Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dzieci
Autor Wiadomość
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2013-11-24, 20:18   Dzieci

Witam, jestesmy po rozwodzie cywilnym. Nie udalo mi sie. Żona postawiła na swoim. Do dziś pamiętam słowa sędziny " panie ja wam nie daję rozwodu koscielnego tylko cywilny, zgódź się - przecież widzisz pan że ta kobieta nie chce z panem być"...
Ale nie o tym. Otrzymałem prawo spotkań z dziećmi 3x w miesiącu (raz mogę je zabrać do El). Oczywiście świeta po połowie. wakacje, ferie też. Bez udziału matki.
Przeszliśmy badania RODKa i na tej podstawie + oczywiście wywiad środowiskowy Sąd przyznał mi "uczciwe" warunki spotkań.
Matka pozwala mi na widzenie na 1x w miesiącu przez 4 godziny. (bez swiat, wakacji, ferii).
Jasno mi zadeklarowała, że nie pozwoli na realizację wyroku sądowego.
Telefonicznie pozwala mi porozmawiać jak ma dobry humor (1-2 razy na msc).
Po spotkaniu w (III sobote XI) Gdansku na wspolnotowym Sycharze cos mnie złamało. Matka moich dzieci caly czas w trakcie spotkan poniza mnie i szuka tylko okazji zeby "dowalic emocjonalnie" - tu jestem bardzo slaby.
Napisalem do niej - ale nie oczekuje odpowiedzi - chyba ze kolejnej awantury. Boje się jej reakcji. Kocham swoje dzieci tęknie za nimi i tak naprawdę to dla nich trwam w samotności i wierności ich matce (a nie jestem ulomny i kolezanki z pracy "mają na mnie oko"). Moj spowiednik powiedzial, zebym nie dopuscil do rozwodu z Panem Bogiem.
Wewnetrznie nie chcę z matką moich dzieci walczyć, wolę ustapić jej woli. Nie jestem silny emocjonalnie. Ale z drugiej strony wiem że dzieci są najważniejsze. Modlę się za nie ale może to być za mało. Widzę że jeszcze do mnie "ciągną" i chetnie korzystaja z noszenia na rekach, barkach. (chociaz 8latka jest ciezka..). Dla nich zaczalem jezdzic na motocyklach. Matka moich dzieci dobrze zajmuje sie dziecmi, dba o ich rozwoj fizyczny (jazda konna, basen) angielski.
Coraz czesciej zaczynam sie zastanawiac czy nie zaakceptowac 4 godziny na miesiac. Wiem jednak ze dzieci potrzebuja ojca, mam wyrok Sądu -RODKA który mogę wyrzucic do kosza - zona nie chce wspolpracowac.
W trakcie spotkan delikatnie probowalem wyegzekwowac swoje prawa-bezskutecznie. Czuje jak dzieci uciekaja mi emocjonalnie.
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-05, 22:37   

Slawomirze walcz o dzieci, to jasne!!!!!!!! Pismo do sadu, ze zona nie respektuje wyroku!!!
Straciles zone, chcesz naprawde poddac sie jej i stracic dzieci??????????
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-09, 17:43   

Czy jest może coś posredniego? Mam przykre doswiadczenia z Sądem (sprawa rozwodowa) i nie mam dowodów na to, że żona nie chce mi wydać dzieci na weekend, ferie czy święta a zbieranie ich w sadzie to jak na loterii-
nie wierze w sprawiedliwosc wymiaru sądowego.
Czy jest coś pośredniego?
Własnie wróciłem ze spotkania z dziecmi-70km. Ich matka najchetniej od razu by mnie odprawila a dzieci to widza.
Kupilem dziewczynkom i ich matce po bukiecie kwiatow. Oczywiście ich nie przyjęła (wlozyla do reklamowki- i tak lepiej bo mogla wyrzucic do kosza jak juz raz zrobila) a dziewczynki sie cieszyly.
Trudno sie rozmawia z dziecmi jak tak rzadko sie spotykamy i nawet dzis nie wszytko mowily tylko spojrzenie na matke i cisza.
Czsem tez wyrywa im sie "babciu" zamiast tato ale to pewnie dlatego ze duzo czasu spedzaja z tesciowa.

