Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2014-06-12, 12:47 kryzys i nieszczęście to szansa :)
Trafiłam na to forum 2 lata temu. Wtedy gdy dobitnie uświadomiłam sobie, że mój mąż jest uzależniony od masturbacji i pornografii, moje małżeństwo jest do niczego i moje życie jest do niczego.
Czułam jakbym dosłownie traciła grunt pod nogami. Traciłam wszelkie złudzenia, nadzieje, sens. Nie tylko życie mi się rozpadło, JA się rozpadłam!
W chwilach największej rozpaczy czytałam całe forum jak leci, żeby złapać się jakiejkolwiek nadziei. Sięgałam po książki, które tu polecacie, po kazania. Poszłam do psychologa. Zaczęłam się modlić.
Najpierw chciałam koniecznie zmienić mojego męża. Wysyłałam go na terapię, do psychologa. Nie mówię że to źle, pewnie coś dobrego mu te spotkania dały. Ale ja ciągle uzależniałam swoje szczęście od niego, od tego co zrobi. Cieszyłam się gdy chodził do grupy wsparcia, drżałam gdy przestawał chodzić.
Z czasem i powoli zaczęło do mnie docierać że może to nie o niego chodzi w tym kryzysie, ale o mnie. To jest dla mnie kopnięcie, znak ostrzegawczy, szansa...
Jak do tego doszłam? A no po skutkach. Choć to były trudne dwa lata i ciągle daleko mi do pełnego wyleczenia, to jednak jestem coraz bardziej wolna i szczęśliwsza. Zupełnie niezależnie od tego co dzieje się z moim mężem.
Przerobiłam swoje dzieciństwo i całą przeszłość. Zobaczyłam rany które ciągle mają wpływ na moje postrzeganie świata. Przeżyłam stary ból, oddałam go Bogu. Uczę się nowego, zdrowego spojrzenia na siebie i ludzi wokół.
Dowiedziałam się, że to nie kryzys w małżenstwie, nie różne moje problemy są źródłem mojego nieszczęścia. Jest nim życie daleko ode mnie samej, od mojego serca i w konsekwencji życie daleko od Boga.
Uzależnienie mojego męża nie zniknęło. Z czasem przestał chodzić na swoje spotkania, choć widzę że jakoś stara się sobie radzić, pilnować się, wychodzi mu raz lepiej, raz gorzej. Co dla mnie ważne: jestem świadoma że problem nie zniknął, ale nie zaprząta mi on myśli. Nie szpieguję mojego męża, nie sprawdzam. Mogę swobodnie wyjechać na kilka dni i nie zadręczać się tym co on teraz robi, jak to miało miejsce dawniej.
Myślę teraz że to jest po prostu jego grzech i jego wybór, on sobie sam robi największą krzywdę. Ja mogę sugerować mu rozwiązania czy pomoc, ale ja go z tego nie wyciągnę. Pan Bóg chroni moje serce od poczucia krzywdy.
Niedawno ze zdziwieniem złapałam się na tym, że dziękuję Bogu za uzależnienie mojego męża i za te wszystkie moje okropne doświadczenia. Dziwne? Gdyby nie to, dalej żyłabym w swojej bylejakości, wygodzie i świętym spokoju.
Znalazłam jakiś czas temu kazanie ks Pawlukiewicza, o tym, jak Pan Bóg czasem gasi nam światło, żeby jakoś do nas dotrzeć. Świetnie przedstawia to co przeżywam i o czym chcę powiedzieć:
I jeszcze na koniec do wszystkich przeżywających kryzys, w rozpaczy i nieszczęśliwych:
wierzę że to co przeżywasz, choć trudne, może być dla Ciebie ogromną szansą, a Twoje życie może być dużo lepsze i szczęśliwsze niż do tej pory. Tylko zwróć się do Boga całą sobą.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-12, 22:17
no i Alleluja
mam podobnie- kryzys okazał sie wybawieniem z bylejakości
Cuda cuda cuda
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-13, 09:52
Nie nadaremno mawia się, że Ci którzy są najpierw, w naszym mniemaniu przyczyną naszej rozpaczy, w obliczu naszych głębokich przemian , zyskują miano naszych największych "nauczycieli".
