Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
byłam niewierząca tzn, że nie wierzyłam w istnienie Boga, a już na pewno nie wierzyłam,że Ktoś taki jest w stanie mnie pokochać i wybaczyć co nieco z mojej przeszłości..syn miał chrzest, komunię, ja ślub kościelny..wszystko było jak trzeba..tylko wiary nie było..
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 00:07
"Pierwsza miłość" jest chyba wyjątkowa , najtrwalej zapamiętana , idealizowana szczególnie .
Do tej matrycy przykłada się następne związki .
I myślę , że pewnie to miało duży udział w "cudzie" .
Czasem tak jest jak się wybiera powiedzmy kalafior na bazarze .
Pierwszy , potem się odkłada ........... 2 , 3 , 5 .......... i znów pierwszy .
Z tym, że pierwsza miłośc to nie zawsze związek sakramentalny.
Co jest z piewszą miłością ?? Czemu taka trwala ?
Może tak jest , że pierwsza osoba którą kochasz otwiera Ci serce na innych i czyni Cię człowiekiem i dlatego taka ważna . I jest to zmiana jakościowa. Pewien próg. Uczy Cię na Twoim własnym przykładzie czym jest miłość, która płynie z Ciebie , uczy Cię, że jest to żywioł. Doświadczasz tego osobiście.
Tak jak pierwszy męzczyzna czyni dziewczynę kobietą. Zaden następny tego już nie uczyni.
Można to także tłumaczyć uwarunkowaniem biologiczno-psychologicznym.
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 00:49
A gdyby traktować to, że sterowanie Boga jest pokazywaniem nam optymalnej drogi?
Możemy wybrać tą optymalną drogę albo iść inną. Tylko cz tą inną drogą dojdziemy do celu?
Droga Boża jest nam pokazana, ale od nas zależy co wybierzemy (wolna wola).
Czyli sprzeczności nie ma, bo Bóg nie zmusza nas do pójścia jego drogą.
Tylko czy my potrafimy (i czy chcemy) iść drogą wskazaną nam przez Boga?
I czy potrafimy rozpoznać, którą drogę wskazuje nam Bóg?[/quote]
A może poznanie Boga nie jest takie proste (mówi " w lewo" a potem w prawo i 3 cia znowu w lewo gdzie wybór jest 0-1)i nie odbywa się liniowo?
Tylko np spiralnie, gdzie siła dośrodkowa jest siłą wznosząca i pogłebiajacą jednoczesnie ?
A może kwantowo?
Bóg za Jezusa był dla człowieka zagadką. Dlaczego teraz ma być inaczej? Jezus zawsze był gdzie indziej niż go oczekiwali - czekali na mesjasza - urodził się w szopie, misję zaczął od zabawy , jak się łódź topiła to spał, jak Łazarz był chory to się spóźnił, skończył jako najbardziej przegrany , bez przyjaciół , jako zbrodniarz i nawet Go Bóg opuścił.
Od uczniów wymagał myślenia - pytał " kim jestem" , nie dawał prostych wskazówek , czy poleceń, czekał.
Świety Szaweł był potraktowany kwantowo - wszystko na niego spadło, aż sobie z tym nie umiał poradzić.
Nie wiem jak jest zastanawiam się nad tym
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 01:09
Tu kolejny temet .
Jak pogodzić wolna wolę człowieka i prowadzenie nas przez Boga ?
Jeżeli Bóg steruje , jakos wpływa to gdzie wolna wola ?[/quote]
A może Bóg w ogóle nami nie steruje tylko czeka i rozmawia.
Czlowieczeństwo wiąże się z wolnoscią. Tylko wolny człowiek z wolnymi decyzjami może rozwinąć człowieczeństwo. W przeciwnym razie jest tylko niewolnikiem. Nic nie płynie z niego , tylko z zewnątrz. jego czyny nie są odzwierciedleniem serca.
