Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
emocje matki
Autor Wiadomość
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 12:08   

Łózko u taty jest dobrym rozwiązaniem.Niech mama odwiedza dziecko u taty.Dlaczego nie ?
 
     
Ja83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 12:14   

O nie Zaleś, to jest jawna dyskryminacja Matek:) To są Twoje argumenty..
 
     
Kochająca
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 12:33   

Zaleś sprawiedliwe dla kogo?? Dla dziecka?? Odciążyć kogo?? Matkę??
I z czego Ty byś ją odciążył i w jaki sposób. Dzieci to nie zabawki nie misie czy lalki żeby je przestawiać z kąta w kąt. Na zachodzie jest to możliwe i ty jako kochający podobno ojciec chcesz takiego losu dla swoich pociech?? Rozłąka z matką, bo tatuś chce się pobawić w mamusię??
A co z jego uczuciami, gdzie tu prawa dziecka?? Gdzie jego dobro??

Coś Ci powiem i zamilknę. Po pierwsze dziecko!!! A po drugie to ciekawa jestem jakbyś wytłumaczył to swoim synom.
Drogie dzieci zmieniacie szkołę po pół roku bo tatuś daje odpocząć mamusi i chce się wami pozajmować. Tato ja tęsknię za mamą i kolegami pojećmy na przyjęcie do dziadka. A w moim starym przedszkolu była taka ciocia która kiedy byłem smutny to mnie przytulała i muwiła nic się nie martw mama za godzinkę po ciebie przyjdzie.
Tato znowu mam zaległości w szkole bo czerwonego kapturka w starej szkole już przerabialiśmy ale nie mam pojęcia o co chodzi w Tomku Sawyera. Pani od polskiego zadała mi to wypracowanie bo klasa na ferie miała zadaną tą właśnie lekturę.
A może pojedziemy do babci i dziadka albo do chrzestnej tak dawno ich nie widziałem. Tęsknię za nimi.
Dziecko trafia do szpitala i lekarz pyta na co ostatnio było chore. Odpowiedź rodzica u które aktualnie przebywa dziecko. Wie pan co nie wiem bo to mąż lub żona zajmowała się synem przez ostatnie pół roku. Tak sąd postanowił i my to stosujemy. No a jakie antybiotyki brał syn na co był szczepiony a może na coś jest uczulony. Muszę to wiedzieć żeby uratować pańskie dziecko a niestety w książeczce tego nie znalazłem.
Takie proste ludzkie życie prawda?? Dzieci chorują chodzą do szkoły mają swoje uczucia i marzenia swoje plany ale co tam przecierz my dorośli chcemy sprawiedliwości.
I na koniec: Dziękuję Ci Panie, że sprawiedliwość Twoja jest jak nierówność pochyła.
Te ostatnie słowa to słowa modlitwy jaką nauczyła mnie moja mama i powtarzam ją kiedy nie rozumiem i czuję się skrzywdzona.
Zaleś może to przemówi Ci do rozumu.
Wczuj się w sytuacje dzieci których skazano na opiekę na przemienną.
A i jeszcze jedno: Za 300zł alimentów jakie mam zasądzone od męża na Tymoteusza nie da się nawet jego utrzymać bo rachunki więcej kosztują A Ty piszesz o tym tak jakby to były fortuny. Za ojców najczęściej płaci fundusz alimentacyjny taką wam krzywdę robią sądy tymi alimentami.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-06, 19:23   

Ponieważ zaleś założył zgodnie z moją sugestią nowy wątek, to do niego przeniesione zostały wszystkie posty, które odbiegały od tematu tego wątku.
Link do nowego wątku: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11688
 
