Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Rubin,
Twoją wizję Nieba jako anielskich koszar można jakoś tam zaakceptować - w myśl zasady " De gustibus....". Ale z tym, że Świadkowie Jehowy "serwują ciekawe doświadczenia duchowe" to ja się nie godzę, i nie jest to rzecz gustu, lecz bzdura...
Dając się zachęcić do spotkań i dyskusji poddałeś się ich manipulacji. Oni już mają sukces (odnotowany w swoich dzienniczkach pracy!), a Ty masz porażkę, choć sobie tego może nie uświadamiasz. Podyskutowałeś sobie i rozbawili Cię. Ale jakie tu doświadczenia duchowe?? Oni wiedzą, do kogo pukają, wiedzą, że mamy jakiś kryzys, separację czy rozwód, że zmarła bliska nam osoba czy że urodziło się nam dziecko.
Jakie więc doświadczenia duchowe? Była jakaś wspólna modlitwa, wspólna kontemplacja, jakieś odniesienie do Eucharystii?
To, że sobie podyskutowaliście, oni przedstawili Ci swoją wizję nieba, a Ty ją zdyskredytowałeś, to co najwyżej ćwiczenia intelektualne, ale nie duchowe.
Nie szkoda Ci czasu? Ja wolę poczytać jakieś poważne dzieła, świętych, mistyków, ojców kościoła, posłuchać różnych konferencji, nauk rekolekcyjnych, chrześcijańskich psychoterapeutó etc. etc. Jest tego tyle, że życia za mało, aby się tym posilić...
Ale jeśli ktoś lubi takie ćwiczenia... intelektualne, to polecam posłuchać ks. Piotra Pawlukiewicza:
Źródłem największego przygnębienia byłem ja sam. Trochę zajęło nim do tego doszedłem. Sceny jakie odtwarzałem w głowie wciąż na nowo, sceny jakie wymyślałem, "lepsze" alternatywy tego co mogłem zrobić, piękne wizje przyszłości i za chwilę dołujące wizje przyszłości. Klatka własnych myśli. Macie podobnie? Bezsenne noce podczas których myśli kłębią się w głowie. Dołujące myśli. Niechęć do życia, aż w końcu modlitwy o własną śmierć. Znalazłem dwie osoby w Biblii które ułożyły modlitwy prosząc Boga o śmierć i żadną z nich nie był Hiob. Ostatnie tygodnie to chyba dla nikogo z nas nie był łatwy okres.
Chciałbym się z Wami podzielić czymś co pomaga. Nic odkrywczego, ale działa. By wyrwać się spod samo-pręgierza wspomnień wystarczy powiedzieć sobie "jestem tu i teraz" i skupić się (!) na czymś realnym. Oddechu, dłoniach, czymkolwiek co jest teraz i tutaj z nami. Wymaga trochę samokontroli, ale nagle obrazy w głowie gasną jak wyłączony telewizor.
Pozostaje uczucie przygnębienia. Uczucie. Trzeba zatem wywołać inne uczucie. Nie walczyć z nimi, ale je zamienić. Na to pomaga równie proste ćwiczenie. Może się wydawać śmieszne :)
Potrzebne nam do tego lustro. Patrzycie na siebie i mówicie na głos "Bóg stworzył każdy włos na mojej głowie, moją dłoń, twarz, jestem cudem!", "Żyję w dobrobycie - dziękuję Boże" (mam co jeść, gdzie spać, jest mi ciepło, nie obawiam się o swoje życie, Bóg o mnie dba), "Jestem fantastycznym cudem!", i inne proste, krótkie. Mówcie takie rzeczy nawet jak w nie niespecjalnie wierzycie, nawet jak wydają się śmieszne, nawet jak wydajecie się sobie po wielu przepłakanych nocach brzydcy i odpychający. Nie odwracajcie wzroku, nie wzbudzajcie do siebie nienawiści. Kiedy wypowiadacie te słowa poczujcie wdzięczność i miłość dla Boga, miłość do siebie. Nie katujmy się, wybaczmy sobie i dajmy sami sobie odpocząć. To wszystko wynika z 11 przykazania. Nie damy rady nikogo pokochać, nie kochając sami siebie. Nie damy nikomu czegoś, czego sami nie posiadamy. Miłość przychodzi od Boga, ale On nam na siłę jej nie wtłoczy. Trzeba nauczyć się ją przyjmować, jak cenny dar którym nie wolno gardzić. Czując ją w sobie możemy ja rozdawać, a to dar którego nie ubywa.
By do tego dojść potrzebowałem zejść jeszcze niżej. To fantastyczna łaska Boga, kiedy wypycha nas z gniazda (choćby to była wygodna pustynia) i każe latać.
Jesteś tu i teraz. Nie w "jutro" i nie we "wczoraj". Tam zabierasz się w swoich myślach, ale nie pastw się nad sobą. Jesteś tu i teraz.
