Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Muszę chyba być bardziej stanowcza.
Autor Wiadomość
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-13, 19:15   

parvati napisał/a:
Jolanto, a jak Ci się udało emocjonalnie uwolnić od teściów?
Ja ciągle próbuję, od męża też.


Trwało to bardzo długo, ale sama sobie wytłumaczyłam, że taka toksyczna osoba nie zasługuje na to, żebym przez nią płakała. Głośno powiedziałam, że wybaczam jej wszystkie krzywdy, ale dłużej nie pozwolę się krzywdzić. Przy każdej próbie awantury lub podnoszenia na mnie głosu po prostu wychodziłam od niej, mówiąc; nie przyszłam tutaj wysłuchiwać inwektyw, do widzenia. Jak dzwoniła i robiła awantury, to mówiłam: kończę rozmowę, do widzenia. Często nie odbierałam telefonów. Aż w końcu teściowa się nauczyła obchodzić ze mną jak z jajkiem i teraz mam spokój, bo przy każdej próbie kłótni albo obrażania mnie po prostu wychodzę - żegnam się grzecznie, nigdy nie robię awantur, wychodzę. Potem byli długo na mojej łasce jak syneczek wojażował z kochanką. Teściowa musiała zamknąć twarz, bo wiedziała, że wyjdę i nie będzie miał im kto pomóc, wiedząc równocześnie, że zawsze na mnie mogła liczyć w kłopotach, bo przychodziłam sama jak wiedziałam, że mają problemy - tak jak tutaj w domu opieki. Po pół roku braku kontaktów z nią, na urodziny teścia przekazałam na portierni szampana i torta z życzeniami ode mnie. Zadzwoniła sama z podziękowaniem i zaproszeniem. Poszłam. Potem znowu było parę prób wchodzenia na mnie z buciorami - wychodziłam, nie przychodziłąm, dzwoniła do mnie sama. Teraz umie nawet prosić o pomoc- w jej rodzinie się nikogo nie prosi - nauczyła się nawet dziękować.Czekam aż nauczy się przepraszać, ale nie zależy mi na tym.

Od męża dopiero uczę się emocjonalnie odrywać - zresztą on mi to ułatwia swoim zachowaniem. Modlę się, płaczę, kłócę z Panem Bogiem i powoli powoli wychodzę na prostą. A najbardziej pomagają mi rady sycharowców. I modlitwa - praktycznie cały czas zawracam Bogu głowę :-)
Nie zapominam o psalmach dziękczynnych.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-13, 20:42   

Dziękuję Wam Dziewczyny,
przytulam Was mocno, bo sama świadomość, że ktoś mnie wysłucha,wesprze i że wie o czym mówię dodaje mi sił.

Ja też muszę się od Ciebie nauczyć Jolu separacji od teściowej, chociaż tej emocjonalnej. Myślę, że teraz przez jakiś czas znów nie będzie się odzywała, na święta mój mąż wysyła ją do swojego brata, a jej syna, za granicę. Jedynie ból epitetów, wyzwisk pozostaje.

Anita ma rację, bo w małżeństwie moich teściów nie działo się najlepiej. Wzorce pozostają, choć mój mąż zawsze twierdził, że będzie lepszym ojcem niż jego tata.Teść odkąd pamiętam poniżał, nawet w towarzystwie teściową, komentował, że za dużo je itd. Wiem, że wcześniej pił i stosował przemoc. Mój mąż prze 3-4 lata był wychowywany przez Babcię(matkę Teścia i jego siostrę), ale nigdy nie udało mi się dowiedzieć dlaczego Teść przyniósł małe dziecko i kazał się nim zająć swoim bliskim. Teściowie tylko go odwiedzali. Mój mąż stał się potem powiernikiem i obrońcą matki i ona to do dziś wykorzystuje, bo wie jak nim manipulować, a mój mąż a jej syn zawsze jej zdanie weźmie pod uwagę. Choćby nie miała racji lub kłamała, mój mąż nie dopuszcza takiej możliwości, zawsze winna byłam ja lub źle coś rozumiałam, bo teściowa jemu przedstawiała już swoją wersję wydarzeń.