Niestety ale trace nadzieje ze matka moich dzieci zmieni swoje podejscie do moich relacji z dziecmi i widzen. Jej ojciec tez nie mieszkal z nimi.

dzieci sie przytula do mnie po jakis 2-3 godzinach spotkania nawet :-) ale wtedy juz koniec godz. 15.00 i zonka mowi pa..
Dba o dzieci i chce dla nich jak najlepiej, nie jest tez sama (mieszka w naszym mieszkaniu z tesciowa).
Cos musze zrobic. Ale czy nie ma jakiegos mediatora/kuratora w gd-sku, ktory moze pomóc?
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-09, 18:13   

Slawomir napisał/a:
Czy jest może coś posredniego? Mam przykre doswiadczenia z Sądem (sprawa rozwodowa) i nie mam dowodów na to, że żona nie chce mi wydać dzieci na weekend, ferie czy święta


Policja.... Jeżeli przyjedziesz po dzieci , a żona nie będzie chciała Ci ich dać to wzywaj policję , która spisze notatkę ... Inny sposób to bądź w takich momentach ze światkiem , który potwierdzi złe zachowanie żony ....
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-12, 20:20   

Witam,
a może zanim sięgnie sie po środki budzące chęc odwetu i złość jak sąd czy policja warto spróbować mediacji? To nie zaszkodzi, a moze pomóc.
Sala sadowa nie zawsze sprzyja wyjasnieniu wewnetrznych przeżyć i odkryciu lęków jakie nosicie w sobie z żona oboje, może mediator pomoże ujawnić dlaczego zona reaguje taka negacja na zaistniałą sytuację-wyrok sądu- dlaczego jest tak niepewna swojej pozycji wobec dzieci, ze utrudnia Ci kontakty z nimi.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-12, 21:55   

kinga2 napisał/a:
dlaczego zona reaguje taka negacja na zaistniałą sytuację


Witaj Kingo!

Moja małżonka wychowała sie bez ojca. Sama miała dzieciństwo z tzw. ojcem dochodzącym. Jej matka zaliczyla wpadke z zonatym mezczyzna w latach 70 (samotne wychowanie dziecka nie bylo latwe bo jednak presja srodowiska byl duza).
Podobno taka osoba szuka pozniej w zyciu doroslym bardziej "ojca" w swoim partnerze niż "męża"i powoduje to wiele rozczarowań i zranien.
Silna więź emocjonalna z matką zdominowala jej dorosle zycie. Zyły ze sobą na tyle długo, że później kiedy tesciowa sie do nas wprowadzila zeby "pomoc" zdecydowanie je drażniłem. Jak jeszcze tesc zyl zachowywaly sie w stosunku do niego podobnie jak wzgledem mojej osoby.
Czuly sie najlepiej w swoim towarzystwie. Od poczatku malzenstwa spalem w oddzielnym pokoju.
One siedzialy do poźna a ja wczesnie rano musialem wstawac do pracy (dojazdy do sasiedniego miasta) i wracalem pozno. Wg tesciowej tylko "motloch wstaje rano". Pozbawily mnie godnosci w trakcie trwania malzenstwa.
To prawda, że pochodzę z rodziny biednej, pamietam jak brakowalo chleba w domu. To co osiagnalem to ciezką pracą. Nawet zlota odznaka ukonczenia uczelni moja zone denerwowala. Jak rozmawialem telefonicznie po angielsku w domu to tesciowa to denerwowalo.

Patrzac teraz z perspektywy czasu okres narzeczenstwa zmarnowalem. Dokladnie nie stawialem granic wtedy, kiedy byly potrzebne a decyzje nie podejmowalem racjonalnie.
Przed slubem moja zona z tesciowa wyjechaly na wczasy do Turcji, nawet slub nasz planowaly one razem. Tak, ze zabraklo czas na nauki przedmalzenskie.

