Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kryzysy i zazdrości
Autor Wiadomość
alterego
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-13, 21:25   Kryzysy i zazdrości

Witajcie.

Tak na początek chciałabym się podzielić z Wami czymś, co czasami (może rzadko, ale jednak...) jest dla mnie nawet cięższe, niż moje problemy małżeńskie; a momentami jest naprawdę źle... ostatnio bez większej poprawy.

Mianowicie, mam siostrę, której sposób na życie zupełnie różni się od mojego. Od kilku lat (dłużej, niż trwało moje i mojego męża narzeczeństwo + małżeństwo) żyje ze swoim chłopakiem, bez ślubu, nie chodzą do kościoła, nie modlą się, itd. Mąż i ja, od kiedy się znamy, staraliśmy się iść drogą kościoła. Niestety - oni są szczęśliwi, na to wygląda, "idealna para". My - szkoda gadać. Dochodzi do sytuacji skrajnych, jakbyśmy się staczali - dziesiątki godzin rozmów i prób na niewiele się przydały. Padły już chyba wszystkie słowa z listy najgorszych słów, które można powiedzieć komuś, kogo się podobno kocha; wrzaski i przepychanki na ulicy, przy rodzinie; co nie bądź... lepiej dalej nie wymieniać.

Z jednej strony zazdroszczę mojej siostrze i jej chłopakowi, ale nie ma w tym jakiejś zawiści: dla nikogo nie jestem z tego powodu przykra czy złośliwa. Z drugiej strony pojawia się pokusa zadania Panu Bogu pytania, dlaczego im jest tak dobrze. To nam obiecano szczęście.

Jeszcze bardziej boli mnie kwestia dawania dobrego przykładu i świadczenia własnym życiem. Moja siostra, i pewnie nie tylko ona, może sobie nieźle o mnie i o nas pomyśleć - "super, więc tak wygląda katolickie małżeństwo"...
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-13, 22:33   

alterego napisał/a:
Jeszcze bardziej boli mnie kwestia dawania dobrego przykładu i świadczenia własnym życiem. Moja siostra, i pewnie nie tylko ona, może sobie nieźle o mnie i o nas pomyśleć - "super, więc tak wygląda katolickie małżeństwo"...

Witaj Alterego...
To co piszesz, nie jest mi obce. Znam wiele małżeństw żyjących bez ślubu i niby szczęśliwych. Ale jednak dla mnie szczęście, które polega na radości bez Boga nie jest szczęściem. Gdy mogę przystąpi do Komunii jestem szczęśliwa. A ostatnio od koleżanki, która od lat tak żyje w związku niesakramentalnym, usłyszałam: "zazdroszczę Ci"
Nie mi kogokolwiek oceniac. Ludzie są rózni, mają rózny system wartości. Czy lepszy czy gorzy nikt tak naprawdę nie wie. Mi, nam, Tobie pozostaje wiara, że to co robimy ma jednak sens, nawet jak nie jest różowo.
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-14, 09:46   

Alterego, kto, gdzie, kiedy obiecał wam szczęście? Sakrament małżeństwa nie daje szczęścia automatycznie. To początek trudnej drogi do Nieba we dwoje z pomocą Boga.
Nie patrz na innych, czy im dobrze , czy nie . Spójrz na siebie co Ty możesz zrobić , żeby zmienić siebie i swoje małżeństwo. Może nadszedł czas , żeby coś zrobić dla waszego małżeństwa. Mało napisałaś, ja odczytałam ciągłe awantury i przemoc. Czy byłaś gdzieś szukać pomocy dla was, czy chodzisz na terapię, żeby stanąć na nogi o potem pomagać stawać się lepszym Twojemu mężowi? Czytaj wszystko co jest na stronie, słuchaj konferencji, oglądaj filmy tu zaproponowane. A może pomyślicie o "spotkaniach małżeńskich"- terminy do znalezienia w internecie. Nie rezygnuj, staraj się realizować miłość , tak jak przysiegałaś, ale nie pozwól na krzywdzenie w imię źle pojętej miłości .
 
     
alterego
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-14, 23:23   

Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.

MonikaMaria3 napisał/a:
Ale jednak dla mnie szczęście, które polega na radości bez Boga nie jest szczęściem.


Dla mnie też nie, ale w sytuacji praktycznie permanentnie złej ciężko mi cieszyć się nawet z tego faktu, że jestem blisko Boga - a zresztą wcale się w takiej sytuacji szczególnie blisko Niego nie czuję, skoro pół chcąc, pół nie chcąc popełnia się tyle zła.

Kari napisał/a:
Alterego, kto, gdzie, kiedy obiecał wam szczęście?


