Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
SAP, a czy ukradnę bochenek chleba, czy tylko obliżę się na jego widok, pomyślę: "ale pachnie, szkoda, że nie jest mój, mam ochotę go ukraść" i pójdę dalej z ssaniem w żołądku - to dla Ciebie też ten sam czyn?
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-11, 23:33
Zastanawiam się co wyście brali w tego sylwestra. ??? Tylko komunię???? Oj ze mnie tam nie było.
Ale chwała Panu.
SAP123 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-12, 11:12
Nini napisał/a:
SAP, a czy ukradnę bochenek chleba, czy tylko obliżę się na jego widok, pomyślę: "ale pachnie, szkoda, że nie jest mój, mam ochotę go ukraść" i pójdę dalej z ssaniem w żołądku - to dla Ciebie też ten sam czyn?
A to nie wiedziałaś że myśli grzeszne zgodnie z kk i wiarą są tez grzechem???
Ale napisze dosadniej by łatwiej Ci było się w tym odszukać.
Ano:
mąż nabroił , nagrzeszył ,narozrabiał-stan dla mnie nie do przyjęcia.
Powstają myśli to małżeństwo nie pachnie mi jak powinno właściwe małżeństwo.
Są myśli, rozważania -a potem objawienie i miłosierdzie.
I wszyscy piszą ach, och, super.
A jakby to przerobić inaczej:
ze startujecie ze zbliżonego działania-w sensie(grzech)
czyli...
mąż : myślą , mową i uczynkiem
Ty : myślą i mową - choć bez uczynku
I zapewne o wiele będzie wam łatwiej cerować ten związek-jak oboje zobaczycie że na tym samym wózku jechaliście.
A generalnie chodzi o to-jak damy radę dostrzec własne grzechy, to łatwiej będzie nam pojąc grzeszność drugiego.
A już na pewno zrozumieć jego drogę do wychodzenia ze swej grzeszności
Nini [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-12, 23:55
SAP123 napisał/a:
A to nie wiedziałaś że myśli grzeszne zgodnie z kk i wiarą są tez grzechem???
startujecie ze zbliżonego działania-w sensie(grzech)
czyli...
mąż : myślą , mową i uczynkiem
Ty : myślą i mową - choć bez uczynku
I zapewne o wiele będzie wam łatwiej cerować ten związek-jak oboje zobaczycie że na tym samym wózku jechaliście.
A generalnie chodzi o to-jak damy radę dostrzec własne grzechy, to łatwiej będzie nam pojąc grzeszność drugiego.
A już na pewno zrozumieć jego drogę do wychodzenia ze swej grzeszności
No to mi zrobiłeś rachunek sumienia Ale dziękuję, SAP123, bo dzięki Tobie dzisiaj jeszcze raz się nad tym zastanawiałam: w czym zawiniłam?
Grzechy mojego męża odłóżmy na bok - to sprawa między nim a Bogiem.
Pozwól, że o moich grzechach napiszę dość ogólnie, od szczegółów mam spowiednika . Moje grzechy, o ile jestem w stanie to ocenić, są zupełnie innego rodzaju niż Ci się wydaje. Tak, grzeszyłam w tym małżeństwie, nie tylko myślą i mową, ale też uczynkami, i były to grzechy wynikające z jednego głównego grzechu: bałwochwalstwa. Przez wiele lat mąż był dla mnie ważniejszy niż Bóg. To straszny grzech i wciąż się go wstydzę . I wiele zła rodzi, wiele mniejszych grzechów.
Jeśli chodzi o te grzechy, które Ty u mnie znalazłeś, to moje sumienie mi ich nie wyrzuca. Mową? - nie. Myślą? - to najtrudniej ocenić, ciężko kontrolować myśli. Tu Ci się wyspowiadam szczegółowo, bo mam wrażenie, że to dla Ciebie może być ważne. Pojawiały się myśli i pragnienia, których wierna żona nie powinna mieć - więc ledwie się pojawiały, ucinałam je takim NIE, które wypływało gdzieś z samej głębi mnie. Wtedy znikały... a potem pojawiały się znowu. I tak w kółko. Kiedy było już zupełnie nieznośnie, szłam na adorację i wyżalałam się Jezusowi, czasem na głos, w pustej kapliczce - to pomagało na dłużej. Jak było najciężej, szłam do spowiedzi - nie po to, żeby wyznać grzechy, tylko żeby prosić o pomoc. Pomagało na jeszcze dłużej. I cały czas szukałam bezpiecznej granicy w kontaktach z tą osobą: przez jakiś czas wydawało mi się, że jest już dobrze, że możemy mieć normalne kontakty, potem coś się zmieniło i poczułam, że muszę je ograniczyć (żadnych spotkań ani telefonów). Rozumiesz teraz, dlaczego pisałam o walce? Pokusa to nie grzech - najwięksi święci byli kuszeni, Jezus był kuszony. Po coś to jest, "wiara w słabościach się doskonali".
