Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak go zrozumieć?
Autor Wiadomość
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-06, 21:38   

arja76 napisał/a:
nie przyjechał.........
nie zadzwonił..........
zakpił ze mnie


Uważaj, bo znowu się nakręcasz. Znowu budzą się Twoje oczekiwania. A to może być tylko kłótnia między kochankami. A jutro pogodzą się w łóżku.
Arjo
Twój świat nie może się kręcić dookoła niego. To tak nie działa. Odrób pracę domową, na pierwszym miejscu ustaw Boga. A kiedy Bóg na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie swoje miejsce. :-D
 
     
BjD
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-06, 21:54   

Witaj Arjo
Sporo się dzieje u Ciebie............. wierzę, że idzie to w dobrym kierunku...choć zbytni entuzjazm nie jest wskazany.....trzeba rozmawiać dużo, dużo jak najwięcej rozmawiać to na pewno pomaga...tak myślę
Mąż powinien określić się jednoznacznie co zamierza, jakie ma plany, co z uczuciami do Ciebie.....żadnych niedomówień być nie powinno........
Pomodlę się za Was
.....myślę że to dobrze że mąż ma myśli o odbudowie i ratowaniu małżeństwa............u mnie CISZA :(:( :cry: ...czekam sobie
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-06, 23:13   

nadziejo on na razie nie wraca, ale coś drgnęło i to na lepsze....
myślę,że jeżeli nie będzie już pod wpływem kochanki to odnajdzie właściwą drogę.....
i to najbardziej mnie cieszy.....
po ludzku było to nie możliwe i dziś moje serce przepełnia radość,że moje modlitwy zostały wysłuchane....
może jeszcze nie nadszedł czas na mojego męża, ale zobaczymy co zdziała Jezus w jego sercu.....
o to się modliłam ,codziennie powtarzałam Panie Jezu zajmij się nami........
teraz ja odpuszczam , bo wiem że musi sam odnaleźć tą drogę,ale modlitwy nie zaprzestanę.......
bo cóż jak nie Bóg....
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 08:29   

arja76, mimo wszystko, mimo nadziei, która widzi więcej, patrz na siebie - na teraz, tak uważam, nadal bardzo, ale to bardzo potrzebujesz siły ty sama.
Co będzie jeśli twój mąż chcąc wrócić postawi warunek - albo ja albo twoje studia?
Pomyśl, bo mimo że się podnosisz, to sporo jeszcze masz do zrobienia, tak widzę to z boku, z twoich wpisów.
Dbaj o siebie
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 19:17   

GosiaH, wybiorę studia , nie dlatego ,że on ....tylko czuję że tak powinnam....
dziś cały dzień myślę o tym ,abym nie wróciła do schematu....
i nie biję się jego warunków.....boję się że ja sama zacznę nadskakiwać......
boję się ,że popadnę w stare schematy ,nawet nie zdając sobie sprawy kiedy....
boję się samej siebie i o siebie.....
zadzwonił dziś rano z pytaniem kiedy może się przeprowadzać...
przystopowałam,choć czekałam na tą chwilę tyle miesięcy wystraszyłam się...
odpowiedziałam ,że wpierw musimy na nowo się zaprzyjaźnić..........
poczuł ,że go odrzucam...ale ja potrzebuję tego czasu i już nie chodzi o jakieś adorowanie czy randki , ale ja muszę być gotowa......
czy znów popełniam jakiś błąd?
z nią mówi ,że zerwał na dobre...że ciągle się kłócili.....że był z nią a myślał o nas....
a ja już w to nie potrafię uwierzyć......
i stoję przed wyborem czy przymknąć oko na siebie czy na niego?
chce jego powrotu,ale czy to ten sam człowiek który kiedyś mnie kochał?
ja jestem inna, więc może i on , a tego nowego człowieka wcale nie znam.....
 
