Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam,
zastanawiam się nad tytułem tego topiku, i nie jestem pewien co do niego. No ale może ktoś tu trafi. Jeśli ktoś chce to tutaj jest podany mój problem, a nie chcę go tutaj ponawiać:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=9734
Powiem, że żona chce rozwodu, i oznajmiła mi w tym tygodniu, że zamierza lada dzień złożyć wniosek o rozwód, a ja mam się wyprowadzić. Ja nie przyjmuję wiadomości o rozwodzie, i chcę walczyć o małżeństwo i przekonywać ją żeby tego nie robiła. Chciałbym się Was zapytać, może są osoby, które znają się na psychologi w takich relacjach. Czy jest sens przesyłać żonie jakieś informację np. ze strony Sychar o małżeństwie, czy jest sens kupowania jej książek, które tu znalazłem, typu: "Granice w relacjach małżeńskich", "Urzekająca" czy "Sychar. Ile jest warta Twoja obrączka"? Czy nie spowoduje to reakcji odwrotnej. W sumie to Ona już czuje się jak po rozwodzie, więc nic nie można pogorszyć.
Pozdrawiam
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-23, 22:48
marius001, może pójdę pod prąd, ale na tym etapie reedukacja żony w kierunku bycia w małżeństwie zapewne nic nie da, poza zniecierpliwieniem.
Skoro ona podtrzymuje wolę rozstania się, to niewiele możesz zrobić. Niewiele napisałeś o tym, jak na co dzień wyglądały Wasze relacje poza tym, że nie jesteś zbyt wylewny. Czy fakt, że wszedłeś w model ojca w domu, podczas, gdy żona dom utrzymywała był problemem w Waszych relacjach? Czy żona mogła czuć się odsunięta emocjonalnie podczas choroby Twojego ojca?
Nie wiemy, jakie są źródła Twojego problemu.
Natomiast wiadomo, że żona zaspokoiła swoje potrzeby emocjonalne na zewnątrz. I jak rozumiem, chce tą drogą nadal podążać.
Psychologicznie - odpuść, ale nie zgadzaj się na wszystko - nie ułatwiaj jej rozwodu. Niech sama składa pozew.
Poradź się też prawnika odnośnie wyprowadzki, jesteś nadal jej mężem, więc nie jest takie oczywiste, że na jej życzenie masz od razu się wynosić.
Zrób sobie też scenariusz na wypadek rozwodu odnośnie kontaktów z synem. Jeżeli się wyprowadzisz, to niestety kontakt będzie rzadszy, więc więź osłabnie i RODK będzie miał podstawy np. przychylić się do wniosku o dość ograniczony kontakt. Nie wiem, gdzie w tym wszystkim żona umiejscawia syna. Czy jest przedmiotem gry dorosłych? Skoro przejąłeś zadania domowe, to pytanie, z kim syn jest bardziej związany i kogo uznaje za pierwszoplanowego opiekuna. Wiek i płeć dziecka przemawia u Ciebie za tym, żeby kontakt był jak najczęstszy.
Louis [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-25, 09:18
Filomena napisał/a:
marius001, może pójdę pod prąd, ale na tym etapie reedukacja żony w kierunku bycia w małżeństwie zapewne nic nie da, poza zniecierpliwieniem.
No niestety chyba masz rację.
Filomena napisał/a:
Skoro ona podtrzymuje wolę rozstania się, to niewiele możesz zrobić. Niewiele napisałeś o tym, jak na co dzień wyglądały Wasze relacje poza tym, że nie jesteś zbyt wylewny. Czy fakt, że wszedłeś w model ojca w domu, podczas, gdy żona dom utrzymywała był problemem w Waszych relacjach? Czy żona mogła czuć się odsunięta emocjonalnie podczas choroby Twojego ojca?
Cóż nasze relacje według mnie wyglądały dobrze, przynajmniej na początku, później chyba zaczęła wkradać się rutyna, bez zdobywania, bez walki, chociaż zawsze staraliśmy się robić wszystko razem, wszędzie razem chodzić. Fakt dla mojej żony mało było okazywania uczuć z mojej strony, czyli zwykłego przytulenia, czy pocałunku, czy słowa Kocham. Zawsze to ona występowała pierwsza. Wiem, że tego było mało, i jestem tego świadomy.
Co modelu ojca, to w tym generalnie nie było problemu, problem był w tym że nie miałem pracy i nie było dodatkowego źródła utrzymania.
Wydaje mi się że mogła się czuć odsunięta, szczególnie, że w tym samym czasie miała niezłą jazdę w pracy, z której przychodziła z płaczem.
Filomena napisał/a:
Nie wiemy, jakie są źródła Twojego problemu.
Niestety z domu rodzinnego. Oboje pochodzimy z domów, gdzie występował alkoholizm.
Filomena napisał/a:
Natomiast wiadomo, że żona zaspokoiła swoje potrzeby emocjonalne na zewnątrz. I jak rozumiem, chce tą drogą nadal podążać.
