Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy się wtrącać...? Dylemat.
Autor Wiadomość
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 13:30   Czy się wtrącać...? Dylemat.

Moja koleżanka przeżywa bardzo ciężkie chwile.
Po 10 latach małżeństwa, podczas gdy starsza córka miała 2 lata, a młodsza pół roku, mąż się od niej odsunął i przestał ją wspierać. Działo się bardzo źle. Mąż zaczął zdradzać, nocować poza domem. Przeszli jeszcze terapię małżeńską, on swoją indywidualną a ona swoją. Były to terapie świeckie. Nic nie dały. "Pani mąż nocując z obcymi kobietami szuka sensu życia..." taki był przekaz.
Potem tylko gorzej.
Przeprowadził się do ich drugiego mieszkania. Potem nagle zażądał aby ona wyniosła się z ich domu, którego wynajem on opłacał. "Nie będę cię dłużej utrzymywał, masz 24h". Spakowała siebie i dzieci i uciekła do przyjaciółki.
Mieszka u niej od 8 mcy. Przez ten czas zdecydowała przygotować pozew o rozwód z jego winy.

On szaleje. Raz jej ubliża, także publicznie, krzywdzi ją psychicznie i finansowo, robi sceny (zniszczył je w szale auto, sprawa została zgłoszona na policję..), a raz próbuje ni stąd ni zowąd ocieplić kontakty, udaje kochającego ojca. Na drugi dzień znowu zrywa ustalenia, nie bierze dzieci chociaż obiecał itd. Szaleństwo.
Z zewnątrz jego zachowanie wygląda jak poważne zaburzenia. Żadnej logiki, żadnej stałej decyzji, w pół godziny od wściekłości do uśmiechu i z powrotem.
Jest przekonany, że to ona jest winna jakichś zdrad (wyimaginowanych..), i buduje na tym cały świat: on biedny, niezrozumiany, ona go opuściła i się prowadza z obcymi.. Na pewno po to jej przyjaciółka użyczyła dachu nad głową, żeby to tylko ułatwić..
Jednocześnie są twarde dowody na to, że on spotykał się i pomieszkiwał z przynajmniej (!) 7 kobietami w ciągu tego roku, w tym ostatnią wprowadził do swojego mieszkania tydzień temu i nie ukrywa tego.

Ona jest zdecydowana na rozwód i zasądzenie jak najwyższych alimentów dla dzieci i siebie oraz spłaty połowy majątku. Facet ma pieniądze, ale nie pali się do płacenia na córeczki.

Najgorsze jest to, że ta dziewczyna jest od kilku miesięcy w coraz gorszym stanie. Nie daje rady.
Skupia się na walce. Nienawidzi. Teraz w sumie czuje do męża także chyba litość, bo on naprawdę sięga dna. Ale sądzę że mówienie jej teraz o przebaczeniu to pomyłka..
Obecnie poświęca się zbieraniu dowodów, które umożliwią jej wygraną i zasądzenie wysokich alimentów (wynajęty detektyw, zdjęcia tych kobiet, ich adresy, umyślnie zalogowała się na portalu seks-randek, z którego mąż od dawna korzysta, i koresponduje z nim na bieżąco pod jakimś nickiem, przy czym np. okazuje się, że mąż pisuje na tym portalu w dniach gdy ma u siebie dzieci pod opieką...).

To jak on ją krzywdzi jest niesłychane.
To jak ona się zacina w walce i nienawiści jak ranna lwica jest zrozumiałe. Ale tak przykro na to patrzeć.. to ją niszczy.

Ona nie ma oparcia w wierze. Sadzę, że gdybym teraz jej powiedziała o wartości trwania przy przysiędze, nie obroniłabym tego.
Nie mam odwagi. Wspieram ją w zupełnie inny sposób niż chyba powinnam (np. zgadzam się na udział w akcjach śledzenia czy mąż jest z kolejną kobietą w ich mieszkaniu itp) po prostu dlatego, że jak tego nie zrobię, to ona sama to będzie robić. A zaraz skończy się psychicznie.. To ją zżera.
Dobrze tylko, że ma wsparcie w tej przyjaciółce mocne.

Modlę się za nią. Za nich.
Podsunęłam jej poradnie prawne i psychologiczne oparte na wartościach Kościoła Katolickiego.
To straszne, jak spirala nienawiści wciąga i niszczy i jest się bezradnym wobec tego.

