Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Muszę chyba być bardziej stanowcza.
Autor Wiadomość
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-09, 21:15   

Witaj Parvati,
muszę chyba brać z Ciebie przykład. Być bardziej stanowcza. Mój mąż wyprowadził się 9 dni temu, zostawiając mnie z czwórką dzieci. Mieszka z kochanką-żoną kolegi, która zostawiła dwoje małych dzieci i zrozpaczonego męża. Mój małżonek też odwozi codziennie dzieci do szkoły, ale co mnie bardzo dziwi wraca do mnie do domu i robi sobie śniadanie, korzysta z komputera i wyjeżdża około południa do pracy. W tym czasie jego kochanka pracuje, więc pewnie nie chce przebywać w pustym "gniazdku", w którym brak komputera. Ja starałam się uzgodnić z nim dni odwiedzin u dzieci i tak jeden dzień w tygodniu ma spędzać do wieczora z dziećmi. Ale od wyprowadzki praktycznie codziennie jest w domu, a to przed południem, a to popołudniu. Pretekstami są naprawy usterek, których nie tykał od prawie dwóch lat. Jak jest w porze obiadu i siadamy z dziećmi do stołu to nie wiem jak się zachować? Dzieci patrzą , wiec proponuję by zjadł z nami. On kurtuazyjnie odmawia, ale w końcu zasiada i je z nami, bierze dokładki i praktycznie je jakby pierwszy raz zobaczył obiad. Z relacji drugiej strony wiem, że jest identycznie-kochanka jada w swoim dawnym domu. Sama nie gotuje i tak przed romansem cały dom prowadził jej mąż. Mało tego... W Mikołajki mój małżonek przyjechał do dzieci, ale wręczył mi słodki upominek i pocałował w czoło. Skwitowałam to, że dziękuję za pamięć, ale gestu nie rozumiem? Nic nie odpowiedział. Mój mąż nie deklaruje powrotu, nic nie mówi jak mu jest a ja nie pytam. Jedyne na co się zdobył to wyznanie, że miałam rację, że przez ostatnie 10 lat zupełnie nic nie zrobił dla nas i naszego małżeństwa, a widział jak się staram i że bardzo go kocham. On jednak był bardzo zmęczony codziennością,sporami między nami, zrezygnowany i zapragnął być nareszcie egoistą. Twierdzi, że kocha Kowalską taką miłością, jaką ja chciałabym być kochaną. Teraz zamierza być szczęśliwy i wie już jakich błędów unikać. Niestety sprawy finansowe też są sporne, bo nie chce się zgodzić na kwotę, której oczekuję, a jest ona i tak znacznie mniejsza niż możliwe alimenty. Jak widać mentalność męska jest bardzo podobna. Ciągle zastanawiam się, czy zachowanie mojego męża to gra, czy chęć pokazania jaki potrafi być dobry mimo sytuacji, czy czysta manipulacja by mieć święty spokój? Mam wrażenie, że nowy"dom" jest zimny i pusty, a najważniejszym meblem jest łóżko, bo spotykają się głównie w nocy, a do nas przyjeżdża i przesiaduje by poczuć zapach domu, nasycić się atmosferą. Trzymaj się Parvati! Ja złożyłam wszystko pod Krzyż i ufam, że Bóg wie lepiej jak dotrzeć do mojego męża i kiedy. W domu jest znacznie spokojniej, nawet dzieci się mniej spierają. Jakby zło wyszło z naszej rodziny. Zbliżyłam się jeszcze bardziej do Boga, a jak przyjmuję Komunię Św, to za radą , któregoś z Sycharków proszę by Bóg przemieniał serce męża, bo przecież w dniu ślubu uczynił nas jednym ciałem. Będę się i za Ciebie modliła.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 09:46   

AniN napisał/a:
Ale od wyprowadzki praktycznie codziennie jest w domu, a to przed południem, a to popołudniu. Pretekstami są naprawy usterek, których nie tykał od prawie dwóch lat. Jak jest w porze obiadu i siadamy z dziećmi do stołu to nie wiem jak się zachować? Dzieci patrzą , wiec proponuję by zjadł z nami. On kurtuazyjnie odmawia, ale w końcu zasiada i je z nami, bierze dokładki i praktycznie je jakby pierwszy raz zobaczył obiad. Z relacji drugiej strony wiem, że jest identycznie-kochanka jada w swoim dawnym domu. Sama nie gotuje i tak przed romansem cały dom prowadził jej mąż. Mało tego... W Mikołajki mój małżonek przyjechał do dzieci, ale wręczył mi słodki upominek i pocałował w czoło. Skwitowałam to, że dziękuję za pamięć, ale gestu nie rozumiem?

no zobacz, jaki ludzki Pan...