Nie wiem, czy Ona chce tą drogą podążać, nie chce pozostać ze mną, tyle wiem.
Filomena napisał/a:
Psychologicznie - odpuść, ale nie zgadzaj się na wszystko - nie ułatwiaj jej rozwodu. Niech sama składa pozew.
Poradź się też prawnika odnośnie wyprowadzki, jesteś nadal jej mężem, więc nie jest takie oczywiste, że na jej życzenie masz od razu się wynosić.
No właśnie dociera to do mnie że nie wiem co bym robił, Ona nie zmieni zdania.
Co do mieszkania, to wiedziałbym jak mam postąpić, gdyby to mieszkanie było nasze. Niestety to mieszkanie jest teściowej i stąd takie moje podejście.
Filomena napisał/a:
Zrób sobie też scenariusz na wypadek rozwodu odnośnie kontaktów z synem. Jeżeli się wyprowadzisz, to niestety kontakt będzie rzadszy, więc więź osłabnie i RODK będzie miał podstawy np. przychylić się do wniosku o dość ograniczony kontakt. Nie wiem, gdzie w tym wszystkim żona umiejscawia syna. Czy jest przedmiotem gry dorosłych? Skoro przejąłeś zadania domowe, to pytanie, z kim syn jest bardziej związany i kogo uznaje za pierwszoplanowego opiekuna. Wiek i płeć dziecka przemawia u Ciebie za tym, żeby kontakt był jak najczęstszy.
Nie ulega wątpliwości, że żona kocha syna tak jak ja, i nie chce dla niego niczego złego. Syn związany jest bardziej ze mną. Niestety, żona wychodzi z założenia, że nasza rodzina jest już dysfunkcyjna (brak okazywania uczuć) i że patrząc się na nas nabierze złych cech, w swoi późniejszym życiu. Ja wychodzę z innego założenia, gdyby tylko żona chciała. To wszystko można nadrobić, ja się zmieniam, zacząłem okazywać uczucia, chociaż mojego dotyku, słów, już nie znosi. U nas nie było nigdy żadnych kłutni przy dziecku, zawsze przy nim wszystko było ok, albo w większości. Więcej zła wyrządzi mu rozwód rodziców, i nowy schemat rodziny.
Ostatnio zmieniony przez Louis 2013-12-03, 10:45, w całości zmieniany 1 raz
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-26, 16:02
uote]Art. 281. 23) Jeżeli prawo do mieszkania przysługuje jednemu małżonkowi, drugi małżonek jest uprawniony do korzystania z tego mieszkania w celu zaspokojenia potrzeb rodziny. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przedmiotów urządzenia domowego.[/quote]
Dopóki istniej małżeństwo, masz prawo, mieszkać w mieszkaniu które należy żony.
W Twoim przypadku tym bardziej, mieszkanie jest własnością teściowej - więc nie żony, nie może ona dysponować nie swoją własnością.
Ba, nawet masz obowiązek tam mieszkać, inaczej może to być uznane za porzucenie rodziny, uchylanie się od obowiązku opieki nad nią.
Jeżeli żona chce rozwodu, nich sama odejdzie i zamieszka gdzie indziej.
Nie jest to równoznaczne, ze może zabrać ze sobą dziecko.
Dziecko ma adres zameldowania tam gdzie mieszka obecnie.
Nie odchodź.
Louis [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-26, 17:46
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź GregAN.
Właśnie wczoraj poczytałem troszkę na temat warunków jakie muszą być spełnione aby osoba składająca papiery o rozwód taki rozwód dostała, i wszystko potwierdza się w tym co piszesz.
Mam nadzieję, że teściowa wyrzucić mnie również nie może z mieszkania gdzie jestem zameldowany. Niestety w czasie najgorszego czasu w naszym małżeństwie wprowadziła się do nas teściowa.
Mam jeszcze jedno pytanie.
Żona z racji tego, że również nie jest to dobry czas dla niej, źle się z tym wszystkim czuje zaczęła chodzić do psychologa. Tylko niestety tym psychologiem jest mąż najlepszej przyjaciółki, z który czasami spotykają się we trójkę. Czy to jest dobre posunięcie ze strony żony, czy żona może uzyskać odpowiednią pomoc od niego?
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-26, 19:59
może być stronniczy
psycholog nie powinien wchodzić w pozaterapeutyczne związki z pacjentem
ale jej może nie chodzic o efekty tylko o papierek, który pokaze w Sadzie, ze ma depresje, jest znerwicowana, ma objawy osoby, która jest ofiara przemocy itp... itd.....
ale zone zostaw i jej terapie, zajmij się sobą i terapia dla siebie jak jest Ci potrzebna
Louis [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-26, 21:23
katalotka72 napisał/a:
może być stronniczy
psycholog nie powinien wchodzić w pozaterapeutyczne związki z pacjentem
ale jej może nie chodzic o efekty tylko o papierek, który pokaze w Sadzie, ze ma depresje, jest znerwicowana, ma objawy osoby, która jest ofiara przemocy itp... itd.....