     
Magda1911
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 22:24   

Pomimo tego że się boisz mam wrażenie że wiesz czego chcesz i mocno stoisz na ziemi, najważniejsze ze zdajesz sobie sprawę że nie od razu, że nie na chop-siup, że wszystko trzeba przemodlić i przepracować, a to juz jakaś część sukcesu. Pozdrawiam Cię serdecznie i myslami jestem przy Tobie. Pisz dużo co się u Was dzieje, takie historie są ku pokrzepieniu serc :-)
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-07, 22:48   

właśnie dlatego to piszę ,ja zanim napisałam swój pierwszy post też trafiłam na historię podobną do mojej gdzie wątek urywał się gdy mąż zadeklarował chęć powrotu....
nie wyobrażałam sobie jak to może być , więc piszę ....
jakie zmiany zaszły we mnie to widać od początku....tyle ,że komu się chce czytać 45 stron wątku...jednak nie chcę go jeszcze zakończyć....ludzie z tego forum "zmuszali" mnie do działania i myślenia ,analizowania - dziś staram się z tego korzystać....ale ci co mnie czytają od dłuższego czasu wiedzą ,że jestem słaba i ja muszę z tą prawdą się zmierzyć....
 
     
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-08, 10:34   

Czyli: najpierw Twój mąż

arja76 napisał/a:
wyprowadził się bez słowa

zostawiając Ciebie i dzieci, wyzywał

arja76 napisał/a:
NIGDY NIE BĘDZIEMY RAZEM,JEŚLI NIE BĘDĘ Z TĄ TO ZNAJDĘ INNĄ A DO CIEBIE NIE WRÓCĘ.


arja76 napisał/a:
Powiedział że jestem idiotką i dlatego. Wyzywał mnie i poniżał. Dobrze, ze nie mamy własnych dzieci, bo taka idiotka jak ja..... nie zasługuje na to. Jestem wariatką a on tylko dlatego był ze mną bo było mu wygodnie.


kłamał

arja76 napisał/a:
Powiedział rodzicom, że rozstaliśmy się bo ja ułożyłam sobie życie z jakimś starym facetem


kompletnie odlatywał

arja76 napisał/a:
moje kochanie stwierdziło, że trzeba było być z nim a nie teraz się martwić o pieniądze i rachunki. Rozumiecie to - to tak jak ja bym od niego odeszła i on mi teraz udowadnia jak duży błąd popełniłam.


potem narobił Tobie nadziei i

arja76 napisał/a:
nie przyjechał.........
nie zadzwonił..........
zakpił ze mnie


żeby beztrosko

arja76 napisał/a:
zadzwonił dziś rano z pytaniem kiedy może się przeprowadzać...


I wtedy Biedny Misio

arja76 napisał/a:
poczuł że go odrzucam...


A przeprosił Cię choć raz za swoje zachowanie?

Nie, nie popełniłaś żadnego błędu. Dopóki nie przerobicie Waszego kryzysu, dopóki on nie zrozumie jakie zło wyrządził, jego powrót do domu nic nie da.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-08, 13:21   

arja76 napisał/a:
właśnie dlatego to piszę ,ja zanim napisałam swój pierwszy post też trafiłam na historię podobną do mojej gdzie wątek urywał się gdy mąż zadeklarował chęć powrotu....
nie wyobrażałam sobie jak to może być , więc piszę ....
jakie zmiany zaszły we mnie to widać od początku....tyle ,że komu się chce czytać 45 stron wątku...jednak nie chcę go jeszcze zakończyć....ludzie z tego forum "zmuszali" mnie do działania i myślenia ,analizowania - dziś staram się z tego korzystać....ale ci co mnie czytają od dłuższego czasu wiedzą ,że jestem słaba i ja muszę z tą prawdą się zmierzyć....