Tak, jak jeszcze wczoraj rano byłam z siebie dumna, że dzięki relacji z Bogiem i Matką Bożą dostałam łaskę wybaczenia. Naprawdę wybaczyłam jej i mojemu mężowi. Nie miałam problemu by jechać do teściowej, zobaczyć ją, ze szczerego serca chciałam pomóc, zaopiekować się. Czułam się spokojna, dzień wcześniej nawet potrafiłam śpiewać i tańczyć w domu z dziećmi, z radością planowałam święta, tak dziś znów dół. Znów na dnie serca ból, który pokazuje, że jeszcze nie potrafię wybaczyć teściowej na nowo. Znów czuję się zbrukana, poniżona, beznadziejna, gorsza, odrzucona przez męża i brudna, bo on niestety do ostatnich dni prowadził życie małżeńskie ze mną i z kochanką.

Nigdy nie stanął w mojej obronie, gdy teściowa atakowała. Teraz przy rozstaniu nie potrafił podziękować za cokolwiek, przeprosić. Ale czego ja oczekuję? Jedynie co mi się wczoraj udało to, to że zadzwoniłam do męża i kazałam mu głośno powiedzieć, czy to prawda, że przez 22 lata był nieszczęśliwy, jak twierdzi jego matka? I w końcu wydusił, że nie był nieszczęśliwy, że przez wiele lat był szczęśliwy. Teściowa zareagowała tylko: "To dobrze". Teraz mam chociaż tą małą satysfakcję, że zburzyłam jej teorię, iż mój mąż był ze mną z musu albo tylko ze względu na dzieci. I tak jest mi ciężko, jakbym miała znów kamień u szyi. Znów moje dzieci słyszały kłótnię, znów widziały moje łzy.

Tak bardzo chciałam im zapewnić pełną, szczęśliwą rodzinę...
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-13, 21:04   

AniN, wyrzuć z głowy te epitety, one są nieprawdziwe, Wiesz, że jak się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie.

Tak na marginesie. Ja też byłam przez trzy lata wychowywana przez babcię i ciocię, bo mój ojciec kazał mnie wyrzucić przez okno jak nie przestanę płakać, a nie jestem podła :-/

Nauczyłam się go nie nienawidzić, ale był mi obojętny. Długo pracowałam, żeby uwolnić się emocjonalnie od niego, Jak się dowiedziałam, że umarł - bo moi rodzice się rozwiedli jak ja miałam osiem lat - zapaliłam mu świeczkę i zmówiłam modlitwę, żeby mu Bóg wybaczył, bo ja już to zrobiłam.

Też chciałam mieć szczęsliwą rodzinę. Może za bardzo się na tym skokncentrowałyśmy? Ale teraz pora na szczęsliwą rodzinę bez męża. Tak nam się przydarzyło. Ale jeszcze wszystko przed nami. Z dziećmi - na razie :-)
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-13, 23:08   

Jolu,
mój mąż był bardzo kochany przez Babcię i Ciocię, wychowywały go najlepiej jak potrafiły. Nawet nigdy nie pomyślałam, że z tego powodu mój mąż jest podły i zdradza. Teść jak go poznałam już nie pił, nie bił, jednak poniżał teściową słownie. Nie mogłam tego zrozumieć dlaczego tak ją traktuje, a mój mąż nigdy nie ruszał tego tematu. Ojciec był dla niego wymagający, ale go kochał, zawsze pomagał. Ja też czułam akceptację i miłość Teścia do mnie i moich dzieci. Był dumny, że razem pracujemy, razem wychowujemy dzieci, razem zdobywamy kolejne dobra a dzieci są zdrowe i zdolne. Niestety akceptacja Teścia w stosunku do mnie rozsierdzała moją teściową. Jakby była zazdrosna, że nie dość że zabrałam jej ukochanego syna, to jeszcze jej mąż traktuje mnie z szacunkiem i miłością? Coś zadziało się w młodości między teściami lub ich rodzinami, ale tego się nie dowiem.

