierzam doprowadzić wszystkie sprawy do końca, rozumiesz do końca z rozwodem wlącznie".I jak tu walczyć i mieć nadzieję ?
Pozdrawiam.
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 20:24
No i miałem wszystko już w głowie poukładane a Wy mnie ciągniecie za uszy.
Moja subiektywna ocena jest taka że może facet jak namiesza to jeszcze potrafi wrócić, jak kobieta odpłynie to nie wraca - Wy coś w głowach macie i jak uparciuchy to realizujecie. Moja żona jest silna, od niedawna taka bizneswoman, na topie...jakby ona światem rządziła. Naoglądała się tych telewizyjnych bzdur i chyba chce być tzw singielką (pomijam czy kogoś tam ma, pewnie tak). I to ona to realizuje - my ze sobą nawet nie rozmawiamy - stwierdziła że nie wie o czym ze mną nawet rozmawiać
odnowa napisał/a:
... gdy małżeństwo przyjaciół wisiało na włosku ... Tam już naprawdę było źle.
Także Ryanie drogi nie "banuj" mnie jeszcze :). Zaangażowałam szczerze się w Twoją historię z powodów osobistych.
Ja naprawdę doceniam co piszesz, ale czy u mnie nie wisi na włosku, czy nie jest naprawdę źle? Co to znaczy walczyć skoro podejmowane są prawne kroki wobec małżeństwa?
Wydaje mi się czasami że forumowe rzeczywistość jest całkiem odmienna od tej za zewnątrz
Powiem może herezje - poddałem się i....mi ulżyło.
Obudzony [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 21:22
Ryanie
Czasami łatwiej tak się oszukiwać, olać wszystko i powiedzieć mam cię gdzieś. Ale czy na pewno. Łatwiej jest żyć z świadomością ze osoba która była kiedyś tak ci bliska staje się jakimś popapranym stworzeniem. Za dużo Dynastii i mody na sukces. Czasami czuje się jakbym oglądał jakaś tanią telenowele. Zbiera mi się na wymioty. Raz dobrze raz źle i tak non stop. Teraz dobrze a jak nie przycisne jak spróbuję coś naprawić przyspieszyć to znowu plecy i od nowa. Wszyscy mówią czekaj daj jej czasu ale tak trwać w czymś sztucznym. Tez mam dość. Biedna skrzywdzona głaskać przepraszać.
Jest coś w twojej wypowiedzi co potwierdza jakaś chora regułę. Jak kobieta da ciała to tak ma być i nikt nie ma prawa nawet negować jej postanowienia . Zawsze my będziemy winni. Ale nie warto siedzieć w miejscu i przytakiwac. Po co? Jestem swiadom swoich błędów za które pokutuje. Kurcze dlaczego one nie są jak mężczyźni. Dalibysmy sobie po pysku i następnego dnia byłoby ok. 😃 oj oj widocznie tak musi być. Co zrobimy co możemy zdziałać
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-27, 21:33
ryan napisał/a:
No i miałem wszystko już w głowie poukładane a Wy mnie ciągniecie za uszy.
Moja subiektywna ocena jest taka że może facet jak namiesza to jeszcze potrafi wrócić, jak kobieta odpłynie to nie wraca - Wy coś w głowach macie i jak uparciuchy to realizujecie. Moja żona jest silna, od niedawna taka bizneswoman, na topie...jakby ona światem rządziła. Naoglądała się tych telewizyjnych bzdur i chyba chce być tzw singielką (pomijam czy kogoś tam ma, pewnie tak). I to ona to realizuje - my ze sobą nawet nie rozmawiamy - stwierdziła że nie wie o czym ze mną nawet rozmawiać
Chcesz rozśmieszyć Pana Boga?
Opowiedz mu swoje plany na przyszłość...
Ryan - to dotyczy i Ciebie, i Twojej zony i...wszystkich nas
nie wiemy, co będzie
ryan napisał/a:
Powiem może herezje - poddałem się i....mi ulżyło.
To nie herezja...normalna reakcja.
Najtrudniej jest podjąć decyzję, po jej podjęciu opada napięcie...tylko, czy decyzja jest właściwa?
Ryan
zrobisz to, co postanowisz. To Twoje życie.
I właśni dlatego, że Twoje życie, postępuj roztropnie i mądrze...przemyśl, przemódl...jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz...pośpiechu nie ma. Nie dla Ciebie.
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 15:58
lustro napisał/a:
Chcesz rozśmieszyć Pana Boga?
Opowiedz mu swoje plany na przyszłość...
Ryan - to dotyczy i Ciebie, i Twojej zony i...wszystkich nas
nie wiemy, co będzie
to na pewno - tego nie wiemy. Prędzej 6 w lotto bym się spodziewał niż czegoś takiego jak mnie spotkało.
Myślę że skoro i tak będzie zawsze moją sakramentalną żoną, to warto dać jej "cywilną" wolność...niech się dziewczyna już ze mną nie męczy. Ona przy mnie usycha, a ja tego nie chce.
I cieszę się że do tego już dojrzałem...
A Pana Boga nie będę planami rozśmieszał...bo ich nie mam.
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 18:15
ryan napisał/a:
A Pana Boga nie będę planami rozśmieszał...bo ich nie mam.
Masz. Oto Twój plan:
ryan napisał/a:
Myślę że skoro i tak będzie zawsze moją sakramentalną żoną, to warto dać jej "cywilną" wolność...niech się dziewczyna już ze mną nie męczy.
.
mgła1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 20:01
I pamiętaj o oklepanym kłamstwie Złego:
"Jak zgodzę się na rozwód, ona to doceni
będzie mi bardziej przychylna
doceni, co straciła
w końcu lepiej rozejść się z klasą
niezgoda na rozwód=pranie brudów
dla Boga to nie ma znaczenia, bo i tak będzie moją sakramentalną żoną
itd"
ryan [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-30, 19:18
Poczytałem trochę sobie pewnego kobiecego forum świeckiego...
