Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
jestem w związku małżeńskim zaledwie od 4,5 miesięcy. Znamy się od 12 lat a narzeczeństwem byliśmy ostatnie 2 lata.
Były chwile gorsze i lepsze. Czasem zawiniłem ja czasem Ona, ale zawsze dogadywaliśmy się (jak to ona twierdzi przez to, że była zawsze potulna i zgadzała się dla świętego spokoju).
Od 2 lat jako narzeczeni mieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu w Krakowie. Ja jestem z miasta K. a ona z innego miasta K.. Znalazła tutaj pracę i było nam nienajgorzej.
Jestem dosyć nerwowym człowiekiem a Ona bardzo skryta w sobie i małomówna. Nigdy praktycznie nie mówiła co ją boli , co jej się nie podoba tylko tłumiła to w sobie. Ja jako facet nie jestem jasnowidzem i ciężko mi było spostrzec moje niestosowne zachowanie wobec niej. Nie było to jednak nic wielkiego. Normalne nieporozumienia w związku.
Problemy zaczęły się w moim mniemaniu tuż przed ślubem, coraz mniej byliśmy dla siebie życzliwi i mili a nasze drogi zaczynały się rozchodzić. Coraz mniej rozmów, coraz mniej czułości, chociaż zawsze się starałem, nawet jak jej sprawiłem przykrość to przepraszałem, kwiaty itp. Ona też czasem była nie fair i raniła mnie ale ja szybko zapominam i zawsze jej przebaczałem.
Zdecydowaliśmy się na ślub, były zaręczyny, przygotowania, kupno obrączek itp.
Wydawało mi się, że ślub nas scali a działo się coś zupełnie odwrotnego. Oddalaliśmy się od siebie.
Zaczęła spotykać się coraz częściej ze swoimi koleżankami z pracy. Nie miałem nic przeciwko dopóki normalnie wracała do domu i wiedziałem co się z nią dzieje. Potem spotkania te były coraz bardziej tajemnicze. Telefon zablokowała kodem.
Ma koleżankę, która co dopiero rozwiodła się lub jest w trakcie i poznała jakiegoś bogatego Włocha. Moja żona była zachwycona tym związkiem. Potem jeszcze kilka innych spotkań ... ale wracała później niż normalnie.
Przyszły Święta... Jej mama mieszka samotnie w mieście K. a przy okazji Ona ma urodziny w wigilię, to postanowiłem, że spędzę wigilię z jej rodziną. Chciała, żebym został u nich na całe Święta, ale jako, że mama Jej ma malutkie mieszkanko, nie chciałem, żeby spała w Święta gdzieś na podłodze. Przyjechałem, opłatek, kolacja, posiedzieliśmy, atmosfera była bardzo dobra i późno w nocy wróciłem do K. W pierwszy dzień Świąt nie byłem w mieście K.ale w drugi niemal z rana znowu do nich przyjechałem. Spędziliśmy razem sporo czasu z jej rodziną i na chwilę wróciliśmy do K.
Wydawało się, że wszystko w miarę w porządku. Na następny dzień pojechała do Kielc i wraz z koleżanką oglądała nasze wesele na DVD....
Sylwestra mieliśmy spędzić w K. Przyjechała 31 grudnia i potem ze znajomymi wybraliśmy się na imprezę. Nie było w nas czułości ale nie kłóciliśmy się i sylwester był OK.
Następnego dnia w Nowy Rok, 1 stycznia 2015 roku wydarzyło się coś strasznego.
Tuż przed godziną 19 powiedziała , że wychodzi na mszę do kościoła. Zaproponowałem, że pójdę z nią ale nalegała, że chce sama , że musi sobie coś przemyśleć....