Jak najbardziej kochana
Ty musisz siebie odnależć w tym wszytskim, w tym co sie stało i dzieje
okrzepnąć, stanąc mocno na nogi i poczuć pewnie samą siebie

bez tego wróci szybko to, co było

masz pełne prawo nie czuc sie gotowa na powrót męża do domu
póki nie poczujesz się wystarczająco silna i wartościowa masz prawo siebie chronić
 
     
diola
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-09, 11:30   

arjo,

cieszę się, bo widać "światełko w tunelu".
Myślę, ze słusznie postąpiłaś odsuwając powrót męża. Jeżeli on jest zdecydowany, to niewiele to zmieni. Przed powrotem powinniście sobie jednak wiele wyjaśnić. Inna jednak będzie to rozmowa, gdy już się zadomowi na nowo w domu, a inna gdy jest jeszcze poza domem.
Przemyśl co chcesz, aby wyjaśnił, co wytłumaczył, czego oczekujesz na przyszłość. Co zrobicie, aby się odnaleźć na nowo.

Powiem Ci, ze nie będzie łatwo. Nawet jak się przygotujesz i tak nie znasz swojej reakcji na wiele okoliczności później. Bo niby po tym bólu, po tych dramatycznych przeżyciach może być tylko lepiej i jest - ale ta euforia trwa chwilę. Potem przychodzi życie i trzeba się zmierzyć ze wspomnieniami, brakiem zaufania, dotykiem męża i głupią wyobraźnią co robił z kimś innym...Łzy same mi kapały na poduszkę.
Może to brutalne co piszę, ale wiedz ze moze nie być łatwo. I jak na początku nie powiecie sobie wszystkiego, nie wybaczycie to trudny będzie powrót.

Mój mąż przeprosił, wyjaśnił wiele, ale nie tyle ile bym chciała (wtedy). Pierwsze miesiące były burzliwe, kilka razy się sam pakował, kilka razy sama mu powiedziałam, że jak nie wyjaśnimy wszystkiego teraz to wolę zostać sama z dzieckiem, bo już wiem ze dam radę...Każdy telefon do niego powodował kłucie w sercu.
Nie wiem co czuje strona, która odeszła i wraca. Być może też jest jej ciężko, ale mam wrażenie, że chce żeby jak najszybciej było dobrze. Ze chce zapomnieć ( tak przynajmniej mówi mój mąż). A my (porzucone) musimy się zmierzyć z odzyskaniem zaufania, wybaczeniem zdrad. Z jednej strony patrzy się na szczęście dzieci, bo rodzina w komplecie, a z drugiej zostaje zranione serce.

Życzę Ci arjo wiele siły, wiesz że Twoja postawa była właściwa i do takiej żony się wraca.
Mam nadzieję, że usłyszysz "dziękuję" od męża za ratowanie małżeństwa.
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-11, 15:41   

