Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Jesteś już taką świadomą wersją mojej żony.
Problem jest tylko taki że ludzie poukładani w sobie nie zatykają dziur sera kiedy czują serowa pustkę , bo wiedzą że ser naturalnie ma dziury.
A nawet jak im się zdarzy popełnić w tym błąd to nie tłumacza go że zatykanie dziur tylko dla wizerunku estetycznego było .
Pisze to bo dokładnie tak brzmi moja żona.
Bagatelizuje, pomniejsza, nie widzi problemu i tylko dlatego bym dostrzegł że gdyby nie ja ,zapewne moje błędy to jej biednej by się to nie zdarzyło.
No cóż?
Ja na to odpowiadam że nawet bez względu na mnie sama z siebie mogła do tego nie dopuścić.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 09:29
lech.g napisał/a:
Problem jest tylko taki że ludzie poukładani w sobie nie zatykają dziur sera kiedy czują serowa pustkę , bo wiedzą że ser naturalnie ma dziury.
DOBRE! I jakże trafne!
Nawet ser może stać się bohaterem przypowiastki edukacyjnej.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 14:53
Mam zupełnie inne zdanie na ten temat.
Traktowanie "dziur w serze" jako stan zastany, z którym nie ma się nic wspólnego,
nie ma sie zadnej za nie odpowiedzialności oraz żadnego w nich udziału,
jest może dobre w przypadku sera, ale nie w przypadku małżeństwa.
Traktuj to dalej tak Lech
niech Twoja żona zostanie z tym sama...bedziesz miał tego piekne efekty
ale Ty przeciez nie masz nic sobie do zarzucenia
tylko potem nie płacz, że o niczym nie wiedziałeś, nikt Ci nie powiedział, nie miałeś świadomości...
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 15:22
lustro napisał/a:
Mam zupełnie inne zdanie na ten temat.
Traktowanie "dziur w serze" jako stan zastany, z którym nie ma się nic wspólnego,
nie ma sie zadnej za nie odpowiedzialności oraz żadnego w nich udziału,
jest może dobre w przypadku sera, ale nie w przypadku małżeństwa.
lustro a ja się zgadzam z tym, co napisał lech.g (Leszku, dla mnie porównanie extra!).
Jeśli patrzymy na ten ser, jak na nasze małżeństwa , to to, co powyżej napisałaś ja odbieram jako relatywizowanie zdrady.
Tak, uważam, że obie strony mają udział w kryzysie małżeńskim.
Można pytać ile % każda z nich wniosła do tego kryzysu, ale to, moim zdaniem, nie ma sensu.
Niemniej w którą stronę idziemy radząc sobie, lub nie, z kryzysem, jest sprawą osobniczą.
Jedna strona może na przykład próbować naprawiać (nie dyskutuję obecnie jak umiejętnie to robi, ale stara się) a druga, może uciec.
I dlatego ja uważam, że tak jak za kryzys odpowiedzialne są 2 strony, tak za zdradę – zdradzacz. Wyłącznie.
lech.g [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 15:29
lustro napisał/a:
Traktuj to dalej tak Lech
niech Twoja żona zostanie z tym sama...bedziesz miał tego piekne efekty
ale Ty przeciez nie masz nic sobie do zarzucenia
Z czym zostanie?
skoro nie widzi problemu, myślę że problem dopiero widać jak zaliczy się poślizg.
Piszesz lustro nic nie mam do zarzucenia, owszem mam i mogę mieć wiele.
Tak samo mogę mieć niespełnienie i niezadowolenie w małżeństwie zapewne jak i zona.
Różnica jest tylko taka że uczę się i staram się cos zmienić i zrozumieć zamiast biec na zielona trawkę i wąchać nowe upojne kwiatki.
Bo moja świadomość jest prosta braków nie uzupełniam na zewnątrz, a jak nawet by do tego (odpukać) doszło to nie będę sobie tworzył super historii i tym tłumaczył własne błedy.
Zresztą zasada jest prosta
tak samo jak z tymi co zaglądają do kieliszka ,oni tez mają tysiące" za" dlaczego piją.
