Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak go zrozumieć?
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-29, 22:26   

Matteo napisał/a:
gdybyś UWAŻNIE przeczytała wątek. Naprodukowałaś się i po co to było? T

Witaj, gdybys uwaznie przeczytal moje posty to bys wyczytal,ze odnosza sie do konkretnego postu, a nawet jego czesci a nie do calego watku.
Matteo napisał/a:
Więcej szacunku do forumowiczów życzę, do ich życia, ich słów, ich pisania

Nie zapominaj ze ja tu tez jestem forumowiczem.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-29, 22:37   

Cytat:
CHCĘ SKORZYSTAĆ Z TEGO PRAWA!!!!!!


Pamiętaj tylko , że to prawo niepisane . :mrgreen:
Jedni go uznają , inni nie .
Choć moim zdaniem , można by nawet i na kodeksie cywilnym się oprzeć , a i na konstytucji .
Teoretycznie jest tam jakis zapis o ochronie małżeństwa .
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 00:51   

Czasami wydaje mi się ,że już dłużej tego nie wytrzymam.Ile będzie jeszcze takich nocy jak ta kiedy myślę,analizuję i płaczę z bezsilności.W dzień nie jest lepiej ,chodzę jak robot.To już prawie 2 i pół m-ca,a ja nadal nie potrafię przyjąć tego do siebie.Czy można kochać za bardzo? Tłumaczę sobie ,że nie ja pierwsza to przeżywam ,nie mogę zachowywać się jak nastolatka.Zająć się czymś,odnaleźć siebie ,poszukać hobby.Odmalowałam mieszkanie i nie potrafię się tym cieszyć ,że sama bez niego daję rade.Zawsze on to robił,jemu wychodziło to lepiej.Znaleźć hobby przy trójce dzieci?Brzmi to śmiesznie.Realia to sterta prania i prasowania ,gary do mycia ,ugotować zupę itp.I ta samotność we wszystkim.Jak przyjąć fakt ,że jest się zdradzanym?Przyjąć do świadomości ,że już nie wróci?JAK?
Moja wina - pewnie tak,jedno słowo za dużo , zła decyzja,można doszukiwać się bez końca,nazbierało się tego przez 15 lat cała kopa.
Jego wina-też ,przecież zdradził, oszukał,porzucił , też nie był doskonały.
Wina kochanki czego nie ,po co się brała za czyjegoś faceta.
I tak bez końca.
Czy to ma znaczenie , czy ma sens?


Czekać ,aż się opamięta,nie dzwonić bo pomyśli że skomlisz.Kim jest ta kobieta ?Może młodsza, ładniejsza?A on ?O czym myśli ?Czy rozumie ?
Końca nie widać .Z każdym dniem ma być lżej , a jest gorzej.


Modlisz się ,może nikt nie słucha,może zła ta modlitwa bo nie trafia pod wskazany adres.


Pogodzić się nie potrafię i żyć juz też nie potrafię.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 07:41   

Arja, to normalne co przeżywasz, miałam dokładnie tak samo. I dobrze zaczynasz wychodzić z tego stanu - odmalowanie miszkania? super! Właśnie takich działalności szukaj, i ciesz się nimi, wręcz na siłę. I szukaj grupy wsparcia, może masz Ognisku Sychar gdzieś w pobliżu? Też warto zebrać wśród znajomych grono osób, które będą Cię wspierać w tej sytuacji. NIe chodzi o kumpele, co przyjdą i będziecie wspólnie psioczyć na Twojego męża (nic to nie da, poczujesz się jeszcze bardziej zraniona), tylko o kumpele, które wyciągną Cię z domu, pokażą że życie wciąż trwa, i pomogą ogarnąć stos prania i garów czy współzorganizują jakieś aktywności dla dzieci.
arja76 napisał/a:
Modlisz się ,może nikt nie słucha,może zła ta modlitwa bo nie trafia pod wskazany adres.

Słucha, słucha, i cierpi razem z Tobą. Modlitwy nie odpuszczaj. Spróbuj poszukać gdzieś w Twojej okolicy mszy o uzdrowienie i uwolnienie, tam dzieją się cuda. Nie zawsze takie, jak marzysz (mąż wróci), ale np. takie jak zdjęcie z serca smutku, żalu i bólu. Doświadczyłam :-)
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 08:53   

Arja
Bardzo serdecznie Cię przytulam. Ból niestety musi wybrzmieć. Pomodlę się
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 11:04   

arja76 napisał/a:
Czasami wydaje mi się ,że już dłużej tego nie wytrzymam.Ile będzie jeszcze takich nocy jak ta kiedy myślę,analizuję i płaczę z bezsilności.W dzień nie jest lepiej ,chodzę jak robot.To już prawie 2 i pół m-ca,a ja nadal nie potrafię przyjąć tego do siebie.Czy można kochać za bardzo?


