Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wydaje mi się mare , że nie o to chodziło dużejpannie z emocją i działaniem na emocji.
Pozwól, że użyję Twojego przykładu.
Jeśli ktoś zarysuje Ci samochód, a Ty poczujesz nagle ogromną wściekłość, żal, poczucie ogromnej krzywdy, i ogarniające Cię przygnębienie (bo.... tydzień temu ukradli Ci auto a Ty z trudem pożyczając kasę kupiłeś drugie i proszę, od razu zniszczone; bo tego dnia spotkało Cię xxxx wkurzających i dołujących sytuacji i to jest już wisienka na torcie; bo ostatnio sam zrobiłeś ogromne pretensje żonie bo zarysowała wyjeżdżając z parkingu i masz poczucie winy że przegiąłeś a teraz ta rysa Ci to przypomniała... i td itp itd )
- to masz do tych uczuć prawo. Czujesz się tak a nie inaczej, i nikt nie ma prawa Ci powiedzieć: ej, Twoje uczucia są śmieszne, nieadekwatne, skąd Ty takie uczucia wytrzasnąłeś, a ja zobacz mam inne uczucia i moje są w takiej sytuacji właściwe, a Twoje do kitu.
Bo ktoś w tym samym czasie spojrzy na swój tak samo zarysowany samochód i pomyśli: a niech to, po czym zapomni o temacie,poczuje bardzo nieznaczny żal i oleje to. No i OK. I ten ktoś też ma prawo tak poczuć a Ty masz prawo inaczej.
Ale teraz co zrobisz tymi uczuciami? Jeśli dasz upust natychmiast wściekłości, kopniesz auto stojące obok aż sie włączy alarm, zaczniesz głośno kląć, na klatce trzaśniesz drzwiami aż tynk odpadnie, a jak wejdziesz do domu to natychmiast zrobisz atmosferę awantury - no to jest Twoja odpowiedzialność co zrobiłeś z tymi uczuciami.
Bo mogłeś też odejść od auta, uspokoić się, ochłonąć, odnaleźć dlaczego tak mocno zareagowałeś na daną sytuację, i zadziałać zupełnie inaczej. Mając już więcej cennej wiedzy o sobie.
Ostatnio zmieniony przez moc nadziei 2015-03-25, 11:49, w całości zmieniany 1 raz
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 11:03
mare1966 napisał/a:
Nie mam z tym kłopotów z rozpoznaniem ,
ale co tu ma do rzeczy moja osoba ? Mnie wcale nie chodzi o mnie .
Zatem dlaczego tak często zajmujesz się tematem który Cię ani nie dotyczy ani nie ma związku z Twoim życiem?
Skoro NIC o tym nie wiesz i jesteś w tej materii teoretykiem jakie masz prawo by autorytatywnie wypowiadać się na te tematy a na dodatek kwestionować zasadność odczuć innych którzy są przemocy w różnych formach poddani?
mare1966 napisał/a:
Fakty Kenya .
Fakty? Czyli co? Sińce, połamane kończyny, połamane żebra, wstrząśnienia mózgu? A i te przemocowiec może zakwestionować sugerując że ofiara sama sobie to zrobiła np. spadając ze schodów, uderzając specjalnie głową w ścianę, chyba że będą naoczni świadkowie.
A inne rodzaje przemocy? Kto potwierdza fakty na które nie ma tak ewidentnych dowodów -przemocowiec?
Ehh, mare. Nie wiem komu służą Twoje wywody, naprawdę, chyba tylko Tobie samemu, choć w obliczu deklaracji że Ciebie ten problem nie dotyczy wydaje się kuriozalnym wręcz częstotliwość Twojego angażowania w ciągle ten sam temat i negowania każdego przypadku gdy kobieta rozpoznaje przemoc wobec siebie.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 13:11
moc nadziei napisał/a:
Czujesz się tak a nie inaczej, i nikt nie ma prawa Ci powiedzieć: ej, Twoje uczucia są śmieszne, nieadekwatne, skąd Ty takie uczucia wytrzasnąłeś, a ja zobacz mam inne uczucia i moje są w takiej sytuacji właściwe, a Twoje do kitu.
(...)
Ale teraz co zrobisz tymi uczuciami? Jeśli dasz upust natychmiast wściekłości, kopniesz auto stojące obok aż sie włączy alarm, zaczniesz głośno kląć, na klatce trzaśniesz drzwiami aż tynk odpadnie, a jak wejdziesz do domu to natychmiast zrobisz atmosferę awantury - no to jest Twoja odpowiedzialność co zrobiłeś z tymi uczuciami.