     
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-11, 10:53   

Przeczytałam. Wracam do wątku głównego... dawno ,mnie tu nie było, ale bardzo potrzebuję tego miejsca... U mnie wciąż szaleństwo.... Młoda kompletnie odmówiła widywań z tatą. Nie chce, żeby ją odbierał z przedszkola, nie chce do 'niego' (mieszka u - jak to wszyscy określają - nowej partnerki i jej syna) jeździć, nie chce nawet słyszeć o telefonie do niego. Chodzimy na terapię, pisze mu wciąż że dziecko nie jest gotowe na widywanie z nim i odmawia odbierania i jeżdżenia do niego, ale w zamian proponuję spotkanie w tzw. bezpiecznym dla dziecka miejscu, czyli np. w parku albo naszym ogrodzie ze mną w tle albo tak, żeby młoda miała pewność, że jestem i on jej nie zabierze (budzi się czasami w nocy i mówi, ze śnił jej się zły sen, ze tata ją zabiera a ona się bardzo boi..). Co słyszę w zamian? Że nie radze sobie z sytuacją i dzieckiem rozgrywam jego odejście, że to nie ona ale ja mam problem z tym że nas porzucił, że robię obrzydliwe rzeczy. Psycholog usłyszała, ze on nie może zgodzić się na moją propozycję widzenia u nas w ogrodzie z uwaga 'ważnych przyczyn osobistych' :) . Interesuje go tylko zabieranie dziecka i bycie z nim na jego własnych zasadach. Czasami mam wrażenie, ze on sobie ułożył plan i bardzo irytuje go każde odstępstwo od scenariusza. Że dziecko nie liczy się jako czująca jednostka, jako osoba która może mieć swoje uczucia i zdanie na każdy temat, a jest jedynie podwładnym dorosłego, który za nie decyduje co jest dla niego dobre i co jest szczęściem.
Za tydzień rozprawa o zabezpieczenie wyjazdu wakacyjnego, a tymczasem od świąt młoda się z nim nie widział, bo po prostu nie chce. Każde wspomnienie o możliwości jego przyjazdu kończy się bólem brzucha, płaczem, krzykami. Ostatnio jak się z nim widziałyśmy, zaczął nas szarpać i mnie przy niej wyzywać. Od tego momentu zacięła się tak, ze głowa mała.
Bardzo to wszystko ciężkie. Najpierw miałam z tego powodu bardzo duże poczucie winy (udało mu się mi wmówić, ze to ze mną coś nie halo), ale teraz powoli się z tego dźwigam i zaczynam widzieć, ze zarzuty o manipulowanie, gry i podchody z mojej strony nie mają pokrycia w rzeczywistości... Ale chwilę to trwało, zanim to do mnie dotarło, powiem wam.

Jak u was sytuacja z dzieciakami?
 
     
landis85
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-13, 10:48   

hej
również mam córkę w wieku przedszkolnym, kiedyś był epizod że nie chciała jechać do taty
ogólnie córka uwielbia konkubinę taty, chodzi tam chętnie - nawet sama wypytuje kiedy pójdzie do taty, do pieska pani S (konkubiny taty) :-|
no....nie wiem co lepsze ;)
to że nie chciałaby tam chodzić, czy to że tak chętnie tam idzie a konkubina męża jest dla niej....powiedzmy szczerze dobra (mimo że rozwód , odejście z domu było w głównej mierze dla NIEJ)
pamiętam, że kiedy córka nie chciała iść do taty, to mąż też zarzucał mi że gram dzieckiem...
smutne, ale nic nie poradzę na to że ma ograniczony w tym zakresie horyzont myśleniowy

zachowanie Twojego męża -szarpanie, wyzwiska przy dziecku jest dla mnie nie do przyjęcia
sama tego doświadczyłam i żałuję że nie wezwałam wtedy policji

co psycholog dziecięcy na to ? sama bym chciała się do takiego udać, ale w mojej okolicy są sami pro-rozwodowi....
może wspólna terapia by coś dała ?
 
     
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2015-05-14, 10:18   

A czym spowodowana jest az taka niechęć corki do ojca? Czy ona byla swiadkiem waszych kłótni? Moze sie identyfikuje mocno z Toba i wie, że nie chcesz by chodzila do taty. Dlaczego ona sie boi, ze tata ja zabierze? On ją tym straszył??
Moze spróbuj zaproponować mężowi spotkanie z psychologiem by wypracowac wspolne stanowisko w sprawie coreczki.
Dzieci są jak barometr, intuicyjnie odczytuja nasze emocje. .
Bardzo współczuję
 
