Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Malzenstwo z rozsadku/niedojrzalosc emocjonalna
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 01:48   Malzenstwo z rozsadku/niedojrzalosc emocjonalna

Witam,
Pisze z nadzieja, ze ktos tu spotkal sie z czyms takim. Ostatnio, po 4 latach malzenstwa znalezlismy sie w kryzysie. Powody kryzysu sa rozne, wina po obu stronach. Ja od dlugiego czasu zaniedbywalem zone, ona zas od poczatku dawala mi malo ciepla, odpychala mnie od siebie, az w koncu zaczalem sie poddawac i zaczalem uciekac do Greyowskiej jaskini, zaniedbujac zone. W chwili, gdy powiedziala mi, ze juz nic do mnie nie czuje ocknalem sie, i zaczalem przemiane, oraz zaczalem szukac odpowiedzi na pytanie - dlaczego tak sie stalo. Zaczalem czytac na temat zwiazkow i kobiet, bo niestety nigdy wczesniej tego nie robilem. Podejrzewam, ze zona moze miec chorobe/zaburzenia zwane niedojrzaloscia emocjonalna. Prawie wszystko, co znalazlem na temat tej choroby pokrywa sie z wszystkim cechami ktorych u zony nie cenilem. Dodatkowo, przedwczoraj zrzucila z siebie kolejny ciezar, w rozmowie mowiac mi, ze wyszla za mnie z rozsadku, bo wielkiej milosci nigdy nie czula - wiedziala ze ja kocham, wydawalem sie byc dobrym kandydatem na meza - dobrze sie ze mna czula, nie pije, nie zdradzam, jestem odpowiedzialny, stawiam rodzine na pierwszym miejscu. Teraz jednak, nie chce zyc w malzenstwie bez milosci. Co prawda zdaje sobie sprawe, ze mnie skrzywdzila i byla egoistka, ale nie widze nawet odrobiny skruchy. Czyli egocentryzm w czystej postaci. Mamy dwojke cudownych dzieci, oboje je bardzo kochamy, i ze wzgledu na nie chcemy sprobowac od nowa, jednakze zona nie jest na to jeszcze gotowa - draznie ja bez wyraznego powodu, jest przewrazliwiona, nie chce mego dotyku (o czulosciach nei wspominam) - to w dodatku w jakis sposob narasta, aczkolwiek zaczynamy ze soba rozmawiac (jakis postep jest). Wedlug mnie, moja slubna nie ma pojecia czym jest milosc, w dodatku nie wykazuje na razie odrobiny checi aby swa wiedze na temat zwiazkow poszerzyc. Wczesniej byla mowa o terapii malzenskiej, teraz ona mowi ze sobie tego nie wyobraza, ze to nic nie da. Zaczynam myslec, ze ja przecenialem, myslac ze ma sporo w glowie. Wedlug niej recepta jest czas, bez pomocy osob trzecich - zobaczymy jak bedzie. A bez tej pomocy wg mnie nie wiem czy wogole warto probowac. Pisalem o niedojrzalosci emocjonalnej zony (podejrzewam, ze to moze byc to - bardzo nieciekawe dziecinstwo, zdrady ojca, alkoholizm, bitki, niszczenie przez niego poczucia wlasnej wartosci w dzieciach, brak milosci. W dodatku jej mama wyjechala za granice do pracy (ciezka sytuacja materialna)gdy ta byla nastolatka, w momencie gdy najbardziej jej potrzebowala zostala matka dla swych mlodszych braci, bo ojciec sie zupelnie nimi nie interesowal, choc byl na miejscu jeszce jakis czas, pozniej tez wyjechal. . W wyniku tego, zona odkad ja poznalem miala uraz do mezczyzn, brak zaufania. Nie otworzyla sie przede mna, ja myslalem, ze swoja duza miloscia zagoje jej rany. Niestety, po 6 latach bez odrobiny doceniania mnie, ciaglej krytyce bez pochwal, braku inicjatywy z jej strony (lozkowa np. - ona inicjowala seks rzadziej niz raz na rok),ciaglym odpychaniu mnie od siebie, mimo ze lazlem do niej jak pies mimo regularnych kopniakow - tym wszystkim przyczynila sie, ze w koncu zaczalem sie odsuwac - pochlonela mnie gra (oczywiscie uwazam, ze moja wina jest bardzo duza - nie usprawiedliwiam sie calkowicie. Poza tym, nie znajac potrzeb i oczekiwan zony (ona nie jest zbyt rozmowna, chciala abym wszytskiego sie sam domyslal), czesci kluczowych potrzeb albo nie zaspakajalem wcale, albo robilem to niewlasciwie badz za rzadko. Mimo wszystkich jej wad wciaz ja kocham, najwyrazniej jestem masochista, ale chcac nie chcac musze sprobowac dla dzieci. Wystarczy ze i zona i ja mielismy niewlasciwe wzorce rodzinne. Chcialbym, aby moje dzieci nie byly skrzywione psychicznie, zranione juz na poczatku swego zycia. Czy jest sens odbudowywac malzenstwo z kobieta ktora mnie nigdy prawdziwie nie kochala? Moze dzieki terapii nauczylaby sie kochac, wlacznie z sama soba (bo siebie samej nie kocha, jest zakompleksiona (do czego sie nie przyczynilem - zawsze ja chwalilem i mowilem ze dla mnie jest najpiekniejsza na swiecie). Jakiej specjalnosci terapeuty szukac dla zony ( i jak ja do terapii przekonac), na co zwracac uwage. I co z terapia malzenska, jak ja przekonac, ze to moze nam pomoc. Kiedy tez bedzie wlasciwy moment, aby taka terapie zaczac. Mimo, ze bol i zal jest wielki, przebaczylem jej (za swoje winy rowniez przepraszalem), chce zaczac budowac nasze malzensto na nowo, tym razem w inny sposob, bo dzieci zasluguja na nasza walke, my zas rowniez zaslugujemy na prawdziwa milosc (czyli nie uniesienia rodem z brazylijskich seriali). Jest mi ktos w stanie pomoc?
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 09:15   

