Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Ciezki czas w moim malzenstwie
Autor Wiadomość
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-21, 12:49   

Samia napisał/a:
lekko nakierunkowuje temat bardziej na nas, na nasze odczucia w tym wszystkim, dajac mu do zrozumienia ze zalezy mi na nas, ze tamten temat jest juz dla mnie zamkniety, wszystko juz powiedzialam i niechce Go bardziej ranic, i choc On ma obawy co do naszej przyszlosci, co jest calkiem w jego sytuacji normalne, bo to jemu zawalil sie caly swiat i wiara w drugiego czlowieka, w wlasna zone...ale ja wiem ze musze byc silna dla nas teraz....



No tak, dla Ciebie zamknięty, ale dla męża pewnie pozostanie otwarty i to na długo. Niestety. Trzeba będzie Ci wykazać się niesamowitą cierpliwością, wyrozumiałością. To jest także Twój czas - czas przemiany, czas wzrastania w miłości.
Jesteś na dobrej na dobrej drodze :-) Bądź dobrej myśli. Z różańcem można więcej.

https://www.youtube.com/watch?v=CRAICRv78YQ
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-21, 15:51   

Moc nadzieji.....dziekuję za zwrócenie uwagi.
Proszę wykasuj ten post.
Najmocniej przepraszam
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-21, 21:54   

Samia...przepraszam,wybacz jeśli Cię skrzywdziłam....nie chciałam.
Pomyliłam posty.
Odnosiłam się do alterego.
alterego......wcięłaś się w w cudzy wątek......
Załóż swój...pogadamy.
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-23, 13:35   

Lena wszystko w porzadku ;) pozdrawiam

Roza dziekuje..... dla mnie zamkniety pod tym wzgledem ze nie chce rozmyslac co i jak bylo....ale swiadomosc mojej podlosci w tamtym czasie dalej jest kazdego dnia.....ciezko nie myslec o sobie zle....ale staram sie bardzo zyc terazniejszoscia aby wlasnie "poprawiac" siebie, dla siebie, dla rodziny....wspomnienia pieknych chwil razem bardzo mnie bola ale tez dodaja sil....staram sie wszystkie zle chwile jakie byly w naszym Malzenstwie odsuwac na bok, choc wiem ze to czas aby wyciagnac z nich wnioski na przyszlosc co robilam, robilismy zle.....
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-23, 14:36   

Samia

czytam Twoj wątek i jedna myśl stale mi powraca, jak czytam Twoje pisanie
masz tendecję do samobiczowania, samoupodlania się, jęczenia nad rozlanym mlekiem...
i wydaje mi się, że nie tędy droga

wyspowiadałaś się, Pan Bóg Ci wybaczył
wybacz sama sobie i zacznij budować bez tego "klimatu"
naprawiaj, co da się naprawić
pamiętaj, że cos sie stało i doszłaś do złego miejsca
ale przestań sama się nieustannie pogrążać
myslę, że to się czuje w Tobie, że czuje to Twój mąż...i nie wydaje mi się, żeby to dobrze działało także na niego

sama pomyśl - skoro zrobiłaś cos tak strasznego, że od tak długiego czasu sama sobie nie potrafisz wybaczyć, to w jego oczach nie mogło być to tylko to o czym mu opowiadasz...
więc pyta, pyta, pyta...drąży...bo przecież czuje, że coś jest nie tak z tą prawdą
skoro sama nie dałaś sobie z nią rady do dziś
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-24, 13:40   

Lustro

wiem co masz na mysli... po spowiedzi jest mi lepiej, zblizylam sie do Boga po dlugiej przerwie i czuje sie dzieki temu mocniejsza ale zal za grzechy mam nadal choc wiem ze Bog mi wybaczyl, ja musze sobie tez sama wybaczyc i powoli malymi krokami robie to, wiem ze na wszystko potrzeba czasu, cierpliwosci i wierze ze mi sie uda...choc ciezko jest patrzec na cierpienie kochanej osoby, za ktora mialam byc odpowiedzialna az do smierci a sama zadalam bol....zawalilam mu swiat, martwie sie o Niego....i wyrzucam sobie dlaczego sie nie martwilam jak to robilam? tylko patrzylam na siebie...

wiem ze czasu nie cofne, nie powinnam biadolic, tylko wziasc sie w garsc, bo to ja zawinilam...staram sie kazdego dnia ale mam zalamania i wtedy pisze, wyrzucam z siebie to wszystko bo tak naprawde nie mam z kim pogadac, a Mezowi nie chce jeszcze dokladac, choc nieraz mu mowie jaka to ja jestem okropna...ale musze z tym skonczyc wiem...
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-24, 13:50   

Samia napisał/a:
Lustro
Mezowi nie chce jeszcze dokladac, choc nieraz mu mowie jaka to ja jestem okropna...ale musze z tym skonczyc wiem...


