Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
To już koniec
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-17, 22:58   

Olga,
Miałaś siłę przestać żyć złudzeniami i zadbałaś o siebie, zamiast tworzyć sobie świat iluzji
i należą Ci się za to brawa.

Sławek,
Trochę dorabiasz ideologię do swojej sytuacji.
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-17, 23:03   

Więc będzie krótko. Mam już dość. Jestem strzępkiem nerwów dzięki mojemu mężowi. I na dzień dzisiejszy nie umiem się cieszyć ze szczęścia mojego( nie mojego)męża. Teraz cieszy się ta jakaś NOWA z dzieckiem w drodze.Ja nie mam zamiaru dawać jakichkolwiek sygnałów, że czekam pomimo wszystko.
To co się dziś działo ze mną trochę mnie przestraszyło. I nie chcę się już tak czuć, nie chcę myśleć, że lepiej byłoby gdyby mnie nie było bo czuję się tak złamana przez mojego ukochanego(?) męża, że nie mam siły żyć momentami.
Muszę odciąć się od niego i tylko wtedy pójdę do przodu. Przez rok postępowałam dokładnie odwrotnie i co....to co mnie nie zabiło wtedy dziś zabija mnie powoli. Niestey nie wzmacnia.

[ Dodano: 2014-03-17, 23:06 ]
Owszem chcę być wierna do końca.Ale MUSZĘ też zadbać o siebie, bo nikt tego za mnie nie zrobi.
Owszem każde małżeństwo sakramentalne jest do uratowania ale czy każde warto ratować...?
Pewnie nie mnie to oceniać...

[ Dodano: 2014-03-17, 23:15 ]
Że tak jeszcze dodam....całe życie walczyłam o mojego męża, modliłam się za niego...wybaczałam....przechodziłam do porządku dziennego....jestem już bardzo zmęczona....marzy mi się, że teraz to na niego byłaby kolej tak o mnie powalczyć....a tu on się wypisał z rodziny i ...klops...marzenia pryskają jak bańki mydlane...
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-17, 23:32   

Olga, fajnie że jesteś szczęśliwa.
Każdy z nas ma wolną wolę i może wybrać drogę jaką chce.

Olga1968 napisał/a:
Moi drodzy, czy Wy nie widzicie ile w Was jest jadu i żalu?


To, że w ludziach poranionych jest dużo żalu jest rzeczą normalną, ale gdzie Ty widzisz ten jad?

Olga1968 napisał/a:
Czy to forum służy jedynie licytowaniu się, kto ile litanii i nowenn odmówił? Dlaczego ja nie piszę o swoich modlitwach? A no dla tego, że są to moje i tylko moje chwile z Bogiem, to są moje "randki" z Jezusem, to są moje wypady na kawę z Matką Bożą i nie pozwolę nikomu włazić w mój świat z buciorami.


To są Twoje odczucia. Masz prawo tak odbierać, bo każdy ma prawo do swojego odbioru tego co czyta. Musisz się jednak liczyć z tym, że jesteś na forum katolickim i chyba normalną sprawą jest na katolickim forum to, że ludzie piszą o modlitwie.
Jeśli Ty nie czujesz takiej potrzeby to Twoja sprawa, ale nie odbieraj tego prawa innym.

Olga1968 napisał/a:
Oczywiście, gdybym Wam tu pisała, że lezę krzyżem, że n-ty raz odmawiam jakąś tam modlitwę, oj byłabym cacy, a ja piszę Ludzie jestem szczęśliwa, jestem spokojna, jestem wesoła, ooo to jestem beeee, jak śmiem w miejscu w którym są żale, płacze i narzekania, pisać że jestem szczęśliwa.


To jest forum pomocy. Piszą tu osoby poranione i szukające pomocy. Mają prawo czuć się źle i o tym pisać. Taki jest cel tego forum. A Ty jakiej szukasz pomocy? W czym możemy Ci pomóc?
 
     
piodar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-17, 23:39   

Odwagi Karmel!!!