PRZESZŁOŚĆ ........... żyjesz w przeszłości .
A mamy teraźniejszość .
To tak jakby powiedzmy był rok 1960 , a ktoś żył rokiem 1942 .
Albo , miał wypadek , stracił obie nogi 10 lat temu
i ciągle nie przyjmował tego do wiadomości ,
NIE GODZIŁ SIĘ Z FAKTAMI .

Jest pewna rzeczywistość ( fakty ) ........... i nasze myślenie o niej .
Zawsze kluczowe jest myślenie .
Analizowanie dobre , ale nie wieczne .

Zatem , już poanalizowałaś .
Przeszłości nie zmienisz .
Żyjąc w przeszłości na którą nie masz wpływu , TRACISZ teraźniejszość ...........
na którą masz wpływ .


Nie , nie można kochać za bardzo .
Można "kochać" źle .
Przyzwyczajenie , 15 lat to kupa czasu , coś co wydawało się oczywiste
i pewne ........... przestało być więc szok .
A przecież kiedyś go nie było i też żyłaś .


arja76 napisał/a:
i nie potrafię się tym cieszyć ,że sama bez niego


Uzależniamy się .
Pokochaj siebie , polub być z sobą ,
spraw sobie drobne przyjemności
coś dla siebie .
Naucz się cieszyć z rzeczy małych , dostrzegać małe dobre chwile .
Wychodzić z domu i do ludzi .
Unikaj siedzenia w zamknietych pomieszczeniach i w samotności .
Przyglądaj się innym ludziom .
Łap słońce i ciepło ( nie mówię o opalaniu ! )
........... nie prasuj wszystkiego :mrgreen:
........ gotuj na 2 dni
........staraj się nie mieszkać w bałaganie ( to przytłacza psychikę )
........ szukaj imprez plenerowych z dziećmi
....... znajdź przyjaciółkę


arja76 napisał/a:
I ta samotność we wszystkim.Jak przyjąć fakt ,że jest się zdradzanym?


Samotność ........ ma też plus .
Nie musisz się z nikim konsultować .
........ mniej prasowania

ZDRADA .
To JEGO czyn , nie twój .
Jego zdrada nie czyni ciebie gorszą , mniej wartościową .
Wbij to sobie do głowy .


arja76 napisał/a:
Przyjąć do świadomości ,że już nie wróci?JAK?


Za wcześnie . Co to są 3 miesiące .
Nawiasem , myslę że wróci .
Nie dam ci tego na piśmie , ale ........ tak sądzę .


arja76 napisał/a:
Jego wina-też ,przecież zdradził, oszukał,porzucił , też nie był doskonały.


On to pewnie sobie tłumaczy , że zdradził
bo to ty go do tego popchnęłaś .
Jakbyś była inna to by nie zdradził .
.......... tak się gość okłamuje , no bo jakoś trzeba wygladać we własnych oczach
i zyć z tym ........ i W TYM


arja76 napisał/a:
Czekać ,aż się opamięta,nie dzwonić bo pomyśli że skomlisz.


Jeśli już to JASNO i OTWARCIE wyrażać swoje stanowisko
( w miarę prosto i krótko ) .
Prosty przekaz .
......... tak łatwo powiedzieć


Może NAPISZ LIST .
( będzie spokojnie i to co chcesz przekazać ......... i kulturalnie itd. )


No i trzymaj się Boga .
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 11:52   

Arja, to co teraz przezywasz to czas "zatrzymania". Analizujesz, zadajesz pytania, próbujesz jakoś poradzić sobie z czymś, na co się nie godzisz. Tak, jak napisały wczesniej dziewczyny- to normalny etap.
Opłakanie po stracie jest bardzo potrzebne.
To nie jest "pusty" czas, to moment zatrzymania i zdania sobie sprawy, że "stare" metody zawiodły, że "stary" porządek i poprzedni czas minął.

Rożni ludzie potrzbują różego czasu, żeby to przejśc, jedni więcej, jedni mniej.

