Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Bezradność i ślepa uliczka
Autor Wiadomość
aksamitka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-21, 12:14   

ku pokrzepieniu http://www.deon.pl/religi...uciszy-lek.html
 
     
magda422
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-21, 13:21   

[quote="aksamitka"]ku pokrzepieniu http://www.deon.pl/religi...ek.html[/quote]

Pokrzepilo. Dziekuje :-)
 
     
Maestro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-21, 13:27   

grzegorz_ napisał/a:
Maestro napisał/a:
Czuje się w potężnej depresji, nie mogę odpowiadać za swoje czyny, nie moge jeść, nie mogę spać, ani skupić się na mojej pracy...jest źle.


Jest źle ale będzie lepiej !
W końcu to co się stało nie było chyba dla Ciebie jakimś wielkim zaskoczeniem.
Napisałeś że przed Twoją zdradą się ciągle kłóciliście a potem to już żyłeś w innym związku (nawet jeśli mieszkałeś z żoną). Zatem decyzja żony nie wyrwała Cie z jakiegoś sielankowego małżeństwa tylko patrząc obiektywnie można się było jej spodziewać.


Grzegorz, zgadza się, na początku się z tym liczyłem, ba, nawet tego chciałem. Jednak myślę, że byłem zaślepiony na to co sie dzieje i jakie krzywdy jej wyrządzam. Poniekąd chyba też byłem zauroczony, zatem moje racjonalne myślenie poszło w odstawke. tutaj chyba dopiero zadziałała terapia szokowa. byłem małym próżnym człowieczkiem - poniekąd zachowanie mojej zony jest racjonalne i było do przewidzenia, nie jestes pierwszą osobą która mi to mówi. Sęk w tym, iż dostrzegłem to wszystko w bardzo krótkim czasie, przejrzałem na oczy i zdalem sobie sprawe ze szkód które jej wyrządziłem. Co wiecej zdałem sobie sprawe z tego, jak ważną i odpowiedzialną sprawą jest instytucja małżeństwa. Chęć naprawienia szkód jest tak wielka jak nigdy, tak samo jak zapas pozytywnych uczuć do mojej żony, a koszty przestały się liczyć...
Płacze jednak po niej codziennie i czuje się jakby mi umarła.
 
     
SAP123
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-21, 22:21   

kenya napisał/a:



- Bo chciała pomocy, bo WTEDY wierzyła że zmiany są możliwe, teraz być może tą wiarę straciła bezpowrotnie.

No szybko się zmęczyła



- A może to nie gierki, tylko obwieszczenie KOŃCA GRY w której żona Maestro JUŻ nie chce brać udziału?
Wszak rozgrywającym był Maestro, nie jego żona. Moze ona nie lubi tej gry? ;-)

To kolejny raz napiszę teraz drukowanymi

PO CO ZATEM TRAFIŁA NA FORUM BY RATOWĆ ZWIĄZEK???

Kenya nijak się nie zrozumiemy :-/

bo jak jestem w stanie zrozumieć postepowanie wskazujące na:
STOP kombinacji...STOP oszukiwaniu ..STOP ...takiemu traktowaniu mnie

To nie rozumiem zupełnie wcześniejszych działań jakie miały właśnie doprowadzić do tego co teraz zachodzi w Maestro

a potem przeciwstawny skręt na nodze i słowa "pa"

Jest w tym sens???


Sap-ciu, zbyt osobiście podchodzisz do tego tematu...zatem rozumiesz chyba, że nie wykrzesasz z siebie żadnego obiektywizmu.


Wręcz odwrotnie posiadam wiele obiektywizmu jak i pojmuje to empatią.
Rozumiem Maestro i rozumiem jakieś uczucia jego żony.

I dlatego wciąż nie jestem w stanie pojąć właśnie takich działań.

Przeprowadzam proces jako zona do naprawy związku ,do tego by mąż zrozumiał co czyni zle,jak mnie rani i jak winien wyglądać poprawny związek.
Podejmuje wstępne działania ,decyduje się na krok-i kiedy on załapie i jest na dobrej drodze-mnie przechodzi wsio i mam to gdzieś.

Jest w tym sens??
jak dla mnie niestety nie ,dodam więcej jest to typowe emocjonalne działanie.

