Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie mam już siły na życie w trójkącie z teściową-muszę odesc
Autor Wiadomość
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 10:57   

Najgorsze, że jak się wyprowadzisz, to ściągniesz na siebie ich nienawiść i zanim się mąż opamięta (oby to w ogóle nastąpiło!) porani Cię jeszcze bardzo!
Będzie zastraszał, szantażował, może naprawdę posunie się do wysłania pozwu.
Teściowa zrobi z Ciebie psychopatkę i zbrodniarkę rozbijającą szczęśliwą rodzinę. Jeśli faktycznie jej postawa na zewnątrz jest taka jak to przedstawiasz, to przyjdzie jej to bez trudu.

Pytanie jak możesz się zabezpieczyć przed ich wpływem na Ciebie po wyprowadzce? Jak nie dać się zniszczyć na odległość??

Ja bym na pewno spróbowała wesprzeć się na kimś. Tzn. nie występować sama przeciw dwojgu, bo na razie Twój mąż jest po przeciwnej stronie barykady, stoi tam razem z matką, przeciwko Tobie.
Ty jesteś sama.
Tak nie powinno być...

Czy nie możesz swojej sytuacji przedstawić komuś, kto Cię wesprze?
Z uwagi na to, że dla Was z mężem sprawy duchowe były ważne, że matka męża udziela się tak otwarcie w parafii - to może właśnie przedstawić Twoją wersję wydarzeń księdzu? Po to aby mieć jakieś wsparcie (bo jako duszpasterz powinien się tym zająć, taki jest jego obowiązek), ale jeśli Cię nie wesprze, to chociaż uniemożliwisz teściowej kłamanie na Twój temat także duszpasterzom (że wredna zołza opuściła jej kochanego niuniusia, no co za kobieta proszę księdza, co ja nie robiłam żeby ją przekonać, a ta diablica wcielona zostawiła go i z dzieckiem uciekła... dalej mogę sobie dopowiadać...).

Drugi mój pomysł na wsparcie zewnętrzne to centrum pomocy duchowej. Może gdzieś niedaleko działa coś takiego, rozejrzyj się. Mi pomogła swego czasu osoba z takiego centrum, oczywiście zależy na kogo się trafi, ale jednak osoby tam pracujące właśnie po to są.

Co do szantażowania rozwodem.

Zastanawiam się czy nie powinnaś od razu zastrzec, że Ty NIE CHCESZ żadnego rozwodu. Tylko jak? Słowna deklaracja nic nie da. Rozlepić na mieście ogłoszenia ;) ? Wysłać list? Wysłać list czy maila..?

Trzymaj się, i pamiętaj aby się cały czas modlić, być blisko Boga.

---------
edit:
doczytałam, że próbowałaś wesprzeć się na kimś z zewnątrz i nic.
No dobra, ale ja nie rozumiem. Przedstawiałaś komuś z zewnątrz taką wersję wydarzeń jak tutaj nam, i co? Ta osoba mówiła Ci "o rany, straszna sprawa, współczuję, pomyślę jak można Ci pomóc" a na drugi dzień spotykałaś tę osobę i ona mówiła "hm rozmawiałam z Twoją teściową, i widzę teraz że przesadzasz"
:?:

Jak niby ta Twoja teściowa może mieć wpływ na osąd tylu samodzielnie myślących ludzi? To jakieś guru sterujące umysłami całego miasteczka...? :roll:

A może to ja nie ogarniam skali wpływu takiej osoby? Nie spotkałam się z czymś takim nigdy..
 