Czytalem wlasnie na forum o DDA, wiekszosc cech i zachowań zony sie pokrywa, ale istotne cechy niedojrzałości emocjonalnej jak egocentryzm, brak akceptacji (samej siebie jak i odmienności i wad drugiej osoby), nadwrażliwość na jakakolwiek, konstruktywna nawet krytyke, brak miłości do samej siebie i rozumienia czym jest miłość. To nie jest chyba typowe, ze zona nie potrafiła wymienic chocby jednej cechy za ktora mnje mochala/lubiła, podczas gdy szukając w internetowych forach widze, ze akurat wiekszosc cech za ktore kobiety kochaja mezczyzn mam. Zeby nie bylo, Ze sie uwazam za ideal, dodam Ze Nie wszystkie, popelnialem tez bledy ktore kobiety draznil i odpychaja, nie rozumialem istoty najwazniejszych kobiecych potrzeb.
Rowniez jestem DDA, ale pelnym miłości, zawsze niemal staralem sie zrozumiec punkt widzenia innych. Ale pewne cechy DDA i u siebje widze, z innymi wiem, Ze sie zmagalem w mlodosci, wczesnej doroslosci.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 09:44   

Pavel - witaj w swoim wątku.

Przeczytałam Twoje posty. Czy masz możliwość uczestniczyć w spotkaniach któregoś z Ognisk SYCHAR, tam gdzie mieszkasz?

http://sychar.org/ogniska/

Wiem co to jest syndrom DDA - sama sporo czasu poświęciłam aby dowiedzieć się wiele na temat choroby alkoholowej i jej skutków w rodzinie, dla każdego z jej członków idla mnie też. Pochodzę z rodziny z problemem alkoholowym i razem z mężem stworzyliśmy rodzinę, w której jest choroba alkoholowa.