Co do mnie??
Już dawno przestałem tego typu myślenie rozliczać u siebie-choć przyznam że wiele wyczekałem na to aż może łaskawie pewnego dnia moja ślubna spojrzy na to
1.sprawiedliwie
2,szerzej

ale niestety zjadłem się -aż w końcu uznałem TO BEZ SENSU.
I skoro zona zaczęła zamiatać nasz związek-uznałem właśnie obiektywnie że ja zamiotę go do końca
skoro tak chce-to tak ma być.

To u mnie ale ja wciąż patrzę szerzej i uważam że inni nie musza wdepnąć w taka głupotę jak ja i żona.
I w tym przypadku mam na myśli Maestro i jego związek.

Po co niszczyć coś co da się naprawić i uratować-w imię czego

KOBIECEJ DUMY???
 
     
Maestro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-21, 22:40   

Ciezko okreslic czy to kobieca duma, czy po prostu ona juz miała dość i jej się ulało. Stwierdziła, że miarka się przebrała, a ona nie bedzie sie już dłużej poniżac. Choć te "poniżanie się" czyt. ratowanie małżeństwa przyniosło pożądany rezultat, gdyż odzyskałem wiare w związek, we wspólne życie i przejrzałem na oczy - choć to co zobaczyłem nie koniecznie mi się spodobało, bo było za późno. Ma podane na tacy, rezultat swojej walki i nawet wiecej, bo odbudowa wymaga bardzo dużo wysiłku, siły, woli, trudu...który jestem w stanie ponieść. Bo kocham, bo serce nie sługa...rozum mówi odpuść, a nadzieja i serce mówi - walcz! Moja wewnętrzna niespójność jest nie do zniesienia.
Z doświadczenia wiem, iż mnie też się jakiś czas temu "ulało" i miarka się przbrała - od tego wszystko właśnie się zaczeło, ale wiem też, że to przemija i można ponownie kochać swoją małżonkę jak dzień po ślubie. Sam tego doświadczam, myślę że to sprawa Boża, gdyż w niesakramentalnym związku, po prostu by to umarło. Może to naiwne, bo sprawy zaszły już bardzo daleko. Ona nie ma nadziei, nawet nie chce spróbowawć - to właśnie boli najbardziej. Choć deklarowała, że rodzina jest dla niej najważniejsza i bedzie walczyła o to jak lwica. a teraz? pustka, której nie da się zastąpić.
 
     
SAP123
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-21, 22:40   

grzegorz_ napisał/a:
Zatem decyzja żony nie wyrwała Cie z jakiegoś sielankowego małżeństwa tylko patrząc obiektywnie można się było jej spodziewać.

Grzesiek teoretycznie tak-praktycznie nie.
A teraz napisze dlaczego...
Gdyby zona Maestro od razu i pierwszy raz postawiła stanowcze -do zobaczenia ,koniec ,nic nie chce mieć dalej z tobą wspólnego .
Nie potrafię tego zrozumieć, przebaczyć, gryzie się to we mnie
jednym słowem KONIEC .

Dała jednak szansę -fakt!! Maestro poległ
bo znowu nawałka , i znów błędy.
Ale czasem trzeba zrozumieć że zaczęty cykl ma szanse wypalić z opóźnieniem, co zasiane może wykiełkować z czasem.
Zatem raz powiedzianemu "daję szanse" trzeba być konsekwentnym.
Dla mnie prywatnie wypaliła się zanim tak naprawdę zapaliła się

i tyle
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 00:23   

SAP

Nie wiem dlaczego Ci tak trudno zrozumieć kilka dość oczywistych prawd :
- Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę (znam taką) i są takie które wybaczą 99 razy bo boją się zostać same
Czy jak ktoś wybaczy 99 razy to jest lepszym człowiekiem i katolikiem od tego, który wybaczył tylko raz a za drugim razem już nie?
- miłość małżeńska może ale nie musi trwać wiecznie. Mało powiedziane, może się przerodzić w niechęć, albo nawet nienawiść. Może tutaj na forum trudno to zrozumieć, ale kościół jako instytucja to rozumie i dopuszcza przecież w wyjątkowych okolicznościach dla takich ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć instytucję separacji.
- do miłości nikogo nie można zmusić. Samemu też nie można się zmusić. Nawet powtarzanie sobie 100X dziennie "kocham go" nie sprawi, że pojawi się miłość.
Można się zmusić do "postawy miłości" czyli dbasz o kogoś, jesteś dla niego miły, porozmawiasz...i tyle, albo aż tyle.
Liczenie na to, że ktoś pójdzie do łóżka i bedzie czuły w rewanżu za "postawę miłości", albo ze względów religijnych....cóż życzę powodzenia.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 06:41   

SAP, a tę modlitwę znasz:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić.... :-> ?