Bóg w historii zawsze szanował wolność człowieka . w starym testamencie jest napisane , że utwardził serce faraona. Ksiądz mi wytłumaczył , że pozwolił faraonowi być sobą. Nawet wtedy gdy jego lud wychodził.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 07:28
mare1966 napisał/a:
Tu kolejny temet .
Jak pogodzić wolna wolę człowieka i prowadzenie nas przez Boga ?
Jeżeli Bóg steruje , jakos wpływa to gdzie wolna wola ?
Ja myślę, że wolność mojej woli polega na tym, że sama w tej własnie wolności uznaję Boga za mojego Pana i sama pozwalam się Mu prowadzić. Przyjmuje Jego Miłość z całym "dobrodziejstwem inwentarza". I po to ją właśnie otrzymałam (tę wolność), żeby móc o tym sama zdecydować. Bóg mnie nie zmusza do przyjęcie tego wszystkiego, chce bym Go kochała i przyjęła Jego prowadzenie bo tak chcę, a nie dlatego, że muszę. Jeśli wiec to uznam, tak wybiorę, to Jego prowadzenie (sterowanie) nie jest już sprzeczne ani z moją wolą ani wolnością.
Mrówka [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 08:16
kenya napisał/a:
Mrówka napisał/a:
Łaską wiara jest nie w tym sensie, że rzadko komu jest dana (prędzej już i poprawniej, że rzadko kto ją przyjmuje i dlatego jedni ją mają a inni nie
dalej nie wiadomo czym jest.
Umieszczę tu cytat z wypowiedzi o.Salija z linku który tu wcześniej podałam:
To właśnie wyraża tradycyjna formuła, że wiara w Boga jest łaską. Mianowicie łaską jest to, że mogę w Bogu szukać ratunku i że odnajduję w Nim kochającego Ojca; że mogę Mu zawierzyć siebie samego i ocalić swoją duszę, choćbym nawet się znalazł w sytuacji przekraczającej moją ludzką wytrzymałość. Tym bardziej łaską jest to, że właśnie w Bogu mogę szukać ochrony przed sobą samym, On bowiem ma moc wyzwolić mnie nawet z mojej grzeszności.
Po mojemu: słowo ŁASKA w kontekście wiary należy rozpatrywać w przestrzeni relacji Bóg - człowiek, tzn wiara jest łaską w tym sensie, że patrząc na Boga i patrząc na nasze do Boga odnoszenie się, to jacy jesteśmy a jaki jest ON wspaniałym jest to że GO mamy - upraszczając do granic, ale patrząc na kontekst całej wypowiedzi można by rzec, że łaską jest to, że możemy wierzyć w kogoś tak wspaniałego jak ON i do tego odnosi się znaczenie słowa łaska w 'łasce wiary' :)
Nie zgodzę się ze stanowiskiem, że łaska wiary polega na tym, że Pan Bóg wybrał sobie kogoś kto będzie wierzący i dał mu tę łaskę i wybrał sobie osoby niewierzące. Jeśli ktoś mówi: ' Boże dziękuje Ci za łaskę wiary' i miałby to mówić w sensie: dziękuję Ci że ja wierzę w Ciebie a inni nie wierzą, super że mnie wybrałeś, to czy nie byłby jak ten faryzeusz który modlił się i dziękował Bogu że nie jest jak ten celnik? Po co w takim razie praca apostołów? Po co ewangelizowanie przez Jezusa? skoro Pan Bóg miałby sobie wybierać komu 'da łaskę wiary'? Zwalniałoby to człowieka z czegokolwiek - mogę sobie żyć grzesznie bo widocznie Pan Bóg łaski wiary mi nie dał, dął sąsiadce, ale mi nie, widocznie akurat ja mam iść do piekła - herezja.
Dlatego nie zgadzam się z takim rozumieniem łaski wiary.
