Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys wieku średniego i kryzys małżeński
Autor Wiadomość
aleksandra1112
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 17:39   kryzys wieku średniego i kryzys małżeński

Witajcie.
Jestem tu nowa, poczytałam sobie kilka Waszych wątków, mam również problem ze swoim małżeństwem. Piszę bo może będzie mi lżej, może Wasze rady pomogą w trudnej sytuacji.
W kwietniu bieżącego roku upłynie 20 lat, jak jesteśmy małżeństwem. Od kilku jednak miesięcy nie dzieje się u nas dobrze. Mamy dwójkę starszych dzieci: 18 i 14 lat i małego 1,5 rocznego. Być może zbytnio skupiłam się na Maluchu i nie zauważyłam, że dzieje się coś złego. A teraz zastanawiam się czy nie jest już za późno. Oddaliliśmy się od siebie i jak teraz analizuję wszystko, to żyjemy obok siebie. Brak między nami rozmowy, gestów, miłości. Jesteśmy lokatorami w jednym domu, każdy robi swoje, mijamy się i jest mi z tym bardzo ciężko.
Byliśmy już u psychologa, ale mój mąż nie widzi żadnego problemu, twierdzi, ze on zawsze był skryty i zawsze było tak jak teraz. A mi brakuje bliskości i czułości, nie wiem być może kiedyś to ja zabiegałam o wszystko i kochałam za nas dwoje. Jak zaszłam w ciążę z najmłodszym dzieckiem skupiłam się na Maleństwie i praktycznie do 8 miesiąca tylko na nim skupiałam swoją uwagę.
Nie mam pojęcia jak odnowić nasze małżeńskie relacje, jak obudzić miłość, którą gdzieś zagubiliśmy. Modlę się o naszą rodzinę i nasze małżeństwo, ale jak widzę to tylko mi zależy na tym, aby coś się zmieniło.
Czy mieliście podobne doświadczenia?
Co radzicie w mojej sytuacji
Pozdrawiam
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 20:38   

Aleksandro

Jeżeli dobrze zrozumiałem, to Ty się źle czujesz w małżeństwie. Brak Ci pewnych oznak miłości ze strony męża. Nawet nie wiesz, w jak dobrej jesteś sytuacji. Jedyne, czego Ci potrzeba, to nauczyć męża właściwego oznajmiania Ci swojej miłości. Z tego co zrozumiałem, to Twojemu mężowi dobrze w tym małżeństwie. Nie szuka czegoś innego.
Na wątku Pcheelki podałem wczoraj kilka książek, które i Tobie polecam. Jako kobieta musisz teraz tak pokierować swoim mężem, żeby zaczął się zmieniać, ale żeby myślał, że to on chce się zmienić. Jesteś chwilowo na drodze pod górkę, ale jak na nią wjedziesz, będzie z niej piękny widok.

Jeżeli trochę się postarasz, widzę również taką piękną perspektywę i przed Twoim małżeństwem.

Powodzenia
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 21:32   

gorzej jeżeli mąż w czasie "ucieczki" żony w niemowlaka nie "uciekł" w ramiona pocieszycielki
może stąd oziębłość i brak gestów miłości??
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-22, 22:40   

Sytuacja klasyczna. Dziecko zajmuje miejsce faceta w łóżku (dosłownie, albo w przenośni) i problem gotowy.
A tak nawiasem
Zastanawiam się dlaczego katolickie forum małżeńskie kastruje ludzi?
Padają pytania, a jak tam z wiarą? chodzicie do kościoła? modlicie się razem, a nikt nie zapyta
"sypiacie ze sobą"? "maż nie jest sfrustrowany brakiem seksu?" itd
Jesteśmy dorośli i nie ma się co czarować, TO też bywa przyczyną kryzysów. TO może oddalać ludzi albo ich zbliżać. Jesteśmy ludzmi z krwi i kości a nie aniołami.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 00:29   

Grzegorz
masz rację...brak seksu potrafi doprowadzic do ruiny małżeństwo
ile żon zapomniało o tej "dziedzinie" bo...bo tak
ilu mężów nie potrafiło sie z nimi w tej kwestii dogadać...

Aleksandra

Powiedz...czego tak naprawdę brak?
Przeczytałam kilka razy Twój post i nie do końca chyba rozumiem.
Mąż sie odsunął?
Czego Tobie brak, bo jemu chyba niczego...?
A może trzeba trochę go pouwodzić?
 
     
aleksandra1112
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 07:40   

Odniosę się do wszystkich poprzednich postów, ponieważ nie umiem jeszcze cytować.

