Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
utka2,
zdaję sobie sprawę, że życie pod jednym dachem z mężem jest trudne. Przeczytałam co piszesz, nasuwa mi się jedno - nie powinnaś o wszystkim mówić mężowi. To jak teraz żyjesz to Twoja sprawa. Niepotrzebnie powiedziałaś o tym, że chodzisz na terapię. Sama widzisz, że Twój mąż wszystko komentuje. Stań się bardziej tajemnicza, żyj po swojemu.
Jeśli chodzi o czytanie Słowa Bożego, to zacznij od czytania słowa na każdy dzień, jest z komentarzem, łatwiej zrozumieć. Jest na stronie Przemiany, tutaj też jest zakładka - słowo boże.
Utko, módl się, na pewno Bóg Cię słucha.
utka2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 12:54
Dorota 6, wiesz jak to działa? Za każdym razem mam nadzieje, ze coś poruszy jego serce, a raczej przełamie ten lód. I za każdym razem dostaje kopa.
Mam przynajmniej już siłę zeby stanowczo powiedzieć, ze ma mnie przestac obrażać i wyśmiewać - jak to ostatnio było z terapią.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 12:58
utka2 napisał/a:
Poza tym po świetach BN mam wrazenie ze wszystko co wypracowałam w sobie przez ostatnich kilka miesiecy rozpadło sie jak domek z kart.
Smutne, to co powiem, ale tak będzie jeszcze nie raz, nie dwa...
utka2 napisał/a:
Kierownik Duchowy - nie mogę sie z konkretnym ksiedzem skontaktować - wiem ze jest Kierownikiem Duchowym dla kilku osób.
Czy tylko ten konkretny kapłan wchodzi w rachubę? Czy na nim kończy się twoja lista "kandydatów"? Moja składała się z 3 duchownych. Też sądziłam, ze należy szukać daleko, a jak się okazuje nieraz można znaleźć całkiem blisko to czego potrzebujemy. Mnie Bóg obdarzył duchownym, którego znałam blisko 20 lat, którego kazania nigdy nie rozumiałam, po zebraniu dla rodziców, jakie kiedyś przygotował kompletnie nie wiedziałam o czym mówił przez godzinę (do dzisiaj nie wiem), jednak w prowadzeniu mnie radzi sobie doskonale, nieraz już doświadczyłam tego, że tak naprawdę do DŚ prowadzi nas oboje w tym wszystkim.
utka2 napisał/a:
Zajęcie się sobą pociągnie kolejne docinki ze strony męża. Już dwukrotnie usłyszałam, ze rano to jak zwykle "zabiorę d.. w troki i pojadę do pracy" o której też sie wypowiada, że on "nie ma pewności czy faktycznie tam pracuje i tyle godzin pracuje" - 9 dziennie.
Nie odpowiadaj na razie na docinki męża. Chyba na ten moment jesteś na to za słaba, aby się z nimi mierzyć nie raniąc siebie i męża. Rozumiem, ze Te słowa bardzo Cie ranią i niszczą poczucie własnej wartości.
Skup się na poznaniu prawdy o sobie, Bożej Prawdy o sobie. Zobacz Jego Miłość do Ciebie, zobacz jak ważna jesteś dla Niego. Skup się teraz na tym właśnie, na poznaniu tej prawdy. Jeśli już ją poznasz, to żadne docinki męża, jego obojętność nie będą Cie raniły.
Mnie w tym bardzo pomogła "Urzekająca" J. Eldredge, Oraz rekolekcje o. Szustaka. ( http://www.langustanapalmie.pl/milosierdzia-pragne , P. I, II, III ).
W odkrywaniu swojej roli jako kobiety i nie tylko polecam Projekt Judyta oraz Projekt Estera, a także Pachnidła O. Szustaka. Masa godzin do przesłuchania, dobrze wypełnionego czasu.
utka2 napisał/a:
Od razu uprzedzam - jesli mam sie modlić to na dzien dzisiejszy nie mam siły.
To poproś tylko Boga o siłę trwania przy Nim. Stan przed Nim i powiedz, ze na ten moment nie potrafisz, ale chcesz i poproś o tę pomoc. Bóg Ci nie odmówi pomocy. Módl się na początek tylko za siebie, o własne uzdrowienie, Ty najbardziej teraz potrzebujesz modlitwy i uzdrowienia.
Cytat:
Czytanie Słowa Bożego - nie rozumiem kompletnie co do mnie mówi.
Staraj się ja zapełnić Bogiem. Słuchaniem rekolekcji, rozmową z Nim, niekonicznie wyuczoną modlitwą, ale własnym słowem, jak z Przyjacielem
Dorota 6 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 13:00
Myślę, że to dużo, że potrafisz stanowczo powiedzieć co czujesz. Czyli postęp jest, a będzie lepiej. Zdaję też sobie sprawę, że jesteś w trudnej sytuacji, kiedy mąż tak ciągle atakuje. A może zaczyna go to denerwować, że próbujesz żyć po swojemu ?