Jeśli ktoś mówi: ' Boże dziękuje Ci za łaskę wiary' w kontekście: Panie jestem jaki jestem, tyle razy odchodziłem od Ciebie, sprzeciwiałem się Tobie, grzeszyłem ale TY Panie jesteś dla mnie dalej jak ten Ojciec syna marnotrawnego, jak dobry pasterz, wciąż na mnie czekasz i pozwalasz mi się odnajdywać, Panie to jest łaska - dziękuję CI że jesteś światłem mego życia, dziękuję Ci za tę łaskę :) To tak to rozumiem.
Na koniec jeszcze jeden fragment:
Uzbrojeni w powyższe intuicje, przyznamy zapewne rację św. Tomaszowi, który twierdził, że można bez żadnych zastrzeżeń uznawać istnienie Boga, a zarazem być człowiekiem niewierzącym. Można przecież uznawać istnienie Boga tylko dlatego, że rozum tego się domaga, albo w przerażeniu przed perspektywą ostatecznego bezsensu. Wiara w Boga zaczyna się dopiero wówczas, kiedy w Bogu Żywym znajduję źródło światła i mocy, kiedy spotykam Go w różnych okolicznościach mojego życia jako Kogoś Kochającego. Wierzę naprawdę w Boga, jeśli całą, na jaką mnie stać, głębią mojego jestestwa wiem, że On zasługuje na to, abym ja oraz każdy z moich bliźnich zawierzył Mu całego siebie.
Mrówka [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 08:21
Zenia bardzo ładnie napisała o tej wolnej woli :) Pan Bóg działa tam gdzie Go zaprosimy. Na moich doświadczeniach życiowych widzę, że nie da się zaprosić Boga tylko do kawałka swojego życia typu: Panie ratuj moje małżeństwo, ale w pracę to się nie wtrącaj bo mam zamiar dalej nie płacić pracownikom, oszukiwać kontrahentów itd. Albo się Go wpuści wszędzie albo nigdzie (często odmawiający NP piszą o tym, że odmawiali w pewnej intencji a tu nagle inne owoce typu spowiedź, przemiana życia itd.).
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 08:52
Ja myślę, że wolność mojej woli polega na tym, że sama w tej własnie wolności uznaję Boga za mojego Pana i sama pozwalam się Mu prowadzić. Przyjmuje Jego Miłość z całym "dobrodziejstwem inwentarza". I po to ją właśnie otrzymałam (tę wolność), żeby móc o tym sama zdecydować. Bóg mnie nie zmusza do przyjęcie tego wszystkiego, chce bym Go kochała i przyjęła Jego prowadzenie bo tak chcę, a nie dlatego, że muszę. Jeśli wiec to uznam, tak wybiorę, to Jego prowadzenie (sterowanie) nie jest już sprzeczne ani z moją wolą ani wolnością.[/quote]
To jest pewna koncepcja Boga . bardzo zresztą popularna . Dla mnie sterowanie oznacza, że słucham jak Bóg mówi np dziś na obiad pójdziesz do stołowki o 14. Wybierzesz zupę ogórkową i pierogi i kompot ale wiśniowy zaden inny . To przerysowane , ale myslę , że tak niektórzy to widzą.
Tylko, że Jezus, który dla mnie jest wzorem Boga nie oczekiwał tego od swoich uczniów....
Jeżeli porównamy relację z Bogiem do miłości oblubieńczej to - to niech się wypowiedzą mężczyźni - co wolą - czy wola kobietę , która będąc sobą powiedzie "kocham Cię i pragnę być z Tobą i cieszyć sie Tobą " czy kocham Cię , więc wyrzekam się siebie i będę robić tylko to co zechcesz"
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 15:38
Stokrotka10101 napisał/a:
To jest pewna koncepcja Boga . bardzo zresztą popularna . Dla mnie sterowanie oznacza, że słucham jak Bóg mówi np dziś na obiad pójdziesz do stołowki o 14. Wybierzesz zupę ogórkową i pierogi i kompot ale wiśniowy zaden inny . To przerysowane , ale myslę , że tak niektórzy to widzą.
Rozumiem koncepcję przerysowania, jednak jeden szczegół nie zgadza mi się w tym opisie, a mianowicie...