Nie wiem czy mąż nie znalazł sobie pocieszycielki, zapytałam o to wprost, zaprzecza, ale pewności 100% nie mam. Prowadzi prywatną działalność, więc czasami wraca późno do domu i nie wiem czy w tym czasie załatwiał interesy czy coś innego ...:(

Brakuje mi zwykłych gestów miłości, czułości, zapewnienia, że nadal jestem dla niego ważna.

Chodziłam sama najpierw ze sobą do psychologa, myślałam, ze to coś ze mną się zmieniło. Pani psycholog utwierdziła mnie że nie oczekuję niczego zdrożnęgo, złego i że to czego mi brakuje jest podstawą w związku. Zachęciła, żeby powoli trochę wymuszać na mężu pewne okazywanie uczuć. Codziennie rano jak wychodzi do pracy staram się przytulać do niego życząc miłego dnia w pracy, już chyba się przyzwyczaił, ale nie dąży do tego sam, to zawsze inicjatywa, która wychodzi ode mnie.

Jak wcześniej pisałam próbuję sięgnąć pamięcią do czasów przed pojawieniem się Synka. Nie umiem powiedzieć, czy po prostu byłam na tyle pewna siebie, że wiedziałam, ze mnie kocha i nie potrzebowałam zapewnień? Nie wiem. Może kochałam przez te wszystkie lata za nas dwoje.

Odkąd pojawił się Synek coś jakby we mnie się zmieniło. Rozmawiam z mężem o tym co czuję, chociaż to trudne. Trudno mi prosić (ja to widzę w perspektywie desperackiego żebrania o uczucia). Mąż twierdzi, ze on zawsze był skryty i zawsze tak to wyglądało.

Być może, że w tym wszystkim pojawiły się jakieś znaki, które we mnie spowodowały strach, że mogę przestać być kochana. Po ciąży zostało mi dodatkowe 10 kg, więc sama czuję się mało atrakcyjna, staram się nad tym pracować, ale jest mi trudno. Oprócz Malucha mam na głowie praktycznie cały dom, a również pracuję zawodowo. Wszystko jest na mojej głowie. Poranna wyprawa do szkół, niani (mieszkami pod dużym miastem, dzieci uczęszczają do szkół w mieście, muszę je codziennie dowozić), potem praca, też dużo obowiązków, po pracy "zbieram" całą trójkę i pędzę do domu, żeby przygotować jakiś obiad. Po południem Maluch mnie odstępuje mnie na krok, pewnie stęskniony moją nieobecnością w czasie dnia, kiedy jestem w pracy.

A mąż żyje sobie swoim życiem, po południu nawet jak nie zostaje w firmie, to załatwia swoje sprawy: zakupy, fryzjer, dentysta - ja to muszę załatwić w godzinach pracy, bo nie miałabym z kim zostawić Synka, starsze dzieci buntują się, że to nie ich dziecko i nie będą go pilnować. Zresztą jak już przyjeżdżam po pracy do domu to już czuję się zmęczona.
Co do męża - właśnie wczoraj zaskoczył mnie informacją, ze zrobił sobie tatuaż!!!
Poczułam się jakby ktoś kopnął mnie w brzuch, natychmiastowy brak powietrza.
Dlaczego ze mną nie porozmawiał na ten temat??? On twierdzi, że dlatego, żebym się nie sprzeciwiała, ale ja się zastanawiam czy my w ogóle jeszcze jesteśmy małżeństwem??? Nie rozmawiamy ze sobą, jak coś ode mnie potrzebuje do firmy to dzwoni, poza tym żadnych innych gestów.

Jestem załamana, bo chciałabym jakoś uratować to małżeństwo, rodzinę.
I odnoszę wrażenie, ze tylko mi na tym zależy, jemu jest wygodnie tak jak jest i powiedział mi, że nie zamierza się zmieniać.

Zupełnie nie martwi mnie fakt, że sobie nie poradzę, bo tak na prawdę już i tak wszystko jest na mojej głowie, a i ekonomicznie jestem w stanie zabezpieczyć moją rodzinę sama. Ale kocham męża i na prawdę chciałabym uratować to małżeństwo.

Jak pisałam wcześniej, poszliśmy do psychologa, ale mąż nie współpracował zbytnio podczas tego spotkania. Stałe kwestie, taki jestem, nie zmienię się, zawsze tak było.

Chciałabym zmian, ale to jak uderzanie głową w mur.

Czy możecie polecić mi w tym wątku książki, które mogłabym poczytać, aby pomóc sobie w tym problemie?
Wstyd się przyznać, ale mam jeszcze małe problemy z ogarnięciem całego forum i dotarciem do sugerowanych wątków.