Ten etap jest konieczny do przejścia- jesli sie go próbuje na siłę przyspieszyć- to i tak powróci.

Dopiero potem zbierzesz siły i ruszysz dalej.
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 11:55   

Dźwigam na sobie bardzo ciężki grzech.Nikomu się do tego nie przyznałam ,ale może powinnam.

Mój tata zmarł ,jak byłam jeszcze mała(2 latka),wychowywała nas sama mama do 13 roku życia.Potem wyszła za mąż za wdowca , który też miał dzieci w naszym wieku. Wspólnie też mieli jednego syna.Ojczym okazał się alkoholikiem bardzo agresywnym.To takie suche fakty,pomiędzy te wiersze należy wpleść trud jaki moja mama włożyła w wychowanie nas.Gdy owdowiała była bez pracy i dwójką maleńkich dzieci.Na pomoc rodziców nie mogła liczyć.Nie mieliśmy renty po ojcu,sama pracowała na wszystko,było naprawdę biednie,odłączony prąd i żebranie o kawałek chleba u sąsiadów.Wtedy poznała swojego przyszłego męża.Było lżej ,choć nas było już wtedy 4 ,ale na chleb nie brakowało.Wszystko do czasu,gdy urodził się mój brat mąż pokazał swe oblicze.Awantury ,pijaństwo do granic wytrzymałości.Chyba się wymodliła i ojczym przestał pić,ale usposobienia nie zmienił,ciągle bił i awanturował się. Znalazła pracę za granicą pojechała i bardzo płakała ,że nie może być z nami.Moja mama była bardzo ciepłą, uczuciową kobietą,wszystkim życzliwą.To dla niej było bardzo ciężkie.Wtedy zachorowała na raka.
Nawet w chorobie jej mąż nie popuścił.Ciągle wymówki ile to nie kosztuje ,krzyki.Mama bardzo cierpiała.Ból był ciągły , nawet morfina była niewystarczająca.Płakała z bólu ,a ja pytałam Pana Boga dlaczego to ona musi tak cierpieć.Rok cierpienia nie do wyobrażenia.Przed śmiercią pojechałam do niej do szpitala ,mówiła o tych dzieciach ,abym wzięła.Nie chciałam ,tłumaczyłam jej że nie potrafię pokochać już dzieci,które nie są moje,że nie mam warunków,że pracuję i chcę iść jeszcze na studia itp.To były jej przed ostatnie chwile.Umierała ,w cierpieniu ,płakała.Łzy ciekły jej po policzkach,nie mówiła nic tylko ten jęk.Siedziałam przy niej i modliłam się o śmierć dla niej.Nie ze złością,nie z zawiścią po prostu nie mogłam patrzeć na jej cierpienie.Mama zmarła.
Do dziś to we mnie siedzi jak zadra ,ŻYCZYŁAM ŚMIERCI WŁASNEJ MATCE.To życzenie było szczere ,modliłam się o śmierć zamiast prosić o ukojenie tego bólu.
Po 3 m-cach od jej śmierci wzięliśmy dzieci, taka była jej wola.Dziś wiem ,że dobra dla mnie i dla nich.Na cmentarz chodzę ,ale rzadko.Ona już wie ,że wymodliłam dla niej tą śmierć.Nie ma dnia ,abym o tym nie myślała.
Nie zasługuję na wasze modlitwy ,i wiem dlaczego moje nie są wysłuchane .Mam na sobie wielki grzech,grzech śmiertelny.


Myślę ,że wtedy wszystko się zmieniło między nami ,nie zauważyłam bo całe nasze życie się zmieniło .Myślałam ,że tylko ja muszę to dźwigać a pewnie byłam okropna dla niego i nie ma już znaczenia że dbałam , głaskałam i kochałam.Zerwałam tą nić bliskości.Nikt temu nie jest winien tylko ja ,bo miałam swój świat i pewnie nie dostrzegłam tych braków.
Dziś przeczytałam ,że pomodlicie się za nas.Obcy ludzie ,którzy nic o nas nie wiedzą ,ale czują się solidarni w moim cierpieniu.Jest to dla mnie nie pojęte,ktoś życzenia śle o naprawę tego związku.Dziękuję wam z całego serca.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 13:07   

arja76 napisał/a:
Przed śmiercią pojechałam do niej do szpitala ,mówiła o tych dzieciach ,abym wzięła.Nie chciałam ,tłumaczyłam jej że nie potrafię pokochać już dzieci,które nie są moje,że nie mam warunków,że pracuję i chcę iść jeszcze na studia itp.To były jej przed ostatnie chwile.Umierała ,w cierpieniu ,płakała.Łzy ciekły jej po policzkach,nie mówiła nic tylko ten jęk.Siedziałam przy niej i modliłam się o śmierć dla niej.Nie ze złością,nie z zawiścią po prostu nie mogłam patrzeć na jej cierpienie.Mama zmarła.