Mój mąż jest dorosłym człowiekiem i sam podjął decyzję o podwójnym, a potem i potrójnym życiu. Nie szukam winnych nigdzie dalej. To on, dorosły człowiek wyrzekł się żony i dzieci i zapragnął realizować swoje egoistyczne wyobrażenia o życiu. Wiem, że to co sobie wymyślili z kowalską nie ma nic wspólnego z realnym życiem. Wymyślili sobie romans, wspólne życie naszych rodzin i dzieci - historię jak z Harlequina. A tu niestety już teraz napotykają na przeszkody.To mój mąż podjął decyzję o wyprowadzce, a liczyłam tylko na to że teściowa wesprze moje starania o zawrócenie go ze złej drogi. I się przeliczyłam.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-13, 23:24   

Tak, już do mnie dotarło, że nie powinnam się łudzić opamiętaniem mojego męża ani kowalskiej. Zaznawają wolnego życia, bez codziennych trosk, dzieci, bez obowiązków, bez nieprzewidzianych wydatków, bez bałaganu i harmidru w domu. Do tego nowy model partnera, który się stara, jest tylko miły i ciągle wyznaje, że kocha. Wprost sielanka!

Tylko, że ja kocham mój bałagan, mój harmider, moje nieprzewidywalne dni, dyskusje gdy każdy chce coś powiedzieć w tej samej chwili. Mogą mi tylko zazdrościć, że widzę uśmiech dzieci, że widzę ich łzy i mogę przytulić i wytłumaczyć kiedy syn płacze, że jest mu przykro jak jego koledzy opowiadają co robili ze swoimi ojcami. A jego tata owszem odwozi codziennie do szkoły, ale nie ma czasu by przyjechać teraz na dłużej " bo musi pracować". Syn wstydzi się komukolwiek w szkole powiedzieć, że tata od Niego odszedł. Tak od Niego- tak myśli. Serce się ściska, ale jestem przy nich. Kocham bezwarunkowo i trwam! Wiem, że na teraz to dla nich też bardzo ważne. Nic innego nie mogę zrobić.

Droga Jolu, masz rację cieszmy się, że mamy dzieci. A nasi małżonkowie- zdradzacze tylko ułudę szczęścia i nie wiedzą, co tracą
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-13, 23:31   

AniN, tak czy inaczej sytuacja w rodzinie Twojego męża też nie była taka normalna, ale oczywiście ja go nie usprawiedliwiam. Dziwię się raczej co się dzieje w głowach naszych mężów, że zamiast poprawiać swoje życia, szukają nie wiadomo czego i psują je sobie dodatkowo. Mają fajne żony, dzieciaki, domy, a zostawiają to dla jakiejś ułudy. To mnie tak bardzo frustruje, że Ci mówię. Mój mąż też dostał wszystko czego chciał, a jak patrzę na niego, to widzę udręczonego człowieka, który desperacko usiłuje udowodnić, że to jest to czego najbardziej pragnął. Zostawiają po sobie zgliszcza, niszczą siebie i innych. To jest dla mnie tak straszne, że mam ochotę krzyczeć ze złości :-x .

Taaa, życie to nie historia z harlekina :-/
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-14, 06:05   

Jolu,
mój mąż wyprowadził się zaledwie 2 tygodnie temu, więc powinien fruwać na skrzydłach nowej"miłości", a tego nie widać. Owszem w ostatnich dniach wygląda może na bardziej spokojnego, wypoczętego ale nie fruwa, jego oczy nie błyszczą szczęściem (a wiem jak wyglądały gdy był SZCZĘŚLIWY). stara się przekonać swoich znajomych i samego siebie, że dobrze zrobił, że jest idealnie, bo donoszą mi jego koledzy co mówił. Jednak wszyscy widzą, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, od tego jak wszystko odkryłam, postarzał się co najmniej 10 lat. Nawet jego matka to przyznała.

