Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Szkoda, że tak często ten "honor" zauważany jest własnie w ten sposób dopiero, jak się wszystko posypie... (nie mówię, że zawsze...ale często)
Akurat tu się z Tobą lustro w pełni zgodzę. Gdyby nie kryzys, dalej żyłabym w słodkim przeświadczeniu, że tak idealna osoba jak ja może po mężu jeździc do woli i bez trzymanki. Naprawdę cieszę się, że kryzys pojawił się w moim życiu, bo mam teraz pełny cel; zmianę siebie i wypracowanie zdrowego związku.
Często w kłotniach czy rozmowach z mężem łapiemy się na tych samych odczuciach, a obwiniamy drugą strone. Bo on poranił mnie, ja jego. Tak naprawdę kompletnie nie miałam pojęcia jak byc żoną i on nie miał pojęcia jak byc mężem. Egozim wywalał się z nas obojga jak rzeka. Do tej pory niewiele wiem, on pewnie też. Rzeczy błahe urastają do rangi wielkiego problemu, a codzienne życie przypomina ostrą jazdę bez trzymanki. Zobaczymy, czy uda nam się powstrzymac karuzelę. Chciałąbym, naprawdę chciałąbym stanąc z mężem w Kościele i modlic się razem.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-07, 21:08
Dziś rano dostałam smsa;' Kochana żono, czy w ramach jutrzejszego Dnia kobiet mogę iśc z mom przyjacielem na piwo?"
Odpisałam, że tak, tylko oczekuję wynagrodzenia. No to dostałam odpowiedz, że po 10 tym pomyslimy i wybierzemy się gdzieś z Olą, np na wystawę lego. Mąż teraz zbiera się na piwo z kumplem, którego zresztą dobrze znam, ale we mnie jest jakiś lęk... Znowu pojawia się ukłucie zazdrości, znowu zastanawiam się, czy to dobry pomysł dac mu tyle wolności, co niby potrzebuje i też pojawia się dziwny lęk, czy nie chodzi o nią... A przecież tyle razy oskarżyam go bezpodstawnie.... jak sobie z ty,m radzic? Która droga jest tą właściwą?
Mam pełną dowolnośc w wychodzeniu gdzie chcę i z kim chcę.... Ale nie korzystam tak często jak on. Kiedyś nawet gdy byłam na babskiej imprezie, przyjechał po mnie o 3, rano zrobił mi śniadanie... Wogóle nie ma pretensji o moje wyjścia... A ja jednak nie przepadam za tymi jego. Ech....
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-09, 21:13
MonikaMaria3 napisał/a:
Znowu pojawia się ukłucie zazdrości, znowu zastanawiam się, czy to dobry pomysł dac mu tyle wolności, co niby potrzebuje i też pojawia się dziwny lęk, czy nie chodzi o nią... A przecież tyle razy oskarżyam go bezpodstawnie.... jak sobie z ty,m radzic? Która droga jest tą właściwą?
Monia, czy przeczytałaś kiedykolwiek 1 Kor 13 tak?
Monia cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Monia nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
.....
i tak dalej
Bierz z tego, co Pan daje, najlepsze dla Ciebie - to dobry drogowskaz
Umiesz to
Daleko już zaszłaś
Trzymaj się, dzielna kobieto!
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-09, 21:27
GosiaH napisał/a:
Monia, czy przeczytałaś kiedykolwiek 1 Kor 13 tak?
Gosieńko nigdy tak nie czytałam... Choc wiele razy wczytywałam się w sens tych słów i rozważałam wers po wersie, ale nigdy tak, jak Ty pokazujesz...
Dziś będę czytała tak. Wiele, wiele razy. Chciałąbym by słowa Hymnu wyryły się w moim sercu i sprawiły, że będę potrafiła właśnie tak kochac.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-25, 20:54
MonikaMaria3 napisał/a:
Dziś rano dostałam smsa;' Kochana żono, czy w ramach jutrzejszego Dnia kobiet mogę iśc z mom przyjacielem na piwo?"
długo nie pisałam w tym temacie,bo tak wiele rzeczy sie stalo...
cały czas ta sama kobieta, jeszcze z poprzedniej pracy...
Mój mąz nie był tego dnia z kumplem. Był sam w pubie... Koleżanka z pracy widziała.
Inna koleżanka widziała go wracającego z dzielnicy,w której "przyjaciółka" mieszka w czasie gdy niby był w pracy w Gliwicach, w której nie pracuje, jak się zarzekał z "przyjaciółką", a jak wszystko na jaw wyszło, to dowiedziałam się,że ona w tej drugiej pracy jest jego kierowniczką. 15 marca miał miec nockę w pracy.... nagła zamiana... potem przypadkiem córka jego kolegi wykapowała,że był wtedy na koncercie z przyjaciółką i jej mężem...