     
Tuśka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 11:19   

Ona właśnie robi ze mnie wariatkę i nie dopuszcza żadnej krytyki ze strony kogokolwiek. To bardzo pewna siebie osoba, ktora potrafi wszystkich przegadac i wpoić swoją wersję, że to ja jestem niepokorna, leniwa, niczego nie potrafię tylko wymagam nie wiadomo czego a jej biedy synuś tak ciężko pracuje i tak dzielnie buduje, a ona się pyta ludzi trzepiąc łapami: dla kogo? dla kogo? ......(chyba dla niej samej)

a ja żyje tyle na wdechu już od 1,5 roku
jak ona dzwoni do mojego męża to ja żeby nie słyszeć jej głosu w jego telefonie (bo ma dość głośny pogłos) podkręcam radio bo od razu mam odruch wymiotny- kurcze nawet sama tego nie kapuje dlaczego tak jest, ale od razu zaczynam się trząść i chce mi się wymiotować

jak urodziłam dziecko i ona przyszła z moim mężem do szpitala żeby zobaczyć małą to pielęgniarki po jej wizycie tylko powiedziały mamy nadziję, że nie mieszkacie razem, trzymaj się od niej z daleka bo stracisz pokarm, lepiej zeby już tu nie przychodziła, a jej synka to powinnaś odpępowić bo razem działają jak karabin maszynowy...

potem pani fotograf co była na chrzcinach robić zdjęcia- jak ją obserwowała w akcji jak na mnie wrzeszczała to skomnetowała to tylko, że nie sądziła, że można być tak opentanym przez szatana

moja rodzina jest bardzo wierząca i jak miałam ciężki poród wszyscy modlili się by dobrze się wszystko zakończyło i czuli, że toczy się jakaś walka duchowa, ze ktoś modli się o moją śmierć ( nie wiem jak to czuli, ale tak mi opowiadała moja siostra- nie rozumiem tego za bardzo bo może nie jestem aż tak uduchowiona jak moja siostra, ale prawdę mówiąc na porodówce czułam, że jakby nie modlitwa bliskich to odeszłabym)-skonczyło się vacum, dziecko zdrowe, ja cała porozrywana, miałam przetaczaną krew, mocz oddawałam pod siebie, cały czas omdlenia, na szczęście po 2 miesiącach się wylizałam...
 
     
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 11:33   

Myśl o córce. Szantazem niczego się nie załatwi. Twój mąż chyba nie dorósł do życia w małżeństwie. Szansa jest by to zmienić gdy sie od pepowiny odetnie. Skoro mówi o rozwodzie, teściowa o alimentach i nie widzą w tym nic złego to.... jesteś na straconej pozycji. W takich warunkach do zgody nie dojdzie. Pisalas gdzieś wyżej ze mąż jest zakochany w córce. Może wasza wyprowadzka go otrzezwi. Moim zdaniem w takich sprawach nie nalezy ustępować bo Ty miłości teściowej nie zdobędziesz a stracić możesz godność i wlasne dziecko. Myslisz ze pozniej jak będzie starsze nie zechce go wychowywać na swoją modłę? A Ty wykonczona psychicznie bedziesz na to bezradnie patrzyla.
 
     
Tuśka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 11:44   

Właśnie nie mogę na to pozwolić. Chce spokojnie żyć, bez stresu, bez reacji "na baczność" jak ktos zapuka do drzwi, czy przekręci się zamek w drzwiach, bez ciągłej kontroli i wpedzania mnie w poczucie winy, szantaży emocjonalnych i znęcania się spychicznego, bez wyzwisk pod moim adresem oraz adresem mojej rodziny. Tak być nie może. Nie mogę do tego dopuścić by ktoś wykańczał mnie psychicznie. Wole życie w jednym pokoju w spokoju niż w domu złym.
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 11:48   