Wróciła do domu dopiero o godzinie 4 nad ranem !!! Ja odchodziłem od zmysłów co jej się stało, tym bardziej , że nie odbierała telefonu ani nie odpisywała na SMS-y. Pierwszy SMS dostałem 0 21:30 "Za chwilę wracam" ... trwało to aż do 1:30 w nocy.... szukałem jej po całym mieście, parku i odchodziłem od zmysłów czy jej się nic nie stało. Po 1:30 drugi SMS "Jestem na mieście, śpij spokojnie" i kompletnie wyłączyła telefon. Niby uspokajający SMS ale nie do końca. Rozważna i odpowiedzialna dziewczyna nie napisałaby tylko tyle. Rodzice moi stwierdzili, że mogło jej się coś stać i że ktoś za nią mógł to napisać. tym bardziej, że jej mam dostała taką samą wiadomość. Zaczęliśmy poszukiwania, kluby, park a o 4 nad ranem miałem zgłaszać zaginięcie na policji. Wówczas odebrała ode mnie telefon, że za kilka minut będzie.
Wróciłem do domu , poprosiłem o wyjaśnienia ale bez skutku. Nic praktycznie mi nie powiedziała, tylko poszła spać. Zrobiłem oczywiście awanturę, która jej się należała. Nie przeprosiła mnie nawet za to, że żona spędziła całą noc nie wiadomo gdzie i z kim.
Rankiem w piątek wyjechała do K. Powiedziała, że musimy sobie od siebie odpocząć (po 4,5 mc od ślubu) i ona musi sobie wszystko przemyśleć. Odebrałem to jako dobry znak. Może rzeczywiście spokój może pomóc. W niedzielę wieczorem dostałem od niej SMS, z którego wynikało, że wraca w poniedziałek i że zobaczymy się wieczorem. Zaproponowałem, że odbiorę ją z pracy, na co się zgodziła. Uspokoiło mnie to bardzo. Myślałem, że wszystko wraca do normy, porozmawiamy, ja jej przebaczę tyn wyskok i będzie dobrze.
W poniedziałek o 16:00 SMS "Nie przyjeżdżaj po mnie, mam coś do załatwienia, lepiej jak wrócę sama" ... wiedziałem , ze to był bardzo zły znak ale nie traciłem nadziei. Wróciła o 19:00 , porozmawialiśmy (głównie ja głosiłem monolog) , powiedziałem, że mi zależy, że chcę ratować nasze małżeństwo, że mogę zmienić to co we mnie jej się nie podoba, ale każdy z nas musi chcieć. Ja chcę. Zapytałem czy jej jeszcze zależy? Czy te wszystkie lata mają dla niej jakieś znaczenie? Czy chce ratować nasze małżeństwo? Odpowiedz: NIE WIEM.
Następnie oznajmiła mi, że wynajęła mieszkanie i nie zostaje na noc.. wzięła kilka rzeczy i wyszła. Nie wiem dokąd.
Jestem kompletnie zdołowany bo kocham ją nade wszystko. Starałem się ją zatrzymać ale to na nic. Twierdzi, że nie ma nikogo. Że nikogo nie potrzebuje, że ona może być sama
Nie wiem co ja mam robić? Proszę o rady bo jestem zdołowany i załamany.
Pozdrawiam
NMS
Ostatnio zmieniony przez 2015-01-08, 20:05, w całości zmieniany 3 razy
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 13:20
NMS, witaj na forum
Wsparcie na pewno za chwilę dostaniesz, oraz parę kubłów zimnej wody też.
Świadom jesteś tego, że Wasze małżeństwo zaczęło się od niefajnego bardzo bałaganu moralnego? Mam wrażenie, że potraktowaliście ślub jako coś magicznego, co ma automatycznie pouleczać i ponaprawiać ten bałagan... Jak tam Wasza relacja z Panem Bogiem?
NMS [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 14:06
Nirwanna napisał/a:
NMS, witaj na forum
Wsparcie na pewno za chwilę dostaniesz, oraz parę kubłów zimnej wody też.
Świadom jesteś tego, że Wasze małżeństwo zaczęło się od niefajnego bardzo bałaganu moralnego? Mam wrażenie, że potraktowaliście ślub jako coś magicznego, co ma automatycznie pouleczać i ponaprawiać ten bałagan... Jak tam Wasza relacja z Panem Bogiem?
Tak. Wspólne mieszkanie przed ślubem... Ona tego chciała żeby bardziej sie poznać bo jako ze mieszkała w Kielach widywaliśmy sie głownie w weekendy. Miało to nas scalić , dotrzeć sie żeby nie było niespodzianek po ślubie. Co do kontaktów z Bogiem, to w ostatnich latach czuje , ze oddaliłem sie od niego i jest mi z tym źle.