Pracuje 2 miesiące w drugiej pracy, dostał grosze wypłaty i tak kłamstwo goniło kłamstwo, a każde kłamstwo przypadkiem wychodziło na jaw...
efekt? JESTEM CHWILOWO U RODZICÓW,bo idąc za radą księdza, który radził mi natychmiast się wyprowadzic po jednej z awantur, bardzo ostrej,po prostu wzięłam córkę, ciuchy i odeszłam... Co będzie, nie wiem, ale wiem,że dzieki terapii nie wracam na razie do męża,niech nauczy się mówic prawdę i szanowac i kochac zonę. I wiecie co? uspokoiłam się. Co ma byc to będzie,ale ja już krzywdzic się wyzwiskami i kłamstwami nie pozwolę
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-25, 21:14
Moniko polecam ci bardzo przeczytanie dwóch pozycji, które odmieniły moje spojrzenie na małżeństwo i na moją rolę w nim: Kobieta kapłaństwo serca oraz 5 języków miłości. Po przeczytaniu tych książek, wiele rzeczy zrozumiałam przede wszystkim to: czego ja potrzebuję żebym czuła się kochana i czego potrzebuje mój mąż żeby czuł się kochany i dlaczego nie docenialiśmy siebie nawzajem? powodzenia
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-26, 20:48
Widzisz Aniu, na razie nie jestem w stanie. Ja walczyłam wiele, wiele lat. Pewnie strasznie nieudolnie. Ale po okresach dobrych były złe, a odkąd mąz zmienił po raz nty pracę,jest tragicznie. Dom to ruina, ja jestem ruina,a na łbie Komunia córki, którą mąz ma w nosie...
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 09:30
MonikaMaria3 napisał/a:
Co ma byc to będzie,ale ja już krzywdzic się wyzwiskami i kłamstwami nie pozwolę
No i słusznie.
Ale kto Monisiu będzie płacił za mieszkanie w którym pozostanie mąż, podczas gdy Ty będziesz z rodzicami zamieszkiwać i jak sądzę komfortu sobie nie poprawisz, chyba że rodzice ogromną chatą dysponują.
Jeśli nie będzie żadnych konsekwencji w postaci konieczności ponoszenia kosztów za użytkowanie mieszkania przez męża, to Twoja wyprowadzka będzie tylko NIC nie znaczącym fochem, który na mężu nawet najmniejszego wrażenia nie zrobi.
Może być tak, że mąż swoje pieniądze przeznaczy tylko na swoje życie, tudzież rozrywki a reszta będzie "leżała odłogiem".... Tobie natomiast pozostaną do uregulowania opłaty za mieszkanie w którym nie mieszkasz.
Tak więc by ten Twój manewr mógł spełnić jakieś zadanie należałoby przedsięwziąć jakieś kroki by mężowi nie stwarzać komfortu pozostawania w tym bezproblemowym, niefrasobliwym i nieodpowiedzialnym stanie.
Czy uregulowałaś sprawę alimentów oraz opłat za mieszkanie?
I jak była/ jest reakcja męża?
Ostatnio zmieniony przez 2015-04-27, 09:33, w całości zmieniany 2 razy
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 09:31
Ania65 napisał/a:
5 języków miłości
znam. super pozycja
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 09:49
Monika, w końcu zaczęłaś działaś i przestałaś sama siebie oszukiwać.
Możesz oczywiście przeczytać kolejną książke...55 języków miłości, czytanie nie szkodzi, ale
liczą się czyny !
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 09:59
kenya napisał/a:
Tak więc by ten Twój manewr mógł spełnić jakieś zadanie należałoby przedsięwziąć jakieś kroki by mężowi nie stwarzać komfortu pozostawania w tym bezproblemowym, niefrasobliwym i nieodpowiedzialnym stanie.
Czy uregulowałaś sprawę alimentów oraz opłat za mieszkanie?
I jak była/ jest reakcja męża?
Tam zostawiłam brudne, zaniedbane mieszkanie, w którym tylko ja remontowałami robiłam wszystko. Pokój z kuchnią.
U rodziców mamy 4 pokoje, działke, podwórko,pełną lodówkę,bo tam gdy nie skombinowałam,to nie było i przede wszystkim spokój.
Pozew o alimenty już jest. Sprawę mieszkania reguluję. Mam dosc, a mężowi nagle się przypomniało,że córka ma dom na tamtym mieszkaniu i on chce, ba wręcz żąda by ona tam wróciła, ale beze mnie.....Ciekawe jaki ten dom.Przez lata niewiele go obchodziła, ostatnio zaczął się poprawiac, ale to na zasadzie kupię batonik, dam pograc na telefonie, zrobię herbatę i zaprowadzę do szkoły i na tym rola taty się kończy.