No właśnie mu dokładasz.
Wtedy on holuje ciężar Twojej zdrady, i Ciebie uczepioną wiecznie tego ciężaru.
Musisz mu pomóc to nieść, a nie dociążać.

Jestem na miejscu Twojego męża.
Gdyby mój powrócony mąż po tym co zrobił jeszcze sam chodził załamany, i okazywał na każdym kroku wracanie do tematu to bym też mogła nie dać rady.

Wina bezsprzeczna. Jednak czasu nie cofniesz.
Za to możesz odciąć się i zacząć zupełnie nowe życie.
Taką cezurą jest Sakrament Pokuty.

Niech mąż to widzi.
Będzie mu łatwiej.

Uwaga: i też nie chodzi mi o to, żebyś nagle udawała że nic się nie stało i wykazywała się brakiem zrozumienia dla jego ciągle żywych ran.
To trudne, ale da się wypośrodkować.

Rozeznania w Duchu Świętym.

I nie wpadaj w pułapkę błędu jakim jest niewiara w miłosierdzie boże!
Ostatnio usłyszałam twardą tezę, że ten co grzeszy zuchwale popełnia grzech ciężki przeciw Duchowi Świętemu, ale ten co wpada w rozpacz grzeszy ciężej! Bo on nie wierzy w miłosierdzie boże, wątpi w nie. Podczas gdy pierwszy co prawda obraża Boga, ale w miłosierdzie wierzy..
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-25, 12:06   

To poprostu wszystko trudne jest....Maz raz mowi tak a innym razem inaczej.....np. typu...najlepiej jak wrocisz do Polski, bo ze mna juz nie bedziesz szczesliwa, a zawsze chcialem dac ci szczescie, ze powinnam sobie znalezc kogos innego, bo on nie byl dla mnie dobry a teraz juz nawet jakby chcial to po tym wszystkim nie moze...ja odpowiadam ze nie chce wracac, jest ciezko tu samej zwlaszcza teraz ale ja sobie nie wyobrazam zycia bez Niego :(.....innym razem planuje przeprowadze do innego miasta razem tutaj za granica......raz mi podczas rozmow wylewa jak bardzo mnie kocha, ze bylam i jestem dla niego najwazniejsza, i wie ze byl zly dla mnie ale zawsze chcial dla mnie dobrze, ze zaluje jak mnie nieraz traktowal...a innym razem przezywa strasznie....ja tez widze ze nie bylam idealna, za malo konsekwentna i naiwna, a potem juz czesto nerwowa, zamknieta w sobie,,,,
Ciezkie to wszystko, czasem mam ochote zasnac i sie nie obudzic....juz tak mialam nieraz w zyciu ale teraz to az sie tych mysli boje...zaczynam je odganiac i modle sie, modle sie jak najwiecej....teraz tez widze jak bardzo odsunelam sie od Boga w ostatnich latach, a wczesniej bylam z Nim blisko, czesto mi pomagal, wysluchiwal moich modlitw a ja sie tak odsunelam bardzo....
Wogole to sen mi ciezko przychodzi, tysiace mysli w glowie...dzis w nocy przebudzilam sie w nocy, otworzylam oczy i widzialam postac nad lozkiem, probowalam jej dotknac, ale nic nie poczulam, dalej stala a ja zasnelam...juz chyba wariuje od tego wszystkiego....
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-25, 12:47   

Samia

Wcale nie tak mało ludzi widuje w nocy takie postaci...to nie ma nic wspólnego z wariowaniem.

Z tego co piszesz obojgu wam potrzebna jest pomoc.
Nawet nie wiem czy większa Tobie, czy raczej Twojemu mężowi.