Ostatnio zmieniony przez 2015-01-08, 19:57, w całości zmieniany 1 raz
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 16:20
NMS
Wybacz, ale wygląda mi to na typowe zauroczenie. Tajemnice, zablokowany telefon, znikanie, NIE WIEM, ...
Wszystko to objawy zagubienia Twojej żony.
Cóż, musisz mieć w sobie dużo siły, bo wydaje mi się, że czeka Cię ciężki czas. Na pewno potrzebny Ci jest spokój. W takim stanie jak jesteś, każda Twoja rozmowa skończy się awanturą. A tego najmniej potrzebujesz.
Nirwanna już Ci zasugerowała, żebyś ostro skręcił w stronę Boga. On Ci da siłę.
Wybacz, że nie napisałem nic weselszego, ale nie widzę w tej sytuacji nic takiego.
Poczytaj inne wątki na tym forum. Z ostatnich może ASa. One Ci pokażą, jak postępować w takich sytuacjach. Zwracaj również uwagę na zachowanie "odchodzących". Boję się, że niedługo usłyszysz, jaki to byłeś zły, niedobry, niedomyślny, ile krzywd wyrządziłeś żonie swoim postępowaniem. Nie przejmuj się tym. Spokój, spokój i jeszcze raz spokój.
A gdybyś się dowiedział, co robi żona, gdy nie jest z Tobą lub w pracy, to łatwiej będzie można ustalić strategię postępowania. Chociaż ta wiedza może być dla Ciebie bolesna.
Trzymaj się
NMS [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 18:36
Dodam jeszcze ze nie jesteśmy już tacy młodzi Ona ma 31 lat a ja kończę w styczniu 37, co dodatkowe komplikuje nasze położenie ....
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 18:45
NMS napisał/a:
nie jesteśmy już tacy młodzi
A w związku z czym to piszesz?
NMS [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-06, 23:22
twardy napisał/a:
NMS napisał/a:
nie jesteśmy już tacy młodzi
A w związku z czym to piszesz?
W związku z tym, że powinniśmy zachowywać się jak osoby dorosłe a nie gówniarze. Chodzi mi również o to , że jeśli myśli o rozwodzie to zaczynanie na nowo wszystkiego w wieku 31 lat wydaje mi się bardzo dziwne.... nie mówiąc już o moim wieku
NMS [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 09:19
Mam pytanie.... wczoraj żona oznajmiła mi SMS-em, że przyjedzie dziś "po pracy na mieszkanie" [niestety nie do mnie] , pewnie zabrać jakieś swoje rzeczy bo praktycznie wszystko jest w wynajmowanym przez nas mieszkaniu.
Co mam do niej mówić ? Jak mam się zachować, żeby nie popsuć bardziej sytuacji ?
Czy sprawiać wrażenie spokojnego i pogodzonego z sytuacją, chociaż tak nie jest
bo mam bardzo niespokojne serce, po za tym bardzo nakręcam się sam i jestem w takich sytuacjach raczej panikarzem i uprawiam czarnowidztwo.
Na wyjaśnienia z jej strony raczej nie liczę...
Pomyślałem, że własnoręcznie wypiszę w punktach na kartce swoje przemyślenia na temat przyczyny naszego kryzysu i wręczę jej to mówiąc, że zrozumiałem pewne sprawy i jestem gotów na zmiany...
Ostatnio zmieniony przez 2015-01-08, 19:59, w całości zmieniany 1 raz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 09:46
Żona jest "na fali".
Jeśli teraz będziesz jej wypisywał listy że bardzo ją kochasz, że zawsze będziesz na nią czekał itp to tylko jej ułatwisz odejście.
Będzie miała bezpieczną pewność, że jak coś nie wyjdzie to zawsze może wrócić.