No właśnie zastanawiałem się nad tym, że to o to może chodzić.
katalotka72 napisał/a:
ale zone zostaw i jej terapie, zajmij się sobą i terapia dla siebie jak jest Ci potrzebna
Zamierzam się udać któregoś dnia na spotkanie Sycharowskiej grupy.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 18:15
katalotka72 napisał/a:
ale jej może nie chodzic o efekty tylko o papierek, który pokaze w Sadzie, ze ma depresje, jest znerwicowana, ma objawy osoby, która jest ofiara przemocy itp... itd.....
Własnie Marius Katalotka napisała bardzo wazne spostrzeżenie...
musisz byc czujny....
Tak sie przykro składa że pośród tych kobiet jakie sa faktycznie ofiarami przemocy,sa i te jakie używają tego asa z rękawa.
Trudno jest Marius udowodnic przemoc psychiczna..ale także trudno jest jej nie udowodnić(zaprzeczyć jej)
Proponuje ci byś sam gdzies poszedł do psychologa-pogadał z nim jak sie mają sprawy,przedstawił co czujesz i jak to widzisz
to ci sie napewno przyda
marius001 napisał/a:
Niestety, żona wychodzi z założenia, że nasza rodzina jest już dysfunkcyjna (brak okazywania uczuć) i że patrząc się na nas nabierze złych cech, w swoi późniejszym życiu.
własnie po tym co napisałeś wiele mnie zastanawia.????
Marius skoro żona ma taką świadomośc,skoro wie co doskwiera waszej rodzinie,skoro wie co naprawiac
Dlaczego tego nie robi???
dlaczego nie zacznie wspólnych terapi??
dlaczego nie scali rodziny-by syn widział jedność??
Wiesz następnym razem proponuje ci na prosta odpowiedz..
Czy zatem rozpad rodziny i ewentualny rozwód to nie jest DYSFUNKCJA.???...
Bo jest Marius dysfunkcją tylko wydaje mi się że żona tak zawęża problem ,aby widziec tylko we własnym pojęciu prawidłowe rozwiązanie.
Typowy krok każdego DDA-rozwiązanie=forma ucieczki
pozdrawiam
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 20:00
miodzio63 napisał/a:
Dlaczego tego nie robi???
dlaczego nie zacznie wspólnych terapi??
dlaczego nie scali rodziny-by syn widział jedność??
Dlatego, że już nie ma na to ochoty!
Decyzja tej żony, innych żon, innych mężów to w 90% efekt wielomiesięcznych, a czasem wieloletnich przemyśleń. Ważenia na szali plusów i minusów.
Z tego co pisze autor wątku, jego żona nie należy do tej mniejszości, która zdecydowała
pod wpływem impulsu.
W tej sytuacji....jak słusznie zauważa Filomena, nagabywanie, przekonywanie pewnie tylko zwiększy agresje
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 20:05
Co wcale nie oznacza, że wynik tych wielomiesięcznych, czy wieloletnich przemyśleń jest dojrzały, słuszny i moralny...
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 20:12
Filomena napisał/a:
Co wcale nie oznacza, że wynik tych wielomiesięcznych, czy wieloletnich przemyśleń jest dojrzały, słuszny i moralny...
Ja tego nie napisałem.
...
ps.Obiektywnie może być niemorlany, niesłuszny, niedojrzały, ale wg osoby dokonujacej wyboru jest najlepszy
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 20:40
ale nie jest niewykluczone, że jakieś okoliczności mogą skłonić taką osobę do ponownego przemyślenia raz podjętej decyzji.
i w efekcie do stwierdzenia: "moja ówczesna ocena sytuacji nie była właściwa i nie obejmowała całego spektrum, ergo: mogę zmienić moją decyzję"
sama znam taki przypadek.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 22:06
krawędź nadziei napisał/a:
ale nie jest niewykluczone, że jakieś okoliczności mogą skłonić taką osobę do ponownego przemyślenia raz podjętej decyzji.
i w efekcie do stwierdzenia: "moja ówczesna ocena sytuacji nie była właściwa i nie obejmowała całego spektrum, ergo: mogę zmienić moją decyzję"
sama znam taki przypadek.
Oczywiście, zdarza się.
Znam przypadek, gdy para dwa razy zawierała ślub i dwa razy się rozwiodła....serio;)
Ale znam niestety 1000 innych przypadków....gdy rozwód oznacza koniec małżenstwa
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-27, 22:38
grzegorz_ napisał/a:
Filomena napisał/a:
Co wcale nie oznacza, że wynik tych wielomiesięcznych, czy wieloletnich przemyśleń jest dojrzały, słuszny i moralny...
Ja tego nie napisałem.
...
ps.Obiektywnie może być niemorlany, niesłuszny, niedojrzały, ale wg osoby dokonujacej wyboru jest najlepszy
Wiem, chodzi o to, że ten odchodzący czasem próbuje przerzucać winę na drugą stronę, albo gada od rzeczy, że to dla dobra wszystkich itp., żeby się lepiej poczuć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.