Sprawa jest dość zawiła, ale pierwszy krok wymaga aby zacząć od siebie, by w końcu nauczyć się kochać Boga i kochać ludzi i siebie mądra miłością.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 11:20   

Niestety nie ma ognisk w mojej okolicy. Bylo jedno w zeszły weekend kilkaset km ode mnie, ale za pozno sie zorientowalem kiedy sie odbywa.
Ja ze swojej strony rozpocząłem powrót do Boga, staram sie tez naprawiać bledy i samego siebie. Moje dzieciństwo na pewno ma wpływ i na mnie, bez śladu nie da sie wyjsc z rodziny w ktorej jest alkoholizm, przemoc. Tyle, ze staram sie traktować to jako ostrzeżenia.
Gdybym mieszkał w Polsce, sprawa bylaby prostsza, tutaj mam znacznie mniejszy wachlarz opcji szukania pomocy. Majac świadomość, ze to nie jej wina nie mam w sobie złości, bol jest wciaz, zwlaszcza ze moim głównym życiowym celem nie byla kasa, kariera a szczęśliwa kochająca sie rodzina. Jak moge jej pomoc? Jak z nia rozmawiać aby jej nie zrażać zarowno do terapii jak i czytania o takich sprawach? Szczerze i bez ogródek czy tez delikatnie tylko sugerować?
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 11:54   

Pavel napisał/a:
Jak moge jej pomoc? Jak z nia rozmawiać aby jej nie zrażać zarowno do terapii jak i czytania o takich sprawach? Szczerze i bez ogródek czy tez delikatnie tylko sugerować?


Z doświadczenia wim, że nie należy tego robić w ogóle. Nic nie sugerować, nic nie wskazywać, bo to tylko sprawia, ze druga strona czuje się niedoskonała i że Ty tej niedoskonałości nie akceptujesz i nie przyjmujesz. Jedyne co zrobić możesz, to kochać ją tak, aby Twoja miłość Ją budowała.

http://188.165.20.162/lan...i.Dzien5.02.mp3

Polecam gorąco

http://www.rtck.pl/audiob...ne-relacje.html

A książkę o językach miłości radzę wysunąć na pierwsze miejsce listy i do tego dołożyć "Pięc języków przepraszania" tego samego autora.

Piszesz w dwóch wątkach, więc nie bardzo wiem gdzie odpowiadać, bo łączą się one bardzo.

Pavel napisał/a:


I nie chce zmieniać jej - ja ja akceptuje z pakietem wad i zalet..


Więc dlaczego chcesz jej sugerować terapię lub lekturę? Jeśli tego jeszcze nie robiłeś, to owszem warto spróbować. Jeśli natomiast już to zrobiłeś choć raz, a zona się tym nie zainteresowała, to nie ponawiaj tego, jeśli faktycznie akceptujesz ją z tym całym pakietem. Czy rzeczywiście akceptujesz?

Pavel napisał/a:


Juz odpowiadam ;) Zaczalem od siebie. Zrobilem dokładna analizę swoich grzechów, grzeszków, zachowań i cech ktore odpychają kobiety. Zrobilem dokładna analizę calego zwiazku, na poczatek patrzac pod katem tego, co ja robilem zle, czego nie robilem. Zaczalem sie intensywnie dokształcać aby zdobyc wiedzę na temat kobiet - ich potrzeb, oczekiwań. Poprawiłem relacje z dziecmi z dobrych na bardzo dobre. Jesli chodzi o Boga - zawierzyłem jego woli, powróciłem do Niego, modlę sie, staram sie naprawic krzywdy ktorych sie dopuszczałem nawet majac dobre intencje. Wybaczyłem zonie cale zło i oziębłość i prosilem o wzajemność.
Ja zaczalem zmieniać siebie - bezwarunkowo. Nie po to aby jej cos udowodnic.


Czy analiza twoich grzechów doprowadziła Cie do wzięcia odpowiedzialności z a nie? Do przyznania się do nich (stanięcia w prawdzie) nie tylko przed sobą, ale także przed żoną? Czy do każdego z nich przyznałeś się żonie i przeprosiłeś za niego bez usprawiedliwiania własnego postępowania? Poprosiłeś o wybaczenie za nie ( za konkretne przewiny)?

Pavel napisał/a:


Wybaczyłem zonie cale zło i oziębłość i prosilem o wzajemność.