ja tam Cie Tuśka rozumiem.....i tak źle i tak nie dobrze...cokolwiek nie zrobisz będzie źle......ale nie będzie lepiej póki nie będzie w Tobie tyle odwagi aby to zakończyć.....nie obiecuję Ci, że będzie łatwo....sama przez to przeszłam.....poczucie winy.....osamotnienia....nękanie telefonami.....oczernianie przed rodziną i znajomymi......namawianie męża do rozwodu.......utrudnianie życia na każdym kroku......ale warto przez to wszystko przejść dla siebie samej, dla córki ale też dla waszego małżeństwo.....pozwalasz się krzywdzić i masz pretensję, że ktoś Cię krzywdzi dosyć dobrze obrazuję to ks. Marek Dziewiecki (przesłuchaj konferencje)........Gdybym dalej pozostała w tym koszmarnym układzie skończyłabym w szpitalu psychiatrycznym albo jeszcze gorzej.... Odeszłam....zabrałam córkę....zaczęłam samodzielne życie.....z Bożą pomocą odbudowuje poczucie własnej wartości i godności, które zostało doszczętnie zniszczone.....dochowuje wierności małżeńskiej....pracuję nad sobą......z miłością modlę się za męża....nie utrudniam mu kontaktów z córką.....staram się być spokojna, życzliwa, uśmiechnięta....pewno siebie...znalazłam wsparcie naszej wspólnoty, zaczęłam 12 kroków i robię to wszystko dla nas, dla naszego małżeństwa....abyśmy kiedyś, jeśli taka będzie wola Boża mogli być prawdziwym, szczęśliwym małżeństwem..

[ Dodano: 2014-02-03, 11:58 ]
wysłuchałaś tu na forum opinii wielu ludzi....być może wielu wspaniałych rad....ale oni-my nic nie zrobimy za Ciebie...to Twoje życie........proś o światło Ducha św. w rozeznaniu Twojej drogi.....i proś Boga o wszelkie łaski jakie, Ci są teraz potrzebne....bo człowiek sam nie wiele może....a z Bożą pomocą i wsłuchując się w Jego Wolę może wszystko :lol:
 
     
Karolina12
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 12:22   

miazia napisał/a:
wysłuchałaś tu na forum opinii wielu ludzi....być może wielu wspaniałych rad....ale oni-my nic nie zrobimy za Ciebie...to Twoje życie........proś o światło Ducha św. w rozeznaniu Twojej drogi.....i proś Boga o wszelkie łaski jakie, Ci są teraz potrzebne....bo człowiek sam nie wiele może....a z Bożą pomocą i wsłuchując się w Jego Wolę może wszystko


nic dodać nic ująć........... miazia ma racje
Pogody Ducha
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 12:26   

Tuśka napisał/a:
Właśnie nie mogę na to pozwolić. Chce spokojnie żyć, bez stresu, bez reacji "na baczność" jak ktos zapuka do drzwi, czy przekręci się zamek w drzwiach, bez ciągłej kontroli i wpedzania mnie w poczucie winy, szantaży emocjonalnych i znęcania się spychicznego, bez wyzwisk pod moim adresem oraz adresem mojej rodziny.


i bez męża
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 12:36   

grzegorz_ napisał/a:
i bez męża


na razie bez męża......nie możemy zmienić drugiego człowieka tylko siebie.....nie ma dnia abym nie była przygotowana na jego powrót.....ale muszę być cierpliwa...każdy z nas jest wyjątkowy....i nie wiem ile czasu potrzeba mojemu mężowi.....Teraz zajmuję się sobą dla NIEGO....aby kiedy to nastąpi być lepszą żoną :lol:
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 12:41   

Podziwiam Twoją postawę Miazia.
Nie ma w Tobie żalu, nienawiści, złych emocji.
Jakże wiele pracy wykonałaś nad sobą! Owocnej pracy.

[ Dodano: 2014-02-03, 12:49 ]
grzegorz - tak, dopóki małżonek jest nam krzywdzicielem to mamy prawo żyć z dala od niego, chronić się przed krzywdą, którą nam wyrządza.

nikt nie postawi granic - "dotąd masz dawać radę, a odtąd już nie". każdy na sobie i własnej psychice sprawdza, gdzie przebiegają te granice.
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 12:55   

