Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętacie...
Około pół roku temu mąz sie wyprowadził...
Wcześniej przez okolo 4 lata.. oszukiwal mnie..
Pierw zdradził do czego się przyznał..prosił o szanse... ale potem było róznie. Raz lepeij raz gprzej. cała ta sytuacja wpędziła mnei w depresje.. przeszłam tearapie.. pomagałam sobei czytając forum.. ale ogólnie był to cieżki czas i dla mnei i dll dzieci bo maz zachowuwał sie i do mnie i do starszego dziecka fatalnie..wszczynał awantury... oszczedzał tylko młodsze, a które
Ogólnie okazało sie ze oszukiwał mnie przez 4 lata po czym odszedł bo już dalej oszukiwac mnie nie chiał.. bo jak stwierdził nie zasługiwałam na to...
Byłam już na tyle silna.. że nie zatrzymywałam go i dosyc szybko podniosałam sie i ogarnełam otaczajacy mnei świat...uporzadkowałam sprawy finansowe i majątkowe. O dziwo nawet dogadałam sie z mezem i nie walczyliśm opócz paru poczatkowych zgrzytów.. o alimenty.. o nic..Dogadalismy się...
Dzieci bardzo przezywały ale w zwiażku z tym , ze byłam sama pod opieką psychologa., kierowałam się jego wskazówkami i jakos udało mi sie przterwać i dzieciom mysle też... miały regularny kontakt z tatą i nie wiedzieli jak się kłocilismy.
Wiem, ze mąz próbował w jakiś sposób zwiazac sie z kochanką... ale no coś tam nie poszło... nie wiem co.... w każdym razie w połowie lutego definitywnie zakonczył tą znajomość. Mam pewnośc, ze zrobił to on.
Zapisał nas na trapie małzeńską, na która systematycznie uczesczamy... bylismy takze ostanio na spotkaniach małzeńskich.. cudowni ludzi i piekne przezycie..... poszliśmy oboje do spowiedzi..
Mąż sam z własnej inicjatywy rozpocżał indywidualna terapię DDA.....
Jestem skołowana.... bardzo suzo przykrych i złych rzeczy mnei spotkało. od meza....
nie mieszkamy obecnie razem... mam obawy.., boje sie i jestem skolowana..
Wstępnie był plan.., ze maz sie na swieta wielkanocne wprowadzi....... że spóbujemy...
Odsuneli sie ode mnie znajomi.. stwierdzili , ze jestem głupia i naiwna...
W sercu głęboko chiałabym żeby nam się udało...
ale to jest bardzo ciezka praca.... tyle mam do wybaczenia.... i oboje do zrobienia...
Ja juz prze zto wszystko raz przechodziłam..... to całe odbudowywanie......
a oakzłąo sie ze byłam zabawką....w rękachjego i jego kochanki.
Pół roku byłam sama.. teraz nagle zwrot meża o 180 stopni.....
Na poczatku na mnei naciskał .. teraz troche mi odpuscił....
co mysleć.....
jak to sobie uporządkować... bo z jednej strony to chciałabym miec spowrotem moją rodzine.. chciałabym umieć wybaczyć.... chiałabym zeby terapia nam pomogła...
czuje taka wewnętrzną blokade... na to wszystko.....czy to minie.. ?
wydaje mi sie ze powinno być lepeij a ja mam jakis paraliż wewnętrzny....
Zaczynam sie w tym wszystkim gubić...
jasmina44 [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 10:46
daj sobie czas.. jezeli nie wiesz co robic, to na razie nie podejmuj zadnych decyzji.. poprzyglądaj sie mezowi, wam, poobserwuj jego zachowanie wobec ciebie i dzieci..
skoro psuło sie długo a Ty jesteś poraniona w środku to potrzeba czasu i pracy by odzyskac zaufanie i uczucia...
powoli, jedne krok po drugim.. nie musicie od razu mieszkac razem... jezeli nie jestes do tego przekonana..
rozumiem ze ciezko Ci zaufac, kazdemu z nas byłoby ciezko... ciesze sie ze Twój mąż przejawia tyle dobrych checi.. mam nadzieje ze to trwała zmiana...
a znajomymi sie nie przejmuj, to Twoje zycie i nikt go za Ciebie nie przezyje... tutaj na pewno dostaniesz cała mase wsparcia... :)
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 12:20
Aleksandro wspieram, i podpisuję się pod tym co napisała jasmina Dajcie sobie czas oboje, dajcie sobie czas na odbudowę fundamentów, i na związanie betonu, żeby pod ciężarem ścian i dachu nie zaczął pękać.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 12:43
Również podpisuję się pod tym, co napisała jasmina i Nirwanna. Daj czas - przede wszystkim mężowi, tak iżby mógł wykazać się prawdziwą przemianą i ...skruchą. Aby nie zburzył tego, co osiągnęłaś z trudem po jego odejściu - spokoju. Aleksandro, naprawdę czujesz się już gotowa na jego powrót?????