Nieuzależnianie swojego szczęścia od niczego co zewnętrzne, to "wyższa szkoła jazdy".
Wiem o czym piszesz duzapanna, doznaję tego w przebłyskach ale pragnę z całego serca by to uczucie towarzyszyło mi stale, niezmiennie.
Kiedy człowiek raz wyjdzie z ciemności nigdy już tam wracać nie chce.
lena [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-16, 00:48
Cytat:
Z czasem i powoli zaczęło do mnie docierać że może to nie o niego chodzi w tym kryzysie, ale o mnie. To jest dla mnie kopnięcie, znak ostrzegawczy, szansa...
...i dzięki Bogu,ze zrozumiałaś .
Moja naprawa tez od tego sie zaczęła :)....od tegoż zrozumienia właśnie.
Gratuluję i oby już z górki.
m.sl [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-23, 11:52
Jak Wam sie to udało..ja sie staram...ale mi nie wychodzi. Mój kryzys w malzenstwie sie poglebia...a ja czuje ze w srodku umeiram..taki czuje bol..
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-23, 16:15
m.sl napisał/a:
Jak Wam sie to udało..ja sie staram...ale mi nie wychodzi.
I nie zawsze będzie wychodziło. Jesteś tylko człowiekiem... Do tego bardzo zranionym, skrzywdzonym, zagubionym... Ale jest coś, co je ważne i co też zrozumiałam; wszystko, co dzieje się w naszym życiu jest po coś. Kryzys też. Wiesz, jak bardzo mocno obudził mnie mój kryzys? Z kobiety bluszcza stałam się osobą świadomą swojej wartości, a z egoistki zaczęłam myslec także o innych. Na początku krzywda jaką wyrządził mi mąz przesłaniała wszystko. Teraz widzę, że oboje zawiniliśmy. Ale też i wiem, że nie mogę pozwolic się krzywdzic np wyzwiskami. Bycie z kimś na siłę nie jest byciem razem, tylko z przymusu. Czepianie się o wszystko i kontrolowanie nie sprawi, że poczuję się lepiej. Ale za to zrozumienie drugiej osoby da mi siłę. Beż sensu jest pieklic się o wszystko i w emocjach mówic co ślina przyniesie na jężyk. Ale warto powiedzien np. STOP nie pozwalam Ci się zwracac tak do mnie. Więc najpierw ratuj siebie, a potem małżeńtwo. Nowenna Pompejańska... Ani jednej nie skończyłam, ale każda przyniosła mi coś dobrego, przede wszystkim dla mnie samej. Uspokoiła moje emocje.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-24, 00:47
m.sl jak?
Ja na początku kurczowo uczepiłam się myśli, że nie chcę być całe życie tak nieszczęśliwa jak teraz, nie dam rady, MUSZĘ coś zmienić bo nie wytrzymam. A potem gorączkowo szukałam rozwiązania - wizyty u psychologa, książki, terapia, autoterapia. W krytycznych momentach wypytywałam znajomych: a co jest sensem twojego życia? co by było gdybyś stracił rodzinę, dom, pracę itd.
Potem kluczowe było zrozumienie, że praca, dom, nawet małżeństwo to za mało. Potrzebuję czegoś stałego, czego będę się mogła trzymać nawet jeśli wszystko stracę.
To wszystko nie znaczy, że już nie cierpię. Choć coraz częściej jestem wolna, to czasem siłą się powstrzymuję, żeby nie sprawdzić męża, żeby nad nim nie rozmyślać. Ale perspektywę mam już inną. Już tak bardzo nie boję się straty, bo Ktoś inny jest w centrum mojego życia.
m.sl [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-24, 10:17
Pan Bóg działa....Wczoraj miałam strasznego doła...a Dziś jestem pełna energii i nadziei :)
jestem po lekturach:
Urzekająca
Pan Bog kocha złamanych na duchu..