     
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 12:50   

Dwa miesiące za nami.... Update ... sytuacja się nie zmieniła. Młoda jak nie chciała, tak nie chce chadzać do taty. Na samo wspomnienie, ze mogłaby, że tata mógłby ją zabrać - płacze, głośno protestuje. W przedszkolu jest nerwowa, bo nie ma pewności, czy po nią zdążę przyjść. Nie jeździ do niego, on przyjeżdża, rozmawiamy chwilę pod drzwiami, ona włazi mi na ręce, on zaczyna krzyczeć, ze mu się należy, że jak jej nie 'wydam', to wróci z policją, ja po kilku prośbach żeby się uspokoił finalnie zamykam drzwi, bo młoda mi sztywnieje w rękach. On dzwoni, puka, szarpie za klamkę.
Coś musiało się tam stać takiego, ze zaczęła się go po prostu bać. Trauma innego domu z nową kobietą, ojciec śpiący z obcą ciocią w jej łóżku, syn tej kobiety - agresywny i mega złośliwy (młoda opowiada różne scenki z jego udziałem), brak własnego kąta w ich domu (spanie na dolnej kondygnacji mieszkania w salonie gościnnym na wielkiej pięcioosobowej rogówce, podczas gdy pozostali mają swoje pokoje i łóżka piętro wyżej), wielkie opuszczenie i samotność. I potrzeba posiadania taty, któremu wydaje się, że budując nowy dom da dziecku poczucie stabilności i spokoju. Do tego ojciec pracujący nawet w weekendy, ulubiona zabawa dzieciaka tej kobiety, czyli 'zabij Młodą' (rzucanie w nią poduszkami i przedmiotami w sytuacji kiedy ona ucieka), wspólne kąpiele (!!!!!!!!) 5 letniej dziewczynki wychowanej wśród dziewczynek z 7 letnim chłopcem....

Co jeszcze? Nie wiem, pewnie jest tego więcej, ale ona opowiada jedynie część, mam wrażenie, ze sporo pomija, bo to dla niej bardzo ciężkie. Proponowałam, żeby wziął ją na chwilę na lody i spacer (tylko oni we dwójkę) - odmówił. Proponowałam, żeby spotkał się z nią w naszym ogrodzie - beze mnie - tylko tak, żeby czuła sie bezpieczna - odmówił. Zaczęłam chodzić z nią na terapię. Wszystko szło w miarę pozytywnie do czasu kiedy uznał, ze należy mu się weekend z nią na jego warunkach i wbrew jej woli zabrał ją do siebie (wrzeszczała w samochodzie i płakała, że chce wracać do babci, ale jej nie słuchał).

Udało się namówić ją do widzenia się z tatą u pani terapeutki (w mojej obecności). Zesztywniała, jak go zobaczyła, rozluźniła się jako tako po dobrych 20 minutach. Jesteśmy umówieni na następna taką sesję. Młoda nie chce słyszeć o pójściu do niego, mówi że może się z nim widywać, ale tak jak ostatnio - w towarzystwie terapeutki i moim, żeby miała pewność, że on jej nie zabierze. Odmawia pójścia do drugiej babci - boi się, ze będzie potem musiała pojechać do niego.

Ciężko mi z tym. Bo za każdym razem słyszę, ze to moja wina oczywiście, Że nastawiam, ze przekupuję, ze kłamię. Że sąd zdecydował, jak ma się widywać z dzieckiem i on sobie tego życzy. Złożył nawet w sądzie wniosek o ukaranie mnie 500 złotowa grzywną z powodu nierealizowania postanowień sądu i nie wydawania mu dziecka. A Młoda jak nie chciała, tak nie chce. Zbliża się termin, w którym, postanowieniem sądu powinna być z nim (najbliższe dwa tygodnie), ale domyślam się co będzie - odmówi (bo regularnie proponuję jej spotkania, telefony, wizyty).

Boje się też, ze zamiast pracować nad swoją relacją z nią, rzeczywiście będzie chciał ją zabrać siłą i wjedzie mi na chatę z policją. Dla dziecka i jej psychiki to killer. Nie chce nawet myśleć, co ona w tym momencie będzie mogła poczuć. Staram się jednak o tym na razie nie myśleć.