Oboje z teściową próbują przekonywać samych siebie i przysypywać atakami na mnie swoją winę i wyrzuty sumienia. Zresztą jednego dnia sam mi powiedział, żę nigdy by mi się nie przyznał, że płacze z rozpaczy i żałuje co zrobił mi a przede wszystkim dzieciom. Nosi chłop ciężar, którego mu nie zazdroszczę, bo oprócz naszej rozpaczy ma jeszcze rozpacz i ból skrzywdzonego kolegi i jego dzieci, którym zabrał zonę i matkę. Ona nie była ubezwłasnowolniona, chciała wolności, też to nie jej pierwszy romans, ale pierwszy,który pozwolił wyrwać się z domowych pieleszy. Znalazła chętnego, który umożliwił jej to, co chciała zrobić od wielu lat. Myślę, że kowalska nie czuje ciężaru, a ulgę, że się udało i wmawia mojemu mężowi, że to miłość ich połączyła i było warto.

Wiem z kim żyłam przez tyle lat i wiem, że mój mąż cierpi bo ma sumienie, tylko nie dopuszczał go do głosu. Teraz ogrom zła, które wyrządził już jest tak duży, że sumienie samo krzyczy. I to widać.
Modlę się za nich, teraz też za moja teściową i ofiaruję każdą moją łzę pod Krzyż w intencji nawrócenia mojego męża. Nie pozwolę, by wszedł prostą drogą do piekła.
Walczę o niego z miłości, tylko tak i ciężko ze świadomością, że on nigdy o mnie nie walczył ani w sprawach życiowych ani duchowych. Oddał bez walki nasze małżeństwo.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-14, 16:43   

AniN,

pozwól, ze odpowiem w Twoim wątku na Twoj post w watku "pierwsze świeta bez zony/męża".
AniN napisał/a:
Czułam spokój, bliskość Jezusa i potrafiłam się śmiać i cieszyć z dziećmi. A tu weekendowe obelgi i zrzucanie winy na mnie znów otworzyły rany.

Obelgi, pretensje, zrzucanie winy bardzo ranią.
Oby bliskość Jezusa, która doznałaś, dały Ci siłę przekonania bycia po właściwej stronie.
Tak, by żadne obelgi, niesprawiedliwości nie zmąciły Ci spokoju.

AniN napisał/a:
Dla mojego męża i jego kowalskiej to będą chyba najtrudniejsze święta jakie mieli w życiu. Mąż kowalskiej zabiera jej małe dzieci na 2 tygodnie do Dziadków, a swoich rodziców. Chce by dzieci miały święta w normalnej atmosferze, z kuzynami, ciociami i dziadkami i uważam, że dobrze robi. Co to byłaby za Wigilia, gdyby te maluch zjadły kolację wigilijną z mamą, która zaraz wyjdzie do kochanka. A w pozostałe dni pewnie też by tylko wskoczyła na chwilę i wracała do "miłosnego gniazdka".
Stąd wahanie mojego męża czy ma z nami być, czy lojalnie siedzieć z kochanką. I tak zapowiedział,że jeśli będzie na Wigilii to w Święta już nie przyjdzie- mój domysł: trzeba solidarnie cierpieć samotność

Hm, niech solidarnie cierpi.
Jego obecność, nie powinna zamącić Waszego spokoju.
Tak stałoby się, kiedy po "rodzinnej" atmosferze w kolację wigilijną, zabrał manatki i wrócił pod kołdrę do kowalskiej...
Drugi Dzień Świąt jest "mniej" rodzinny, może wtedy dostąpi zaszczytu przebywania z Wami ?

Może warto postawić granicę : kolacja i Pierwszy Dzień lub dopiero obiad w Drugi Dzień ?
Bez grania z jego strony "dobrego tatusia",
który wpada na dwie godziny, odczyta (lub wysłucha) ewangelii o Narodzeniu Jezusa, zmówi wspólną modlitwę, podzieli się opłatkiem, złoży "szczere"życzenia, przyniesie prezenty dzieciom i ucieknie od "złej mamusia" ?
Bez "ładowania" akumulatorów w Waszej atmosferze, żeby potem przeżyć "cierpienia" z kowalską ?
Niech kowalska stanie na wysokości zadania, przygotuje kolacje, przygotuje świąteczne stół, świąteczne dania.
Hm, pierwsze doświadczenia z innymi tradycjami "świąteczno-kulinarnymi" potrafią mocno "zdziwić".:shock
Szczególnie u "starszych" osobników.

Wasza piątka wystarczy, żeby stworzyć rodzinną atmosferę,
czy warto "grać" na chwilę, stwarzać dzieciom pozory normalności ?