Dla mnie wiara jest zaproszeniem do relacji. Relacji z Bogiem i człowiekiem. Dekalog odnosi się do relacji z Bogiem i człowiekiem, przykazanie miłości jakie zostawił nam Jezus również jest takim zaproszeniem do relacji, relacji Miłości. Ponieważ budowanie tychże relacji jest dla mnie ( a myślę że nie tylko dla mnie) trudne, dlatego Bóg proponuje mi pomoc w tym budowaniu. Moja wolność polega więc na tym, czy zechcę tę Jego pomoc (prowadzenie) przyjąć, czy tez będę próbowała zrobić to własnymi siłami. Dlatego właśnie powyższy przykład jest dla mnie nieco niefortunny, no chyba, że pójście do baru o tej konkretnej godzinie i zjedzenie tego konkretnego posiłku miałoby być okazaniem miłości...
Cytat:
Jeżeli porównamy relację z Bogiem do miłości oblubieńczej
Czy moja relacja z Bogiem i Boga ze mną jest miłością oblubieńczą? No nie wiem. Na pewno ze strony Boga to jednak coś więcej. Dał się skatować i umarł dla mnie...
Stokrotka10101 napisał/a:
to niech się wypowiedzą mężczyźni - co wolą - czy wola kobietę
Bóg stworzył mnie na Swój obraz i podobieństwo, pokazując mi przez to, że mogę się do Niego upodobniać. Próbować kochać jak On, przebaczać jak On, szanować człowieka i jego wolność jak On...
Czy jednak wolno mi porównywać Boga, Jego Miłość, Miłosierdzie i poszanowanie mojej wolności do własnych, ograniczonych umiejętności?
Czy mogę Go mierzyć własna miarą?
Stokrotka10101 napisał/a:
"kocham Cię i pragnę być z Tobą i cieszyć sie Tobą " czy kocham Cię , więc wyrzekam się siebie i będę robić tylko to co zechcesz"
Czy w relacji z Bogiem jedno wyklucza drugie?
Widząc własne życie , własną przeszłość, relacje, które budowałam sama, własnymi siłami, bez udziału Boga i rezultaty tego oraz mając już pewną namiastkę tego jak wygląda budowanie tychże relacji i własnego życia z Bogiem i stając przed wyborem, czy chcę to zrobić sama czy z Nim, to wybór staje się dla mnie prosty:
Kocham Cię i pragnę być z Tobą i cieszyć się Tobą, więc wyrzekam się siebie i będę robić tylko to co zechcesz. Bo sama sobą nie potrafię kochać, przebaczać i szanować nie raniąc siebie ani drugiego człowieka"
I tego wyboru dokonuję w wolności, którą zostałam obdarzona.
A tu coś, co mnie osobiście pomogło zrozumieć czym jest wolność dana mi przez Boga.
Bóg ukształtował nas w taki sposób,abyśmy mogli swobodnie wybrać, jak będziemy reagowali na świat i innych ludzi, na Niego i siebie samych. Kiedy człowiek odwrócił się od Boga, utracił wolność. Stał się niewolnikiem grzechu, egoizmu, bliźnich, poczucia winy i całego mnóstwa innych rzeczy.(...)
Trójkąt granic
Od początku czasów istnieją trzy rzeczy:
1. Wolność
2. Odpowiedzialność
3. Miłość.
Bóg stworzył człowieka jako wolną osobę i uczynił go odpowiedzialnym za to, jaki z tej wolności zrobi użytek.Jako wolne osoby otrzymaliśmy przykazanie miłowania Boga i bliźniego. Polecenie to jest wplecione w całą biblijną opowieść. Jeśli zrealizujemy te trzy wartości: będziemy postępowali jak wolne osoby, brali odpowiedzialność za własną wolność oraz miłowali Boga i bliźniego - wówczas nasz życie stanie się rajem na ziemi (...)