Wiele zlych slow padlo wczasie rozprawy sadowej ( a i ja nie bylem winien). Zona tez maksymalnie mnie oczerniala w czasie badan RODK-a a byly to specjalistki od badan. Byl wywiad srodowiskowy.
Efekt taki ze dostalem tyle mozliwosci widzen z dziecmi, że nie mam tyle urlopu :-) . Ale za to moja malzonka wyraznie zakomunikowala ze pomimo wyroku ma ona to gdzies.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-12, 22:12   

Slawomir napisał/a:
Podobno taka osoba szuka pozniej w zyciu doroslym bardziej "ojca" w swoim partnerze niż "męża"i powoduje to wiele rozczarowań i zranien.

Sławomir ,
a czy jesteś pewien, że Twoja żona zdaje sobie z tego co napisałes w pełni sprawę? Może wyparła jakąś część tych informacji i widzi tylko braki w Tobie, a nie błedne oczekiwania własne? Mediacja może pomóc uswiadomić jej potrzebę poproszenia o fachowa pomoc dla niej samej zanim zrobi sobie i dzieciom jeszcze większą krzywdę emocjonalną. Wiesz, że dopóki potrzebujący, chory czy uzależniony nie uswiadomi sobie potrzeby pomocy z zewnatrz i nie uzna,ze jest na nia gotów dopóty nie da sie wyleczyć problemu jaki go trapi, ani poprawić sytuacji otoczenia w istotny sposób. Zostaje wtedy tylko i aż modlitwa i Miłość do zony i dzieci, poddanie wszystko Bogu i czekanie na Jego pomoc.
 
     
piodar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-12, 23:02   

Witaj Sławomir!

Moja żona też wychowywała się bez ojca, tzn był obecny fizyczne, ale całe jej dzieciństwo i młodość wypełniała nienawiść do niego. To jest jak zatruta strzała. Żyjesz z tą trucizną i zatruwasz, niszczysz innych. Wiedząc jaką twoja żona miała historię, może trochę łatwiej ci będzie o niej... dobrze myśleć.

Wiem, że to brzmi dziwnie, ale sakrament małżeństwa ma tą łaskę, którą tylko my, w kryzysie, możemy szczególnie odkryć, mianowicię łaskę miłości do nieprzyjaciół. Prawda jest taka, że granie dziećmi, ograniczanie kontaktu (aktualnie to przerabiam), nie raz powodowało, że osądzałem swoją żonę strasznie, życzyłem jej żle itd. Ale potem zrozumiałem (nie dzięki swojej ineligencji, tylko dzięki łasce), że to nic nie da. Ja mam być normą w tym kryzysie.

Odwagi. piodar
 
     
walczak12
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 15:16   

piodar napisał/a:
Ale potem zrozumiałem (nie dzięki swojej ineligencji, tylko dzięki łasce), że to nic nie da. Ja mam być normą w tym kryzysie.

Może nie tyle norma-co jako facet masz brać odpowiedzialność za całą rodzinę.
To my faceci mamy stać na straży normalności w naszej rodzinie ,nawet w godzinie trudu i próby.
Mimo tego że nam się czasem to nie podoba i mocno boli ;-)
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-13, 21:53   

piodar napisał/a:
łatwiej ci będzie o niej... dobrze myśleć.


Witaj!

Jestem swiadom, że tez jest w tym moja wina:
1. Nie stawialem granic wtedy, kiedy byl na to wlasciwy czas.
2. Nie przeszlismy wlasciwe czasu narzeczenstwa.
3. Dopuscilem do kontrolowania mojego zycia przez nia i jej matkę.
4. Dopuscilem do sytuacji zamieszkania w oddali od mca pracy.
5. Dopuścilem do "pomocy" tesciowej.