Skrót myślowy albo frazes, mimo wszystko zapewne naiwny. Ale w wielu źródłach religijnych czytałam albo od księży słyszałam coś w tym rodzaju, że małżeństwo będzie dawać szczęście, jeśli się idzie drogą Kościoła, że to droga do prawdziwego szczęścia - nie tylko wiecznego, chodziło też o "niebo już na ziemi", czy tam cząstkę nieba na ziemi. Albo, że idąc drogą Kościoła zbuduje się prawdziwą miłość, piękną i głęboką. W każdym razie to co jest u mnie, to nie trudna droga, tylko droga której nie da się znieść.
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 07:57   

Jak miałem 12 lat babcia wytłumaczyła mi dlaczego ludziom którzy odeszli od Boga w znacznej większości powodzi się lepiej jak tym dobrym. Babcia powiedziała, że każdy z nas dokonał w swoim życiu wielu dobrych rzeczy. Tym ludziom, którzy odeszli od Boga, On odpłaca za to całe dobro już za życia, jest bowiem sprawiedliwy. Ludzie wierzący z kolei mają liczyć na zapłatę w Niebie, bo to na ziemi jest tymczasowe i marne w porównaniu do tego co czekam tam. Tak mi się to wryło, że kiedy zaczynało mi się powodzić to dopatrywałem się, że coś jest pewnie nie tak :P

Potem usłyszałem inną wersję. Ci, którzy odeszli od Boga, nie są już celami ataków zła. Zło chce by trwali w takim stanie w jakim są aż do śmierci. Stara się nie robić nic by obudzić ich sumienia (a nic tak nie skłania do zastanowienia się nad sobą jak nieszczęścia). Z kolei trwający przy Bogu są ciągle atakowani (każdy na swoją miarę), a wiara wystawiana na próbę.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 09:07   

Rubin napisał/a:
Z kolei trwający przy Bogu są ciągle atakowani (każdy na swoją miarę), a wiara wystawiana na próbę.


No, ale nie jest tak ciągle, że tylko zło atakuje jeśli trwam przy Bogu, bo przy każdej pokusie, pojawiających się złych myślach - jeśli wtedy uczciwie, z pokorą zwrócę się do Boga - to wtedy Jego moc objawia się w moim życiu. Mówiąc Bogu - tak - niech się dzieje wola Twoja a nie moja Panie - pozwalam aby Bóg - Sobą ochraniał mnie jak tarczą - miłość jest silniejsza od zła i w to trzeba najpierw uwierzyć, by potem iść za głosem Boga i doświadczać jak On kocha. :-D

Był czas, kiedy nie trwałam przy Bogu - i to też był czas ciągłych ataków zła i mojego coraz głębszego cierpienia wewnętrznego, a ja naiwnie myślałam, że taki jest mój los.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 17:21   

Ale fajny temat :) też mam troche przemyśleń.
alterego napisał/a:
To nam obiecano szczęście.

Też tak kiedys myslałam :) A nwet byłam przykładem takiej osoby aż wreszcie Pan Bóg pokazał mi, że ta moja wiara to mniej więcej na poziomie faryzeusza - wypełniam literę prawa i tyle - tyle się modlę, tyle godzin na Mszy św. spędzam, nie kłamię, nie kradnę - słowem cud miód i bach - wreszcie olśnienie, że ja tego Boga nie kocham zbytnio, przestrzegam przepisów żeby nie pójśc do piekła i tyle :) DLaczego o tym piszę :
alterego napisał/a:
Mąż i ja, od kiedy się znamy, staraliśmy się iść drogą kościoła.

trzeba zobaczyć na ile w tej 'drodze kościoła' jest przestrzegania przepisów a na ile miłości prawdziwej do Boga - nie umiem tego dobrze ująć w słowa, sama to przeżyłam i wiem, że przestrzeganie przepisów Bożych to jedno a żywa wiara w Pana to drugie i stąd tak rózne owoce w naszym zyciu.
alterego napisał/a:
To nam obiecano szczęście.

Jak popatrzę na zywoty świetych to za dużo tego 'szczęścia' nie mieli - ale nie o to wcale chodzi bo nie po to wierzysz w Boga żebyć zdrowym, pięknym, bogatym itp. miec udane małżeństwo, dobre dzieci, jako taka pracę - tego Chrystus nigdzie nie obiecywał, ale oczywiście w naszym polskim poglądzie na wiare tak jest (dobrze to ujmują słowa mojej babci skierowane do mnie: 'ty zawsze tak do kościoła chodziłas, nie może cie takie zło spotkac' -ale własnie o to chodzi, że może i że Pan Bóg nie jest nasza polisą ubezpieczeniową co to chroni od wszytskiego - co potwierdzają zywoty świetych. Temat szeroki :)
Zgadzam się też z tym, że szatanawi zalezy na tym, aby ludzi którzy są zdala od koscioła trzymać w 'dobrobycie' (różnie rozumianym) aby sie nie nawrócili.
Zazdrość na zasadzie 'też tak chcę' to nie grzech :)
A świadectwo dajesz takie: mam problemy, zycie nie łatwe, bez Boga byłoby łatwiej ale ten mój Bóg jest tego wart - jest wart wytrwania przy nim i w Jego przykazaniach nawet jeśli jest strasznie trudno! Nawet jeśłi oznacza to 'oddanie' życia - bo takimi właśnie jesteśmy 'męczennikami' dnia codziennego :)
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 17:43   