Nie róbmy sobie bożka z "powrotu współmałżonka" na właściwe tory. Bogu nie wymyka się z rąk żadne sakramentalne małżeństwo.

pozdr piodar :lol:
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 08:04   

Kryzys w małżeństwie, zdrady, odejścia, rozwody - to wszystko jest bardzo bolesne. Każdy w inny sposób odbiera ten ból. Każdy potrzebuje swój czas na przejście etapów dojścia do siebie . Naturalne jest,że czujemy żal, rozgoryczenie, złość na współmałżonka... To forum jest pewnego rodzaju terapią. Tu możemy się wyżalić , wyrzucić z siebie wszystko, poużalać się nad sobą. Jest to pewien etap potrzebny by przejść dalej, by zrobić następny krok... Najważniejszą jednak rolą Sycharu jest pomoc w odnalezieniu SIEBIE w ,, nowym życiu,, - w życiu w pojedynkę. Odnalezieniu swojej drogi , swojego powołania. By to nowe życie oprzeć przede wszystkim na Bogu. To ,że mąż/żona nas opuścili nie czyni nas gorszymi ludźmi. Dalej mamy swoje zalety, talenty. Dalej jesteśmy wartościowymi dla innych. Dalej jesteśmy potrzebni- dla dzieci, dla rodziny, w pracy... Trwanie wciąż w nienawiści, pretensjach, żalu do współmałżonka nie pomoże nam w uwolnieniu. Im dłużej będziemy niewolnikami naszych złości, pretensji ,tym trudniej nam będzie poczuć spokój, wyciszenie... Myślę więc ,żeby po wyrzuceniu z siebie naszych złych emocji należy zastanowić się , wytyczyć sobie nową drogę, nowe cele. Gdy będziemy to czynić zgodnie z przykazaniami i naukami Pana wierzę,że On nam pomoże... Współmałżonkowi ofiarujmy modlitwę za jego uzdrowienie i nawrócenie.
Ostatnio zmieniony przez 2014-03-18, 08:13, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 08:12   

helenast napisał/a:
Najważniejszą jednak rolą Sycharu jest pomoc w odnalezieniu SIEBIE w ,, nowym życiu,, - w życiu w pojedynkę.

Czyżby? Wydaje mi się, że ta - najważniejsza, jak piszesz - pomoc nie dotyczy jedynie opuszczonych małżonków. Chyba na równi dotyczy tych, którzy są w związkach (kryzysach)...
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 08:18   

Olga ja Cie dobrze rozumiem..
mysle że to co napisał Slawomir wynikało z jego dobrej woli i chęci pomocy a nie z czegos negatywnego..
ale tez tzreba wziasc pod uwage to ze kazdy z nas jest na innym etapie tej drogi i Ty jestes duzo dalej niz cześc osób tutuaj... bo Ty masz szczescie w sobie, czerpiesz je z siebie i z relacji z Bogiem a nei szukasz go na zewnatrz ... doskonale to rozumiem bo tez sie tego teraz ucze.. i jest mi samej dobrze i wcale nie tesknie za tym by byc z mezem czy go namawiac albo dawac mu jakiekolwiek sygnały do czegokolwiek...
ciesze sie kazda chwila kazdym oddechem i staram sie spedzac ten czas najlepiej jak potrafie..
ja, my wszyscy odpowiadamy za siebie... tylko za siebie... nie moge odpowiadac za czyny mojego meza w tej chwili, mogłabym ponosic pewna odpowiedzialnosc gdybym go osuzkiwała wprowadzała w bła czy mu krzywde jakas wyrzadzała i to rzutowąłoby na jego decyzje..

