Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Kat i ofiara - jak uratować takie małżeństwo?
Autor Wiadomość
STOPka
[Usunięty]

  Wysłany: 2015-11-10, 15:07   Kat i ofiara - jak uratować takie małżeństwo?

Witajcie

Na wstępie chciałabym powiedzieć, że nie jestem tu nowa, choć zarejestrowana od dzisiaj :-) bo codziennie przeglądam, czytam forum, więc coś już nie co wiem. Należę też do SYCHAR-u, oczywiście nie będę mówiła gdzie aby nie zdradzić za dużo szczegółów :-)

Moja historia.... mam nadzieję, że mnie nikt nie wyrzuci stąd, bo to w dużej mierze ja jestem tą "złą" :-(

Małżeństwem jesteśmy od 6 lat. Dzieci nie mamy.
Przez te 6 lat bywało różnie, kłóciliśmy się o byle głupstwa, często to były kłótnie trwające kilka godzin co bardzo nas męczyło i niszczyło.Miałam wrażenie, że żadne nie chce ustąpić.Miałam też wrażenie, że nie umiemy się porozumieć, i wtedy (może to głupie) ja stawałam się bardzo agresywna - biłam męża, wyzywałam i właściwie co najgorsze. Wszyscy jednym chórem powiedzielibyście do mojego męża "uciekaj facet, broń się" i pewnie w 100% mielibyście rację - sama bym tak doradziła komuś.Mój mąż trwał, a ja stawałam się bardziej katem :-( Jak ciężko się do tego przyznać :oops: :-( Jedyne co mogę powiedzieć na swoją "obronę" to to, że w dzieciństwie i nie tylko byłam bardzo źle traktowana przez jednego z rodziców. Mimo wszystko ja też się nie czułam z tym dobrze, że jestem potworem dla mojego męża i po 4 latach (wiem dopiero) postanowiłam coś z tym zrobić - zaczęłam szukać psychologa aby mi pomógł coś "z tym" zrobić i wtedy dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza :cry: i że jedyne czego On chce to rozwód, rozwód, rozwód...Z jednej strony mu się nie dziwię, z drugiej strony w głowie miałam tylko "Boże tylko nie to, ja chcę ratować siebie i nasze małżeństwo...!" Mąż się z nią spotykał, ale jak twierdzi już jej nie ma - choć słabo w to wierzę - trudno mi zaufać :-( Może gdyby nie ja On by się w ten romans nie wplątał. Biorę winę na siebie, ale....
Na dzień dzisiejszy On mówi, że jej nie ma, ale mieszka oddzielnie od 9 miesięcy.
Ja czytam, oglądam, należę do SYCHARU, zaczęłam chodzić na terapię, ale szczerze już straciłam siły i nadzieję. Bardzo podupadam na zdrowiu i jestem na silnych lekach uspok. Nie wiem jak sobie radzić.
Bardzo prosiłabym o pomoc i nie skreślaniu mnie mimo iż jestem w podwójnej roli.

Pozdrawiam

STOPka
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 15:25   

Witaj STOPka

Cieszymy się, że jesteś na naszym forum,choć pewnie gdyby Ciebie nie było a miałabyś udane małżeństwo.
Zasady znasz, wiec nie będę ich powtarzał.

Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale polecam osobom takim jak Ty (z trudnym dzieciństwem), książki ks. dr hab. Grzegorza Poloka "Rozwinąć skrzydła" i "W drodze do siebie", znajdziesz je za darmo tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
 
     
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 15:31   

Witaj Jacku

Dziękuję za książki :)

Kiedy ktoś zdradza, a druga strona jest "niewinna" to wiemy jak postępować.
A jak postępować w tak beznadziejnej sytuacji, kiedy dwie strony są w podwójnej roli?
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 15:38   

STOPka

Ty jak zrozumiałem nie zdradzałaś męża. Ty mu tylko zafundowałaś jazdę "bez trzymanki".
Każde z nas zdradzonych małżonków często myśli, czy gdybym zrobił to i to inaczej, czy uratowałoby to małżeństwo. Ale nie znamy odpowiedzi na takie pytania.
Moja żona też pochodziła z domu "nie do końca funkcjonalnego", też mi czasami fundowała niezłą jazdę, ale ja jej nie zdradziłem. Wytrzymałem z nią ćwierć wieku. Twój mąż nie wytrzymał 6 lat. On odpowiada za decyzję o zdradzie. Ty możesz odpowiadać tylko ewentualnie za swoje nie do końca miłe zachowanie. Tylko taka jest Twoja odpowiedzialność. Próbujesz teraz przejąć część winy męża na siebie. Przeczytaj może etapy żałoby (przebaczania):
http://www.katolik.pl/prz...546,416,cz.html
a dokładniej etap drugi: obwinianie siebie.
 
     
monis
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 15:39   

STOPka, Witaj na forum:)
Nie ma niewinnych osób....i tak naprawdę to nie wiemy jak postępować.
Bo gdyby tak było nie byłoby tylu historii tu na forum i w zyciu.