Lustro miałaś wybory,wybrałas jak wybrałaś lecz nie tłumacz teraz że musiałaś tak wybrać lub byłas zmuszona do wyboru
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 16:36
lech.g napisał/a:
lustro napisał/a:
Traktuj to dalej tak Lech
niech Twoja żona zostanie z tym sama...bedziesz miał tego piekne efekty
ale Ty przeciez nie masz nic sobie do zarzucenia
Z czym zostanie?
skoro nie widzi problemu, myślę że problem dopiero widać jak zaliczy się poślizg.
Piszesz lustro nic nie mam do zarzucenia, owszem mam i mogę mieć wiele.
Tak samo mogę mieć niespełnienie i niezadowolenie w małżeństwie zapewne jak i zona.
Różnica jest tylko taka że uczę się i staram się cos zmienić i zrozumieć zamiast biec na zielona trawkę i wąchać nowe upojne kwiatki.
Bo moja świadomość jest prosta braków nie uzupełniam na zewnątrz, a jak nawet by do tego (odpukać) doszło to nie będę sobie tworzył super historii i tym tłumaczył własne błedy.
Zresztą zasada jest prosta
tak samo jak z tymi co zaglądają do kieliszka ,oni tez mają tysiące" za" dlaczego piją.
Lustro miałaś wybory,wybrałas jak wybrałaś lecz nie tłumacz teraz że musiałaś tak wybrać lub byłas zmuszona do wyboru
Moze sam dla siebie cos zmieniasz i naprawiasz.
Dla swojej zony i waszego małżeństwa, niewiele chyba jednak z tego wynika.
Cos zrozumiałes z tego co sie stało?
Bo na moje oko masz tylko pretensje. Ty jestes idealny, zona niedobra.
Nie zastanawiasz się dlaczego tak sie stało, ani nad tym, co może trzeba zrobić.
Oczekujesz kajania się żony. Tylko to Cie interesuje.
Oczekuj...obyś doczekał.
Czy ja Ci tłumacze, że musiałam cos wybrać?
Nie.
Czytam tylko to co piszesz i powiem Ci tyle - do męża z taką postawą jak Ty bym nie wróciła.
Ale to ja.
Twoja zona nie widzi problemu u siebie.
A Ty nie widzisz u siebie.
Moge Ci powiedzieć - rób tak dalej, tak trzymaj.
Albo powiedzieć to co mówię - zastanów się dlaczego tak się stało i co mozesz Ty zmienić.
Wolisz byc klepany po plecach czy naprawić swoje małżeńskie układy?
Bo jak klepany - to dawaj sie dalej klepac. Klepiących jest tu trochę.
Tylko sie nie zdziw jak w wyniku klepania stracisz resztki mozliwości naprawy póki czas.
lech.g [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 17:00
lustro napisał/a:
Moze sam dla siebie cos zmieniasz i naprawiasz.
Dla swojej zony i waszego małżeństwa, niewiele chyba jednak z tego wynika.
Cos zrozumiałes z tego co sie stało?
Bo na moje oko masz tylko pretensje. Ty jestes idealny, zona niedobra.
Nie zastanawiasz się dlaczego tak sie stało, ani nad tym, co może trzeba zrobić.
Oczekujesz kajania się żony. Tylko to Cie interesuje.
Oczekuj...obyś doczekał.
Czy ja Ci tłumacze, że musiałam cos wybrać?
Nie.
Czytam tylko to co piszesz i powiem Ci tyle - do męża z taką postawą jak Ty bym nie wróciła.
Ale to ja.
Twoja zona nie widzi problemu u siebie.
A Ty nie widzisz u siebie.
Moge Ci powiedzieć - rób tak dalej, tak trzymaj.
Albo powiedzieć to co mówię - zastanów się dlaczego tak się stało i co mozesz Ty zmienić.
Wolisz byc klepany po plecach czy naprawić swoje małżeńskie układy?
Bo jak klepany - to dawaj sie dalej klepac. Klepiących jest tu trochę.
Tylko sie nie zdziw jak w wyniku klepania stracisz resztki mozliwości naprawy póki czas.
Lustro czy ty sadzisz że ja mam 15 lat?
mam już ponad 3 x 15 lat.
czy myślisz że nie wiem dlaczego takie cos się pojawia?
wiem przez zaniedbanie,przez brak dowartościowania,przez mizerny przekaz miłości.
To jest wiedza jaka dysponuję.
Czy mogę to zmienić -tak tu i teraz i natychmiast.
Jakie podejmuje kroki?