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 13:14
Co za zgodność .
Nie mam nic do dodania .
Może tylko , żeby delikatnie WYTŁUMACZYĆ mężowi , wyraźnie , że
potrzebujesz wiecej czasu ,
że nie odtrącasz .
Budować wolniej ale solidniej - jak dom .
Dobry projekt , działka , wszystko przemyślane itd
krasnobar [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 19:49
Aleksandro,to normalne,że się boisz,nie ufasz,że Ci ciężko i trudno...........każdemu by było,kto tyle przeszedł,kto był oszukiwany,kto nie raz i nie dwa dostał kamień,który uderzał w wyciągniętą dłoń..............masz prawo dać sobie(Wam) czas..........i wiesz,co?jeśli mąż chce rzeczywiście naprawy i rzeczywiście zrozumiał,jaka droga jest jedyną właściwą dla niego (terapia i Bóg),to nie martw się,poczeka na Ciebie cierpliwie i zrozumie.........jeśli zaś nie,jeśli zaś będzie wykazywał się zniecierpliwieniem czy robił Ci wyrzuty,że nie już,nie teraz,że się wahasz.........to cóż.......będzie to tylko dowód na to,jak powierzchowna jest jego przemiana...................zaufaj Panu,oddaj mu swoje małżeństwo we władanie i nie rób nic na siłę...................przyjdzie czas,że może nie będziesz miała wątpliwości,pomódl się o to,o jasność myśli, o dobre decyzje,o cierpliwość dla Was obojga...........a co do wybaczenia............wierz mi,to jest cały proces..........jeśli czekasz na dzień,kiedy w poniedziałek nie wybaczasz,a we wtorek już przebaczyłaś i w środę nic kompletnie nie pamiętasz i jesteś wolna od żalu,to raczej to tak nie działa.................wybaczać niestety(lub stety)trzeba każdego dnia od nowa,zresztą nawet w modlitwie codziennej jest i przebacz nam nasze winy,jako i my przebaczamy naszym winowajcom............Boga też codziennie kilka razy prosimy o wybaczenie..............co mówić więc o człowieku,który musi wykonać taki wysiłek?
głowa do góry,bądź silna i zostań z nami................pozdrawiam,Szymon
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 20:18
aleksandra11,
witaj,
rozumiem co czujesz. W sytuacji kiedy przeżyło sie taką traumę nie sposób od razu wszystkiego sobie poukładać i funkcjonować według podjętych postanowień, uczucia i odruchy wymykają się naszej kontroli i mamy jako ludzie z tym wiele kłopotu, bo wychowanie i chęci sobie, a serce i rozum sobie
Jak Ci już dziewczyny pisały trzeba czasu, a w czasie zobaczysz jak mocne i ile warte ( ile wysiłku musi włożyć w nie) jest postanowienie Twojego małżonka, wszak on też w tym czasie uzdrowienia będzie sie zmagał z wieloma trudnościami.
Ja ten czas separacji małżeńskiej traktuję jak swoiste lekarstwo-post, który ustanawia małzonków na odpowiednie tory i pomaga odzyskać czystość. Bez tej czystości nie da się zdbudować małzeństwa. Bóg jest Święty, jest czysty, jest otwarty i ufny i takich Was chce mieć jako budulec, dlatego tak się zmagasz ze sobą i swoimi ranami. To Jezus Ci je odsłania i pokazuje co naprawdę czujesz i myslisz, żeby nie przysypała tego co nie zaleczone i dziewicza stanęła do budowy małzeństwa, tego samego chce Jezus dla Twojego męża tyle , że drogi macie różne, bo różne zabrudzenia na duszy i ciele
Jak Was oboje umyje i osuszy to zaczniecie z czysta kartą.
Skoro więc separacja jest postem to może poczytaj i będzie Ci lżej:
http://www.tyniec.benedyk...rarium/Post.pdf
Mnie pomaga
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 20:41
Aleksandra pisze:
Cytat:
Jestem skołowana.... bardzo suzo przykrych i złych rzeczy mnei spotkało. od meza....
nie mieszkamy obecnie razem... mam obawy.., boje sie i jestem skolowana..
No to ja zacznę mniej optymistycznie niż moi przedmówcy.
Otóż, z Twojego postu JASNO wynika, że owszem chciałabyś mieć znów rodzinę ale masz poważne obawy czy postawa męża tym razem jest uczciwa - bardzo słusznie!
4 lata ciągłych matactw mówi wiele o Twoim mężu plus to co mnie uderzyło to okazywana jawnie niechęć wobec dziecka - to pewien rodzaj okrucieństwa.