Pewnie o sobie też tak myśli.
Takie zachowanie daje mu przyzwolenie tak myśleć o sobie.
Dba, naprawia, odwozi, pamięta prezentach,
a że mu się zdarzyła miłość życia..."cóż tak bywa" , ale pewnie tłumaczy , że jest "fair" wobec rodziny, potrafi pogodzić obowiązki z "nową miłością".
A że czasami coś uszczknie z lodówki, zje obiad... to taki "bonusik" nic nie znaczący.

Skoro u kowalskiej dom prowadził jej maż,
to pewnie w układzie z Twoim mężem nie zmieniła swoich nawyków.
W efekcie chodzi głodny.

Oni się bawią w życie razem.
Wieczorami i w nocy.
W ciągu dnia nie są razem.
Nie mają problemów które muszą wspólnie rozwiązywać, unikają przez to konfliktów interesów.
Finanse wystarczają na doraźne życie, inwestować w przyszłość nie muszą.

A swoje samouspokojenie budują przez częste nawiedzanie rodzin,
zadbanie o bieżące sprawy dzieci. ( + bonusik w postaci wyżerki ;-) i napełnienia psyche atmosferą rodziny )

Żyć i nie umierać !

Sorry, ale dla mnie to pasożyty.
Nie dość, że porzucili swoje rodziny,
to jeszcze na nich żerują, wysysają z nich żeby napełnić swoje ego + pusty żołądek.

Kto pierze i prasuje koszule ?
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 10:05   

AniN

Czy masz zamiar utrzymywac ten stan ułudy?

Skoro mąż się wyprowadził, to zmień zamki. Podobnie jak Parvati.
Powiedz mu o tym i nie wpuszczaj go do domy jak by był domownikiem.

Pytanie, co to znaczy "wyporowadził się". Pozabierał swoje rzeczy?
Bo zameldowany nadal jest. Wiec jak będzie chciał wejść, to ściągnie policję i wejdzie.

Ale karmić go?

On wybrał tamtą kobietę, kocha ją miłością, jaka Ty chciała byś być kochana...(masakra, co to za stwierdzenie?)...to niech ma to super szczęście w egozimie.
Daj mu tą możliwość na maxa.
Kochasz go, więc pozwól mu być szczęśliwym w pełnym wymiarze godzin ;-)


no...i sprawa finansów.
od alimentów jest sąd ... niestety
może trzeba mu to powiedzieć ?
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 10:22   

GregAn jak zawsze trafiasz w dziesiątkę..
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 10:38   

AniN, no tylko pozazdrościć komfortu jaki stworzyłaś mężowi :-P

Nie każdy zdradzacz ma takie szczęście mieć ciastko i zjeść ciastko......

Skoro go kochasz to daj mu tę jego upragnioną wolność w tamtym zimnym domu....
 
     
JolantaElżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 10:48   

AniN co to w ogóle jest? Broń się przed takim zachowaniem męża. Nawet ja, rozmemłana i płaczliwa jak złapałam mojego męża z kochanką, a on zaczął przychodzić do domu myć się i przebierać, to powiedziałam mu, że ma się przenieść tam gdzie spędza noce, bo ja nie wiem z jaką kobietą czy kobietami się zadaje i nie chcę z nim dzielić łazienki i toalety. Nie mogłam znieść jego zachowania, egostycznego i bezmyślnego. Tego nie żałuję. Żałuję tylko, że dałam mu się zastraszyć i zgodziłam się na rozwód, chociaż w naszej sytuacji chyba nie było innego wyjścia. Jeszcze tego nie wiem.