Kochaj Boga i siebie i Boga w sobie. Ale tak naprawdę. Patrz w lustro i powtarzaj na głos sobie (w myślach nie działa tak mocno). Jesteś fantastyczny, cudowny, niepowtarzalny, jedyny, stworzony z wielką miłością, ulepiony z atomów które były kiedyś częścią gwiazd i Bóg w Tobie jest! Bóg wybaczył Ci wszystkie błędy, Ty też wybacz sobie.
Jest rzecz która w tym wszystkim przeszkadza. Brak wybaczenia innym. To rujnuje nas samych, nie ludzi którzy nas skrzywdzili. To nie jest dla nich kara, tylko dla nas. Brak wybaczenia (nie zapomnienia) niszczy tego, który nie wybaczył. Tylko i wyłącznie. Nie pokochamy Boga, siebie, innych, jeżeli będzie w nas ten cień.
Wybaczcie kolejną porcję wypocin, wybaczcie jeżeli coś było dla wielu oczywiste. Dla mnie do niedawna nie było. Może ktoś zaczerpnie.
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-03, 12:18
Rubin napisał/a:
Może ktoś zaczerpnie.
Ja. Z ogromną wdzięcznością.
Nie jest to dla mnie co prawda całkiem nowe, ale za to przekazane w tak mocnej, przekonywującej formie, takie autentyczne! I gotowe do użycia :) Dzięki!
Aha, przyznam, że dosłowne działanie z lustrem nie przyszło mi do głowy.
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-03, 23:23
Hej, Rubin, bardzo mi bliskie, to co piszesz. Pozdrawiam.
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-05, 00:04
Rubin napisał/a:
Sceny jakie odtwarzałem w głowie wciąż na nowo, sceny jakie wymyślałem, "lepsze" alternatywy tego co mogłem zrobić, piękne wizje przyszłości i za chwilę dołujące wizje przyszłości. Klatka własnych myśli. Macie podobnie?
Męczyłem się tak przez kilka miesięcy... Nie kończące się NOCE i wizje smutnych DNI oraz przegłupie pytania: DLACZEGO i za CO?!? Teraz z perspektywy lat... już potrafię się uśmiechnąć pisząc te słowa, ale kiedy przypomnę sobie ten mój "czarny" czas, to uśmiech znika... Wbrew pozorom uważam, że to doświadczenie samonakręcania i samodołowania... było mi potrzebne. Dzisiaj wiem czego już nie robić
Rubin napisał/a:
żadną z nich nie był Hiob
Nie mógł być, ponieważ to Hiob powiedział bardzo ważne dla mnie zdanie: jeśli przyjmowaliśmy dobre od Boga, to dlaczego mamy nie przyjąć tego co złe (w znaczeniu najpierw dobrobytu a potem biedy i tragicznych doświadczeń)... Hiob był OPTYMISTĄ
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-05, 00:21
Mam to zdanie Hioba przypięte na swojej tablicy od "podnoszenia na duchu" :D
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-05, 13:09
Od Nirwanna, by mi nie zaginęło:
Cytat:
Tadam:
lista zerty
Czego nie robić w kryzysie.
1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2. Nie dzwoń często.
3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.
4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6. Nie proś o pomoc członków rodziny.
7. Nie proś o wsparcie duchowe.
8. Nie kupuj prezentów.
9. Nie planuj wspólnych spotkań.
10. Nie szpieguj żony. To cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.
11. Nie mów “Kocham Cię”.
12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.
13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14. Nie siedź i nie czekaj na żonę – bądź aktywny, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.
15. Będąc w domu z żoną (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.
16. Jeżeli zawsze pytasz, co robiła w ciągu dnia twoja żona, PRZESTAŃ PYTAĆ.
17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.
18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.
19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj żonie jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.
20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy żona zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).
21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.
22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).
24. Bądź cierpliwy.
25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do ciebie żona.
26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.
27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).
28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.
29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.
30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.
31. Rozmawiając z żoną, nie koncentruj się na sobie.
32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. żona będzie wszystko negowała, ponieważ jest zraniona i przestraszona.
33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.
34. Nie schodź z raz obranej drogi.
Po długim czasie kiedy zerkałem na te reguły, a nierzadko łamałem podsumuję je zdaniem z książki "Bóg nigdy nie mruga" Reginy Brett
"Posłuchaj… W ostatecznym rozrachunku Bóg zada ci tylko jedno pytanie: Czy kochałaś?
Rozumiesz? Tylko to się liczy. Czy kochałaś?"
Ostatnio zmieniony przez 2015-01-21, 12:41, w całości zmieniany 1 raz
renta11 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-05, 21:33
Numer z lustrem stosuję od lat. Mówię do siebie:
Reniu jesteś piękna, mądra itd....." I sama do siebie się śmieję. I o to właśnie chodzi.
Teraz stosuję numer z wybaczaniem zaczerpnięty od Bradena. Jest to błogosławieństwo szczególnego rodzaju tj.
1." Błogosławię siebie jako ofiarę cierpienia. Błogosławię (imię dziecka ) jako ofiarę cierpienia. I tak wszystkich, którzy cierpieli w sytuacji rozbicia mojej rodziny.