Kłamstwa, oszustwa, manipulacje tzn. prośba o szansę po czym znów oszustwa dopełniają wizerunek zdradzacza, jego rys psychologiczny.
Owszem spektakurlarne metamorfozy się zdarzają, lecz trzeba wiedzieć że niezmiernie rzadko, powinnaś mieć tego świadomość.
Wybaczyć należy, głównie dla siebie, dla swojego komfortu psychicznego, ale pamiętając to co zaszło, wszak nie tylko ty sama doznałaś ran ale i wasze dzieci- powinnaś wykazać się dużą roztropnością.
Nie przyśpieszałabym terminu jego wprowadzenia się na powrót do domu, raczej bym to opóźniła by zyskać choć cień pewności, której Ty teraz wcale nie masz.
Randkuj ze swoim mężem, spotykaj się z nim, niech opiekuje się dziećmi pod Twoją nieobecność np, niech się wykaże, niech zasłuży na daną mu szansę. Zresztą ma na co zasługiwać. Bądź ostrożna.
aleksandra11 [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 21:03
Dziekuję wszystkim za odpowiedzi i wsparcie.
Tak mam pełno obaw. Kiedys wogóle bym nie nie pomyslała , ze mąż jest w stanei tak kłamać.. oszukiwać. . Najbardziej mne chyba boli, że mimo tego wszystkieg wierzyłam, że mówi prawde i teraz mi cięzko uwierzyć w cokolwiek..
dzisiaj dowiedziałam się, ze mąz w pracy przyznał sie swojemu zwierzchnikowi do tego co zrobił i ze wzgledu na dobro rodziny prosi o takie ustalanie pracy aby nie miec styczności z koleżanką...byłam bardzo zaskoczona tymbardziej , ze on sam mówi o tym oficjalnie.
Ubrał obraczkę....
Dzisiaj mielismy kolejny dzien terapii małzeńskiej. Był bardzo udany. Pani, do której trafilismy poświeca nam na prawde wiele czasu.. przerabiamy mnóstwo tematów...
miedzy innymi to jak mnei traktował.. twierdził ze przez to co robił czuł się podle.. i cały czas mne prowokowł.. bo go dobijał. mój spokój i opanowanie.. bo on kompletnie sobie z tym wszystkim nei dawał rady.. to pewnie takie tłumaczenie.. z resztą.. moze na zewnatrz tak wyglądałam dla niego.... a wewnatrz byłam cała roztrzęsiona.
Wszystko się w sumei nawarstwiło.... Terapia DDa meza z tego co obserwuje jest bardzo bolesna dla meża. Do tego ta nasza prowadzona równolegle...
cieszę się z jednej rzeczy najbardziej... że mimo tego całeko zamieszania i tych wszystkich emocji.. znajduję czas dla siebie. dbam o rózne aspekty mojego zycia nei zwiazane z mężem.
Rebeka [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-19, 21:48 Re: Mąż chce wrócić....
Zapisał nas na trapie małzeńską, na która systematycznie uczesczamy... bylismy takze ostanio na spotkaniach małzeńskich.. cudowni ludzi i piekne przezycie..... poszliśmy oboje do spowiedzi..
Mąż sam z własnej inicjatywy rozpocżał indywidualna terapię DDA.....
Widać ,że dużo robi WAŻNYCH RZECZY i chce utrzymać małżęństwo i rodzinę.
NIE BÓJ SIĘ ODDAJ TO PANU BOGU ABY TYM JUZ ZARZĄDZIŁ .UDA SIĘ NAPEWNO !!!
Odsuneli sie ode mnie znajomi.. stwierdzili , ze jestem głupia i naiwna...
TO TAK BĘDZIE ,ŻE SIĘ ODSUNO NIE WIELE TYCH PRAWDZIWYCH ZOSTANIE 2,3 MOŻE 4 OSOBY
TU NOWE DOŚWIADCZENIE BĘDZIESZ MIAŁA W TYM TEMACIE ALE O TO SIĘ NIE MARTW
W sercu głęboko chiałabym żeby nam się udało...
ale to jest bardzo ciezka praca.... tyle mam do wybaczenia.... i oboje do zrobienia... WE TROJE BO I Z PANEM BOGIEM
Z PANEM BOGIEM
Orsz [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-20, 12:13
A jakie działania w kwestii strice zadośćuczunienia względem Ciebie mąż poczynia?
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-21, 16:56
Marek cos pisales o budownictwie, to ci powiem po mojemu. naspuszcza sie czlowiek na projektami, lawami, zbrojeniem itp naczyta sie gazet itp. sam zaufa swojej doskonalosci wyczytanej i wkurza tych co by to bez tych madrosci w pare dni zrobili ok..
piszesz ze solidne to i tamto,ok. tylko jest nawet przy remoncie kuchni tak ze marzą o okapie za 2 kola a pod koniec nie maja na silkon za 2 dychy..