I jeszcze o mnie i o moim mężu: masz rację, jedziemy na jednym wózku, bo oboje jesteśmy grzesznikami, tak w ogóle. I nie czuję się lepsza niż mój mąż, bo nie zmierzę, kto z nas zgrzeszył w życiu bardziej - jeden Bóg może to ocenić, który wie, jakie mieliśmy możliwości i które z nich zmarnowaliśmy. Jezus umarł tak samo za moje grzechy, jak za grzechy mojego męża, wszystko jedno, ile nagrzeszyliśmy i jakiego kalibru były nasze grzechy.
Jedziemy na jednym wózku też z tego powodu, że oboje jesteśmy mocno podatni na wrażenia erotyczne. Specjaliści od seksoholizmu uważają, że osoba współuzależniona od seksu też jest uzależniona od seksu. Nie wiem, czy nas z mężem to dotyczy, ale coś w tym może być: za dużo problemów próbowaliśmy załatwić przez seks, dużo spraw nam przesłaniał. Kiedy coś się waliło w naszym związku, zdarzało się i mężowi, i mnie, że takie wrażenia pochodzące od osób trzecich miały działanie jakby narkotyczne. Różnica między mężem i mną polegała na tym, że on w to wchodził, a ja nie. Może byłam zdrowsza, a na pewno silniejsza dzięki wierze i sakramentom, dzięki łasce.
SAP123, życzę Ci takiego pokoju i radości, jakich teraz doświadczam! Czuję się jak po ciężkim maratonie, zmęczenie jest aż fizyczne, ale warto było powalczyć Podobnie jest z porodem - pewnie niewiele Ci da takie porównanie, bo jesteś facetem, ale lepsze nie przychodzi mi do głowy: w czasie porodów odczuwałam ból zdawałoby się nie do zniesienia, takie rozrywanie ciała, a potem, kiedy poród się kończył, całe to cierpienie kończyło się tak nagle i tak zupełnie, jakby go nigdy nie było - i było dziecko, i wielka radość
Nini [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 00:02
Chyba zbliża się odpowiedni moment, żeby kończyć ten wątek i przenieść się ewentualnie do działu: "Odbudowa związku po kryzysie..." Mam też ochotę zmienić nick - nie czuję się już niewidzialną Nini. Duża zmiana w życiu uzasadnia zmianę imienia. Pomyślę.
Chciałabym jeszcze tylko napisać Wam na koniec, co i jak powiedziałam dzieciom - od tego się przecież zaczęło... Może komuś się to przyda; tylko już nie dzisiaj, za trochę.
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 00:07
Nini napisał/a:
Mam też ochotę zmienić nick - nie czuję się już niewidzialną Nini. Duża zmiana w życiu uzasadnia zmianę imienia. Pomyślę.
Nini, gdybyś rzeczywiście chciała zmienić nick, to nie rejestruj się przypadkiem na forum drugi raz pod nowym nickiem, bo byłoby to niezgodne z regulaminem forum, ale skontaktuj się przez pw w tej sprawie z administratorem, z GosiąH lub ze mną.
Lawendowa [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 00:12
Nini napisał/a:
Chciałabym jeszcze tylko napisać Wam na koniec, co i jak powiedziałam dzieciom - od tego się przecież zaczęło... Może komuś się to przyda; tylko już nie dzisiaj, za trochę.
Bardzo na to czekam - to ważne.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 08:09
SAP 123 mówisz o ważnej sprawie- że wszyscy potrzebujemy nawrócenia i miłosierdzia.
Ja dopiero gdy uznałam własne grzechy i słabości, gdy zobaczyłam, że nie jestem "ta lepsza", ruszyłam do przodu z przebaczeniem i poczuciem żalu. Uznałam wiele racji męża.
Bez tego nie ma przełomu w nawróceniu.
Nini [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 09:33
I wszyscy potrzebujemy miłości z głównego jej Źródła! U mnie to okazało się najważniejsze - dostałam miłość, więc mogę dawać miłość i nie potrzebuję namiastek
Ale wiem, że to brzmi banalnie, jeśli się tego nie przeżyło... Pamiętam, jak czytałam wątek Mirakulum i czułam przez skórę, że spotkało ją coś wspaniałego, a jednocześnie nie mogłam tego zrozumieć i mówiłam sobie: "Ale jak to?! Mąż pije, bije, ma inną kobietę, a żona nagle zaczyna go kochać, w takich okolicznościach? Porąbało ją?". A teraz mnie dopadło coś podobnego
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 13:56
Cytat:
A teraz mnie dopadło coś podobnego
Tak, to jest ogromna łaska, poznać, tę pełnię miłości i akceptacji i przyjąć ją. To dopiero daje nam spokój i odpoczynek (nie musimy się już szarpać i szukać zaspokojenia tej pustki w nas) i to dopiero uzdalnia nas do kochania innych, nawet w tych najtrudniejszych warunkach.