Z góry dziękuję za udzielone odpowiedzi, to dla mnie bardzo ważne, nie mam z kim porozmawiać na ten temat. Nie chcę uskarżać się mamie, zeby jej nie zamartwiać, przed koleżankami wstyd mi mówić o całej sytuacji, z zewnątrz wszystko wygląda jak zawsze. A ja się miotam sama ze sobą.
 
     
aleksandra1112
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 07:46   

I jeszcze odniosę się co do kwestii seksu.
Faktycznie po porodzie jest tak zawsze, że zapominamy o swojej fizycznej bliskości, ale u nas to mąż (45 lat) zaczął mieć z tym jakiś problem, więc nie dąży do zbliżeń.
A ja staram się nie naciskać, żeby go nie stresować

Zaraz usłyszę odpowiedzi, ze to na pewno oznaki zdrady, ale staram się tego tak nie postrzegać, bo jestem panikara, zaraz dorysowuję sobie sytuacje, których nie ma.
Więc staram się tego nie robić, żeby się nie nakręcać takimi myślami.
 
     
aleksandra1112
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 08:22   

znalazłam wątek Pcheelki, kupuję dzisiaj książki na allegro i mam nadzieję, że się czegoś z nich nauczę
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 08:40   

aleksandra1112 napisał/a:
znalazłam wątek Pcheelki, kupuję dzisiaj książki


Przesłuchaj sobie również polecane tam konferencje.
Z ksiązek polecam również Meżczyzni sa z Mmarsa, kobiety z Wenus, Marsjanie i Wenusjanki zawsze razem oraz Marsjanie i Wenusjanki tajemnica udanego związku.

aleksandra1112 napisał/a:
Chciałabym zmian, ale to jak uderzanie głową w mur.


J. Pulikowski mawia "Chcesz zmienic swoje malżeństwo, zmien siebie".
Jest to prawda, ktora najtrudniej jest nam usłyszec.
 
     
aleksandra1112
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 08:47   

Nie boję się zmieniać siebie, ale jeśli nie widzę żadnego odzewu z drugiej strony, albo wręcz upór żeby trwać w tym co zawsze, to mnie to martwi.

Po wizytach u psychologa staram się pracować również nad sobą.

Ale jest to trudne, bo zachowanie męża takie jak np. ta "niespodzianka" z tatuażem, wywołuje u mnie bunt, dlaczego ja się staram, również mieniać siebie, jeśli on zupełnie tego nie zauważa i nie chce pracować nad sobą.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 09:02   

aleksandra1112 napisał/a:
Nie boję się zmieniać siebie, ale jeśli nie widzę żadnego odzewu z drugiej strony, albo wręcz upór żeby trwać w tym co zawsze, to mnie to martwi.

Po wizytach u psychologa staram się pracować również nad sobą.

Ale jest to trudne, bo zachowanie męża takie jak np. ta "niespodzianka" z tatuażem, wywołuje u mnie bunt, dlaczego ja się staram, również mieniać siebie, jeśli on zupełnie tego nie zauważa i nie chce pracować nad sobą.



Aleksandra1112 - dlatego, że może być tak, że druga połowa ma inny czas na zmiany i pracę nad sobą............. niż Twój..........

Co do tego, że "on zupełnie tego nie zauważa i nie chce pracować nad sobą" - myślę, że to jest bardziej Twoje osobiste wyobrażenie, że on nie zauważa lub zmiany w Tobie są jeszcze niewielkie i mało trwałe - skoro on nie zauważa.

Zmiany i praca nad sobą wymagają cierpliwości, czasu i utrwalenia, żeby otoczenie mogło je dostrzec i docenić te dobre zmiany.

Ja zaczęłam ćwiczyć - głośne chwalenie samej siebie za to co mi wychodzi i co się udaje - nie czekając z drżeniem, czy już się innym podoba i że muszą to docenić..... No jak się spodoba innym i docenią - to będzie miło i tyle, a jak tego nie zauważą - to mój sukces i tak jest już moim sukcesem.

Pracując nad sobą czasem miałam tak, że zmiany na początku były tylko moimi chęciami, zamiarami- a faktycznie robiłam po staremu i potrzeba było ugruntowania zmiany abym zaczęła żyć już na nowo.

Zgadzam się, że zmiany są wyzwaniem, wymagają równowagi wewnętrznej, odwagi, mądrości i konsekwencji.

A pierwsza podstawowa zmiana polega na tym, że jak mam czegoś wymagać to muszę zacząć od siebie. :mrgreen:
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 09:41   

aleksandra1112 napisał/a:
A mąż żyje sobie swoim życiem, po południu nawet jak nie zostaje w firmie, to załatwia swoje sprawy: zakupy, fryzjer, dentysta - ja to muszę załatwić w godzinach pracy, bo nie miałabym z kim zostawić Synka, starsze dzieci buntują się, że to nie ich dziecko i nie będą go pilnować. Zresztą jak już przyjeżdżam po pracy do domu to już czuję się zmęczona.