Ja nie mam odwagi się teraz wtrącać z czymkolwiek..
Nie mam odwagi wspomnieć jej o możliwości zmianie rozwodu na separację.
Tyle tylko, że ona wie o moich decyzjach (przyjęcie męża po zdradzie, z nieślubnym dzieckiem). I to wszystko.
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 14:38   

Krawedz N. trudno cos doradzic, zwlaszcza jesli to tylko kolezanka, a nie blizsza przyjaciolka. Choc skoro robisz za detektywa, to pewnie jestescie dosc blisko.
Moze na poczatek wyslij samego smsa www.kryzys.org niech sama poczyta, otworza jej sie oczy, jak mozna dalej poprowadzic ta historie.
Przede wszystkim postawila bym taki warunek, jesli maz sie lasi, ze chce wrocic niech pierwszym tego dowodem bedzie to, ze dba o dzieci i niech jej placi alimenty, wyrzuci kochanke, a potem niech raz po raz sie spotyka z zona i dziecmi na neutralnym gruncie.
Poza tym z opisu jego zachowania, to kto wie, moze go dopadla jakas choroba psychiczna, jak tak zmienia nastroj w pol godziny. A jesli tak czesto zmienia kochanki, to moze tez dowod na powyzsze, bo jak sie zorientuja z kim maja do czynienia, to uciekaja, no nie wiem :-?
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-17, 14:45   

tak, ja i ona jesteśmy coraz bliżej.
pacjenci na oddziałach się zaprzyjaźniają..
choć my na innych piętrach chyba. ale ten sam szpital

ona męża nie chce znać. ja chyba nie mam prawa teraz jej mówić, że powinna wierzyć w jego przemianę
owszem, jeśli by się faktycznie zmienił to może.. może. Ale to musiałaby być przemiana dosłownie jak wody w wino w Kanie Galilejskiej. Na razie on się pogrąża systematycznie.

Koleżanka uważa, jak zresztą większość otoczenia, że jak się go już pozbędzie ze swojego życia, - co jest konieczne - to po prostu "należy jej się" też wreszcie jakieś szczęście z kimś innym.

czyli współczesna mentalność rozwodowa - i bez wiary nie da się tego w ogóle przeskoczyć, bo sprawy zaszły tak daleko, rany są tak głębokie.. że po ludzku bez sensu.

to jest etap, na którym nawet trudno mi zalinkować sychar :-?

a te dziewczyny to niestety nowy typ studentek, jeśli wiesz o co mi chodzi.
niestety, jest to coraz powszechniejsze. wcale nie chodzi o stały związek... chodzi o kasę..
bagno bagno okropne bagno

przykro mi że muszę na to patrzeć, słuchać o tych zdjęciach, datach, faktach, to wszystko jest takie ohydne
ale jej pomaga, że nie jest w tym sama - zwariowałaby gdyby walczyła w 4 ścianach, uwięziona z małymi dziećmi i swoim nieszczęściem
trzeba tego słuchać, ale jest to okropne.

diabeł się musi głośno śmiać patrząc na swoje dzieło
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-18, 14:24   

KN,
napisałam do Ciebie na pw.

Cytat:
a te dziewczyny to niestety nowy typ studentek, jeśli wiesz o co mi chodzi.
niestety, jest to coraz powszechniejsze. wcale nie chodzi o stały związek... chodzi o kasę.. bagno bagno okropne bagno


Powiem tak, studentki grają rolę absolutnie drugoplanową w tym całym "zajściu", tak samo jak inne kobiety, które pocieszają tego czlowieka.
KAŻDA kobieta która wejdzie w jakikolwiek układ z tego typu mężczyzną jest jego ofiarą a na dodatek jest pionkiem w dobrze zaplanowanej, służącej wyciśnięciu z jego ofiar wszelkiej energii życiowej grze. Tak więc suma sumarum należą się wyrazy współczucia i to b. głębokiego nie tylko w stosunku do żony ale takze w stosunku do innych kobiet, które kupują historie sprzedawane przez owego "męża".
Sądząc z opisu radziłabym koleżance zabezpieczyć siebie i dzieci gdyż zachowanie jej męża wskazuje na człowieka bezwzględnego.

Cytat:
diabeł się musi głośno śmiać patrząc na swoje dzieło

I znów wszystko na diabła ;-) - czlowiek jest winien, że postępuje jak postępuje, nikt więcej.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-18, 22:02   

KN, ja bym jednak starała się jakoś przekierowywać myśli tej koleżanki, tak mimochodem.... Niekoniecznie wprost walić o Sycharze, ale o tym że to jej nakręcanie się pożera ją żywcem, i pokazać że można inaczej.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 10:42   

kenya napisał/a:

I znów wszystko na diabła ;-) - czlowiek jest winien, że postępuje jak postępuje, nikt więcej.