Jest bardzo ciężko. Cały czas staram się myśleć przytomnie i trzeźwo, choć cały czas słyszę, ze wszystko to moja wina, bo nie mogę sobie poradzić z jego odejściem. To już prawie dwa lata, jestem dwa lata do przodu i ani nie myślę, ani nie czekam. Wiele rzeczy poukładałam,a teraz układam siebie. Każde z was wie, o czym pisze. Te wrzutki sa śmieszne, ale...robią spustoszenie w głowie. Bo moja pewność, ze robię rzeczy dla dobra dziecka, pryska i zamienia się w niepewność i szepty w głowie: jesteś złośliwa, nei radzisz sobie z tym, chcesz go ukarać. No nie chcę, moja obecność tu jest tego gwarantem :0 Wybaczyłam, puściłam wolno, każdego dnia, odmawiając Pompejańską oddaję to w Silniejsze ode mnie Ręce. Ale zły działa, szepce, podkręca, wierci....

W najbliższy poniedziałek jest wspólna wizyta u terapeutki, w kolejny - termin oficjalnego 'wydania' dziecka ojcu. Wymyśliłam, ze aby a) zaoszczędzić młodej stresu, b) uniknąć wizyty policji, c) mieć świadków umówimy się też u terapeutki, żeby przy niej Młoda określiła czy chce jechać czy nie. Wydaje mi się to być dla niej najlepszym rozwiązaniem. Żeby nie szarpać, żeby nie było krzyków i nerwów. Wydaje mi się, że Młoda potrzebuje więcej czasu, taki typ, należy wiec z nią spokojnie, nie na siłę, bo będzie jeszcze gorzej.

Byliście kiedyś w takiej sytuacji? Potrzebuję to przegadać.... co byście zrobili na moim miejscu?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 13:01   

Ja bym wystąpił do sądu o zmianę warunków widzenia córki z ojcem.
Jak będzie miał prawo do zabrania jej, to w końcu ją zabierze i to się może źle skończyć. Co najmniej uraz do końca życia.
 
     
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 13:55   

Złożyłam. I owszem. Jak zaczęła płakać i dziwnie reagować i opowiedziała wszystko (bo milczała prawie przez rok, wreszcie kiedyś po prostu pękła). Złożyłam wniosek o widzenia w weekend w moim domu bez mojej obecności. Sąd ten wniosek odrzucił. I podtrzymał, ze z nim w jego miejscu zamieszkania beze mnie. I dwa tygodnie wakacji longiem. A Młoda jak zamurowana. Oczywiście złożę kolejny wniosek na to, co jest realizowane teraz - ze do odwołania wyłącznie w obecności terapeutki na sesjach, zobaczę co wtedy. Martwi mnie jednak ten fakt wakacji. Wiem, że ani najbliższy weekend, ani wakacje. Widzę to, widzę jak Młoda reaguje na same propozycje. Widzę, jak tęskni do babci (jego matki), ale mając świadomość, że natychmiast zostanie 'przekazana' (jak on pisze) ojcu, świadomie rezygnuje z pójścia do niej. Boję się jednego - że w swojej chęci postawienia na swoim, udowodnienia racji i tego, ze mu się należy - rzeczywiście zrobi coś (np. policja), co Młodą już do końca od niego odrzuci....
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-16, 19:58   

Z tego co piszesz ,wynika że jest to dla dziecka straszna trauma, i ona nie jest gotowa na spotkania z tatą ,obcą kobietą i jej dzieckiem ,dla którego ta sytuacja też pewnie jest mega trudna,bo jego mamusia zamieszkała z obcym panem ,i jeszcze nachodzi ich jakieś obce dziecko (czyli Twoja córka..).
Takiemu tatusiowi ktoś musiałby wytłumaczyć że on nie liczy się w ogóle z uczuciami dziecka, tylko zaspokaja swoje widzimisię , nie rozumie jak ta sytuacja jest trudna dla dziecka...
Czy byliście badani w RODK przed wydaniem wyroku?
U mnie jest też podobna sytuacja, mąż już dwa lata mieszka z kochanka i jej dzieckiem i teraz sąd zasądził widzenia z tatą w co drugą niedzielę ,oraz tydzień wakacji i tydzień ferii. Niestety widzenia te będą odbywały się w domu owej konkubiny...
Jak również ferie i wakaje dzieci będą miały "zaszczyt " przebywać nie z ojcem ale z ojcem i konkubiną ,niestety dla sądu nie jest to problem.Problem mamy my porzucone i zdradzone, że nie umiemy sobie z tym poradzić .....to napisałam ironicznie, bo tak jest według sądu.
Ja nie wiem jak to mam przeżyć, bo sama myśl, że dzieci będą na wakacjach z ojcem i konkubiną to dla mnie jakiś kosmos i jest to gwałt na ich psychice i nikt mi nie powie że jest inaczej...
 