2. Błogosławię (imię męża) jako przyczynę cierpienia. I tutaj doszłam także do siebie.
3. Błogosławię (imię i nazwisko) świadka cierpienia.
i tak po kolei
Należy błogosławić na głos.I precyzyjnie. Początkowo jest to trudne. Bo trudno błogosławić coś, co osądzamy. Wywołuje to uwalnianie uczuć, płacz. W ten sposób błogosławieństwo uwalnia cierpienie. Robię to tak długo aż poczuję ciepło i uwolnienie. Chociaż przyczyna mojego cierpienia nadal istnieje, zdołałam zmienic swoje uczucia wobec niego.
Nie uciekam od emocji i uczuć, daję im się uwolnić i odejść. Świat jest inny.
Stosuję to wielokrotnie, bo bardzo chcę wybaczyć. Dla siebie i swojego szczęśliwego i wolnego życia.
mgła1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 10:31
Dobrze jest dodać: "W Imię Jezusa Chrystusa błogosławię....", żeby to błogosławieństwo było Jego, wielką Mocą a nie naszą, marniutką....
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 23:26
Napisałem to do postów, gdzie rozważane były motywy pozostania przy kimś i motywy powrotów, ale że cały temat traktował o kimś innym i by nie robić jeszcze większego bałaganu, wrzucam tutaj.
Wyszło trochę jak podziękowania i w sumie dobrze
Mnie przy żonie (decyzja o pozostaniu wiernym) zatrzymała wiara i Wy, a może Wy i wiara. Bóg maczał w tym ewidentnie palce, byliście fantastycznymi narzędziami w Jego ręku.
Bo po odrzuceniu chciałem układać sobie życie, byłem zmęczony żoną (delikatnie powiedziane) i nie było dla mnie innej drogi. Nie przyszedłem tutaj na to forum cokolwiek ratować. Przyszedłem znaleźć sposób na kulturalny rozwód, a potem sposób na unieważnienie. No i źle (dobrze!) trafiłem.
Bo przytrafiliście się Wy z jasnymi, prostymi i strasznie uwierającymi sumienie słowami (które pisaliście do mnie i te które czytałem skacząc po całym forum). Strasznie niewygodnymi. Jaki ja byłem wściekły. Miałem przed sobą szczęśliwe życie z kimś innym, albo nierozumianą udrękę pozostania samotnym i wiernym Bogu i żonie.
Złapaliście mnie za nogawkę, na wiarę. I pomimo wielkiej niechęci do żony i jej odejścia, zaczęła się powolna odbudowa miłości do niej, proces niełatwy, który trwa cały czas.
I taki mój powód. Forum. Wy. Uwierające sumienie. Zły? Co za różnica czym Bóg złapie za tę nogawkę? On chce w nas budować miłość. Cegiełka po cegiełce, dzień po dniu.
A potem lustro mnie prostowało w kwestiach "motywów powrotu żony" i choć bardzo bolało, bo odarło moją miłość z cukierkowatości i złudy, to był to etap bardzo potrzebny, pomagający uczyć się kochać "pomimo".
Dziękuję Wam wszystkim.
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 13:45
"Do szczęścia trzeba nam tylko jednego
Harvard Grant Study to jedno z najdłużej trwających badań w historii psychologii. Zajęło ono 75 lat i objęło 268 studentów Harvardu, których regularnie badano prawie całe życie. Badacze zbierali informacje o różnych aspektach ich życia. Na podstawie tych badań doszli do jednej konkluzji. W życiu liczy się tylko miłość. Przynajmniej jeśli chodzi o długotrwałe szczęście i satysfakcję z życia.
Długoletni kierownik badań, psychiatra George Vaillant, powiedział „Huffington Post”, że istnieją dwa filary szczęścia: jeden to miłość. A drugi to znalezienie sposobu na przeżywanie życia, w którym miłości się nie odrzuca. Jeden z badanych studentów zaczął eksperyment z najniższymi notami w kategorii stabilizacji. Miał za sobą nawet próbę samobójczą. Ale badanie ukończył jako jeden ze szczęśliwszych. Przeżył życie szukając miłości. Mężczyźni, z których wielu jako czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie doświadczyło rozczarowania swoją pracą czasami połączonego z rozpadem małżeństwa, często potrafili całkowicie przewartościować swoje cele. Zadbali o miłość mając 60 czy 70 lat, co ostatecznie ich uszczęśliwiało."
A przecież to wszystko już wieki temu opisano w "Hymnie o miłości".
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 14:46
Kapitalny DROGOWSKAZ... Rubin
Bardzo dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam z Bogiem = Pogodą / y Ducha
BTW: w mojej życiowej windzie... zbliżam się właśnie do piętra nr 45 i podpisuję się pod słowami kierownika badań z doświadczenia
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-15, 22:27
A przecież to wszystko już wieki temu opisano w "Hymnie o miłości"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.