Podobno największym sukcesem szatana jest gdy ludzie w niego nie wierzą.
Ja jestem prosta kobieta, nie umiem dyskutować nad tym jaki udział w naszych złych postępkach ma nasza wolna wola, a jaki podszept szatana. Wszak ten trudny dylemat już w Księdze Rodzaju się pojawia.
Staram się tylko pamiętać o tym:
"Co bowiem wybaczyłem, o ile coś wybaczyłem, uczyniłem to dla was wobec Chrystusa, ażeby nie uwiódł nas szatan, którego knowania dobrze są nam znane." (2 Kor, 2)
i o tym:
"Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła" (Ef 6,11)
i o tym:
"Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć." (1 P, 5)


Nirwanna, na pewno byłoby dobrze dla niej gdyby "przestawiła się" na dobre emocje, na budowanie własnej wartości i własnego wewnętrznego światła, niezależnego od działań tego toksycznego psychopaty, którym obecnie niestety stał się jej mąż.
Tylko to trudne w jej sytuacji..

Ja mogę tylko mieć nadzieję, że mój skromny przykład może coś gdzieś tam przestawi kiedyś. Z tym, że jednak moja sytuacja, choć bolesna, jest jednak innego formatu. Mnie mąż "zaledwie" zdradził, nie wyrzucił na bruk z dwójką dzieci, zamykając dostęp do kasy, nie podkradł mi kluczy od wspólnego mieszkania, nie nazwał mnie "dziwką" wobec znajomych, itepe itede. :-? :-? :-?

Mam nadzieję, że skorzysta z którejś poradni psychologicznych przy UKSW czy podobnej. Podpytam ją za jakiś czas.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 08:34   

I rozwiodła się.
Cieszyła sie na ten dzień. Że coś się skończy (jej trudne małżeństwo) a zacznie coś nowego (nie w sensie nowego partnera, tylko życie bez czegoś co ciążyło i bolało i utrudniało).
Ja jestem zupełnie z boku, nie mnie oceniać, zwłaszcza, że nie przeżyłam rozwodu.
Wiem tylko, że po wszystkim także ona (mimo że dążyła do tego i to byl jej plan) była przybita, psychicznie w bardzo złym stanie, i określiła całą sytuację jako najbardziej upokarzającą i żenującą i żałosną w swoim życiu.

:-|
Pocieszające że jest na terapii, którą zaproponował jej i o dziwo sfinansował jej mąż. Uzgodnili to wspólnie.

---
Nawet z zewnątrz widzę, że "nowa czysta karta po rozwodzie" to zupełnie rozpaczliwa ułuda.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 10:15   

Cytat:
Wiem tylko, że po wszystkim także ona (mimo że dążyła do tego i to byl jej plan) była przybita, psychicznie w bardzo złym stanie.


Przecież ktoś komu udało się przeżyć wypadek wyglądający na śmiertelny nie potrafi od razu skakać z radości, że ocalono mu życie.
To oczywiste, że musi musi mieć czas by dojść do siebie.

Przecież wiesz MN, z czym ta kobieta musiała się mierzyć.

Cytat:
Pocieszające że jest na terapii, którą zaproponował jej i o dziwo sfinansował jej mąż. Uzgodnili to wspólnie.


Nie widzę w finansowaniu terapii koleżanki przez jej męża, który najpierw zrujnował jej zdrowie, a teraz chce je ratować, niczego pocieszającego. Zwykle ten typ ludzi dąży tylko i wyłącznie do tego by wciąż sprawować kontrolę nad swoją ofiarą i to jest właśnie jej przejaw...choć wielu odbierze to jako ogromną wspaniałomyślność....i oto chodzi.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 11:11   

Nie wiem kenya co jest tam grane.
Ja tego nie rozumiem. I nie wchodzę.
Wiem tylko, że ma pomoc psychologiczną, na którą nie było jej stać.

Ja jedyne co mogę, to truję jej co jakiś czas o 12k ;)
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 12:25   

kenya napisał/a:
Cytat:
Wiem tylko, że po wszystkim także ona (mimo że dążyła do tego i to byl jej plan) była przybita, psychicznie w bardzo złym stanie.


