Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Duchowość a małżeństwo
Autor Wiadomość
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 15:20   

Orsz napisał/a:

A problem zapewne się nasila, gdy dochodzi do tego dojrzewanie, rozwijająca się seksualność? Teologia, która potępia cielesność, a jednocześnie straszy i prezentuje kary, może rodzić ogromne napięcia.
– Owszem. Pojawiają się silne mechanizmy tłumienia i brak akceptacji rodzących się instynktów. To powoduje poważne konflikty wewnętrzne.

No i co z tymi konfliktami zrobić. Pan dr Molenda nie był łaskawy powiedzieć. Interesuje mnie to. Jak rozładowywać napięcia? Może Ty Wilkoo masz jakieś pomysły? W końcu jesteś zawodowym niemalże doradcą i ekspertem.


Orsz
Wilko nie musisz pytać, bo chyba doskonale wiesz
co robi (prawie) każdy nastolatek
aby rozładować napięcie?
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 15:48   

No to Ty juz wiesz co proponuje autorytet przedstawiony przez Wilkoo. Ja nie wiem czy o to chodzi. Czekam na wyjaśnienia bo może jednak się mylisz. Może coś znacznie wiecej?

[ Dodano: 2014-02-18, 16:16 ]
Wilkoo, zrób cos dla mnie, opowiedz mi o tym piosenkarzu Matie Kearneju. Kto to, co śpiewa, czy może być jakims wzorcem, idolem?
I kolejna sprawa czemu wynalazłeś taki filmik, który oprócz innych brzydkich spraw jest chyba kradzieżą praw autorskich. Tak mi się wydaje.
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 17:04   

Od nerwicy do obłędu.

Historia mojej Mamy do najciekawszych nie należy.
Nie ukrywam, że piszę ją pierwszy raz w życiu.

Lata 58 - 84:

Była normalną i zwykłą Nastolatką, jak większość.
Interesowała się chłopakami, towarzystwem i dobrą zabawą.
Nigdy nie była daleko od wyższych wartości.
Zawsze do nich miała najwyższy szacunek.
Tak, jak u innych, tak samo i u Niej nastąpił kryzys wiary.
Złamała większość wyznawanych w młodości zasad.
Zaczęła, jak "wszyscy" - pić, palić, i .. wiadomo.
Nigdy nie narzekała na brak adoracji ze strony chłopców.
Jej jedyną bolączką było to, że ten, kogo kochała,
nigdy nie okazał Jej zainteresowania. A Ci, co Ją kochali
nad życie, na ich widok miała wręcz zwrotną reakcję.

W końcu, gdy spotkała na swojej drodze wzajemność,
zmieniła się nie do poznania. Na lepsze - tak uważała.
Sielanka nie trwała długo. Szybko okazało się, że Jej
wybranek okazał się skłonnym do przemocy alkoholikiem.
Był w dodatku niewierny.

I z tak zranionym sercem "odpuściła" sobie sprawy miłosne.
Trafiła na mojego Ojca, który zdobył Jej zaufanie.
Wyszła za mąż bez Miłości (pokochała Go dopiero po ślubie).

Przyszedł bolesny czas, rok 84, końca XX wieku.

Same przeciwności. Nie podołała im.

I tak, jak w młodości, tak samo i teraz uważała to za ..
karę boską. Wpierw nieodwzajemniona Miłość, teraz dodatkowe
problemy. Uznała to za sprawiedliwą karę od Boga.
Od tej pory .. szczerze pielęgnowała w sobie .. lęk przed Nim,
uważając go .. za .. Dar Ducha Świętego (rzekomo Bojaźni Bożej).

Poczucie winy, wyrzuty sumienia za przeszłość - sprawiły,
że .. bardzo zbliżyła się do Boga. Tak przynajmniej się Jej
wydawało. W rzeczywistości jednak rozwijała w sobie tzw.
sumienie skropulatne (grzech lekki traktując, jak śmiertelny).

Do Jej nerwicy na tle religijnym z całą pewnością
przyczyniła się nieodpowiednia literatura. Ta zamiast
budować w Niej obraz kochającego i miłosiernego Boga,
kształtowała obraz Boga, który "jedynie" sprawiedliwie
"traktuje" Człowieka, tak, by Go .. "nawrócić".

Jej rzekome "przebudzenie" bardzo mocno wpłynęło także
na małżeństwo. Ojciec wykazał się wyjątkowym zrozumieniem.
Mama, z powodów religijnych, zrezygnowała ze .. współżycia.
Obłęd sięgnał granic absurdu, w których .. zaczeła traktować
zwykłego plemnika, jak .. płód, jak .. Człowieka. A co za tym
idzie: stosunki przerywane, onanizm, a także współżycie w dni
niepłodne - otwarcie rozpoczęła nazywać .. aborcją, grzechem
wołającym o pomstę do nieba. Mówimy tu jedynie o życiu ..
seksualnym. Do tego dochodziły nieuporządkowane praktyki
religijne (dewocja), nielogiczne poglądy (ekstremizm)
i traktowanie magiczne wiary (medalik = amulet).