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 13:02
utka2 napisał/a:
Dorota 6, wiesz jak to działa? Za każdym razem mam nadzieje, ze coś poruszy jego serce, a raczej przełamie ten lód. I za każdym razem dostaje kopa.
Mam przynajmniej już siłę zeby stanowczo powiedzieć, ze ma mnie przestac obrażać i wyśmiewać - jak to ostatnio było z terapią.
I to sprawia Ci największe cierpienie. Spróbuj się jednak mentalnie uwolnić, tzn. przestać czegokolwiek się spodziewać, oczekiwać, liczyć na poruszenie jego serca jak żebrak. Zgódź się na to, że on jest taki i dostosuj się niejako do jego odbioru. Pozostaw męża Bogu, On może jego serce dowolnie kształtować w swoim czasie. Nie dokładaj sobie więc sama cierpienia oczekiwaniami i spodziewaniami czegokolwiek. Przestać robić coś, by na nim wywrzeć wrażenie, rób coś dla siebie, dla Boga i dla dzieci, jako rodzic.
utka2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 13:24
Dorota 6 napisał/a:
kiedy mąż tak ciągle atakuje
to nie tak, że on ciagle atakuje. To raczej ja nie wytrzymuję tej lodowatości z jego strony, tej obojętności. Jestem niecierpliwa i chciałabym żeby coś ruszyło. I od słowa sie zaczyna, a później jazda.
Nie umiem skupić sie na sobie, chyba wyznacznikiem mojego samopoczucia jest jego stosunek do mnie.
Wiem, ze postawienie granicy co do oskarżania mnie o kolejne romanse, zdrady, oszustwa, granicy dla poniżania mnie, oczerniania i upokarzania to duzy krok. A w ogóle ogromnym postępem z mojej strony jest to, ze powiedziałam to najmożliwiej spokojnie i stanowczo jak tylko mogłam sie zdobyć. A choleryk ze mnie niezły.
Pracę nad sobą wykonałam chyba w większym stopniu niż oczekiwałam. Wiem, ze on uznaje mój spokój za manipulację i udawanie, ale trudno. Spokoju mam kilkakrotnie wiecej niż miałam kiedykolwiek. Ale jak dopadnie bezsilność to nerwy puszczaja ...
Metanoja1 napisał/a:
Spróbuj się jednak mentalnie uwolnić, tzn. przestać czegokolwiek się spodziewać, oczekiwać, liczyć na poruszenie jego serca jak żebrak
taaa, radzę innym to samo, tylko jak to wykonać
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 13:29
Cytat:
taaa, radzę innym to samo, tylko jak to wykonać
Nauczyć się małymi kroczkami z Bogiem i tak robić powoli postępy, a z upadków w tym względzie wyciągać właściwe wnioski na przyszłość
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 13:32
utka2 napisał/a:
Nie umiem skupić sie na sobie, chyba wyznacznikiem mojego samopoczucia jest jego stosunek do mnie.
i tu zapewne jest pies pogrzebany
Też kiedyś patrzyłam na siebie przez pryzmat męża. Pomógł mi od tego się uwolnić sukces na który sama zapracowałam. Wtedy uwierzyłam, że coś potrafię zrobić sama, bez niego. Ale zanim to dostrzegłam i uwierzyłam trafiłam tu i tu mi uświadomiono że to ja zapracowałam na ten sukces, ja sama.....i wtedy dostrzegłam to. Klapki mi spadły.
Dorota 6 [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 13:47
utka2 napisał/a:
Pracę nad sobą wykonałam chyba w większym stopniu niż oczekiwałam. Wiem, ze on uznaje mój spokój za manipulację i udawanie, ale trudno. Spokoju mam kilkakrotnie wiecej niż miałam kiedykolwiek. Ale jak dopadnie bezsilność to nerwy puszczaja ...
robisz postępy, pracuj nad sobą dalej. Utko, tak zrozumiałam, że to Twój mąż ciągle atakuje, jeśli nie jest tak, to duża szansa, abyście doszli do porozumienia.
To chyba Ty musisz te nerwy powstrzymać, bo sama widzisz, że to tylko pogarsza sytuację.
To trudne nie myśleć, nie oczekiwać. Sama tak robiłam, dopiero po roku jest już inaczej. Bez męża nie potrafiłam niczego zrobić, dokonać wyboru. Dzisiaj sama zrobiłam remont sypialni, za chwilę będę odświeżać resztę domu, dokonuję wyborów samodzielnie. Cieszę się z tego.
Utko, musisz się oderwać od męża, żyć po swojemu. Oczywiście nie zapominasz,z aby być kochającą żoną i matką. Niech Twój mąż robi oczy , że potrafisz być opanowana i uśmiechnięta.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 22:49
Witaj utka, ja też żyję w takich właśnie okolicznościach, pod jednym dachem z obojętnym mężem. Jak dwoje obcych ludzi. Tyle że nie mamy dzieci.
Przechodziłam już różne fazy - naciąganie go na rozmowę, żebranie o uwagę, wrogość z mojej strony, udawaną obojętność. Oczywiście żadna z prób nic nie daje.