Wiecie co jest najdziwniejsze?
Wiele kobiet z tego co piszą, które nawet same złożyły pozwy rozwodowe i dostały rozwód - po rozwodzie czują pustkę, niesmak, smutek...po rozwodzie dopiero zaczynają wspominać te dobre dni z mężem
Nie rozumiem dzisiejszego świata? Tej całej konsumpcji, pseudo szczęścia które dają pieniądze i nadziei że jak się rozwiodę z mężem/żoną to będzie tylko lepiej.
Choć pewnie niektórym jest lepiej...
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-01, 08:34
Wiesz ryan, bo najczęściej jest tak, że doceniamy coś/kogoś tak naprawdę dopiero wtedy, gdy to/kogoś stracimy.
Rozwód wydaje się idealnym środkiem na wolność, szczęście, nowe zycie, a tak naprawdę niszczy od środka, wprowadza nieład moralny oraz wcale nie daje tej upragnionej wolności, a jedynie tęsknotę....
To takie pseudo dobro dzisiejszego świata.
Trzymaj się Boga i swojego sumienia.
I może pomódl się o dobre rozeznanie swoich myśli.........
pachura [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-01, 08:58
ryan napisał/a:
Wiecie co jest najdziwniejsze?
Wiele kobiet z tego co piszą, które nawet same złożyły pozwy rozwodowe i dostały rozwód - po rozwodzie czują pustkę, niesmak, smutek...po rozwodzie dopiero zaczynają wspominać te dobre dni z mężem
Pytanie o jakie przypadki chodzi - kobiet które były inicjatorkami rozpadu związku czy takich które chciały definitywnie odciąć się od małżonka-alkoholika, cudzołożnika, przemocowca, hazardzisty?
Jasne że są smutne. W końcu małżeństwo im nie wyszło, zamykają ten nieudany okres w życiu. Jednak prawda jest taka że 90% małżeństw w kryzysie jest realnie nie do uratowania i to czy weźmie się rozwód czy nie nic w tym temacie nie zmieni.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-01, 09:35
pachura napisał/a:
Jasne że są smutne. W końcu małżeństwo im nie wyszło, zamykają ten nieudany okres w życiu.
Rozpad związku jakby nie było to porażka, niezależnie czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący, czy ślub był w kościele czy przed urzędnikiem.
Ważne, aby po porażce się otrząsnąć i iść do przodu a nie ją latami wałkować.
ryan napisał/a:
Wiele kobiet z tego co piszą, które nawet same złożyły pozwy rozwodowe i dostały rozwód - po rozwodzie czują pustkę, niesmak, smutek...po rozwodzie dopiero zaczynają wspominać te dobre dni z mężem
Jak długo czuja? miesiąc? rok ? czy do czasu znalezienia następnego chłopa?
Na pewno są takie które żalują, ale to najczęściej żal, że "nie wyszło", ale sa i takie, które po jakimś czasie mówią, że to była najlepsza decyzja ich życia.
Reguł nie ma.
Dorota 6 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-01, 09:40
pachura,
skad to wiesz, ze az 90 % małżeństw jest nie do uratowania? Wydaje mi się, że się mylisz. Jeżeli nie jesteś czegoś pewien to tego nie pisz. Twoja wypowiedź nie daje nadziei tym, co są w kryzysie. Te dane trochę przerażają. Chyba, że masz te dane z jakichś źródeł.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-01, 09:42
pachura napisał/a:
Jednak prawda jest taka że 90% małżeństw w kryzysie jest realnie nie do uratowania i to czy weźmie się rozwód czy nie nic w tym temacie nie zmieni.
Pachura - ja znam wielu małżonków - żyjących razem, bez zagrożenia rozpadem, tzw. wdobrych małżeństwach i bardzo wielu z nich mówi, że tak naprawdę każde małżeństwo jest trudne!!! Każde małżeństwo przechodzi kryzysy - mniejsze lub większe. Czy dla Ciebie, w związku z tym - te 90% małżeństw jest nie do uratowania?
Kryzys ma różne oblicza, a my małżonkowie mamy różne podejście i nastawienie.
Ja jestem za stwierdzeniem, że kryzys twórczo przeżyty jest szansą rozwoju dla małżonków i to właśnie staramy się robić w SYCHARZE - twórczo, bo przez nawrócenie, przeżywać kryzys i wykorzystywać go jako szansę do rozwoju
Można tak patrzeć?
Co to znaczy uratowane małżeństwo? Dla mnie to oznacza również tyle, że mimo rozwodu cywilnego ja dalej trwam w sakramencie, czekam wiernie na swojego męża, pielęgnuję miłość do niego a Bóg pokazuje mi wciąż jej nowe pokłady, jak może być głęboka
Do rayana - tak ludzie po rozwodzie są smutni czy to kobiety, czy mężczyźni, konfrontuja się z prawdą o sobie i o tym jak się mylili co do tego od czego zależy ich szczęście.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-01, 09:54
pachura napisał/a:
Jednak prawda jest taka że 90% małżeństw w kryzysie jest realnie nie do uratowania i to czy weźmie się rozwód czy nie nic w tym temacie nie zmieni.
Pachura
Opierasz się na jakiś danych, czy jest to Twoje przypuszczenie?
Jeżeli przypuszczenie, to znaczy dane są wzięte z sufitu i nic nie znaczą, jeżeli dane są z jakiegoś źródła, to pamiętajmy o stopniowaniu:
bzdura
wierutna bzdura
statystyka
Tak naprawdę liczy się dla nas tylko nasze małżeństwo, a reszta
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.