No właśnie jest takie ryzyko. Czy dojrzałaś Tyśka do tego by je podjąć, czy nie warto jeszcze spróbować inaczej? Masz ten komfort, że masz gdzie odejść i dasz radę. Podejmując taką decyzję musisz być pewna, że zrobiłaś wszystko, by inne rozwiązania wdrożyć. Inaczej będzie Ci się wszystko wlokło latami, a z mężem i jego rodziną to już związana jesteś córką i nie wiadomo jak po Twoim ewentualnym odejściu to wszystko się poukłada. Rozważ na spokojnie. Męża wzięłaś z dobrodziejstwem inwentarza, z jego rodziną. Czy przed ślubem jego matka zachowywała się inaczej? Jeżeli to narosło po ślubie, to z jakiej przyczyny. Ta kobieta czuje się pewnie, inni też ją tak odbierają. Jak myślisz jej wysoka pozycja w rodzinie wynika z tego tylko, że inni na to jej pozwolili, czy też inni pozwolili, bo im ta jej wysoka pozycja coś daje (spokój, bezpieczeństwo, wygodę?). Jak Ty rozmawiasz z mężem? Jesteś w stanie przemilczeć zarzuty w kierunku jego matki? Ciebie boli traktowanie złe Twoich rodziców, jego bolą złe słowa o matce. Wiem, że przy takiej kobiecie to trudne, ale można nie ulegać również nie mówiąc źle o danej osobie, informując jedynie, że takie a takie słowa czy zachowania sa dla Ciebie nieakceptowalne. Może spróbuj nie myśleć o teściowej przez coraz dłuższy czas, powoli od 20 minut zacznij. Myślenie o krzywdach nakręca negatywnie i zaciemnia obraz. Zrobiłaś obiad dla męza a on zjadł u mamy, powiedz, że Ci przykro, mógł uprzedzić, czy faktycznie uważa, że lepiej będzie jak on sam będzie jadł u mamy, a Ty z córką. Możesz teściową spytać o radę : "jak mama myśli, czy faktycznie lepiej dla małżeństwa jest jak każdy je obiady oddzielnie, co mama o tym sądzi". Zaplanuj wyjazd na spacer do lasu z córką, powiedz mężowi i zapytaj "kochanie pojedziemy jutro po południu razem na spacer", jak powie, że coś tam z mamą zapytaj "czyli mam rozumieć, że wolisz ten czas spędzić z mamą". Tego typu. Popróbuj Tyśka. Motywacją odejścia nie może być liczenie na to, że mąż się ocknie. jak będzie tylko to, a mąż się nie ocknie, będzie Ci trudno. Motywacją do wyprowadzki może być tylko to: próbowałam wszystkiego, inaczej nie umiem, nie daję sobie z tą sytuacją rady, muszę mieć spokój dla dobra swojego i córki. Tylko bowiem wówczas wyprowadzka i związane z nią inne konsekwencje dadzą się przerobić i nie będą wlec za sobą twojego poczucia winy, że nie zrobiłaś wszystkiego. Bo nasze własne myśli lubią nam płatać figle. Z dystansu, na spokojnie coś co kiedyś wydawało się nie do rozwiązania jawić się zaczyna jako zupełnie błahe i kłębi się pytanie dlaczego nie byłam wtedy mądrzejsza i nie zrobiłam tak a tak. By tego uniknąć, popróbuj coś zmienić.

[ Dodano: 2014-02-03, 13:00 ]
A na skołatane polecam domowe melodie, różne ich piosenki, np
http://www.youtube.com/watch?v=9LYcIm9W1nk
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 19:41   

Tuśka pisze:
Cytat:
moja rodzina nie ma prawa do nas przyjeżdzać- (oststnio jak moja mama przyjechała na chrzciny naszej córki to mąż nie pozwolił by u nas przenocowała) więc taka sytuacja jest patowa.


Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, bym własną matkę odesłała z mojego domu, bo mąż nie pozwala jej nocować. Gdzie Ty byłaś wtedy i jak to własnej mamie zakomunikowałaś jestem ciekawa? A może to on zakomunikował a ty Tuśka biernie się tylko temu przyglądałaś?
Weszłaś całkowicie w rolę ofiary. Za wszystko obwiniasz teściową- owszem to toksyczna osoba, ale Ty jesteś bierna i dajesz przyzwolenie na wszystko co się dzieje. Przez swoją bierność masz w tym udział.
Represje dotyczą Ciebie i Twojej rodziny. Ewidentnie jest to próba całkowitej izolacji Twojej osoby od reszty rodziny, właściwie nie próba lecz już fakt.
Jak wspomniała mizia (bardzo cenny post) tylko TY masz możliwość przerwać tą chorą sytuację, ale z jakiegoś powodu w niej tkwisz i całą swoją energię poświęcasz na opowiadanie nam jaka ta teściowa wredna. Owszem jest taka, ale to już zostało ustalone na początku i nie ma sensu wciąż tego tematu wałkować tylko zacząć działać póki całkowicie nie stracisz zdrowego rozsądku...a to już się niestety dzieje.

KN pisze:
Cytat:
Z uwagi na to, że dla Was z mężem sprawy duchowe były ważne, że matka męża udziela się tak otwarcie w parafii - to może właśnie przedstawić Twoją wersję wydarzeń księdzu?


Po piersze KN, gdyby sprawy duchowe były w jakiejkolwiek mierze ważne dla wspomnianych ludzi, ONI NIGDY nie dopuścili by się zachowań, które skutkują aż takim cierpieniem bliskiej osoby, kogokolwiek.
Nie należy mylić religijności (zwłaszcza tej na pokaz) z prawdziwą duchowością gdyż te dwie postawy zwykle, choć nie zawsze na szczęście, niewiele mają wspólnego ze sobą, czego dowód mamy w postawie wspomnianej teściowej i jej syna.
Nie jest celem przekonywanie innych ludzi łącznie z księdzem, że Tuśka ma rację, tylko celem jest zmiana Tuśki, by sama uwierzyła sobie i w sobie znalazła siłę by bronić się (uniknąć) przed celowym jej ogłupianiem i sprawowaniem kontroli przez teściwą wespół z synem a mężem Tuśki.

[ Dodano: 2014-02-03, 19:42 ]
miało być miazia, nie mizia - przepraszam za pomyłkę
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-03, 23:11   

Tyśka, co ja tam będę się rozpisywać, skoro trzeba ratować Ciebie i dziecko.

Po pierwsze: w jakim wieku jest dziecko - jeżeli malutkie i dziewczynka, to nie ma zmiłuj - zostaje z Tobą.

Po drugie: skoro masz dokąd się wynieść, to ja na Twoim miejscu już bym to zrobiła. Jeżeli jest izolacja, przemoc psychiczna i nie bójmy się powiedzieć, krańcowe chamstwo w stosunku do Ciebie i Twojej rodziny, to chyba to jest ta granica, której przekroczyć Ty nie możesz, chyba , że chcesz czekać na dalszą eskalację lub dać się złamać.

Po trzecie: czy są w Twoim otoczeniu osoby Tobie przyjazne, albo co najmniej obiektywne? Jeżeli tak, to w przyszłości mogą okazać się wartościowymi świadkami.

Po czwarte: sądowne zniszczenie przy rozwodzie nie jest takie proste, jak się furiatom wydaje. Skonsultuj się z prawnikiem, zwłaszcza odnośnie zapewnienia bezpieczeństwa sobie i dziecku oraz ochrony przed atakiem drugiej strony

Po piąte: nie przepraszaj więcej, nie przyznawaj racji, nie piecz ciast, stosuj listę Zerty na odległość. Jeśli nie korzystałaś z pomocy terapeuty, to o ile sobie sama nie przetłumaczysz, czego doświadczasz, to jest to najwyższy czas się po taką pomoc zgłosić.

A na koniec pytanie: czy chcesz, żeby Twoje dziecko miało jako wzorzec obecne stosunki w rodzinie, gdzie matka jest skrajnie lekceważona, jej rodzina również, ojciec zaś nie wspiera swojej żony, ale swoją własną matkę. Spora szansa, że córka też pójdzie za takim grzecznym i uroczym dżentelmenem, który okaże się pionkiem w swoim systemie rodzinnym. Akurat w Twoim przypadku okazało się na dodatek, że on nawet ugrzeczniony nie jest.