Naprawdę jedynym rozwiązaniem jest zbudować swój świat poza mężem, trochę tak jakby on umarł, a ja mieszkałabym tylko z współlokatorem. Jestem uprzejma i rozmawiam o sprawach związanych z mieszkaniem, gdy coś trzeba naprawić, kupić, ustalić. Nic poza tym.
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-30, 23:59
Cytat:
Jestem uprzejma i rozmawiam o sprawach związanych z mieszkaniem, gdy coś trzeba naprawić, kupić, ustalić. Nic poza tym.
_________________
- czytam tak jakby o sobie .poza tym masz lepszy kontakt bo chociaz rozmawiasz ja zostałam sama z odrzuceniem.
jestem przed decyzja wyprowadzki ale to trudna decyzja.
STOPka [Usunięty]
Wysłany: 2015-12-31, 11:52
uteczka ja nie chcę Cię umoralniać, mówić módl się, opanuj itp. bo to wszystko pewnie wiesz, ja chcę Ci powiedzieć, że doskonale Cię rozumiem, wiem, że to wielki ból, bo sama tak teraz mam - w sumie mieszkamy oddzielnie, ale widzimy się od rana do wieczora.Czasami myślałam, że gdybyśmy mieli dzieci to może coś by zmieniło, ale w sumie sama nie wiem.Ja Ci powiem co mi ostatnio pomogło przezwyciężyć samotność, ból, rozpacz, złość, że nic się nie zmieni, że może już nigdy nie będę miała dzieci ... wzięłam szybciutko odpaliłam komputer i zaczęłam do Was pisać i to mnie uspokoiło i dziękuję m.in.Tobie za to Może jak Cię dopadnie, nie będziesz wiedziała co zrobić to poprostu włącz komp.i zacznij nam pisać, na pewno zawsze znajdzie się taka STOPka która coś Ci miłego napisze, coś co będzie balsamem dla Twojej cierpiącej duszy, a może znajdzie się taki (nie powiem kto ) kto Cię ustawi do pionu - wtedy też warto 3maj się kochana i mocno ściskam
utka2 [Usunięty]
Wysłany: 2016-01-01, 20:39
STOPka napisał/a:
... wzięłam szybciutko odpaliłam komputer i zaczęłam do Was pisać i to mnie uspokoiło i dziękuję m.in.Tobie za to Może jak Cię dopadnie, nie będziesz wiedziała co zrobić to poprostu włącz komp.i zacznij nam pisać, na pewno zawsze znajdzie się taka STOPka która coś Ci miłego napisze, coś co będzie balsamem dla Twojej cierpiącej duszy, a może znajdzie się taki (nie powiem kto ) kto Cię ustawi do pionu - wtedy też warto 3maj się kochana i mocno ściskam
Kochana - nawet nie wiesz jak prorocze są Twoje słowa. Pisałam do Was w środę właśnie z dna mojej bezsilności. Nie jest łatwo pisać o osobistych sprawach na publicznym forum.
Ale musiałam - waliło sie wszystko. Koszmarne święta, dręcznie przez już kilka dni przed świetami, po świetach wszystkie sprawy jakie musiałam i jakie chciałam załatwic waliły sie na całęgo. Mąż w lodowatej obojętności. Szambo total!!
I - uwaga - w środę wieczorem sms na który czekałam tydzień - sms od ewentualnego kierownika duchowego, ze zaprasza jutro (czyli w sylwestra) na rozmowę, bo ma czas i możemy pogadać.
Pisałam Wam też ze mam przeczucie, ze czegoś w tej obecnej sytuacji nie rozumiem.
I chyba mogę napisać BINGO! Po dwugodzinnej rozmowie zakończonej spowiedzią -i dodatkowo błogosławieństwem z Olejem Św. Charbela - po raz kolejny poczułam tą łaskę Bożą. Chyba ze względu na ścisły umysł mam wrażenie, ze jak Bóg chce do mnie dotrzeć to układa mi w głowie wszystkie klocki w pasującą całość.
Mówię Wam - niesamowite uczucie - ten ksiądz - nie wiem, psycholog, czy nie, ale dał mi dużo szerszy obraz mojej sytuacji niż ktokolwiek do tej pory.
Bo po pierwsze facet, po drugie prowadził wspólnote dla rodzin, po trzecie takich biedactw jak ja to do niego przychodzi cała masa, a po czwarte po prostu mądry człowiek.
Powskakiwało wszystko na swoje miejsce - nie powiem, zeby podobało mi sie to do czego doszliśmy w trakcie tej rozmowy, zeby podobała mi sie droga jaką świadomie mam przyjać, żeby podobał mi sie sposób jak ratować to małzeństwo.
Ale w koncu nie jestem w próżni. W końcu widzę. I to widzenie warte było tych kilku dni dręczenia złego. Naprawdę. Chwała Panu.
I Wam też dziękuję. Niektóre słowa gorzkie, niektóre stanowcze, niektóre ciepłe - wszytskie pomogły. Książki też - czytam właśnie 5 języków miłości. I oczy otwieram ze zdumienia. Całe życie czlowiek sie uczy .... i głupi umiera ....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.