Jak to wyglądało? Bo jak rozumiem powiedziałeś żonie, ze jej wybaczasz?
Zrobiłeś to równocześnie ( powiedziałeś, ze wybaczasz i prosisz o to samo)? w jakiej kolejności?
Nie jestem złośliwa ani ciekawska w tych pytaniach, ale są one bardzo ważne. Odpowiedz proszę.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 12:15   

Pavel napisał/a:
Jesli chodzi o Boga - zawierzyłem jego woli,


Na pewno? Ja myśle, ze nadal jednak pokładasz nadzieję we własnych silach i mozliwościach, bo:

Pavel napisał/a:
Szukam pomocy, dlatego przeczesuje internet.


Czy wydeptujesz z taka samą gorliwością drogę do kościoła i pytasz Boga o Jego wole i prosisz o prowadzenie i nasłuchujesz?
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 15:27   

zenia1780 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Jak moge jej pomoc? Jak z nia rozmawiać aby jej nie zrażać zarowno do terapii jak i czytania o takich sprawach? Szczerze i bez ogródek czy tez delikatnie tylko sugerować?


Z doświadczenia wim, że nie należy tego robić w ogóle. Nic nie sugerować, nic nie wskazywać, bo to tylko sprawia, ze druga strona czuje się niedoskonała i że Ty tej niedoskonałości nie akceptujesz i nie przyjmujesz. Jedyne co zrobić możesz, to kochać ją tak, aby Twoja miłość Ją budowała.

http://188.165.20.162/lan...i.Dzien5.02.mp3

Polecam gorąco

http://www.rtck.pl/audiob...ne-relacje.html

A książkę o językach miłości radzę wysunąć na pierwsze miejsce listy i do tego dołożyć "Pięc języków przepraszania" tego samego autora.

Piszesz w dwóch wątkach, więc nie bardzo wiem gdzie odpowiadać, bo łączą się one bardzo.

Pavel napisał/a:


I nie chce zmieniać jej - ja ja akceptuje z pakietem wad i zalet..


Więc dlaczego chcesz jej sugerować terapię lub lekturę? Jeśli tego jeszcze nie robiłeś, to owszem warto spróbować. Jeśli natomiast już to zrobiłeś choć raz, a zona się tym nie zainteresowała, to nie ponawiaj tego, jeśli faktycznie akceptujesz ją z tym całym pakietem. Czy rzeczywiście akceptujesz?


Dlatego, ze widze braki wiedzy i świadomości. Nie mozna bazować na instynkcie i braku jakiejkolwiek wiedzy (poza doświadczeniami osob ktore tez jej nie mialy). Podejscie ze czas wszystko pokaze, bez starań, aby pomoc szczęściu uwazam za trace je szansy

Pavel napisał/a:


Juz odpowiadam ;) Zaczalem od siebie. Zrobilem dokładna analizę swoich grzechów, grzeszków, zachowań i cech ktore odpychają kobiety. Zrobilem dokładna analizę calego zwiazku, na poczatek patrzac pod katem tego, co ja robilem zle, czego nie robilem. Zaczalem sie intensywnie dokształcać aby zdobyc wiedzę na temat kobiet - ich potrzeb, oczekiwań. Poprawiłem relacje z dziecmi z dobrych na bardzo dobre. Jesli chodzi o Boga - zawierzyłem jego woli, powróciłem do Niego, modlę sie, staram sie naprawic krzywdy ktorych sie dopuszczałem nawet majac dobre intencje. Wybaczyłem zonie cale zło i oziębłość i prosilem o wzajemność.
Ja zaczalem zmieniać siebie - bezwarunkowo. Nie po to aby jej cos udowodnic.


Czy analiza twoich grzechów doprowadziła Cie do wzięcia odpowiedzialności z a nie? Do przyznania się do nich (stanięcia w prawdzie) nie tylko przed sobą, ale także przed żoną? Czy do każdego z nich przyznałeś się żonie i przeprosiłeś za niego bez usprawiedliwiania własnego postępowania? Poprosiłeś o wybaczenie za nie ( za konkretne przewiny)?[/quote]

Tak jest

Pavel napisał/a:


Wybaczyłem zonie cale zło i oziębłość i prosilem o wzajemność.