Przecież ktoś komu udało się przeżyć wypadek wyglądający na śmiertelny nie potrafi od razu skakać z radości, że ocalono mu życie.
To oczywiste, że musi musi mieć czas by dojść do siebie.



Gdybym przeżyła śmiertelny wypadek, nie skakałabym z radości, że ocalono mi życie. Natomiast czułabym się dobrze, miałabym wdzięczność i pokój w sercu.

Jeśli były inne możliwości ( a przecież w kwestii rozwodu-są) a jednak sama wywołam ten wypadek, to rzeczywiście czuję się podle. Miałabym pewnie jakieś poczucie winy, poczucie przegranej, itd.

Rozwód jest złem.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 12:35   

Ja też czuję, że wcale rozwód nie byl dla niej żadnym "ocaleniem życia".
Był na pewno m.in. próbą uregulowania kontaktów z trudnym małżonkiem. Które na pewno można by uregulować bez deptania sakramentu.

Ocaleniem życia byłoby przede wszystkim nawrócenie się..

--
Pisząc tu o odczuciach mojej znajomej chciałam tylko się zastanowić nad tym, ze nawet ludzie traktujący rozwód jako zabieg techniczny, nie w kategoriach moralnych - także oni odbierają to jako (mimo wszystko!) swoistą porażkę. Coś co ich przygnębia a nie uskrzydla......
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 12:57   

Moc nadzei,
Myslę, że nie jesteś sama w swoim dylemacie, jesli przejdzie sie to co my i "inaczej" patrzy sie na świat, małżeństwo, to bardzo chciałoby się, aby i Ci nam bliscy także tak widzieli... lub może potrafili wyjść ze swojej ciemności i cierpienia, bo przecież wiadomo, że zmiana partnera na innego nie uwolni nas od prawdziwego cierpienia...ale co można zrobić...myśle, że to, co zgodne z nami samymi, a ta druga osoba, której chcemy pomóc zrobi i tak, co zgodne z nia samą...czasem nam sie wydaje, że mamy jakis wpływ, coś może tam pracuje, czasem tak, a czasem nam sie wydaje...to przykre, ale jesteśmy świadkiem równi pochyłej w zyciu innych i jestesmy bezradni, tak jak inni byli świadkami naszej...inny problem, że nasze poglądy są nie bardzo "w modzie"...
Mojemu tacie, ktos powiedział, jak on narzekał, ze ja do kościoła nie chodze...słowami nie przekonasz, to cierpienie to zrobi. Byc może, to nie jest jeszcze dno tego kryzysu, moze nie jej czas? Może musi cos jeszcze przejść...kto wie.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 13:40   

mgła pisze:

Cytat:
Gdybym przeżyła śmiertelny wypadek, nie skakałabym z radości, że ocalono mi życie. Natomiast czułabym się dobrze, miałabym wdzięczność i pokój w sercu.


A słyszałaś o zespole stresu pourazowego? To pojęcie dość znane w psychologii i wiele wyjaśnia.
BTW, celnie użyłaś tutaj trybu warunkowego.

Cytat:
Rozwód jest złem.


Owszem, można powtarzać to jak mantrę, ale kiedyś trzeba sobie zadać pytanie czy:
zawsze i wszędzie? W każdej sytuacji? Cz istnieją jakieś szczególne okoliczności?
Żadnych wątpliwości, choćby ich cienia?

MN pisze:

Cytat:
Ja też czuję, że wcale rozwód nie byl dla niej żadnym "ocaleniem życia".
Był na pewno m.in. próbą uregulowania kontaktów z trudnym małżonkiem. Które na pewno można by uregulować bez deptania sakramentu.


MN, niczego co prawdziwe zdeptać ani zniszczyć się nie da, nie ma takiej mocy.

Jakaś grupa tutaj piszących w skutek okoliczności nie zawsze od nich zależnych, jest po rozwodzie. Czy znaczy że zdeptali sakrament?

I jeszcze jedno. Zapewniam Was drogie dziewczyny, że absolutnie każdy ma swoją granicę. I ja i Wy także.
Tylko i wyłącznie rodzaj i intensywność cierpienia które się staje naszym udziałem może sprawić, że mimo wszelkich wcześniejszych deklaracji, zechcemy tą wcześniej dla nas nieprzekraczalną granicę jednak przekroczyć.
Bóg dba o nas, czasem włącza nam na przetrwanie tryb awaryjny pt. instynkt samozachowawczy.

Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Wisława Szymborska.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9