Ciężko tu w paru słowach streścić, co wydarzyło się po drodze,
zanim w Mamie rozwijał się stopniowo zespół zaburzeń chorób
psychicznych (zdiagnozowano Jej schizofrenię paranoidalną
na tle religijnym). Wiem jedno. W afekcie była w stanie ..
zabić .. za to, że .. Dziecko nie chciało z Nią odmawiać ..
różańca. W Jej przekonaniu było to działanie złego ducha.
Więc swoją agresję przekierowywała bezpośrednio na demona,
nie dostrzegając, iż ma przed oczami 5 letniego chłopca.
Po latach Jej myślenie zmieniło się nie do poznania.
Złe duchy - zaczęła darzyć .. Miłoscią - modląc się za Nich,
wierząc głęboko w ich nawrócenie. Obłęd do nieskończonej
potęgi. Nie docierały do Niej żadne tłumaczenia - z wyższej
półki teologii - w zakresie apokastazy. Wszelkie próby
przemówienia do rozsądku, kończyły się katatonią
(upadki przypominające utratę przytomności) i hospitalizacją.

Tak nie musiało być.

Można byłoby długo opowiadać na temat tego, co się po drodze
wydarzyło w Jej życiu - co miało wpływ na Jej myślenie.
Ja, jako syn, jestem jednak naocznym świadkiem, iż do Jej
pogorszenia stanu psychicznego przyczyniła się w bezpośredni
sposób Religia (niezdrowa interpretacja dogmatów, prawd,
a przede wszystkim rachunku sumienia).

Z racji tego, iż byłem wychowywany przez .. Schizofreniczkę,
nie mogły ominąć i mnie problemy wpływu środowiskowego,
w Domu. Gdy na swojej drodze .. poznałem Boga ..
gdy odkryłem, że można Go doświadczać w namacalny sposób..
że On może zmienić Nasze życie na lepsze.. musiałem jednocześnie
też korzystać ze specjalistycznej terapii, pomocy psychologów,
psychiatrów, terepautów, spowiedników i .. kierownika duchowego.

Dziś jestem do samego końca pewny stanu swojego zdrowia.
Wszystkie najważniejsze problemy są już rozwiązane.
Dla spokoju bliskich - podjąłem się wszelkich możliwych
badań, które mogłyby ich uspokoić, że .. "niczego" nie
odziedziczyłem po Mamie. Jestem zdrowy. Żartobliwie
pisząc, mam na to papierek.

Dlaczego piszę o tym wszystkim?

Uważam, iż w Kościele bardzo mocno zaniedbaną dyskusję
na temat źle uformowanego sumienia, co w rezultacie
prowadzi nieuchronnie do nerwic i zaburzeń natury somatycznej.
Nie szukam winy w Magisterium Kościoła. Nie szukam winy w ..
niedostatkach nauczania. Wskazuję jednak na problem, iż..
sferę tego problemu - coraz częściej traktuje się,
jak .. temat TABU. A problemy rodzinne, małżeńskie -
tym powodowane - urastają do rangi .. niemożliwych do ..
odnalezienia wyjścia z sytuacji.

Coraz więcej Ludzi odchodzi od Kościoła.
Często z winy znerwicowanego duchowieństwa czy wiernych.

Coraz więcej Ludzi odchodzi od Boga.
Często z winy strachu przed obłędem, który widzimy w sąsiadach.

Coraz częściej wspomina się o nowej jednostce chorobowej:

Radio Maryja.

Tu zaznaczę jedno. Mam ogromny szacunek do tego Radia.
Wskazuję jedynie na problem, że coraz więcej Ludzi
"dusi różańcem" innych - w celu "nawrócenia".

By być dobrze zrozumianym, przedstawię pewną sytuację,
jaka miała miejsce rok temu - gdy miałem rozwodzić się
ze swoją Żoną. Spotkaliśmy się wtedy przed salą sądową.
Miała wtedy psychiczne wsparcie ze strony jednej z bardzo
zaprzyjaźnionych .. dewotek (z wyjątkowo skrajną psychozą).

Przed Sądem, poprosiłem Żonę o krótką rozmowę.
Spokojnie. Chciałem znaleźć drogę rozwiązania.
Byłem bardzo życzliwy, stonowany. Chciałem..
w tej jednej chwili .. poszukać .. dla Nas
jakiegoś .. ostatecznego ratunku.

W tym momencie, ze swoją agresją wkroczyła .. Przyjaciółka.

- Daj Jej święty spokój!

Nie reagowałem. Mówiłem do Żony spokojnie.

- Agnieszka nie słuchaj Go. On manipuluje!

Nie reagowałem na prowokację. Chciałem ratować małżeństwo.

- (Przekleństwo) się od Niej! (mówiła w tym czasie różaniec).