nie byłam dobrą zoną, starałam sie to jakos posklejac, wynagrodzić.. nie dało sie..
trudno
nie zamierzam przezyc reszty zycia załujac teskniac czy przezywajac negatywne emocje i nie iwerze ze Bóg chce bym zyła w ten sposób...
ja wiem ze jestem szczesliwa, ze mam w sobie spokój jakiego nigdy nie miałam, i to co mi sie przytrafiło psrawiło ze stałam sie inna osoba, ze umiem docenic zycie i siebie sama pokochac i to jest moj najwiekszy skarb... nigdy by sie to nei stało gdyby nie ten kryzys, rozpad...
ja moze nie ejstem tak radyklana, nie mowie ze nie chce powrotu meza nigdy juz..
ale nie mysle o tym, nie zastanwiam sie co bedzie jutro czy za rok... zajme sie zdarzeniami w momencie gdy sie wydarza... jezlei moj maz kiedys bedzie chciał jeszcze cos z emna budowac to zaczne o tym myslec gdy przyjdzie i taka chec wyrazi.. nie zamierzam zyc na standby'u ... to nie jest pauza w zyciu.. to jest zycie... dar a nie przekleństwo..
dopóki szukałam szczescie poza soba zycie było ciezarem, teraz gdy mam je w sobie jest darem.. i wam tez tego zycze :)
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 08:19   

Na równi :-) Bym określiła, że Sychar pomaga człowiekowi odnaleźć się w każdej trudnej, kryzysowej sytuacji w sposób zgodny z przykazaniami.
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 08:25   

,,...Czyżby? Wydaje mi się, że ta - najważniejsza, jak piszesz - pomoc nie dotyczy jedynie opuszczonych małżonków. Chyba na równi dotyczy tych, którzy są w związkach (kryzysach)...,,


Oczywiście ,że tak ... A co spowodowało kryzys? A czym żyjemy w kryzysie ? Czy nie targają nami takie uczucia jak złość, ból, smutek? . Czy nie przeważają tzw. ciche dni, kłótnie, awantury itd.... Dlaczego ? Bo wciąż to wzniecamy w sobie, bo wciąż dolewamy złego paliwa.
Więc pomoc na czy polega ? Na odnalezieniu SIEBIE w tym wszystkim ... W czasie kryzysu - stanięcie w prawdzie o naszym wkładzie w ten kryzys, o naszych wadach, o złym postępowaniu...
Po rozwodzie - odnalezienie swojego celu...
Zmiana siebie- nawrócenie, zbliżenie do Boga, wyeliminowanie złego postepowania, zauważenie swoich wad to też ,, nowe życie,, ....

We wszystkich wpisach ( moich też) dominują złe uczynki naszych połówek.Czy to obiektywne? ... Czasem zastanawiam się jakby to było gdyby nasi współmałżonkowie dokonali wpisu - odpowiedzi na nasze posty... Wiem ,że nie jest to reguła, ale to co mąż / żona zrobili to ich wola. Naszymi złościami, pretensjami nie zmienimy ich decyzji... Zastanówmy się lepiej co my możemy i jak dalej mamy postępować , aby nie zatracić się tak jak oni... I właśnie Sychar pomaga w tym by nie zboczyć na złą drogę z naszymi myślami, uczynkami ( choćby by zemścić się na współmałżonku) ... Pomaga by każdy krok był krokiem do Boga , a nie cofnięciem się - oddaleniem od Niego...
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 09:31   

Przez kilka lat na forum, nie nauczyłam się cytować, więc hmm postaram się w miare czytelnie. :mrgreen:
Grzegorz - tak przestałam żyć złudzeniami, że to małżeństwo może trwać. Oddzielnie jesteśmy innymi ludźmi, we dwoje tworzymy wulkan złych emocji i pełen toksycznych wyziewów.