     
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-17, 11:25   

Na razie jest zabezpieczenie kontaktów. Orzeczenie ma być w listopadzie, badania w RODK będą też w listopadzie.

Przyznaję bez bicia - na początku jego odejście było dla mnie szokiem. Klęczałam i krzyczałam, nie jadłam, nie spałam, nie myślałam... teraz, po prawie dwóch latach jest inaczej - uczę się siebie na nowo, uczę sie zawierzać Im i oddawać Im wszystko, żeby się o to troszczyli. Nie inaczej jest z Młodą. Wiem, ze jeśli M. będzie z tą kobietą, wizyty Młodej, spędzanie z nimi czasu i wszystko, co jest z tym związane, jest nieuniknione. Ale Młoda daje jasne sygnały - potrzebuje czasu - potrzebuje dojść do tego wszystkiego we własnym tempie. Ona jest w tym wszystkim clue a nie on i jego 'chce', 'musisz', 'nie masz wyjścia, bo sąd tak zdecydował', 'złożę wniosek o finansowe ukaranie cie za utrudnianie'....

Dlatego staram się wszystko przemodlić, przegadać najpierw z Nimi, a potem odpisywać, odpowiadać, reagować. I modlę się o spokój i opanowanie, bo tylko tak można przez to wszystko przejść. I staram się słuchać Młodej i oddzielać jej widzimisia od rzeczywistych demonów. Jest wystarczająco mocno poszarpana, potrzebuje spokoju i dojrzenia do wszystkiego.... a tata jej tego nie chce dać.... cóż.... dziś kolejna przeprawa z 'należnym mu od sądu' weekendem, za tydzień z 'należnymi od sądu wakacjami'. A ona co mówi? Że chce z nim na lody i posiedzieć w parku i niekoniecznie spać i zostawać tam z ciocią i jej synem na dłużej. Ojca jej potrzeba na wyłączność, niczego innego nie potrzebuje. Na razie przynajmniej. Ciężko to zrozumieć... czasami jestem zła na siebie, ze wciąż się za niego modlę. Ale.. doszłam do tego, że modlę się po prostu o to, żeby znalazł prawdziwe szczęście i osiągnął prawdziwy spokój, bo to co teraz ma, to bagno. Nie ma dla mnie znaczenia, jakie oblicze będzie miało szczęście i spokój. Niekoniecznie z nami. Każdy zasługuje na to, żeby osiągnąć szczęście, takie prawdziwe. Takie, jakie jest dla niego najlepsze. Od Nich. i tyle... ja już jestem gdzie indziej i idę inną drogą i z niej nie zbocze. :)
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-17, 11:42   

A nie myślałaś, żeby jako dowód do sądu nagrać, jak zachowuje się córka, gdy tata chce ją zabrać?
 
     
Kochana
[Usunięty]

Wysłany: 2015-07-17, 11:49   

Jacek - myślałam. Ale sąd nie traktuje nagrań (głosowych i filmów) jako dowodów - tak przynajmniej się dowiedziałam. Bo mogą być zmontowane, pocięte, zmanipulowane, Żeby zbadać ich autentyczność potrzeba badań wykonanych przez biegłych. Jako dowód bez zastrzeżeń traktowane są smsy, natomiast nagrania niespecjalnie. Dlatego też staram się na rzeczy, które mogą być ważne, mieć świadków. Stąd pomysł umówienia się w dniu i godzinie 'wydania dziecka na wakacje' w gabinecie terapeutki. Wiem, ze będzie obiektywna i jak ją poproszę (a zrobię to na pewno) to napisze mi opinię, w której opisze zachowanie młodej.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9