Grzegorz, tak po ludzku masz rację. Ale dowcip cały polega na tym, że jest jeszcze Bóg który uzupełnia nasze braki. I to co po ludzku nierealne - staje się raptem możliwe. Doświadczam tego.
 
     
SAP123
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 08:49   

Nirwanna napisał/a:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić

Nirwano niestety nie jestem już na etapie modlitw,,,

Ale po ludzku już dawno wiem że pewnej sprawy nie da się zmienić -ale inną można .
Zatem po ludzku zmieniam ta sprawę - mimo że totalna rewolucja i gryzie się z modlitwami.
Ale to ja !!! i dla mnie wciąż szkoda by inni doszli tylko do takiej drogi jak ja.
grzegorz_ napisał/a:
Nie wiem dlaczego Ci tak trudno zrozumieć kilka dość oczywistych prawd :

- Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę (znam taką) i są takie które wybaczą 99 razy bo boją się zostać same

Czy jak ktoś wybaczy 99 razy to jest lepszym człowiekiem i katolikiem od tego, który wybaczył tylko raz a za drugim razem już nie?

- miłość małżeńska może ale nie musi trwać wiecznie. Mało powiedziane, może się przerodzić w niechęć, albo nawet nienawiść. Może tutaj na forum trudno to zrozumieć, ale kościół jako instytucja to rozumie i dopuszcza przecież w wyjątkowych okolicznościach dla takich ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć instytucję separacji.

Grzegorz sorry wydaje mi się że jednak ty błądzisz, wciąż zamknięty w jakimś kręgu, i wciąż nie kapuje czemu tam się zamykasz??

Piszesz o miarach cierpliwości tak??
Na cierpliwośc mamy sami wpływ zatem nie ma tu wirusa ,ani infekcji jaka nas atakuje nasz organizm i zaczyna się potworna choroba.

Przecież sam powyżej napisałem-rozumiem że dla kobiety zdrada jest ciężkim doświadczeniem.
Sam tez napisałem że jest grupa kobiet jaka od razu mówi STOP i jest to uczciwe podejście bo od razu deklarują swą postawę.
Ale Grzechu :
skoro podejmuje się wyzwanie,skoro szuka się rozwiązania,skoro idzie się w strone naprawy-to trzeba być konsekwentnym w swoich postanowieniach-bo życie to nie łaką na wiosne i zapach kwiatków-tylko czasem daje i krowimi plackami.

Czy nie rozumiesz tego??

podejmuje wyzwanie i trafiam na problem przy pierwszej próbie, i co odeszły mi już chęci i siły??
Brak spójności decyzji i działania w takiej postawie.

I chyba miedzy wierszami Maestro wciąż pisze -
włączyło się typowe kobiece urażenie-na tym urażeniu rozwija się reszta przyszłości.

Dużo na ten temat mogę pisać-czemu???
Bo takie urażenie kobiece całymi latami chciałem odblokować.
A kiedy wkładałem starania w odblokowania-to blokowało się coraz bardziej.
Taki wzór kobiety słyszałem od lat, widziałem od lat-i zawsze było możliwe do usłyszenia TYLKO URAŻENIE.

zatem wobec mojej prywaty:
decyzja we mnie stanęła murem-a niech sobie już na zawsze pozostanie to
urażenie.

Co do separacji???

Wiesz że dzwoni tylko nie wiesz w jakim kościele. :lol:

Kościół dopuszcza separacje i owszem -ale w trakcie separacji małżonkowie maja iść do celu:

naprawy związku, naprawy relacji,przebaczenia i miłości-warunkiem jest tu że dwoje wyciągnie z tego co było wnioski i dokona początku zmian w sobie.
Zatem pisząc o separacji myślisz chyba o tej świeckiej (poprzez sąd).
Bo ta daje prawie to samo co rozwód-prawie bo bez możliwości zawarcia ponownego związku.
I dla kogoś kto nie chce zawierać nowego związku-a chce życ i czuc się jak rozwodnik-wystarczy

grzegorz_ napisał/a:
Liczenie na to, że ktoś pójdzie do łóżka i bedzie czuły w rewanżu za "postawę miłości", albo ze względów religijnych....cóż życzę powodzenia.


Gdybym myślał tak prymitywnym systemem miary-to był by ze mnie nędzny człowiek.