Jak to wyglądało? Bo jak rozumiem powiedziałeś żonie, ze jej wybaczasz?
Zrobiłeś to równocześnie ( powiedziałeś, ze wybaczasz i prosisz o to samo)? w jakiej kolejności?
Nie jestem złośliwa ani ciekawska w tych pytaniach, ale są one bardzo ważne. Odpowiedz proszę.[/quote]

Nie, o tym ze jej wybaczyłem powiedziałem w ostatniej rozmowie, w ktorej powiedziała mi, ze wyszla za mnie z rozsądku, nie miłości. Powiedziałem, ze mimo wszystko chce sprobowac, bo nigdy nie daliśmy sobie prawdziwej szansy. Bo nie bylismy do zwiazku przygotowani, braki wiedzy, demony przeszłości, brak otwartości, zaufania i dialogu spowodował, ze to nie moglo sie dobrze skonczyc. Coraz bardziej wierze, tyle ze do prawdziwej szansy potrzebne jest to, aby zona zostala uleczona z efektów dzieciństwa. Wtedy - gdyby zrozumiała czym jest miłość, jak nalezy sie starać, poświęcać, akceptować.... Jesli wtedy wciaz by chciala odejść - zrozumiem.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 15:35   

zenia1780 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Jesli chodzi o Boga - zawierzyłem jego woli,


Na pewno? Ja myśle, ze nadal jednak pokładasz nadzieję we własnych silach i mozliwościach, bo:

Pavel napisał/a:
Szukam pomocy, dlatego przeczesuje internet.


Czy wydeptujesz z taka samą gorliwością drogę do kościoła i pytasz Boga o Jego wole i prosisz o prowadzenie i nasłuchujesz?


Nie pokładam wiary we wlasnych silach i możliwościach. Szukam pomocy u mądrzejszych i bardziej doswiadczonych niz ja. Czy to wyklucza zawierzenie Bogu? Czy owe zawierzenie ma oznaczać bezczynność? Wg mnie nie, aczkolwiek moge sie mylić.
Nie wydeptuje tak gorliwie drogi do kościoła. Aczkolwiek modlę sie sporo, ale gdy wracam do domu, po położeniu dzieci spac kościoły sa zamknięte. Polska msze zas mamy tu raz w miesiacu. Zamierzam jednak chodzic i na msze po angielsku. Mozecie to uznać za przejaw arogancji, ale leżenie plackiem w kościele pomoze jednak mniej, niz normalna modlitwa plus nadrabianie braków w rozumieniu zwiazku i kobiet. Bo gdybym nie zaczal czytac, wiekszosci swych bledow wciaz bym nie rozumiał.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 16:12   

Poza tym, wiedząc o jej przeszłości, odczuwając jej skutki na własnej skórze, widzac i wiedząc, ze to czyni ja nieszczęśliwa, pownienem tylko sie modlić i czekac? Po co wiec nam ta wiedza i specjaliści? Mam czekac az zona sama na taki pomysl wpadnie albo nie? Wiara w Boga nie wyklucza czynnej pomocy, zreszta arogancja byloby sadzić, ze wiemy w jaki sposob Bog chce nam pomoc. Ja działam w zgodzie z własnym sumieniem chcac pomoc. Nie mysle o sobie, aczkolwiek o sobie rowniez. Bo chce byc szczęśliwy, nawet jesli droga do szczescia ma prowadzić trudna droga. Jak trudna - to wola boża
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 16:49   

Pavel napisał/a:
Poza tym, wiedząc o jej przeszłości, odczuwając jej skutki na własnej skórze, widzac i wiedząc, ze to czyni ja nieszczęśliwa, pownienem tylko sie modlić i czekac? Po co wiec nam ta wiedza i specjaliści? Mam czekac az zona sama na taki pomysl wpadnie albo nie? Wiara w Boga nie wyklucza czynnej pomocy, zreszta arogancja byloby sadzić, ze wiemy w jaki sposob Bog chce nam pomoc. Ja działam w zgodzie z własnym sumieniem chcac pomoc. Nie mysle o sobie, aczkolwiek o sobie rowniez. Bo chce byc szczęśliwy, nawet jesli droga do szczescia ma prowadzić trudna droga. Jak trudna - to wola boża


Pavel - tak naprawdę to poraninei jesteście oboje. Czy Ty jesteś dzis zdrowy? Czy też sam potrzebujesz pomocy?