Aleksandro,
widzę tu parę kwestii do rozwinięcia ale póki co zapytam,
czy jest jakiś konkretny powód dla którego weszłaś w rolę wielofunkcyjnego robota, który wszystko ma pod kontrolą, czyli pracę, dom, dzieci?

Jak to się stało, że mąż nie zajmuje się dziećmi i domem byś np. Ty mogła spokojnie pójść na zakupy, do dentysty czy do fryzjera? Skąd pomysł by robić to podczas pracy?
Czy kiedykolwiek dawałaś sygnały, że ten czas jest Ci niezbędnie potrzebny?
Jest oczywiste, że on sam jakoś się nie domyśla bo jest mu wygodnie a Ty mu ten komfort stwarzasz czyli masz w tym swój wkład i to ogromny.
Pytanie brzmi: dlaczego nie wymagasz do męża brania czynnego udziału w obowiązkach?
 
     
aleksandra1112
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 10:04   

kenya napisał/a:
aleksandra1112 napisał/a:
A mąż żyje sobie swoim życiem, po południu nawet jak nie zostaje w firmie, to załatwia swoje sprawy: zakupy, fryzjer, dentysta - ja to muszę załatwić w godzinach pracy, bo nie miałabym z kim zostawić Synka, starsze dzieci buntują się, że to nie ich dziecko i nie będą go pilnować. Zresztą jak już przyjeżdżam po pracy do domu to już czuję się zmęczona.


Aleksandro,
widzę tu parę kwestii do rozwinięcia ale póki co zapytam,
czy jest jakiś konkretny powód dla którego weszłaś w rolę wielofunkcyjnego robota, który wszystko ma pod kontrolą, czyli pracę, dom, dzieci?

Jak to się stało, że mąż nie zajmuje się dziećmi i domem byś np. Ty mogła spokojnie pójść na zakupy, do dentysty czy do fryzjera? Skąd pomysł by robić to podczas pracy?
Czy kiedykolwiek dawałaś sygnały, że ten czas jest Ci niezbędnie potrzebny?
Jest oczywiste, że on sam jakoś się nie domyśla bo jest mu wygodnie a Ty mu ten komfort stwarzasz czyli masz w tym swój wkład i to ogromny.
Pytanie brzmi: dlaczego nie wymagasz do męża brania czynnego udziału w obowiązkach?



Zawsze miałam więcej energii i brałam wszystko na siebie. Teraz mój mąż pracuje 40 km od domu, więc musi wcześniej wyjechać do pracy niż ja, pozostaje mi więc zaopiekowanie się dziećmi z rana, po południu on tez później wraca.
Wieczorami natomiast chcę trochę pobyć razem z nimi w domu, a nie wypuszczać się w tym czasie na zakupy. Co prawda teraz przebywanie ze sobą to faktycznie przebywanie w jednym pokoju i brak rozmowy, ale mam nadzieję, że z czasem to się zmieni.
Jak synek był Malutki, to mąż zawoził starszych chłopaków do szkoły i odbierał robił zakupy, jak sytuacja tego wymagała to stanął na wysokości zadania.
Ale odkąd wróciłam czynnie do pracy, to wszystko znowu jest na mojej głowie.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-23, 10:29   

Aleksandro

Dostałaś już kilka ciekawych sugestii. Powinna je przemyśleć. Powinnaś mocniej zaangażować męża w prace domowe. Może on się nie domyśla, że powinien Ci pomagać. Mężczyźni tak czasami mają. Są jednokierunkowi, tzn. poświęcają się jednemu zadaniu i całą swoją energię zużywają w tym kierunku. Na inną działalność nie mają już czasu, sił i ochoty. Ale mężczyzna jest "wyuczalny". Można go właściwie nakierować. Po prostu musi uznać, że praca w domu, pomoc przy dzieciach też są jego zadaniami. Nie jest to trudne i większość kobiet potrafi mądrze "wytresować" swoim mężczyzn. My mężczyźni mamy za mało intuicji. Jesteśmy racjonalistami. Wy kobiety bardziej działacie intuicyjnie. I jedno i drugie nie jest złe, jeżeli się uzupełnia. Gorzej, jeżeli się mijają te formy odbierania świata zewnętrznego.

Napisałaś, że mąż zrobił sobie tatuaż. Martwi mnie to. Co jest powodem takiego postępowania? Czyżby facet chciał się odmłodzić?
Napisz proszę, jak postępuje ze swoją komórką. Czy jak wraca do domu, to kładzie komórkę na jakimś widocznym miejscu, czy cały czas trzyma ją przy sobie. Co z nią robi, jak idzie się myć. Gdzie ją trzyma, gdy idzie spać.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10