Wykańczacie się oboje. Sami siebie oraz siebie nawzajem.
Wiem, że jesteś za granicą, ale może jest tam jakaś polska parafia i jakaś pomoc dla rodzin- małżeństw przy niej?
Bo mnie to wygląda na taki zaklęty krąg.
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-02-26, 12:41   

Maz chodzi na terapie, znalazlam mu polskiego psychologa w innym miescie.....ja narazie nie mam jak chodzic, musze sie dziecmi zajac a z nimi tez mam i tak duzo terminow...
Polska parafia jest w innym miescie, jezdzimy na Msze, nie dowiadywalam sie jeszcze czy jest przy Parafi jakas pomoc dla malzenstw, ale nawet jakby byla to nie mamy z kim dzieci zostawic zeby razem gdzies isc....
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-09, 10:40   

Tak Lustro wykanczamy sie nawzajem, Maz sam to stwierdza ale dalej robi swoje....a w tym wszystkim sa niewinne dzieci ktore duzo juz rozumieja i odbija sie to na Nich bardzo :( wiem ze Mezowi ciezko....twierdzi ze chcialby byc ze mna ale lepiej bedzie jak wyjade do Polski z dziecmi bo mnie juz nic dobrego z Jego strony nie czeka, chcialby ale nie potrafi, nie moze....
ja juz jestem wrakiem czlowieka pomalu, wykonczona psychicznie i fizycznie....
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-12, 12:06   

potrzebuje jakiejs pomocy....ja juz niewiem co mam robic, nie mam z kim porozmawiac o mojej sytuacji...a jest coraz gorzej....maz mowi ze kocha ale czyny i slowa pokazuja inaczej....ciagle mnie upokarza, za wszystko obwinia...sa dni ze niemam juz sily, dzis jest taki dzien, ja sie uspokoilam wewnetrznie, czuje sie lepiej sama ze sobia ale on probuje kazdego dnia mnie zlamac....nie daje rady....niewiem co mam dalej z zyciem zrobic....nie czuje sie bezpieczna....prosze Boga o jakas wskazowke, ale niewiem jak dlugo to wszystko jeszcze wytrzymam :(
 
     
Samia
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-13, 21:25   

Pisze sama do siebie ale odrobine mi lepiej jak wystukam w klawiature troche moich mysli, ktore i tak zaprzataja mi glowe dniem i noca....staram sie zmieniac siebie, swoje bledy naprawiac, zobaczyc sie w dobrym swietle bo moje poczucie wartosci jest na poziomie zerowym teraz, probowac rozmawiac z Mezem i pomimo ze ciezkie te nasze rozmowy...On jest bardzo wulgarny, odpycha mnie od siebie wrecz a ja staram nie dac sie sprowokowac....i albo sie wcale nie odzywam albo spokojnie cos odpowiem....spi w innym pokoju, mowi zeby mu dac spokoj, jak nieraz i tak przyjde to mnie wygania a na drugi dzien mowi ze czekal az przyjde pogadac a ja go olalam...ech ciezkie to wszystko, mowie Mu ze powinnien wprost mowic czego oczekuje, co chce a nie powtarzac bledow jakie nam od dawna towarzyly ze kazdy myslal ze drugi sie domysli co ja akurat chce......sytuacja wydaje sie na dzien dzisiejszy beznadziejna....ciezko mi ze soba wytrzymac....skupiam sie calkowicie na dzieciach aby jak najmniej odczuly cala ta sytuacje, teraz musze ich kochac za dwoje, bo Maz calkowicie sie przestal nimi interesowac (choc wczesniej byl dobrym tata), w sumie malo co Go juz interesuje, moze tylko Jego samochod i wodka, wiem ze On bardzo cierpi, nie tak wyobrazal sobie nasze zycie, wiem ze chcial dobra kochajaca rodzine....to ja zawinilam i coraz ciezej mi sobie z tym poradzic, wiem ze nie moge sie uzalac nad soba, a tak bylo przez jakis czas, staram sie wziasc w garsc, zazywam tabletki uspakajajace, wypijam litry kawy po nieprzespanych nocach, bo dni sa tez ciezkie, wszystko sie zawalilo, no ciezko jest...i co sama sobie zgotowalam taki los, bylo ciezko przed tym wszystkim a teraz to totalnie. Egoistyczne mysli samobojcze przeszly mi narazie, mam dla kogo zyc, dzieci mnie potrzebuja, kocham je, Meza tez....po spowiedzi Swietej uspokoilam sie nie czuje tej paniki w srodku co wczesniej ale czasem jeszcze najda mnie czarne mysli, nie potrafie sobie poradzic ze skrzywdzilam Meza i dzieci, ze tak moglam upasc, tak patrze na siebie z perspektywy czasu to niewiem co mnie opetalo ze tak sie nisko cenilam i ze nie pomyslalam wogole o konsekwencjach...moze pisze chaotycznie...ale mam nadal metlik w glowie....jak moglam byc tak lekkomyslna....
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2015-03-13, 23:24   

Samio czytam Ciebie, wczoraj nie dałam rady ogarnąć i zostawić kilka słów

reszta na Pw
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9