Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dodatkowo niepokoi mnie fakt, że 12.01 Ma opisała w jak ciężkim psychiatryczne stanie się znajdowała, jak miała myśli samobójcze, jak musiała być pilnowana całą dobę po czym błyskawicznie "wyszła " z tego i podniosła się bez problemu i już rozumiem jest super zdrowa, żeby podejmować decyzje, organizować wyjazd w nieznane ...No oby tak się dało szybko zdrowieć z tego typu problemów, ale z tego co ja wiem leczenie psychiatryczne zazwyczaj trwa długimi miesiącami, tu jak dla mnie jakiś cud się zdarzył . Chyba, że ten incydent jakoś był podkoloryzowany. (Skojarzenia mam z afektywną, dwubiegunową.....teraz mania...?) Przepraszam Ma, nie chciałam Cię dotknąć... Ale czy na tym wyjeździe będziesz mogła być pod opieką psychiatry, co będzie jeśli sytuacja się powtórzy?
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-06, 18:56
A ja sobie myślę, że należy zdać sobie sprawę, że te nasze rady to nie jakaś MISJA.
Od nich aż tak wiele nie zależy, jeśli w ogóle.
Tak czy owak przeczytawszy różne opinie na temat tej samej sytuacji ludzie podejmują własne decyzje, które rodzą osobiste skutki, i tu chyba każdy z zamieszczających swoją historię zdaje sobie z tego sprawę.
Dystans jest potrzebny obu stronom, tym którzy radzą i tym którzy rady przyjmują bądź
ich nie przyjmują.
Jeśli nie przyjmują, dobrze by było uszanować, że jest to ich suwerenna decyzja, która dotyczy ich życia, zatem konsekwencje też będą należały do nich.
Poza tym, nie da się nikogo przed upadkiem uchronić, jeśli jego "zadaniem" na ten moment jest bolesną lekcję od życia otrzymać czyli upaść, po to by mieć od czego się odbić.
Nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko w tym życiu jakiś sens bezsprzecznie ma, choć wielu z nas sensu nie widzi w tym żadnego.
Jakoś siebie samych od bolesnych upadków z dalekosiężnymi skutkami nie uchroniliśmy i wielu z nas wciąż ponosi konsekwencje nieumiejętnie podjętych przez siebie decyzji........ a Ma, jest po prostu jedną z NAS.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-06, 23:01
E... Kenya jakąś misję jednak pelnisz. W moim wypadku mialas misję irytowac do bólu. Irytacja minęła, góry do mahometa nie dopchnalem. Nauczyłem się żyć z tym. Ale mam nadzieję ze czasy się zmienia i góra sama się zbliży. Bo jak nie to przyjdzie wiarę zmienić i z mahometanami fajkę palić.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-07, 10:06
Dabo, nie mam natury misjonarki to pewnik , powiedziałabym nawet że mam usposobienie aspołeczne.
Jednak po Twoim oświadczeniu przychodzi mi przeprosić za nieumyślnie spowodowaną irytację, nie tylko Ciebie ale i wszystkich innych, których to moje nieumyślne misjonarstwo dotknęło.
tak czy owak cieszy mnie bardzo gdy czytam,
twój tekst, z innego wątku Dabo ..... z serii tych co w ramki się nadaje.
Cytat:
To jest fajne, być i czuć sie człowiekiem, osobą bez złudnych oczekiwań i wymagań.
Żyć , poprostu żyć dniem za dniem radościami i troskami tego czego mamy po pachy.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-08, 22:46
Ma , Ty strasznie piłujesz ten swój wyjazd, a któż to cię tam tak nawołuje i oczekuje????????????
Czyzby zły duch????
Chcesz uciec od tego co masz dziś, już teraz, natychmiast.
Rozumiem Cie doskonale, wieeeeeeeeele razy tak robiłem, z wieloma kłopotami..
Lecz jako rozumna "bardziej" istota, nie myśl że to załatwi sprawę..
Wiem z wlasnego doświadczenia że granie na zwłokę ,jest opłacalne, to jest ugrywanie czasu- a Ty go potrzebujesz..
Chcę jednak, abyś wiedziała że ten czas też ma swoją cenę. Czego nie zaplacisz dziś, zapłacisz niedługo..
Bywa że warto zapłacić odsetki za zwłokę, niż teraz sie poniżyć i przepłacać..
Decyzja nalezy do ciebie......... Którą bramkę wybierasz????
Kenia,,,,,,,,,,,, znam jedną ,co mnie w ramki oprawiała..................................marny looooooooooooooooooooos, marny.........
Ma1973 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-11, 11:56
Witajcie:)
Jestem juz kilka dni na miejscu, do konca tygodnia zalatwiam papierkowe sprawy, konto w banku itp. w przyszlym tygodniu zaczne konkretnie rozgladac sie za praca.
Moj samopoczucie jest duzo lepsze niz myslalam ze bedzie, mam momenty dolkow ale w porownaniu do mojego pobytu w pazdzierniku to jest , nie to nie ma porownania, jestem juz duzo twardsza i naprawde daje rade ..