Dokładnie to miałam na myśli. Czym innym są uczucia, a czym innym działanie pod ich wpływem. Człowiek ma prawo czuć, ma prawo mówić o swoich emocjach. Ma też prawo dać upust tym emocjom w sposób nie krzywdzący siebie i innych.
Czyli możesz czuć i powiedzieć że jesteś tak wściekły, że najchętniej byś kogoś rozszarpał. Nie masz prawa w związku z tym nikogo realnie rozszarpywać, wrzeszczeć, czy inaczej krzywdzić.
Co dla Ciebie mare znaczy histeryzować? Jeśli ktoś czuje się skrzywdzony, cierpi, czuje ból, czuje jakby świat mu się zawalił, to tak czuje i za bardzo nie ma tu z czym dyskutować. Nie ma czegoś takiego jak zbyt wielka radość, ale nie ma też zbyt wielkiego smutku, czy zbyt wielkiego bólu.
Panować nad emocjami to nie znaczy powstrzymywać czucie. Ludzie robią sobie dużą krzywdę negując trudne emocje. Panować nad swoimi emocjami to znać je, akceptować, ale nie działać pod ich wpływem jeśli to działanie miałoby zaszkodzić mi lub komuś innemu.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 19:20
moc nadzei , duza panna
Wcale nie piszemy rozbieżnie ,
a jakoś nie potrafimy się do końca zrozumieć .
Nic nie piszę o blokadzie emocji ,
tylko podejściu w pewnych widełkach , szerokoch nawet ,
ale nie skrajnych .
Jeżeli ktoś reaguje mocno przesadnie , to ma problem w sobie także .
I nie trzeba tylko i wyłącznie szukać przyczyny w drugim .
kenya napisał/a:
Zatem dlaczego tak często zajmujesz się tematem który Cię ani nie dotyczy ani nie ma związku z Twoim życiem?
Już taki jestem .
Nie zajmuję się wyłącznie własnym losem , własnym podwórkiem , własnym interesem .
A doświadczenia mam naprawdę SPORE i własne i nie własne .
kenya napisał/a:
Fakty? Czyli co? Sińce, połamane kończyny, połamane żebra, wstrząśnienia mózgu? A i te przemocowiec może zakwestionować sugerując że ofiara sama sobie to zrobiła np. spadając ze schodów, uderzając specjalnie głową w ścianę, chyba że będą naoczni świadkowie.
Kenya , nie przesadzaj .
O takich przypadkach w ogóle nie rozmawiamy ,
bo to są sprawy do prokuratury z zakresu prawa karnego .
Jeżeli ktoś reaguje mocno przesadnie , to ma problem w sobie także .
To jest niejasne sformułowanie.
Reaguje - w sensie "działa na emocjach". Tak, to jest problem, i to bardzo wielu ludzi. Każdemu jest trudno oddzielić działania od emocji. Ale jest to możliwe w wyniku pracy nad sobą.
Reaguje - w sensie jego wnętrze odczuwa takie a nie inne emocje na skutek okoliczności zewnętrznych. W tym znaczeniu moim zdaniem nie można powiedzieć, że coś jest "przesadnie".
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 20:06
MN
nie raz sie na forum mówiło ze emocje trzeba tlumic
i posługiwać sie rozumem, prawda?
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 20:33
grzegorz_ napisał/a:
nie raz sie na forum mówiło ze emocje trzeba tlumic
i posługiwać sie rozumem, prawda?
Gdzie pisało się, że emocje należy tłumić?
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 20:39
Nie wiem, nie spotkałam się z takim przekazem tutaj. Albo nie pamiętam.
Daj może przykład.
Ja mam z Sycharu (i z 12K który też jest stąd) przekaz: moje emocje nie są złe, są cenne, wszystkie - bo mówią mi o moim wnętrzu.
Nie powinnam walczyć z nimi, ale pracować z nimi - czyli uczyć się rozumieć sama siebie poprzez rozumienie skąd we mnie w danej sytuacji takie a nie inne emocje. To jest droga do dojrzałości.
Tłumienie emocji - to chyba do niczego nie prowadzi. Trzeba znaleźć sposób by je mądrze uwolnić... Od tego rozum ;)
Tak samo niedojrzałe jest pozwalanie na to by emocje rządziły naszym życiem.
A co emocjami mężów wielu pań z forum? Emocjami wobec kochanek.
Emocjami, które zwane są czasem miłością? (nie wnikam teraz czy błędnie czy nie).
Nie należy ich tłumić i wybierać tego co mówi rozum ?
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 20:56
przeczytaj zalinkowany artykuł :) to Ci się wyjaśni
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 21:09
Ks. Drzewieckiego po tym jego sławnym tekście o oddawaniu dzieci do adopcji przez powracajce matki nie czytam
a co do tematu....zawsze staram sie bronić w dyskusji kobiet doznających przemocy, a przemoc fizyczna to dla mnie powód do natychmiastowej separacji, ale też rozumiem o co chodzi Markowi.