A Twój mąż Cię wykorzystuje - lustro ma rację, niech idzie zaznać tej wolnośc w pełni. :evil:
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 10:55   

lustro napisał/a:
AniN

Czy masz zamiar utrzymywac ten stan ułudy?

Skoro mąż się wyprowadził, to zmień zamki. Podobnie jak Parvati.
Powiedz mu o tym i nie wpuszczaj go do domy jak by był domownikiem.

Pamiętam historie pewnej żony, która odeszła do kochanka, a do męża wróciła m.inn. dlatego, że drzwi domu zawsze stały dla niej otworem, mąż nie zmienił zamków.....

Też wracała codziennie do domu, przygotowywała dzieciom śniadanie,
też wybrała kowalskiego, też kochała go miłością jaką mąż chciałby byc kochany.

Ale wróciła,
miedzy innymi dlatego, że nie została nigdy odrzucona przez męża, nie zamknął przed nią drzwi..... :-?

bosa napisał/a:
GregAn jak zawsze trafiasz w dziesiątkę..

Dziękuje.

Jednak, niestety nie zawsze... :-(
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 13:40   

Wiem, że wszyscy macie rację. Uścislając: mąż wyprowadzając się zabrał ze sobą część rzeczy, reszta została w domu i nie zadeklarował kiedy ją odbierze. Właśnie mam dzień wolny i wszystko pakuję w kartony. Ustawię na strychu i powiem, że są do odbioru. Myślałam o wymianie zamków, ale faktycznie jest tu zameldowany i mógłby domagać się dostępu do domu. Pomyślę o tym, albo go uprzedzę. Co myślicie?
Pierwsze dni po jego wyprowadzce były dla mnie bardzo trudne, ale jak tylko się zebrałam to rzeczowo powiedziałam jak wyobrażam sobie zasady odwiedzin u dzieci i łożenia na dzuieci. Ustaliliśmy odwożenie do szkoły, jeden dzień po szkole do wieczora i jeden dzień weekendowy- uzgadniany wcześniej. Niestety mój mąż się do tego nie stosuje. Co do śniadań w domu, to nie ja je robię ani nie proponuję, ale ja pracuję więc wiem od dzieci, że np. był i jadł śniadanie. A obiady... Jak mam się zachować w obecności dzieci, usiąść z nimi do stołu i jeść a one będą patrzyły jak ojciec siedzi z boku i czeka na nich? To niewychowawcze.

Postanowiłam jutro porozmawiać ponownie z mężem. Zachowuje się jakby nie słyszał lub nie chciał słyszeć niewygodnych dla niego zasad. Niestety sprawy formalne domu, opłat i dzieci wymagają na razie ode mnie kontaktu z mężem, ale robię to już tylko gdy to konieczne. Mąż jednak wymyśla kolejne sprawy i taki chce być pomocny. Ja sama się dziwię jak szybko poukładałam swoje emocje, myślę tylko o tym jak zorganizować życie moje i dzieci. Mam czasami doły, ale coraz rzadziej. I idę w parze z Jezusem pod opieką Maryji i to fajna, bezpieczna droga przez życie. Doceniam, że nareszcie żyję w prawdzie, nie zastanawiam się co ukrywa mój mąż i dlaczego znów jest niezadowolony, zniecierpliwiony, arogancki i uszczypliwy. Teraz wiem, że życie w ciągłym kłamstwie, manipulacjach go rozdrażniało a nie codzienne kłopoty czy ja i dzieci.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 18:46   

GregAN napisał/a:
lustro napisał/a:
AniN

Czy masz zamiar utrzymywac ten stan ułudy?

Skoro mąż się wyprowadził, to zmień zamki. Podobnie jak Parvati.
Powiedz mu o tym i nie wpuszczaj go do domy jak by był domownikiem.

Pamiętam historie pewnej żony, która odeszła do kochanka, a do męża wróciła m.inn. dlatego, że drzwi domu zawsze stały dla niej otworem, mąż nie zmienił zamków.....

Też wracała codziennie do domu, przygotowywała dzieciom śniadanie,
też wybrała kowalskiego, też kochała go miłością jaką mąż chciałby byc kochany.