Nie zwracałem na Nią uwagi, starając się znaleźć porozumienie.
W tym momencie podniosła się z nóg, stanęła przed mną i ..
pokazała mi .. różaniec.

- Wiesz co to jest? - spytała z pogardliwym wzrokiem

Nie odpowiedziałem.

- To jest różaniec na takie demony, jak ty!

...

Załamałem się. Straciłem już Wiarę w .. to,
że kiedykolwiek uda się Nam uratować.
Moja Żona - ta zdrowo myśląca (kiedyś),
zaczęła ulegać .. dewocyjnym zapędom ..
"jedynej" Przyjaciółki .. która .. godzinami się
modliła, wszystkich chciała "zarażać" Miłością do
Jezusa .. a sama .. własnego Męża .. traktowała,
gorzej, niż zwierzę .. z czym i ja musiałem się
zetknąć w drodze bezpośredniej konfrontacji z Nią.

...

Kasia - bo tak miała na imię - odwróciła się od Żony.
Gdy wróciłem, by ratować Małżeństwo, nazwała Ją chorą
idiotką i powiedziała, że powinna się leczyć razem ze mną.

Dziś ..

z szyderstwem .. mija Nas w Kościele.

Ukrywa się na Mszach, tak, by na Nas nie patrzeć.

...

Rozpisałem się trochę. Mam nadzieję, że jest to czytelne..

Jak widać, przedstawiłem tu dwie sylwetki:

osoby definitywnie chorej i osoby (teoretycznie) zdrowej:

do czego prowadzi .. obłęd .. i nerwica na tle .. religijnym.

Mam nadzieję, że moje wstępne starania - pozwolą wielu
osobom, ktore zmagają się w swoich małżeństwach czy rodzinach
z problemem ekstremizmu religijnego - odnaleźć cień nadziei..
że jednak .. można zmienić tak trudną rzeczywistość.

Wszystko wskazywało na to, że .. będę chory, jak Mama.

Jestem zdrowy. Dzięki Bogu.

Wszystko wskazywało na to, że idę tą samą drogą, co Ona.

Po rekolekcjach w Odnowie w Duchu Świętym - odwaliło mi.
I to konkretnie. O tym wiedziała tylko moja Żona.
Nikt poza tym.

To się zmieniło. Pan Bóg znalazł drogę do mojego serca.

Wszystko wskazywało na to, że gdy .. odszedłem od Boga,
będę bardzo agresywnym antyklarykałem i znienawidzę już
do końca: Księży, Kościół i wszystko co z tym związane.

Jezus .. przyszedł do mnie ze zdrowym światłem.

Dziś? Myślę, że spokój mojej Żony - jest największym
świadectwem - tego - jakich zmian dokonał w moim / Naszym
życiu .. Pan Bóg. Choć nic nie zapowiadało tego, że jest
cokolwiek w stanie zmienić ... ekstremizm religijny,
nerwice.

Ps. Z samych zaburzeń seksualnych powodowanych nerwicą
eklezjogenną, leczyłem się .. ponad 10 lat. Dziś cieszę się
pełnym zdrowiem, szacunkiem najbliższych .. i kocham życie.
Kocham Żonę, kocham Ludzi. Kocham i też to, co kiedyś
uważałem za .. grzech. Akceptuję siebie w pełni,
jako Mężczyznę. Akceptuję własną seksualność.
Grzechy lekkie w tej sferze, nie spędzają mi snu z powiek
i nie robią spustoszenia w moim sumieniu. Patrzę z pełną
akceptacją na własne ciało, sferę seksualną. A co za tym
idzie - także na całą resztę. W końcu .. moralność ..
to nie tylko .. sprawa nieczystości czy czystości seksualnej,

prawda?
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 17:40   

Wilkoo napisał/a:
zaburzeń seksualnych powodowanych nerwicą
eklezjogenną,


Nerwica eklezjogenna – zaburzenie psychiczne o etiologii związanej z dogmatyką i nauczaniem religijnym, przeważnie objawiającym się występowaniem stanów lękowych. Najczęściej występuje w religiach, których rytuały i zasady mocno ingerują w życie osobiste wyznawców. Często związana jest z konfliktem między nakazami wiary a potrzebami seksualnymi wyznawcy.
Z wiki

Religia ingeruje, a porno, erotyczne, deprawacyjne podteksty w mediach, sceny nie moralne, rozneglizowane dziewczyny na ulicach, czesto nawet w kościołach nie ingerują...?

Obłęd sięgnał granic absurdu, w których .. zaczeła traktować
zwykłego plemnika, jak .. płód, jak .. Człowieka. A co za tym
idzie: stosunki przerywane, onanizm, a także współżycie w dni
niepłodne - otwarcie rozpoczęła nazywać .. aborcją, grzechem
wołającym o pomstę do nieba. Mówimy tu jedynie o życiu ..
seksualnym. Do tego dochodziły nieuporządkowane praktyki
religijne (dewocja), nielogiczne poglądy (ekstremizm)
i traktowanie magiczne wiary (medalik = amulet).