Karmelku, źle mnie zrozumiałaś, ja nie mówię, że masz się cieszyć z tego, ze Twój mąż będzie znów ojcem, bo to byłoby potworne świństwo z mojej strony. Ja mówiłam o kolejnym etapie u mnie i o tym, że nie możemy z góry zakładać, ze oni w tych nowych związkach nie są szczęśliwi. Też przeżywałam, kiedy dotarło do mnie, że mąż będzie miał nowe dziecko, też byłam pewna, ze to jest udawane szczęście, wtedy dałabym sobie obciąć wszystkie cztery ręce, że to jest początek końca jego nowego zwiazku. Mało tego, szykowałam dom na przyjęcie męża. I co? No i nic, on jest szczęścliwy, jest odpowiedzialnym ojcem i zdziwisz sie, jedyne o co się teraz modlę, to o to dziecko, by jego ojciec go nie skrzywdził, by to co robi nie było na pokaz i by mu się nie znudziło bycie ojcem bądź co bądź na stare lata. Dam Ci jeszcze jeden przykład. Mój ojciec odszedł od mojej matki kiedy miałam 6 lat, ożenił sie powtórnie, miał nowe dziecko i przeżył z tą kobietą szczęśliwie 39 lat. Zmarł w zeszłym roku w drugi dzień świąt Wielkanocnych. Moja matka przez te lata, żyła raz w nienawiści, raz w wielkiej miłości do swojego męża, czekała, później wyklinała. Stała się zgnuśniałą, paskudną babą, złośliwą do szpiku kości. Kiedy okazało się, że ojciec jest śmiertelnie chory, usiłowała wtargnąć do szpitala, krzycząc, że to ona jest żoną. Karmelku, wiesz jaki to dla mnie i dla mojej siostry obciach? Odbierałyśmy matkę z komisariatu jak przestępcę. Miałam ochotę ją udusić własnymi rękami. Przysięgłam jej, że jeszcze jeden taki numer i idzie do psychiatryka, bo mamy dość. Podobne atrakcje, tylko o mniejszym kalibrze fundowała nam całe życie, bo zafiksowała się w tym byciu żoną do tego stopnia, że uprzykrzała życie wszystkim, nie patrząc ile osób przez to cierpi.

Twardy - zgadza sie, to jest forum katolickie i ja o tym doskonale wiem, ale ileż to razy, kiedy pisałam tu, że jestem szcześliwa, byłam momentalnie atakowana, że tu się nie pisze o szczęsciu, gdy tyle tu łez i bólu. Co chciałam tym pokazać? A no to, że nie trzeba siedzieć i wyć ciągle z rozpaczy, że jest życie w pojedynkę, że można to tak poukładać, ze albo mniej boli, albo przestaje boleć w ogóle. Co do modlitwy. Ile razy byłam tu atakowana, pytaniami A gdzie jest Bóg w tym twoim szczęściu? Bóg jest, tylko że jak już wcześniej napisałam ja nie muszę tu wypisywać o nowennach, o godzinach spędzonych w kościele itp, bo to są moje intymne relacje i koniec. Wielokrotnie na siłę, przez "znawców" z forum, byłam kierowana do psychologa katolickiego no ew na 12 kroków, bo nijak się nie wkomponowuję w te żale i samobiczowanie. Co chcę pokazać? To że mimo ran, mimo poniesionej porażki można być szczęśliwym, można cieszyć się życiem nie spędzając godzin na forum. Tylko trzeba chcieć.

Podałam Karmel przykład mojej matki. Nie jest osobą chora psychicznie, bo po niektórych akcjach była odwożona do szpitala na badania i okazywało sie, że jest okazem zdrowia. Ona wiele lat temu, trafiła na księdza, który kazał jej walczyć o męża i o rodzinę. Walczyła dzielnie kobieta, oj walczyła, ogniem i mieczem walczyła, a mąż wbrew jej założeniom był szczęśliwy z nową kobietą, przeżyli wspólnie 39 lat, wychowali wspaniale moją przyrodnią siostrę, z którą mam kontakt i jestem chrzestną matką jej córeczki.
Życzę Wam spokoju, szczególnie tym na początku drogi, ale i tym którzy są już wiele lat"po" i przykro mi, ale w niektórych z Was widzę moją matkę :cry:
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 09:41   

twardy napisał/a:


To jest forum pomocy. Piszą tu osoby poranione i szukające pomocy. Mają prawo czuć się źle i o tym pisać. Taki jest cel tego forum. A Ty jakiej szukasz pomocy? W czym możemy Ci pomóc?