Ale wróciła,
miedzy innymi dlatego, że nie została nigdy odrzucona przez męża, nie zamknął przed nią drzwi..... :-?

bosa napisał/a:
GregAn jak zawsze trafiasz w dziesiątkę..

Dziękuje.

Jednak, niestety nie zawsze... :-(



Widzisz GregAN
to nie jest tak do końca, jak piszesz.

ta zona kiedy się wyprowadziała z domu nigdy nie wchodziła do niego pod nieobceność domowników
nie jadła w nim
nie przebywała
owsze, przyjeżdżała po córkę, którą odbierała ze szkoły i w obecności męża zabrała na 3 raty resztę swoich osobistych rzeczy

kiedy robiła w tym domy dzieciom sniadania, to mieszkała w nim

czy przypadkiem mąż AniN nie wyprowadził się?

i nie wydaje Ci się, że to jednka dośc jasna sytuacja?

ja wiem...nigdy nie napisałam żadnego świadectwa i byc moze macie mętlik, mieszają się zdarzenia, fakty, czas...

nigdy nie przyszła bym do swojego domu po wyprowadzce, pod nieobecność dodmowników
ambicja mi nie pozwalała
i nie pozwalało mi to, że być moze ktoś zarzucił by mi, że coś zginęło z domu
a ja nic nie chciałam im zabierać, a juz napewno samowolnie


Uważam, że najlepiej było by wymienić zamki, ale wiemy, że jak to dom męża i jest w nim zameldowany, to wejdzie do niego jak tylko bedzie chciał

AniN stale "trzyma otwarte drzwi"
popatrz co pisze o swojej postawie wobec męza...
sygnał "mozesz tu wrócić" nie jest równoznaczny z sygnałem "możesz sie tu rządzić i mnie wykorzystywać"
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 21:27   

Mam jeszcze jedną myś w związku z tym, co napisał GregAn

Mężczyźni i kobiety róznią się.
Inaczej zachowuje się facet na miejscu męża AniN a inaczej w analogicznej sytuacji kobieta.

Mężczyźni są większymi konformistami.
W kobietach jest wiecej emocji i determinacji.
To sprawia, że (moim zdaniem) nie mozna w prosty sposób przełożyć zachowań ich współmałzonków i działac tak samo w przypadku kobiety i w przypadku mężczyzny.
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-10, 22:29   

Nie "trzymam otwartych drzwi", ale mąż chyba uznał, że dla niego zawsze są otwarte.

Nie czekałam do jutra z rozmową. Znów dziś popołudniu pod kolejnym pretekstem przyjechał a ja jasno i stanowczo powiedziałam mu, że oczekuję iż dostosuje się do naszych ustalonych odwiedzin dzieci. Nie wyobrażam sobie by nadal to wyglądało jak przez ostatnie dni. Zaprzeczał, że codziennie bywa w domu, że wymyśla kolejne preteksty. Gdy zdecydowanie powtórzyłam nasze ustalenia, to powiedział, że będzie jak chcę, ale mogę tego żałować....
I czego ja mam żałować? Że bawi się moimi uczuciami? Że dzieciom daje ułudę, że wróci?

Oczywiście nie omieszkał powiedzieć, że na pewno nie wróci do domu, bo nawet gdyby mu się nie udało z Kowalską to duma mu nie pozwoli przyznać się do porażki i wrócić...
Poza tym z Kowalską jest mu dobrze i pod wieloma względami lepiej niż w naszym małżeństwie. I jestem w stanie w to uwierzyć, mają co chcieli- wolność bez obowiązków. Brak problemów, codzienna rutyna skurczyła się do minimum, oboje ciągle siedzą w swoich rodzinach, zamiast w nowym gniazdku, nawet pokłócić się nie mają kiedy. Wprost sielanka!
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-11, 00:19   

AniN,
nie zamykaj tych drzwi.
Przynajmniej zostaw uchylone...

Niech naprawia, niech szuka pretekstu do powrotów, byle pod obecność domowników.
A, że mu smakują Twoje obiadki :lol:
Niech przynajmniej za nie podziękuje a to już będzie coś.

Duma ?
A niech sobie ją schowa głęboko,
jego duma nie jest znowu taka drogocenna.