Kobiety ktore kochaja za bardzo...
czuje ze to w jakis sposob pomaga...
Chciazby dlatego ze wieczorami jak poloze dziecko spac, pograzam sie w lekturze, nie mysle o mezu czy spedzimy razem wieczor czy sie do mnie odezwie..nie zadreczam się ,,,wszystkei mysli kieruje do tego ktory mnie kocha:)
Mąz w tym czasie siedzi przy komputerze i marnotrawi czas jak zwykle, zazwyczaj spalałam się na tą myśl...ze jak tak mozna itd..chciałam mu narzucac co i jak ma robic, jak spedzac wieczory... I widze od kilku dni, jak na korytarzu patrzy na mnie jak ja czytam, i tym razem ja naprawde robie co chce nie udaje zeby mu pokazac ze umiem sama spedzac wolny czas.. TO JEST PIEKNE
ALE TERAZ MAM SWOJE HOOBY:) I DOBRZE MI Z TYM...POLECAM czytanie .
NIE oglądam TV, GDZIE SA SERIALE O WIELKICH MILOSCIACH, bzdurne i wydumane historie, ktore nam kobieta moga narobic wode z móżgu, ze mezczyzna powinien byc taki i taki..ze milosci jest ach ach.
. A jak nie wychodzi to co pokazuje nam telewizja - rozwód...i znowu spotykamy pieknego mezczyzne ktory nas kocha...blabla bla.. w zyciu codziennym znam pary po rozwodach..i srednio wyglada to na happy end:)
Mozecie polecic coś jeszcze..FILMY, KSIAZKI...
Oczywiscie czytam artykuły, słucham rekolekcji na stronie Sychar...
Polecam film OGNIOODPORNI...sama zaczełęłam coś w rodzaju 40 dni:) jak ktos ogladał to wie o co chodzi
Wiem, ze kryzys jest po to bym sie nawrociła... Oj kiedyś randkowałam z Bogiem, czułam jak waliło mi serducho w Kosciele...juz dawno tego nie czułam,,,,,
Ja całe szczescie uzalezniłam od meza...to był błąd.. Bo On zawodzi mnie strasznei, rozczarowywuje jest słaby i nie odpowiedzialny.
I dlatego ja coraz bardziej połamana jestem pschicznie i fizycznei od ciezaru trosk,,,
Dlatego...Nowy porzadek
Pan Bóg, mąz i dziecko:) tak powinno być
chociaz teraz moj porzadek to Bóg i ja, dzieci i mąż...
Skupiłam się ciagle na tym, ze mąz nie jest taki jakbym sobie tego wymarzyła...juz to wiem...On ma wady i ja tego nie zmienie, ale moge zmienic siebie... moze i mąz kiedys zauwazy ze powinien cos zmienic... może ,,,ale w to za bardzo nie wierze, choc dla Pana Boga nie ma nic niemozliwego
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-24, 11:28
etrzask [Usunięty]
Wysłany: 2014-06-25, 22:09
Witaj,
Tak mi bliskie to co piszesz.
Ja dziś z perspektywy miesięcy tak jak Ty dziękuje Bogu za mój kryzys. Za to jak z kobiety bluszcza stałam się pewną siebie, stojącą na nogach kobietą.
Pan jest wielki i ścieżki jakie dla nas przygotował są najlepsze.
Zawierzam mu całe swoje życie i mojej rodziny.
U mnie z tych najczarniejszych myśli, rzek wylanych łez stworzył dobro.
Chwała Panu.