Wobraź sobie dwóch rannych po bitwie, jak mają sobie pomóc - skoro sami leżą na pobojowisku?

W dodatku dochodzą jeszcze silne emocjonalne reakcje, bo dobrze się znacie, dużo o sobie wiecie i nie raz zadaliście sobie rany.

Taka rzeczywistość jest w każdym małżeństwie, mniej lub bardziej.

Nawet lekarz nie powinien leczyć swoich bliskich, bo jest za bardzo związany, a czasem trzeba podejmować trudne decyzje, poza uwikłaniem emocjonalnym.

To co tutaj zostało Ci przedstawione, to wyjście na wyższy poziom, abyś przyjął, że najlepsza pomoc jaką możesz dać swojej żonie to : przyciąganie je do siebie miłością, której Bóg może Cie nauczyć.
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 17:15   

hubcia576 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Poza tym, wiedząc o jej przeszłości, odczuwając jej skutki na własnej skórze, widzac i wiedząc, ze to czyni ja nieszczęśliwa, pownienem tylko sie modlić i czekac? Po co wiec nam ta wiedza i specjaliści? Mam czekac az zona sama na taki pomysl wpadnie albo nie? Wiara w Boga nie wyklucza czynnej pomocy, zreszta arogancja byloby sadzić, ze wiemy w jaki sposob Bog chce nam pomoc. Ja działam w zgodzie z własnym sumieniem chcac pomoc. Nie mysle o sobie, aczkolwiek o sobie rowniez. Bo chce byc szczęśliwy, nawet jesli droga do szczescia ma prowadzić trudna droga. Jak trudna - to wola boża


Pavel - tak naprawdę to poraninei jesteście oboje. Czy Ty jesteś dzis zdrowy? Czy też sam potrzebujesz pomocy?

Wobraź sobie dwóch rannych po bitwie, jak mają sobie pomóc - skoro sami leżą na pobojowisku?

W dodatku dochodzą jeszcze silne emocjonalne reakcje, bo dobrze się znacie, dużo o sobie wiecie i nie raz zadaliście sobie rany.

Taka rzeczywistość jest w każdym małżeństwie, mniej lub bardziej.

Nawet lekarz nie powinien leczyć swoich bliskich, bo jest za bardzo związany, a czasem trzeba podejmować trudne decyzje, poza uwikłaniem emocjonalnym.

To co tutaj zostało Ci przedstawione, to wyjście na wyższy poziom, abyś przyjął, że najlepsza pomoc jaką możesz dać swojej żonie to : przyciąganie je do siebie miłością, której Bóg może Cie nauczyć.


Piszac, ze jestem zdrowy, klamalbym. W mej podświadomości rowniez siedza demony przeszłości, to pewne. Pomoc psychologa/terapeuty bylaby z pewnoscia przydatna. Zaden wstyd, problemem sa pieniądze i lokalizacja, bowiem dostęp do takiej pomocy jest bardzo ograniczony tutaj.
Trafia do mnie Twoj ostatni akapit, jednakże sama moja miłość moze nie wystarczyc w sytuacji gdy zona nie rozumie czym jest miłość, nie kocha badz zwyczajnie nie potrafi kochać. Nie mnie samego nawet, ale siebie, jakiegokolwiek mężczyzny (oczywiscie istnieje mozliwosc ze innego bylaby w stanie pokochać, bolesna mysl, ale nie jestem az takim megalomanem ;) ).
Po cos ci terapeuci jednak sa. Moja kuzynka miala jeszcze trudniejsze dzieciństwo - odejście ojca, przemoc, pozniej jego samobójstwo, nastepnie schizofrenia i smierc matki. Pozniej nieudane małżeństwo jakby tego bylo malo. W koncu trafila do psychologa (niedawno) i to jej juz pomaga.
Tak czy owak biore sobie do serca Twoje rady, zdaje sobie sprawe ze przede mna długa droga w pracy nad soba, nad relacjami z Bogiem rowniez. O zonie z oczywistych względów wspominac nie trzeba.
Na koniec - gdy dwoch rannych lezy na pobojowisku, a jeden jest w stanie dociągnąć drugiego do Medyka, powinien probowac. Zwlaszcza gdy ta osoba jest dla niego ważniejsza niz on sam. Ja nie chce zony leczyc - nie mam do tego kwalifikacji, zgadzam sie rowniez, ze nawet gdybym je mial - mam zbyt emocjonalny stosunek. Ja chce jej powiedziec gdzie moze znalezc ukojenie. Leczenie z mojej strony to moje zmiany plus miłość o ktorej piszeszr
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 17:24   