Jeśli to wszystko prawda, jeśli na prawde jesteś tak zagubiony, to widzę, że argumentami do Ciebie Wilkoo nie dotrę. Radzę Ci poszukaj dla odmiany pomocy jeszcze gdzie indziej. Jesli Ci kapłani z którymi masz kontakt są dobrzy, znajdź jeszcze lepszych. To moja rada. Jesteś w ślepym zaułku.

To co piszesz nie potrafię wytłumaczyć niczym innym jak tylko nasiloną w wersją meta, nerwica eklezjogenną.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 18:02   

...
Ostatnio zmieniony przez 2014-04-30, 15:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 18:18   

Filomeno, czy jesteś już wśród tych 43 osób ktore odlądały to
http://www.kryzys.org/vie...p=332816#332816
Jakby nie było lekarz psychiatra.

Znów jakbyś mi cos imputowała mówiąc
Aż mi niezręcznie też przypominać o nowych przykazaniach, które dał nam Jezus.
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 18:37   

...
Ostatnio zmieniony przez 2014-04-30, 15:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 20:32   

Orsz napisał/a:
Filomeno, czy jesteś już wśród tych 43 osób ktore odlądały to
http://www.kryzys.org/vie...p=332816#332816
Jakby nie było lekarz psychiatra.

Znów jakbyś mi cos imputowała mówiąc
Aż mi niezręcznie też przypominać o nowych przykazaniach, które dał nam Jezus.


Orsz

Zagrożenie, grzech, szatan, zepsucie, upadek, kara za grzechy....

Może trochę wyjść ze starego testamentu i wejść w nowy, gdzie więcej jest o miłości, miłosierdziu, wybaczeniu niż o karach
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 21:22   

Grzegorzu!
posłuchaj
http://www.youtube.com/watch?v=dqz1WG3ehYU
minuta 18:10

Klimat czystości

Nich to określenie śni Ci się po nocach.
Przestań miłosierdziem tłumaczyć zwykłą akceptację bezeceństwa. Zastanów się głęboko nad sobą. Jesteś facetem, ZACZNIJ MYŚLEĆ!

Do zobaczenia za kilka tygodni. :-)
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-18, 22:05   

Orsz
Bedzie nudniej bez Ciebie
mówię to całoiwicie bez złośliwości i bez ironii

Orsz
Bliższy mi jest głos prowincjała dominikanów
http://wyborcza.pl/polity...i_w_szkole.html
niż prof Półtawskiej
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 11:20   

Nerwica i obłęd czy hipokryzja i obłuda?

W oczach mam Chrystusa, który surowym tonem
zwracał się do współczesnych kapłanów, a z
ogromną życzliwością do złodziei, oszustów,
prostytutek i społecznego marginesu.

Z światem wierzących jest podobnie?

Ktoś zadał interesujące pytanie:

Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego księża
rozmawiają ze mną głównie o seksie, a ..
prostytutki o Bogu?

Coś w tym jest.

Umieściłem tu artykuł:

http://www.przeglad-tygod...ch-przed-bogiem

.. nie umieszczając jego treści na forum - z tego powodu,
iż na jego podstawie chciałem napisać małe świadectwo.

Punktami..

Zacznę od :


Moja religijność.

Nie była zdrowa. Byłem wychowywany w duchu obowiązku, przymusu,
niezdrowego posłuszeństwa. Jako dziecko, nie byłem w stanie
interpretować w poprawny sposób prawd Wiary, więc nieświadomie
rozwijał się we mnie psychologiczny konflikt. Walczyłem z sobą.
Była we mnie natura ludzka. Był też i .. przymus sumienia.
Dlaczego nie było w obrazie Boga - mowy o Jego Miłości?
Wszystko było z góry narzucane. Moje zdanie nie liczyło się.
Uczucia nie były brane pod uwagę. Często zadawałem pytanie:
dlaczego mam tak zrobić? Nigdy nie usłyszałem odpowiedzi.
Tylko wskazywanie na autorytety, książki i myśli innych.
Żadnej rozmowy. Żadnej dyskusji. Żadnego dialogu.