P.S.
Ciekawe, kiedy kowalska zacznie walkę ze swoim mężem o opiekę nad dziećmi.
Na pewno sytuacja ze świętami, da jej do myślenia co traci.
Wtedy może zacząć bezpardonową walkę o odebranie dzieci mężowi.
Oby Twój mąż, potrafił powstrzymać się od pomocy kowalskiej w tym działaniu.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-14, 18:17   

GregN,
też uważam, że mój mąż bardzo się zdziwi odmiennością Świąt z kochanką, bo u nas zawsze Wigilia była z Dziadkami, a w pierwszy dzień Świat przyjeżdża cała rodzina na kolędy. Ponoć Kowalska nie gotuje, albo słabo, więc nie wiem co chciał przywieźć w tym swoim prowiancie na Wigilię. Może zamówią catering?
Oczywiście zapytał, czy w tym roku robię kolędy, a ja oczywiście, że robię. Zdziwił się, bo pewnie myślał,że będę w takim dołku i rozpaczy, że nie dam rady i że będę musiała wszystkim opowiadać trudną dla mnie prawdę. Wyszłam z założenia, że i tak wszyscy już wiedzą o wyczynie mojego małżonka, a dzieci mają jak najmniej odczuć odmienność tych Świąt. Dom będzie pełen bliskich nam ludzi, gwaru i śpiewu. A on niech żałuje.

Całym sercem jestem z mężem Kowalskiej, jest wspaniałym ojcem i jeśli będzie potrzebował mojej pomocy w obronie praw do dzieci, to zrobię wszystko,żeby Mu pomóc. Teraz i tak go podziwiam, bo jak może się czuć, gdy kolega "zbajerował" Mu żonę. Mój małżonek wie, że mam dowody jego zdradę, a w razie czego świadków ich firmowych eskapad. Mąż Kowalskiej też ma argumenty w zanadrzu. Kowalska ma sporo na sumieniu. Nigdy nie pozwoliłabym by opiekowała się moimi. Mam nadzieję,że mąż Kowalskiej będzie miał siłę i da radę uratować świat dzieci i ich poczucie bezpieczeństwa przy kochanym Tacie.

Jako obraz więzi Kowalskiej z dziećmi mogę Ci tylko podać fakt, że nawet nie reagują jak wchodzi czy wychodzi. Jak rozgrywała się sprawa wyprowadzki naszych małżonków, to dziecko zapytało Tatę, czy może zostać z nim? A Kowalska-"mama" nawet się nie zdziwiła, bo powiedziała, że przy tacie będą miały komfort finansowy. Argument, co?
Mnie się nie mieści w głowie jaką matką trzeba być, by nie wybudować żadnej więzi z dziećmi? Mój mąż jako ojciec gromadki, twierdził, że przeraził się jak Kowalska powiedziała, że odejdzie z domu " ale chce być tylko z nim, bez dzieci". Przerażenie jednak minęło tak szybko, jak powstało. Moje tłumaczenia nie podziałały. Musiał sprawdzić czy naprawdę tak mocno rozkochał Kowalską, że rzuci dla niego wszystko, bo gdyby nie to byłaby męska porażka!

Przepraszam za sarkazm, ale tak naprawdę też się boję, że mój mąż pokaże Kowalskiej drogę do walki o dzieci, bo zdaje sobie sprawę, że ona w końcu zmądrzeje. Już teraz nakazuje jej codzienne odwiedziny u dzieci i ona się do tego stosuje. Wcześniej miała czas po pracy na kawusię z koleżankami, kino itd. Do domu i dzieci jej się nie spieszyło. Teraz brak kasy na eskapady, a refleksje chyba przebijają się przed brak zasad.