dużo rozmawiamy......
spodziewałam się,że będą opory z jego strony przed takimi rozmowami...
myślałam,że będzie się wybielał....kręcił, kłamał, starałam się przygotować jak i jakie pytania zadawać, co samej powiedzieć i .....sami rozumiecie...
teraz wiem ,że do tego przygotować się nie da , bo jego prawda jest troszkę inna od tej mojej , a najdziwniejsze jest to ,ze oboje mamy rację.....fajnie co?
mówi o tym bez oporów , raczej szczerze , nie zwala winy tylko na mnie, tym bardziej na kochankę.....on pragnie zrozumienia...
usłyszałam....że był nieszczęśliwy ze mną, że nie miał z kim pogadać, nikt go nie rozumiał.....
klasyk...
a ja widziałam to inaczej , myślałam ,że on rozumie że dzieci , dom , wszystko na mojej głowie....
jednak muszę mu przyznać rację, tak było....nigdy go nie słuchałam zawsze robiłam tak jak ja uważałam,czy miał z kim porozmawiać? myślałam ,ze tak a tak naprawdę to on jakieś banialuki mówił, głupoty miał w głowie....
smutna prawda, boli strasznie ,ale ten kryzys na moje życzenie....
jeszcze nie umiem go za to przeprosić, ale już nie oczekuje przeprosin od niego....(przy najmiej na razie)
dałam sobie czas .....aż hip hurrra minie i będę stabilniejsza emocjonalnie.....
nie chcę tego już nigdy żałować....nawet tego że wrócił....
on mieszka u rodziców, często dzwoni , przyjeżdża ......
nie ukrywa nic o kochance, zadzwoniła kiedyś wieczorem, powiedział ,że to ona....
jak się okazało często dzwoniła do mnie, ale ja prawie zawsze na uczelni więc nie odbierałam , nie wiedziałam że to ona....
dał mi numer telefonu od niej , zablokowałam połączenia.....
nie chcę z nią rozmawiać ,bo niby o czym.....o mężu?...o tym co ona mi zrobiła? a może o tym co ja jej?
nie boję się , po prostu nie chcę, chciałabym ,żeby już wszystko było dobrze....
i tu się zaczyna.....co zmienić? czego oczekujemy od życia, od siebie?
stoję jakby u progu nowego życia.....drugiej szansy.....
jak z tego skorzystać skoro sama nie wiem czego chcę, nie tego co było, innego, ale jakiego?
on też jakby nie mój....mówi ,że głowa mu nie daje ,że jeszcze nie wrócił całkiem do mnie......
chce ,ale jeszcze nie czuje.....
a ja głupia myślałam ,że on w euforiii, ze szczytem marzeń jest dla niego to że kiwnę palcem....
sporo jeszcze muszę zrozumieć.....
jestem życczliwa taka jak kiedyś ......
jak zadzwoni rano ,życzę mu miłego dnia, dziś zadzwoniłam czy ma ochotę na łazanki (jego ulubione danie) itp.
nie narzucam się , ale życzliwie okazuję zainteresowanie....
po tygodniu wałkowania o kochance już nie chce mi się o nie gadać , wolę zająć się nami.....
możecie w to wierzyć ,albo nie ,ale tak jest naprawdę.....
gorzej sprawa sie ma z jego rodziną, są przeciwni jego powrotowi do nas.....
nie naciskam ....wszak jak mężczyzna chce to na księżyc poleci....
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-11, 22:20   

arja76, a nie mogłabyś tak, ciuteczkę, pobyć egoistką dla siebie - to, co ty widzisz jakos swoją potrzebę na początek, co ? Rozważ
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-11, 23:10   

Arjo

Wchodzisz w stare koleiny. Już nie ważne co Ty, ale tylko on, on, on.
Jak tak dalej pójdzie to za chwilę będziesz zabiegać o niego, udowadniać mu całą sobą , że on może Ciebie jeszcze pokochać, działać tak, aby coś w nim obudzić.
A on łaskawie będzie mówił, że .... "no nie wiem, nic nie czuję, może coś, ale co... itd itd itd."
Wchodzisz w samobiczowanie, że to na Twoje życzenie on ... musiał, no musiał Cię zdradzić.
A on nie musiał, ale chciał i zrobił to.

Stop.

Wycofaj się emocjonalnie. On dopiero rozczarował się kochanką, no nie wyszło mu, to jeszcze jest świeże. Na razie to ewentualnie tam pustka jest, choć pewnie i kochanka nadal w nim tkwi. Ale od tego do skierowania się do Ciebie daleka droga.
Niech on sobie sam to układa, a jeśli zdecyduje się zwrócić ku Tobie, dopiero wtedy możesz ... rozważyć, czy i kiedy możecie się do siebie zbliżać.
Szanuj siebie, a wtedy i on może nauczy się Ciebie szanować.

Z perspektywy moich doświadczeń wiem, że u mnie zabrakło głównie szacunku. Ja siebie nie szanowałam. Nikomu innemu nie pozwoliłabym się tak traktować. Latami.
Efektem było to, że mógł mi zrobić wiele, obrzucać obelgami, błotem i winą. Dobrze, że przez te 2,5 roku przed wyprowadzką nie wiedziałam o kochance. Bo może i to bym znosiła. Zgodnie z zasadą, że żaba gotowana latami, nie czuje, że umiera.
Dopiero długo po wyjęciu z wody :-D dochodziłam do odzyskania szacunku do siebie.
Mojego szacunku do mnie. Teraz umiem wyznaczać granice, same mi się bronią, i to pokojowo. :-D
Arjo
Najpierw Bóg, potem Ty, a potem dłuuuugo nic.
Czego Ty chcesz dla siebie?
Jak ma wyglądać Twoje życie?
Jak żyć, pracować, wychowywać dzieci?
A dopiero potem zastanawianie się, jak on -taki już inny- może się wkomponować w Wasze życie?
Ty już to czujesz, radzisz sobie dobrze, rozwijasz się zawodowo, rozwijasz duchowo. Tego się trzymaj.
I poczekaj, aż on dojrzeje.
 
     
pachura
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-12, 09:24   

Trudno się nie zgodzić z Rentą.