Do osob ktore tak sie uparly ze moj wyjazd to takie zlo czy taka ucieczka ostatni raz tlumacze - po pierwsze w Polsce nie mialam pracy , po drugie maz na utrzymanie rodziny pieniedzy nie daje bo mu kochanka nie pozwala a moze sam nie chce po prostu nie daje juz w tej chwili nic uwaza ze przepisal dom na mnie to nie musi nic dokladac a ja nie mam zamiaru stracic nerwow na chodzenie po sadach, bo to by mnie wlasnie wykonczylo , a nawet to co sad ustali nie starczy na utrzymanie moich rat na dom dodatkowo prawdopodobnie za miesiac dwa maz prace straci za picie bo mial juz ostrzezenia a umowa mu sie konczy w kwietniu wiec byc moze mu jej nie przedluza , a tu zarobie wystarczajaco duzo zeby opalacic wszystko w Polsce i godnie zyc tutaj, tak wiec ten wyjazd to nie zadna ucieczka, tylko sposob na utrzymanie sie, bo zostajac w Polsce musialabym sprzedac dom, czy to tak trudno zrozumiec? a jak ktos nie rozumie prosze bardzo podac nr konta ? da mi ta osoba na rate? Myslicie ze nie wolalabym zostac na miejscu? oczywiscie ze bym wolala, byc moze bylaby wieksza szansa na pogodzenie sie, ale jesli mamy byc kiedys razem z mezem to bedziemy i zadna odleglosc tego nie zmieni... Dodatkowo bedac tutaj nie wychodze z domu z poczuciem ze spotkam za rogiem jego kochanke , tam sie ogladalam za siebie non stop a kazde jej zobaczenie to byl skok adrenaliny o 200% .
Tak wiec zaczynam tu na obczyznie nowe zycie, prace zaczne wkrotce i nie bede miala czasu na myslenie.
I jestem dobrej mysli , przynajmniej jeden stres mi odpadnie bo wiem ze dam rade finansowo.
Odnosnie meza kontakt w tej chwili praktycznie zaden, z wyjatkiem smsa z pretensjami dlaczego zmienilam zamki w domu, i ze jak bedzie cos chcial to bede musiala drzwi wymienic, czyli w dalszym ciagu proboje mna manipulowac i zastraszac, przed wyjazdem tez rozne teksty z jego ust wychodzily, mialam wrazenie ze w ten sposob chce mnie zatrzymac. ale nie pozwole dluzej soba manipulowac, jemu juz przed wyjazdem mowilam ze ma po rzeczy przyjechac swoje mial caly tydzien na to, nie przyjechal, wobec tego teraz napisalam mu ze jak cos chce z domu zabrac (prawie nic juz jego nie zostalo, kilka osobistych rzeczy) to ma sie skontaktowac to rodzice przyjada i go wpuszcza ... do warsztatu ma dostep dalej , pozwolilam mu jeszcze pare miesiecy tam przyjezdzac, ma powoli zabierac swoje graty.
pozdrawiam wszystkich :)
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-11, 23:08
nic nie piszesz o kontynuowaniu terapii...szkoda...
trzymaj się tam, Ma! powodzenia, masz moją modlitwę.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-12, 14:45
Ma - w tych wydarzeniach u Ciebie jest wielkie tempo.
Towarzyszę Ci modlitwą z prośbą o mądrość podejmowanych decyzji.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-12, 17:54
Ma
Alleluja i do przodu. Dasz rade.
Za kilka tyg czy maksymalnie miesiecy
wyjdziesz na prosta a mąż nadal bedzie
pijac sie zastanawial : zona czy kochanka.
Kobiety lubia dramatyzowac, troche histerii, troche teatru
ale szybko wygrzebuja sie z dołka
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-12, 18:06
Grzegorz - mąż pijąc - będzie myślał o piciu i dopóki nie zechce porzucić nałogu i leczyć swojej choroby, to nie będzie miał przed sobą ważniejszych spraw.
Ma1973 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-13, 12:33
Witam :)
Grzegorzu Hubciu teoria mojego meza to ze pije przeze mnie bo ja nie chce zaakceptować jego decyzji o odejsciu a ostatnio to ze pije bo chce. Twierdzi tez ze on nie wybiera ona czy ja bo on odszedł ode mnie a nie do niej i jak skończy z nią to bedzie następna. Powiedział tez ze woli być z dziwka niż z taka co to udaje swieta ze wszystkie baby są takie same. Cala ta gadanina to pijackie uzalanie sie nad soba. Jedna rzecz sie w tym zgadza jak powtarza ze zmarnowal sobie zycie. Jaka przyczyna tego picia nie wiem choć wolałabym żeby nie pił. Ja na to Wpływu nie mam. Staram się o tym nie myśleć jednak martwię się o niego.
Kolejny dzień w nowym miejscu jest ok. Dajemy radę dziś jedziemy na wycieczkę. Sprawy papierkowe powoli do przodu.
Dziś miałam telefon od męża chciał o cos spytac rozmowa grzeczna z jego strony ja się rozplakalam ale zaraz sie opamietalam. Modle sie codziennie i co najważniejsze śpię w nocy co w Polsce mi się nie udawało. Jak na razie jest bardzo dobrze.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-14, 12:03
Ma czy myślałaś o modlitwie w grupie modlitewnej na Skype? Warto uczestniczyć. Jest mobilizująca i dodatkowo po modlitwie odbywają się rozmowy. Polecam
Ma czy myślałaś o modlitwie w grupie modlitewnej na Skype? Warto uczestniczyć. Jest mobilizująca i dodatkowo po modlitwie odbywają się rozmowy. Polecam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.