Pozostaje modlitwa, cierpliwość i czekanie na ruch ręki Pana. Głęboko wierzę,że nie da nam zrobić większej krzywdy i wyprowadzi na prostą naszych małżonków, nas i nasze rodziny.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-15, 06:22   

Wczoraj wieczorem byłam na pierwszej w życiu Mszy o uzdrowienie.
Była odprawiana w ogólnej intencji o pojednanie, zażegnanie konfliktów między bliskimi, małżonkami, krewnymi, znajomymi.
Tak, jak wiem,że sam Duch Św. pokazał mi stronę Sycharu i forum, tak i jego ręka pokazała mi stronę z Mszami o uzdrowienie. Jak tylko zobaczyłam tą intencję wiedziałam,że muszę na niej być. Na początku czułam się nieswojo, inaczej... Ale wyszłam spokojna, silna, gotowa do walki o małżeństwo, a właściwie w moim przypadku o dwa małżeństwa: moje i Kowalskiej. Oboje zdradzaczy poleciłam Bogu i wiem, że On pomoże ich przynieść do siebie i odmieni ich dusze i życie. Modliliśmy się też za ludzi, którzy pomagają nam zbliżyć się do Boga i pomagają też w walce o tych, których polecaliśmy w swojej modlitwie. Modliłam się za moje dzieci, moich bliskich, którzy mnie teraz wysłuchują i prowadzą przez rozpacz, ale modliłam się też za Was. Głęboko poczułam, że cudownie mieć wokół ludzi, którzy wysłuchają, zrozumieją, są..., a taką wspólnotą dla mnie jesteście Wy wszyscy, którzy mnie wspieracie i popychacie do samorozwoju, bycia bliżej do Boga. DZIĘKUJĘ!!!
Modliłam się i za Ciebie Parvati i za Ciebie Jolu i za wszystkich pozostałych. Ksiądz czytał fragment artykułu , w którym było napisane, że zaczął się Rok Miłosierdzia, a będzie to rok widocznych cudów: nałogowcy wyjdą z nałogów, chorzy będą uzdrawiani, a zwaśnione lub rozbite rodziny się pogodzą i połączą. Ufam, że te cuda zdarzą się i w naszych Rodzinach. Módlmy się za to by Bóg Miłosierny zechciał dotknąć Swą ręką właśnie nasze poranione Rodziny. Będziemy głośno świadczyć o Jego cudach!
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-15, 07:10   

AniN napisał/a:
Wczoraj wieczorem byłam na pierwszej w życiu Mszy o uzdrowienie.
Była odprawiana w ogólnej intencji o pojednanie, zażegnanie konfliktów między bliskimi, małżonkami, krewnymi, znajomymi.
Tak, jak wiem,że sam Duch Św. pokazał mi stronę Sycharu i forum, tak i jego ręka pokazała mi stronę z Mszami o uzdrowienie. Jak tylko zobaczyłam tą intencję wiedziałam,że muszę na niej być. Na początku czułam się nieswojo, inaczej... Ale wyszłam spokojna, silna, gotowa do walki o małżeństwo, a właściwie w moim przypadku o dwa małżeństwa: moje i Kowalskiej. Oboje zdradzaczy poleciłam Bogu i wiem, że On pomoże ich przynieść do siebie i odmieni ich dusze i życie. Modliliśmy się też za ludzi, którzy pomagają nam zbliżyć się do Boga i pomagają też w walce o tych, których polecaliśmy w swojej modlitwie. Modliłam się za moje dzieci, moich bliskich, którzy mnie teraz wysłuchują i prowadzą przez rozpacz, ale modliłam się też za Was. Głęboko poczułam, że cudownie mieć wokół ludzi, którzy wysłuchają, zrozumieją, są..., a taką wspólnotą dla mnie jesteście Wy wszyscy, którzy mnie wspieracie i popychacie do samorozwoju, bycia bliżej do Boga. DZIĘKUJĘ!!!
Modliłam się i za Ciebie Parvati i za Ciebie Jolu i za wszystkich pozostałych. Ksiądz czytał fragment artykułu , w którym było napisane, że zaczął się Rok Miłosierdzia, a będzie to rok widocznych cudów: nałogowcy wyjdą z nałogów, chorzy będą uzdrawiani, a zwaśnione lub rozbite rodziny się pogodzą i połączą. Ufam, że te cuda zdarzą się i w naszych Rodzinach. Módlmy się za to by Bóg Miłosierny zechciał dotknąć Swą ręką właśnie nasze poranione Rodziny. Będziemy głośno świadczyć o Jego cudach!