Tzw podwójna rola może być też "zaletą"....w ratowaniu małżeństwa.
Oboje się jawnie poraniliście to i oboje musicie teraz się postarać...

Pytanie, czy mąż nadal chce rozwodu??

I nie ma po co gdybać gdyby nie ja......itp. stało się i trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Terapia, spotkania Sychar, lekarz---------już podjęłaś właściwe kroki....

A co mąż na to??
 
     
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 15:54   

Jacku - zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o branie odpowiedzialności za siebie, swoje czyny, ale On mi to często powtarzał, że jeśli nie byłabym "potworem" On nie szukałby ciepła, miłości, czułości gdzie indziej... stąd moje obwinianie.

Monis - mąż żyje (tak mi się wydaje) wielką do mnie nienawiścią, cały czas trąbi że wszyscy Go przede mną ostrzegali itd. On nie umie mi wybaczyć. Wydaje mi się, że przez te 9 miesięcy to On funduje mi "jazdę bez trzymanki" jakby chciał sobie wszystko odrobić.
On jeśli chodzi o terapię to próbował, ale to nic nie daje, SYCHAR to dla niego ludzie którzy patrzą tylko w jednym kierunku a przecież "On tak cierpi i mnie nie kocha a tam mu nikt nie daje wyboru". Na pewno przestał powtarzać, że chce rozwodu, bo w sumie do niczego on mu nie jest potrzebny, ale czuć, że mnie nie kocha, powtarza, że nie chce wracać.Czasami powie, że to dobrze że coś zaczęłam robić, choć w to nie wierzy i że przynajmniej będzie mi łatwo kiedy On odejdzie.

Najgorsze jest to, że to taka huśtawka emocjonalna.
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 16:00   

STOPka napisał/a:
ale On mi to często powtarzał, że jeśli nie byłabym "potworem" On nie szukałby ciepła, miłości, czułości gdzie indziej... stąd moje obwinianie.

STOPka

Jest to typowe usprawiedliwianie się osoby winnej zdrady. Moja żona też wyszukiwała winnych jej zdrady. Nawet winna była moja mama, która nie żyła już od 11 lat. :shock:
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 16:10   

to nieszczęsne obwinianie paradoksalnie utrudnia zobaczenie prawdziwego wymiaru własnej winy
bo człowiek się broni odruchowo....
 
     
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 16:11   

Jedyne co mi teraz krąży po głowie to to, że ja nawet nie biorę pod uwagę, że gdybym była inna to też mogłoby dojść do tej zdrady...a może jednak.Boję się, że nawet jeżeli ja uratuję siebie to nie uratuję nas :-(
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 16:43   

jak trwoga to do Boga ale....
co zasiejesz to zbierasz
mezowi się nie dziwie. nie kazdy jest meczennikiem
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 18:46   

Stopko, kłótnie zdarzają się wszystkim ale takie do utraty świadomości, gdzie ich konsekwencją jest agresja jednego z partnerów zdarzają się ludziom z naprawdę poważnymi problemami.

Piszesz o rozpoczętej przez siebie terapii, której podjęłaś się gdy niemal równocześnie dowiedziałaś się o zdradzie męża ale nie wspominasz o skutkach tej terapii, ani o tym czego dowiedziałaś się o sobie.

Moje pytanie brzmi:
Jak długo trwa Twoja terapia?
Czy uważasz, że jesteś gotowa na ponowne wejście w układ w którym byłaś w roli kata swojego męża, tzn. czy masz pewność, że jesteś już "uleczona"?

Bo jeśli chodzi o Twojego męża to wcale nie dziwię się, że on wzdraga się na samą myśl o wejściu w ten sam schemat. A Ty kojarzysz mu się jednoznacznie.
Można przekonywac kogoś o zasadności trwania małżeństwa ale jeśli poszkodowanej stronie to małżeństwo kojarzy się głównie z przemocą w różnych jej wariantach, to trudno znaleźć punkt zaczepienia.

Potrzeba mnóstwa pozytywnych bodźców by obraz agresji się zatarł oraz by zechcieć spróbować wymienić te negatywne doświadczenia na te pozytywne.
Jak zaserwować mężowi pozytywne bodźce kiedy nie masz z nim kontaktu a on go nie chce - to będzie trudne zadanie, jeśli w ogóle możliwe do wykonania.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 18:58   

STOPka napisał/a:
Bardzo podupadam na zdrowiu i jestem na silnych lekach uspok. Nie wiem jak sobie radzić.


"Konieczność" brania silnych leków uspokajających świadczy o silnych reakcjach emocjonalnych, czyli braku panowania nad własnym życiem i własnymi reakcjami.
Nie radzisz sobie Stopko - zatem trudno będzie przekonać męża, że jest inaczej.
Sporo pracy nad sobą Cię czeka, to konieczność.
I nie radzę Ci przyśpieszać na siłę tego powrotu do siebie. Nie ten czas, nie ta gotowość.