Twój mąż właśnie zerwał z kochanką, zasugerował możliwość powrotu do Ciebie - przechodzisz teraz emocjonalną karuzelę. A w takim stanie łatwo Cię zmanipulować. I to właśnie wykorzystuje Twój mąż: już teraz obwiniasz siebie, piszesz "ten kryzys to na moje życzenie" i zastanawiasz się jak go przeprosić, jak mu dogodzić... STOP.

Teksty o tym że "żona mnie nie rozumiała", "czułem się nieszczęśliwy w życiu", "nie miałem z kim porozmawiać" to klasyczne wymówki panów próbujących racjonalizować kryzys wieku średniego, swój egoizm. Równie wyświechtane jak "między nami się wypaliło" albo "zakochałem się a na miłość nie ma rady". Nie bywałaś w domu że nie mógł z Tobą porozmawiać? Ucinałaś próby podejmowania dialogu? Czy tylko jemu się tak wydaje?

Nie mówię że w tym kryzysie nie było trochę Twojej winy. Może było. Jakieś jeden-dwa procent. Kto miał większe powody żeby "pęknąć", bo miał cały dom i córki na głowie, a męża musiał zwalniać z obowiązków?

Piszesz że zawsze robiliście to co Ty chciałaś. Ale czy on kiedykolwiek coś proponował a Ty to odrzuciłaś? Wiesz, facetom jest po prostu wygodnie kiedy żona bierze na siebie planowanie tygodnia i zarządzanie domem, wakacjami, zakupami, wyjściami na miasto. Nie muszą sobie tym głowy zaprzątać.

Porównaj swój ostatni post z tymi pisanymi wcześniej, "na zimno". Twój mąż jawił się w nich jako raczej prosty człowiek przechodzący klasyczny kryzys wieku średniego:
arja76 napisał/a:
Naszej przyjaciółce opisał jak oni się kochają w lesie całkiem na golasa,wyzwoleni.


...natomiast w ostatnim poście przedstawiasz go jako zranioną, wrażliwą osobę. "on pragnie zrozumienia...", napisałaś. Na pewno, czy tylko tak mówi bo nie wyszło mu z kochanką? Myślę że jest prosty test: zaproponuj wspólną terapię małżeńską. Jeśli się na to zgodzi i będzie sumiennie uczęszczać na terapię a nie rzuci jej po pierwszej sesji, znaczy że faktycznie przejrzał na oczy i ma uczciwe zamiary. Czego Wam z całego serca życzę!

...

arja76 napisał/a:
mówi ,że głowa mu nie daje ,że jeszcze nie wrócił całkiem do mnie...... chce, ale jeszcze nie czuje.....

A to ciekawe, bo jeszcze niedawno:
arja76 napisał/a:
zadzwonił dziś rano z pytaniem kiedy może się przeprowadzać...


...

arja76 napisał/a:
nie chcę z nią rozmawiać ,bo niby o czym.....o mężu?...o tym co ona mi zrobiła?

Co ONA Tobie zrobiła? To kochanka składała Tobie przysięgę wierności? To kochanka porzuciła Cię samą z dziećmi i rachunkami do opłacenia?

...

arja76 napisał/a:
gorzej sprawa sie ma z jego rodziną, są przeciwni jego powrotowi do nas.....

Dziwisz się? Twój mąż zafundował traumę swojej żonie i trójce dziewczynek z patologicznej rodziny w której było pijaństwo i gwałty na nieletnich, a dookoła rozpowiadał że to Twoja wina.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9