Niech popatrzy jak czuje się mąż jego kowalskiej.
Ten to ma dopiero ujmę na honorze a mimo wszystko toleruje jej obecność w swoim domu.
Skoro mąż kowalskiej potrafi, to tym bardziej Twój mąż da radę trochę poskładać rozmiary swojej dumy.

Czego Ty chcesz.
dałabyś radę przyjąć go z powrotem ?
spróbowałabyś znaleźć w sobie coś do poprawki ?

Macie z mężem, wspólny mianownik w postaci Boga ?
 
     
AniN
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-11, 08:19   

GregN,
chciałabym, żeby mąż wrócił, ale tym razem musiałabym być przekonana że żałuje tego co zrobił, że chęć powrotu jest szczera, że odnalazł miłość do mnie i dzieci. Kocham go i wiem, że moje dzieci go kochają i bardzo cierpimy w obecnej sytuacji. Nie chcę już ułudy małżeństwa i kolejnego zranienia.

Po pierwszej jego zdradzie 10 lat temu zbierałam się bardzo długo, ale dzięki temu wiem, że możliwe jest odrodzenie miłości. Rana została, ale się zabliźniła. Zaufanie ograniczone ale wróciło. Niestety jak analizuję to teraz, mąż wtedy przeprosił, był przerażony że to odkryłam ale chyba nigdy na 100% nie żałował, nie wyraził skruchy. Ja byłam tydzień po porodzie jak się wszystko wydało. Czworo małych dzieci i świat mi się zawalił. Gdyby ktoś wcześniej mnie zapytał, co zrobię gdyby mąż mnie zdradził, to bez wahania powiedziałabym, że walizki za drzwi i żegnaj. A tu zaskoczyłam sama siebie. Walczyłam z emocjami, widziałam że mąż się stara. Uczepiłam się Pana Boga i udało się. Po blisko dwóch latach udało się to wszystko poskładać. Ale to znów była moja ułuda.

Przy obecnej zdradzie okazało się, że właśnie po tych dwóch latach mój mąż skontaktował się ponownie z byłą kochanką i stali się "przyjaciółmi". Ona mieszka w innym mieście, więc były to częste telefony, sms'y, już nie kontakty osobiste. Trwało to do teraz, czyli ok. 8 lat. Mąż twierdzi, że znalazł w niej powierniczkę, rozumieli się bez słów, ale oczywiście w tej korespondencji była wymiana czułości i zapewnienia o tęsknocie. Mąż ukrywał ją zarówno przede mną (bo twierdzi, że zdawał sobie sprawę, że nie zrozumiem i że mnie to zrani) ale i przed obecną Kowalską.
W głowie mi się nie mieści jak można prowadzić już nie podwójne ale potrójne życie. Ale zrozumiałam już jego rozdrażnienie, pośpiech kiedy dzwoniłam w trakcie dnia z domowymi sprawami. Ucinał rozmowę w pół słowa, rozłączał się po jednym zdaniu. No pewnie też bym tak miała, prowadząc burzliwą korespondencję na przemian to z jedną to z drugą , a jeszcze żona czegoś chce?

Jedno zrozumiałam na pewno, że mąż od 10 lat był mentalnie poza naszym związkiem. Ja się starałam, ale pukałam jak do zamkniętych drzwi. Zwierzał się byłej kochance, a mi odpowiadał zdawkowo, że wszystko jest ok, albo wręcz odwrotnie beznadziejnie. Zamykał się na wszystkie próby rozmowy. To ja kupowałam bilety do kina, zapraszałam do teatru i czekałam, że on się obudzi, też postara. A on sobie wegetował w ciepełku, użalał się nad sobą jak mu źle, jaki jest obciążony pracą, obowiązkami, płatnościami i codziennością. Wspierała go w tym teściowa dla której od zawsze byłam tą która zabrała jej syna i jeszcze śmiałam urodzić aż czworo dzieci, żeby on się zaharował.

Przepraszam że wylałam całą żółć, ale tak wygląda prawdziwy obraz mojej sytuacji.