Pavel napisał/a:
Ja chce jej powiedziec gdzie moze znalezc ukojenie.


A czy znalazłeś już dla siebie?

https://www.youtube.com/watch?v=A4efLxfHD_U

I wiem to z praktyki :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

oczywiście, wiem też, że potrzebowałam poczuc to na własnej skórze :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: zanim uwierzyłam :mrgreen: pewnie Ty masz tak samo!!!
 
     
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 19:37   

hubcia576 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Ja chce jej powiedziec gdzie moze znalezc ukojenie.


A czy znalazłeś już dla siebie?

https://www.youtube.com/watch?v=A4efLxfHD_U

I wiem to z praktyki :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

oczywiście, wiem też, że potrzebowałam poczuc to na własnej skórze :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: zanim uwierzyłam :mrgreen: pewnie Ty masz tak samo!!!


To nie jest takie hop-siup ;) Tyle lat bylem daleko od Pana, najwyrazniej to rowniez wymaga czasu. Wiem, ze goraco praktykujacy raczej i tak nie bede (pewnych spraw raczej nie zaakceptuje, chociaz nigdy nie mow nigdy ;)). Jednakze wierze, ze NAPRAWDE zawierze swe zycie Bogu, ze mozliwe jest staranie sie byc jak najbardziej wzorowym chrzescijaninem. Staram sie oddac pod jego opieke, mysle o Bogu i sie modle. Widze, ze to dziala, bo zyskalem duzo sily i spokoju (jednoczesnie trudne chwile i poczucie beznadziei wracaja co jakis czas, ale wtedy staram sie modlic, pomaga). To wszystko boli, jednoczesnie zdaje sobie sprawe, ze wina zony w tym jest niewielka. To wynik tego, ze ja skrzywdzilem (czego nie chcialem robic - brak wiedzy, rozumienia jej potrzeb, nierzadko lenistwo) oraz krzywd doznanych w dziecinstwie. Widocznie moje dziecinstwo wywarlo mniej szkod na mnie, moze jestem silniejszy psychicznie, moze to dlatego, ze potrafie przebaczac, w koncu moze dlatego, ze z natury jestem pozytywnie do wszystkiego nastawiony, staram sie doceniac to co otrzymalem zamiast narzekac na to czego nie mam. A otrzymalem wiele - jestem zdrowy, mam zdrowe i cudowne dzieci.
Poza tym kryzysem, ktory staram sie wierzyc jest szansa dana nam przez Boga, bylem zadowolony z zycia (poza powracajacym uczuciem braku Boga w nim), jesli uda sie mi, moze nawet kiedys NAM zblizyc do Boga, jesli przetrwamy ten kryzys jako malzenstwo - nic wiecej na ziemi nie jest mi niezbedne do szczescia. Bo pieniadze, choc wazne, szczescia nie dadza.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2015-10-22, 21:35   

Pavel napisał/a:
Jednakze wierze, ze NAPRAWDE zawierze swe zycie Bogu, ze mozliwe jest staranie sie byc jak najbardziej wzorowym chrzescijaninem. Staram sie oddac pod jego opieke, mysle o Bogu i sie modle. Widze, ze to dziala, bo zyskalem duzo sily i spokoju (jednoczesnie trudne chwile i poczucie beznadziei wracaja co jakis czas, ale wtedy staram sie modlic, pomaga).


Pavel napisał/a:
Wiem, ze goraco praktykujacy raczej i tak nie bede


A to co w pierwszym cytacie piszesz to co to jest jak nie wiara?
Nie będziesz gorąco praktykującym? Oj czuję, że się jeszcze zdziwisz :-D
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8