Oj oj oj, temat ciekawy, bo i mnie ostatnio dopadły ostre kryzysy wiary i napadło takie zniechęcenie, że Kościoła w niedzielę zaczęłam unikac jak ognia, a jeszcze niedawno chodziłam radośnie. Takie to wszystko sztuczne się wydaje. Mam wrażenie, że moja modlitwa dociera do zakutych drzwi. Chcę kochac. Ale oczekuję wzajemności. Gdy nie dostaję nic, a do tego mąz znowu odnowił kontakt z koleżanką, bo będą razem pracowac, moje serce skapitulowało. Mam dośc bezowocnej walki o nic.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 18:22   

ΩMonikaMaria3 piszesz: Mam dośc bezowocnej walki o nic.

No właśnie chodzi o to żeby zrozumieć, że miłość to nie walka, że Boga odnajdziesz w głębi swojego serca - czyli w źródle Twoich pragnień.

Czy pragniesz?
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 18:27   

hubcia576 napisał/a:
Czy pragniesz?

To pytanie nie na miejscu Hubcia, bo w tej chwili jedyne czego pragnę to zakończyc ten trwający 9 lat koszmar przepełniony brakiem porozumienia, czułosci i przede wszystkim wypełniony koleżankami, substytutami nierealnych oczekiwań mojego męża wobec kobiety, czyli ja facet dostaję wszystko, ty kobieto nic i nie waż się mówic czego pragniesz, bo za duzo gadasz i mam cie dośc i cie skreśliłem. Ale jak będziesz cicho jak trusia i będziesz mi pozwalała na wszystko, to łaskawie może się do ciebie uśmiechnę i podziękuję za obiad.Oczywiście nie za często, bo jeszcze ci się we łbie przewróci niewolnico. :-P
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 18:34   

No więc ustalmy jedno - mąż miłości nie daje!!!
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 18:47   

Mrówka napisał/a:
Pan Bóg pokazał mi, że ta moja wiara to mniej więcej na poziomie faryzeusza - wypełniam literę prawa i tyle - tyle się modlę, tyle godzin na Mszy św. spędzam, nie kłamię, nie kradnę - słowem cud miód i bach - wreszcie olśnienie, że ja tego Boga nie kocham zbytnio, przestrzegam przepisów żeby nie pójśc do piekła i tyle


To o czym piszesz jest świetnie omówione tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=Y_PZfm5A7fo

Na YouTube jest tylko mały urywek całości, ale na płycie jest ponad 5 godzin nagrań.
Moim zdaniem tych nagrań powinien posłuchać każdy nawrócony katolik - czyli większość z nas. To powinna być lektura obowiązkowa.

Nie spotkałem bardziej wartościowej pozycji polecanej tu na forum.
Polecam więc każdemu, kto pragnie zrozumieć i rozwijać swoją Wiarę.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 21:38   

twardy napisał/a:
Polecam więc każdemu, kto pragnie zrozumieć i rozwijać swoją Wiarę.

Oczywiście sprawdzę link i odsłucham.
Nieraz gdy czytam Biblię, zastanawiam się nad wiarą, nad Słowem Bożym... I przeraża mnie fakt, że odbieram Je jako literki. Gdy modlę się i rozważam Tajemnice Różańca, szczególnie bolesne, często pojawiają się bardzo złe i natrętne myśli, których się po prostu wstydzę, a mianowicie Jezus szedł na Golgotę i cierpiał... A ile ludzi cierpi dzisiaj. Czasami wydaje mi się, że cierpienie ludzkie jest gorsze, np ofiary psychopatów i gwałcicieli, ofiary wojen, my z Sycharu cierpiący emocjonalne męki... Uczucia bolą niemal fizycznie. Ludzie, którzy cierpią lata...jestem przerażona swoją postawą, a świadomośc tego, że tkwię w małżeństwie sakramentalnym, które nie daje mi nic już tyle lat i widzę, jak zwróciłą uwagę alterego zgodne małżeństwa niesakramentalne, zastanawiam się co tak naprawdę milsze Bogu; kłótnie na porządku dziennym, bo nie da się ich uniknąc, a w każdym razie ja nie potrafię i godziny poświęcone na psychologii i modlitwie i terapi dały słabe efekty, gdy przychodzi co do czego, czy po prostu wzajemna miłosc. Które wartości są największe, które podobają się Bogu, które sa właściwe... Wiara? Wierzę od dziecka, wierzyłam mocno, modliłam się wiele, znam katechizm na pamiec, chodzę do Kościoła, mówię prawdę, staram się robic wszystko jak najlepiej... I kopniak od życia goni kopniaka... Normalnie przeżywam takie wahania, jak małgoś, swego czasu...
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-17, 21:56   

hubcia576 napisał/a:
No więc ustalmy jedno - mąż miłości nie daje!!!


czyli jak rozumieć słynne : ślubuję Ci miłość...itd.

mogłabyś hubciu rozwinąć tą myśl?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9