Jeśli chodzi o sprawy wiary. Jestem osobą bardzo wierzącą i staram się całe życie iść z Bogiem, chociaż jak każdy upadam i jestem niegodną córką. Ale wiarę mam w sercu i to samo przekazuję moim dzieciom. Mąż też wierzy, chodzi co niedzielę do kościoła, ale od ponad 10 lat nie był u spowiedzi. Czasami wygłaszał swoje opinie na temat związków nieformalnych, księży, które bardzo mnie raniły i nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła. Odmawiał wspólnej modlitwy małżeńskiej. Przed wyprowadzką do Kowalskiej przez dłuższy czas nie chodził do kościoła, a to pracował, a to wyjeżdżał. Teraz będąc z Kowalską w niedzielę przyszedł na Mszę, na której służą nasze dzieci.
Zaraz po tym jak odkryłam obecny romans bardzo dużo rozmawialiśmy i w trakcie jednej z tych rozmów mąż powiedział, że"teraz już wiem dlaczego nie chodził do spowiedzi, a nawet nie zdaję sobie sprawy, jak bardzo mu tego brakowało i Komunii Św. też". Ucieszyłam się na te słowa, nawet starałam się go zachęcić, by teraz odmienił swoje życie. By nie rozbijał dwóch rodzin, nie zabierał dzieciom matki. Wszystko się wydało, więc ma szansę by zacząć od nowa. Jednak "miłość" do Kowalskiej była silniejsza.

Zrobiłam małżeński rachunek sumienia i wiem, gdzie zawiniłam. Nawet przeprosiłam go za to. Mąż na to wszystko ze łzami w oczach odparł, że nie powinnam przepraszać, że on widział i moją miłość i oddanie i starania, ale sam od 10 lat nie zrobił nic by w naszym małżeństwie było dobrze.
 
     
parvati
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-11, 13:22   

Aniu, dziękuję za Twoją modlitwę, i ja wspieram Cię swoją.

Jestem właśnie po lekturze DObsona "Miłość potrzebuje stanowczości". Myślę, że jest t o lektura, którą KONIECZNIE powinnać przeczytać. Mnie dużo pomogła. Znajdziesz w niej m.in. przykład listu żony do męża, która była w takiej samej sytuacji jak Ty - jej małóżnek nie mógł się zdecydować, z którą kobietą ostatecznie chce żyć. (powiesz pewnie, że Twój się już zdecydował - na tamtą - nie jest to prawda: skoro cały czas przychodzi do Twojego domu, to decyzja nie zapadła; najpewniej chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko).
Autor by Ci poradził puścić męża wolno, z zaznaczeniem włąsnych granic i warunków. Przeczytaj koniecznie.
Bedziesz musiała podjąć stanowczą decyzję.
To, że Ci mówi, że "on tamtą kocha miłością, jakiej Ty chciałabyś" świadczy o tym, że nie szanuje Cię; wydaje mu się, że przejrzał cię na wylot, zna wszystkie Twoje oczekiwania i reakcje, nie musi liczyć się z Tobą. Smutne, ale prawdziwe - mojemu też się tak wydaje.
Jedyną na to radą jest zaskoczenie go własną stanowczą decyzją - i konsekwentne się jej trzymanie.
W tym miejscu chciałabym Cie przestrzec przed "pozornymi powrotami", jakie mogą mieć miejsce, gdy niewierny mąż albo zostanie zaskoczony Twoją decyzją/postawą, albo pokłóci się z kochanką. U nas właśnie chyba zaczyna się drugi taki powrót - postawiłam ostatnio dużo granic, mąż to dostrzega i znów mnie sonduje, czy jeszcze jestem chętna go przyjąć. Próbuje, ile jeszcze może, bo po jego zachowaniu widzę, że wcale tamtego układu nie chce kończyć.
Nie daj się próbować - trzymaj pozycję stanowczej żony, którą się szanuje. Daj mu wolność, jakiej chciał. Pokaż mu , że nie boisz się (?) życ bez niego. I przygotuj się na to, że on wybierze tamtą. Otocz się miłością Boga, i zawierz Mu. On będzie z Tobą w każdej decyzji, jaką podejmiesz. Jeśli postępujesz zgodnie z Jego nauką i zawierzasz mu, zapraszasz do własnego życia, małżeństwa - On będzie prowadził i prostował Twoje ścieżki.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10