Czy łóżko i zaciąganie do niego to najważniejsza sprawa w relacjach???

Gdybym widział tylko łózko Grzechu-to wybranek do tego łóżka znalazło by się na trasie kilka.

Ale ja relacje widziałem głębiej i szerzej...

Piszesz Grzechu do miłości nie da się zmusić...i owszem masz rację
Bo świadomość co to miłość i powaga tego winna być w każdym z nas.

no ale...

Odpowiem ci tak jak odpowiedziałem teściowej:

Mamo ja twojej córki nie zmuszałem do miłości, zdeklarowała mi ja sama z własnego wyboru
a teraz chyba zwyczajnie zapomniała
co to miłość.
Szkoda tylko że na trasie w imię własnego zdeptało się małżeństwo, zdeptało rozdinę i zdeptało wiarę.
No ale nie mogło przeca być inaczej-bo jak tu spojrzeć w kościele na krzyż i mówić -no nie potrafię .

a zresztą..

na koniec :jest takie stare powiedzenie

kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera...
i myślę wiele w tym prawdy.

I aby zakończyć dysputę w temacie Maestro bo mało czasu do 26.01 zostało :lol:

napisze tak:

Nikt tu nie usprawiedliwia postawy Maestro co zrobił, czym doprowadził do-ma tego sam świadomość.
Ale nie usprawiedliwiajmy tez postawy żony-bo nie jest wszak chwalebna
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 10:01   

grzegorz_ napisał/a:
- Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę


tylko za jedną ?!- skandal ! … wybacz mój sarkazm , ale rozwaliłeś mnie na kawałki tym zdaniem …

grzegorz_ napisał/a:
Czy jak ktoś wybaczy 99 razy to jest lepszym człowiekiem i katolikiem od tego, który wybaczył tylko raz a za drugim razem już nie?


Nie jest , ale świadomość zdradzającego,że dobry katolik ( czyli żona/mąż) wybacza 99 razy otwiera mu bramy do dalszego grzechu … wydaje mi się ,że pomieszałeś wybaczenie ze zgodą , przyzwoleniem na takie działanie …


grzegorz_ napisał/a:
- miłość małżeńska może ale nie musi trwać wiecznie. Mało powiedziane, może się przerodzić w niechęć, albo nawet nienawiść. Może tutaj na forum trudno to zrozumieć, ale kościół jako instytucja to rozumie i dopuszcza przecież w wyjątkowych okolicznościach dla takich ludzi, którzy nie potrafią ze sobą żyć instytucję separacji.


a zastanawiałeś się z czego to wynika, jaki jest początek takich postaw ? … nie ujmujemy tu skrajnych przypadków choroby psychicznej oraz innych nałogów… Wydaje mi się ,że sami odpowiadamy za to, że dokładamy cegiełki stawiając mur między żoną/mężem … Małżeństwo to nie tylko ceremonia w kościele i wesele … to od pierwszego dnia ciężka praca nad utrzymaniem dobrego związku, nad uznaniem potrzeb współmałżonka, pomoc mu, wsparcie , ale i dbanie o siebie … to pielęgnowanie zasad, dobrych relacji, tradycji obu rodzin.. itd…itd… gdy każdy popatrzy na swoje życie małżeńskie czy naprawdę odnajdzie w swoim postępowaniu takie pozytywne działania? … działania , które powinny być na 1 miejscu, a nie za pracą, dorabianiem się, naszymi chciejstwami, wygórowanymi oczekiwaniami itd…
I my się później dziwimy ,że dopadł nas kryzys …

grzegorz_ napisał/a:
- do miłości nikogo nie można zmusić. Samemu też nie można się zmusić. Nawet powtarzanie sobie 100X dziennie "kocham go" nie sprawi, że pojawi się miłość.
Można się zmusić do "postawy miłości" czyli dbasz o kogoś, jesteś dla niego miły, porozmawiasz...i tyle, albo aż tyle.


oczywiście,że nie … ale podpierając się powyższym moim wpisem zapytam - dlaczego miłość się skończyła ? … dlaczego czujemy nienawiść? … dlaczego zobojętnienie, niechęć, odrazę, oziębłość ???
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 18:12   

Maestro napisał/a:

Z doświadczenia wiem, iż mnie też się jakiś czas temu "ulało" i miarka się przbrała - od tego wszystko właśnie się zaczeło, ale wiem też, że to przemija i można ponownie kochać swoją małżonkę jak dzień po ślubie. Sam tego doświadczam, myślę że to sprawa Boża, gdyż w niesakramentalnym związku, po prostu by to umarło.