SAP123 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 15:05
Bety napisał/a:
że wszyscy potrzebujemy nawrócenia i miłosierdzia.
Ja dopiero gdy uznałam własne grzechy i słabości, gdy zobaczyłam, że nie jestem "ta lepsza", ruszyłam do przodu z przebaczeniem i poczuciem żalu. Uznałam wiele racji męża.
Dokładnie to!
Jak że łatwo jest stanąć w obliczu nawrócenia-ale przy okazji można wpaść w pułapkę dziwnego miłosierdzia.
Miłosierdzia: teraz już wierze, teraz już wiem, teraz miłuję -
bo wiara mówi miłujcie wrogów.
I miłujemy lecz wciąż myśląc że to jest wróg-
ale przecież jest powiedziane kochaj bliźniego jak siebie samego-znaczy równego, patrz : równego mnie .
Jest zatem różnica między miłowaniem i kochaniem.
Pokochać idzie nam dopiero jak uznamy własna grzeszność
i to bez różnicy czy to była tylko myśl,mowa pozbawiana nawet uczynku.
Tak Nini znam historię Mirakulum-i wiem że jej podłożem było właśnie uznanie własnych grzechów i błędów przez Mirkę
bez tego nie odkryła by -że mąż jest wart tyle samo co Ona dla Boga
a ta równość w jednym rzędzie to już prosta droga do samego Boga
Nini [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-13, 20:24
SAP123 napisał/a:
można wpaść w pułapkę dziwnego miłosierdzia.
Miłosierdzia: teraz już wierze, teraz już wiem, teraz miłuję -
bo wiara mówi miłujcie wrogów.
I miłujemy lecz wciąż myśląc że to jest wróg-
ale przecież jest powiedziane kochaj bliźniego jak siebie samego-znaczy równego, patrz : równego mnie .
Jest zatem różnica między miłowaniem i kochaniem.
Pokochać idzie nam dopiero jak uznamy własna grzeszność
Chyba wiem, o co Ci chodzi. Próbowałam "miłować", kiedy już nic innego mi nie pozostało - i strasznie na siłę to było... Czułam taką niechęć, że wolałam nie myśleć za wiele o mężu. Modliłam się za niego trochę, ofiarowywałam cierpienie w jego intencji, ale z trudem. Wolałam, żeby zniknął mi z oczu na zawsze. Przypuszczam, że ta modlitwa miała wartość, ale we mnie nie było widać miłości, tylko miłosierdzie - miłość była ukryta gdzieś głęboko.
Dlatego cieszy mnie tak bardzo ta zmiana - bo teraz wiem, że po prostu kocham, a nie "miłuję" na siłę. Zdarza mi się zadzwonić do męża bez powodu (przedtem nie chciałam z nim rozmawiać, wolałam smsy i to tylko w sprawach koniecznych), myślę o nim, mówię o nim, śni mi się... I sama jestem ciekawa, co będzie dalej. Jestem gotowa rozmawiać z nim o wszystkim, też o tym, czym ja go zraniłam - ale wiem, że na to za wcześnie. Mąż zaczął swoją terapię, powoli jakby coś do niego dociera, ale jeszcze wciąż zaprzecza. Czuję, że nie do mnie należy inicjować kontakty i naprawianie związku - dałam sygnał i czekam.
Dzisiaj wieczorem jesteśmy umówieni na telefon Módlcie się, proszę, za tę naszą dziwną parę, żeby Zły nam nie bruździł...
Jestem przekonana, że nie przypadkiem właśnie wtedy, kiedy nasz związek przechodził najgorsze kryzysy, pojawiał się w moim otoczeniu ktoś, kto miał szansę mi się spodobać (to się naprawdę bardzo rzadko zdarza)
SAP123 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-14, 15:00
Nini napisał/a:
Dzisiaj wieczorem jesteśmy umówieni na telefon Módlcie się, proszę, za tę naszą dziwną parę, żeby Zły nam nie bruździł
Jak staniecie się jako te magnesy (w odwrotności) jakie się przyciągają
to dla kusego nie będzie miejsca(nie wciśnie się)
ale jak zbładzicie i będziecie jak te magnesy jakie się odpychają-do dla kusego tam kupa miejsca
Nini [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-14, 23:25
To nie jest takie czarno-białe. Trochę jest przyciągania, trochę odpychania... Dużo bolesnych tematów i wspomnień - to odpycha i dobrze, bo inaczej miałabym chęć za szybko wrócić do męża. Dopiero zaczął się trudny proces oczyszczania tej relacji, wcale nie jest łatwo. A Kusy lubi wykorzystywać zranienia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.