Sam piszesz że jakieś błagania, listy nic w tej chwili nie zmienią, zatem po co pisać i się poniżać?
ponury [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 10:29
NMS napisał/a:
Co mam do niej mówić ? Jak mam się zachować
po pierwsze porządnie się wyspowiadaj
po drugie idż na Msze św i przystąp do Komuni św
po trzecie sprawdż gdzie jest stała Adoracja Najświętszego Sakramentu .pojedż tam i spędż z Jezusem trochę czasu,powiedz Mu o tym co cię boli i o twoich problemach.
oddaj Mu je
dopiero tak przygotowany możesz myśleć o jakiejkolwiek rozmowie z żoną
jeżeli do niej dojdzie proś Ducha św o pomoc
NMS [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 11:00
ponury napisał/a:
NMS napisał/a:
Co mam do niej mówić ? Jak mam się zachować
po pierwsze porządnie się wyspowiadaj
po drugie idż na Msze św i przystąp do Komuni św
po trzecie sprawdż gdzie jest stała Adoracja Najświętszego Sakramentu .pojedż tam i spędż z Jezusem trochę czasu,powiedz Mu o tym co cię boli i o twoich problemach.
oddaj Mu je
dopiero tak przygotowany możesz myśleć o jakiejkolwiek rozmowie z żoną
jeżeli do niej dojdzie proś Ducha św o pomoc
U spowiedzi byłem wczoraj. Pierwszy chyba raz w życiu wyspowiadałem się tak bardzo szczerze, wręcz do bólu, spowiedź trwała około 25 minut, dostałem rozgrzeszenie i kilka rad od księdza. Nie zaznałem jednak spokoju wewnętrznego. Przystąpiłem do komunii. Poszedłem również do kościoła p.w. imienniczki mojej żony i modliłem się o rozwiązanie tego arcytrudnego dla mnie problemu, z którym sobie zupełnie nie radzę. Może jestem zbyt niecierpliwy i wszystko chciałbym rozwiązać już dziś...
ponury [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 11:51
NMS napisał/a:
U spowiedzi byłem wczoraj. Pierwszy chyba raz w życiu wyspowiadałem się tak bardzo szczerze
brawo.
od Pana Naszego dzieli Cię tylko 10 kroków.zrobiłeś pierwszy teraz On zrobi dziewięć do ciebie
a kiedy??? tylko On wie!
zazwyczaj przychodzi 15 minut za póżno i zawsze zdąży
módl się szczerze i powierzaj Panu swoje problemy
Maciek1978 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 12:20
NMS, witaj w klubie niedojrzałych w związku małżeńskim. Samo życie, bracie. Trzymaj się, głowa wysoko, módl się zamiast myśleć o głupstwach i pogódź się z pewnymi rzeczami .Nie jesteś sam.
NMS [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-07, 13:03
Maciek1978 napisał/a:
NMS, witaj w klubie niedojrzałych w związku małżeńskim. Samo życie, bracie. Trzymaj się, głowa wysoko, módl się zamiast myśleć o głupstwach i pogódź się z pewnymi rzeczami .Nie jesteś sam.
Kompletnie nie rozumiem mojej żony. Zna mnie od 12, lat, mieszkaliśmy 2 lata przed ślubem razem, po ślubie jesteśmy dopiero 4,5 miesiąca I nie wierzę, że ja aż tak diametralnie się zmieniłem, że nagle przestała mnie kochać. Zastanawiam się i innym przed ślubem nie byłem. Jak to możliwe, że przed ślubem nie zerwała zaręczyn skoro nie była pewna, po co ten ślub, obrączki przygotowania. Jeszcze oficjalnie nie rozstaliśmy się ale ona nie nosi już obrączki :(... To dla mnie bardzo złe znaki ... Boję się trochę dzisiejszego spotkanie jak przyjedzie po jakieś swoje rzeczy.... mam zamiar być zupełnie spokojny i normalnie z nią rozmawiać.
Zastanawiam się czy to wszystko dla niej co przeżyliśmy razem (podróże, wyjazdy, znajomi, randki) już zupełnie nic nie znaczy.... ? Czy ona nie ma w sobie nawet odrobiny woli, żeby spróbować uratować małżeństwo, które tak naprawdę dopiero się zaczęło?
Martwię się również o nią, żeby jej ktoś nie skrzywdził.
Jedyną nadzieję mam w Bogu.
Ostatnio zmieniony przez 2015-01-08, 20:01, w całości zmieniany 2 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.