Dobrze to napisaleś i to są bardzo ważne słowa.

Jednak Twoja żona mogła w to zwątpić. Mogła w to nigdy nie wierzyć, a może straciła tę wiarę. A może boryka się z wątpliwościami czy można ponownie w te słowa uwierzyć.
To, że tego doświadczasz może być dla niej świadectwem.
Nie wiem czy tak będzie, nikt tego nie wie. Ale takiej możliwości nie można wykluczyć.

Cytat:
Sam tego doświadczam
- a ona być może nie. Jeszcze nie?

Przypomnij sobie jak sam działałeś i myślałeś, zanim zacząłeś tego doświadczać.
 
     
Maestro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-27, 17:25   

Drodzy,

Postanowilem na chwile sie odciac i wyjechac na kilka dni, gdzies gdzie jest slonce i jest nieco cieplej. Myslalem, ze to pozwoli mi na chwile zapomniec o dreczacych mnie sprawach i podładować nieco baterię. Niestety - fiasko. Caly czas w mojej glowie przychodza mysli o mojej żonie. Przypominają mi się różne sytuacje o tym, jak ona by sie zachowala, co by zrobila, jak bardzo cieszylaby sie z tego, ze gdzies jestesmy razem. Nie umiem przestac o niej myslec. Probowalem otumanić sie alkoholem, ale to tez juz przestalo przynosic rezultaty...wrecz bym powiedzial ze jest jeszcze gorzej. Nie mogę już spać, nie mogę myśleć, jak juz przyjdzie sen, to sni mi się moja żona u boku innego mężczyzny, a ja budze się zlany potem. Modle sie i tesknie za nią...byłbym gotow oddać wszystko aby spedzic z nią wieczór w naszym dawnym stylu. Trudno mi zostac z tym problemem samemu, łzy same cisną się na oczy. Nie umiem funkcjonowac i mam wrazenie ze trace kontakt z rzeczywistoscia. Nie wiem, jak mam o nią walczyć. Nie wiem co mogę zrobić? Gdzie szukać pomocy?
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-27, 19:40   

Maestro napisał/a:
Nie wiem, jak mam o nią walczyć. Nie wiem co mogę zrobić? Gdzie szukać pomocy?


Maestro, nie wiem jak do Ciebie przemówić, ale widzę że jedziesz już na rezerwie.

Moim zdaniem potrzebujesz grupy, jej energii, jej wsparcia, dobrego słowa przekładającego się na konkretne rady.
Weź swoje ciało i przyprowadź je na jedno z Sycharowskich spotkań- to moja rada.

Napisz skąd jesteś i zapytaj kogo trzeba kiedy możesz przyjść...poczujesz się lepiej - tak myślę.

To na początek ale od czegoś trzeba zacząć.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-27, 21:06   

grzegorz_ napisał/a:
Każdy ma inną miarę cierpliwości. Są kobiety, które potrafią wywalić faceta nawet za jednokrotną zdradę (znam taką) i są takie które wybaczą 99 razy bo boją się zostać same

Ja mam taką koleżankę, bardzo fajną babkę, która za to, że RAZ mąz po piwku z kolegami, co wypił nazwał ją szmatą(fakt nie pochwalam tego i nie zrozumcie, że akceptuję wyzwiska), to od razu wylądował z ciuchami w garażu i codziennie z bukietem kwiatów stał jak pies pod drzwiami, a ona długo go nie wpuszczała. Paradoks, on górnik 2 metry, ona drobniutka 1,5 w kapeluszu ;-) A byli małżeństwem bardzo zgodnym przez 30 lat i dalej są bardzo szczęśliwi. I na dłuzszą metę podziwiam jej postawę. Bo jeżeli ktoś zrobił coś złego, to jeśli mu się nie postawi ostrych granic, powtórzy to znowu. Dlatego maestro wyjazd jak najbardziej, ale też i poczekaj cierpliwie. Tak długo krzywdziłeś swoją kobietę, czas ponieśc konsekwencje. Mysle, że jej było dużo ciężej, gdy ją zdradzałeś, bo my kobiety przeżywamy wiele rzeczy mocniej. Nic na siłę. Uspokój się, nie pij bo to głupie i powoli, małymi krokami odzyskasz żonę. Ale takie kroki pchełkowe, pamietaj bo jak walniesz słoniowy, to po ptokach ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8