Dziś? Jestem dojrzałym mężczyzną. Myślę samodzielnie.
To, co od Boga i dla Boga - kojarzy mi się tylko z Dobrem.
Zero przymusu, zero obowiązku. Zero lęku .. czysta Miłość.
Jak "wierzący" odbierają mój spokój Sumienia?
Muszę być bardzo zagubiony, jeśli jestem tak spokojny.
Trzeba mnie nawrócić. Jestem masonem, bo .. czytam Coelho.
Jestem masonem, bo .. wspieram Organizację Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy. Pomija się już fakt mojej współpracy z
Przystankiem Jezus i to, że mam rewelacyjny kontakt z młodzieżą.
Dlaczego? Bo sam przeszłem piekło obłąkania, dewocji, nerwicy.
Jestem w stanie zrozumieć emocje i uczucia tych, którzy udają
przed całym światem, że odeszli od Boga. A tak nie jest.
Oni po prostu stracili Wiarę i Nadzieję na to, że ..
może być lepiej. Nie moralizuję, nie nawracam,
nie poprawiam, nie krytykuję. Wskazuję na ognisko problemu
i proponuję rzeczowe rozwiązania. Ewangelizacja .. dialogiem.
Kerygmat - czy trzeba o tym trąbić naokrągło? Nie.
Bardzo rzadko mówię o Bogu, ewangelizując.
Staram się być .. Przyjacielem. Nie po to, by przypodobać
się Człowiekowi, ale po to, by dotrzeć do Jego realnych problemów.

Jak wygląda moja obecna konfrontacja z Ludźmi tzw. wierzącymi?
Uznają mnie za fałszywego proroka. Bo .. nie jestem prześladowany,
bo nie jestem potępiany, bo nie jestem krytykowany przez tych,
do których idę .. z Dobrą Nowiną o Bożej Miłości.
Jestem akceptowany. Czy dlatego, że jestem fajny, oryginalny
i ciekawy? Nie. Dlatego, że Pan Bóg dał mi Łaskę zdrowego
i trzeźwego myślenia. Pominę aluzję do rozmów na tym forum.

Patologiczna religijność.

Gdy byłem dzieckiem, praktyki religijne kojarzyły mi się
z przymusem. Z czasem wywołowało to we mnie efekt zwrotny
od zamierzonego. Chora Mama, zamiast wychować mnie na
dobrego Chrześcijanina, "hodowała" we mnie przyszłego
antyklerykała, agnostyka, ateistę, który nienawidzi
Boga za to, co spotkało Jego Matkę. Za to, że Religia
odebrała Mu podstawowe Prawo do .. Prawdziwej Miłości.
Byłem ciągle nękany, karany i straszony. Obraz Boga
z czasem - perfekcyjnie szlifowany - wywoływał u mnie
niezdrowy lęk i strach. Zacząłem bać się .. dewocjonalii.
Jako, że Boga nie znałem, uznawałem się za opętanego.
Matka - pielęgnowała we mnie ten lęk, ciągle przypominając
o tym, jak bardzo grzeszę nieposłuszeństwem.
Ale, jak wyglądało to posłuszeństwo?
Nie mogłem bawić się z dziećmi. Musiałem wpierw wysłuchać,
jak Matka odmówi trzy części różańca. Nie mogłem wyjść
na dwór, bo Matka nie skończyła jeszcze wszystkich modlitw.
Nie mogłem mieć niczego świeckiego w Domu. W Domu mogły być
tylko rzeczy poświęcone. I prezenty walentykowe trafił szlag.
Mama - oczywiście przez wszystkich była uznawana za świętą,
za przykład dobroci. Chodziła dwa razy dziennie na Mszę
Świętą, zmuszając mnie do tego samego. Godzinami można
byłoby mówić o .. patologii wychowania religijnego.
Nikt z boku nie zauważył, że jest coś nie tak. NAWET KSIĘŻA.

Dziś?

Jestem zdrowym chrześcijaninem. Nie klepię modlitw.
Rozmawiam z Bogiem. Szukam kontaktu z Nim.
Szukam Jego Głosu w ciszy. Buduję się łagodnym
tchnieniem Ducha Świętego, które .. nie złamie
"trzciny nadłamanej". Bóg dla mnie - jest Bogiem
Pokoju, nie .. niepokoju. To, co pochodzi od Boga,
buduje. To, co nie od Boga - ruinuje. Prawie 10 lat
pracowałem, ciężko pracowałem, a raczej współpracowałem
z Panem Bogiem, by wyjść z patologii wychowywania religijnego.
Dziś nikt nie ma na mnie żadnego wpływu. Idę do Kościoła,
kiedy .. chcę, a nie kiedy .. ktoś na mnie wpłynie,
że .. MUSZĘ iść. Jakie muszę? A kimże Ty jesteś,
że oceniasz mnie, że nie byłem w tę Niedzielę na Mszy Świętej?
Muszę Ci się spowiadać, dlaczego nie mogłem być?
Tak, śpię normalnie po nocy. Mam spokojne sumienie.
Tak wyglądają moje .. rozmowy z tzw. wierzącymi.
Czy tym można przyciągnąć do Boga tych, którzy nie poznali
Jego Miłości? Warto zastanowić się nad sensem powtarzanych
pojęć: ciemnogród, oszołomy, nawiedzenie, dewocja.