Najszybsze zmiana pracy na lokalna,bez wyjazdów służbowych,bez znikania z domu.
Dla mnie kasa to nie miłość zycia.
Nie oczekuje kajania tylko zrozumienia że zrobiła żle.
Bez tego ani rusz bo jak zamieciemy to pod dywan to smiecie normalnie wylizą z kazdym następnym dniem "NO HAPPY"
i szkoda że tego nie rozumiesz
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 17:13
Tobie sie wydaje, że nie rozumiem...
Lech
to zacznij od tego, co możesz zrobic Ty
bo tak naprawde tylko to możesz
i daj żonie czas...czas, żeby zrozumiała (chyba coś jednak zrozumiała, skoro sie przyznała),
zeby zobaczyła, że Twoja miłość do niej to cos wiecej niż słowa i oburzenie
Fajnie, że napisałes to, co napisałes tu i w swoim wątku
nawet nie wiesz jak fajnie...mam nadzieje, że to prawda
Daj czasowi czas
zonie poczucie miłości
ona to doceni...i wtedy sama przeprosi
i to bedzie warte więcej niz cokolwiek, co powie teraz
a moze nawet lepiej - niech nie przeprasza...niech zrozumie i zmieni to w sobie
wiesz...czasem wybaczenie i nie wracanie do tematu daje wiecej dobrego niż rozgrzebywanie
lech.g [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 18:23
Napisałem już to gdzieś
nie czekam na przeprosiny nie jest to dla mnie "pępkiem świata."
Nie czekam na pokajanie i chodzenie głowa na wysokości podłogi.
Czekam tylko na zrozumienie tego co się dokonało i tego że i ja nie jestem bez błędów.
Myślę że niewiele chcę.
A ze swej strony będę się starać sprostać jej oczekiwaniom .
lech.g [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 18:26
Dabo dopiero teraz skumałem!
wlazłem do twego tematu ze swoja prywatą.
Sorry
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 18:35
lustro napisał/a:
a moze nawet lepiej - niech nie przeprasza...niech zrozumie i zmieni to w sobie
wiesz...czasem wybaczenie i nie wracanie do tematu daje wiecej dobrego niż rozgrzebywanie
Myślę że właśnie tak jest dobrze. Słowa są puste bez czynu, słowa potrafią wniesć wiele dobrego, ale słowa potrafią też boleć.
Osobiście cieszę się widząc inną żonę, która chyba coć zrozumiała, widzę że się miota i mota.
Mam podszepty duszy żeby usiąść i wysłuchać relacji z jej histori, tak żeby sobie po męsku odfajkować ten temat. Zdaję sobie jednak sprawę że mogą to być prawdy na które nie jestem gotowy.
Jeżeli widzę i doświadczam autentyczną przemianę to poco mi to psuć słowami. Co zmieni moja świadomość? Czy ona wzmocni moją miłość w świadomości szczerości żony, czy raczej odżuci mnie od niej i wzbudzi odrazę?
Ten temat oddaję Bogu. On wie czy i kiedy powinienem się dowiedzieć newsów.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 19:16
Dabo napisał/a:
Jeżeli widzę i doświadczam autentyczną przemianę to poco mi to psuć słowami.
mądre słowa, naprawdę.
Myślę, że Lech poszedłby tą samą drogą gdyby też zobaczył autentyczną przemianę swojej żony.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 20:05
kenya napisał/a:
Dabo napisał/a:
Jeżeli widzę i doświadczam autentyczną przemianę to poco mi to psuć słowami.
mądre słowa, naprawdę.
Myślę, że Lech poszedłby tą samą drogą gdyby też zobaczył autentyczną przemianę swojej żony.
Dabo
ile czasu czekałes na przemianę żony?
Dać czasowi czas...
są rzeczy, które go wymagają.
Poganianie nic tu nie da.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-10, 21:50
lustro napisał/a:
ile czasu czekałes na przemianę żony?
Nie wiem co obrać jako punkt zero, ale tak około 30 miesięcy, czyli 900 dni, czyli 21600 godzin w tym 7200 godzin spania, pareset smsów, kilkadziesiąt spotkań kurtuazyjnych, jedno mordobicie, kilka spotkań sam na sam, ok 60 odebrań syna i 60 jego odwozów. Kilkadziesiat wspólnych mszy, bez słów i z fochem.
Sam nie wiem czy to dobra statystyka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.