Twardy,
Dobrze, że Olga tutaj jest.
To jest forum pomocy i głosy tych którym się udało wyjść na prostą sa chyba cenna, prawda?
Trudno jak mówi ludowe powiedzenie, aby "ślepy prowadził kulawego"...
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 09:49   

Olga1968 napisał/a:

Życzę Wam spokoju, szczególnie tym na początku drogi, ale i tym którzy są już wiele lat"po" i przykro mi, ale w niektórych z Was widzę moją matkę :cry:


Ale czy tutaj ktoś kogoś namawia żeby latami walczył pazurami? Dewizą tego forum jest odnalezienie relacji z Bogiem a nie wieszanie się na małżonku.
A że nie wszystkim to się udaje od razu, a niektórym jest do tego bardzo trudno dojść - cóż, nie ma co ich wytykać palcami. To po prostu jest trudne. Bardzo bardzo trudne. Śmiem twierdzić, że bez szczególnych łask, bez pracy - nieosiągalne.

Być może twojej mamie to się nie udało. Być może zabrakło jej wsparcia, być może była właśnie nie tylko sama ale i samotna. To bardzo smutne.
Dobrze, że Tobie się udało na Twój sposób, że jak gdyby uniknęłaś kalki z życia mamy. Ale nie żądaj od wszystkich, by natychmiast Cię dogonili. Każdy ma swoją drogę.

Ja jestem na początku tej drogi, ale uważam, że to forum (i różne różności które mogą stąd wypłynąć, czyli relacje z Bogiem i z ludźmi, i rekolekcje) - daje właśnie ogromną szansę na bycie samemu ale nie w samotności.
Samemu, ale z Bogiem wśród życzliwych ludzi.
No i pozostając małżonkiem - porzuconą żoną, porzuconym mężem - nie tracąc z oczu siebie.
Karkołomne i chwała temu kto to osiągnął.

Ale nie popędzajmy się wzajemnie. Wspierajmy się.
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 10:17   

KN jestem daleka od narzucania komuś mojego zachowania, czy mojej postawy. Czytam Twój wątek i jestem pod wrażeniem. Dasz radę, bo jesteś bardzo silna kobietą i wiesz czego chcesz. Co do mojej mamy, wiele osób chciało jej pomóc, nie chciała, gryzła każdą wyciągniętą w jej stronę rękę, taką rękę, która mówiła jej... Nie tędy Jadziu droga. Widzisz ja jestem daleka od narzucania Wam tego co ja robię, ale cały czas usiłuję Wam pokazać, że można z tej rozpaczy wyjść, szybciej, wolniej ale można, tyle że za każdym razem jestem traktowana jak dziwoląg, albo ktoś kto potrzebuje natychmiastowej pomocy. Jestem sama, ale nie jestem samotna, żyję, cieszę się z tego co mam, z tego, że daję radę pracować, mimo, że przeszłam zawał, choroby weneryczne przyniesione przez mojego męża, totalną biedę, kiedy zostałam bez pracy i środków do życia. Chcę Wam to pokazać, że mimo tego można żyć, można wstać, można osiągnąć spokój i dostatek, pozwalający bez lęku patrzeć w przyszłość. Syn skończył jedne studia, jest na drugich, uczy się świetnie, mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Czego chcieć więcej? Czy ja tak wiele osiągnęłam? NIE :!: Osiągnęłam wewnętrzny spokój i to daje mi siłę do dalszego życia. Czego i Wam życzę ;-)
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-18, 10:19   

Dzięki olga ze się odpowiedziała w taki właśnie sposób.ja też jestem zwykły i przeciętny. Szukałem i szukam sposobności żeby porozmawiać z aniołami jednak albo nie potrafię albo nie mój czas. Nawet ksiądz przy spowiedzi rozumie ze mogę chcąc nie mieć łaski widzenia i czucia boskiej siły. Niestety czasami często czuć wymóg forumowe żeby być świętym. Mi daleko do normalności a gdzie świętoś
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5