Niejedna niewiasta da mężowi z liścia i nikt nie uważa ze to coś bardzo złego....widocznie zasłużył, zdenerowała się, poza tym co takiego się stało, że facet dostał po pysku?
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 21:23
OK, grzegorz, to ja swoimi słowami wytłumaczę, co w zadanym przypadku "miłości" należy zrobić w sposób dojrzały i moralny. Pisał o tym bodajże o.Salij, jak uda mi się ten tekst znaleźć, to podlinkuję.
Otóż pisał on - a miał na myśli nie tylko małżonka zakochanego w nie-żonie, czy nie-mężu, ale i księdza zakochanego w kobiecie - że takie uczucie zakochania należy zaopiekować. Tzn. uczucie to (moralnie obojętne!) pojawiło się, bo jakaś bardzo ważna potrzeba człowieka domagała się zauważenia i zaspokojenia. Zaopiekowanie uczucia to znalezienie tej potrzeby czy potrzeb, i przyjęcie do wiadomości, że potrzeba jest i domaga się zaspokojenia. I tu wkracza rozum, który ma znaleźć taki sposób moralnie dopuszczalny, oraz wola aby ten sposób/sposoby zrealizować.
Nigdzie nie ma mowy o tłumieniu emocji, jeśli już to o jej "przekierowaniu".
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 21:37
do tego co napisala Nirwanna dopowiem też może moje wlasne przemyslenia
jeśli by się pojawiła we mnie milosc do drugiego mezczyzny, zakochanie, to dojrzałą reakcją byłoby gdybym zastanowiła się dlaczego tak się dzieje
znalezienie tej dziury we mnie, którą chcę zatkać nową miłością
i przekierowanie tych emocji na bezpieczny tor
(cos jak w przykładzie mare: nie kopie w auto obok tylko idę przejść sie dookola bloku, ten sam schemat działania)
a nie od razu porzucanie rodziny i zakładanie nowej bo "zakochałam się"
(podkreślam "byłoby" - bo nie wiem ani jak bym się zachowała, takiej próby nie przeszłam)
ale gdyby tak postąpił przykładowy małzonek przeżywający emocje zakochania w osobie trzeciej, to być moze nie doszło by poten do dramatu zdrady, porzucenia, potem ew. porzucenia kochanki/kochanka, itp itd
to oczywiście ideał ;) jak wiemy..
ale ideały po coś są
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-25, 22:09
Cytat:
Wcale nie piszemy rozbieżnie ,
a jakoś nie potrafimy się do końca zrozumieć .
Nic nie piszę o blokadzie emocji ,
tylko podejściu w pewnych widełkach , szerokoch nawet ,
ale nie skrajnych .
Jeżeli ktoś reaguje mocno przesadnie , to ma problem w sobie także .
I nie trzeba tylko i wyłącznie szukać przyczyny w drugim .
Bardzo ważne żeby rozróżnić emocje od zachowania.
Emocje to coś co człowiek niejako doznaje "od swojego wnętrza" pod wpływem faktów. Zachowanie to to jak działam, reaguję na zewnątrz, co robię, mówię.
Pierwsze nie podlega ocenie moralnej, bo jest od nas niezależne. Drugie powinno zależeć od rozumu.
Czuję smutek, radość, itd. czyli doznaję ich. Doznawanie czegoś w swoim wnętrzu często dodatkowo wiąże się z reakcją ciała (łzy, dreszcze, drżenie głosu, uśmiech) ale nie zawsze. To jest naturalne dla człowieka, do tego każdy ma prawo bez oceniania i ograniczania, bo to nam coś mówi o nas i o sytuacji.
Ale moje zachowanie czyli słowa, gesty działanie to już jest coś innego. Za to odpowiadam. Jedne są dobre, inne złe. Każdy ma prawo mówić co czuje, np złoszczę się, gdy robisz rzecz X. Ale nie ma prawa mówić: jestes beznadziejny bo robisz rzecz X.
Mogę pójść do lasu i wykrzycześ swoją złość. Nie mam prawa wydzierać się na mpjego męża.
Jeśli nie chce mi się żyć - takie moje uczucia i moje prawo. Ale nie wolno mi manipulować i mówić: nie chce mi się żyć przez ciebie, zabiję się jeśli nic nie zmienisz.
Nie wiem, tak sobie gdybam, że być może właśnie problem z rozróżnieniem emocji od zachowań sprawia że niektórym mężczyznom ciężko może być nazwać przemoc werbalną, manipulacje ze strony kobiet.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.