Dziękuję za modlitwę AniN. Ja wczoraj też odmówiłam dziesiątkę Różańca za kochanych cierpiących Sycharowiczów, a od środy włączę się do Tygodniowej modlitwy za konkretną osobę.
Ja też już byłam na jednej mszy o uzdrowienie i uwolnienie. To była głęboka piękna msza zakończona Adoracją. Ksiądz mówił o nadziei. Muszę to sobie ciągle przypominać, bo jestem bez przerwy upadającym słabeuszem. Pan Jezus się ze mną ma :oops:
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 13:31   

Im bliżej Świąt, tym jest mi ciężej..., smutniej..., samotniej...
Przy dzieciach nawet się śmieję, ale teraz gdy dom pusty... Poczucie odrzucenia, bycia gorszą, beznadziejną wraca.

Mój mąż w ostatnich dniach nie odwozi już dzieci ani nie ma czasu do nich przyjechać, bo "ciągle pracuje". Teraz już wpada tylko po korespondencję. Wchodzi jak obca osoba. Miałam tylko wczoraj satysfakcję w duchu, bo zignorowałam jego obecność. Byłam z siebie dumna, że potrafiłam po raz pierwszy się tak zachować. Zapytałam tylko dwoma zdaniami o rzeczy, które dotyczyły domu, potem wróciłam do rozmowy z dziećmi, jakby go nie było. Dzieci też nie robiły już fajerwerków, że tata przyszedł, a kiedy powiedziałam by poszły się kąpać poszły bez szemrania, zupełnie nie zwracając uwagi na tatę. Ostatecznie mąż wychodząc wołał "cześć dzieciaki". Nikt z dzieci mu nie odpowiedział. A ja na to : "Idź z Bogiem". Spojrzał i wyszedł.

Jest zmęczony, haruje jak wół od świtu do nocy i ciągle twierdzi, że nie ma kasy by mi dać coś na dzieci. No, utrzymanie dwóch domów kosztuje.... A mam nadzieję, że teściowa też dostrzeże różnicę, bo jak był w domu to nie musiał lub nie chciał tak harować, mimo, że potrzeby były. Bodziec jednak był nie taki... Postanowiłam, że poczekam do stycznia, jak nie będzie chciał płacić nic poza ratą to wystąpię o alimenty. Obliczyłam i wiem, że nie dam rady sama utrzymać domu i dzieci.

W duchu mam nadzieję, że Kowalska w końcu stwierdzi, że jej nie kłamałam gdy rozmawiałyśmy po moim odkryciu ich romansu. Ona chciała mojego męża rozrywkowego, uśmiechniętego, duszę towarzystwa i niezależnego finansowo. Gdy jej powiedziałam, że taki to on jest na wyjazdach integracyjnych albo na imprezach, a codzienność to notoryczne problemy finansowe i jego ciągła nieobecność, zmęczenie. Wiem, że nie mają obowiązków, bo je zostawili nam- porzuconym małżonkom, ale przynajmniej zaczyna tam docierać codzienność.
Przykro mi, że mam takie złe myśli, ale przebijają się coraz mocniej. Więc modlę się modlitwą, którą ktoś mi tu podpowiedział: " Panie zabierz te myśli i wszystkie złe duchy, które je podsuwają..."

Proszę módlcie się za mnie.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 13:33   

AniN napisał/a:
Proszę módlcie się za mnie.


AniN - przytulam z pamięcią na modlitwie.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 19:26   

AniN, ty to jakby doskonała kandydatka na żonę czy kochankę. Aż nie wierzę że tacy ludzie jak Ty, z takim usposobieniem i nerwami istnieją.
Ty tak serio, to wszystko bez emocji??? Niech niebiosa Boga, chwalą za takich ludzi.
Tylko jak do buta wpadnie kamyk , to lepiej go za wczasu wyżucić, niż kuśtykać , czy udawać że jest nam wygodnie.
Nie chciał bym sobie wyobrażać twoich sytuacji w moim małżeństwie. Oj objadku to bym nie pojadł............. a dostawkę to ewentualnie na wynos , za kołnieżem...........
Mocna jesteś...................
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9