GRANICE W RELACJACH MAŁZENSKICH
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-18, 21:48
Zenia
Dziękuję Ci za odpowiedź wiem czego nie rozumiem:
Powiedzmy było 2 kursantów prawa jazdy. Obaj kochali i podziwiali swojego nauczyciela . Obaj dostali taka sama pomoc i obaj ją przyjeli. Jeden natomiast dołożył własny wysiłek i stał się kierowcą , drugi z nich nadal chce być sterowany z tylnego siedzenia. Obaj nadal podziwiają nauczyciela i chcą się u niego uczyć.
I teraz pytanie - dlaczego postawa pierwsza jest niewłaściwa ?
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-19, 06:40
Stokrotka10101 napisał/a:
I teraz pytanie - dlaczego postawa pierwsza jest niewłaściwa ?
Wiesz, Stokrotko10101, ja nie twierdzę ,że pierwsza postawa jest niewłaściwa. Ona tylko mówi o tym, ze kursant już zakończył swój kurs. Być może Ty jesteś takim kursantem, który w mig opanował cały program i potrafi go doskonale stosować w praktyce. Jeśli tak, to moje szczere gratulacje .
Ja do takowych niestety nie należę. Ciągle potrafię ranić drugiego człowieka i siebie. Ciągle bardziej widzę jego wady niż swoje, ciągle moja miłość jest ułomna i przesiąknięta różnymi egoizmami, bądź nieprzebaczonymi zranieniami, które ją warunkują. Kiedy nawet już mam wrażenie, ze choć jeden mały temacik opanowałam, to za chwilę się okazuje, ze po dwóch krokach w przód przesunęłam się o trzy w tył. Dlaczego? Dlatego, ze działa we mnie taki mechanizm, który mi mówi, ze to JA SAMA już potrafię, ze tak naprawdę Bóg w niczym mi nie musi pomagać, bo przecież już to umiem. Umiem, hura umiem . Odhaczone...
I po takiej euforii następuje ogromny upadek, za każdym razem większy, który uświadamia mi, ze zabrakło mi w tym wszystkim odrobiny pokory.
Nie pamiętam już gdzie (pewnie u o. A Szustaka) usłyszałam, ze to życie zostało nam dane przede wszystkim po to, abyśmy nauczyli się kochać, każda osoba, jaką Bóg stawia na mojej drodze ma mnie uczyć tej miłości. Święty Jan od Krzyża mówi, ze “Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości”.
Ja ciągle nie potrafię kochać, dlatego wole, żeby Bóg ciągle siedział na tylnym siedzeniu. A widząc swój mizerny postęp w nauce, podejrzewam, że mój kurs do końca życia raczej trwał będzie, a i tak nie mam pewności czy zakończy się pomyślnie...
Dlatego gratuluję wszystkim tym, którym udało się go zakończyć sukcesem. Chylę czoła.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-19, 06:46
zenia1780 napisał/a:
dlatego wole, żeby Bóg ciągle siedział na tylnym siedzeniu
A ja chciałbym, żeby siedział obok mnie i miał dodatkowe pedały hamulca i sprzęgła. Nie obraziłbym się też, gdyby czasami nacisnął i swój pedał gazu (jak często zwalniamy na swojej drodze do ostatecznego celu). Mógłby również czasami i użyć swojej kierownicy, żeby mnie wyprowadzić z trudnych sytuacji. Niestety, on szanuje moją wolną wolę i tylko mówi, jak byłoby lepiej, żebym pojechał. A ja tak często nie potrafię zrozumieć, co do mnie mówi.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-19, 06:52
Stokrotka10101 napisał/a:
Obaj nadal podziwiają nauczyciela i chcą się u niego uczyć.
Moje pytanie(a).
Czego pierwszy kursant chce się uczyć skoro już został kierowcą?
Co więcej nauczyciel może mu dać?
I w końcu,
skoro pierwszy uczeń nadal chce korzystać z nauk nauczyciela, to czy nie oznacza to, ze ciągle chce być przez niego prowadzony?
Wybacz, ale chyba nie zrozumiałam.
Po nocnej zmianie jednak jestem więc mogę mieć problem z jasnym myśleniem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.