Do dziś to we mnie siedzi jak zadra ,ŻYCZYŁAM ŚMIERCI WŁASNEJ MATCE.To życzenie było szczere ,modliłam się o śmierć zamiast prosić o ukojenie tego bólu.



Ja tu nie widzę wielkiego grzechu , a już na pewno smiertelnego .
Przecież jest takie coś jak " modlitwa o dobrą śmierć" .
Mama JUŻ umierała i nie było szans .

Masz tendencję do brania wszystkiego na siebie , własnego nadwpływu na wszystko .
No i to co napisałaś o własnej historii , także cię ukształtowało .
np. " nie bił mnie" pisałaś - od razu zwróciłem na to uwagę , było ważne
Dla ciebie to wielka wartość ,
a inna żona powie ......... przecież to oczywistość .
Krytykę czy mocniejsze słowo uzna za znęcanie psychiczne .
Warunki kształtują nas , przeszłość ma ogromny wpływ na teraźniejszość .
Ale może nie mieć dominującego .
Nie powinna .
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 15:49   

Arja, co Ty wymyślasz?
Jeśli dobrze rozumiem, modliłaś się o śmierć mamy z miłości do niej.
Nie z gniewu czy nienawiści względem niej, ale dlatego, żeby przeszła do Domu Ojca, gdzie żyje bez bólu i cierpienia.
Nie dokopuj sobie.
Ja tam bardzo bym sobie życzyła, żeby moje dzieci w chwili mojej śmiertelnej, terminalnej choroby i cierpienia były przy mnie i modliły się o śmierć dla mnie. Amen
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 17:49   

przeciez to nie jest żaden śmiertelny grzech

Arja, weź wyluzuj
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 19:57   

kurcze Kobieto coś Ty wymyśliła!!! :shock:
jaki grzech i do tego śmiertelny??????? raczej odruch serca i prawdziwej miłości...................
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 21:04   

Baby ......... sza ,
nie krzyczcie na nią . :mrgreen:
 
     
arja76
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-30, 21:12   

Nie wiem ,może to ostatnie przeżycia ,ale wróciło to do mnie z podwójną siłą.
Nigdy nie patrzyłam na to z tej strony,ja sama nie wiedziałam ,że to było z miłości.Po prostu nie mogłam patrzeć na jej cierpienie.
Dajcie mi czas ja sobie poukładam to w głowie.

Dobry dziś miałam dzień !


mare1966 napisał/a:
spraw sobie drobne przyjemności
coś dla siebie .
Naucz się cieszyć z rzeczy małych , dostrzegać małe dobre chwile .
Wychodzić z domu i do ludzi .
Unikaj siedzenia w zamknietych pomieszczeniach i w samotności .
Przyglądaj się innym ludziom .
Łap słońce i ciepło ( nie mówię o opalaniu ! )
........... nie prasuj wszystkiego
........ gotuj na 2 dni
........staraj się nie mieszkać w bałaganie ( to przytłacza psychikę )
........ szukaj imprez plenerowych z dziećmi
....... znajdź przyjaciółkę



może nie wszystko na raz ale......
-całe popołudnie spędziliśmy w plenerze,było wesoło ,trochę nostalgicznie ,z tego wszystkiego zapomniałam dzieci nakarmić
-kupiłam sobie bukiet różyczek ,co prawda Biedronkowych ,ale też cieszą oko w wazonie
-zawędrowaliśmy do cioci ,która chętnie jutro pojedzie na mszę o uwolnienie i uzdrowienie


Coraz więcej we mnie wiary ,że z waszą pomocą jakoś sobie poradzę.


Zastanawia mnie jeden fakt ,kim są ludzie którzy tak mądrze radzą? Jakie szkoły pokończyli ,że naprawdę wiedzą co ja przeżywam?Przecież tych ludzi nie spotyka się na ulicy,nie mieszkają za rogiem, a tak dobrze wiedzą co czuję.Nie mogę w to uwierzyć ,ale czuję się jakby inna,komuś bliższa.Może znowu zaczynam fiksować?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5