Człowiek który dopuszcza się agresji potrzebuje ofiary. Brak ofiary (męża), jego uniezależnienie się od kata (Ciebie) może być główną przyczyną Twojej frustracji i niemożności poradzenia sobie z "piwem", którego naważyłaś.
Praca, praca, praca....
 
     
STOPka
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-10, 22:21   

Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim co komentują - niestety źle - ale sama sobie zasłużyłam na to.

Kenya

kenya napisał/a:
Stopko, kłótnie zdarzają się wszystkim ale takie do utraty świadomości, gdzie ich konsekwencją jest agresja jednego z partnerów zdarzają się ludziom z naprawdę poważnymi problemami.


Muszę powiedzieć, że nie kłóciłam się z mężem codziennie lub codziennie dochodziło do jakichkolwiek ataków agresji z mojej strony, nie mniej były i bardzo tego żałuję. Tak moim problemem był rodzic, który fundował mi jeszcze większe piekło - nie usprawiedliwiam siebie, szukam tylko odpowiedzi "dlaczego".

kenya napisał/a:
Moje pytanie brzmi:
Jak długo trwa Twoja terapia?
Czy uważasz, że jesteś gotowa na ponowne wejście w układ w którym byłaś w roli kata swojego męża, tzn. czy masz pewność, że jesteś już "uleczona"?


Powiem tak ok, 10 m-cy temu zaczęłam chodzić do psychologa, aby poradzić sobie ze sobą i zdradą męża, ale to była taka "pogadanka", która właściwie do niczego prowadziła. Później mąż się wyprowadził i ja bardziej starałam się sobie z tym poradzić niż cokolwiek robić ze sobą - naprawdę nie miałam siły wbrew temu co sądzicie. Później zapisałam się z mężem na terapię małżeńską, ale Pan powiedział abyśmy zaczęli chodzić na indywidualną terapię - szczególnie ja.W międzyczasie zapisałam się do SYCHARU. Od prawie 10 m-cy staram się kłócić z mężem tak aby siebie nie doprowadzać do "ściany". Właśnie zaczynam od 23 list. intensywną terapię grupową w ośrodku leczenia nerwic.
kenya napisał/a:
"Konieczność" brania silnych leków uspokajających świadczy o silnych reakcjach emocjonalnych, czyli braku panowania nad własnym życiem i własnymi reakcjami.

Czy jestem gotowa na powrót męża - tak choć dużo pracy przede mną, ale czekam.
kenya napisał/a:
Bo jeśli chodzi o Twojego męża to wcale nie dziwię się, że on wzdraga się na samą myśl o wejściu w ten sam schemat. A Ty kojarzysz mu się jednoznacznie.
ja mu też się nie dziwię.
kenya napisał/a:
poszkodowanej stronie
ja też nią jestem - byłam zdradzana przez 1,5 roku
kenya napisał/a:
Jak zaserwować mężowi pozytywne bodźce kiedy nie masz z nim kontaktu a on go nie chce - to będzie trudne zadanie, jeśli w ogóle możliwe do wykonania.

ale ja widzę się z mężem codziennie, prowadzimy razem firmę.
kenya napisał/a:
"Konieczność" brania silnych leków uspokajających świadczy o silnych reakcjach emocjonalnych, czyli braku panowania nad własnym życiem i własnymi reakcjami.

po prostu ciężko mi w tej sytuacji i lekarz to widział i stąd wypisał mi leki
kenya napisał/a:
Człowiek który dopuszcza się agresji potrzebuje ofiary. Brak ofiary (męża), jego uniezależnienie się od kata (Ciebie) może być główną przyczyną Twojej frustracji i niemożności poradzenia sobie z "piwem", którego naważyłaś.
kompletnie się z tym nie zgadzam (przynajmniej w moim przypadku)
ale Dziękuję Ci za komentarz.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2015-11-11, 00:31   

STOPka, a może wlej i otłucz męża żeby zrozumiał że cię krzywdzi-lobuz jeden inną sobie znalazł, a tam ma ciszę i błogosławione słowa kłamstwa.??????????????????????????????????????????????
Albo????? albo?????? albo???? daj iskrę żeby cię nauczył błogosławionych konfliktów małżeńskich bez twoich fanaberii.
Normalnie bym zapytał: " i po co ci to było?" w tym miejscu powiem jednak , że było ci to poto dane, żebyś kilka razy przeczytała SWOJE wpisy, głęboko wetchneła i tak 100 razy i powiedziała czy warto???????????????
Brutalem będę ale ja bym doo takiej baby napewno nie wrócił. Jest jednak szansa bo gorszym gadem dla żony byłem a się jakoś skleja.Tylko nie pytaj ile to kosztuje, bo wiele.. Oj wiele. Tylko że każdego znas stać na nie takie kwoty.
Bądź, czytaj, pisz, módl się aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaPan patrzy i błogosławi
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8