Jak wygląda dziś moja rozmowa z wierzącymi?
Potrzebuję nawrócenia. Bo .. zjadłem w piątek
kanapkę z wędliną. Mam ciężki i śmiertelny grzech.
Aha. Niech Ci będzie. Ale ja zadam Ci inne pytanie:
Co Panu Bogu z tego, że w piątek nie zjem schabowego?
Nie muszę Ci mówić o tym, jak poszczę.
Pomijam już naukę Chrystusa, co mówił współczesnym
kapłanom - na temat postu i zasad, które winny obowiązywać.

Poczucie winy.

Sfera sumienia. Bardzo bolesna. Wychowanie religijne w żadnym
wypadku nie ułatwiło mi rozpoznania Prawdziwego Głosu Boga w
sobie. Sumienie - Sanktuarium, w którym powinienem spotykać
się sama na sam z Panem Bogiem - było zmieszane z .. poczuciem
winy, pilnie, po "chrześcijańsku" pielęgnowane. Bo mieć Sumienie,
to znaczy BAĆ SIĘ BOGA. Istna schizofrenia duchowa. Powstaje
więc pytanie: jaką rolę miał apokaliptyczny oskarżyciel, Szatan?
Ta sfera zruinowała do końca moją relację z Kobietami. Wszędzie
widziałem zło, gdy chodziło o mój popęd seksualny. Jako, że nie
znałem Boga, ale miałem wyprany mózg, złem była dla mnie ..
nawet .. ludzka .. natura. Nie akceptowałem siebie.
To prowadziło do .. kompulsywnego onanizmu. Robiłem to,
czego nie chciałem. Zacząłem się wstydzić siebie. Brzydziłem
i nienawidziłem. Jak Matce nie udało się we mnie ukształtować
prawdziwej religijności, tak po mistrzowsku zaimplikowała mi
wstręt do .. swojej męskości. Tak, że jej zdrowy wymiar
byłem w stanie odkryć dopiero, gdy .. odszedłem od Boga.
A przynajmniej tak mi się wydawało, że odszedłem.
Tak nie było. Zrezygnowałem z życia religijnego,
by mieć .. święty spokój. Z sobą. Z seksualnością, z Kobieta, itp.

Dziś?

Akceptuję samego siebie. Potrafię odróżnić to, co jest dobre
a co jest złe. I nie tylko w sferze seksualnej. Kocham Seks!
Kocham też i Boga. Kocham kochać! Nie wstydzę się mówić o
seksualności. Nie widzę w tym nic gorszącego. Nie rumienię
się na wspomnienie o Kamasutrze. Nie czuję się źle, gdy
czytam o Grey' u. Jestem obłąkany duchowo? Zły duch zasiał
we mnie swoje żniwo? Dzięki Chrystusowi, z Żoną .. obecnie ..
mam .. wymarzone zdrowe relacje seksualne. Moje ciało jest
nie tylko .. świątynią Ducha Świętego .. ale i .. świątynią
Miłości. A co za tym idzie - pełnej komunii duchowej: SEKSU.
Prawdziwego, szalonego, pełnego namiętności, pełnego szaleństwa SEKSU.
Nie zastanawiam się godzinami nad tym, co mogę a czego nie moge, i kiedy..

Jak wygląda moja relacja z tzw. wierzącymi?
Totalna porażka. Wierzący .. słuchając mnie .. CIĄGLE SIĘ AWANTURUJĄ.
Nie wiedzą jednak, że .. mam w paluszku nauczanie Kościoła nt
Seksualności, Miłości, Czystości, itp. Ale czy muszę się tym afiszować?
Wykładają, moralizują mnie, próbują nawrócić. Pytanie - na co?
Na jaką religię? Na jakiego Boga? CHWAŁA PANU ZA MOJĄ ZDROWĄ MĘSKOŚĆ!
Dziękuję Mu za to, że .. moja Żona zadowolona jest z Kochanka, jakim
jest Jej Mąż. I za to, że nie muszę się zastanawiać, czy można rączką czy nie?

DZIĘKI CHRYSTUSOWI NAUCZYŁEM SIĘ ŻYĆ. O WIELE LEPIEJ.
A DZIĘKI TEMU LEPIEJ JEST TAKŻE I MOJEJ ŻONIE.

DO KONTYNUOWANIA "ŚWIADECTWA" W MYŚL PODANEGO WCZEŚNIEJ ARTYKUŁU WRÓCĘ..
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 12:37   

Wilkoo napisał/a:

Dziękuję Mu za to, że .. moja Żona zadowolona jest z Kochanka, jakim
jest Jej Mąż. I za to, że nie muszę się zastanawiać, czy można rączką czy nie?


Wilkoo
Ale się rozpędziłeś :mrgreen:
a rączką to wolno, ale zależy do czego to prowadzi !

13 Kiedy pieszczoty w okresie płodnym (gdy nie planujemy następnego dziecka, lub odkładamy poczęcie na jakis czas) mogą być uznawane za grzeszne?