Dzieki mojej zonie mam kochane dzieci, mam cel zycia dla nich i przelewania swojej milosci na nie i na matke. Mam komu pomagac finansowo i modlitewnie.
Rozwijam sie w samotnosci i poznalem niesamowitych ludzi i wzrastam na drodze sychara.
Ucze sie czekac i sluchac innych, zmieniac swoje podejscie i nie narzucac swojej woli żonie.
Za zle slowa i zachowanie w gniewie przepraszam. Modle się też za nich. To już cztery lata i szkoda tylko dzieci.
Malzonka jest mistrzynią w słownym i scinajacym zachowaniu. Ostatnio tak mi dopiekla ze spotkanie z dziecmi skonczylo sie po 20 min (nie moglem wyjsc z samochodu, trzeslem sie ). Ma duzy problem, zebym mogl porozmawiac z dziecmi przez telefon raz w tygodniu.
Zaczęła sie odchudzać i już nie mołem zabrać dzieci do restauracji.
Dzieci jak mnie zobaczą widzę na ich twarzy usmiech i duża radość ale jak tylko ona zamanifestuje swoje uczucia i "machnie ogonem" to tak jakby ktoś nozem wbil sie w serce.
Jeszcze widze ze dzieci chetnie mi opowiadaja jak zadam pytanie ale brak tej dzieciecej spontanicznosci. Patrza na matke i stop.
nie nastawia dzieci specjalnie co do mojej osoby ale robi to swietnie spontanicznie.
Dzieci jezdza na koniach, uczestnicza w zawodach sportowych na moje prosby, abym mogl uczestniczyc w tych zajeciach to tak jakbym urazil ja.
Kiedys spotkalismy w smyku moja kolezanke z pracy. Powiedziala cos do mojego syna i zauwazyla ,ze jest wycofany w zachowaniu.
Chciałem, żeby maluchy uczyły się angielskiego "to za wczesnie" - chcialem oplacic indywidulane korepetycje w domu...
Szukam rozwiązania, wysyłam pozytywne sygnały ale nie zawsze droga jest taka łatwa.
Widze też jak ważne jest trwanie we wspólnocie. Nawet kiedy nic nie trzeba mówić ale wspólna modlitwa i współprzezywanie podobnych sytuacji pomaga.
Pomoga również wytrwać na drodze celibatu :-)
 
     
anusia76
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 12:56   

Dzieci....

Kryzys od czerwca zeszłego roku.
Maż aktualnie zajmuje sie udowadnianiem dzieciom jakim wspaniałym jest tatusiem, a ja taka niedobra, bez powodu w domu kurator przeze mnie, potem dzielnicowy, a przeciez nic sie stalo, on sie zapomniał.

I tak:
Dzieci nie uczestniczyly w wiekszosci w przykrosciach, ktore robil mi maz....... za to policjanta widzieli. Dokumenty sądowe mąz im czyta..... w odpowiednim kontekscie.

Zastanawiam sie dokąd to wszystko zmierza...... Ogarnia mnie panika jak patrze na rosnącą niechęć dzieci (zwłaszcza synów) do mnie.

Jak matka moze zawalczyc o 12 i 14-letnich chłopaków??

Bo Tatuś im włącza gry komputerowe albo jakieś waleczne filmy i już mają SUPER męski wieczór.

A ja?
Jak mogę o nich zawalczyć? Niech mi ktoś powie??
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 14:01   

Zamiast walczyć z ojcem dzieci to może się z nim dogadać.
Dogadać w kwestii dzieci, bo jak się domyślam dogadanie się w kwestii małżenstwa mozliwe nie jest.

Poza tym czy mama nie może chłopakom zrobić "filmowego wieczoru"?
Kupić popcorn, ściagnać jakiś fajny film i razem spedzić miło czas?
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 17:45   

anusia76 napisał/a:
ja?
Jak mogę o nich zawalczyć? Niech mi ktoś powie??


Witaj Aniu,

kiepski ze mnie doradca. W tych sprawach mi zostaly tylko kolana i rozaniec. Pewnie sa tu osoby ktore sa bardziej doswiadczone.

Moge z Tobą tylko współczuć - to boli.
 
     
anusia76
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 21:30   

Problem w tym ze z nim sie nie da dogadac w kwestii dzieci również.

Mama sciagnie fajny film..... Taaaaa, jakis obciachowy.
Kiedy ich pytalam co chcieliby ze mna zrobic - nie wiedza, a ja nie mam pomyslu, ciemność widzę

Poza tym u nas w domu jest lans na macho.
Jak cos chcesz to badz mily, jak nie chcesz, to olewaj.
Nie masz uczuc, bądź twardy bla bla bla....

Takiego im ojca wybrałam :(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9