Ewa
magda-lenka1000 [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-01, 23:24
Ja też dojrzałam do tego, aby dziękować Panu Bogu za tak trudne chwile w moim życiu, za cierpienie i ból. Pan zmienia nasze serca, czasem najpierw zaboli, ale czy dążylibyśmy do zmiany, gdybyśmy wygodnie dryfowali przez życie? Staramy się z każdym dniem odbudować nasze małżeństwo. Kilka tygodni temu uczestniczyliśmy w mszy o uzdrowienie i w modlitwach wstawienniczych. Podczas wylania Ducha św. i modlitwy ogólnej dostąpiłam łaski spoczynku w Duchu św. Ksiądz mówił wtedy słowa, że Pan pragnie uleczyć wszystkie osoby zranione, pragnie dać dar przebaczenia. Nie umiem opisać jak wielki spokój zagościł w moim sercu. Od tamtej pory zdarzyło mi się płakać tylko raz lub myśleć o tym, jak skrzywdził mnie mój mąż. Chwała Panu za to! Ale największym moim powodem do szczęścia i wielkiej radości było to, że również mój mąż dostąpił na tej mszy łaski uwolnienia od nałogów, m.in. od internetu. Ostatnie słowa, jakie wypowiedział ksiądz, zanim mąż upadł i również dostąpił spoczynku w Duchu św. brzmiały: "Nawróć się albo przyjdę i wstrząsnę Twoim życiem!" Mój maż modlił się i płakał. Nie mógł najpierw uwierzyć, że dostąpił tak wielkiej Łaski. Jego umysł jest wolny od złych, natrętnych myśli. W nim również zagościł spokój. Wspaniale się rozumiemy, nie kłócimy, wspieramy na co dzień. Jak bardzo Pan Bóg nas kocha! Jak mocno, skoro my ludzie mamy tak wielką Jego pomoc. Uważam, że uczestnictwo w mszach o uzdrowienie i o uwolnienie są dla nas nieocenionym darem. Zachęcam wszystkich do uczestnictwa. Z Panem Bogiem!
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-12, 16:25
Mam ochotę wykasować ten pierwszy wpis, tak jak wiele innych swoich wpisów na forum. Ale niech zostanie. Tak wtedy myślałam i tak czułam.
Nie do wiary ile pychy miałam w sobie, żeby po paru miesiącach względnego spokoju, myśleć że już wszystko wiem i wszystko sobie poukładałam.
Uczę się również siebie oceniać nie po słowach, ale po czynach.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-12, 20:12
duzapanna napisał/a:
Nie do wiary ile pychy miałam w sobie, żeby po paru miesiącach względnego spokoju, myśleć że już wszystko wiem i wszystko sobie poukładałam.
Uczę się również siebie oceniać nie po słowach, ale po czynach.
Duzapanno, nie bądź zbyt krytyczna wobec siebie, w ogóle nie bądź krytyczna. Czemu ta krytyka ma służyć?
Bądź natomiast bardziej wyrozumiała i dobra dla siebie, doceniajaca siebie i swoje zmagania, wszak nie wszystko zależy od Ciebie - weź to pod uwagę.
No i żadnego oceniania, zamień to na wyciąganie wniosków, tylko i wyłącznie i traktuj siebie z miłością.
Kapitan [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 16:26
duzapanna napisał/a:
Mam ochotę wykasować ten pierwszy wpis, tak jak wiele innych swoich wpisów na forum.
Myślę, że to doskonale. Znaczy,że się rozwijasz- nie stoisz w miejscu.
Ja jestem świeżo w kryzysie i czuję się mocno skrzywdzony przez żonę.
Nie jestem mazgajem, ale nie umiałem zapanować nad emocjami, kiedy mówiłem o mojej sytuacji. Pierwsze spotkanie w Sycharze i z ledwością wydukałem dwa słowa. To co mnie uderzyło to ogólnie radosna atmosfera. Trochę mnie to zbiło z tropu. Nie chciałem użalać się nad sobą, ale byłem smutny i posępny. Po wysłuchanych katechezach zaczynam się zmieniać i faktycznie zaglądając wewnątrz siebie znalazłem całkiem sporo mojej winy za kryzys małżeński.
Powoli zaczynam pojmować to, o czym wyżej napisaliście. Staram się żyć teraźniejszością, być pogodnym.
Obawiam się tylko, że w mojej sytuacji- w tak dynamicznych przeobrażeniach, przy najbliższym kryzysie mogę spaść boleśnie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.