Byłam na mieszkaniu po rzeczy,syf,brud,kiłai mogiła. Pełny kosz, pusta lodówka, porozwalane ciuchy, nawet podłoga po rozwalonym kwiatku nieruszona i ziemia na biurku dziecka, a zabawki walniete na lóżko. I mój mąz stwierdził, że tomój burdel, i ja mam go posprzątac.... A zqapomniało mu się,że gdy ja byłam w pracy,onmiał wolnei od ubiegłego czwartku nogą nie kopnął, tylko leżał,oglądał tv i pisał z przyjaciółeczką,o co była awantura. na drugi dzień się wyprowadziłam,aq on zamiast mnie do siebie jakoś przyciągnąc,to jeszcze mi się odgrażał,mimotego, że powiedziałam; wrócimy jak się zmienisz, ogarniesz dom,awantury się skończą i będziesz dla nas miły....A on stwierdził, że mam się pier......,bo on nie jest złym ojcem, ani człowiekiem, ale już nie dla mnie.
Eva [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 12:46
Monia "zazdroszczę" Ci wolnej przestrzeni u rodziców, od kłótni, spięć, jasnego postawienia sprawy...
Mi mąż oznajmił że jedzie do miasta obok na spotkanie integracyjne na 2 dni i nie opłaca mu się wracać na noc...jeszcze się pytał co ma zrobić, a poźniej oznajmia że mu się nie kalkuluje i że będzie nocować tam...po co ta rozmowa...
ja powiedziałam że interesuje mnie żeby wracał dla dzieci...że ja potrzebuję odechnąć też, nie jedzie w Polskę przecież...
Najpierw mu powiedziałam że zależy co tam będą robić w czasie wolnym...
Wiem, wszyscy mi mówią naookoło....
że wyglądam jak samotna matka , cały czas sama z dziećmi...
Jestem zmęczona...
Staram się dbać o siebie mimo depresji, widzę że mężczźyni obracają za mną głowę..a w domu dla własnego męża jestem k***ą ...
Jestem wt akim miejscu że nie jestem w stanie wyprodukować miłego tonu głosu.
On po swoich akcjach nigdy nie przeprasza i oczekuje ze będę się do niego mile i czule zwracać?
Próbowałam, nie daje rady, ustalam z nim tylko techniczne i logistyczne sprawy...
Cieszę się że udało mi się ostatnio wyjść z dziećmi do Kościoła.
To mój piorytret, tylko żeby dzieci były zdrowe...
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-01, 16:16
Karuzela uczuc. Wczoraj rozmawialiśmy z męzem o powrocie...Stwierdził,że z rodziny robię patologię, że tak dużo gadam i ciągle pretensje, że on ma dośc itp. Ale zmienic się nie chce. Ja mam wracac, byc dobrą żoną, a on dalej będzie pod wpływem pani K. Pieniędzy żadnych nie ma. Pracował 2 miesiące w restauracji z tamtą panią i przyniósł mi 200 zł 10 kwietnia, choc zarzekał się, że tak dobrze będzie zarabiał... 400 zł dał mi z drugiej pracy 1 go kwietnia... I tak miałam ciągnąc i jak pytałam się o wypłatę, to awantury. Myslę,że kłamał mnie i jeżdził remontował tą restaurację za friko, byleby byc z tamtą. Mąz pracuje 7 dni w tygodniu, dostałam od niego 600 zł, z czego 200 wziął na paliwo....I powiedzcie mi, dlaczego ja kretynka wogóle myslę o powrocie. I mam się z nim pojednac po tym co nam zrobił? A przecież wcale o mnie nie zabiega, nawet dziecko ma w nosie. Za tydzień Komunia, rodzice remontują w domu, działkę sprzątają, podwórko... A na naszym mieszkaniu byłam wczoraj. Chce bysmy wróciły. Ale bałaganu od tygodnia nogą nie kopnął.
Weźcie mnie w łeb walnijcie.Do czego ja chcę wrócic?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-05-01, 18:08
MonikaMaria3 napisał/a:
Weźcie mnie w łeb walnijcie.
A zaraz potem pokażą mnie w telewizji, że kobietę biję. Przecież konwencja przemocowa już weszła w życie. Nie ma mowy. Myślę jednak (tak już trochę na poważniej), że sama musisz postawić pewne granice. I to zarówno sobie jak i swojemu mężowi. Dla mnie to jakaś paranoja. 600 zł przez miesiąc (czy dwa, nie zrozumiałem tego dobrze) za dwa etaty? Za to przecież wyżyć nie daje się. I jeszcze oddałaś mu 200 zł na paliwo.
Rozumiem miłość, małżeństwo, ale żyć jakoś trzeba. Twoi rodzice sprzątają, a u Was w domu bałagan. Jak wrócisz posprzątać, to nie licz, że w przyszłości kiedykolwiek zrobi to Twój mąż. Po co on miałby robić, jak Ty kiedyś wrócisz i wszystko ogarniesz. Nie każdy musi zarabiać zaraz miliony, ale zarabiać rozsądne kwoty na utrzymanie powinien. Po drugie porządek. Po trzecie zero "konkurencji" w małżeństwie dla Ciebie. Dla mnie jest to minimum, co ja bym zrobił na Twoim miejscu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.