Jeśli wtedy nie planujemy normalnego pełnego współżycia to im dalej się rozpędzimy z pieszczotami, tym trudniej będzie nam potem wyhamować. Jeśli to zlekceważymy - może się np. okazać, że mąż tak się podnieci, że juz nie da rady powstrzymać wytrysku. Albo, że żona, częściowo rozbudzona, jednak bez przeżycia orgazmu, w końcowym efekcie będzie bardziej rozdrażniona, bo jej organizm przygotował się na ciąg dalszy a to nie nastapiło.

Dlatego radzilibyśmy w okresie płodnym podejmować jak najmniej aktywnych pieszczot rozbudzających - a najlepiej wtedy zająć się innymi obowiązkami, żeby na czas niepłodny mieć więcej czasu i siły dla siebie nawzajem.
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-19, 14:31   

Niewłaściwa edukacja religijna.

Na tym tle, nie mogłem być bardziej skrzywdzony, jako dziecko.
Z tego powodu miałem trudności, by nawiązywać zdrowe relacje z innymi.
W mojej niewiedzy, eleminowano wszystko z półek, co było .. nieboże
i niechrześcijańskie, bylebym czytał tylko to, co rzekomo miało mnie
zbliżyć do Boga. Szkoda, że część książek nie miała nawet .. imprimatur,
a ich treści były często skoncentrowane na tym, jak to współczesny
Kościół zbłądził, ulegając protestantyzmowi przez lata.
Na uwagę zasługuje jedna pozycja, która wywołała we mnie wręcz
paniczny lęk przed ciemnością, przed złem, złymi duchami, przed opętaniem.
Nie znałem Boga. Wszystko, co kojarzyło mi się z Bogiem, zaczęło
kojarzyć się z panicznym lękiem i strachem. Swoje osobiste problemy
zacząłem tłumaczyć nie tylko nieposłuszeństwem wobec Matki,
ale i wobec .. Boga! Sic! Tylko dlatego, bo surowo nie zachowywałem
określonych norm i zasad. A należały do nich przede wszystkim:
Modlitwa, Msza Święta, Komunia i Spowiedź.. Broń Boże - gdybym
opuścił choć jedną Komunię Świętą. I tak dewocja innych - pierwszy
raz zaprowadziła mnie do grzechów w sferze.. świętokradztwa.

Dziś? Czytam wszystko. Myślę samodzielnie. W zdrowy sposób wybieram to,
co jest dobre, co złe, a co niezdrowe. Potrafię odróżnić to, co jest
kierowane wyższymi wartościami a co promuje kulturę neopogaństwa.
Stąd zamiłowanie do wielu pozycji, które ślepo są atakowane przez
Kościół. Czytając je, mam wrażenie, jakby Pisarze przechodzili
przez podobne piekło do mojego. Jednocześnie bardzo głęboko siedzę
w egzegezie, synoptyce i apologetyce. Bardzo szczegółowo, do perfekcji,
znam nauczanie nie tylko rzymskokatolickie ale i innych. Dzięki wiedzy,
dzięki zdrowej edukacji (zasługa UKSW Warszawa), ułożyłem na spokojnie
wszystko, czego do tej pory się dowiedziałem. Powoli zacząłem odkrywać
źródło choroby Matki i Jej wpływ na moją pseudo religijność.
Wtedy? Spowiadałem się czasem do 2 - 3 razy w tygodniu.
Dziś? Raz na miesiąc, raz na 3 miesiące, czasami raz na pół roku.
A jakie oburzenie wywołuję wśród tzw. wierzących, gdy dowiadują się,
kiedy ostatni raz korzystałem z Sakramentu Pokuty? Po jednej rozmowie
jestem już w stanie stwierdzić, kto ma problem z sumieniem skropulatnym,
kto ma - i jak daleko posuniętą - nerwicę na tle religijnym.

Jak wygląda moja konfrontacja dziś z tzw. wierzącymi?
Gdyby tylko mogli, gdyby mogli na to wpłynąć, odebraliby mi Prawo
do korzystania z Sakramentów. A najlepiej, gdyby ekskomunikował
mnie jakiś Biskup. Dlaczego nie Księża? Bo Księża, którzy ulegli
plotkom na mój temat, podejmowali ze mną już próbę rozmowy,
która zakończyła się fiaskiem z ich strony. Musieli wyznać,
że nie rozumieją w ogóle świata Ludzi niewierzących.
To by tłumaczyło, że dość często do Saminariów uciekają
chłopcy z problemem nerwicy eklezjogennej?
Rewelacyjnie dogaduję się ze zdrowymi Duszpasterzami.
Dla zagubionych emocjonalnie - jestem .. zagrożeniem. Boją się mnie.
A najbardziej boją się .. tzw. znajomości rzeczy ukrytym (symptom
opętania), nie wiedząc, że ja po prostu "dużo wiem o Człowieku",
że życie zmusiło mnie do .. studiowania Psychologii, Psychiatrii,
Teologii, Demononologii, Antropologii, etc.

Religijność niewolnika.