Masz gdzie pójść, masz siostrę, rodziców, pracę. Ratuj siebie i córkę.
 
     
karolh
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 22:37   

Tuśka...
Ja pół roku odeszłam od męża, jak czytam Twoje posty to niemalże jakbym czytała o moim życiu, z tą różnicą, że teściowa i mąż nigdy nie okazali swojego stosunku do mnie przy jakichkolwiek świadkach.
Mamy małego synka, 2,2 mies.

Myślałam, że jak odejdę to może do męża coś dotrze, zgodzi się na terapię, otrzeźwieje...
Myślałam, że do niego dotrze, że to jednak my jesteśmy dla niego ważni i że to za nas wziął odpowiedzialność... nic bardziej mylnego...

Widzisz, mój mąż nadal przyjeżdża na każde wizytę do dziecka z matką, mama nawet z nim przychodzi pod drzwi na trzecie piętro w bloku by być świadkiem w sądzie, jak to dziecko"płacze na widok matki", chyba nie muszę dodawać, że to kompletny absurd, ale mąż jest na tyle przetrącony umysłowo, że manipuluje chamsko dzieckiem byleby osiągnąć swój cel - odebrać mi dziecko, które zamierza z teściową chować!

Co jest w tym wszystkim najgorsze na zewnątrz mój mąż jest postrzegany jako chodzący ideał, ma stopień naukowy z pedagogiki, żeby było śmiesznie, jest "przykładnym" katolikiem itd.
W domu było piekło psychiczne.
Uciekłam, bo czułam, że brakują mi dni do tego żeby kompletnie zwariować i odjechać.


Dam Ci dobre rady, które błagam wykorzystaj:
- doprowadź do sytuacji aby ktoś był świadkiem spoza Twojej rodziny, sytuacji jakich doświadczasz;
- brzydka rada ale naprawdę posłuchaj mnie, kup przez allegro dyktofon i nagraj kilka scenek w ich wykonaniu, wierz mi nie jestem wariatką, jak usłyszysz kilka zmodyfikowanych nagrań, które robią z Ciebie histeryczną wariatkę w sądzie, to dopiero się zdziwisz. Nie chciałabyś widzieć mojej miny kiedy znalazłam mojego męża nagrania tego co mówię, po jego akcjach.
- znajdź dobrego prawnika i złóż w sądzie pismo o zabezpieczenie miejsca pobytu dziecka przy Tobie i to jak najszybciej, jeżeli Cię uprzedzi to może być różnie później;

I ...... Nie zastanawiaj się, bo jeżeli tam zostaniesz to lepiej nie będzie, a w końcu dojdzie do sytuacji, w której nie będziesz już miała siły na walkę.

Mój mąż aktualnie walczy o to aby odebrać mi dziecko, podstawia świadków i pomimo tego, że teściowa wielokrotnie widziała jak do mnie dobiega, jak szarpie, obrzuca najpodlejszymi obelgami to zawsze ja byłam temu winna, ja miałam być pokorną żoną i siedzieć cicho. Teraz teściowa niczego nie widziała, a raczej widziała to, że to ja byłam agresywna.... Histeryczna.... niestabilna emocjonalnie.... awanturnicza....

Nie ufaj, nie daj się zwieść i zadbaj o dziecko wprowadzając w życie to co napisałam powyżej.
Trzymaj się
Ostatnio zmieniony przez 2014-02-05, 08:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 23:17   

Nie moge czytac takich rad jak karolh.!
Jak zabrac dziecko ojcu,jak mu ograniczyc kontakt z dzieckiem.Jak ograaniczyc kontakt dziecka z jego babcią.!!!
O co chodzi?Co to za rady?

[ Dodano: 2014-02-04, 23:21 ]
Filomena napisał/a:


Po pierwsze: w jakim wieku jest dziecko - jeżeli malutkie i dziewczynka, to nie ma zmiłuj - zostaje z Tobą.

.

nie ma zmiłuj.:(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5