Powiem ci ze lepiej pobialkowac wapnem i zyc dalej, bo na takie powazne remonty bez zaplecza tym finansowego, tamtym technicznego a innym duchowego to lepiej sie nie zabierac.
aleksandra11 [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-24, 17:52
..... może się póki co wycofał...
zrobił wiele.. tak
ale ja według niego nei wykazywałam odpowiedniej inicjatywy...
teraz swtierdził, że jednak nie czuje przy mnei tego co powinien..że jest szalony... i chyba stracił cos czego już nei odzyska....
nie chce już dociekac czemu.... i co i jak....
czułam cos od paru dni...
nie chciał iśc do komuni... wczoraj..
Probowałmnei obwinić że mam za dużo obaw... że nei chciałam ze by sie wprowadził a nawet terapeutka sie dziwiła czemu.....
strasznie sie z tym czuję.... tak sie pozbierałam... teraz musze zbierac od nowa i dzieci i siebie....
Wczoraj miała miejsce przykra sytuacja... syn.. brzydko się odezwał do niego.. .. cos na zasadzie.. po co przyszłeś... idz sobei stad....
kiedyś kiedy maz był jeszcze w domu bardzo brzydko sie odzywał do niego.. jak mu zwócił uwage ze ma sie tak do niego nie odzywać to syn mu odpowiedział......, ty tak zawsze mówiłes do mnie....
Dzisiaj mąż stwierdził rózniez że nie nadaje sie do zycia roddzinnego jednak.... że ma prawo do swoich uczuc i mecza go te wszystkke rodzinne sprawy... urodziny, wakacje święta... on się na to nei nadaje..
Że już nei chce sie wprowadzić.. bo jak sie wprowadzi to już nei bedzie miał wyjścia....
i wszystcy beda mieli co do niego oczekiwania... i będzie sie dusił...
Mam takie mysli... że zmiana frontu meza tez może mieć wpływ kochanka.. maz zerwał z nią kontakt nagle... bedac pewnym że jak go szybko przyjmę...
Pewnie znienił front .. spowrotem na kochankę...
stało sie wszystko czego sie obawiałam.....
Cięko mi bo rozbudziłam w sobie nadzieję , ze jedak tym razem sie uda....
ja naiwna
walczyłam o to małzeńswto wiele lat...
Pierwszy raz liczyłam na to, że to on bedzie tym silnijszym.. że się nie podda...
że te moje obawy....chciałam być szczera....
tyle miłych rzeczy słyszałam przez ostatni miesiac o sobie....
a teraz wyszło...
że to wszystko nie prawda...
że jednak znowu nei ja.... że kiedys owszem i mnei kochał.... ale teraz już znowu nei wie co czuje.
Na spokojnie odpowiedziałam mu ze ok. ale żeby miała nauwadze dzieci..., ze on e czują a on im wiele obiecuje... teraz sie wycofuje...
Krzyknał.. na mnie , zebym nei brała go na litość.... na dzieci . mam sie nini nie zasłaniać....
Teraz jak mysle to przypomniało mi się.... że 4 lata temu jak prosiłam go o to zeby przymyslał czy chce odejść.... to wrzeszczał na mnie.... własnie to... że nie mam sie zasłaniać dziecimi.. nie mam go brac na litość.... nigdy tego nie próbowałam...i wtedy na zapleczu była kochanka.....
Karmel [Usunięty]
Wysłany: 2014-03-24, 19:40
[quote="aleksandra11"]Dzisiaj mąż stwierdził rózniez że nie nadaje sie do zycia roddzinnego jednak.... że ma prawo do swoich uczuc i mecza go te wszystkke rodzinne sprawy... urodziny, wakacje święta... on się na to nei nadaje..
Że już nei chce sie wprowadzić.. bo jak sie wprowadzi to już nei bedzie miał wyjścia....
i wszystcy beda mieli co do niego oczekiwania... i będzie sie dusił...
[/quote
Aż się ręce wyrywają, by potrząsnąć takim mężczyzną i zawołać: DOJRZEJ WRESZCIE do bycia mężem i ojcem...wyrośnij z ,, ktrótkich spodenek" to przestaniesz się dusić...Ach...
Bardzo Ci współczuję Aleksandro i przykro mi, że niewiele mogę pomóc. Szkoda, że ci
nasi mężowie tacy mało dojrzali....Mój dusił się w swojej rodzinie a teraz zakłada nową z nowym dzieckiem włącznie. Ileż można zmieniać te piaskownice...
Będę się modlić za Waszą rodzinę bo tyle na pewno mogę dać od siebie. Nie daj się złamać i pamiętaj, że z mężem czy bez niego życie wciąż jest tak samo piękne.Pisząc te słowa staram się również samą siebie przekonać, że tak jest...Bóg nas kocha i to jest jedyny pewnik w tym życiu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.