Byłem wychowywany w duchu, że broń Boże nie można nic złego powiedzieć
na Kościół a za krytykowanie Księży skończę w szponach złego ducha.
Chyba nie muszę komentować tego, jak wyglądało moje postrzeganie
innych Ludzi - tych, którzy byli odważni ze swoimi poglądami?
Nie znając Boga, nie będąc religijnym - w Ludziach, którzy
potępiali Kościół, Księży i Wiernych - widziałem ogromne zagrożenie.
Na samo wspomnienie o czymś złym - o Kościele - reagowałem lękiem.
To sprawiło, iż w czasie, gdy - wg mnie - odnalazłem Boga,
zacząłem panicznie bronić tzw. Czystości Nauki Kościoła Katolickiego.
Zamykałem się na wszystkie argumenty, na wszystkie uczucia innych.
Uczucia nie podlegają ocenie - nie rozumiałem tego. Zamiast przemyśleć,
o czym mówią do mnie Ludzie, skupiałem się na tym, by ich .. nawrócić,
mimo, że sam dopiero .. zacząłem odkrywać Boga.

Dziś? Jestem w stanie rozmawiać, jak z największym Przyjacielem,
z każdym antyklerykałem, agnostykiem, ateistą czy niewierzącym.
Nie oceniam pozornie. Wiem, że za maską manifestu niewiary
kryje się wiele rozdarcia, bólu, potwornego cierpienia.
Wiem, jaki Krzyż przyszło Ludziom nosić. Ale tego nie mówią.
Tzw. wierzący ekskomunikowali ich już dawno, zmuszając
przez presję środowiskowo do apostazy. W głębi ducha,
są to jednak osoby .. bardzo potrzebujące Nadziei,
żywej obecności Boga. Nie było Im jednak dane poznać
nigdy nikogo normalnego.

Jak wygląda mój pozorny portret psychologiczny w oczach wierzących?
Patrzą na mnie z podejrzliwością. Ci, którzy borykają się z manią
prześladowczą, doszukują się we mnie przeróżnych ukrytych zamiarów.
Kierowani wymyślonymi teoriami spiskowymi, potrafią nawet powiedzieć
wprost, że jestem .. zakamuflowanym satanistą. Do "wyzwisk" i pogardy
i zdystansowanego spojrzenia (to jest Mason!) zdążyłem się już przyzwyczaić.
Największy dylemat ma mój .. Ojciec. Jest człowiekiem słabej wiary, ale
bardzo mocno przywiązanym do tzw. mocherowego środowiska. Z jednej
strony sam osobiście nazywa mnie .. od Masonów.. z drugiej strony,
jednak, gdy już schodzi na ziemię, widzę w Nim zagubienie.
Najbardziej zadziwia Go, z jaką łatwością wychodzi
Nam - mi i Żonie - wychowanie religijne Dzieci.
Jakby dla Niego nowością było, że .. Dzieci nie trzeba
zachęcać do praktyk religijnych. One po prostu ..
same naśladują .. Rodziców i robią to z .. przyjemnością.
TU MUSZĘ PRZYZNAĆ, ŻE NIGDY NIE NAMAWIAŁEM DO MODLITWY -
ANI SYNA, ANI CÓRECZKI. ZA TO CZĘSTO MÓWIŁEM O TYM,
JAK BARDZO ICH KOCHAM, JAK BARDZO KOCHA ICH MAMUSIA
I JAK BARDZO, ALE TO BARDZO BARDZO - KOCHA JE BÓG.
Religijność - budzi się w Nich .. SAMA! Sic.
Bez większego Naszego wkładu.
Czyste naśladownictwo..

Może na tyle, na dziś? Sporo mam w tym temacie
do napisania. A już nie mogę doczekać się ..
autolustracji, jak .. moja .. nerwica ..
w przeszłości - odbiła się na Małżeństwie. Sic!

[ Dodano: 2014-03-10, 09:28 ]
[ Radykalne porządki, jak widzę. Szkoda, że nie można odnieść się do tego, co było poruszane w wyciętych wiadomościach. Ale ok. Lepszy rydz, jak nic. Ps. W małżeństwie takieg "porządki" raczej nie pomogłyby dialoogowi.. ;-) No cóż, ale doceniam i czekam na Wasze głosy. Pozdrawiam.. ]

[ Dodano: 2014-03-10, 12:15 ]
Ps. Założyłem pokrewny temat. Nie będę tu kopiował treści - po prostu zachęcam, by zajrzeć: http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=10923
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 20:16   

Wilkoo napisał/a:
Niewłaściwa edukacja religijna.


Witaj!

Wilkoo jesteś osobą bardzo inteligentną, przynajmniej tak to przedstawiasz. Jesteś na forum chrześcijańskim a twoje wypowiedzi w niektórych częściach są bardzo kontrowersyjne.

Czy uznajesz 5 przykazań kościelnych i 10 przykazań Bożych?
Czy wierzysz w Boga Ojca, Jezusa Chrystusa i Ducha Świetego?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10